Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Spektakl o działaniu kojącym - ebook

Data wydania:
20 października 2022
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spektakl o działaniu kojącym - ebook

W życiu nigdy nie jest na nic za późno, także na miłość. Świetnym tego przykładem jest ponadosiemdziesięciopięcioletnia Viola. Mimo swojego wieku cieszy się życiem razem ze swoją odnalezioną po latach miłością, Amerykaninem Rickiem.

W tym samym czasie ciemna chmura zazdrości ponownie zawisa nad emerytowaną tancerką Petrą i jej ukochanym kierowcą Bossem. Kiedy Bosse próbuje kontrolować Petrę, ta stanowczo się sprzeciwia, a ich związek zostaje zawieszony na czas nieokreślony. Petra odnajduje za to nową pasję: teatr!

Z kolei Vera, połowa duetu Po Siostrze, wyraźnie odczuwa, że czegoś w jej życiu brakuje. Postanawia wyjechać do szkoły w Liberii, gdzie trafia większość zysków sklepu. Kiedy jej siostra Mimmi odmawia wyjazdu, Vera bez wahania wyrusza w samotną podróż, co przyniesie nieoczekiwane konsekwencje…

„Spektakl o działaniu kojącym” to czwarta część czarującej serii Evy Swedenmark o nieco dziwnej, ale jakże uroczej grupie ludzi zgromadzonych wokół sklepu z używanymi ubraniami. Seria dostarcza rzeszom słuchaczy powodów do śmiechu, płaczu i… refleksji. Nie zapominajmy: masz tyle lat, na ile się czujesz!

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-91-8034-751-8
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ 1

Czy to nie letni wiatr wieje mię­dzy sta­rymi do­mami dziel­nicy Aspud­den w po­łu­dnio­wym Sztok­hol­mie? Lekki za­pach bzu. Prze­błysk słońca. Ulga na twa­rzach lu­dzi zmę­czo­nych zimą, ciężką od śniegu i lodu, i chłodną wio­sną, które nie chciały od­pu­ścić.

– Wy­sta­wiam sto­lik do kawy i krze­sła przed wej­ście – oświad­czyła sta­now­czo Mimmi. – Ten wia­te­rek jest sy­gna­łem, że wkrótce na­dej­dzie lato, czas otwo­rzyć się na słońce i świeże po­wie­trze.

Mimmi do­sko­nale zda­wała so­bie sprawę, że plan sio­stry może się skoń­czyć nie­po­wo­dze­niem, już nie­raz do­świad­czyły śniegu w kwiet­niu. Ale w tej chwili chciała my­śleć tylko o przy­szło­ści, o nad­cho­dzą­cej póź­nej wio­śnie i sło­dy­czy lata. Ener­gicz­nie wy­nio­sła stół i krze­sła, po­sta­wiła ter­mos z kawą i kilka nie­pa­su­ją­cych do sie­bie kub­ków. Dziew­czyny z Do­brego Chleba zo­ba­czyły, co robi, i przy­szły z du­żym ko­szem bu­łe­czek i su­char­ków. Słowa, które wy­po­wia­dała, brzmiały ra­do­śnie, ale nie od­zwier­cie­dlały jej praw­dzi­wych uczuć. De­cy­zja Very, by wkrótce wy­je­chać do Li­be­rii, do tego na czas nie­okre­ślony, zra­niła ją bar­dziej, niż była go­towa się przy­znać. Mimo to nie pla­no­wała jej to­wa­rzy­szyć.

– Stać nas na ten wy­jazd. W końcu chcę zo­ba­czyć na wła­sne oczy, jak pro­jekt Brendy wy­ko­rzy­stuje na­sze do­ta­cje. – Vera pa­trzyła na swoją sio­strę po­waż­nie, kiedy za­py­tała ją, czy wy­bie­rze się z nią w długo wy­cze­ki­waną po­dróż. – Chyba nie zmie­ni­łaś zda­nia, na pewno też chcesz tam po­je­chać? W końcu mowa o na­szej wy­ma­rzo­nej wy­cieczce?

Vera sta­rała się, żeby jej słowa i ton głosu nie były zbyt bła­galne, cho­ciaż ni­czego nie pra­gnęła bar­dziej, niż usły­szeć, jak sio­stra od­po­wiada:

– Ja­sne! Te­raz je­dziemy do Afryki, ja i ty, ach, jak ma­rzy­łam o tej po­dróży!

Vera chciała je­chać ze swoją sio­strą. Ale Mimmi od nie­dawna była za­ko­chana i ani my­ślała opusz­czać Görana, nie te­raz, po tych wszyst­kich sa­mot­nych la­tach od śmierci swo­jego męża Las­sego.

– Jak to bę­dzie wy­glą­dać, je­śli obie tak po pro­stu opu­ścimy sklep? – Głos Mimmi był nie­ustę­pliwy.

Wsty­dziła się, bo zro­zu­miała, że Vera ją przej­rzała. Ale miała też świa­do­mość, że jej sio­stra nie ża­ło­wała jej tej nie­ocze­ki­wa­nej mi­ło­ści, którą Göran tak in­ten­syw­nie od­wza­jem­niał. Młod­szego o pięt­na­ście lat męż­czy­znę po­znała, po­nie­waż oboje dzie­lili wspólne hobby – ko­lek­cjo­no­wa­nie la­lek.

Vera wes­tchnęła. W tym wes­tchnie­niu dało się sły­szeć nuty roz­cza­ro­wa­nia, ale wy­pro­sto­wała plecy i uśmiech­nęła się.

Były so­bie tak bli­skie. Te dwie sio­stry po przej­ściu na eme­ry­turę otwo­rzyły skle­pik z uży­wa­nymi przed­mio­tami i odzieżą, aby sze­rzyć ra­dość i wspie­rać ak­cje cha­ry­ta­tywne, które udzie­lały po­mocy ko­bie­tom i dzie­ciom. Wy­brały Li­be­rię, biedny kraj zu­bo­żały po woj­nie do­mo­wej i epi­de­mii eboli. Pra­co­wała tam ko­bieta, do któ­rej ży­wiły sio­strzane uczu­cia, cho­ciaż ni­gdy jej nie spo­tkały. Brenda z pa­sją od­da­wała się pracy na rzecz kształ­ce­nia dzieci i edu­ko­wała dziew­częta, aby mo­gły same so­bie po­ra­dzić w su­ro­wym, zdo­mi­no­wa­nym przez męż­czyzn kraju.

Sio­stry były uparte i ra­czej skryte, nie po­ka­zy­wały, co na­prawdę czują i czego pra­gną. W ich roz­mo­wach nie bra­ko­wało nie­do­po­wie­dzeń, ale za­zwy­czaj po­tra­fiły od­czy­tać, co druga ma na my­śli, i zro­zu­mieć na­wet to, co nie zo­stało po­wie­dziane. Miały jed­nak swoje ta­jem­nice.

Vera nie pi­snęła Mimmi ani sło­wem, że po­now­nie pró­bo­wała na­pi­sać do swo­jego syna Oscara i jego ro­dziny. Za­pro­siła ich do Sztok­holmu, pró­bo­wała na­pra­wić tę ze­rwaną więź.

Oscar i jego żona Eme­lie prze­nie­śli się z córką do Au­stra­lii na czas stu­diów me­dycz­nych. Vera z mę­żem gorzko to opła­ki­wali. Vera są­dziła, że jej mąż umarł z żalu. Kiedy syn z ro­dziną wró­cili do Szwe­cji, prze­żyła roz­cza­ro­wa­nie tym, że nie prze­pro­wa­dzili się do Sztok­holmu, ale wy­brali pracę w Lun­dzie. Mocno od­biło się to na Ve­rze.

Po­czuła się od­rzu­cona i praw­do­po­dob­nie po­wie­działa wtedy kilka rze­czy, któ­rych póź­niej ża­ło­wała. A te­raz otrzy­mała od­mowną od­po­wiedź. Znowu.

Mimmi nie przy­znała się Ve­rze, ale ona też za­dzwo­niła do Oscara i bła­gała go, żeby przy­je­chał z wi­zytą albo przy­naj­mniej się ode­zwał.

– Matka za­strze­gła wy­raź­nie, że nie chce nas wię­cej wi­dzieć, je­śli prze­pro­wa­dzimy się do Ska­nii, więc tak te­raz bę­dzie. Nikt nie bę­dzie mi sta­wiał ul­ti­ma­tum – oznaj­mił.

Mimmi przy­się­głaby, że usły­szała drże­nie w jego gło­sie, ale Oscar już jako dziecko był nie­sa­mo­wi­cie upar­tym chłop­cem.

Kiedy Vera zdała so­bie sprawę, że Mimmi z nią nie po­je­dzie, przez krótką chwilę, zu­peł­nie bez sensu, ży­wiła na­dzieję, że syn ze­chce się z nią wy­brać w tę po­dróż. Po­winno go to za­in­te­re­so­wać jako le­ka­rza. Za­su­ge­ro­wała, że za­spon­so­ruje mu tę wy­cieczkę. Ale to go jesz­cze bar­dziej zi­ry­to­wało.

– Mamy dość pie­nię­dzy, ra­dzimy so­bie – od­parł. – Jak bę­dziesz po­trze­bo­wać le­ka­rza, to tam też ja­kie­goś znaj­dziesz.

Źle zro­zu­miał wszystko, co po­wie­działa. Nie chciała go prze­ku­pić ani prze­ka­ba­cić go­tówką. I na­prawdę nie po­trze­bo­wała go jako le­ka­rza w po­dróży do jed­nego z bied­nych i pod wie­loma wzglę­dami nie­bez­piecz­nych kra­jów Afryki. Po pro­stu tę­sk­niła za sy­nem i cier­piała z tego po­wodu.

We­dług niego sta­nęła po stro­nie jego ojca w kon­flik­cie, któ­rego przy­czyn, po tym jak prze­pro­wa­dzili się do Au­stra­lii, nikt już nie pa­mię­tał.

Vera może nie za­cho­wała się zbyt dy­plo­ma­tycz­nie, kiedy mó­wiła o ro­dzi­nie Eme­lie. Miała mętne wspo­mnie­nie, że na­zwała ich „na­dę­tymi bu­ra­kami ze Ska­nii”. Mię­dzy in­nymi. Dziś na­prawdę uwa­żała to wszystko za bez­sen­sowny upór. Oscar był ta­kim sa­mym upar­ciu­chem jak jego oj­ciec. Co­kol­wiek po­wie­działa, mu­siał źle zro­zu­mieć i ob­ró­cić prze­ciwko niej.

Po­rzu­ciła my­śli o synu i sio­strze.

W ta­kim ra­zie będę mu­siała po­je­chać sama, za­de­cy­do­wała. Po ci­chu za­ła­twiła wizę oraz wszyst­kie szcze­pie­nia i ta­bletki prze­ciw ma­la­rii, które mu­siała przy­jąć przed wy­jaz­dem.

Za­wzię­cie re­ali­zo­wała swoje plany. Nie bra­ko­wało jej de­ter­mi­na­cji.

Wie­działa, że w Li­be­rii spo­tka Brendę, która otrzy­muje od nich wspar­cie. Bę­dzie za­chwy­cona jej przy­jaz­dem. Brenda przy­go­to­wała dla niej wy­cieczkę po kraju, za­re­zer­wo­wała ho­tele, umó­wiła spo­tka­nia i snuła wiel­kie plany. Była pełna en­tu­zja­zmu. Uśmie­rzało to ból Very, która za­sta­na­wiała się jed­nak, co te­raz robi Mimmi.

