- W empik go
Sonety i wiersze różne - ebook
Sonety i wiersze różne - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 228 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Po wykryciu przez władze rosyjskie związku filaretów, najwybitniejsi z pośród młodzieży znaleźli się w więzieniu. Między nimi był też A. Mickiewicz, który po półrocznem zamknięciu musiał wyjechać do Rosji, naprzód do Petersburga, a następnie do Odessy i Moskwy. W Petersburgu bawił nie całe trzy miesiące, na dalszy zaś pobyt wyznaczyło ministerstwo oświaty dla niego i dwu towarzyszy (Jeżowskiego i Malewskiego) – Odessę. W mieście tem stanął poeta 17. lutego 1825 r., ale wnet przyszło rozporządzenie rządu, nakazujące jemu i Jeżowskiemu wybranie sobie którejkolwiek guberni na pobyt stały. Mickiewicz podał prośbę o miejsce w kollegjum spraw zewnętrznych w Moskwie. Oczekując pół roku odpowiedzi, oddał się życiu towarzyskiemu, nie mając żadnych innych obowiązków.
W portowem mieście bogatej Ukrainy bawiło mnóstwo polskich ziemian, zbywających tu swą produkcję zboża. Mickiewicz, zrazu stojący zdala od ich życia towarzyskiego, wnet zbliżył się zwłaszcza do domu Bonawenturów Zaleskich i Hieronimów Sobańskich. Swobodna atmosfera, panująca w tem towarzystwie, pozwała wnet i 27-letniego młodzieńca, na którego ogólnie zwracano uwagę. Wpadł on zwłaszcza w oko płochej p. Sobańskiej, polującej ambitnie na wiersze jego jej poświęcone. Mistrzynią była ona w uwodzeniu, a z czasem trzykrotnie się nawet rozwodziła. Poeta nasz szybko ocknął się z wrażeń zmysłów i głębsze uczucie znalazł u p. Joanny Zaleskiej, chociaż bynajmniej nie zapominało swej Maryli. Uczucia, któremi darzył obie te panie, znalazły odbicie w szeregu sonetów erotycznych, dołączonych do dawniejszego już ich zbiorku, jeszcze z czasów wileńskich.
Sonety miłosne tworzą dwie grupy; wileńską i odeską. Pierwsze, wzorowane na sonetach Petrarki, poświęcone były Maryli, reszta, to owoc szałów i żądz, rozpętanych pod wpływem stosunków odeskich. Znamionuje je nastrój zmysłowy, ironiczno-żartobliwy tudzież sentymentalny. Odrębnego zaś charakteru jest sonet p… t. "Rezygnacja", kreślący dobitnie stan poety, nie mogącego zapomnieć o pierwszej nieszczęśliwej miłości.
Temperament młodzieńczy uniósł prawdzie poetę dalej, niżby on sam tego mógł pragnąć, ale dość jeszcze znalazło się w nim sił oporu. Na szczęście sposobność przyszła mu w tem z pomocą. Towarzystwo odeskie urządzało wycieczkę na Krym. Udział w niej wziąć miał też Mickiewicz. Prawie dwa miesiące trwała podróż ta w towarzystwie pp. Sobańskich i Henr. Rzewuskiego. Co poeta widział i przeżył, zamknął w prześlicznych wierszach, które sam nazwał Sonetami Krymskimi. Także i te – powiada J. Kallenbach – sonety nie były wytworem duchowym jednego wyłącznie nastroju. Obok takich, które powstały bezpośrednio pod wrażeniem krajobrazu, znać na innych ślady studjów, umiejętnie dobieranych porównań, kunsztownie opracowanych ornamentów. Poeta, zachwycony nowością wrażeń, utrwalał je wówczas w genjalnej pamięci z wiernością zdumiewającą. Gra kolorów, stosunek barw do siebie, wartość malarska krajobrazu nie uszła nigdzie bystrego oka poety.
Podczas podróży zajmowały poetę tylko wielkie zjawiska i wielkie ruiny; poszukuje myśli tylko wyjątkowo podniosłych. Na wszystko, co płaskie, nie zwraca uwagi; chodzi mu, aby z podróży swej wydobyć tylko to, co było w niej i pozostanie wiecznotrwałe. Wśród utworów Mickiewicza niema poematu, w którymby wrażenia pospolite były umiejętniej zacierane jak w Sonetach i któryby zmuszał poetę do czynienia staranniejszej różnicy między codziennem otoczeniem a poetycką sensacją.
Orjentalizm zaś Sonetów bierze początek w skłonnościach poety ku pierwiastkom wschodnim w literaturze pięknej, czego ślad znajdujemy już w balladzie improwizowanej "Basza" (Renegat). Nie bez wpływu, oczywiście, były tu ogólnoeuropejskie prądy ówczesne, którym hołdował nawet Goethe, Byron, Rückert i inni. W myśli zaś Mickiewicza sonety były "puszczone na zwiady"; po nich chciał poeta "coś obszerniejszego w guście orjentalnym wypracować", o ile" znajdą przyjęcie dobre. " Stało się jednak inaczej.
Co do samego faktu napisania Sonetów, powstały one częścią jeszcze w czasie podróży, częścią zaś opracowane zostały na podstawie zebranych spostrzeżeń i wrażeń w czasie pobytu w Moskwie, dokąd poeta przybył z końcem listopada 1825 r. Sam Mickiewicz wyrazić się miał, iż "jest kilka sonetów, do których nic dodane ani ujęte być nie mogło i te były odrazu napisane", a jeden z towarzyszy podróży krymskiej opowiadał, że w czasie jednej wycieczki "pan Adam konie mu powierzył, sam zaś na miękkim mchu się położył i na małych karteluszkach drobnem pismem coś bez ustanku pisał". Są jednak między sonetami i takie, których wykończeniu i ogładzeniu poświęcić musiał wiele pracy i jak świadczą o tem dochowane autografy Sonetów. W pracy tej posługiwał się też opisem podróży Murawiewa-Apostoła po Krymie, wydanym w 1826 r. W Moskwie uporządkował poeta Sonety, zestawiając je w porządku chronologicznym tak, by dały możliwie dokładny opis podróży.UKŁAD I TREŚĆ.
Sam Mickiewicz podzielił Sonety na miłosne i krymskie. Te pierwsze pochodzą z epoki wileńsko-kowieńskiej, tudzież z pobytu w Odessie, drugie zaś, z wycieczki na Krym. Między pierwszymi wyróżniają się poświęcone Maryli, tudzież paniom z towarzystwa odeskiego. Sonety krymskie zestawił sam poeta w porządku, jak postępowały po sobie poszczególne etapy podróży i dzięki temu dają one dokładny jej obraz, zamknięty chronologicznie między 15. sierpnia a 15. października 1825 r.
Sonety erotyczne dajemy w niniejszem opracowaniu w wyborze, uwzględnianym w szkołach średnich, krymskie zaś w komplecie. Naprzód podajemy treść pierwszych.
"Do Niemna". Poeta w tęsknocie za Litwą przypomina sobie wody Niemna, które jako niemowlę czerpał rękami i na których potem pływał, szukając ukojenia dla serca. W nich to przezierała się ukochana jego, a obraz jej, odbity w zwierciadle wodnera, łzami skrapiał zakochany. Gdzie to wszystko? Przeszło bezpowrotnie i tylko łzy poety nie przechodzą.
Do Laury. Na widok kochanej zapłonął poeta i takiż rumieniec zoczył na jej twarzy. Kiedy zaśpiewała, zapłakał zakochany, bo głos jej wnikał do serca i za duszę chwytał. Wobec tego, że los i ludzie przeciw nim stali, że kochać musiał bez nadziei, zgadza się, by innemu oddała rękę, a tylko wyznała, że Bóg poślubił mu jej duszę.
Mówię z sobą… Niepocieszony w miłości, rozmawia poeta sam z sobą, plącze się w rozmowie z innymi, wygląda coraz gorzej, zapada na zdrowiu, dręczy się dzień cały, by i w nocy nie znaleźć spokoju. Układa rymy, w których złorzeczyć chce niewierności kochanki, ale zapomina o nich i kiedy ją ujrzy, uspokaja się, stając się zimniejszy nad głaz, aby goreć potem na nowo.
Nie uczona twa postać… Chociaż nie uczoną i niepiękniejszą nad inne, każdy rad widział ukochaną poety, która nawet w ubraniu pasterki na królowę wyglądała. Kiedy weszła na salę, wszyscy zamilkli, nie wiedząc dlaczego, ale poeta wyjaśnił, iż "anioł przelatywał. "
Ranek i wieczór. Rankiem zobaczył poeta swą kochankę w oknie i ukląkł smutny na ganku. Wieczorem zobaczył ją znów w piękniejszym stroju i z weselszem okiem, ale znów smutny, jak z rana, klęczał u nóg jej.
Z Petrarki. Poeta cierpi na wspomnienie ukochanej, kiedy myślą sięga w przeszłość – przypomina mu ją miejsce, gdzie igrała, lub zamyślona stała, gdzie wesołem lub smutnem darzyła go spojrzeniem, gdzie rozmawiali ze sobą i wzdychali razem. Wspomnienia te niepokoją serce, mącą myśli.
Błogosławieństwo. Błogosławiona chwila i miejsce, gdzie poeta poznał swą ukochaną, błogosławiony amorek, co strzały miota i błogosławione pociski jego. Błogosławi też poeta pierwszą piosenkę i pióro, którem wsławił ukochaną i wreszcie błogosławieństwo darzy pierś, w której ona zamieszkała.
Rezygnacja. Najnieszczęśliwszy z ludzi jest, kto nie potrafi zapomnieć, że kochał. Wspomnienia utraconej miłości nie pozwalają mu sięgać po miłość nową i serce jego podobne jest do zniszczonej świątyni, gdzie bóstwo nie chce mieszkać, a ludzie nie śmieją.
Do… Poeta odżegnuje od siebie dziewczynę, niegodnym się jej czując; umie żyć samotnie, lubi rozkosz, ale nadto jest dumny, by zwodzić. Ona, młoda jeszcze, jako bluszcz niechaj obwija topole, dla niego pozostaje rola cierni, spowijających kolumny grobowe.
Pierwszy raz… Poeta rad z niewoli serca swego, pogodnie patrzy i myśli, nie czując cierpień serca, które dawniej biło dla innej. Kochał dawniej, ale i cierpiał, dziś jednak czuje się szczęśliwy. Dziękuje więc Bogu za taką ukochaną i jej za to, że nauczyła go chwalić Boga.
Do D. D. Poeta składa wizytę rozbawionej pani, u której gość jeden przychodzi za drugim. Niecierpliwi go jeden, prawiący o minionej reducie i kiedy on pragnąłby sam na sam znaleźć się z ukochana. Już myśli, że sam zostanie, a… tymczasem nudziarz siada i siedzi jak przykuty!
Danaidy. Gdzie owe czasy – pyta poeta – kiedy za polne kwiaty zdobywało się serca niewieście, gdy w swaty słało się gołębie? Dziś inaczej. Dary poety spotykały się z lekceważeniem i teraz, będąc i nadal wrażliwy na twarz piękną, wszystko dać gotów, tylko nie serce.
Exkuza. Usprawiedliwia się poeta, dlaczego śpiewa tylko o udrękach swego kochania, kiedy mu bogowie wieszczy głos dali na coś większego. Wobec tych zarzutów porzuca swe pieśni miłosne i uderza w lutnię na sposób Ursyna Niemcewicza – a tymczasem słuchacze rozpierzchają się, pozostawiając wieszcza samego, który porzuca lutnię i ciska ją w zapomnienia fale.SONETY KRYMSKIE.
Stepy Akermańskie. Bezmiar stepów to jak przestwór oceanu; wóz, jak łódź w wodzie, nurza się w powodzi łąk i kwiatów, omijając ostrowy burzanów. Mrok zapada, brak jakiegoś drogowskazu i tylko gwiazdy błyszczą, w oddali wstęga Dniestru i światła Akermanu. Przesłyszało się poecie, iż go dochodzi głos z dalekiej Litwy; każe przystanąć, ale to tylko złudzenie, wobec tego ruszają w drogę.
Cisza morska. Opadły żagle, nie trzepocą flagi i cisza nastała na morzu. W dnie takie polip długiemi wywija ramiony, kryjąc się na dnie, gdy niebo chmurne. Podobnie jest z myślami człowieka; drzemią w czasie złych losów, a szpony swe zatapiają w serce, gdy ono spokojne.
Żegluga. Wiatr wzdął żagle, pchnął żywiej okręt, który jak nurek idzie raz w głąb, raz w górę czołem siekąc obłoki, wiatr chwytając pod skrzydła. Podobnie buja wśród odmętu duch poety. Lekko mu i rzeźko, bo czuje się ptakiem, kiedy leży na piersi dzielnego statku.
Burza. Usunięto przed wichrem żagle, ster rozbity, pompy wyczerpują wodę, ostatnie liny wymknęły się z rąk żeglarzy, podróżni przejęci strachem – okrętowi grozi niechybna zagłada i już zbliżył! się doń anioł śmierci. Jedni leżą napół martwi, inni załamują dłonie, trwają w objęciach najbliższych lub modlą się o zbawienie. Tylko poeta siedział w milczeniu, myśląc o szczęśliwych, co modlić się umieją i mają się z kim żegnać.
Widok gór ze stepów Kozłowa. Zdala widać wysoki, na kształt namiotu szczyt Czatyrdahu, osnuty łuną światła zachodzącego słońca. Co to? pyta poeta. Czy ściana lodowa, tron aniołów z zamrożonej chmury, czy mury, wzniesione karawanami gwiazd naprzeciw? I co znaczy światło owe w oddali? Przewodnik tatarski objaśnia na to, iż szczyt to Czatyrdahu.
Bakczysaraj. Pustą jest siedziba dawna chanów. Tam gdzie pokłony bili baszowie, gdzie mieszkał potęga, sława i miłość, bluszcz jeden obejmuje pustkę w swe posiadanie, zapowiadając wszystkiemu ruinę ostateczną. Tylko fontanna z wodą stoi cało jakby na urągowisko, iż płynna woda została a bez śladu zanikła potęga i sława.
Bakczysaraj w nocy. Rozchodzą się ze świątyń wierni, milkną nawoływania z minaretów, zaróżowiły się obłoki, księżyc wystąpił srebrny. Lśnią się gwiazdy, po niebie szybuje obłok, jak łabędź senny na jeziorze. Cienie padają z wież i cyprysów, czernią się w oddali granity skał, jak szatany w radzie złego ducha. Wszędzie ciemno i niekiedy tylko przemknie błyskawica.
Grób Potockiej. U mogiły niedaleko pałacu chanów, mającej kryć zwłoki polskiej branki, ukochanej przez władcę tatarskiego, rozpamiętuje poeta tęsknotę jej za Polską i za wspomnieniami przeszłości. Ponieważ i on dni kończy w samotnej żałobie, życzy sobie spocząć na wieki obok jej grobu, u którego tak często rozlega się mowa polska. Może wieszcz jakiś, wspominając o niej, wspomni kiedyś i o nim.
Mogiły haremu Przewodnik tatarski pokazuje poecie groby niewiast haremowych. Na widok ich łza błysła w oku poety, który współczuje z ich losem po śmierci.
Bajdary. W szalonym pędzie mknie poeta na spienionym rumaku, skacze w otchłań i nurza się w wirze fal. Zapomnieć chce o wszystkiem, gubiąc
meteoru. Noc taka podobna do pieszczot odaliski; usypia, by znów zbudzić do pieszczoty.
Czatyrdah. Sonet cały, włożony w usta mirzy, pełen jest uwielbienia dla wspaniałej góry, której stopy "drząc muślimin całuje. " Jak archanioł Gabrjel pilnuje ona Edenu i cokolwiek spotyka krainę, ona zawsze głucha i nieruchoma, przysłuchująca się tylko słowom Boga.
Pielgrzym. Mimo piękna przyrody, poeta tęskni za ojczystą Litwą i za tą, którą kochał w dni swoich poranku.
Droga nad przepaścią w Czuful-Kale. Przewodnik kreśli niebezpieczeństwo wyprawy nad głębiami przepaści, polecając zdać się na roztropność konia, bo nic tu nie pomoże choćby najbystrzejszy wzrok. Poeta oświadcza na to, że on przejrzał nawet świata szczeliny, a co widział tam, po śmierci dopiero opowie, bo w języku ludzi niema na to głosu.
Góra Kikineis. W przepaści lśni morze, a nad niem chmura na kształt wyspy żeglującej w otchłani. Trzeba przesadzić wąwóz w pędzie konia. Waży się na to poeta, zapowiadając, że jeśli nie ujrzą jego kołpaka, nie ma co już jechać tą drogą.
Ruiny zamku w Bałakławie. Zdobiły niegdyś i strzegły Krymu zamki bałakławskie, rozsypujące się teraz w gruzy. Gdzieniegdzie tylko widnieje herb lub napis jakiś pod liściem winogradu, a nad ruinami unoszą się sępy i powiewają chorągwie żałoby.
Ajudah. Sonet ten podaje własną charakterystykę twórczości poety. Z wspaniałym obrazem fal morskich, bijących o wybrzeże, porównuje poeta zalew fal namiętnego uczucia, które uderza podobnie na duszę jego, ale gdy odda się natchnieniu, znikają fale uczuć, ustępując nieśmiertelnym pieśniom.OCENA I ZNACZENIE.
Mimo najniewdzięczniejszej formy poetyckiej w postaci Sonetów, Mickiewicz potrafił stworzyć z nich istne perełki poezji polskiej. Poeta wyszedł zwycięzko z zapasów z formą i rymami i sam stwierdził z dumą, że są wśród sonetów arcydzieła świętości i mocy, odrazu siłą natchnienia zdobyte. Artyzm wysłowienia osiąga w nich istotnie szczyty, na których nie było dotąd "śladu polskiej stopy. " Siła malarska słowa – stwierdza J. Kallenbach – dochodzi tu niemal granic, naturą zakreślonych. Nikt tak przed Mickiewiczem nie używał słowa polskiego, nikt zeń nie wydobył tyle blasku i barwy. A pamiętać należy, że blask ten i barwa słowa szły na usługi myśli głębokich, wzruszeń najszlachetniejszych.
Weźmy na przykład sonet "Bakczysaraj w nocy". Jakie w nim stopniowanie opisu od zmierzchu wieczornego do nocnego łyskania. Jest to wytworny zarys ruchomego pejzażu, z wielką uwagą przez poetę z czysto malarskiego punktu widzenia wykonany. Natomiast w opisach refleksyjnych pierwiastek epiczny streszcza się z konieczności, a nawet koncentruje, ażeby druga część sonetu pozostała zupełnie wolną na objęcie analogji i ogólników.
W sonecie "Żegluga" używa Mickiewicz dla określenia poruszeń okrętu dziewięciu niezmiernie plastycznych i coraz silniejszych czasowników: dąsa się, zrywa, przewala, nurkuje, wznosi kark i t.d. Jest to w twórczości poety rys niezmiernie oryginalny, ażeby pełnymi ruchu czasownikami pogłębiać niejako i niepokoić spokojne tło pojęć imiennych. Sonety są dlatego tak żywe, że skupiają wiele materjału plastycznego. Do tego dodać jeszcze należy wyrazistą rytmikę i wierszowanie wspaniałe. Z jednej strony jako doskonały wytwór artystyczny, w którym mieści się zarówno genialne opanowanie siły języka polskiego, jak niemniej skończona i omal bez skazy forma poetycka, z drugiej strony wyłączność romantyczna, lekceważenie i podeptanie wszelkiego konwenansu – te dwa czynniki: potęgi i dojrzałości umysłowej przerażały klasyków (Dr. St. Windakiewicz). Krytycy z pośród nich oburzali się na użycie słów obcych, olśnieni wspaniałościami języka polskiego, które Mickiewicz tak hojnie rozsypał w owych perełkach poezji rodzimej. W swem zacietrzewieniu nie zauważyli wartości kolorystycznych i psychologicznych, cudownego złączenia głębi uczuć z odmalowaniem wspaniałości krajobrazu, co stanowi przedziwny urok Sonetów, tych drobnych klejnotów, misternie rzeźbionych.
Każdy z ośmnastu Sonetów krymskich jest sam w sobie tak skończoną całością artystyczną, że dopiero po wczytaniu się, z kolejnego uporządkowania, widnieje w nich ogólniejszy całokształt z myślą przewodnią. Ulubionem porównaniem poetycznem Mickiewicza jest morze i wszystko co doń należy. Sonety są rozmową uczuć poety z własnemi myślami i stąd w nich owe alluzje do borów ojczyzny, upodabnianie ujarzmionego Krymu z niewolną Polską. Pamiętać zaś należy, że po Sonetach tworzył Mickiewicz
"Konrada Wallenroda, " w którym pod mglistą szatą alluzji zamknął całą ogromną miłość nieszczęśliwej ojczyzny.
Wartość artystyczna "Sonetów miłosnych" inna jest niż krymskich, a polega przedewszystkiem na wspaniałej formie, zaletach wiersza i niezwykłej umiejętności kreślenia rozmaitych odcieni uczuć.
