Śluby panieńskie - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
20 grudnia 2022
Ebook
22,50 zł
Audiobook
20,42 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Śluby panieńskie - ebook
Co przyrzekły sobie Aniela i Klara i czy wytrwają w swoim postanowieniu? Jak w nowej sytuacji zachowają się ich adoratorzy, Gustaw i Albin? Uwagę czytelnika przykują barwne postacie i niezwykle misterna intryga.
Komedia Aleksandra Fredry, mimo upływu lat, niezmiennie bawi i zachwyca kunsztem kolejne pokolenia!
Kategoria: | Polonistyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8315-596-8 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
AKT PIERWSZY
Akt pierwszy
Duży pokój – dwoje drzwi w głębi, trzecie drzwi po prawej stronie sceny do pokojów Pani Dobrójskiej, czwarte po lewej do pokoju Gustawa; okno
Scena pierwsza
Scena pierwsza
JAN
_sam_
w płaszczu zarzuconym na ramiona – chodzi,
patrzy w okno, potem mówi, ziewając
„Czekaj mnie, nie śpij, powrócę o trzeciéj” –
Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci,
A mój pan drogi gnie sobie parole¹
Albo z butelką… albo… No! Już milczeć wolę.Scena druga
Scena druga
Jan, Radost
RADOST
_idąc ku drzwiom_ Gustawa
Śpi Gucio?
JAN
Czy śpi?… Jak zabity, panie.
RADOST
Lubi spać hultaj.
JAN
_zastępując od drzwi_
Niechże pan nie wchodzi.
RADOST
A to dlaczego?
JAN
Bo śpi.
RADOST
Nic nie szkodzi.
JAN
_zastępując_
Będzie się gniewał.
RADOST
Nic mi się nie stanie.
JAN
Dopiero zasnął – ledwie pół godziny.
RADOST
Cóż w nocy robił?
JAN
Nie spał.
RADOST
A z przyczyny?
JAN
Z przyczyny?… Zasłabł.
RADOST
_troskliwie_
Zasłabł.
JAN
_z westchnieniem_
Niespodzianie.
RADOST
Cóż mu jest?
JAN
Co jest?… Jakiś zawrót głowy…
RADOST
Hm!…
JAN
Wstręt do wody…
RADOST
Hm!
JAN
Pragnienie wina…
RADOST
Hm, proszę, proszę – wieczór jeszcze zdrowy!
JAN
_wzruszając ramionami_
Ha, słabość, panie, piorunem zaczyna.
RADOST
_do siebie_
Hm, wstręt, pragnienie! Hm, hm – zawrót głowy.
JAN
Niech no się wyśpi, po południu wstanie.
RADOST
Chciałem być w domu i dziś tu z powrotem,
Lecz taką rzeczą ani myśleć o tem.
JAN
Owszem, jedź pan, jedź! Ręczę, że za chwilę…
RADOST
A sen spokojny?
JAN
_zastępując drogę_
Lada co obudzi.
Cicho, dlaboga.
RADOST
Drzwi tylko uchylę.
JAN
Ale drzwi skrzypią.
RADOST
Własnymi oczyma…
JAN
_odstępując_
Ha, kiedy już tak – niech się pan nie trudzi;
Darmo tam patrzeć – mego pana nié ma.
RADOST
Nie ma?
JAN
A nie ma.
RADOST
Gdzież jest?
JAN
Stąd o milę.
RADOST
Jak? Co?
JAN
Pojechał.
RADOST
Dokąd?
JAN
Do Lublina.
RADOST
Do Lu… Lu…
JAN
_z ukłonem kończąc słowo_
…blina.
RADOST
Kiedy?
JAN
Wczoraj.
RADOST
Po co?
JAN
Nie wiem.
RADOST
Macież go! Już szaleć zaczyna,
Już, Bogu dzięki. – Jeździć, latać nocą…
I czegóż stoisz, panie „Zawrót głowy”?
Hm! „Wstręt do wody”, co? „Wina pragnienie”?
JAN
Stoję na warcie; muszę być gotowy
Otworzyć okno na pierwsze skinienie.
RADOST
Na co otworzyć?
JAN
Dla mojego pana;
Tędy wychodzi – tędy się i wchodzi.
RADOST
_załamując ręce_
Przez okna łazić śród jasnego rana!
To waryjata prawdziwie dowodzi.
_ironicznie_
I kiedyż wróci na swoje wesele?
JAN
Jeśli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.
RADOST
_do siebie_
O, muszę, muszę cugli mu przykrócić!
O, czego nadto, tego i za wiele!
_słychać pukanie do okna_
JAN
_idąc do okna_
Niechże pan łaje, bo przybywa właśnie.
_otwiera okno_Scena trzecia
Scena trzecia
Gustaw ubrany do konia, Jan; Radost w głębi
GUSTAW
_włażąc przez okno_
To czas! – Niech go piorun trzaśnie!
JAN
Dobrze pan mówi; bogdajby go trzasnął!
GUSTAW
A co? Śpią jeszcze?
JAN
Byłby sen nie lada!
GUSTAW
Trochem się spóźnił.
JAN
Mnie to pan powiada.
GUSTAW
Pewnieś nie dospał.
JAN
Gdybym był choć zasnął!…
GUSTAW
_oddając pręt², czapkę, rękawiczki i ocierając twarz_
No, prawdę mówiąc, jak jestem na świecie,
Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił:
Wicher, deszcz, zimno – psa by nie wygonił.
