- W empik go
Śmierć w południe - ebook
Śmierć w południe - ebook
Don Matteo, tylko że w lepszym, damskim wydaniu!
Benvenuto a Santa Caterina! W tej malowniczej miejscowości w sercu Toskanii żyje, pracuje i modli się siostra zakonna Isabella. Zupełnie niespodziewanie musi zająć się rozwiązaniem zagadki pewnego morderstwa! Od tego momentu wścibska mniszka stawia sobie za cel rozwikływanie tajemnic dotyczących wszelkich drobnych oraz poważniejszych przestępstw mających miejsce w miasteczku... Karabinier Matteo jest wdzięczny za tę pomoc z bożej łaski, bo jest jedynym policjantem w Santa Caterinie, który ma ręce pełne roboty...
Jest południe w klasztorze w Santa Caterina. Siostra Isabella, zaskoczona tym, że dzwony nie wzywają na modlitwę, postanawia dowiedzieć się, co się stało. Kobieta dokonuje straszliwego odkrycia: siostra Raffaela leży bez życia na dziedzińcu klasztoru. Energiczna mniszka musiała spaść z dzwonnicy. Czy rzeczywiście był to wypadek, jak twierdzi z pełnym przekonaniem przeorysza zakonu? Isabelli trudno w to uwierzyć! I co oznacza liczba, którą widać w pyle obok zmarłej? Razem z młodym karabinierem Matteo, Isabella rozpoczyna własne śledztwo i bardzo szybko trafia na ślad ponurej tajemnicy... Teraz może już pomóc tylko boska interwencja!
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-280-6240-1 |
Rozmiar pliku: | 276 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_siostra Isabella_
Siostra zakonna Isabella ma 35 lat. Przed wstąpieniem do klasztoru funkcjonowała jako Isabella Martini. Od dawna wiedziała, że chce zostać zakonnicą. Dołączyła do niewielkiego konwentu w Kalabrii, na południu Włoch. Gdy ten został zamknięty, przeniosła się do Santa Cateriny, gdzie odnalazła swoje prawdziwe powołanie do rozwiązywania zagadek kryminalnych. Z tego powodu Isabella otwiera się na życie miasteczka i jego mieszkańców, przy okazji ścigając złoczyńców.
_Matteo Silvestri_
Siostra Isabella pomaga miejscowemu dwudziestodziewięcioletniemu karabinierowi w prowadzonych przez niego śledztwach. A może jest odwrotnie? Jako policjant Matteo jest raczej niedoświadczony i zakonnica wkrótce bierze go pod swoje skrzydła.
_przeorysza Filomena_
„Bóg daje i Bóg zabiera”. Sześćdziesięciotrzyletnia matka przełożona zakonu trzyma się wiernie tej maksymy. Nikt nigdy nie widział jej bez habitu. Całe klasztorne życie spędziła w Santa Caterinie i tu pragnie je także zakończyć. Ochronie klasztoru i swoich siostrzyczek poświęca się całym sercem i duszą.
_Duccio Lenzi_
Duccio Lenzi to burmistrz miasteczka Santa Caterina, który uważa się za jego mecenasa – hojnego i wspierającego, ale też nieustępliwego, kiedy coś mu nie pasuje. Twierdzi, że nie wszystko musi się zawsze odbywać na oczach całego społeczeństwa, jednak siostra Isabella patrzy na to niestety zupełnie inaczej…ROZDZIAŁ 1
– _Che merda_, na taki koszmarny upał nie wygoniłby nawet osiołka ze stajni! – zaklęła siostra Maria Alessia. I wcale nie starała się ukryć swojego psioczenia przed przeoryszą Marią Filomeną. Nawet wtedy, kiedy ta obrzuciła ją karcącym spojrzeniem, ani wtedy, gdy cisnęła jej w twarz natką marchewki, żeby wreszcie się uciszyła.
Maria Isabella uśmiechnęła się w duchu – choć ją samą bolały kości i plecy wygięte od plewienia chwastów i zbierania przejrzałych pomidorów. Poza tym pociła się w habicie z gęsto tkanego materiału, pracując – dosłownie – w pocie czoła.