Wyżej od nich tak pod względem wartości jak i znaczenia stoją "Sonety Krymskie. "Te ostatnie zwłaszcza wywarły wielkie wrażenie na przeciwnikach i zwolennikach romantyzmu. Pod tym względem znaczenie ich donioślejsze, niż naprzód ogłoszonych ballad. Nie dziw też, że po wyjściu Sonetów – jak przedtem po Balladach – rozpleniła się formalna sonetomanja; na wyścigi pisano sonety i nie mniej gorliwie czytano je i deklamowano. Na języki obce tłumaczono Sonety niejednokrotnie i wszędzie spotkały się one z ogromnem uznaniem. One też dokonały oby czy nie największego wyłomu w twierdzy klasyków, broniących się przed nimi zarzutami psucia języka polskiego i t.p… wymysłami, które Mickiewicz słusznie nazwał poprostu głupimi,
* * *
Sonety.
Quand'era in parte altr'uom da quel, ch'io sono.*
Petrarca.DO NIEMNA.
Niemnie, domowa rzeko moja! gdzie są wody.
Które niegdyś czerpałem w niemowlęce dłonie,
Na których potem w dzikie pływałem ustronie,
Sercu niespokojnemu szukając ochłody.
Tu Laura, patrząc z chlubą na cień swej urody,
Lubiła włos zaplatać i zakwiecać skronie,
Tu obraz jej malowny w srebrnej fali łonie,
Łzami nieraz mąciłem zapaleniec młody.
Niemnie, domowa rzeko! Gdzież są tamte zdroje,
A z niemi tyle szczęścia, nadziei tak wiele?
Kędy jest miłe latek dziecinnych wesele?
Gdzie milsze burzliwego wieku niepokoje?
Kędy jest Laura moja? gdzie są przyjaciele?…
Wszystko przeszło – a czemuż nie przejdą łzy moje!DO LAURY.
Ledwiem ciebie zobaczył, jużem się zapłonił,
W nieznanem oku dawnej znajomości pytał;
–-
* Kiedy byłem po części innym człowiekiem, niż dzisiaj jestem (z Petrarki sonet I. do Laury, wiersz 4.)
I z twych jagód wzajemny rumieniec wykwitał,
Jak z róży, której piersi zaranek odsłonił.
Ledwieś piosnkę zaczęła, jużem łzy uronił,
Twój głos wnikał do serca i za duszę chwytał;
Zdało się, że ją anioł po imieniu witał
I w zegar niebios chwilę zbawienia zadzwonił.
O luba! niech twe oczy przyznać się nie boją,
Jeśli cię mem spojrzeniem, jeśli głosem wzruszę:
Nie dbam, że los i ludzie przeciwko nam stoją,
Że uciekać i kochać bez nadziei muszę.
Niech ślub ziemski innego darzy ręką twoją,
Tylko wyznaj, że Bóg mi poślubił twą duszę.MÓWIĘ Z SOBĄ…
Mówię z sobą, z drugimi plączę się w rozmowie,
Serce bije gwałtownie, oddechem nie władnę.
Iskry czuję w źrenicach a na twarzy bladnę;
Nie jeden z obcych głośno pyta o me zdrowie,
Albo o mym rozumie coś na ucho powie,
Tak cały dzień przemęczę; gdy na łoże padnę
W nadziei, że snem chwilę cierpieniom ukradnę,
Serce ogniste mary zapala w mej głowie.
Zrywam się, biegę, składam na pamięć wyrazy,
Którymi mam złorzeczyć okrucieństwu twemu,
Składne, zapomniane, po miljon razy…
Ale gdy ciebie ujrzę, nie pojmuję, czemu
Znowu jestem spokojny, zimniejszy nad głazy,
Aby goreć na nowo – milczeć po dawnemu.NIE UCZONA TWA POSTAĆ…
Nie uczona twa postać, nie wymyślne słowa,
Ani lice, ni oko nad inne nie błyska,
A każdy rad cię ujrzeć, rad posłyszeć z bliska;
Choć w ubraniu pasterki, widno żeś królowa.
Wczora brzmiały i pieśni i głośna rozmowa,
Pytano się o twoich rówiennic nazwiska;
Ten im pochwały sypie, inny żarty ciska:
Ty weszłaś – każdy święte milczenie zachowa.
Tak wśród uczty, gdy śpiewak do choru wyzywał,
Gdy koła tańcujące wiły się po sali,
Nagle staną i zmilkną; każdy zapytywał,
Nikt nie wiedział, dlaczego w zadumieniu stali.
"Ja wiem, rzecze poeta, anioł przelatywał. "