RADOST
A ciebie wygonił przecie.Scena czwarta
Scena czwarta
Radost, Gustaw
GUSTAW
A, stryjaszek!
_całując w rękę_
Dzień dobry!
RADOST
_ozięble_
Witamy z podróży!
GUSTAW
Już wstałeś?
RADOST
Jeszcześ nie spał?
GUSTAW
Dość czasu.
RADOST
Dzień duży.
GUSTAW
Dopiero świta.
RADOST
Świta, ale w twojej głowie.
GUSTAW
Niech i tak będzie, niech świta na zdrowie,
Byle mnie kochał stryjaszek kochany,
Był mi zawsze zdrów, czerstwy i rumiany!
Lecz cóż to? Mars? Mars? Fe! Precz z nim, do licha!
_zaglądając w oczy_
No, proszę… troszkę… Niknie wyraz srogi,
Czoło się równa… oko się uśmiécha…
Otóż tak lubię,
_ściskając go_
mój stryjaszku drogi!
RADOST
_płaczliwie, zawsze dając przestrogi_
Mój Gustawie, powiedz mi – chcesz czy nie chcesz żony?
GUSTAW
Chcę, chcę, stryjaszku.
RADOST
Pewnie?
GUSTAW
Jestem jej spragniony.
RADOST
Takiże to więc sposób wyszukałeś sobie?
GUSTAW
Ja nic dotychczas nie wiem o sposobie.
RADOST
Te wycieczki przez okna, te nocne wyprawy…
GUSTAW
I cóż?
RADOST
_zniecierpliwiony_
Cóż? – Panna!
GUSTAW
A, bardzom ciekawy,
Co moję pannę obchodzić może,
Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?
Nie śpię – tym lepiej dla niej, bo na jawie
Nią tylko jedną myśli moje bawię
I do niej wzdycham, jak w dzień, tak i w nocy;
Ale jak zasnę – jestże to w mojej mocy?
RADOST
_płaczliwie_
Mój Gustawie! Dlaboga, porzuć myśli płoche
I raz tylko, raz pierwszy zastanów się trochę!
Kilka dni jesteś pośród tak godnej rodziny
I nie ma dnia jednego – gdzie tam: dnia… godziny,
Żebyś czegoś nie zbroił, aż się serce kraje!
Pani Dobrójska sama opiekę ci daje,
Nie idąc wzorem matek, co nos górą noszą,
Kiedy w duszy o zięcia wszystkich świętych proszą;
Pamiętna twych rodziców i mojej przyjaźni,
Swój zamiar względem ciebie głosi bez bojaźni.
Ale wszystko na próżno, daremnie się trudzi –
Miejski panicz w wieśniakach innych widzi ludzi;
Swoich nudów nie kryje, grzeczności nie sili
I chce dać uczuć wartość każdej swojej chwili.
Wróbel się tylko, mówią, pustej strzechy trzyma,
Ale co w twojej głowie – już i wróbla nié ma.
GUSTAW
_z szczerym zastanowieniem_
Prawda, prawda, stryjaszku, zbyt słuszne przestrogi;
Ach, ojcowskimi strzeżesz mnie oczyma;
_ściskając go_
O, jesteś dla mnie skarb, przyjaciel drogi,
Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi.
RADOST
_z rozczuleniem, ściskając go_
Mój ty poczciwy, mój luby Gustawie!
GUSTAW
Mój przyjacielu, mój ojcze kochany!
Zobaczysz, jak się ogromnie poprawię,
Bylem miał tylko powód do odmiany.
A teraz zgadnij, jaką dziś zabawę…
RADOST
O dlaboga! On swoje! Otóż masz poprawę!
Ach, zmiłuj się, uważaj; powiedz, czy to ładnie,
Że z domu pan zalotnik oknem się wykradnie,
Aby noc całą Bóg wie gdzie nie trawić!
GUSTAW
Ależ, stryjaszku, ja się muszę bawić.
RADOST
Bawić!
GUSTAW
A w prawdzie, w tym szanownym domu,
Gdzie każdy dla mnie aż nadto łaskawy,
Gdzie nie ubliżam w niczym i nikomu,
Żadnej dotychczas nie widzę zabawy.
RADOST
Idzież tu o zabawę, wrzawę nieustanną?
GUSTAW
Ależ o nudy idzie.
RADOST
Nudy – z piękną panną!
GUSTAW
Nie będą nudy, jak się kochać będę.
RADOST
I kiedyż to nastąpi?
GUSTAW
Jak się z nią ożenię.
RADOST
Albo inaczej – jak na koszu siędę.
GUSTAW
Ba, ba, ba! Jeszcze czego.
RADOST
I skąd pewność, że nie?
Jestże to napisano, wyryto na niebie,
Że Aniela koniecznie musi pójść za ciebie?
GUSTAW
Pójdzie, pójdzie, stryjaszku.
RADOST
Tylko bardzo proszę,
Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę.
GUSTAW
Do samochwałów któż tego policzy,
Który rozsądnie zważa i powiada,
Że gdzie dwie rodzin związku sobie życzy,
Związku się w końcu spodziewać wypada?
RADOST
Prawda – jeśli Aniela choć trochę polubi.
GUSTAW
Bądź z łaski swojej spokojny w tym względzie;
Już ja ci ręczę – wszystko dobrze będzie.
RADOST
Nadto pewności, i ta pewność zgubi.
