Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Śnieg - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Śnieg - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 187 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

AKT PIERW­SZY

Sce­na I

Ka­zi­mierz, Bron­ka

Widz pa­trzy na wy­twor­ny po­kój ja­dal­ny, z któ­re­go po­przez wiel­kie, wy­so­kie okna i przez oszklo­ną, zi­mo­wą oran­że­rię wi­dać na­gie, szro­nem okry­te drze­wa ogro­du i pła­ty gę­ste śnie­gu. W ką­cie wiel­ki, sta­ro­świec­ki ko­min, obok po­la­na so­sno­we, któ­re Ka­zi­mierz do­rzu­ca ner­wo­wym ru­chem raz po raz do ognia. Bron­ka stoi przy oknie, nie­spo­koj­nie za­pa­trzo­na w śnie­ży­cę.

KA­ZI­MIERZ

Coś ty taka nie­spo­koj­na? Nie bądź­że dzie­cia­kiem. Cze­go się lę­kasz?

BRON­KA

Ale, bój się Boga, Ka­ziu, czy nie wi­dzisz, jaka śnie­ży­ca? Pra­wie cały dzień sy­pie i sy­pie. Za­spy się po­two­rzy­ły. Tam za mia­stem dro­ga bez drzew na jaki ki­lo­metr. Nie­chże stan­gret po­błą­dzi. San­ki się w rów prze­wró­cą…

KA­ZI­MIERZ (prze­ry­wa jej)

I cóż z tego? Ta­de­usz wy­pad­nie w rów. Bę­dzie mu mięk­ko.

BRON­KA

O, ja­kiś ty brzyd­ki.

KA­ZI­MIERZ

No, nie gnie­waj się. Ale pa­trzę rze­czy­wi­ście na was, jak na dwo­je dzie­cia­ków. Wasz sto­su­nek – to rzad­ka ano­ma­lia. Rok już je­ste­ście po­bra­ni, a ba­wi­cie się w ta­kie czu­łost­ki, jak­by­ście się do­pie­ro wczo­raj po­zna­li.

BRON­KA

Ależ to, to wła­śnie robi na­sze ży­cie tak pięk­nym.

KA­ZI­MIERZ

Oczy­wi­ście, oczy­wi­ście. Ale po­wiedz mi, ko­cha­na Bron­ko, ile mi­ło­snych li­stów otrzy­ma­łaś od twe­go Ta­dzia przez ten je­den ty­dzień, od­kąd go w domu nie ma.

BRON­KA

Ach, gdy­byś wie­dział, jaki on pięk­ny list mi na­pi­sał! Gdy­byś wie­dział, jak ja te li­sty ko­cham. Tak pięk­nych słów nikt nie umie po­wie­dzieć.

KA­ZI­MIERZ

No – o sło­wa nie­trud­no. Ale Ta­de­usz cię rze­czy­wi­ście ko­cha.

(Za­my­ślo­ny)

Tak, on cię bar­dzo ko­cha. Za­zdrosz­czę wam wa­szej mi­ło­ści i wa­sze­go szczę­ścia.

(Po chwi­li)

Cał­kiem się tu przy was roz­ma­zga­ję. Co­raz czę­ściej śnią mi się sen­ty­men­tal­ne idyl­le o ja­kimś za­kąt­ku, gdzie bym przy uko­cha­nej, piesz­czo­nej i piesz­czą­cej ko­bie­cie mógł swo­bod­nie pra­co­wać. Znu­ży­ła, znu­dzi­ła mnie ta wiecz­na włó­czę­ga po ca­łym świe­cie. Zresz­tą to wszyst­ko bla­ga. Wra­że­nia ar­ty­stycz­ne, mu­zea, te­atr, cyrk, Wło­chy, Pa­ryż – to bla­ga, bla­ga, bla­ga. Tyl­ko co­raz więk­sza nuda. Wszę­dzie jed­no i to samo, i tak czło­wiek wle­cze się z kąta w kąt z tą samą usta­wicz­ną nudą…

BRON­KA

Ka­ziu, Ka­ziu, ja­kiś ty smut­ny. Ta­kie­go bez­den­ne­go smut­ku jesz­cze nie wi­dzia­łam.

KA­ZI­MIERZ

A tak.

