- W empik go
Służyć Inaczej - ebook
Służyć Inaczej - ebook
Na rynku znajdziemy wiele „poradników zarządzania”, które są pełne rad, jak przewodzić podległym ludziom. Ale co zrobić w sytuacji, kiedy to my jesteśmy podwładnymi i znajdziemy się w miejscu, w którym jest niewłaściwa kultura organizacyjna, a przełożeni stosują styl zarządzania, który nam nie odpowiada? Na dodatek służymy w wojsku i nie możemy tak po prostu zmienić pracy? Czy jesteśmy skazani na bierne czekanie, aż coś się zmieni? Zadawajmy sobie pytania o sposób funkcjonowania naszego otoczenia. Nie bądźmy biernymi wykonawcami – pomagajmy budować efektywne zespoły zamiast narzekać. Róbmy swoje budując własną reputację opartą o kompetencje i wiedzę. Wpływajmy na styl zarządzania przełożonych poprzez zmianę własnego zachowania. Wykorzystaj doświadczenia autora zdobyte podczas służby wojskowej do zwiększenia zadowolenia z pracy i budowania relacji ze współpracownikami.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788396851819 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chciałbym podziękować wszystkim, którzy służyli ze mną w Wojsku Polskim – to współpraca z Wami pozwoliła mi uświadomić sobie znaczenie relacji z innymi ludźmi w życiu człowieka.
Specjalne podziękowania dla Karola D., który poświęcił czas, przeczytał pierwszy brudnopis i przekazał mi wiele istotnych uwag. Przede wszystkim jednak za to, że nie „zabił” tego projektu krytyką, kiedy można to było jeszcze zrobić, a także za to, że zapewniał mi wiele godzin intelektualnej rozrywki naszymi niekończącymi się dyskusjami. Dziękuję! Uda Ci się.
Ance J., za impuls do dokończenia pracy. Potrzebne były mi słowa o tym, że niniejsze opracowanie może pomóc wielu ludziom wrócić do przestrzegania zasad.
Łukaszowi W. za to, że się ze mną „nie zgadza”, zmuszając do wysiłku intelektualnego i ciągłego uzasadniania swojego spojrzenia na otaczający świat. Pomogłeś mi wydobyć z zakamarków mojego umysłu wiele ważnych spostrzeżeń. Dzięki Tobie ta książka uzyskała sensowny kształt.
Mojej Żonie, Matyldzie, za to, że kiedy ja realizowałem swoje pasje, zaspokajałem ambicje i robiłem to, co ktoś musiał zrobić, zapewniała mi stabilną bazę, do której zawsze mogłem wracać. Dziękuję za to, że nigdy nie narzekałaś i nie skarżyłaś się. Wiem, ile Cię to kosztowało. Zapewniałaś mi spokój i możliwość skoncentrowania się na tym, aby wrócić do Ciebie i Hani. Moje osiągnięcia to też Twoja zasługa.
Mojej Córce, Hani, za pokazywanie mi codziennie, że wiele rzeczy można zrobić inaczej. Dalej idź własną drogą, a my będziemy z Ciebie dumni.
Rodzicom, którzy stworzyli mi warunki do rozwoju i przygotowali do zmierzenia się ze światem.
Murphy’emu, mojemu psu rasy border collie, za dotrzymywanie towarzystwa i regularne włóczęgi po lesie, podczas których wpadłem na niejeden dobry pomysł.WSTĘP
Armia jest strukturą hierarchiczną, co powoduje, że podczas służby wojskowej „wspinamy” się na kolejne szczeble pełniąc różne funkcje. Każdy z nas jest przez kogoś dowodzony, a znaczna część z nas ma zaszczyt dowodzić innymi. Doświadczyłem obu stron medalu…
Jako przełożonego najbardziej irytowała mnie bierność podwładnych oraz bezczynne oczekiwanie na rozkazy i wytyczne. O ile więcej jesteśmy w stanie osiągnąć, gdy podwładni „odciążają” przełożonego z wszystkich spraw, które można uznać za administracyjne oraz zwyczajnych problemów, których rozwiązanie, tak naprawdę nie wymaga jego udziału. Może się wtedy skupić na rozwijaniu swojej wizji zespołu, planowaniu długoterminowym, organizacji pracy w zespole, wspieraniu podwładnych, współdziałaniu z innymi zespołami, reprezentowaniu zespołu na zewnątrz itd.