GUSTAW
Już spuść się na mnie… Ale dość tych fraszek;
Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek…
RADOST
Pewnie: gdzie byłeś?
GUSTAW
Gdziem bawił tak długo.
RADOST
Wymów już, wymów, bo cię diable dusi.
GUSTAW
Na miejskim balu byliśmy przebrani.
RADOST
Na jakim balu?
GUSTAW
Pod Złotą Papugą.
RADOST
W karczmie!
GUSTAW
Przebrani.
RADOST
O, Boże! O, Boże!
GUSTAW
Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.
RADOST
_ironicznie_
Pewnie pochwali?
GUSTAW
Bo pochwalić musi.
RADOST
Piękna mi szkoła!
GUSTAW
Lepszej być nie może.
Na małym świecie, co się wielkim mieni,
Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni
Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi,
Tam, czym są ludzie, niechaj nikt nie bada;
Ale – gdzie człowiek mało pozór ceni,
Przybranym kształtem nie chce i nie zwodzi,
Gdzie więcej wola niż rozum nim włada,
Tam chwytaj pędzel, wzór stoi gotowy.
RADOST
Otóż go macie! Jest La Bruyère³ nowy.
_płaczliwie_
Guciu! Dopieroś dziękował za radę.
GUSTAW
_nie słuchając_
I co mi teraz przychodzi do głowy…
RADOST
Na przykład?
GUSTAW
Jedźmy tam dziś.
RADOST
Ja z tobą?
GUSTAW
Ty ze mną.
RADOST
Oszalał!
GUSTAW
Wcześniej wrócisz.
RADOST
_ironicznie_
Tą drogą tajemną.
GUSTAW
Jedziesz?
RADOST
Dajże mi pokój.
GUSTAW
No, to sam pojadę.
RADOST
Guciu! Dopieroś dziękował za radę.
GUSTAW
_żałośnie_
Luby stryjaszku, wkrótce się ożenię!
RADOST
_do siebie, z zadziwieniem_
No! I dlatego takie figle stroi.
GUSTAW
_jak wyżej, prosząc_
Już raz ostatni!…
RADOST
Ja go nie odmienię,
To rzecz daremna.
GUSTAW
Na kasztana wsiędę…
RADOST
_przestraszony_
O, na kasztana!
GUSTAW
Przede dniem tu będę.
RADOST
Weź już moją dorożkę⁴, a kasztan niech stoi.
_do siebie_
Jeszcze kark skręci z tego waryjata.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
I deliję⁵ moję.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
W tej kurteczce lata –
Jeszcze kataru, u diaska, dostanie.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie.
Ja zawsze mówię: święte rady twoje.
RADOST
Otóż masz! Teraz powie, że to z mojej rady
Przez okna łazi na nocne biesiady.
GUSTAW
Zatem radzisz wchodzić drzwiami?
RADOST
Gadajże z waryjatami!
Ja ci radzę pójść spać.
GUSTAW
Spać?
RADOST
Bladyś, aż niemiło.
GUSTAW
Blady? – To dobrze, to nic nie zaszkodzi:
Bladość niepokój miłosny dowodzi,
Bladości prędzej niż słowom się wierzy;
Pamiętasz przecie, jak to dobrze było
Rano, nazajutrz po twojej wieczerzy?
RADOST
Mojej wieczerzy?
GUSTAW
To jest, mówiąc szczerze,
Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę,
Ale stryjaszek potem długi płacił.
RADOST
Niestety!
GUSTAW
Wcalem na cerze nie stracił;
„Teraz to kocha – rzecz niezaprzeczona –
Jak blady, słaby! On z miłości skona” –
Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono?
I gdybym nie był zanadto…
RADOST
No, no, no,
Nie dość: szaleje, jeszcze mnie powiada!
Teraz idź, śpij, taka moja rada.
Ale, mój Guciu, Guciuniu serdeczny,
Staraj się zbliżyć, podobać Anieli.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
Dla matki bądź grzeczny.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
I na miłość Boga,
Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,
Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco,
Bo często słowa jakby z worka lecą,
Ale sensu w nich… No! – Tego tam nie ma.
A teraz idź spać, już mrugasz oczyma.
GUSTAW
Pójdę się przebrać.
_całuje w rękę_
RADOST
_całując go_
Pamiętaj, Gustawie….
GUSTAW
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię.
_odchodzi w lewe drzwi boczne_
RADOST
_patrząc za nim, serio_
„Poprawię”! – Zawsze jedno, co godzina;
„Zadziwisz się”! – Tak!
_przechodząc nagle w uczucia_
Kochany chłopczyna!Scena piąta
Scena piąta
Radost; Albin, chustka w ręku, tragicznym tonem
RADOST
Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?
ALBIN
Niestety!
RADOST
Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.
ALBIN
Ach, jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę,
Kiedy nocne minuty – łzami przeliczone!
RADOST
A ja ci radzę, wypogódź twe czoło,
Nie bądź Gustawem – lecz kochaj wesoło.
Te elegije i miłosne żale
Młodej dziewczyny nie podbiją wcale;
A zwłaszcza Klary, co jak iskra żywa,
Jeżeli westchnie, to wtedy, gdy ziéwa;
Klara, co począć – rzadziej milczeć zdoła,
Sprzeczna z układu⁶, z natury wesoła,
Lęka się smutku, któregoś obrazem.
ALBIN
Ach, możnaż kochać i nie płakać razem!