BRON­KA

A gdy­byś się za­ko­chał, Ka­ziu, co?

KA­ZI­MIERZ

Chy­ba w to­bie. Tak czy tak, już mi do tego nie­da­le­ko.

BRON­KA (żar­tu­jąc)

Ej, ty głup­ta­sie, co byś ty ro­bił z taką pro­stą dziew­czy­ną, jak ja. Ta­kie pro­ste, szla­chec­kie dziew­czę to nie dla cie­bie.

KA­ZI­MIERZ (iro­nicz­nie)

Otóż wła­śnie dla mnie. Mam do­syć tych głu­pich, próż­nych sa­mi­czek pa­wich, któ­re gra­ją rolę de­mo­nów i pie­przą ją mo­zol­ną i nie­smacz­ną żon­gle­rią tem­pe­ra­men­tu i na­mięt­no­ści, do­syć tych ma­ślan­ko­wa­tych i ckli­wych anio­łów na­tchnie­nia. Do­syć tych zgar­bio­nych wiedźm, co się roz­bi­ja­ją na ły­sej gó­rze na­uki, wie­dzy i pra­cy spo­łecz­nej. Och, wierz mi szcze­rze, strasz­nie zmę­czo­ny je­stem tymi Epip­sy­chi­dio­na­mi, po­ło­wa­mi i po­ło­wicz­ka­mi dusz mę­skich.

(Po­cie­ra czo­ło i rzu­ca ner­wo­wo parę ga­łę­zi do ko­min­ka, cho­dzi wo­kół po­ko­ju)

Oto wła­śnie, cze­go mi po­trze­ba, ta­kiej pro­stej dziew­czy­ny, ta­kiej bia­ej, szla­chec­kiej dziew­czy­ny, tak… wie­czo­ry całe spę­dzać z nią ra­zem przy ko­mi­nie, z taką nie­po­ka­la­ną, nie­świa­do­mą ni grze­chu, ni cno­ty. Czuć ko­bie­tę przy so­bie, któ­ra nie zna ani za­sad, ani teo­rii, ani kie­run­ków, ani żad­nych izmów, tyl­ko jest ser­cem, go­rą­cym, czy­stym ser­cem! Ha! za­po­mnia­ło­by się wte­dy o bla­dze i nu­dzie.

BRON­KA

Och, jak ty się okła­mu­jesz. Dwa dni ba­wi­ła­by cię taka szla­chec­ka dziew­czy­na, a po­tem… No, a co po­tem, to już so­bie w du­szy do­śpie­waj…

KA­ZI­MIERZ

Tak są­dzisz?… Ale to dziw­na, że ja z taką pro­stą dziew­czy­ną, jak się na­zwa­łaś, przez cały dzień roz­ma­wiam, ze wszyst­kie­go się jej spo­wia­dam, każ­dą myśl z nią dzie­lę i nie tyl­ko, że ani na se­kun­dę nie uczu­łem nudy, ale prze­ciw­nie, nig­dy nie za­zna­łem tak do­brych, ko­cha­nych dni, jak tu u bra­ta i ra­zem z tobą…

(Lek­ko)

Wiesz, Bron­ka, ja się na se­rio w to­bie po­ko­cham.

BRON­KA (na­śla­du­jąc ton jego mowy)

Gdy­byś nie mó­wił tego wszyst­kie­go tak znu­dzo­ny, trosz­kę smut­ny, a przede wszyst­kim za­my­ślo­ny o cał­kiem in­nych spra­wach, to­bym cię go­to­wa po­są­dzić o ja­kiś flir­cik, któ­ry ze mną chciał­byś roz­po­cząć.

KA­ZI­MIERZ (śmie­jąc się)

A cze­muż by nie, moja pięk­na bra­to­wo? Sztu­ka ta­kie­go nie­win­ne­go pod­nie­ca­nia sie­bie i dru­gich może być bar­dzo pięk­ną i wy­twor­ną… to tak, jak­by się czło­wiek na­pił kie­li­szek ogni­ste­go Amon­ti­la­do.

BRON­KA

Ja nie mam ocho­ty kosz­to­wać tego ogni­ste­go Amon­ti­la­do.

(Roz­tar­gnio­na)

Ale co to ma zna­czyć, że Ta­de­usz nie przy­jeż­dża? Po­wia­dam ci, Ka­ziu, że stan­gret rze­czy­wi­ście san­ki w rów prze­wró­cił.

KA­ZI­MIERZ

Ale nie bądź tak nie­cier­pli­wa, san­na jest utrud­nio­na, śnieg głę­bo­ki, no, a prze­cież koni nie moż­na na śmierć za­jeź­dzić.

BRON­KA

No tak, masz słusz­ność. Swo­ją dro­gą, Ka­ziu, ty two­im znu­dze­niem i two­ją zim­ną me­lan­cho­lią tak czło­wie­ka roz­draż­niasz, tak przy­gnę­biasz, że…

(Ury­wa)

KA­ZI­MIERZ

No, że co? że co?

BRON­KA

Że go­to­wam po­biec i obu­dzić Ewę… Nie poj­mu­ję, dla­cze­go ona wiecz­nie śpi.

KA­ZI­MIERZ

A może i nie śpi.

BRON­KA

Więc uni­ka nas.

KA­ZI­MIERZ

Nie, ale czu­je, że nam le­piej bez niej.

BRON­KA

Brzyd­ki je­steś. To była za­wsze moja naj­bliż­sza, naj­ser­decz­niej­sza przy­ja­ciół­ka. Nie masz wy­obra­że­nia, jak je­stem szczę­śli­wa, że wresz­cie przy­je­cha­ła, dwa lata jej nie wi­dzia­łam. Ale wiesz, Ka­ziu, do­szczęt­nie się zmie­ni­ła. Nie wie­dzia­łam, że w tak krót­kim cza­sie na­tu­ra ludz­ka może się tak cał­kiem na ręby prze­wró­cić.

KA­ZI­MIERZ

Jak to, zmie­ni­ła się?

BRON­KA ( tro­chę za­kło­po­ta­na)

Wi­dzisz… ja wła­ści­wie mam taki… wstyd pen­sjo­nar­ki… o tym wszyst­kim mó­wić. No, ale to­bie wszyst­ko po­wie­dzieć moż­na, bo ty jak­byś nie był męż­czy­zną.

KA­ZI­MIERZ

Bar­dzo słusz­na uwa­ga. Ale opo­wiedz mi coś o pan­nie Ewie, to mnie bar­dzo za­cie­ka­wia.

BRON­KA

Wi­dzisz, ona sie­ro­ta i bar­dzo bo­ga­ta. I to całe jej nie­szczę­ście, że każ­dy swój ka­prys za­do­wol­nić mo­gła… Ale nie o tym chcia­łam mó­wić. By­ły­śmy ra­zem na pen­sji i łą­czy­ła nas dziw­na ja­kaś mi­łość. Ona ko­cha­ła mnie do sza­leń­stwa, tak, że mi­łość jej cza­sa­mi była dla mnie udrę­cze­niem i męką. To zno­wu była tak nie­skoń­cze­nie do­brą, była ja­gnię­ciem, z któ­rym się ba­wić mo­głam: nie­wol­ni­cą, któ­ra my­śli na mym czo­le czy­ta­ła, to zno­wu ka­pry­śną jak ty­ran, za­zdro­sną o każ­dą myśl moją, o każ­de drgnie­nie ser­ca.

KA­ZI­MIERZ

No i co po­tem?

BRON­KA

Opie­kun ode­brał ją po śmier­ci swo­jej żony z pen­sjo­na­tu i od­tąd sta­ła się pa­nią swej woli, swe­go ma­jąt­ku, swej me­lan­cho­lii, a może i nudy… Ot, wi­dzisz, Ka­ziu, to by­ła­by żona dla cie­bie.

KA­ZI­MIERZ

Hm, hm. Ale jesz­cze nic o tej zmia­nie nie mó­wi­łaś, któ­ra tak na­gle w niej za­szła.

BRON­KA

No, wi­dzisz, wi­dzisz, jaka ja roz­trze­pa­na. Zda­nia do­koń­czyć nie mogę.

(Za­my­śla się)

Otóż mimo wszyst­kich swych ka­pry­sów i gwał­tow­nych wy­bu­chów była ogrom­nie we­so­ła, rej mię­dzy nami wszyst­ki­mi wo­dzi­ła. Wszyst­ko i wszyst­kich umia­ła wy­kpić, w pole wy­pro­wa­dzić. A te­raz… tak do­kład­nie so­bie spra­wy nie zda­ję, tyl­ko czu­ję, że… wiesz, Ka­ziu, wsty­dzę się przy­znać, że mi jest ja­kaś obca. Nie je­stem już z nią tak swo­bod­na, jak by­łam, i ta­kie mam ja­kieś nie­uchwyt­ne uczu­cie lęku i… Ach, jaka ona pięk­na, wi­dzia­łeś, jaka ona pięk­na? Wi­dzia­łeś?

KA­ZI­MIERZ

Nie pa­trzy­łem do­tych­czas na nią.

BRON­KA

Czło­wie­ku, czyś ty śle­py? Nie, rze­czy­wi­ście prze­sta­łeś być męż­czy­zną.

KA­ZI­MIERZ

Przy­pusz­czam, że masz słusz­ność, ale twój gość po­czy­na mnie in­te­re­so­wać. No i cze­mu przy­pi­su­jesz tę zmia­nę? Zła­ma­ne­mu ser­cu? Za­wie­dzio­nej mi­ło­ści?

BRON­KA

Ona?… Nie – nie – mój Ka­ziu.

KA­ZI­MIERZ

Jak mo­żesz to tak na pew­no twier­dzić?

BRON­KA

Bo znam wszyst­kich mło­dych lu­dzi, któ­rzy ją ota­cza­li – wiem, że się tyl­ko nimi ba­wi­ła, a je­dy­ny czło­wiek, któ­ry ją zaj­mo­wał, to był Ta­de­usz; ale prze­ciw­nie, coś ich od sie­bie od­py­cha­ło.

KA­ZI­MIERZ

Jak to, Ta­de­usz ją znał?

BRON­KA

Oczy­wi­ście, znał ją, za­nim mnie po­znał.

KA­ZI­MIERZ (lek­ko)

No i nie po­ko­cha­li się w so­bie?

BRON­KA (cofa się, jak­by czymś na­gle przy­kro do­tknię­ta)

Więc ty są­dzisz, że by­ła­bym ją tak go­rą­co i tak ser­decz­nie do nas w go­ści­nę pro­si­ła, gdy­by nie ta ab­so­lut­na pew­ność, że byli so­bie zu­peł­nie obcy?

KA­ZI­MIERZ

Tak, to praw­da, a ra­czej może być praw­dą, bo tak da­le­ce ser­ca nie­wie­ście­go nie znam.

BRON­KA

Lę­kam się tyl­ko, czy ja­kiej przy­kro­ści Ta­de­uszo­wi nie zro­bi­łam, że bez jego wie­dzy, tak ją na­gle, gwał­tow­nie do sie­bie za­pro­si­łam. Może chciał­by przy­najm­niej przez parę dni po po­wro­cie być tyl­ko z nami ra­zem… Dla mnie jest ona mil­szą od sio­stry, ko­cham ją nade wszyst­ko, ale dla Ta­de­usza jest obcą.

Sły­chać dzwon­ki u sa­nek za­jeż­dża­ją­cych na po­dwó­rze.

BRON­KA (z ra­do­snym wy krzy­kiem)

Ta­dek je­dzie! Ta­dek je­dzie! O, wresz­cie!

(Wy­bie­ga przez drzwi na lewo)

Sce­na II

KA­ZI­MIERZ (sie­dzi i pa­trzy z nie­wy­mow­nym smut­kiem za nią, krę­ci nie­spo­koj­nie wąsa, do­rzu­ca ga­łę­zi do ko­min­ka, cho­dzi wszerz i wzdłuż po­ko­ju, przy­sta­je, chwy­ta się za gło­wę i mówi ci­chym szep­tem)

Tak, tak – za póź­no – za póź­no.

Sia­da, pali pa­pie­ro­sa, apa­tycz­ny, za­my­ślo­ny. W przed­po­ko­ju sły­chać głos Bron­ki:

"Mój Ta­dek naj­droż­szy, mój Ta­dek! " Ka­zi­mierz drgnął gwał­tow­nie.

Głos Ta­de­usza: "Ach, jak ja za tobą tę­sk­ni­łem"

Twarz Ka­zi­mie­rza kur­czy się bo­le­snym, przy­krym uśmie­chem.

Sce­na III

BRON­KA

Chodź, chodź, ko­cha­nie moje; jak ty prze­mar­z­łeś – chodź, ogrze­jesz się przy ko­min­ku.

TA­DE­USZ

Ale mnie wca­le nie jest zim­no, dziec­ko dro­gie.

(Wita się z Ka­zi­mie­rzem)

No, Ka­ziu ko­cha­ny, strze­głeś do­brze domu? Nie za­wra­ca­łeś Bron­ce gło­wy me­ta­fi­zy­ką i sztu­ką?

KA­ZI­MIERZ

Gdzież tam, sta­ra­łem się przede wszyst­kim Bron­kę przy­go­to­wać na to, że się już od was nie ru­szę.

TA­DE­USZ

A co, do­brze ci tu?

BRON­KA

Ale chodź­że, Ta­dziu, chodź do ko­min­ka, tyś taki cały prze­zięb­nię­ty.

TA­DE­USZ

Pięk­nie ci dzię­ku­ję za twój ko­mi­nek, ale z roz­ko­szą po tym mro­zie zjadł­bym coś, bom bar­dzo głod­ny.

BRON­KA

Do­brze, do­brze, w tej chwi­li.

(Wy­bie­ga)

Sce­na IV

TA­DE­USZ (we­so­ły i szczę­śli­wy)

A co, Ka­ziu, zna­la­złem szczę­ście i spo­kój. Nig­dym nie śmiał na­wet za­ma­rzyć o ta­kim raju. A za­nim Bron­kę po­zna­łem, zda­wa­ło mi się, żem już wszyst­kie siły do ży­cia stra­cił. Ser­ce było su­che jak wiór, du­sza obo­la­ła i ta strasz­li­wa, pie­kiel­na na­sza nuda ro­do­wa z wol­na już się kła­dła na mnie jak cięż­ka zmo­ra.

KA­ZI­MIERZ

A wiem, wiem, w ja­kim strasz­nym, bez­na­dziej­nym sta­nie znaj­do­wa­łeś się wów­czas. Każ­dy twój list czy­ta­łem z nie­po­ko­jem, bom lę­kał się wy­czy­tać: "bądź zdrów, ko­cha­ny bra­cie, za­nu­dzam się na śmierć, więc prze­no­szę się na łono wiecz­no­ści…"Wła­ści­wie się nie lę­ka­łem, bo na nudę to je­dy­ny śro­dek. Ale za­wsze to nie­przy­jem­nie po­dob­ny list od bra­ta swe­go ode­brać…

(Na­gle)

Ale po­wiedz mi, dla­cze­go ty, któ­re­go zna­łem ta­kim dziar­skim, ko­cha­nym chło­pa­kiem, ta­kim peł­nym ży­cia i siły, po­pa­dłeś w tę pie­kiel­ną roz­ter­kę? Mnie się nie dzi­wić, bo by­łem ma­zga­jem i nie­do­łę­gą od dziec­ka, ale ty, ty?

TA­DE­USZ

Dłu­go mu­siał­bym ci o tym mó­wić, znu­dził­byś się opo­wia­da­niem tych strasz­nych mę­czar­ni, któ­re prze­ży­łem. Był­bym zmar­niał, gdy­bym nie był Bron­ki po­znał.

KA­ZI­MIERZ ( nie­dba­le)

Czy ko­bie­ta była tego przy­czy­ną?

TA­DE­USZ

Tak i nie… Czy ja wiem… Nie­okre­ślo­na ja­kaś tę­sk­no­ta, za kim i za czym – nie wiem.

KA­ZI­MIERZ

Czy ko­bie­ta ta była zła? Prze­wrot­na?

TA­DE­USZ

Nie, prze­ciw­nie. Ona tyl­ko stra­ci­ła zdol­ność do ży­cia. Za­mę­cza sie­bie i in­nych. Opa­no­wa­ło ją ja­kieś obłęd­ne pra­gnie­nie znisz­cze­nia. Ach, jak ja się mę­czy­łem!

KA­ZI­MIERZ

No, i co po­tem?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: