- W empik go
Śmieciowisko - ebook
Śmieciowisko - ebook
„Śmieciowisko” to jedna z nielicznych na polskim rynku opowieści z gatunku bizarro fiction. Jest tu wszystko, co podobało Ci się w powieściach zagranicznych autorów – absurdalne poczucie humoru, groteskowi bohaterowie, a przede wszystkim fabuła tak zakręcona, że węzeł gordyjski chowa się przy niej ze wstydu.
Ziutek to typowy nastolatek – pryszczaty, uzależniony od masturbacji perwers, lubujący się w oglądaniu zwyrodniałych pornoli. Pewnego dnia traci zdobyty z trudem skarb, bez którego już nigdy nie będzie mógł zaznać rozkoszy orgazmu. By go odzyskać, wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż do innego wymiaru. Podróż, w trakcie której zrozumie, że nawet ucieczka do odmiennej rzeczywistości nie uchroni go przed odpowiedzialnością za swoje czyny.
Są takie książki, które nie powinny nam się podobać. A mimo to czytamy i piejemy z zachwytu. Takie właśnie jest „Śmieciowisko” Karola Mitki, któremu mam przyjemność patronować. [Sylwia Błach – lubimyczytac.pl]
Już od początku co jakiś czas odwracałem wzrok od tekstu i łapałem się za głowę ze słowami „Boże, co ja czytam?”. Jest obrzydliwie, wyzywająco i prowokacyjnie. Czyli tak jak miało być, tego się spodziewałem i to właśnie dostałem. W rozsądnej, niedużej dawce wynoszącej niecałe trzydzieści stron, całość zdaje egzamin. Zdarzyły się może z dwie drobne nieścisłości, lecz nie popsuły mi one rozrywki jaką daje lektura. Właśnie – rozrywki, bo jeżeli ktoś będzie mieszał z błotem niniejszą nowelę za dawkę obrzydliwości, absurdu i stylu który oferuje to można powiedzieć, że sam jest sobie winny straconego czasu i nerwów, gdyż już sam opis i okładka dają obraz tego, czego czytelnik może się spodziewać podczas lektury. Ja wiedziałem na co się piszę, byłem tego świadomy i bawiłem się dobrze. W końcu fabuła składa się w miarę logiczną całość co w połączeniu z niezłym zakończeniem sprawia, że „Śmieciowisko” nie jest może dziełem wybitnym, ale na pewno godnym polecenia zarówno dla fanów tego typu literatury jak i dla tych, którzy dopiero chcą po nią sięgnąć i są otwarci na nietypowe doznania literackie. [Morgo – lubimyczytac.pl]
Jak przystało na bizarro na początku tekstu w ogólne nie wiemy „o co kaman”. Jest jakiś Ziutek Cipała, mający wszystko gdzieś i ostentacyjnie drapiący się „po rowie” w obliczu nadnaturalnych i przedwiecznych zjawisk. Nie straszna mu nawet Babka Meduza, której zamiast żmij z głowy wyrastają męskie przyrodzenia. Babka ta nota bene planuje zemstę na wnuku, ponieważ ten dopuścił się profanacji jej zwłok. Ziutek pewnego dnia odkrywa, że odebrano mu skarb, dzięki któremu osiągał niebotyczne orgazmy. I tutaj akcja nabiera rumieńców: wyrusza na wyprawę – sam tytuł wskazuje gdzie. A tam, też się dzieje. (Anty)Bohater przenosi się do innego wymiaru, świata w którym króluje smród gówna, rozkładających się zwłok i wszystkiego, co mogłoby być jeszcze gorsze, a nie jesteśmy sobie teraz tego w stanie wyobrazić. Jako rasowa postać spotyka po drodze pomagierów: Maurycego (kim jest nie zdradzę – padniecie) oraz mojego faworyta Barnabę – miś, taki trochę Rambo nie przebierający w słowach. Akcja noweli rozgrywa się w realiach nie przypominających tego, co znamy, to bełt ze wszystkiego, co stworzył świat, doprawiony paskudnym smrodem niedorzeczności. [Alicya Oss – alicyawkrainieslow2.blogspot.com]
Jest to nowela, która nawet fana mocniejszych wrażeń może rozłożyć na łopatki. Autor się nie patyczkuje (co wyraźnie oznajmia na starcie) i wali czytelnika prosto w oczy. W tej krótkiej opowieści dostajemy wszystko co fan chorych historii może chcieć, bowiem jest tu: nekrofilia, najróżniejsze chore fantazje, brud, syf, niedorzeczność i podróże do innych wymiarów: wręcz bizzaro w pełnym stylu. [Maciek – lubimyczytac.pl]
Całość rozpoczyna się mocno. Pierwsza strona to popis autora w wymyślaniu różnych ohydnych porównań, a dalej (tak gdzieś do połowy) to już tylko masturbacja, chore porno i traktowanie zwłok w taki sposób, że po jego opisie nie jeden dobry chrześcijanin zszedłby z tego padołu. Sensu w tym ani grama, ale moc jest. Przynajmniej dla tych, co takich wrażeń szukają. Potem jest już normalniej, co nie znaczy, że normalnie, ale fabuła staje się przyjemniejsza, a cała historia robi się lepsza. I szczerze mówiąc wolałbym by ta opowieść była utrzymana w takim tonie, niż chamsko-perwersyjno-obrazoburczym znanym z początku. Szczególnie, że tutaj poznajemy interesujące postaci, do których ciężko zaliczyć głównego bohatera. Ten jest po prostu kretynem, i nie da się do niego żywić żadnych pozytywnych uczuć. [Underluk – bramygrozy.pl]
Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane korekcie.
Edycja niniejsza jest drugim wydaniem. Pierwsze wydanie: Horror Masakra, Sucha Beskidzka 2014.
Okładkę stworzył Przemysław Małachowski.
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67021-52-4 |
Rozmiar pliku: | 123 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zaczęło się jak zwykle. Najpierw, wedle Hitchcockowskiej dewizy, nastąpiło trzęsienie ziemi. Świat zadrżał niczym gimbus, któremu dziewczyna oznajmiła, że po palcówce jaką zafundował jej przed tygodniem, jest w ciąży. Drzewa, wyrwane z wilgotnej gleby z korzeniami, telepały się pod wpływem wstrząsów jak alkoholik na odwyku.
Potem napięcie zaczęło stopniowo wzrastać. Żarówki w latarniach eksplodowały snopami iskier, kable wysokiego napięcia rozjarzyły się do czerwoności, przez co niebo wyglądało jak plecy skazańca zaraz po chłoście, a akumulatory w samochodach bryzgnęły kwasem.
Wszystkie zwierzęta – lisy, koty, wiewiórki – padły nagle, a ich truchła w ciągu sekundy przeszły w fazę zaawansowanego rozkładu. Powietrze skaził odór zgnilizny i śmierci, który każdego normalnego człowieka przyprawiłby o co najmniej zawroty głowy, a w ekstremalnych przypadkach zmusił do wyrzygania jeśli nie flaków, to chociaż zawartości żołądka.
Ziutek Cipała patrzył na tę apokalipsę z obojętnością starego stażem ginekologa, grzebiącego w piździe emerytce skarżącej się na bóle maciczne. Trzymając ręce wepchnięte w kieszenie bluzy z wizerunkiem kolesia dymającego kaczkę i napisem „Duck Fucker”, czekał na dalszą część przedstawienia, wiedział dobrze, co nastąpi za chwilę.
Z ogromnej szczeliny w ulicy, niczym chuj z rozporka aktora porno, wynurzyła się prastara kaplica o strzelistym dachu. Konstrukcję wieńczyła głowa Cipały, obgryzana z mięsa przez oskubane z piór kruki. Jeden z ptaków właśnie kończył wyłupywać oko. Zalany krwią czerep darł się w niebogłosy, gdy gałka oczna pękała w haczykowatym dziobie.
Ściany budowli zdobiły symbole tak satanistyczne, że nawet naj mroczniejsi z najmroczniejszych trueszatananalbrutalfucking blackmetalowców nie odważyliby się przyznać do ich znajomości. Wszystkie połyskiwały bladą, pulsująca poświatą i tworzyły wokół atmosferę grozy gęściejszą od wojskowej grochówki. Każdemu nieszczęśnikowi przebywającemu w polu ich oddziaływania nawet niewinne kichnięcie groziło posraniem się w spodnie ze strachu.
Emanowały pradawną mocą, pochodzącą sprzed eonów straszliwą potęgą, zdolną spajać wymiary oraz rozłączać sczepione dupami psy.
Na Ziutku nie robiły najmniejszego wrażenia. Podszedł bliżej i na końcu ciągu tych przerażających znaków dorysował różowym flamastrem tryskającego spermą fiuta. Głupkowaty uśmiech wykrzywił pryszczatą twarz chłopca.
Kiedy przekraczał próg kaplicy wiszące pod stropem nietoperze nafajdały mu na plecy demonicznym łajnem. Odchody przeżarły bluzę, skórę i mięśnie. Zatrzymały się dopiero na kościach. Z ran popłynęła gęsta ropa, capiąca gorzej niż topielec wyciągnięty z szamba. W założeniu obrażenia te miały spowodować u Cipały ataki przeszywającego bólu, jednak młodzieniec tylko parsknął z pogardą i dziarskim krokiem szedł dalej przed siebie.
Stanąwszy u stóp gigantycznych, spiżowych wrót ozdobionych wizerunkami najrozmaitszych piekielnych maszkar ruchających go w dupę, splunął na nie, po czym pchnął jedno ze skrzydeł. Otwarło się z przejmującym jękiem, jaki wydać z siebie może jedynie mężczyzna, któremu miażdży się jądra w imadle.
Nawę główną spowijał półmrok. Nad podłogą unosiła się fosforyzująca na zielono, delikatna mgiełka. Pod ścianami, w równych rzędach, stały tłuste szczury o twarzach polityków. Z niecierpliwością oczekiwały na sygnał do ataku. Aż gotowały się na myśl o świeżym mięsku, jakie pojawiło się na ich terytorium. Zgrzytały pożółkłymi zębiskami, drapały posadzkę, a nawet podgryzały się nawzajem, manifestując w ten sposób swoją siłę i gotowość do rozszarpania Cipały na strzępy.
Młodzieniec ostentacyjnie podrapał się po rowie. Chciał mieć to już za sobą, ale na grandę finale musiał jeszcze trochę poczekać.
Wpierw dźwięki demonicznej orkiestry rozbrzmiały w pomieszczeniu tak głośno, że popękały witraże w oknach. Potem niebo poczerniało, Żydzi zbiednieli, a Murzyni stali się panami białych. Gigantyczna asteroida spadła na Ziemię. Fala uderzeniowa zmiotła z powierzchni planety wszystko, a nawet jeszcze więcej.
Gdy Armageddon przeminął, wreszcie ukazała się babka. Zgarbiona, pomarszczona, z głową zawiniętą w kwiecistą chustę przypominała żeński odpowiednik dzwonnika z Notre Damme. Zasiadała na pozłacanym tronie, wyposażonym w przedziwne koła, porośnięte niezliczoną ilością oczu. Oczy te wpatrywały się w Ziutka oskarżycielsko. Babka wskazała wnuka kikutem prawej ręki, lewą zaś zerwała z głowy chustkę. Z czaszki staruszki wyrastały niezliczone ilości wijących się fallusów.
– Oddawaj co moje, skurwielu – syknęła.
Ziutek nie miał najmniejszego zamiaru, a tym bardziej chęci, by cokolwiek jej zwracać. A już na pewno nie jego ukochany skarb. Parsknął opętańczym śmiechem, podbiegł do babki i z całej siły trzasnął ją w pysk. Gdyby posiadała zęby, pewnie po tym uderzeniu pluła by nimi jeszcze przez kilka minut. Niestety, z racji ich braku, wyrżnęła tylko głową w posadzkę, a potem zaległa bez ruchu, brukana gęstymi szczynami wyprodukowanymi przez nerki Cipały specjalnie na tę okazję.
Jeszcze kilka miesięcy temu, po każdym takim spektaklu zrywał się z łóżka zlany potem, z prześcieradłem ufajdanym ekskrementami. Sapał głośno, a serce chciało wyskoczyć mu z piersi. Czasami bał się nawet, że zejdzie na zawał, i pewnie by zszedł, gdyby pewnego dnia nie natrafił w podupadającym antykwariacie na podręcznik okiełznywania snów, Ta książka okazała się jego ostatnią deską ratunku i nieocenioną pomocą w walce z marami zsyłanymi co noc przez natrętną babkę. Na początku oczywiście nie było łatwo, każde ćwiczenie wymagało maksimum uwagi i skupienia, a z koncentracją Cipała zawsze miał problemy. Ponoć to przez to, że jego matka tuż przed porodem naćpała się klejem biurowym. Takie przynajmniej chodziły w rodzinie plotki, bo prawdziwej wersji zdarzeń nie poznał nigdy.
koniec bezpłatnego fragmentu