_po krótkim milczeniu_
Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary
Wznieciła moję miłość bez granic, bez miary.
Nie ma dnia, bym nie błagał najczulszym wejrzeniem;
Samym już tylko teraz oddycham westchnieniem;
Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę,
I kamień już bym zmiękczył – jej zmiękczyć nie mogę!
RADOST
Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.
ALBIN
Ach!
RADOST
Cóż dalej chcesz robić?
ALBIN
Co? – Umrę z rozpaczy.
RADOST
Może cię kocha.
ALBIN
Kocha? – Umarłbym z radości!
RADOST
Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.
ALBIN
Ja płaczę – ty się śmiejesz.
RADOST
Śmiej się i ty razem.
ALBIN
Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem!
Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni
Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,
Ową nienawiść mężczyzn, powziętą z rachuby,
Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.
Ach, błędna myśl – niestety! Zwodnicze nadzieje!
Jej serce coraz stygnie, a moje goreje!
RADOST
_tymże tonem_
Bywaj zdrów!
ALBIN
Ach, gdzie idziesz?
RADOST
_jak wprzódy_
Ach, idę do siebie.
ALBIN
Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie.
RADOST
Chciałbym jeszcze do domu pojechać na chwilę,
_dobywając zegarka_
Tylko że już podobno… jeśli się nie mylę…
Oho, tak to już późno! Wdaj się tylko z trzpiotem:
U niego jak rozsądek, tak wszystko na potem.
ALBIN
_chwytając go za rękę_
Czekaj, zwierzyć ci muszę straszną tajemnicę.
RADOST
_przestraszony_
Dlaboga, co to będzie?
ALBIN
Rzecz całą oświécę.
RADOST
Albinie, ja truchleję!
ALBIN
Zachowasz ją święcie?
RADOST
Mów!
ALBIN
Klara i Aniela mają przedsięwzięcie…
(Słuchaj i zapłacz!) Nigdy – nie wyjść za mąż.
RADOST
_zadziwiony i wstrzymując się od śmiechu_
Szczerze?
_na znak potakujący_ Albina Radost _parska śmiechem_
ALBIN
Co! Ty się śmiejesz z tego?
RADOST
Śmieję, bo nie wierzę.
ALBIN
Ja ci ręczę.
RADOST
I skąd wiesz?
ALBIN
Wiem pewnie.
RADOST
Daj Boże!
_do siebie_
Taki bodziec Gustawa obudziłby może.
Byle mu wierzył.
_do_ Albina
Dzięki za dobrą nowinę.
ALBIN
Jak to, Radoście, dobrą? – Dobrą – a ja ginę!
RADOST
Nie zginiesz, będziem żyli.
ALBIN
Ty się śmiejesz zawsze.
RADOST
Ty zaś nie płacz, a losy będą ci łaskawsze.
_odchodzi w lewe drzwi środkowe_
ALBIN
O, miłości, miłości! Ty żalów przyczyno,
Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną!
Lecz, Klaro! Kiedyż równą odpłacisz mi miarą?
Kiedyż ze mną zapłaczesz! Klaro! Klaro! Klaro!Scena szósta
Scena szósta
Albin; Aniela, Klara wchodzą przed ostatnim wierszem z prawych drzwi środkowych
KLARA
_cicho stanąwszy przy_ Albinie
Po raz pierwszy, drugi, trzeci!
Na wezwanie takie dzielne,
Powtórzone po trzy razy,
Nawet duchy nieśmiertelne,
Jak posłuszne ojcu dzieci,
Porzucając ciemne cele,
Stają władcy brać rozkazy.
Mogęż spóźnić przyjście moje?
Otóż jestem, otóż stoję.
ALBIN
_całując w rękę_
Ach!
KLARA
Nic więcej?
ALBIN
To tak wiele!
Klara _śmieje się_
_po krótkim milczeniu_
Ach, urągasz miłości.
KLARA
_śmiejąc się_
Urągam? – Broń Boże!
ALBIN
Twoje serce bez czucia.
KLARA
Lwie, tygrysie może?
ALBIN
Nikt go zmiękczyć nie zdoła.
KLARA
Nie każdy, to pewnie.
ALBIN
Ja tak kocham.
KLARA
A ja nie.
ALBIN
Ja płaczę tak rzewnie.
KLARA
Ja się śmieję.
ALBIN
Okrutna! – Poznasz mnie po stracie.
KLARA
Okrutna! Sroga! Niestety! O, nieba!
_do_ Anieli
Uchodźmy prędko, tu miłość na czacie,
Prędko, Anielo; dowierzać nie trzeba!
_śpiewa_
„O, gdzie miłość stawia siatki,
Nie figlujcie, moje dziatki!
Bo z miłością figlów nié ma:
Jak was złapie, to zatrzyma!”
Tak babunia nam śpiewała;
Ja uciekam, pókim cała.
ALBIN
Zostań, okrutna, zostań! Uwolnię twe oczy
Od smutnego przedmiotu, co ich świetność broczy⁷.
Cieszy cię moja męka? – Ciesz się więc do woli:
Żaden twój raz nie minął, każdy mocno boli;
Jedna tylko pociecha mej duszy zostaje,
Żem nie zasłużył wzgardy, której dziś doznaję.
ANIELA
Panie Albinie! Któż tak ściśle bierze?
Zostań się z nami, wszak ci to są żarty.
KLARA
Com powiedziała, powiedziałam szczerze.
ALBIN
A ja wszystkiemu co do słowa wierzę.
KLARA
Godzien pochwały, kto nie jest uparty.
ALBIN
Godzien litości, kto pokochał Klarę,
Bo razem – w litość… stracił wszelką wiarę.
_odchodzi w prawe drzwi boczne_
Akt pierwszy
Duży pokój – dwoje drzwi w głębi, trzecie drzwi po prawej stronie sceny do pokojów Pani Dobrójskiej, czwarte po lewej do pokoju Gustawa; okno
Scena pierwsza
Scena pierwsza
JAN
_sam_
w płaszczu zarzuconym na ramiona – chodzi,
patrzy w okno, potem mówi, ziewając
„Czekaj mnie, nie śpij, powrócę o trzeciéj” –
Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci,
A mój pan drogi gnie sobie parole¹
Albo z butelką… albo… No! Już milczeć wolę.Scena druga
Scena druga
Jan, Radost
RADOST
_idąc ku drzwiom_ Gustawa
Śpi Gucio?
JAN
Czy śpi?… Jak zabity, panie.
RADOST
Lubi spać hultaj.
JAN
_zastępując od drzwi_
Niechże pan nie wchodzi.
RADOST
A to dlaczego?
JAN
Bo śpi.
RADOST
Nic nie szkodzi.
JAN
_zastępując_
Będzie się gniewał.
RADOST
Nic mi się nie stanie.
JAN
Dopiero zasnął – ledwie pół godziny.
RADOST
Cóż w nocy robił?
JAN
Nie spał.
RADOST
A z przyczyny?
JAN
Z przyczyny?… Zasłabł.
RADOST
_troskliwie_
Zasłabł.
JAN
_z westchnieniem_
Niespodzianie.
RADOST
Cóż mu jest?
JAN
Co jest?… Jakiś zawrót głowy…
RADOST
Hm!…
JAN
Wstręt do wody…
RADOST
Hm!
JAN
Pragnienie wina…
RADOST
Hm, proszę, proszę – wieczór jeszcze zdrowy!
JAN
_wzruszając ramionami_
Ha, słabość, panie, piorunem zaczyna.
RADOST
_do siebie_
Hm, wstręt, pragnienie! Hm, hm – zawrót głowy.
JAN
Niech no się wyśpi, po południu wstanie.
RADOST
Chciałem być w domu i dziś tu z powrotem,
Lecz taką rzeczą ani myśleć o tem.
JAN
Owszem, jedź pan, jedź! Ręczę, że za chwilę…
RADOST
A sen spokojny?
JAN
_zastępując drogę_
Lada co obudzi.
Cicho, dlaboga.
RADOST
Drzwi tylko uchylę.
JAN
Ale drzwi skrzypią.
RADOST
Własnymi oczyma…
JAN
_odstępując_
Ha, kiedy już tak – niech się pan nie trudzi;
Darmo tam patrzeć – mego pana nié ma.
RADOST
Nie ma?
JAN
A nie ma.
RADOST
Gdzież jest?
JAN
Stąd o milę.
RADOST
Jak? Co?
JAN
Pojechał.
RADOST
Dokąd?
JAN
Do Lublina.
RADOST
Do Lu… Lu…
JAN
_z ukłonem kończąc słowo_
…blina.
RADOST
Kiedy?
JAN
Wczoraj.
RADOST
Po co?
JAN
Nie wiem.
RADOST
Macież go! Już szaleć zaczyna,
Już, Bogu dzięki. – Jeździć, latać nocą…
I czegóż stoisz, panie „Zawrót głowy”?
Hm! „Wstręt do wody”, co? „Wina pragnienie”?
JAN
Stoję na warcie; muszę być gotowy
Otworzyć okno na pierwsze skinienie.
RADOST
Na co otworzyć?
JAN
Dla mojego pana;
Tędy wychodzi – tędy się i wchodzi.
RADOST
_załamując ręce_
Przez okna łazić śród jasnego rana!
To waryjata prawdziwie dowodzi.
_ironicznie_
I kiedyż wróci na swoje wesele?
JAN
Jeśli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.
RADOST
_do siebie_
O, muszę, muszę cugli mu przykrócić!
O, czego nadto, tego i za wiele!
_słychać pukanie do okna_
JAN
_idąc do okna_
Niechże pan łaje, bo przybywa właśnie.
_otwiera okno_Scena trzecia
Scena trzecia
Gustaw ubrany do konia, Jan; Radost w głębi
GUSTAW
_włażąc przez okno_
To czas! – Niech go piorun trzaśnie!
JAN
Dobrze pan mówi; bogdajby go trzasnął!
GUSTAW
A co? Śpią jeszcze?
JAN
Byłby sen nie lada!
GUSTAW
Trochem się spóźnił.
JAN
Mnie to pan powiada.
GUSTAW
Pewnieś nie dospał.
JAN
Gdybym był choć zasnął!…
GUSTAW
_oddając pręt², czapkę, rękawiczki i ocierając twarz_
No, prawdę mówiąc, jak jestem na świecie,
Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił:
Wicher, deszcz, zimno – psa by nie wygonił.
RADOST
A ciebie wygonił przecie.Scena czwarta
Scena czwarta
Radost, Gustaw
GUSTAW
A, stryjaszek!
_całując w rękę_
Dzień dobry!
RADOST
_ozięble_
Witamy z podróży!
GUSTAW
Już wstałeś?
