- W empik go
Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - ebook
Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 220 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Duży pokój – dwoje drzwi w głębi, trzecie drzwi po prawej stronie sceny do pokojów P a n i D o b r ó j s k i e j, czwarte po lewej do pokoju G u s t a w a; okno.
Scena pierwsza
J A N
sam
w płaszczu zarzuconym na ramiona – chodzi, patrzy w okno, potem mówi ziewając
"Czekaj mnie, nie śpij, powrócę o trzeciej" -
Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci,
A mój pan drogi gnie sobie parole
Albo z butelką… albo… No! już milczeć wolę.
Scena druga
J a n, R a d o s t
R A D O S T
idąc ku drzwiom G u s t a w a
Spi Gucio?
J A N
Czy spi?… Jak zabity, panie.
R A D O S T
Lubi spać hultaj.
J A N
zastępując od drzwi
Niechże pan nie wchodzi.
R A D O S T
A to dlaczego?
J A N
Bo śpi.
R A D O S T
Nic nie szkodzi.
J A N
zastępując
Będzie się gniewał.
R A D O S T
Nic mi się nie stanie.
J A N
Dopiero zasnął – ledwie pół godziny,
R A D O S T
Cóż w nocy robił?
J A N
Nie spał.
R A D O S T
A z przyczyny?
J A N
Z przyczyny?… Zasłabł.
R A D O S T
troskliwie
Zasłabł.
J A N
z westchnieniem
Niespodzianie.
R A D O S T
Cóż mu jest?
J A N
Co jest?… Jakiś zawrót głowy…
R A D O S T
Hm!…
J A N
Wstręt do wody…
R A D O S T
Hm!…
J A N
Pragnienie wina…
R A D O S T
Hm, proszę, proszę – wieczór jeszcze zdrowy!
J A N
wzruszając ramionami
Ha, słabość, panie, piorunem zaczyna.
R A D O S T
do siebie
Hm, wstręt, pragnienie! Hm, hm – zawrót głowy.
J A N
Niech no się wyśpi, po południu wstanie.
R A D O S T
Chciałem być w domu i dziś tu z powrotem.
Lecz taką rzeczą ani myśleć o tem.
J A N
Owszem, jedź pan, jedź! Ręczę, że za chwilę…
R A D O S T
A, sen spokojny?
J A N
zastępując drogę
Lada co obudzi.
Cicho, dlaboga.
R A D O S T
Drzwi tylko uchylę.
J A N
Ale drzwi skrzypią.
R A D O S T
Własnymi oczyma…
J A N
odstępując
Ha, kiedy już tak – niech się pan nie trudzi;
Darmo tam patrzeć – mego pana nie ma.
R A D O S T
Nie ma?
J A N
A nie ma.
R A D O S T
Gdzież jest?
J A N
Stąd o milę.
R A D O S T
Jak? co?
J A N
Pojechał.
R A D O S T
Dokąd?
J A N
Do Lublina.
R A D O S T
Do Lu… Lu…
J A N
z ukłonem, kończąc słowo
blina.
R A D O S T
Kiedy?
J A N
WCZORAJ.
R A D O S T
Po co?
J A N
Nie wiem.
R A D O S T
Macież go! Już szaleć zaczyna,
Już, Bogu dzięki. – Jeździć, latać nocą…
I czegoż stoisz, panie Zawrót-głowy?
Hm! "Wstręt do wody", co? "Wina pragnienie"?
J A N
Stoję na warcie; muszę być gotowy
Otworzyć okno na pierwsze skinienie.
R A D O S T
Na co otworzyć?
J A N
Dla mojego pana;
Tędy wychodzi – tędy się i wchodzi.
R A D O S T
załamując ręce
Przez okna łazić śród jasnego rana!
To waryjata prawdziwie dowodzi
ironicznie
I kiedyż wróci na swoje wesele?
J A N
Jeśli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.
R A D O S T
do siebie
O, muszę, muszę cugli mu przykrócić!
O, czego nadto, tego i za wiele!
Słychać pukanie do okna.
J A N
idąc do okna
Niechże pan łaje, bo przybywa właśnie.
Otwiera okno.
Scena trzecia
G u s t a w ubrany do konia , J a n; R a d o s t w głębi
G U S T A W
włażąc przez okno
To czas! – Niech go piorun trzaśnie!
J A N
Dobrze pan mówi; bogdajby go trzasnął!
G U S T A W
A co? śpią jeszcze?
J A N
Byłby sen nie lada!
G U S T A W
Trochem się spóźnił.
J A N
Mnie to pan powiada.
G U S T A W
Pewnieś nie dospał.
J A N
Gdybym był choć zasnąć!…
G U S T A W
oddając pręt, czapkę, rękawiczki i ocierając twarz
No, prawdę mówiąc, jak jestem na świecie,
Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił:
Wicher, deszcz, zimno – psa by nie wygonił.
R A D O S T
A ciebie wygonił przecie.
Scena czwarta
R a d o s t, G u s t a w
G U S T A W
A, stryjaszek!
całując w rękę
Dzień dobry!
R A D O S T
ozięble
Witamy z podróży!
G U S T A W
Już wstałeś?
R A D O S T
Jeszcześ nie spał?
G U S T A W
Dość czasu.
R A D O S T
Dzień duży.
G U S T A W
Dopiero świta.
R A D O S T
Świta, ale w twojej głowie.
G U S T A W
Niech i tak będzie, niech świta na zdrowie,
Byle mnie kochał stryjaszek kochany,
Był mi zawsze zdrów, czerstwy i rumiany!
Lecz cóż to? Mars? mars? Fe! precz z nim, do licha!
zaglądając w oczy
No, proszę… troszkę… Niknie wyraz srogi,
Czoło się równa… oko się uśmiecha…
Otóż tak lubię,
ściskając go
mój stryjaszku drogi!
R A D O S T
płaczliwie, zawsze dając przestrogi
Mój Gustawie, powiedz mi – chcesz czy nie chcesz żony?
G U S T A W
Chcę, chcę, stryjaszku.
R A D O S T
Pewnie?
G U S T A W
Jestem jej spragniony.
R A D O S T
Takiże to więc sposób wyszukałeś sobie?
G U S T A W
Ja nic dotychczas nie wiem o sposobie.
R A D O S T
Te wycieczki przez okna, te nocne wyprawy…
G U S T A W
I cóż?
R A D O S T
zniecierpliwiony
Cóż? – Panna!
G U S T A W
A, bardzom ciekawy,
Co moję pannę obchodzić może,
Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?
Nie śpię – tym lepiej dla niej, bo na jawie
Nią tylko jedną myśli moje bawię
I do niej wzdycham, jak w dzień, tak i w nocy;
Ale jak zasnę – jestże to w mej mocy?
R A D O S T
płaczliwie
Mój Gustawie! Dlaboga, porzuć myśli płoche
I raz tylko, raz pierwszy zastanów się trochę!
Kilka dni jesteś pośród tak godnej rodziny,
I nie ma dnia jednego – gdzie tam: dnia! – godziny!
Żebyś czegoś nie zbroił, aż się serce kraje.
Pani Dobrójska sama opiekę ci daje,
Nie idąc wzorem matek, co nos górą noszą,
Kiedy w duszy o zięcia wszystkich świętych proszą;
Pamiętna twych rodziców i mojej przyjaźni,
Swój zamiar względem ciebie głosi bez bojaźni.
Ale wszystko na próżno, daremnie się trudzi -
Miejski panicz w wieśniakach innych widzi ludzi;
Swoich nudów nie kryje, grzeczności nie sili
I chce dać uczuć wartość każdej swojej chwili.
Wróbel się tylko, mówią, pustej strzechy trzyma,
Ale co w twojej głowie – już i wróbla nie ma.
G U S T A W
z szczerym zastanowieniem
Prawda, prawda, stryjaszku, zbyt słuszne przestrogi;
Ach, ojcowskimi strzeżesz mnie oczyma;
ściskając go
O, jesteś dla mnie skarb, przyjaciel drogi,
Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi.
R A D O S T
z rozczuleniem, ściskając go
Mój ty poczciwy, mój luby Gustawie!
G U S T A W
Mój przyjacielu, mój ojcze kochany!
Zobaczysz, jak się ogromnie poprawię,
Bylem miał tylko powód do odmiany.
A teraz zgadnij, jaką dziś zabawę…
R A D O S T
O, dlaboga! on swoje! Otóż masz poprawę!
Ach, zmiłuj się, uważaj; powiedz, czy to ładnie,
Że z domu pan zalotnik oknem się wykradnie,
Aby noc całą Bóg wie gdzie nie trawić!
G U S T A W
Ależ, stryjaszku, ja się muszę bawić.
R A D O S T
Bawić!
G U S T A W
A w prawdzie, w tym szanownym domu,
Gdzie każdy dla mnie aż nadto łaskawy,
Gdzie nie ubliżam w niczym i nikomu,
Żadnej dotychczas nie widzę zabawy.
R A D O S T
Idzież tu o zabawę, wrzawę nieustanną?
G U S T A W
Ależ o nudy idzie.
R A D O S T
Nudy – z piękną panną!
G U S T A W
Nie będą nudy, jak się kochać będę.
R a d o s t
I kiedyż to nastąpi?
G U S T A W
Jak się z nią ożenię.
R A D O S T
Albo inaczej – jak na koszu siędę.
G U S T A W
Ba, ba, ba! jeszcze czego.
R A D O S T
I skąd pewność, że nie?
Jestże to napisano, wyryto na niebie,
Że Aniela koniecznie musi pójść za ciebie?
G U S T A W
Pójdzie, pójdzie, stryjaszku.
R A D O S T
Tylko bardzo proszę,
Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę.
G U S T A W
Do samochwałów któż tego policzy,
Który rozsądnie zważa i powiada,
Że gdzie dwie rodzin związku sobie życzy, związku się w końcu spodziewać wypada?
Polski.
R A D O S T
Prawda – jeśli Aniela choć trochę polubi.
G U S T A W
Bądź z łaski swojej spokojny w tym względzie;
Już ja ci ręczę – wszystko dobrze będzie.
R A D O S T
Nadto pewności, i ta pewność zgubi.
G U S T A W
Już spuść się na mnie… Ale dość tych fraszek;
Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek…
R A D O S T
Pewnie: gdzie byłeś?
G U S T A W
Gdziem bawił tak długo.
R A D O S T
Wymów już, wymów, bo cię diable dusi.
G U S T A W
Na miejskim balu byliśmy przebrani.
R A D O S T
Na jakim balu?
G U S T A W
"Pod Złotą Papugą".
R A D O S T
W karczmie!
G U S T A W
Przebrani.
R A D O S T
O Boże! o Boże!
G U S T A W
Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.
R A D O S T
ironicznie
Pewnie pochwali?
G U S T A W
Bo pochwalić musi.
R A D O S T
Piękna mi szkoła!
G U S T A W
Lepszej być nie może.
Na małym świecie, co się wielkim mieni,
Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni
Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi,
Tam, czym są ludzie, niechaj nikt nie bada;
Ale – gdzie człowiek mało pozór ceni,
Przybranym kształtem nie chce i nie zwodzi,
Gdzie więcej wola niż rozum nim włada,
Tam chwytaj pęzel, wzór stoi gotowy.
R A D O S T
Otóż go macie! Jest La Bruyere nowy.
płaczliwie
Guciu! dopieroś dziękował za radę.
G U S T A W
nie słuchając
I co mi teraz przychodzi do głowy…
R A D O S T
Na przykład?
G U S T A W
Jedźmy tam dziś.
R A D O S T
Ja z tobą?
G U S T A W
Ty ze mną.
R A D O S T
Oszalał.
G U S T A W
Wcześniej wrócisz.
R A D O S T
ironicznie
Tą drogą tajemną.
G U S T A W
Jedziesz?
R A D O S T
Dajże mi pokój.
G U S T A W
No, to sam pojadę.
R A D O S T
Guciu! dopieroś dziękował za radę.
G U S T A W
żałośnie
Luby stryjaszku! wkrótce się ożenię.
R A D O S T
do siebie z zdziwieniem
No! i dlatego takie figle stroi.
G U S T A W
jak wyżej, prosząc
Już raz ostatni!…
R A D O S T
Ja go nie odmienię,
To rzecz daremna.
G U S T A W
Na kasztana wsiędę…
R A D O S T
przestraszony
O! na kasztana!
G U S T A W
Przede dniem tu będę.
R A D O S T
Weź już moją doroszkę, a kasztan niech stoi.
do siebie
Jeszcze kark skręci z tego waryjata.
G U S T A W
Dobrze, stryjaszku.
R A D O S T
I deliją moję.
G U S T A W
Dobrze, stryjaszku.
R A D O S T
W tej kurteczce lata -
Jeszcze kataru, u diaska, dostanie.
G U S T A W
Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie.
Ja zawsze mówię: święte rady twoje.
R A D O S T
Otóż masz! Teraz powie, że to z mojej rady
Przez okna łazi na nocne biesiady.
G U S T A W
Zatem radzisz wchodzić drzwiami?
R A D O S T
Gadajże z waryjatami!
Ja ci radzę pójść spać.
G U S T A W
Spać?
R A D O S T
Bladyś, aż niemiło.
G U S T A W
Blady? – to dobrze, to nic nie zaszkodzi:
Bladość niepokój miłosny dowodzi,
Bladości prędzej niż słowom się wierzy;
Pamiętasz przecie, jak to dobrze było
Rano, nazajutrz po twojej wieczerzy?
R A D O S T
Mojej wieczerzy?
G U S T A W
To jest, mówiąc szczerze,
Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę,
Ale stryjaszek potem długi płacił.
R A D O S T
Niestety!
G U S T A W
Wcalem na cerze nie stracił;
"Teraz to kocha – rzecz niezaprzeczona -
Jak blady, słaby! On z miłości skona" -
Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono?
I gdybym nie był zanadto…
R A D O S T
No, no, no,
Nie dość: szaleje, jeszcze mnie powiada!
Teraz idź i spij, taka moja rada.
Ale, mój Guciu, Guciuniu serdeczny,
Staraj się zbliżyć, podobać Anieli.
G U S T A W
Dobrze, stryjaszku.
R A D O S T
Dla matki bądź grzeczny.
G U S T A W
Dobrze, stryjaszku.
R A D O S T
I na miłość Boga,
Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,