Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Śpiew wiatru - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Śpiew wiatru - ebook

Życie potrafi zaskoczyć. Tylko od nas zależy, czy podejmiemy wyzwanie i odkryjemy, który kierunek zaprowadzi nas do szczęścia. Życiowe i miłosne zawirowania sprawiają, że Adrianna, studentka rzeźby, przyjeżdża na wakacje w rodzinne strony. Przez ten czas musi podjąć ważną decyzję o przyszłości. W krainie dwóch jezior rozważa przyjęcie oświadczyn swojego chłopaka. Jednak sytuacja się komplikuje, gdy dawny przyjaciel wraca do miasteczka, a spotkanie z nim wywołuje w Adriannie falę wspomnień.

Czy to, co kiedyś ich łączyło, wciąż między nimi istnieje? Czy podjęta decyzja zmieni na lepsze bieg wydarzeń? Czy Adrianna nie zaprzepaści szansy na prawdziwą miłość?

Historia o szepcie duszy, który jak wiatr cichym śpiewem pragnie dojść do głosu. O bohaterce, która kieruje się zdaniem innych, aż przychodzi moment otrzeźwienia. O odwadze, by rzucić życiu wyzwanie, i miłości, która dojrzewa przez lata, by tym bardziej nabrać mocy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68265-25-5
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Wiatr pły­nął po po­wierzchni je­ziora, po­wo­du­jąc jego marsz­cze­nia. Wpra­wiał w drga­nia li­ście na roz­ro­słych drze­wach, wy­gry­wa­jąc nie­zwy­kłą sym­fo­nię dźwię­ków. Ad­rianna jak za­cza­ro­wana wsłu­chi­wała się w jego nuty, a de­li­katny śpiew koił jej zmy­sły, przy­no­sząc we­wnętrzny spo­kój. Uwiel­biała tę me­lo­dię – po­zwa­lała się jej wy­łą­czyć z oto­cze­nia, za­głę­bić w so­bie i usły­szeć, co jej w du­szy gra.

Za­czerp­nęła po­wie­trza o smaku, który do­brze znała. Ko­ja­rzył się jej z do­mem i po­czu­ciem bez­pie­czeń­stwa. Ła­gów, nie­wielka miej­sco­wość po­ło­żona nad dwoma je­zio­rami, z zam­kiem, który wy­wyż­szał się w od­dali, był bli­ski jej sercu. To tu się wy­cho­wała, tu miesz­kała jej ro­dzina, a w każ­dym frag­men­cie do­brze zna­nego kra­jo­brazu kryły się naj­szczę­śliw­sze wspo­mnie­nia lat dzie­ciń­stwa i do­ra­sta­nia.

Przy­je­chała do domu w prze­rwie wa­ka­cyj­nej i w tym roku po­sta­no­wiła zo­stać w Ła­go­wie na całe lato, by spę­dzić je z oj­cem i dziad­kiem. Po­trze­bo­wała od­po­cząć od stu­diów i od sztuki, na­tchnąć się dźwię­kami na­tury, która za­wsze roz­bu­dzała jej szó­sty zmysł. Było jed­nak coś jesz­cze. Mu­siała pod­jąć de­cy­zję, która za­waży na jej przy­szło­ści. W tak waż­nej spra­wie nie mógł de­cy­do­wać im­puls czy mo­ment roz­trop­no­ści, ale roz­są­dek.

Spoj­rzała na tur­ku­sową ta­flę je­ziora Ciecz, która lśniła w pro­mie­niach słońca, two­rząc lu­stro dla błę­kit­nego nieba. Drzewa od­bi­jały się w wo­dzie, jakby sta­no­wiły część nie­ru­cho­mego ob­razu, uchwy­co­nego przez na­turę. Znała wszyst­kie od­cie­nie wody – po wie­lo­barw­ność je­sieni i zi­mowy za­stój po­kryty bia­łym na­lo­tem, jed­nak to od­cień lata urze­kał ją naj­bar­dziej, przy­po­mi­na­jąc spoj­rze­nie oczu, które kryło wiele ta­jem­nic.

Ad­rianna uśmiech­nęła się do wspo­mnień, a te przy­wiały dawne uczu­cia. Tam­tego dnia nic nie za­po­wia­dało desz­czu, wiatr miał w so­bie jed­nak pewną ma­gię zdolną zmie­nić niebo. Wio­sna roz­kwi­tła, więc miesz­kańcy łak­nęli cie­pła i spa­ce­rów w pro­mie­niach słońca, a ona wy­brała się z przy­ja­cie­lem na pierw­szą wodną wy­prawę.

Łódka była nie­wielka i ła­two pod­da­wała się ko­ły­sa­niu fal. Przej­rzy­sta woda po­zwa­lała do­strzec ła­wice ryb, które mi­go­tały pod po­wierzch­nią. Ad­rianna upa­jała się spo­ko­jem i ci­szą, wsłu­chu­jąc się w ich od­de­chy. Sie­dział na­prze­ciw niej, wio­słu­jąc spraw­nymi ru­chami, które two­rzyły sub­telną me­lo­dię wody.

– Co chcesz stu­dio­wać? – za­py­tał z uśmie­chem i spo­ko­jem w oczach.

Ad­rianna po­dzi­wiała w nim to wy­ci­sze­nie w ge­stach i gło­sie, choć skry­wał wiele bo­le­snych emo­cji.

– Prze­cież wiesz.

– Rzeźba.

– Tylko rzeźba.

– W czym chcesz rzeź­bić?

– W ludz­kiej du­szy – od­rze­kła z roz­ba­wie­niem. Nie­pew­ność wkra­dła się do jej my­śli, bo już nie­długo ich ży­cie miało się zmie­nić. Wie­działa, że roz­jadą się w róż­nych kie­run­kach, od­naj­du­jąc nowe przy­sta­nie i co­dzien­ność. Po­czuła smu­tek, choć jed­no­cze­śnie pra­gnęła za­cząć nową przy­godę. – Dasz mi zaj­rzeć do two­jej?

– Znasz ją na wy­lot, Adi.

Po­ki­wała głową z no­stal­gią. Po­pa­trzyła w jego oczy i na twarz, by do­brze za­pa­mię­tać każdy jej rys. Ich przy­ja­ciel­ska więź za­czy­nała nik­nąć, bo zmie­niali się, do­ra­stali. Jako dzieci czy na­sto­lat­ko­wie wy­ru­szali na liczne wy­prawy, wy­my­ślali nie­do­rzeczne za­bawy i wy­zwa­nia. Czuli się wtedy wład­cami swo­jego losu, jed­nak to wszystko prze­mi­nęło.

– Wy­jeż­dżasz? – spy­tała z po­wagą.

– Ty też.

– Ale ty pla­nu­jesz wy­je­chać na za­wsze – za­strze­gła.

– Za dużo jest tu smutku i roz­cza­ro­wa­nia. Poza tym cie­bie już też nie bę­dzie.

Ad­rianna wie­działa, że każde z nich miało swoje cele, a de­cy­zje na­le­żały wy­łącz­nie do nich. Jej wzrok za­trzy­mał się na ciem­no­ściach skry­tych pod drze­wami przy brzegu, gdzie nie do­cie­rały pro­mie­nie słońca. Po­dob­nie było z przy­szło­ścią – po­zo­sta­wała ta­jem­nicą, któ­rej z tej per­spek­tywy nie byli jesz­cze w sta­nie prze­wi­dzieć.

Nad nimi za­grzmiało, a po wo­dzie ro­ze­szły się de­li­katne drga­nia zbli­ża­ją­cej się na­wał­nicy, choć słońce wciąż nie opusz­czało po­ste­runku. Mię­dzy ko­na­rami drzew i skraw­kiem wi­docz­nego nieba wszystko wy­da­wało się w po­rządku, w po­wie­trzu czuć było nad­cią­ga­jące zmiany.

– Mu­simy do­trzeć do brzegu.

– Bo­isz się desz­czu? – spy­tała, ale sama chwy­ciła za wio­sła.

– Tylko o to, byś mi nie zmo­kła – od­po­wie­dział, pa­trząc jej w oczy.

Po ciele Ad­rianny prze­biegł dreszcz, choć nie wie­działa, czy to przez niego, czy przez wiatr, który na­gle na­brał roz­pędu. Jego śpiew przy­brał na sile, nio­sąc się wy­raź­nie po wo­dzie. Nic nie mó­wili, sku­pia­jąc się na tym, by szybko do­trzeć do brzegu. Za nimi po­ja­wiła się fala nad­cią­ga­ją­cych ciem­nych chmur. Na­wet ptaki za­mil­kły w ocze­ki­wa­niu na to, co na­stąpi.

Echo nio­sło grzmot bu­rzy i szum na­głego desz­czu, który in­ten­syw­nymi kro­plami mo­czył wszystko na swo­jej dro­dze, two­rząc na wo­dzie ide­alne kręgi. Sta­wał się co­raz moc­niej­szy i ata­ko­wał je­zioro ni­czym drobne igły. Ciem­ność za­czy­nała do­mi­no­wać, gdy na­gle pio­run prze­ciął niebo i ude­rzył bli­sko – tak bli­sko, że Ad­rianna po­czuła de­li­katne wi­bra­cje jego siły.

Na brzeg do­tarli cali mo­krzy. Po­spiesz­nie wcią­gnęli łódkę na tra­wia­stą kra­wędź lądu i wbie­gli w głąb lasu. Oto­czył ich mrok drzew, ko­nary szczel­nym kor­do­nem chro­niły ich od desz­czu.

– Nie po­win­ni­śmy stać pod drze­wem – po­wie­dział z obawą.

– Prze­cież nie­raz tak ro­bi­li­śmy. Moż­li­wość tra­fie­nia pio­runa w drzewo, pod któ­rym sto­imy, gra­ni­czy z cu­dem.

– Adi – wy­szep­tał, po­chła­nia­jąc dziew­czynę wzro­kiem. Ota­czały ich szept desz­czu i na­wo­ły­wa­nia wia­tru, choć to bi­cie serca stało się w jego uszach do­mi­nu­jące. Od­su­nął z jej twa­rzy mo­kre ko­smyki, mu­ska­jąc pal­cami po­li­czek.

Ad­rianna nie mo­gła ode­rwać od niego oczu, cał­kiem znie­ru­cho­miała, stała jak za­cza­ro­wana. Przy­mknęła po­wieki, gdy po­chy­lił się do jej ust i ją po­ca­ło­wał.

Drgnęła ze stra­chu, kiedy coś w krza­kach się po­ru­szyło. Prze­bu­dziła się z daw­nych wspo­mnień i ką­tem oka za­uwa­żyła wie­wiórkę, która go­towa była szybko wdra­pać się na drzewo i znik­nąć jej z za­sięgu wzroku. Wy­star­czyło wes­tchnie­nie Ad­rianny i zwie­rzątka nie było.

Dziew­czyna wstała z piasz­czy­stego brzegu i drogą przez las ru­szyła do domu. Do­koła ota­czały ją cień drzew i śpiew pta­ków. Opu­ściła pa­ra­sol ko­na­rów i wy­szła na po­lną drogę. Ośle­piło ją słońce, więc zmru­żyła oczy i do­strze­gła wieżę zamku, którą uznała za punkt orien­ta­cyjny.

Na dro­dze mi­jały ją wy­cieczki ro­we­rowe, po oko­licy nio­sły się głosy. Nie­wy­so­kie domy ze spa­dzi­stymi da­chami miały otwarte okna. Miesz­kańcy za­pra­szali po­dmu­chy lata w swoje progi. Ła­gów, spo­kojny je­sie­nią i zimą, la­tem na­bie­rał wi­goru, zmie­nia­jąc się w ener­giczną tęt­niącą ży­ciem miej­sco­wość. Tu­ry­ści od­wie­dza­jący ich mały świat szu­kali chwili wy­tchnie­nia, a mia­steczko po­ło­żone nad je­zio­rami sta­no­wiło obiet­nicę uda­nego wy­po­czynku.

Do­szła do ulicy, przy któ­rej stał jej ro­dzinny dom. Na nie­wiel­kim te­re­nie znaj­do­wał się też warsz­tat sa­mo­cho­dowy jej ojca. Trzy hale mie­ściły się z tyłu po­dwórka. Obok otwar­tych bram za­par­ko­wało kilka aut cze­ka­ją­cych na na­prawę.

Ad­rianna spoj­rzała w okna swo­jego po­koju na pię­trze, te­raz w ca­ło­ści na­le­żą­cego do niej. Wcze­śniej są­sia­do­wał z sy­pial­nią ro­dzi­ców, lecz gdy mama zmarła, oj­ciec prze­niósł się na dół i za­jął po­kój obok sy­pialni dziadka, swo­jego ojca.

Wspo­mnie­nia zwią­zane z mamą w pierw­szym od­ru­chu bu­dziły smu­tek, jed­nak na­uczyła się przy­wra­cać wy­jąt­kowe chwile, które znów wy­wo­ły­wały uśmiech na jej twa­rzy.

We­szła przez otwartą bramę na po­dwórko. Na ławce przy drzwiach sie­dział dzia­dek, z za­mknię­tymi oczami wy­sta­wiał twarz do słońca. Za­sta­na­wiała się, ja­kie ta­jem­nice kryją się w jego my­ślach.

– Dzień do­bry, dziadku – przy­wi­tała się, przy­siadł­szy obok niego. – My­ślisz o lo­cie w ko­smos, choć za­sta­na­wiasz się, czy zmie­ścisz się w ko­stium, bo tro­chę przy­ty­łeś.

Jan Da­nie­lew­ski spoj­rzał na wnuczkę i się za­śmiał.

– Nie dla mnie po­dróże w ko­smos. Ale ty wy­glą­dasz, jak­byś chciała tam uciec – wnio­sko­wał, przy­glą­da­jąc się jej.

– Może na chwilę.

Ad­rianna była za­sko­czona spo­strze­że­niem dziadka. Są­dziła, że do­brze skrywa swoje obawy i nie­pew­no­ści. Jan Da­nie­lew­ski, choć miał swoje lata i zma­gał się z licz­nymi cho­ro­bami zwią­za­nymi z wie­kiem, wciąż po­zo­sta­wał ak­tywny. Naj­bar­dziej jed­nak lu­bił spę­dzać czas, wy­grze­wa­jąc się w słońcu na ławce przed do­mem, gdzie mógł w ci­szy od­da­wać się wła­snym my­ślom. Na gło­wie zo­stały mu resztki si­wych wło­sów, któ­rymi ba­wił się wiatr. Był du­żej po­stury i cza­sem pod­pie­rał się na la­sce.

– Nic się przed tobą nie ukryje, dziadku.

– Je­śli cho­dzi o moją wnuczkę, to na pewno nie. O co cho­dzi, Iskierko?

– Sama nie wiem – po­wie­działa z wa­ha­niem. – Wszystko układa się do­brze, za dwa lata będę już bro­nić ma­gi­stra. Uczest­ni­czę w wielu pro­jek­tach na uczelni. Mam po­mysł na rzeźby, roz­wi­jam się i je­stem go­towa stwo­rzyć coś swo­jego, wy­jąt­ko­wego i od­waż­nego.

Jan z uśmie­chem pa­trzył na jej en­tu­zjazm, lecz szybko po­jął, w czym rzecz.

– Czyli cho­dzi o mi­łość.

Ad­rianna wy­pu­ściła po­wie­trze.

– Tak, nie będę ukry­wać – przy­znała.

– Mi­łość po­trafi za­sko­czyć. Pa­mię­tam, jak po­zna­łem twoją bab­cię, była piękną dziew­czyną, bar­dzo spo­kojną i wy­wa­żoną. Nie zda­wała so­bie sprawy ze swo­ich atu­tów, a to tym bar­dziej czy­niło ją nie­zwy­kłą. Do­sta­łem od niej ogromny dar.

– Dziadku, jak można się upew­nić, że dana osoba jest tą wła­ściwą i wy­bra­nie jej to do­bra de­cy­zja?

– To się po pro­stu czuje, Iskierko. – Jan po­pa­trzył na wnuczkę z wy­ro­zu­mia­ło­ścią. – Wa­ha­nie jest nor­malne, w końcu zmie­nia się twój świat.

Wła­śnie tego naj­bar­dziej się oba­wiała – zmian, na które jesz­cze nie czuła się go­towa.

Zo­ba­czyła ojca, gdy wy­szedł z hali i po­ma­chał w ich kie­runku. Ro­bert Da­nie­lew­ski, wy­soki i przy­stojny, przy­cią­gał uwagę swoją po­stawą. W jego ciem­nych wło­sach mi­go­tało kilka srebr­nych pasm, do­da­ją­cych mu szla­chet­no­ści. Uśmiech­nęła się, kiedy się do nich zbli­żył.

– Moja có­reczka wró­ciła, to może zjemy coś ra­zem?

– Szy­kuję twoje ulu­bione mie­lone.

– To lu­bię – przy­znał Ro­bert, po czym uważ­niej przyj­rzał się córce. – Coś cię mar­twi?

– Za­ko­chała się – rzu­cił Jan.

– Nie, to zna­czy... Nie wiem – po­wie­działa Ad­rianna, choć wie­działa, że przed naj­bliż­szymi nie musi ni­czego ukry­wać.

Ro­ber spo­waż­niał i po­czuł się nie­swojo. Nie wie­dział, czy po­wi­nien za­re­ago­wać od razu, czy jak zwy­kle w ta­kich sy­tu­acjach za­dzwo­nić do szwa­gierki, li­cząc na jej wspar­cie i radę.

– To po­ważna sprawa i nie na­leży się z tym spie­szyć – od­parł. W głębi du­szy wo­lał, by Ad­rianna wciąż była jego małą dziew­czynką. – Nic nie mó­wi­łaś, że masz chło­paka – do­dał z urazą.

– Daj spo­kój, synu – obu­rzył się Jan. – Na­sza Iskierka do­ro­sła. Nie­ba­wem wy­fru­nie z gniazda i za­łoży wła­sną ro­dzinę.

– Wiem, ale czemu te­raz? Czy to coś po­waż­nego? – do­py­ty­wał Ro­bert.

– Tato... – rzu­ciła Ad­rianna i ze­rwała się z ławki, wi­dząc, że oj­ciec nie był za­do­wo­lony. Cza­sem le­piej roz­ma­wiało jej się z dziad­kiem, który pchał ją do dzia­ła­nia. Oj­ciec miał na­wet trud­no­ści z po­go­dze­niem się z tym, że wy­jeż­dża na stu­dia i bę­dzie miesz­kała w aka­de­miku. – Jesz­cze nic nie po­sta­no­wi­łam. Idę do domu.

Jan po­pa­trzył na syna kar­cąco.

– Co na­ro­bi­łeś?

– Jest za młoda na mi­łość.

– A ty ile mia­łeś lat? – przy­po­mi­nał mu wy­mow­nie. – Po­gódź się z tym, że do­ra­sta, to już młoda ko­bieta i bę­dzie żyła swoim ży­ciem.

– A niech so­bie żyje, ale może prze­cież u nas, w Ła­go­wie – upie­rał się Ro­bert.

– Tu nie ma ta­kich per­spek­tyw jak w Po­zna­niu. Nie mo­żesz tego od niej wy­ma­gać.

– Może są moż­li­wo­ści, ale są też nie­bez­pie­czeń­stwa.

– Nie je­steś w sta­nie ochro­nić jej przed wszyst­kim – po­wie­dział Jan z wy­ro­zu­mia­ło­ścią. Do­brze wie­dział, skąd u syna nad­mierna tro­ska o córkę: sam stra­cił żonę i na­dal czuł z tego po­wodu wy­rzuty su­mie­nia. – Daj jej żyć.

– Chciała stu­dio­wać, no to pro­szę. Chciała miesz­kać w aka­de­miku, też się zgo­dzi­łem, a te­raz to! – Ro­bert się od­wró­cił i ru­szył do warsz­tatu. Spoj­rzał na auto cze­ka­jące na wy­mianę czę­ści, jed­nak jego my­śli po­chła­niała Ad­rianna. Wie­dział, że ten mo­ment w końcu przyj­dzie, ale za­kła­dał, że bę­dzie miał wię­cej czasu, by się na niego przy­go­to­wać.

Wy­cią­gnął z kie­szeni te­le­fon i wy­brał nu­mer szwa­gierki.

– Mał­go­rzato, Ad­rianna się za­ko­chała. Nie, to nie jest do­bra wia­do­mość – upie­rał się, zły, że ko­bieta za­re­ago­wała en­tu­zja­zmem. – Po­roz­ma­wiaj z nią i po pro­stu wy­bij jej to z głowy.

***

W domu szep­tał wiatr. Po­ru­szał fi­ran­kami i przy­no­sił za­pach drzew. Z po­wodu prze­ciągu na pię­trze trza­snęły drzwi. Ad­rianna ro­zej­rzała się po sa­lo­nie, który nie­wiel­kim ko­ry­ta­rzem pro­wa­dził do kuchni. Me­ble były wy­słu­żone, ściany po­sza­rzały – do­piero te­raz do­strze­gała zmiany, które do­ko­nały się, gdy miesz­kała w aka­de­miku w Po­zna­niu. Po­pa­trzyła w stronę za­mknię­tych drzwi pro­wa­dzą­cych do ła­zienki i po­koju dziadka.

We­szła na drew­niane schody, opie­ra­jąc dłoń na wy­słu­żo­nej po­rę­czy. Znała każde jej wgnie­ce­nie i szpary, nie­które sama spo­wo­do­wała. Na pię­trze przy­wi­tał ją ciemny ko­ry­tarz. Po jed­nej stro­nie znaj­do­wały się drzwi do jej sy­pialni, a da­lej ła­zienka. Był też po­kój pu­sty i nie­uży­wany, pe­łen wspo­mnień o ma­mie.

We­szła do swo­jego po­koju i rzu­ciła się na łóżko sto­jące pod oknem. Wbiła wzrok w su­fit, jak za­wsze, gdy mie­rzyła się z ja­kimś pro­ble­mem. Na­gle ze­rwała się z miej­sca, po­nie­waż nie mo­gła dłu­żej znieść cha­osu na­ra­sta­ją­cego w gło­wie. My­śli krą­żyły nie­spo­koj­nie, a obawy przy­bie­rały na sile z każdą chwilą.

Prze­czu­wała, że oj­ciec za­re­aguje nie­chę­cią, a dzia­dek z ko­lei ją wes­prze. Była jesz­cze ciotka, sio­stra mamy, która za­zwy­czaj do­brze jej ra­dziła. Za­pew­niała ba­lans, w końcu wy­cho­wy­wali ją dwaj męż­czyźni. Sta­rali się jej po­móc, ale w nie­któ­rych spra­wach nie mo­gli spro­stać sy­tu­acji.

Po­de­szła do lu­stra i po­pa­trzyła na swoje od­bi­cie. Jej oliw­kową cerę, która szybko brą­zo­wiała pod wpły­wem słońca, pod­kre­ślały wy­ra­zi­ste ciemne rzęsy i brwi. Brą­zowe włosy, się­ga­jące do pasa, za­zwy­czaj wią­zała w kitkę dla wy­gody. Nie ma­lo­wała się ani nie przy­kła­dała wagi do stylu – jej uwagę sku­piało coś in­nego. Li­czyły się sztuka i na­tu­ralne oto­cze­nie, w któ­rym mo­gła ją do­strzec. Po­pa­trzyła na zdję­cie mamy, które trzy­mała wsu­nięte w ramę. Były do sie­bie po­dobne bar­dziej, niż są­dziła, a im sta­wała się star­sza, tym bar­dziej two­rzyła jej od­bi­cie.

Marta Da­nie­lew­ska ode­szła po tym, gdy no­wo­twór za­ata­ko­wał, a oni nie zdo­łali go za­trzy­mać. Zo­sta­wiła na­sto­let­nią córkę i męża w ża­ło­bie. Za­wsze po­wta­rzała dziew­czy­nie, że ma się cie­szyć ży­ciem, tak bar­dzo jak tylko może. Miała wspo­mi­nać tylko ich ra­do­sne chwile, bo tych smut­nych było zbyt dużo. Ad­rianna wzięła so­bie te słowa do serca i po­sta­no­wiła żyć peł­nią ży­cia, mimo że zroz­pa­czony oj­ciec usi­ło­wał ją przed tym świa­tem chro­nić.

Po­pa­trzyła na swoje dło­nie, z dłu­gimi pal­cami, które nie­raz za­nu­rzała w gli­nie lub in­nym two­rzy­wie po­zwa­la­ją­cym jej kształ­to­wać wy­jąt­kowe rzeźby. Za­sta­na­wiała się, czy do tych dłoni pa­so­wałby złoty krą­żek – sym­bol mi­ło­ści i od­da­nia. Jesz­cze nie­dawno była pewna, że tak, ale gdy na­de­szła chwila prawdy i pa­dło to py­ta­nie, ogar­nął ją strach. Za­miast od­po­wie­dzieć, ucie­kła.

Za­pa­trzyła się na zdję­cie mamy, cie­kawa, co ta by jej do­ra­dziła. Wes­tchnęła z żalu, że nie miała szansy opo­wie­dzieć jej, jak to się za­częło.

Sie­działa wtedy na ławce w parku Mic­kie­wi­cza, wpa­tru­jąc się w fon­tannę i po­dzi­wia­jąc ta­niec kro­pel wody. Po­sta­no­wiła spę­dzić prze­rwę mię­dzy wy­kła­dami na świe­żym po­wie­trzu, zwłasz­cza że wio­senna po­goda do tego za­chę­cała. Na­gle jej uwagę przy­kuł piękny ptak o ko­lo­ro­wym upie­rze­niu, a za­raz po­tem męż­czy­zna, który sta­nął przed nią, za­sła­nia­jąc jej wi­dok.

– Kogo ja wi­dzę? – po­wie­dział za­chwy­cony.

– Cześć, co za nie­spo­dzianka. Spo­tkać się w tak du­żym mie­ście jak Po­znań to zu­pełny przy­pa­dek.

– Ra­czej prze­zna­cze­nie – za­pew­nił chło­pak i przy­siadł przy dziew­czy­nie. Zer­k­nął na jej no­tat­nik w dło­niach. – Co zma­lo­wa­łaś?

– Pro­jekt na za­ję­cia, przy­go­to­wuję się do eg­za­mi­nów.

– Za­wsze mia­łaś ta­lent. Wolę jed­nak pa­trzeć na cie­bie – od­rzekł, sku­pia­jąc się na jej oczach. – Wy­ro­słaś i jesz­cze bar­dziej wy­pięk­nia­łaś, Adi.

– Mó­wi­łeś to każ­dej – stwier­dziła ze znu­dze­niem. – Kiedy się wi­dzie­li­śmy ostat­nio? Dwa lata temu?

– Wy­jeż­dża­łaś z Ła­gowa na stu­dia.

– Ty też.

– Dziwne, że na sie­bie wcze­śniej nie wpa­dli­śmy.

– W prze­ci­wień­stwie do cie­bie nie od­wie­dzam klu­bów i nie im­pre­zuję.

– Skąd ta­kie przy­pusz­cze­nia?

– Znamy się od dziecka, cho­dzi­li­śmy ra­zem do pod­sta­wówki. Do­ra­sta­li­śmy ra­zem – wy­li­czała z roz­ba­wie­niem.

– Było nas wię­cej, na­sza nie­zwy­cię­żona czwórka, a te­raz je­ste­śmy tylko my. – Wy­cią­gnął do dziew­czyny dłoń. – Chodźmy na kawę.

– Mam nie­wiele czasu...

– Adi, znowu się spo­tka­li­śmy, a ja za­pra­szam cię na randkę.

Ad­rianna za­śmiała się w głos i po­dała mu dłoń. Wie­działa, że spóźni się na za­ję­cia, ale za­pra­gnęła po­czuć się sobą z kimś, kto znał ją od dziecka. Z chło­pa­kiem, który za­wsze ro­bił wszystko, by ją roz­ba­wić.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: