- W empik go
Sofoklesa Edyp król - ebook
Sofoklesa Edyp król - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 184 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
drukowaniu exemplarzy prawem przepisanych w Komitecie
Cenzury. Wilno, 1842 r., 19 7bra.
Cenzor Jan Waszkiewicz.
OSOBY:
EDYP.
KAPŁAN.
KREON.
Chór Starców Tebańskich.
TIRESIASZ.
JOKASTA.
POSŁANIEC.
SŁUGA zmarłego Króla Laja.
INNY SŁUGA.
Edyp.
Dawnego Kadma potomkowie młodzi!
Dzieci! dla czegóż w skwapliwym natłoku
Z błagalną rószczką, stawicie się tłumnie?
Po całem mieście tu ofiar kadzenia,
Tu pieśni słychać z jękami zmieszane.
Nie z cudzych wieści, lecz sani widzieć pragnąc,
Wśrzód was przybywam. Powiadaj mi, starcze!
Tobie przysłało mówić przed innymi.
Z jakiem uczuciem przybyliście tutaj?
Czy trwogę niosąc, czy prośby? Jam gotów
Zadość wam czynić. Byłbym nazbyt twardy,
Gdybym powszechnej prośby słuchać nie miał.
Kapłan.
Potężny władco mej ziemi! Edypie!
Widzisz nas wszystkich, którzyśmy oblegli
Ołtarze twoje. Tu słabe niemowląt
Nieletnie!) grono, tu niemocna starość;
Kapłani Bogów, jam jest kapłan Zeusa;
Tu wybór młodzi; i błagalna rzesza
Obsiadła rynki, u obu Pallady
Świątyń u wieszczych popiołów Ismena.
I widzisz miasto, w strasznem pomieszaniu
Z krwawych zagłady odmętów niezdolne
Otrząść swej głowy, marniejące klęską
Owocu ziemi nieźrzałego, klęską
I trzody polnej, i w niedonoszonem
Małek potomsłwie; a chłonący ogniem
Bóg nas dotłacza. Mór najokropniejszy.
Pustkami gniazdo Kadmejowe; raz wraz
Jękiem i płaczem Hades się bogaci.
Nie z Bogi ciebie równamy, przynosząc
Błagalne modły ja i dzieci twoje;
Lecz pierwszyś z mężów, czy w przygodach życia,
Czy w niezgadnionych niebieskich zrządzeniach,
Ty, coś, przybywszy w Kadmejowe miasto,
Zniósł dań, składaną od nas zgubnej wieszczce.
Nie naszą radą będąc zasilony,
Ale nakhnieniem i zesłaniem Boga, linie i chwałę zbawcy sobieś zjednał.
Tak, dziś, Edypie, wspaniałemu sercu
Twojemu losy składamy w pokorze;
Błagamyć wsparcia, czyli je od Bogów,
Czyli ze zdania ludzi powżiąść mogłeś.
Bo kto zabiegać przygodom uczony,
Temu nic giną doświadczeń przestrogi.
Śmiało więc, władco potężny, podźwignij
Gród twój posłuszny, co cię dotąd zawsze
Zbawcą swym mieni za zasługi dawne.
Obyśmy nigdy nie rzekli, że niegdyś
Pod tobą kwitli, a polem upadli!
O, bądź zasłoną twojemu ludowi!
Wszak niegdyś dałeś nam z pomyślną wieszczbą
Dolę szczęśliwą; bądź i dziś tym samym;
Byś, jeśli dalej, jak dziś, rządzić będziesz,
Ludną krainę, nie pustą miał ziemię.
Czemże są twierdze, czem jest statek wtenczas,
Kiedy w nich społem nie mieszkają ludzie?
Edyp.
O biedne dzieci! znane, nie zaś tajne
Wznawiacie troski. Czuję społem z wami,
Ze was zarówno wszystkich klęska trapi;
Ale żadnego, ile mnie, nie boli.
Was pojedynczo każdego dotyka
O własną całość; moje serce boli
Równie o miasto, o was i o siebie.
Nie w opieszałym śnie mię tu schodzicie.
Już przebolało siła serce moje.
Rozliczne śrzodków badałem manowce;
Jednego tylko, co się zdał najlepszy,
Użyłem dotąd, i Menojka syna,
Kreonta, szwagra swojego, wysłałem
Do Delf świątyni, aby się dowiedział.
Przez jakie sprawy i przez jakie modły
Wybawić można z przygody ojczyznę.
Ale zważając czas jego podróży,
Znowu się trapię–dłużej niż należy
Zwlóczy z powrotem nad czas naznaczony.
Lecz gdy powróci, niezwłocznie, natychmiast
Wykonam wszystkie Bogów rozkazania.
Kapłan.
Szczęśliwieś wyrzekł, bo w tej samej chwili
Oto lud wola, że Kreon powraca.
Edyp.
Apollo Daniel spraw, by z dobrą wieścią
Do nas powracał, jak z pogodnem czołem.
Kapłan.
Wieści pomyślne, tak wnosić należy
Z wawrzynów, które wieńczą jego skronie.
Edyp.
Wnet się dowiemy. Olo już się zbliża.
Anaxie! synu Menojka i bracie!
Jakież wyroki przynosisz od Boga?
Kreon
Dobre: bo sarnę nieszczęścia gdy wreszcie
Dobrze się kończą, dobremi zwać można.
Edyp.
Cóż nam Róg głosi? bo dotąd twe słowa
Ani otuchy, di trwogi nie wróżą.
Kreon.
Rozkaż, jak wolisz, czy mam opowiadać
Tu w obec wszystkich, czyli wnijść do domu?
Edyp.
Opowiedz tutaj. Mnie więcej obchodzi
Powszechna klęska, niźli moja własna.
Kreon.
Słuchajcie żalem, co niosę od Roga.
Feb rozkazuje wyraźnemi słowy
Zarazę, ktorą la ziemia wydała,
Wyplenić, ani dłużej cierpieć na niej.
E d y p.
Jakież są śrzodki odwrócenia klęski?
Kreon.
Albo wygnanie, albo też smierć za śmierć,
Bo ziemi naszej krew niewinna cięży.
Edyp.
Czyjaż to krew jest, co tę ziemię kala?
Kreon.
Był niegdyś, Królu, Lajos naszym panem,
Pierwej niżeliś ty objął te rządy.
Edyp.
Słyszałem o nim, lecz go sam nic znalem.
Kreon.
Za jego zgubę jawny rozkaz Boga
Każe morderców oddać w ręce kary.
Edyp.
Gdzież są złoczyńcę? jakże odkryć ślady
Zatarte starej potrafimy winy?
Kreon.
W naszej, rzekł, ziemi. Szukane się znajdzie,
A zaniedbane tylko się nie znajdzie.
Edyp.
Czy Lajos w domu, czy w otwarłem polu,
Czy w cudzej ziemi znalazł dla się zgon?
Kreon.
Wyszedł z ofiarą do Bogów pobożną,
I już do domu więcej nie powrócił.
Edyp.
Nie byłoż gońca, lub drogi spólnika,
Któryby czynu obwieścił przygody?
Kreon.
Zginęli społem wszyscy; jeden tylko
Z strachom wróciwszy: jedno tylko wiedział.
Edyp.
Cóż jest takiego? bo z jednego można
Dalszą osnowę wydarzeń rozwikłać.
Kreon.
Mówił, że zbójcę go zamordowali
.Nic pojedyńczo, ale w mnogim liku.
Edyp.
Lecz zbójca pewnieby się nie odważył,
Gdyby go lulaj nie kupiono złotem.
Kreon.
Tak leż myślano; lecz po Króla zgonie
Nic Lyio komu nieszczęść naszych wstrzymać.
Edyp.
Jakież nieszczęścia nowe was wstrzymały
Wynaleźć sprawcę lego zgonu Króla
Kreon.
Sfinxa ciemnymi swymi zagadkami.
A jawne klęski stłumiły tajemne.
Edyp.
Ja więc z początku cala rzecz wykryję.
Bo jeśli Feb sani, gdy i ty tak pilne
O umarłego podjęli starania,