Wczesną wiosną słońce Toskanii było bezlitosne. A już szczególnie w południe, kiedy znikał nawet niewielki cień pod drzewami oliwnymi i pracujące w ogrodzie siostry nie miały żadnej ochrony przed upałem. Zdyszana Maria Isabella rzuciła okiem na lewy nadgarstek i… okazało się, że nie ma zegarka. Oczywiście, zostawiła go na szafce nocnej w swojej celi, obok wyświechtanego egzemplarza Pisma Świętego, które dostała od babci na pierwszą komunię. To była wyjątkowa Biblia. Nie miała żadnej wartości materialnej, ale dla niej stanowiła bezcenny skarb, pamiątkę po babci, Marii Estrelli, po której nadano jej imię. Maria Estrella była dumną kobietą, która nigdy nie dała sobie narzucić cudzego zdania. A już na pewno nikt nie odwiódłby jej od podarowania wnuczce Biblii na komunię świętą.
Isabella doceniała ten podarunek. Nie tylko dlatego, że babcia wsunęła między strony Pisma Świętego dziesięć banknotów po pięćdziesiąt tysięcy lirów, które spadły na Isabellę niczym złoty deszcz, kiedy kartkowała księgę nad głową.
Ta Biblia należała do ich rodziny już od pięciu pokoleń.
Isabella uwielbiała tę oprawioną w matową czarną skórę książkę z elegancko złoconymi brzegami stron, bo ten podarunek umocnił jej wiarę. Choć ta wcale umocnienia nie potrzebowała. Wiara w Boga zawsze była w Isabelli mocno zakorzeniona. Prezent od babci, czy też raczej zapisana w nim treść, dodał jej jednak motywacji, by wytrwać w słusznym postanowieniu. Już jako dziewczynka wiedziała, jakie jest jej powołanie. Jej przyszłość skrywała się między skórzanymi okładkami księgi od Marii Estrelli. Nie było żadnej alternatywy. Żadnego innego planu na życie.
I tego nie mógł zmienić nawet ten – niech Bóg wybaczy – diabelski upał. Szkoda tylko, że Isabella nie wiedziała, ile jeszcze czasu zostało do zasłużonej przerwy w południe.
Z kuchni dobiegały już aromat kapusty gotowanej przez siostrę Marię Hildegardę i cudowny zapach tymianku oraz świeżego czosnku. Isabelli ciągle burczało w brzuchu. Nie miałaby też nic przeciwko kieliszkowi chianti z przyklasztornej winnicy. Kto ciężko pracuje, może napić się wina. Zakonnice nie miały co do tego żadnych wątpliwości.
Isabella otarła pot z czoła i spojrzała w niebo. Musiała mocno mrużyć oczy przez palące słońce.
Dość dobrze radziła sobie z określaniem czasu po pozycji słońca. Nauczyła się tego w harcerstwie. Według jej oceny południe już dawno minęło.
Dlaczego dzwony nie zabiły?
– Która godzina? – zapytała kucającą obok niej siostrę Alessię. Sądząc po obfitych kształtach, musiała jeszcze bardziej cierpieć podczas pracy na prażącym słońcu. Lecz przeorysza klasztoru była bezlitosna i wymagała równego traktowania wszystkich. Nawet najstarsza spośród zakonnic, siostra Immaculata, dostała do ręki miotłę i zamiatała brukowany dziedziniec pod wieżą. Klasztor nieustannie trzeba było sprzątać.
Wiatr ciągle porywał piach z plaży, niósł go wiele kilometrów, aż do klasztornych zabudowań, gdzie pył opadał w postaci cieniutkiej warstwy kurzu. Jeśli się mu na to pozwoliło. – Ten piasek robi, co mu się żywnie podoba – twierdziła przeorysza. Isabelli wydawało się raczej, że to przeorysza robi, na co tylko ma ochotę.
– A bo co? – Siostra Alessia prychnęła niezadowolona. – Zmęczyłaś się już? Trzeba pracować, dopóki nie zabiją dzwony.
Isabella pokiwała głową. Znała przecież zasady. Ale coś było nie tak.
– Problem w tym, że nie biją.
– Bo jest jeszcze przed dwunastą – wtrąciła się przeorysza, wyrywając z ziemi dorodny okaz mniszka lekarskiego.
– Proszę sprawdzić! – poprosiła Isabella zwierzchniczkę, która spojrzała na nią zaskoczona. Maria Filomena nie była przyzwyczajona do tego, żeby ktoś jej rozkazywał. Mimo to uniosła lewą rękę i spojrzała najpierw na zegarek, a potem z powrotem na Isabellę. Źrenice przeoryszy się rozszerzyły Powoli skierowała wzrok z powrotem na czasomierz. Jej mina wyrażała najpierw niedowierzanie, a potem zaniepokojenie.
– I która jest? – dopytywała Isabella.
– Równo wpół do pierwszej.
Siostry dookoła po kolei przerywały pracę, wymieniając pytające spojrzenia.
– Ale… – zaczęła jedna z nich.
– Bardzo mi się już dłużyło – mruknęła inna.
Naraz wszystkie głowy obróciły się w kierunku kanciastej wysokiej dzwonnicy, która wznosiła się ponad nimi. Było w niej wyjątkowo cicho.
– Kto ma dyżur? – W głosie przeoryszy dał się słyszeć oskarżycielski ton.
– Siostra Maria – odpowiedziała natychmiast Maria Alessia.
– Która Maria? – stęknęła niezadowolona Maria Filomena. Ze zmrużonymi oczami wpatrywała się w Marię Alessię. Nie można jej było zarzucić kłótliwości, bo faktycznie połowa tutejszych zakonnic nosiła imię Maria. Najświętsze z imion, jakie można nadać dziewczynce. Albo jakie można przyjąć, kiedy wstępuje się do zakonu, co stało się niemal tradycją wśród sióstr. Wciąż powracające i irytujące pomyłki były więc na porządku dziennym, co skłaniało przeoryszę do tego, żeby nazywać siostrzyczki nie ich pierwszymi imionami, a drugimi.
– Maria Raffaela – odparła nieśmiało Maria Alessia.
– Typowe – fuknęła przeorysza. – Pewnie znowu sięgnęła po grappę. A przecież każdy wie, że picie alkoholu przed południową przerwą to grzech.
Jedna ze stojących w pobliżu sióstr się przeżegnała.
O ile pamięć Isabelli nie zawodziła, w Biblii nic na ten temat nie napisano. Ani w Starym, ani w Nowym Testamencie. Nic jednakże nie powiedziała, tylko wyprostowała krzyż i podparła się pod boki.
– Pójdę sprawdzić – oznajmiła. – Może miała jakieś kłopoty ze sznurem.
Odpowiedziało jej potakujące mamrotanie towarzyszek.
Sznur od dzwonu ciągle się zahaczał i nie dało się wtedy nim zadzwonić. Jeśli i teraz tak się stało, Raffaeli na pewno przyda się pomocna dłoń.
Droga ku wysokiej na czterdzieści trzy metry dzwonnicy prowadziła przez usiany grządkami z warzywami i ziołami wewnętrzny dziedziniec, znajdujący się obok kurników, z których dobiegało wesołe gdakanie i gulgotanie zwierząt przekonanych o tym, że zaraz ktoś je nakarmi. Tym kurom kobiety w czarno-białych habitach kojarzyły się tylko z jedzeniem. Czasem Maria zazdrościła im beztroskiego życia. Nie musiały plewić chwastów ani zastanawiać się, czy przed południowym posiłkiem można napić się wina.
Kiedy skręciła za róg stajni, jej spojrzenie padło na otoczoną krużgankami kamienną ławę, która stała w cieniu dzwonnicy.
Siedziała na niej Immaculata. Jakaś taka zapadnięta w sobie. Obok leżała miotła, z którą zakonnica oddaliła się dziś rano pod argusowym spojrzeniem przeoryszy.
Isabella popatrzyła na zakonnicę zaniepokojona. Starsza kobieta się nie poruszała. Isabella podeszła do niej ostrożnie i szturchnęła ją. Najpierw delikatnie, a potem, gdy ta nie reagowała, nieco mocniej. Siostra Immaculata osunęła się na bok.
– Błagam, nie! – wyrwało się Isabelli. Ze strachu zaparło jej dech w piersiach, jednak po chwili rozległo się donośne chrapanie.
Tak głośne, że klatka piersiowa starej zakonnicy drżała przy każdym wydechu.
Isabella z ulgą się przysunęła i spojrzała w pooraną zmarszczkami twarz Immaculaty. Przez chwilę rozważała, czy jej nie obudzić, postanowiła jednak tego nie robić. W siedzącej z podbródkiem opartym na piersi staruszce było coś niemal dziecięcego. Kto by się przejmował tym, że nie wypełniła jakiegoś obowiązku.
Isabella ostrożnie zabrała rękę Immaculaty ze słońca i ułożyła jej ją na kolanach, żeby ta nie doznała oparzenia.
To, że starsza zakonnica zasnęła, oznaczało, że będzie musiała sama pozamiatać dziedziniec, jeśli nie chce, żeby Immaculata naraziła się przeoryszy.
Najpierw jednak musiała zająć się dzwonem. Założyła, że siostra Raffaela próbuje poradzić sobie z kłopotem na wieży, więc zadowolona ruszyła w jej stronę. Lubiła to miejsce. Wysoka wieża sprawiała, że intensywniej odczuwała obecność Boga.
Oczywiście Bóg zawsze przy niej był, jednak wyżej wydawał się ciut bliższy.
Gdyby nie było aż tak gorąco, skorzystałaby z okazji i wspięła się na samą górę. Z podestu wieżyczki rozciągał się zapierający dech w piersiach widok na terakotowe dachy San Commanditás z wijącą się w tle rzeką Serchio oraz na niemal nienaturalnie intensywny błękit Morza Liguryjskiego. Po drugiej stronie aż po horyzont wznosiły się wzgórza, pokryte winnicami i gajami oliwnymi, które należały do klasztoru.
Isabella dawno już nie była na plaży i obiecała sobie, że jak najszybciej to nadrobi. Cóż warte jest życie, jeśli nie można się cieszyć cudami tego świata?
Podkasała habit i ruszyła ku wieży. Po trzech krokach znieruchomiała. Coś zauważyła. Jakiś cień na bruku. Nie, to nie był cień. Chyba jakaś postać. Siostra Isabella nie rozpoznała jej od razu. Wyglądało to tak, jakby ktoś rzucił na ziemię stertę ubrań, jednak zakonnica szybko zorientowała się, że było to ludzkie ciało.
Podeszła bliżej, próbując dostrzec coś więcej. Po chwili wreszcie dotarło do niej, co widzi – a raczej kogo.
Na bruku przed nią leżała Raffaela. Prawą nogę i szyję miała skręcone pod nienaturalnym kątem. Jej oczy były otwarte i wydawało się, że patrzy nimi oskarżycielsko. Kiedyś to spojrzenie biło blaskiem i energią, teraz emanowało pustką.
Twarz siostry przypominała wykrzywioną maskę.
To nie był pierwszy raz, kiedy na Isabellę patrzył martwy człowiek, ale zakonnica nie była w stanie przywyknąć do tego widoku.ROZDZIAŁ 2
– Nie żyje. – Mężczyzna w jasnoniebieskiej koszuli z krótkimi rękawami tak gwałtownie pokiwał głową, że przecinający mu pierś biały pas aż podskoczył, a granatowa czapka z otokiem opadła na czoło. – Ewidentnie nie żyje.
– Rozumiem, ale wcale nie potrzebna nam policja, żeby to stwierdzić. – Siostra Isabella stała ze skrzyżowanymi ramionami między martwą Raffaelą a młodym karabinierem, którego mierzyła wzrokiem. – Nadal nie rozumiem, co pan tutaj robi – dodała.
W ogóle wielu rzeczy nie rozumiała. Wciąż nie mogła uwierzyć, że siostra Raffaela umarła. Jeszcze wczoraj odmówiły razem modlitwę poranną, a potem każda z nich zajęła się swoimi sprawami. Raffaela udała się na dyżur na głównym placu Santa Cateriny, gdzie prowadziła klasztorne stoisko, a Isabella wykorzystała wczesną porę, żeby zrobić przebieżkę po winnicy.
To, że teraz Raffaeli nie było już wśród żywych, wydawało jej się zupełnie nierealne.
Może nie były najlepszymi przyjaciółkami, ale lubiły się i szanowały. Śmierć zakonnicy była ogromną stratą dla klasztoru. Była jedną z nich i najważniejsza była dla niej wierność Bogu i wspólnocie.
– Widzę w siostry oczach sceptycyzm. Ale proszę mi wierzyć, że moja obecność tutaj jest niezbędna. Kiedy ktoś umiera w taki sposób – skierował spojrzenie na dzwonnicę – trzeba wykluczyć udział osób trzecich. To zupełnie normalne, że pogotowie zawiadomiło policję.
– A gdzie to pogotowie?
Policjant opuścił głowę, a potem znów podniósł na nią wzrok.
– No bo to nie jest sprawa życia i śmierci. – Chyba chciał się uśmiechnąć, ale mu nie wyszło. – Przy Via Statale 12 był okropny wypadek. Ciężarówka i autokar… Może trochę potrwać, zanim dotrze tu karetka.
Isabella słuchała go jednym uchem. Nadal była wstrząśnięta.
Zaraz po dokonaniu straszliwego odkrycia pośpieszyła do Sali Wspólnej, żeby powiadomić służby ratunkowe.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.