RADOST
Jeszcześ nie spał?
GUSTAW
Dość czasu.
RADOST
Dzień duży.
GUSTAW
Dopiero świta.
RADOST
Świta, ale w twojej głowie.
GUSTAW
Niech i tak będzie, niech świta na zdrowie,
Byle mnie kochał stryjaszek kochany,
Był mi zawsze zdrów, czerstwy i rumiany!
Lecz cóż to? Mars? Mars? Fe! Precz z nim, do licha!
_zaglądając w oczy_
No, proszę… troszkę… Niknie wyraz srogi,
Czoło się równa… oko się uśmiécha…
Otóż tak lubię,
_ściskając go_
mój stryjaszku drogi!
RADOST
_płaczliwie, zawsze dając przestrogi_
Mój Gustawie, powiedz mi – chcesz czy nie chcesz żony?
GUSTAW
Chcę, chcę, stryjaszku.
RADOST
Pewnie?
GUSTAW
Jestem jej spragniony.
RADOST
Takiże to więc sposób wyszukałeś sobie?
GUSTAW
Ja nic dotychczas nie wiem o sposobie.
RADOST
Te wycieczki przez okna, te nocne wyprawy…
GUSTAW
I cóż?
RADOST
_zniecierpliwiony_
Cóż? – Panna!
GUSTAW
A, bardzom ciekawy,
Co moję pannę obchodzić może,
Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?
Nie śpię – tym lepiej dla niej, bo na jawie
Nią tylko jedną myśli moje bawię
I do niej wzdycham, jak w dzień, tak i w nocy;
Ale jak zasnę – jestże to w mojej mocy?
RADOST
_płaczliwie_
Mój Gustawie! Dlaboga, porzuć myśli płoche
I raz tylko, raz pierwszy zastanów się trochę!
Kilka dni jesteś pośród tak godnej rodziny
I nie ma dnia jednego – gdzie tam: dnia… godziny,
Żebyś czegoś nie zbroił, aż się serce kraje!
Pani Dobrójska sama opiekę ci daje,
Nie idąc wzorem matek, co nos górą noszą,
Kiedy w duszy o zięcia wszystkich świętych proszą;
Pamiętna twych rodziców i mojej przyjaźni,
Swój zamiar względem ciebie głosi bez bojaźni.
Ale wszystko na próżno, daremnie się trudzi –
Miejski panicz w wieśniakach innych widzi ludzi;
Swoich nudów nie kryje, grzeczności nie sili
I chce dać uczuć wartość każdej swojej chwili.
Wróbel się tylko, mówią, pustej strzechy trzyma,
Ale co w twojej głowie – już i wróbla nié ma.
GUSTAW
_z szczerym zastanowieniem_
Prawda, prawda, stryjaszku, zbyt słuszne przestrogi;
Ach, ojcowskimi strzeżesz mnie oczyma;
_ściskając go_
O, jesteś dla mnie skarb, przyjaciel drogi,
Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi.
RADOST
_z rozczuleniem, ściskając go_
Mój ty poczciwy, mój luby Gustawie!
GUSTAW
Mój przyjacielu, mój ojcze kochany!
Zobaczysz, jak się ogromnie poprawię,
Bylem miał tylko powód do odmiany.
A teraz zgadnij, jaką dziś zabawę…
RADOST
O dlaboga! On swoje! Otóż masz poprawę!
Ach, zmiłuj się, uważaj; powiedz, czy to ładnie,
Że z domu pan zalotnik oknem się wykradnie,
Aby noc całą Bóg wie gdzie nie trawić!
GUSTAW
Ależ, stryjaszku, ja się muszę bawić.
RADOST
Bawić!
GUSTAW
A w prawdzie, w tym szanownym domu,
Gdzie każdy dla mnie aż nadto łaskawy,
Gdzie nie ubliżam w niczym i nikomu,
Żadnej dotychczas nie widzę zabawy.
RADOST
Idzież tu o zabawę, wrzawę nieustanną?
GUSTAW
Ależ o nudy idzie.
RADOST
Nudy – z piękną panną!
GUSTAW
Nie będą nudy, jak się kochać będę.
RADOST
I kiedyż to nastąpi?
GUSTAW
Jak się z nią ożenię.
RADOST
Albo inaczej – jak na koszu siędę.
GUSTAW
Ba, ba, ba! Jeszcze czego.
RADOST
I skąd pewność, że nie?
Jestże to napisano, wyryto na niebie,
Że Aniela koniecznie musi pójść za ciebie?
GUSTAW
Pójdzie, pójdzie, stryjaszku.
RADOST
Tylko bardzo proszę,
Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę.
GUSTAW
Do samochwałów któż tego policzy,
Który rozsądnie zważa i powiada,
Że gdzie dwie rodzin związku sobie życzy,
Związku się w końcu spodziewać wypada?
RADOST
Prawda – jeśli Aniela choć trochę polubi.
GUSTAW
Bądź z łaski swojej spokojny w tym względzie;
Już ja ci ręczę – wszystko dobrze będzie.
RADOST
Nadto pewności, i ta pewność zgubi.
GUSTAW
Już spuść się na mnie… Ale dość tych fraszek;
Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek…
RADOST
Pewnie: gdzie byłeś?
GUSTAW
Gdziem bawił tak długo.
RADOST
Wymów już, wymów, bo cię diable dusi.
GUSTAW
Na miejskim balu byliśmy przebrani.
RADOST
Na jakim balu?
GUSTAW
Pod Złotą Papugą.
RADOST
W karczmie!
GUSTAW
Przebrani.
RADOST
O, Boże! O, Boże!
GUSTAW
Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.
RADOST
_ironicznie_
Pewnie pochwali?
GUSTAW
Bo pochwalić musi.
RADOST
Piękna mi szkoła!
GUSTAW
Lepszej być nie może.
Na małym świecie, co się wielkim mieni,
Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni
Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi,
Tam, czym są ludzie, niechaj nikt nie bada;
Ale – gdzie człowiek mało pozór ceni,
Przybranym kształtem nie chce i nie zwodzi,
Gdzie więcej wola niż rozum nim włada,
Tam chwytaj pędzel, wzór stoi gotowy.
RADOST
Otóż go macie! Jest La Bruyère³ nowy.
_płaczliwie_
Guciu! Dopieroś dziękował za radę.
GUSTAW
_nie słuchając_
I co mi teraz przychodzi do głowy…
RADOST
Na przykład?
GUSTAW
Jedźmy tam dziś.
RADOST
Ja z tobą?
GUSTAW
Ty ze mną.
RADOST
Oszalał!
GUSTAW
Wcześniej wrócisz.
RADOST
_ironicznie_
Tą drogą tajemną.
GUSTAW
Jedziesz?
RADOST
Dajże mi pokój.
GUSTAW
No, to sam pojadę.
RADOST
Guciu! Dopieroś dziękował za radę.
GUSTAW
_żałośnie_
Luby stryjaszku, wkrótce się ożenię!
RADOST
_do siebie, z zadziwieniem_
No! I dlatego takie figle stroi.
GUSTAW
_jak wyżej, prosząc_
Już raz ostatni!…
RADOST
Ja go nie odmienię,
To rzecz daremna.
GUSTAW
Na kasztana wsiędę…
RADOST
_przestraszony_
O, na kasztana!
GUSTAW
Przede dniem tu będę.
RADOST
Weź już moją dorożkę⁴, a kasztan niech stoi.
_do siebie_
Jeszcze kark skręci z tego waryjata.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
I deliję⁵ moję.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
W tej kurteczce lata –
Jeszcze kataru, u diaska, dostanie.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie.
Ja zawsze mówię: święte rady twoje.
RADOST
Otóż masz! Teraz powie, że to z mojej rady
Przez okna łazi na nocne biesiady.
GUSTAW
Zatem radzisz wchodzić drzwiami?
RADOST
Gadajże z waryjatami!
Ja ci radzę pójść spać.
GUSTAW
Spać?
RADOST
Bladyś, aż niemiło.
GUSTAW
Blady? – To dobrze, to nic nie zaszkodzi:
Bladość niepokój miłosny dowodzi,
Bladości prędzej niż słowom się wierzy;
Pamiętasz przecie, jak to dobrze było
Rano, nazajutrz po twojej wieczerzy?
RADOST
Mojej wieczerzy?
GUSTAW
To jest, mówiąc szczerze,
Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę,
Ale stryjaszek potem długi płacił.
RADOST
Niestety!
GUSTAW
Wcalem na cerze nie stracił;
„Teraz to kocha – rzecz niezaprzeczona –
Jak blady, słaby! On z miłości skona” –
Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono?
I gdybym nie był zanadto…
RADOST
No, no, no,
Nie dość: szaleje, jeszcze mnie powiada!
Teraz idź, śpij, taka moja rada.
Ale, mój Guciu, Guciuniu serdeczny,
Staraj się zbliżyć, podobać Anieli.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
Dla matki bądź grzeczny.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
I na miłość Boga,
Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,
Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco,
Bo często słowa jakby z worka lecą,
Ale sensu w nich… No! – Tego tam nie ma.
A teraz idź spać, już mrugasz oczyma.
GUSTAW
Pójdę się przebrać.
_całuje w rękę_
RADOST
_całując go_
Pamiętaj, Gustawie….
GUSTAW
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię.
_odchodzi w lewe drzwi boczne_
RADOST
_patrząc za nim, serio_
„Poprawię”! – Zawsze jedno, co godzina;
„Zadziwisz się”! – Tak!
_przechodząc nagle w uczucia_
Kochany chłopczyna!Scena piąta
Scena piąta
Radost; Albin, chustka w ręku, tragicznym tonem
RADOST
Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?
ALBIN
Niestety!
RADOST
Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.
ALBIN
Ach, jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę,
Kiedy nocne minuty – łzami przeliczone!
RADOST
A ja ci radzę, wypogódź twe czoło,
Nie bądź Gustawem – lecz kochaj wesoło.
Te elegije i miłosne żale
Młodej dziewczyny nie podbiją wcale;
A zwłaszcza Klary, co jak iskra żywa,
Jeżeli westchnie, to wtedy, gdy ziéwa;
Klara, co począć – rzadziej milczeć zdoła,
Sprzeczna z układu⁶, z natury wesoła,
Lęka się smutku, któregoś obrazem.
ALBIN
Ach, możnaż kochać i nie płakać razem!
_po krótkim milczeniu_
Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary
Wznieciła moję miłość bez granic, bez miary.
Nie ma dnia, bym nie błagał najczulszym wejrzeniem;
Samym już tylko teraz oddycham westchnieniem;
Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę,
I kamień już bym zmiękczył – jej zmiękczyć nie mogę!
RADOST
Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.
ALBIN
Ach!
RADOST
Cóż dalej chcesz robić?
ALBIN
Co? – Umrę z rozpaczy.
RADOST
Może cię kocha.
ALBIN
Kocha? – Umarłbym z radości!
RADOST
Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.
ALBIN
Ja płaczę – ty się śmiejesz.
RADOST
Śmiej się i ty razem.
ALBIN
Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem!
Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni
Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,
Ową nienawiść mężczyzn, powziętą z rachuby,
Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.
Ach, błędna myśl – niestety! Zwodnicze nadzieje!
Jej serce coraz stygnie, a moje goreje!
RADOST
_tymże tonem_
Bywaj zdrów!
ALBIN
Ach, gdzie idziesz?
RADOST
_jak wprzódy_
Ach, idę do siebie.
ALBIN
Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie.
RADOST
Chciałbym jeszcze do domu pojechać na chwilę,
_dobywając zegarka_
Tylko że już podobno… jeśli się nie mylę…
Oho, tak to już późno! Wdaj się tylko z trzpiotem:
U niego jak rozsądek, tak wszystko na potem.
ALBIN
_chwytając go za rękę_
Czekaj, zwierzyć ci muszę straszną tajemnicę.
RADOST
_przestraszony_
Dlaboga, co to będzie?
ALBIN
Rzecz całą oświécę.
RADOST
Albinie, ja truchleję!
ALBIN
Zachowasz ją święcie?
RADOST
Mów!
ALBIN
Klara i Aniela mają przedsięwzięcie…
(Słuchaj i zapłacz!) Nigdy – nie wyjść za mąż.
RADOST
_zadziwiony i wstrzymując się od śmiechu_
Szczerze?
_na znak potakujący_ Albina Radost _parska śmiechem_
ALBIN
Co! Ty się śmiejesz z tego?
RADOST
Śmieję, bo nie wierzę.
ALBIN
Ja ci ręczę.
RADOST
I skąd wiesz?
ALBIN
Wiem pewnie.
RADOST
Daj Boże!
_do siebie_
Taki bodziec Gustawa obudziłby może.
Byle mu wierzył.
_do_ Albina
Dzięki za dobrą nowinę.
ALBIN
Jak to, Radoście, dobrą? – Dobrą – a ja ginę!
RADOST
Nie zginiesz, będziem żyli.
ALBIN
Ty się śmiejesz zawsze.
RADOST
Ty zaś nie płacz, a losy będą ci łaskawsze.
_odchodzi w lewe drzwi środkowe_
ALBIN
O, miłości, miłości! Ty żalów przyczyno,
Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną!
Lecz, Klaro! Kiedyż równą odpłacisz mi miarą?
Kiedyż ze mną zapłaczesz! Klaro! Klaro! Klaro!Scena szósta
Scena szósta
Albin; Aniela, Klara wchodzą przed ostatnim wierszem z prawych drzwi środkowych
KLARA
_cicho stanąwszy przy_ Albinie
Po raz pierwszy, drugi, trzeci!
Na wezwanie takie dzielne,
Powtórzone po trzy razy,
Nawet duchy nieśmiertelne,
Jak posłuszne ojcu dzieci,
Porzucając ciemne cele,
Stają władcy brać rozkazy.
Mogęż spóźnić przyjście moje?
Otóż jestem, otóż stoję.
ALBIN
_całując w rękę_
Ach!
KLARA
Nic więcej?
ALBIN
To tak wiele!
Klara _śmieje się_
_po krótkim milczeniu_
Ach, urągasz miłości.
KLARA
_śmiejąc się_
Urągam? – Broń Boże!
ALBIN
Twoje serce bez czucia.
KLARA
Lwie, tygrysie może?
ALBIN
Nikt go zmiękczyć nie zdoła.
KLARA
Nie każdy, to pewnie.
ALBIN
Ja tak kocham.
KLARA
A ja nie.
ALBIN
Ja płaczę tak rzewnie.
KLARA
Ja się śmieję.
ALBIN
Okrutna! – Poznasz mnie po stracie.
KLARA
Okrutna! Sroga! Niestety! O, nieba!
_do_ Anieli
Uchodźmy prędko, tu miłość na czacie,
Prędko, Anielo; dowierzać nie trzeba!
_śpiewa_
„O, gdzie miłość stawia siatki,
Nie figlujcie, moje dziatki!
Bo z miłością figlów nié ma:
Jak was złapie, to zatrzyma!”
Tak babunia nam śpiewała;
Ja uciekam, pókim cała.
ALBIN
Zostań, okrutna, zostań! Uwolnię twe oczy
Od smutnego przedmiotu, co ich świetność broczy⁷.
Cieszy cię moja męka? – Ciesz się więc do woli:
Żaden twój raz nie minął, każdy mocno boli;
Jedna tylko pociecha mej duszy zostaje,
Żem nie zasłużył wzgardy, której dziś doznaję.
ANIELA
Panie Albinie! Któż tak ściśle bierze?
Zostań się z nami, wszak ci to są żarty.
KLARA
Com powiedziała, powiedziałam szczerze.
ALBIN
A ja wszystkiemu co do słowa wierzę.
KLARA
Godzien pochwały, kto nie jest uparty.
ALBIN
Godzien litości, kto pokochał Klarę,
Bo razem – w litość… stracił wszelką wiarę.
_odchodzi w prawe drzwi boczne_
więcej..