Upar­cie po­wta­rzała so­bie man­trę:

Po co cze­kać? Trzeba żyć tu i te­raz.ROZ­DZIAŁ 2

Mi­łość prze­jęła całe jej ży­cie, wy­wró­ciła do góry no­gami jej spo­kój i prze­świad­cze­nie, że już za­wsze bę­dzie sama. Mimmi była za­sko­czona, my­ślała, że po przed­wcze­snej śmierci męża ko­niec z ta­kimi rze­czami. Ale Göran, który na po­czątku był tylko iry­tu­ją­cym zna­jo­mym, po­ka­zał się póź­niej z zu­peł­nie in­nej strony, a także nie­stru­dze­nie pró­bo­wał ją uwieść.

Ten snob, my­ślała o nim, kiedy go po­znała. Naj­bar­dziej była na niego zła, kiedy pró­bo­wał z nią roz­ma­wiać pod­czas po­dróży do No­wego Jorku. Ow­szem, wciąż wi­działa, że wy­ka­zuje ce­chy, które mo­głaby na­zwać sno­bi­stycz­nymi, ale jed­no­cze­śnie miał w so­bie mnó­stwo cie­pła. I mnó­stwo pa­sji, co od­kryła, kiedy w końcu po­zwo­liła, by upa­dły mury wo­kół jej serca.

Mimmi nie mo­gła się do­cze­kać pierw­szej ko­la­cji w domu Görana. Spę­dzali tyle czasu u niej w miesz­ka­niu. Na­prawdę po­mógł jej za­cząć od nowa, co wią­zało się z wy­rzu­ce­niem wszyst­kich sta­rych me­bli, za­ku­pem no­wych, de­ko­ro­wa­niem miesz­ka­nia i udzie­la­niem po­rad wnę­trzar­skich. Przy­zwy­cza­iła się do niego i zo­ba­czyła, że jest mi­łym męż­czy­zną za nieco sztywną i po­prawną po­wierz­chow­no­ścią. Mimo że byli pod wie­loma wzglę­dami tak różni, oboje za pełną re­zerwy fa­sadą skry­wali ży­cie pełne pa­sji, co ich za­sko­czyło.

Na­mięt­ność zro­dziła się w sy­pialni, którą Mimmi z po­mocą swo­jej przy­ja­ciółki, ar­tystki Mar­got, ude­ko­ro­wała na po­do­bień­stwo dżun­gli. Tam, na mięk­kim łóżku z na­rzutą w ko­lo­rze mchu, w to­wa­rzy­stwie dzi­kich zwie­rząt, które Mar­got na­ma­lo­wała na zie­lo­nych ścia­nach, od­rzu­cili swoje wcze­śniej przy­jęte, kon­wen­cjo­nalne role. Mimmi wciąż była zdu­miona jego po­my­sło­wo­ścią i tym, jak na­mięt­nie roz­ko­szo­wał się jej cia­łem.

Czuła się przy nim piękna. Jej mąż od dawna nie żył, a łą­czące ich kie­dyś re­la­cje in­tymne na­le­ża­łoby uznać za bar­dzo po­prawne. Po­znali się, kiedy byli jesz­cze bar­dzo mło­dzi, a póź­niej, ko­cha­jąc się, przez całe ży­cie po­wie­lali te same sche­maty.

Na­sze ży­cie mi­ło­sne jest jak od­tłusz­czone mleko, my­ślała wtedy, ale tak po­winno być, prawda? Wie­działa, że mąż ją lubi, ko­chał ją głę­boko i szcze­rze, ale ni­gdy nie spra­wił, że czuła się sek­sowna, piękna. Przy­po­mniała so­bie, że mó­wił do niej „żonko” i że tego nie­na­wi­dziła.

Prze­ra­ziła się, kiedy zdała so­bie sprawę, że Göran jest znacz­nie młod­szy. Na po­czątku czuła się przy nim nie­swojo ze swoim cia­łem. Ale jego po­żą­da­nie każ­dego mi­li­me­tra jej skóry do­da­wało jej pew­no­ści sie­bie.

Na­sze se­kretne ży­cie, my­ślała. Bo kto by po­my­ślał, że za ra­czej zwy­czaj­nym wy­glą­dem osób w śred­nim wieku kryje się taki żar?

Mimmi za­częła z cie­ka­wo­ścią przy­glą­dać się oto­cze­niu i roz­my­ślać o tym, że tak mało wie o lu­dziach. Nie miała na­wet po­ję­cia, co jej naj­bliżsi przy­ja­ciele wy­pra­wiają w swo­ich sy­pial­niach.

Skoro w ele­ganc­kim ko­lek­cjo­ne­rze la­lek kryje się tyle ta­jem­nic i tyle pa­sji, to co znaj­duje się wszę­dzie in­dziej? – po­my­ślała, roz­glą­da­jąc się po oko­licy z nowo roz­bu­dzo­nym za­in­te­re­so­wa­niem.

Uśmiech­nęła się na myśl o Göra­nie, o ich wie­czo­rach w łóżku z szam­pa­nem. Ich wza­jem­nym od­kry­wa­niu się.

Lu­biła być tak po­żą­dana, ale nie przy­zna­łaby się do tego ni­komu na świe­cie.

Wszystko szło do­sko­nale aż do pierw­szej i dru­giej ko­la­cji u Görana.

W jego miesz­ka­niu w dziel­nicy Öster­malm wszystko było zbyt ide­alne. Mimmi nie umiała się zre­lak­so­wać, kiedy wo­kół niej bra­ko­wało dzi­ko­ści jej miesz­ka­nia, wy­ra­zi­stych ko­lo­rów i mięk­kich po­du­szek. Za­miast tej mięk­ko­ści i bo­gac­twa barw, które bu­dziły jej po­żą­da­nie i roz­luź­niały ją, wszystko było su­rowe, za­dbane i w per­fek­cyj­nych od­cie­niach sza­ro­ści, co usztyw­niało ją i wy­wo­ły­wało uczu­cie, że tu nie pa­suje.

