- W empik go
Śmierć z wyboru. Zrozumieć eutanazję i jej wyzwania - ebook
Śmierć z wyboru. Zrozumieć eutanazję i jej wyzwania - ebook
Pacjent jest dziś nie tylko ciałem, które trzeba naprawić, ale osobą posiadającą prawo do prawdy, autonomię i zdolność decydowania o sobie. Czy rozciąga się ona na własną śmierć? Czy mając prawo do godnego życia, mamy prawo do godnej śmierci, tak by była ona spokojna, bez cierpień, wspierana asystą lekarza? Czy obowiązkiem lekarza jest nas chronić przed śmiercią nawet za cenę “zaciekłości terapeutycznej”, która przedłuża cierpienia i bezsens nieludzkiej egzystencji, czy też profesjonalnie wspierać naszą świadomą i kontrolowaną decyzję o odejściu? Ta książka jest mocnym głosem na “tak” w dzisiejszych sporach o eutanazję. Stoi za nim doświadczenie, praktyka i empatia autora. Jego racje można odrzucić, ale warto je poznać.
Prof. UW Magdalena Środa (etyk)
Co może nam powiedzieć belgijski lekarz, który od ponad 10 lat - w zgodzie z prawem swojego kraju - dokonuje eutanazji na żądanie ciężko chorych pacjentów? Czy jest to osoba bezduszna, czy wręcz przeciwnie - jest obdarzona zadziwiającą wrażliwością i empatią? Czy oprócz prawa do życia istnieje również obowiązek życia za wszelką cenę?
Książki takiej próżno szukać w polskiej, a nawet angielskojęzycznej bazie publikacji. Wielu czytelników po jej lekturze dostrzeże eutanazję taką, jaką jest ona w rzeczywistości. Wolną od konfesyjnych i doktrynalnych uprzedzeń, wyzwalającą z bólu i cierpienia, przywracającą pacjentom w ich ostatnich chwilach pogodę ducha, wszakże wciąż nie pozbawioną dylematów i rozterek, które autor przelał na karty tej książki.
Marcin Walter (lekarz)
Spis treści
Przedmowa Martina Wincklera:
Towarzysz wolności
Wprowadzenie
1. Śmierć umedyczniona czy śmierć naturalna? Punkt widzenia lekarza intensywnej terapii
Czy odłączyć respirator?
Czy wstrzymać żywienie
Czy przyspieszyć śmierć?
Jakie jest w tym miejsce rodziny chorego?
Co to jest w końcu „śmierć naturalna”?
2. Geneza nowej ustawy
Ewolucja koncepcji
Co mówi belgijska ustawa
Ścisły nadzór
Klauzula sumienia
3. Eutanazja w praktyce
Żądanie eutanazji: obawy chorych, obawy zespołu leczącego
Postępowanie zgodne z zapisami prawa: wysłuchanie chorego i zaangażowanie lekarza
Rodziny i bliscy: przygotowanie na żałobę
Dzielenie się opinią z zespołem leczącym
Wybór momentu: wola pacjenta
Akt eutanazji: ostatnie pożegnanie
Akt eutanazji, bardzo konkretnie
4. Inne decyzje medyczne dotyczące kończącego się życia
Opieka paliatywna a eutanazja: czy jest to przeciwieństwo?
Sedacja pod koniec życia [paliatywna]: kontrola mimo wszystko
Zatrzymanie leczenia i powstrzymanie się od włączenia leczenia: inne rodzaje śmierci zaplanowanej
Samobójstwo wspomagane: pojęcie bez znaczenia?
5. Jakie są lekcje z dziesięcioletniej praktyki?
Śmierć obecnie
Wizerunek i rola lekarza
„Równia pochyła”
Szacunek dla życia
Żałoba tych, którzy pozostają
6. Pytania w zawieszeniu
Egzystencjalne cierpienie osób w podeszłym wieku
Eutanazja u dzieci
Otępienie i zaburzenia poznawcze
Konkluzja
Kluczowe terminy
Wybrane lektury uzupełniające
Kategoria: | Medycyna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7564-516-3 |
Rozmiar pliku: | 974 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od ponad dziesięciu lat eutanazja jest jedną z zalegalizowanych w Belgii możliwości zakończenia życia. Dziesięć lat to rozsądny dystans czasowy dla spojrzenia na przebytą drogę.
Chciałbym w tym szkicu podzielić się tym, czego się nauczyłem w ciągu trzydziestu lat życia zawodowego w kontakcie z pacjentami i ich rodzinami. Unaocznić i udostępnić to, przed czym staje każdy z nas, kiedy porusza zagadnienie końca życia.
Jakkolwiek eutanazja jest tylko jednym z możliwych działań wśród wielu innych należących do opieki nad pacjentem u schyłku życia, bywa ona przedmiotem nieporozumień, zamieszania i upartego zakłamania, które napełniają lękiem chorego i jego otoczenie, pogrążając go w konfuzji wobec wyzwań, jakie się przed nim znajdują.
W obecnym czasie, kiedy rozpoczyna się w wielu krajach trudna debata na ten temat, jestem przekonany, że należy pomóc zrozumieć, czym jest eutanazja, a także jaka poprzedza ją refleksja, jakie towarzyszą jej środki ostrożności i jakich procedur wymaga. Inaczej pozostaje się z lękami i fantazmatami, które krążą na jej temat i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Jeśli mają pozostać opory, to od tej pory będą wynikać ze znajomości rzeczy.
Co mnie stale nurtuje, szczególnie obecnie, to duża liczba lekarzy, którzy zachowują się jak sparaliżowani i stają z osłupieniem w obliczu ostatecznych cierpień przy końcu życia. Co jeszcze, w dzisiejszych czasach, stoi im na drodze? Czy są nadal przekonani, że jest to obszar niedozwolony? Że śmierć pozostaje wyłączną sprawą pacjenta, a nie medycyny? Że ludzka kondycja w bezwzględny sposób wymaga, byśmy sami umierali w godzinie, którą los nam przeznaczył?
Chciałbym tym dziełem, o którym od dawna myślałem, opowiedzieć się za koniecznością bliskiego towarzyszenia przez lekarza umierającemu choremu i przekonywać o niej, a nadto uświadomić każdemu, kto antycypuje kwestię końca swojego życia, możliwość dokonywania wyborów, istniejącą od czasu przegłosowania w 2002 r. belgijskiego prawa dotyczącego końca życia.1. Śmierć umedyczniona czy śmierć naturalna? Punkt widzenia lekarza intensywnej terapii
Od trzydziestu lat jestem lekarzem – specjalistą intensywnej terapii. Francuski termin intensiviste, jeszcze nie dla wszystkich zrozumiały, oznacza lekarza, który pracuje w oddziale intensywnej terapii i którego określa się potocznie „lekarzem z reanimacji”. Historia intensywnej terapii nie jest długa: pierwsze takie oddziały tworzono w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku w szpitalach uniwersyteckich, a ich upowszechnienie nastąpiło w latach osiemdziesiątych. Są to oddziały, gdzie trafiają pacjenci z zaburzeniami funkcji życiowych. A ponieważ funkcją życiową, która często ulega zaburzeniu, jest oddychanie, wygląd tych jednostek kojarzy się z pacjentem w głębokiej śpiączce wywołanej lekami anestezjologicznymi, zależnym od respiratora i rurki dotchawiczej. Ciężkość stanów chorych, którzy tam się znajdują, tłumaczy dlaczego – pomimo całego arsenału środków, którymi dysponują pracujący tam lekarze – umiera w nich istotny procent pacjentów. Dlatego właśnie jesteśmy tam konfrontowani z licznymi zgonami. Nie dziwi zatem moje zaangażowanie w debatę, w wyniku której powstała w Belgii możliwość ustanowienia prawa dotyczącego eutanazji.
Do dzisiaj przegłosowano takie prawo w Belgii, w Holandii i w Luksemburgu. Prawo to – po spełnieniu ściśle określonych warunków – depenalizuje eutanazję. W dyskusji nad tym prawem wysłuchano debaty o innych medycznych interwencjach, które towarzyszą chorym u schyłku życia.
Dwa słowa, które mi przychodzą na myśl, kiedy myślę o ewolucji postaw lekarzy w obliczu śmierci ich pacjentów, to ignorancja i lęk. Przez całe pokolenia umysł lekarski obciążał bezwzględny nakaz całkowitej dyskrecji, szczególnie tych, którzy w samotności znaleźli się w centrum sytuacji, w jakiej znalazł się ich pacjent. Jeden z moich przełożonych w szpitalu uniwersyteckim, zdumiony rozmową, w której poruszyłem kwestię aktywnego towarzyszenia pacjentowi przy końcu życia, przerwał mi stwierdzeniem: „Są rzeczy, które się robi, ale o których się nie mówi”. Obawiał się naruszenia tajemnicy i ryzyka dochodzeń prawnych. Towarzyszenie śmierci było wówczas rzadkie, a informacja nie istniała. Nie dzielono się doświadczeniem, nie było też w tej dziedzinie przekazywania informacji medycznej.
A w ciągu trzydziestu, czterdziestu lat wszystko się zmieniło.
Dawniej, bez względu na długość pobytu w szpitalu, znaczna większość zgonów występowała po wdrożeniu maksimum środków w celu podtrzymywania funkcji życiowych (i pomimo takiego działania). Wzorcowym pacjentem tej epoki był generał Franco, który zmarł w wieku 84 lat, w 1975 roku, po zastosowaniu i wyczerpaniu wszystkich dostępnych środków reanimacji w przeciągu długich tygodni, o czym media na bieżąco informowały opinię publiczną.
W latach 1970-80 szybko upowszechniono praktykę masażu serca, połączonego z intubacją i podłączeniem do respiratora. Taka postawa umożliwiła uratowanie – choć może lepiej za terminem angielskim powiedzieć: „zresuscytowanie” – ofiar nagłej śmierci sercowej wskutek zatrzymania krążenia; sytuacji, która wcześniej wydawała się nieodwracalna. Z początku takie inwazyjne leczenie stosowano u młodych pacjentów, u których można się było spodziewać przeżycia i skutecznej poprawy. Kiedy jednak technika ta się rozpowszechniła, wszyscy chorzy hospitalizowani, nawet ci w najbardziej podeszłym wieku, nie mogli już umierać bez masażu serca i intubacji – praktykowanych przez rzesze młodych i pełnych zapału medyków.
To właśnie od tego momentu zaczęto krytykować lekarską wszechmoc, która nabierała coraz większego rozmachu. Strategia zaciekłości terapeutycznej ukazała się w całej swojej postaci. Zespoły leczące zaczęły więc kwestionować te ze swoich interwencji, które okazywały się daremnymi. Trzeba było zatem oddzielić działania pożyteczne dla pacjenta od takich, które nie przynosiły mu korzyści.
Najważniejsze debaty i najbardziej widoczne zmiany powstają w oddziałach intensywnej terapii, co wydaje się logiczne. Przed lekarzami tam pracującymi stanęły cztery wielkie pytania, które stoją również przed wszystkimi lekarzami zajmującymi się chorymi u schyłku życia. Te pytania, jak zobaczymy, nie dotyczą eutanazji, mają jednak znaczenie dla nakreślenia rzeczywistości, w której pojawia się eutanazja.