Natomiast jako podwładnego denerwował mnie brak zaufania ze strony przełożonych, nadmierna kontrola i narzucanie sposobu realizacji zadań, co miało destrukcyjny wpływ na moje zaangażowanie i zadowolenie ze służby. Mimo swojej samoświadomości i wcześniejszego doświadczenia jako przełożony, byłem często siłą „przełączany” w tryb wykonawcy oczekującego na rozkazy.
Znajdziecie wiele „poradników zarządzania”, które są pełne rad, jak przewodzić podległym ludziom. Ale co zrobić w sytuacji, kiedy to my jesteśmy podwładnymi i znajdziemy się w miejscu, w którym jest niewłaściwa kultura organizacyjna, a przełożeni stosują styl zarządzania, który nam nie odpowiada? Na dodatek służymy w wojsku i nie możemy tak po prostu zmienić pracy? Czy jesteśmy skazani na bierne czekanie, aż coś się zmieni? Czy uratować nas może tylko zmiana przełożonych i pojawienie się „zbawcy”, który – jeśli będziemy mieli szczęście – postanowi nas „usamodzielnić”, traktując nas jakbyśmy nie mieli własnej woli, rozumu i zdolności?
Ponieważ przełożeni dobierają styl zarządzania zgodnie z własnymi przekonaniami i charakterem, ale także ze względu na umiejętności oraz cechy osobowości pracowników, postanowiłem poszukać odpowiedzi na pytanie, jak podwładni mogą usprawnić dowodzenie poprzez zmianę swojego podejścia i zachowania. Co my możemy zrobić, aby wpłynąć na styl zarządzania przełożonych i co zrobić, aby z czasem nie upodobnić się do nich?
Pamiętajmy, że przygotowujemy się do walki zbrojnej. Stawką jest nasze życie i przetrwanie naszej ojczyzny. Skoro mamy w tym własny interes, zaangażujmy się i weźmy odpowiedzialność za to, żeby wszystko funkcjonowało lepiej.
Przez lata służby wojskowej zbierałem swoje doświadczenia i obserwacje poszerzając je o lekturę literatury tematu. Ciągłe zadawanie pytań na temat sposobu funkcjonowania wojska doprowadziło mnie do wypracowania zbioru zasad, których starałem się przestrzegać. Pozwoliło mi to przetrwać lata spędzone w wojsku czerpiąc satysfakcję z codziennej służby i zachowując radość życia, a na koniec służby osiągnąć poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Zarówno pytania, jak i zasady znajdziecie w tej książce.
Nie zrażajcie się, że to wszystko sprawia mocno „idealistyczne” wrażenie, jednak zbudować coś nowego i wyjątkowego można tylko dążąc do ideału, nawet jeśli nigdy go nie osiągniemy. Dążenie do doskonałości jest świetnym sposobem na skupienie uwagi i jest dużo ważniejsze niż ostateczne osiągnięcie „ideału”.
Postępowanie zgodnie z zasadami zebranymi w „Kodeks Ponurego” („Ponury” to Ja) pewnie nie zagwarantuje spektakularnej kariery, ale pomoże żyć i służyć w zgodzie ze sobą oraz sprawić aby służba wojskowa dawała radość i satysfakcję. Ograniczymy tym samym ilość służących w wojsku takich żołnierzy, których cywile nazywają „trepami”, a w konsekwencji może kiedyś uda się dokonać systemowej zmiany…
Nie podchodźcie jednak do tego zbyt poważnie, cieszcie się drobnymi postępami każdego dnia. Największe wynalazki i odkrycia mają swoje źródło w zabawie – bawcie się tym. Pamiętajcie, że to tylko propozycje – zastanawiajcie się nad nimi, dyskutujcie, próbujcie stosować, dostosowujcie, odrzucajcie. Noście tą książkę w kieszeni, wgrajcie do telefonu albo trzymajcie na biurku. Wracajcie do wybranych paragrafów, zadawajcie sobie wielokrotnie te same pytania szukając lepszych odpowiedzi, wymyślajcie nowe pytania i formułujcie swoje własne zasady.
Chciałbym, aby ta książka była jak „szczepionka”, która uodporni nas na robienie tylko tego, co przełożeni nam kazali, „chorobę” którą każdego dnia zarażamy się nawzajem. Oby pomogła nam zmienić swoje zachowanie, spojrzeć na sposób realizacji zadań w nowy sposób i inaczej podchodzić do funkcjonowania wojska niż nasi poprzednicy.
To jest książka dla tych:
• którzy „kruszą beton” każdego dnia, aby wiedzieli, że nie są sami,
• dla których służba wojskowa jest czymś wyjątkowym, ale „utknęli” z różnych przyczyn w miejscu, w którym nie chcą być i potrzebują impulsu do zmiany,
• którzy uwierzyli, że niewiele od nich zależy, a wszystkiemu winien jest „system”,
• którzy są przełożonymi, aby uświadomili sobie, że tworzenie „przyjaznych” warunków służby leży w interesie nas wszystkich,
• którzy dopiero zamierzają podjąć służbę wojskową, aby nie przyswajali złych nawyków,
• którzy pracują w korporacji lub innej hierarchicznej organizacji i chcą zobaczyć jak radzą sobie z biurokracją żołnierze.
Każdy z nas (ja również) ma swój większy lub mniejszy udział w stworzeniu istniejącego stanu rzeczy – moim celem nie jest krytykowanie i narzekanie. Chcę jedynie głośno zadawać pytania, ponieważ w wojsku niestety nadal powszechne jest „kneblowanie” ludzi domagających się zmian i poprawy warunków. „Pytania do rozważenia” są najważniejszą częścią książki. Nie dam gotowych recept – ważne jakich Wy udzielicie sobie odpowiedzi. Szukajcie nowych rozwiązań. Wszyscy mamy wpływ na sytuację nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy.
Przedstawione przykłady niewłaściwego zachowania mają podkreślić fakt, że wszyscy popełniamy błędy, ale najważniejsze jest dostrzeżenie ich i zmiana swoich nawyków. Przedstawione pozytywne zachowania zaobserwowałem w rzeczywistości, jednak moim marzeniem jest, aby stały się powszechne, a nie wyjątkowe.
Dla kogoś, kto jest zorientowany w kwestiach rozwoju osobistego i przywództwa, treść tej książki może czasami wydawać się zbyt uproszczona. To celowy zabieg. Mam nadzieję, że uczynię te idee dostępne dla jak największej liczby żołnierzy. Potraktujcie ją jako wprowadzenie do nauki o służbie wojskowej pełnej poszukiwań i możliwości.
Książka uwzględnia zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Ponieważ chciałem podkreślić mój osobisty stosunek do omawianych spraw i fakt, że mimo odejścia ze służby dalej leży mi na sercu dobro Wojska Polskiego, a także by tekst był jak najbardziej jasny i czytelny, zwracam się do czytelników w pierwszej osobie liczby mnogiej, używając męskich końcówek. Jednak ponownie zaznaczam, że mam tutaj na myśli zarówno kobiety, jak i mężczyzn.
Nie musimy znać wszystkich odpowiedzi, żeby zacząć. Czasem trzeba zacząć, aby znaleźć odpowiedzi. Rozwijajcie swoją świadomość i zachęcajcie innych do tego samego.
Powodzenia!ZACZNIJMY ZADAWAĆ SOBIE PYTANIA
Służba wojskowa ukształtowała mnie jako człowieka, pozwoliła mi zdobyć wiele unikalnych umiejętności i specjalistyczną wiedzę. Był to czas spędzony z wyjątkowymi ludźmi, wypełniony emocjami i doświadczeniami niedostępnymi dla „zwykłych” śmiertelników – po prostu niezła zabawa.
Służąc w wojsku nauczyłem się, jak „wycisnąć” z ludzi maksimum efektywności, jak nimi manipulować i egzekwować poprawne wykonywanie rozkazów. Obserwowałem do czego prowadzi nadmierne skupienie na wygrywaniu i krótkoterminowych wynikach. Doświadczyłem zachowania ocierającego się o mobbing, jak i współpracowałem w małych zgranych grupach. Działałem w sytuacjach zagrożenia życia i wykonywałem pracę biurową. Uczestniczyłem w „korporacyjnym wyścigu szczurów”, ale także wielokrotnie powierzałem własne życie kolegom.
Te wszystkie, niejednokrotnie sprzeczne przeżycia, skłoniły mnie do refleksji: Czy musimy ciągle udowadniać, kto jest najlepszy? Może lepiej skupmy się na budowaniu Armii, jako organizacji, która będzie na tyle silna i zdrowa, by wytrwać w grze przez wiele pokoleń? Każdy z nas ma wkład w budowanie jej siły. Zapragnąłem wspierać ludzi w takim organizowaniu pracy, aby dawała im radość i spełnienie, zamiast próbować dopasować ich wszystkich do jednego wzorca, łamiąc charaktery i formując na swoje podobieństwo. Nie chciałem już manipulować i wymuszać, zamiast tego chciałem inspirować i wspierać, pomagając przystosować się do panujących reguł i wymogów służby.
Doprowadziło mnie to do kolejnego pytania: A co, jeśli nie chodzi o nasze przystosowanie się, tylko to reguły wymagają zmiany? Uprośćmy wszystko i zaufajmy ludziom. Czas zacząć dostrzegać poszczególne osoby i zrozumieć, że poświęcanie interesów jednostek w imię „dobra organizacji” przynosi więcej szkody niż pożytku. Zamiast marnować potencjał tych, którzy zgłosili się do wojska, zadbajmy o nich, co zachęci kolejnych do wstępowania do służby. Żołnierz wysłuchany i doceniony, mający poczucie „opieki” i wsparcia ze strony armii przyczynia się do budowy jej siły.
W wojsku dominuje ciągle prosty zestaw wartości oparty na dominacji, agresji, ambicji, rywalizacji, zwyciężaniu za wszelką cenę, myśleniu krótkoterminowym i wizji świata o sumie zerowej. Cały czas konkurujemy ze sobą, ciągle chcemy być od kogoś lepsi. Większa sprawność fizyczna, lepsza znajomość sprzętu, lepsze wyniki. Ciągle porównujemy się z innymi. A co by było, gdybyśmy po prostu codziennie starali się być lepsi od siebie samych, gdyby naszym celem było realizować postawione zadania lepiej niż w poprzednim tygodniu, gdybyśmy otworzyli się bardziej na innych ludzi i dbali o siebie nawzajem codziennie, tak jak potrafimy to robić na polu walki? Gdyby chodziło nam o to, by zostawić armię w stanie lepszym niż ten, w jakim ją zastaliśmy?
Przychodzimy i odchodzimy – Armia trwa. Istotne jest wykorzystywanie potencjału wszystkich dostępnych ludzi. Dotychczasowy model służby wojskowej zakłada sztywny podział na „podejmujących decyzje” i „wykonawców”. Wywodzi się z epoki przemysłowej i nie pozwala na wykorzystanie efektu synergii. Niestety dana organizacja nie jest w stanie rozwinąć się poza etap rozwoju jej przywódców, ponieważ ustanawiają oni takie struktury organizacyjne, kulturę i praktyki, jakie mają sens dla nich i jakie korespondują z ich stylem radzenia sobie ze światem. A my mamy wpojone przekonanie, że przełożony musi mieć zawsze rację. Zostając przełożonymi uważamy, że to dlatego, że jesteśmy najlepsi. Pierwsi zauważamy problem i pierwsi znajdujemy sposób jego rozwiązania. Zmuszamy pozostałych do postępowania zgodnie z naszymi wytycznymi. Skupieni na realizacji zadań, działając ciągle pod presją czasu i autorytarnych przełożonych nie mamy czasu współpracować, aby umożliwić komuś jeszcze wniesienie wkładu w rozwiązanie problemu.
„Słowo dyscyplina wywodzi się od łacińskiego słowa disciplina i oznacza naukę lub przekazywanie instrukcji. Dawniej odnoszona była do umiejętności uczenia się. Później dopiero przez dyscyplinę zaczęto rozumieć karność.” 2 Dyscyplina to nie to samo co „ślepe posłuszeństwo”. „Polega ona na samokontroli i pracy nad sobą, pomaga w formowaniu charakteru.”3
Nauczono nas jednak bezradności i posłuszeństwa wobec obowiązującego modelu armii. Zostaliśmy przekonani, że nie ma innej drogi. Odebrano nam wolność (której paradoksalnie mamy bronić) i zniewolono wyobraźnię. Nie wykorzystujemy w pełni swojej samoświadomości, czyli zdolności do świadomego reagowania na pojawiające się w życiu problemy lub wyzwania oraz świadomego poszukiwania strategii ich rozwiązania, a w efekcie marnujemy swój potencjał. Nie kierujemy aktywnie biegiem naszego życia, wielu z nas życie jedynie się „przytrafia”.
Członkostwo w NATO, dynamiczna sytuacja międzynarodowa, wprowadzanie nowoczesnego sprzętu, udział w szkoleniach, ćwiczeniach oraz operacjach sojuszniczych i koalicyjnych wymagają coraz wyższych kwalifikacji ze strony żołnierzy.
Uważam, że współczesny żołnierz musi świadomie działać w ramach zespołów. Musi zadawać sobie właściwe pytania na temat celów armii oraz własnej roli w procesie ich osiągania. Dążyć do ciągłego samorozwoju inspirując innych do tego samego. Nie może się bezmyślnie podporządkowywać, godzić na brak kompetencji swoich przełożonych ani akceptować przeciętności w swoim otoczeniu. Jeśli staje się widoczne, że jesteś „słabszy” od pozostałych, to musisz szybko się poprawić korzystając z ich wiedzy i umiejętności, poszukać innego miejsca, gdzie będziesz mógł należycie wykorzystać swoje zdolności, albo w ostateczności odejść ze służby. Czas na „równanie do najlepszych” i wzajemne motywowanie się do rozwoju.
Każdy z nas musi odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wstąpił do służby i czy chce świadomie angażować się w realizację zadań, czy wystarczy mu rola „mięsa armatniego”.
Moim zdaniem, podejmując wyzwanie służby wojskowej, postanowiliśmy być „najlepsi”, a to wiąże się z bezustannym dążeniem do poprawy w sferze osobistej i zawodowej.MARNOWANIE POTENCJAŁU
W wojsku służy wielu żołnierzy, dla których służba wojskowa jest realizacją marzenia. Poświęcili jej całe dorosłe życie. Rezygnowali dla niej z wielu aspektów życia prywatnego, ryzykowali zdrowiem i życiem. Wstępując do wojska byli ambitni, zmotywowani i pełni entuzjazmu. Zaoferowali pełnię swoich zdolności intelektualnych krajowi. Czy zostało to docenione we właściwy sposób? Czy ich potencjał został wykorzystany?
Inicjatywa w wojsku postrzegana jest sceptycznie. Ludzie mający zbyt dużo pomysłów postrzegani są jako zagrożenie. Służba sprowadza się do podążania za przestarzałymi instrukcjami. Kreatywność i innowacyjność nie są właściwie doceniane. „Starsi koledzy” są protekcjonalni na każdym kroku: „Co ty tam młody wiesz, jak posłużysz tyle co my, to zrozumiesz!” Każdego dnia rano zmieniając ubrania cywilne na mundur zmuszani jesteśmy do udawania kogoś innego, naszą radość i entuzjazm zastępuje bierność i apatia.
Nie ma potrzeby słuchać innych, skoro od lat robimy wszystko tak samo i gwarantuje nam to spokój. Co z tego, że osiągamy przeciętne rezultaty? Ważne, że nie narażamy się na popełnienie błędu. Skutkiem takiego działania jest frustracja ludzi, którzy dostrzegają, że stać nas na więcej. Pozostali też są niezadowoleni, ponieważ atmosfera służby pozostawia wiele do życzenia:
- Oceniani jesteśmy za ilość godzin (a raczej nadgodzin) spędzonych w jednostce wojskowej (bez względu na ich efektywność!!!). Konieczność poświęcania spraw prywatnych dla dobra służby powinna wynikać z sytuacji, a nie nieudolności przełożonych w zakresie przewidywania zdarzeń i organizacji służby.
- Jesteśmy traktowani, jak banda wałkoni, którym nic się nie chce i na dodatek nic nie potrafią lub jak dzieci, wymagające stałego nadzoru, mimo że wielu z nas odpowiadało za ludzi i sprzęt w Iraku czy Afganistanie, a w życiu prywatnym jesteśmy „głowami rodzin”.
- Mamy niskie oczekiwania wobec służby wojskowej – uważamy, że skoro jest jak jest, to zawsze tak było i nic się nie da zmienić.
- Musimy przestrzegać przestarzałych procedur i regulaminów, a jednocześnie tworzymy kolejne wytyczne i instrukcje, których nikt nie chce przestrzegać.
- Niepotrzebne odprawy służą kontroli, a nie wymianie informacji i pomysłów.
- Oczekujemy natychmiastowych rozwiązań złożonych problemów, a w efekcie decyzje są podejmowane pospiesznie, przed wypracowaniem optymalnych propozycji. Wszystkie działania są krótkookresowe, ponieważ służą osiąganiu personalnych korzyści (nagroda, awans).
- Plany służą zadowoleniu przełożonych, a nie osiąganiu założonych celów (biurokracja).
- Zmuszani jesteśmy do realizacji zadań, które nie dają satysfakcji.
- Proces decyzyjny jest powolny, współpraca i komunikacja zakłócane są polityką wewnętrzną w organizacji (układy, koterie itp.).
- Skupiamy się na unikaniu błędów zamiast na podejmowaniu wyzwań.
- Oszukujemy wszyscy wszystkich – „kary” za szczerość są wyższe niż za ukrywanie prawdy.
- Nie poświęcamy czasu na doskonalenie organizacji służby i poprawę relacji międzyludzkich, a jedynie pospiesznie realizujemy zadania. Doskonalimy się z wiedzy specjalistycznej, natomiast w zakresie przywództwa bazujemy jedynie na wiedzy ze szkolnictwa wojskowego sprzed kilkudziesięciu lat – brak kursów doskonalących. Dowodzenie zawsze i wszędzie jest dyrektywne i jednoosobowe.
- Osiągamy zdolności, ale nie potrafimy ich utrzymać (zostają odhaczone jako zrealizowane i zapominamy o nich, natomiast rotacja personelu jest duża, sprzęt się starzeje itd.).
- Kreatywność podwładnych postrzegana jest jako zagrożenie (widać bierność pozostałych; jest za dobry – przeniesie się lub awansuje, a ja stracę pracownika).
W efekcie:
- Narzekamy i kwestionujemy otrzymywane zadania.
- Nie potrafimy określić jaką mamy „misję”. Problemem jest brak świadomości „doniosłości” naszych zadań i ich wpływu na innych ludzi.
- Nie zgłaszamy pomysłów – unikamy problemów.
- Gdy zdobędziemy się na odwagę, aby zgłosić wątpliwości stajemy się problematycznym pracownikiem dla przełożonych i trafiamy na różne „czarne listy”.
- Czujemy się zwolnieni z trudów myślenia, podejmowania decyzji oraz odpowiedzialności.
- Nie wiemy, czy dobrze realizujemy swoje zadania.