Tak, wi­działa wcze­śniej, że Göran jest pe­dan­tyczny. Kie­liszki do wina, które czy­ściła w zmy­warce, uru­cha­mia­jąc szyb­kie pro­gramy, pod­no­sił i do­kład­nie oglą­dał, spraw­dza­jąc, czy nie po­zo­stała plama po szmince lub czymś in­nym. Ba­dał je i do­kład­nie wy­cie­rał ście­reczką, za­nim zbli­żył któ­ryś do ust. To samo zro­bił ze sztuć­cami.

Zro­zu­miała jesz­cze le­piej, jak bar­dzo róż­nią się od sie­bie, kiedy przy­szła do jego miesz­ka­nia. Wszystko było ide­alne, każdy ele­ment stał pro­sto jak od li­nijki. Ele­gancka sofa i sty­lowe do­datki nie miały jed­nak w so­bie krzty przy­tul­no­ści. Były su­rowe. Jak jego gar­ni­tury. Szyte na miarę, do­brze wy­pra­so­wane.

Kiedy przy­szła, stół był ide­al­nie na­kryty, per­fek­cyj­nie przy­go­to­wany drink sma­ko­wał wy­śmie­ni­cie. Menu zo­stało do­brze prze­my­ślane. Ale seks po raz pierw­szy na jego olśnie­wa­jąco bia­łej, wy­ma­glo­wa­nej po­ścieli był inny, oto­cze­nie wpły­wało na nią i na niego. Plamy od potu i in­nych rze­czy wy­da­wały się po pro­stu nie na miej­scu.

Mimmi nic nie mo­gła po­wie­dzieć, bo nie chciała go zra­nić oceną, że to chyba naj­mniej przy­tulne miesz­ka­nie, w ja­kim kie­dy­kol­wiek była. Cie­ka­wiła ją ko­lek­cja la­lek Görana. Były bar­dzo ładne, le­żały ele­gancko na półce z wy­po­le­ro­wa­nego drewna. Wszyst­kie piękne, ani jedna nie była po­tar­gana czy po­zba­wiona ręki, żadna nie miała otar­tego no­ska jak jej wła­sna ulu­biona lalka.

Tę­sk­niła za do­mem! Nie zo­stała na noc.

Tak samo było na­stęp­nym ra­zem. Nie mo­gła nic na to po­ra­dzić. Nie dało się ni­czego zmie­nić. Na po­czątku czuła się jak księż­niczka, o którą Göran za­bie­gał, miała tylko sie­dzieć i cie­szyć się wszyst­kim, co jej poda. Re­lak­so­wać się, jak po­wie­dział. Ale po­tem zdała so­bie sprawę, że on musi mieć wszystko po swo­jemu, każda rzecz stała na swoim miej­scu z do­kład­no­ścią do mi­li­me­tra i ni­g­dzie nie było ani jed­nej plamki. Je­śli co­kol­wiek by zro­biła, na pewno by­łoby nie tak.

At­mos­fera stała się nie­przy­jemna. Jakby Mimmi była je­dyną plamą w jego schlud­nym miesz­ka­niu. Więc po kilku ra­zach, bez słowa, po­wró­cili do spo­ty­ka­nia się u niej w domu.

Na­tych­miast obu­dziło się w niej po­żą­da­nie do niego.

Od tego czasu nie opusz­czała jej jed­nak myśl, że po­winna z kimś po­roz­ma­wiać. Cho­ciaż zgrany slo­gan: „Pra­gnę go, ale go nie ko­cham” był dla niej czymś zu­peł­nie nie­wy­obra­żal­nym, le­dwo od­wa­żyła się to po­my­śleć i na pewno nie mo­gła wy­po­wie­dzieć tego na głos.

Ta­kie in­tymne my­śli były po pro­stu czymś, o czym na­uczyła się ni­gdy nie roz­ma­wiać, ani z przy­ja­ciółmi, ani na­wet z sio­strą. Ale za­sta­na­wiała się, czy inni po­dzie­lają jej uczu­cia. Na przy­kład Pe­tra?ROZ­DZIAŁ 3

Pe­tra była za­wie­dziona, że jej uko­chana córka Amanda jesz­cze nie przy­je­chała do Szwe­cji i nie od­wie­dziła jej. Miała być na ślu­bie Violi i Ricka, ale wtedy w jej te­atrze w No­wym Jorku wy­sta­wiano do­dat­kowe przed­sta­wie­nia. Nie mo­gła od­mó­wić udziału w nich, więc od­wo­łała tę tak długo wy­cze­ki­waną przez Pe­trę wi­zytę.

– Mamo, prze­cież to ro­zu­miesz, w końcu sama je­steś ak­torką. Wiesz, że je­śli od­mó­wię, to ktoś inny, kto ma chrapkę na tę rolę, wsko­czy na moje miej­sce. Wtedy będę skoń­czona.

Pe­tra za­ak­cep­to­wała to, choć z cięż­kim ser­cem. Ale mi­nął po­nad rok od jej wy­jazdu, Amanda nie przy­je­chała też na Boże Na­ro­dze­nie. Obie­cała wtedy Ezrze, że od­wie­dzi z nim jego ro­dzinę na po­łu­dniu Sta­nów. Amanda ni­gdy nie do­wie­działa się o łzach tę­sk­noty matki.

Może to ona po­winna znowu po­je­chać do córki, żeby ją od­wie­dzić? Po­zo­sta­wało py­ta­nie, czy Amanda mia­łaby w ogóle dla niej czas, może sta­no­wi­łaby tylko utra­pie­nie, by­łaby kimś, kim Amanda musi się opie­ko­wać? Pe­tra my­ślała o tym raz po raz. Czy znowu do­padł ją ży­ciowy kry­zys?

Zgło­siła się do pracy w Po Sio­strze, co było oczy­wi­ście bar­dzo przy­jemne. Czę­sto spo­ty­kała się też z Bos­sem. Za­świ­tała jej w gło­wie myśl, że wi­dują się _za czę­sto_, ale zro­biła z nią to, co zwy­kle z rze­czami, z któ­rymi nie miała siły się zmie­rzyć: ode­pchnęła ją na bok.

Lotta zwie­rzała się jej, kiedy ra­zem pra­co­wały w skle­pie. Opo­wia­dała o te­atrze, była wtedy taka pro­mienna. Pe­tra do­sko­nale ro­zu­miała po­kusę by­cia czę­ścią cze­goś ta­kiego – miej­sca, w któ­rym wszy­scy dą­żyli do tego sa­mego celu, w któ­rym na sce­nie można prze­ży­wać swoje uczu­cia ra­zem z in­nymi i ocze­ki­wać wi­wa­tów pu­blicz­no­ści.

Uspo­kój się, Pe­tra, po­wie­działa do sie­bie. Ale nie mo­gła za­prze­czyć, że w tym, co opo­wia­dała jej Lotta, był nie­sa­mo­wity urok.

Ich nie­śmiała sta­żystka roz­kwi­tła. Wszy­scy to za­uwa­żyli, ale są­dzili, że to dzięki mi­ło­ści Adama i pew­no­ści sie­bie, jaką przy­no­siła jej praca w skle­pie.

Lotta za­częła nie­pew­nie roz­ma­wiać z Pe­trą, po­nie­waż bar­dzo się mar­twiła, że Vera wy­je­dzie. Zda­wała so­bie sprawę, że sio­stry uwa­żają, że jest już w pełni prze­szko­lona i może sama pro­wa­dzić Po Sio­strze.

– Bądź szczera, po­wiedz im, co czu­jesz – po­ra­dziła jej Pe­tra.

– Wtedy to _cie­bie_ po­pro­szą, wiesz prze­cież! – od­pa­ro­wała Lotta.

Pe­tra zda­wała so­bie sprawę, że to prawda, przy­spa­rzało jej to udręk i nie­po­koju. Oczy­wi­ście, chęt­nie po­ma­gała, ale na wła­snych wa­run­kach. A je­śli miała być ze sobą szczera, to nie uśmie­chała jej się per­spek­tywa spę­dza­nia z Bos­sem ca­łych dni w pracy, żeby po­tem wi­dzieć go jesz­cze co­dzien­nie w pry­wat­nym ży­ciu.

Że też to mu­siało być ta­kie trudne!

Co ma po­wie­dzieć, co zro­bić?

Przede wszyst­kim po­być przez chwilę cał­kiem sama. Za­jąć się czymś in­nym. Po­od­dy­chać!

Czy to nie tego po­po­łu­dnia ostat­nio za­nie­dbane przez nią to­wa­rzy­stwo ak­to­rów w jej wieku or­ga­ni­zo­wało wio­senny wie­czo­rek za­po­znaw­czy? Po­szła na kilka spo­tkań, za­nim po­znała Bos­sego, ale znie­chę­ciła się, gdy spo­tkała re­ży­sera Wal­de­mara, który póź­niej przez ja­kiś czas ją prze­śla­do­wał. Po­tem po­znała Bos­sego, za­częła się też cała za­bawa wo­kół sklepu. Igno­ro­wała za­pro­sze­nia, le­dwo je czy­tała.

Ale może wła­śnie to po­winna dzi­siaj zro­bić? Po­je­chać tam i spo­tkać sta­rych, sza­lo­nych zna­jo­mych z te­atru?

Po­spiesz­nie się ubrała i na­ło­żyła ma­ki­jaż. Czy do­brze wy­gląda? Skrzy­wiła się do od­bi­cia w lu­strze.

Tak, było okej. Tylko okej.

Po­gnała do me­tra, nie we­szła do Po Sio­strze i nie za­dzwo­niła do Bos­sego.

Nie je­ste­śmy prze­cież mał­żeń­stwem, nie mam obo­wiązku mu się ze wszyst­kiego spo­wia­dać, wy­mam­ro­tała do sie­bie. Do­sko­nale wie­działa, że bę­dzie się za­sta­na­wiał, do­kąd po­szła, i za­dzwoni na jej ko­mórkę. Wy­łą­czyła dźwięk.

W eu­fo­rii pierw­szej mi­ło­ści dała Bos­semu klucz do swo­jego miesz­ka­nia. Te­raz za­sta­na­wiała się, czy to było mą­dre. Ja­sne, chciała spę­dzać z nim dużo czasu, spać ra­zem i się ko­chać. Ale wszystko od­by­wało się tro­chę na jego wa­run­kach, bo ona nie miała do­stępu do jego miesz­ka­nia. Miesz­kał tam długo ze swoją żoną, która te­raz od lat prze­by­wała w domu opieki z po­wodu de­men­cji. A może Pe­tra była nie­spra­wie­dliwa? Nie mo­gła się zo­rien­to­wać w swo­ich my­ślach. Ja­kie za­sady usta­lili Mimmi i Göran? Göran nie miał chyba klu­cza do miesz­ka­nia Mimmi? Czy mo­gła ją o to za­py­tać?

Szybko ze­szła po scho­dach. Przy­po­mniała so­bie, jak rok wcze­śniej wszystko ją bo­lało, nie da­wała wtedy rady cho­dzić sama. Je­śli winda się ze­psuła, Pe­tra była zmu­szona zo­stać na swoim pię­trze, co za upo­ko­rze­nie. Te­raz po­ru­szała się żwawo, pra­wie ze­ska­ki­wała ze scho­dów, jakby cho­dze­nie nie było dla niej wy­star­cza­jąco szyb­kie. Faj­nie bę­dzie znów spo­tkać sta­rych zna­jo­mych z te­atru.

Jej ży­cie nie może się ogra­ni­czać do Po Sio­strze, cho­ciaż ko­chała wszystko w tym zwa­rio­wa­nym skle­piku, w któ­rym ma­rze­nia zda­wały się speł­niać w naj­bar­dziej nie­ocze­ki­wany spo­sób. Nie mniej niż cztery za­ko­chane pary od­na­la­zły się dzięki Po Sio­strze: ona i Bosse, mło­dzi Adam i Lotta, Mimmi i Göran – kon­ste­la­cja wręcz nie do po­my­śle­nia, a ostat­nio także Ra­fael i tak kie­dyś nie­szczę­śliwa Mar­got. Po­nadto w skle­pie zna­le­ziono złote jajo w po­staci cen­nej lalki sprze­da­nej za mi­liony na au­kcji w No­wym Jorku.ROZ­DZIAŁ 4

Pra­cu­jąc efek­tyw­nie jak za­wsze, Lotta szybko wie­szała na sto­ja­kach pa­su­jące do sie­bie ubra­nia. Dzia­łal­ność sklepu na­prawdę na­brała roz­pędu, od­kąd za­pro­wa­dziła w nim po­rzą­dek. Mimmi wy­raź­nie to wi­działa i do­ce­niała. Wcze­śniej wie­szały wszyst­kie ciu­chy je­den za dru­gim, w ko­lej­no­ści, w ja­kiej do nich tra­fiały. Lotta miała wy­czu­cie ko­lo­rów i in­tu­icyj­nie po­tra­fiła do­strzec praw­dziwe dia­menty wśród ciu­chów, które tra­fiały do sklepu.

– Lotta! Mam na­dzieję, że mo­żemy li­czyć na cie­bie te­raz, kiedy Vera wy­jeż­dża do Li­be­rii. Oba­wiam się, że nie bę­dzie jej dość długo – ode­zwała się nie­pew­nie Mimmi.

Jej py­ta­nie było ra­czej for­mal­no­ścią, wie­działa, że na Lottę za­wsze można li­czyć. Wkła­dała w Po Sio­strze mnó­stwo serca, od­kąd za­trud­niły ją na sta­no­wi­sku kie­row­niczki. Lotta tra­fiła do nich jako nie­ogar­nięta sta­żystka bez ukoń­czo­nej szkoły i po­rząd­nego wy­cho­wa­nia. Ale od­po­wie­dzial­ność, którą wzięła na sie­bie w skle­pie, spra­wiła, że do­ro­sła. Te­raz była sio­strom nie­zbędna. Miała do­bry gust i wszy­scy klienci uwiel­biali jej ra­do­sne, we­sołe ko­men­ta­rze.

– Więc... – Lotta za­czął mó­wić, ale za­mil­kła. Była zmar­twiona. – Chcia­łam z wami po­roz­ma­wiać. Wła­śnie o tym, o pracy.

Lotta przy­je­chała z Kär­r­torp na swoim sta­rym, ko­lo­ro­wym ro­we­rze z wło­sami roz­pusz­czo­nymi pod ka­skiem. Miała wspa­niały dzień.

Pia, re­ży­serka w Te­atrze Re­flex, nie szczę­dziła jej po­chwał. Przez ostatni rok te­atr był taj­nym schro­nie­niem Lotty. Za­częło się nie­win­nie, śpie­wała w chó­rze, który skła­dał się z wielu osób w róż­nym wieku. Więk­szość była star­sza od niej. We­soła i róż­no­rodna zbie­ra­nina.

Na po­czątku nikt od niej wiele nie wy­ma­gał, była czę­ścią grupy i nie wy­chy­lała się. Od­po­wia­dało jej to, bo zdała so­bie sprawę, że oprócz pracy musi zna­leźć jesz­cze coś dla sie­bie. Jej uko­chany Adam nie­czę­sto przy­jeż­dżał z Tierp. Był za­jęty szkołą i za­czął na­wią­zy­wać tam wiele przy­jaźni. Na­resz­cie miał ko­cha­jącą ro­dzinę. Mamę i tatę, któ­rzy się o niego trosz­czyli. Może to spra­wiło, że stała się tro­chę mniej ważna w jego ży­ciu. Od po­czątku byli dla sie­bie przy­ja­ciółmi, ro­dziną i mi­ło­ścią. Te­raz krąg ota­cza­ją­cych ich lu­dzi się po­więk­szył.

Lotta po­trze­bo­wała im­pulsu do zmiany i otrzy­mała go. Być może do­stała wię­cej, niż kie­dy­kol­wiek śmiała ma­rzyć.

– Hej, ty, ty w czer­wo­nym swe­terku, masz fan­ta­styczny głos! – po­wie­działa pew­nego dnia Pia, kiedy przy­szła po­słu­chać chóru. Uci­szyła po­zo­sta­łych chó­rzy­stów i po­pro­siła Lottę o za­śpie­wa­nie par­tii so­lo­wej w pio­sen­kach, które mieli wspól­nie wy­ko­nać w nad­cho­dzą­cej pro­duk­cji. Chór zo­stał w niej po­trak­to­wany przede wszyst­kim jako zbiór ak­tyw­nych śpie­wa­ją­cych sta­ty­stów.

Lotta była za­kło­po­tana, ale kiedy za­częła śpie­wać, to jak zwy­kle za­po­mniała o ca­łym świe­cie. Mu­zyka wy­peł­niała ją od stóp do głów. Za­mknęła oczy.

Kiedy po­now­nie je otwo­rzyła, zo­ba­czyła wo­kół sie­bie zdu­mione twa­rze. Trzy­mała się na ubo­czu i to był szczę­śliwy zbieg oko­licz­no­ści, że Pia słu­chała tak in­ten­syw­nie i wy­od­ręb­niła jej głos w tłu­mie.

– Mój Boże, dziew­czyno, ależ masz sprzęt! – za­chwy­ciła się. – Wy­bacz mi – zwró­ciła się na­stęp­nie do Bengta, dy­ry­genta chóru – ale za­bie­ram ją od cie­bie. Po­winna mieć waż­niej­sze za­da­nia niż śpie­wa­nie w chórku.

Zwró­ciła się do Lotty:

– Ty, ko­le­żanko, idziesz na scenę, bę­dziesz grać!

Tak się za­częło i Lotta była prze­ra­żona. Bez­piecz­nie było ukry­wać się w du­żym, przy­ja­znym chó­rze, tym oso­bli­wym zbio­ro­wi­sku lu­dzi po­cho­dzą­cych z róż­nych śro­do­wisk, ale bar­dzo przy­ja­znych i opie­kuń­czych.

Te­raz nie bę­dzie już dłu­żej ano­ni­mowa. Do­sta­nie rolę. Na pewno ma­lutką, ale jed­nak. Ucie­szyła się. Nic nie po­wie­działa Ada­mowi ani Ve­rze i Mimmi. To była jej sprawa, bała się, że po pro­stu obu­dzi się z tego pięk­nego snu, gdy ko­muś o nim opo­wie.

Wkrótce miała się od­być pre­miera spek­ta­klu, do któ­rego się przy­go­to­wy­wali. Przed­sta­wie­nia za­pla­no­wano w na­mio­cie w parku Vin­te­rvi­ken, a Lotta wcale nie ode­gra ma­łej, nie­zna­czą­cej roli, jak po­cząt­kowo są­dziła, ale jedną z głów­nych.

– Wiesz, trzeba in­we­sto­wać – tłu­ma­czyła jej Pia. – Mu­sisz po­świę­cić na to cały swój czas. Sły­sza­łaś, że wła­śnie w ten spo­sób Benny z ABBY od­krył He­len Sjöholm? Wła­śnie kiedy w na­mio­cie w parku Mar­ga­re­ta­par­ken grała Małą Dor­rit z grupą te­atralną En­ske­de­spe­let. Do­kład­nie w tym sa­mym, w któ­rym te­raz gramy. Wy­na­ję­li­śmy ich stary na­miot.

Pia była asy­stentką re­ży­sera, gdy w En­ske­de­spe­let grano _Małą Dor­rit_. Te­raz rzą­dziła twardo, ale także z mi­ło­ścią i en­tu­zja­zmem, ma­łym te­atrem w Kär­r­torp, który wkrótce miał się prze­nieść z wiel­kim let­nim przed­sta­wie­niem do Vin­te­rvi­ken.

Mimmi spoj­rzała na nią py­ta­jąco i cze­kała na wy­ja­śnie­nie, co, u li­cha, Lotta chciała przez to po­wie­dzieć.

– Cóż, jest tak, że w wol­nym cza­sie pra­wie od roku gram w te­atrze – za­częła.

Mimmi była za­sko­czona, ale słu­chała uważ­nie, kiedy Lotta tro­chę nie­ja­sno opo­wia­dała o spek­ta­klu.

– Pew­nie, prze­cież to twój wolny czas, ale my­śla­łam, że to był tylko chór? Wy­daje mi się, że to su­ge­ro­wa­łaś?

– To _było_ w moim cza­sie wol­nym. Ale te­raz bę­dzie wielki spek­takl w Vin­te­rvi­ken, ad­ap­ta­cja po­wie­ści Pera An­dersa Fo­gel­ströma _Mia­sto mo­ich ma­rzeń_, i będę miała dużo prób w ciągu dnia. – Za­ru­mie­niła się, ale po­tem kon­ty­nu­owała z nowo od­krytą pew­no­ścią sie­bie. Mó­wiła wy­raź­nie i z dumą: – Wła­ści­wie to mam rolę.

– Czyli je­steś ich nową gwiazdą? – za­żar­to­wała Mimmi.

Zro­biło się ci­cho. Lotta ner­wowo grze­bała w sto­sie ubrań do sor­to­wa­nia. Co ma na to od­po­wie­dzieć?

– Za­czy­na­łam w chó­rze, po­woli i ostroż­nie, to prawda. Ale te­raz mam jedną z głów­nych ról i śpie­wam so­lową pio­senkę. – Za­czer­wie­niła się. – Bar­dzo się de­ner­wuję! – wy­krzyk­nęła. – A poza tym nie wie­dzia­łam, jak po­wie­dzieć to Ve­rze i to­bie. W ciągu naj­bliż­szych kilku mie­sięcy będę miała czas na pracę mak­sy­mal­nie na pół etatu. Moż­liwe, że na­wet mniej.

Pre­mierę za­pla­no­wano na po­czą­tek czerwca. Przed Lottą dwa mie­siące in­ten­syw­nych prób. Pia do­pin­go­wała ją i je­sie­nią miała zda­wać do szkoły es­tra­do­wej. Ale nic o tym nie wspo­mniała. Tym może za­jąć się póź­niej. Bo wcale nie było pewne, że się do­sta­nie, po­my­ślała, mimo wszyst­kich po­chwał, któ­rymi Pia ją ob­sy­py­wała.

– Cóż, to na­prawdę nie­spo­dzianka. – Mimmi pró­bo­wała cie­szyć się ze względu na Lottę. Otrzą­snęła się z po­cząt­ko­wego szoku wy­wo­ła­nego tą nie­ocze­ki­waną wia­do­mo­ścią.

– To ab­so­lut­nie fan­ta­styczne, gra­tu­la­cje, Lotta! – wy­krzyk­nęła już z więk­szym en­tu­zja­zmem. – Oczy­wi­ście, wie­dzia­łam, że do­brze śpie­wasz, ale nie mia­łam po­ję­cia, że grasz też w te­atrze.

– Sama się tego nie spo­dzie­wa­łam – przy­znała Lotta. – Ale re­ży­serka Pia Plym, znasz ją może? Ona we mnie wie­rzy. Bar­dziej niż ja wie­rzę w sie­bie – do­dała. – Może Pe­tra zgo­dzi się wię­cej tu pra­co­wać te­raz, kiedy ja mu­szę być na pró­bach? – za­su­ge­ro­wała, cho­ciaż miała wy­rzuty su­mie­nia, bo wie­działa, że Pe­tra nie bar­dzo miała na to ochotę.

– Też o niej po­my­śla­łam, ale ona nie chce się zo­bo­wią­zy­wać, chce być wolna. Nie, mu­simy ra­czej po­szu­kać do­brego sta­ży­sty. Ale nie bę­dzie ła­two zna­leźć ko­goś ta­kiego jak ty. Na­prawdę od­mie­ni­łaś to miej­sce i je­stem pewna, że to dzięki to­bie przy­cho­dzi tu te­raz tak wielu młod­szych klien­tów. Mar­got i Ra­fael nie­długo jadą do Rzymu – my­ślała na głos Mimmi. – Nie będą mieli za wiele czasu. Sta­cja te­le­wi­zyjna, która tu była, za­pro­siła ich do Włoch, żeby mo­gli się bli­żej po­znać z od­na­le­zioną po la­tach córką Ra­fa­ela Evitą i wnuczką Albą. Ra­fael po­je­dzie tylko pod wa­run­kiem, że Mar­got za­bie­rze się z nim, ale Mar­got wy­daje się nie­zde­cy­do­wana.

Obie umil­kły na chwilę.

– A co Adam mówi o te­atrze? – spy­tała Mimmi.

Lotta uni­kała jej spoj­rze­nia.

– No tak, Adam. On też za wiele nie wie. Trak­to­wa­łam to całe śpie­wa­nie i gra­nie w te­atrze jako moją pry­watną sprawę.

_Mu­szę z nim po­roz­ma­wiać, opo­wie­dzieć mu._ Wiele razy o tym my­ślała, ale im wię­cej czasu mi­jało, tym co­raz dziw­niej było mu to wy­znać. To ja­sne, że po­winna po­roz­ma­wiać z nim od razu. Ale nie zro­biła tego. Je­dyną osobą, z którą się tym po­dzie­liła, była Pe­tra. Te roz­mowy były dla Lotty do­bre. Ona ją zro­zu­miała.

Adam! Byli tak za­ko­chani, ale jego po­chła­niało te­raz to wszystko, co działo się w jego ży­ciu. Nowa ro­dzina, nowi przy­ja­ciele i szkoła, w któ­rej do­brze się czuł. Jakby już nie po­trze­bo­wał Lotty w ta­kim stop­niu jak wcze­śniej.

Adam, zro­biło jej się cie­pło w sercu na myśl o nim. Ale może nad­szedł czas ru­szyć wła­snymi dro­gami? Może ona też nie po­trze­bo­wała go w ta­kim stop­niu jak wcze­śniej?ROZ­DZIAŁ 5

Adam miał wy­rzuty su­mie­nia. Nie było go w Aspud­den już od ty­go­dnia. Wpraw­dzie pra­wie co­dzien­nie roz­ma­wiał ze swoją bab­cią Violą, ale nie­wiele można się było od niej do­wie­dzieć.

– Wszystko w po­rządku – twier­dziła.

Cza­sami w jej gło­sie było sły­chać, że jest we­soła i pełna ener­gii, cza­sami zda­wała się bar­dziej nie­obecna. Rick też z nim roz­ma­wiał, ale Rick był za­wo­do­wym opty­mi­stą, za­wsze szczę­śliwy, za­wsze miał mnó­stwo no­wych pla­nów. O ile tylko mógł grać na gi­ta­rze, śpie­wać i spę­dzać czas z Violą, był kon­tent.

U nich wszystko było w po­rządku, wi­dział, że za­wsze się cie­szyli z jego od­wie­dzin. Wy­star­czyło im, żeby wpadł na chwilę.

Za to Lotta! Była przy­gnę­biona, kiedy po­wie­dział, że nie może się z nią zo­ba­czyć. Miał spraw­dziany w szkole, a do­dat­kowo w ten week­end od­by­wały się za­wody. Cho­dził do li­ceum, gdzie tre­no­wało się jazdę na de­sko­rolce. Za kilka dni mieli ry­wa­li­zo­wać w Up­psali i wie­dział, że musi tam być. Może wie­czo­rem zdąży po­je­chać do Lotty, ale wtedy prze­gapi im­prezę po za­wo­dach.

Co zro­bić?

Po­sta­no­wił za­dzwo­nić do niej od razu.

Ale roz­mowa przez te­le­fon to nie to samo. Tę­sk­nił za nią, za ich bli­skim, cie­płym kon­tak­tem, za wie­czo­rami w jej ma­łym gniazdku na pod­da­szu w Aspud­den. Mó­wili so­bie, że są jak dwójka dzieci na gi­gan­cie, które w końcu zna­la­zły ko­goś, kto chce z nimi być. Oboje nie mieli ła­twego dzie­ciń­stwa, zo­stali po­rzu­ceni przez swoje ro­dziny, a po­tem zna­leźli wła­sne miej­sce w skle­pie Po Sio­strze.

Ale byli też bar­dzo mło­dzi.

– Po Sio­strze to tylko je­den z przy­stan­ków w twoim ży­ciu – za­uwa­żył jego przy­brany oj­ciec. – Te­raz mu­sisz wy­brać dal­szą drogę. Mu­sisz po­sta­wić na swoją edu­ka­cję, swoją przy­szłość.

Po Sio­strze było dla niego jedną ro­dziną, ro­dzina za­stęp­cza drugą.

Kiedy wie­czo­rem po­roz­ma­wiał z Lottą, była wy­ro­zu­miała. Może zbyt wy­ro­zu­miała?

– I tak mam próby. Próby chóru. I te w te­atrze, to zaj­mie pew­nie cały week­end.

– Ale ja za tobą tę­sk­nię. – Adam za­sta­na­wiał się, czy chciała po­ka­zać, że też jest za­jęta, bo dał do zro­zu­mie­nia, że przez cały week­end na mnó­stwo za­jęć.

Czy nie brzmiała, jakby się ucie­szyła, że nie mogę przy­je­chać? – za­sta­na­wiał się Adam.

A może ten chór, ale przede wszyst­kim praca w Po Sio­strze za bar­dzo ją ob­cią­żały, zwłasz­cza te­raz, kiedy Vera jak dia­beł z pu­dełka wy­sko­czyła z lo­tem do Mon­ro­vii.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: