- W empik go
Śpiewy sławiańskie pod strzechą wiejską zebrane - ebook
Śpiewy sławiańskie pod strzechą wiejską zebrane - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 207 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1
Pod Kamieńcem, pod Podolskim stoi Moskal z wielkim wojskiem.
A Polak się z góry toczy,
Moskalowi kłuje oczy.
Dalej, dalej, moje dzieci, niejeden tu z konia zleci.
Jak się zaczną szable kruszyć, niejeden się żegna z duszą.
Tam siostra brata miała, na wojnę go wysyłała.
Na wojnę go wysyłała, konika mu osiodłała, w prawą rękę pałasz dała.
W prawą rękę pałasz dała, sama ciężko zapłakała.
"Nie płacz, siostro, nie żałujże, powrócę ja, siostro, we trzy lata."
Już trzy lata i półtora, aż tu idzie wojsko z pola.
"Kłaniam, kłaniam orszakowi;
czy daleko brat na wojnie?"
"W czystym polu przy mogile, trzyma główkę na kamieniu.
Koń jego koło niego, grzebie nóżką, żałuje go."
Już wygrzebał po kolana, pochował swego pana.
Póki pan na mnie siadał, to ja goły owies zjadał.
Teraz na dzień wiązkę siana, bo już nie ma mego pana.
Wiązkę siana, drobnej słomy:
Rozniosą mnie kruki i wrony!PIEŚNI BALLADOWE
2
Jaś koniki poił,
Kasia wodę brała,
Jaś sobie zaśpiewał,
Kasia zapłakała, ze swoim Jasieńkiem długo rozmawiała.
"Nabierzże, Kasieńko, srebra, złota dosyć, żeby miał dość za nami mój koniczek nosić.
Choć mój konik mały, ale jest tłusty, zabierze pieniądze, zabierze i chusty."
"Nie ku mojej myśli, nie ku mojej woli zamknęła matunia do nowej komory."
"Powiedzże, Kasieńke, że cię głowa boli, wpuści cię matunia do nowej komory."
Matunia myślała, że córusia spała;
Kasieńka z Jasieńkiem precz powędrowała.
Skoro przyjechali do inszego kraju:
"Wracaj się, Kasieńko, do swej matki dworu!"
"Nie po tom tu przyszła, żebym się wracała, żebym swoją matkę wniwecz obracała.
Mam ci, Jasieńku, ten złoty rąbeczek, kupmy sobie w mieście zameczek."
"W mieście zameczek, potem w niepokoju wracaj się, Kasieńko, do swej matki dworu."
"Nie po tom tu przyszła, żebym się wracała, żebym moją matkę wniwecz obracała.
Mam ci, Jasieńku, białą bawełnicę, kupmy, Jasieńku, w mieście kamienicę."
"W mieście kamienica, potem w niepokoju wracaj się, Kasieńko, do swego ojca domu."
"Nie po tom tu przyszła, żebym się wracała, żebym swego ojca wniwecz obracała."
Wziął ci ją za rączki, wziął ją za boki, wrzucił ją, wrzucił w dunaj głęboki.
Ona się jego chyta za kraje sukmany:
"ratujże mnie, Jasieńku, za moje kochanie."
"Nie po tom cię rzucał, żebym cię ratował, żeby twój warkoczyk do dna dogruntował."
"Mój złoty warkoczku, gruntujże mi do dna, bo ja takiej śmierci przenigdy niegodna."
Zawiesił się fartuszek na kole, wyjął szabeleczki, przeciął go na dwoje.
"A płyńże, fartuszku, za tą moją panią, bo mi oczy bolą – poglądając na nią.
Wy, rybacy, skoczcie, sieci zastawiajcie, nadobną Kasieńkę na ląd wyrzucajcie."
Rybacy skoczyli, sieci zastawili, nadobną Kasieńkę na brzeg wyrzucili.
3
Czegoż, kalino, w dolinie stoisz?
Czyli się suszy letniej boisz?
Żebym się letniej suszy bojała, to bym w tym dole nie stojała;
stojałabym ja i na górze, równałabym się ku jaworze.
Wędruj, kalino, w ten ciemny las, zaśpiwa nam tam słowiczek nasz.
Słowiczek śpiewa, dziewczyna płacze:
"dla ciebie, chłopczyno, swoj wianek tracę."
Straciła go, rucianego, a nabyła żywiałego.
"A czyjeż to, siostro, dzicie płacze?"
"Sąsiadeczki, panie bracie;
sąsiadeczka mnie prosiła, żebym to dzicie zabawiła."
"Oddajcie wy mnie ostry miecz, ja będę siostrze głoweczkę siec."
4
Leciały gęsi z Białej Rusi powiedzieć "dzień dobry" ślicznej Hanusi.
Ale Hanusia u wody stała i białe łabędzie do się wołała.
Karmiąc je mile, głaszcze, całuje, utracając pierścień z palca – nie czuje.
Porwawszy pierścień, łabędź zuchwały popłynął z pierścieniem na wodne wały.
Anusia prosi, zaklina, woła, lecz nic nie porusza łabędzia zgoła.
Łabędź wzlatuje, skrzydeł podnosi, nie słyszy, że jego Anusia prosi.
Pierścień ten dla niej zbyt wiele znaczył:
przysięgę miłości na nim tłumaczył.
Gdy jej kochanek na wojnę spieszył, złotym ją pierścieniem w smutku pocieszył:
"Jeśli ten pierścień dochowasz cały, i ja ci przysięgam – powrócę stały."
Ale Anusia przez ten przypadek utraciła ślubów swoich zadatek.
Gdy wrócił z wojny, z czułością wita, o zakład miłości Anusi pyta:
"Anusiu luba, gdzież pierścień złoty?
Możeś zapomniała na zakład święty?"
Hanusia przez łzy nie odpowiada ale wtem jej serce przeszywa szpada.
I wtem od swego boku porywa, natychmiast swe serce drugą przeszywa.
Nieszczęsny łabędź z pierścieniem… w dziobie dwa serca niewinne położył w grobie.
A na ich grobie te znaki smutne:
przeszyły dwa serca szpady obrótne;
dla tej pamiątki na krzyż złożone, że przez nie w tym grobie są położone.
5
Siadam na konia, już się żegnam z tobą, pamiętaj, dziewczyno, jak my żyli z sobą.
Żyliśmy sobie jak gołąbki w parze, kto nas rozłączy, niech go Bóg skarze.
Skarze go Pan Bóg z gruntu i z imienia, niechaj nie zwodzi nikogo z sumienia.
Sinogarlica, gdy pary pozbędzie, na zielonym drzewie nigdy nie usiędzie.
Tylko się tuła po lada krzewinie, albo kto zabije, albo marnie zginie.
Oj, serce, serce, jużeś mnie w niewoli, zwierz się w sekrecie, powiedz, co ci boli.
Nic mnie nie boli, godzina niemiła;
gdzie ta przysięga, co przed nami była.
A wprzodyś mówił:
"przed ołtarzem przysiąc", teraz odjeżdżasz za mil kilka tysiąc.
Choć ja odjeżdżam, to dotrzymam słowa, tylko mi, dziewczyno, bądź myślą gotowa.
6
Wyjechał pan starosta w pole na zające i napotkał trzy panienki na zielonej łące.
Jednej było panna Anna, drugiej Marianna, trzeciej już nie wymieniam, bo to moja panna.
Wziął sobie ją za rączki, wziął ją za obie, prowadzi przez dziedziniec do pokoju sobie.
Posadził ją w rogu stoła, dał jej bryłę złota:
"ucieszże się, moja panno, póki twoja cnota."
Posadził ją w rogu stoła, dał jej łańcuch złoty:
"ucieszże się, moja panno, dość twojej pieszczoty."
Posłał swego służącego – co panienka czyni?
Wije wianki z macierzanki na zielonej skrzyni.
Posłał też i drugiego w czarnym aksamicie:
"pospieszaj się, moja panno, pan starosta idzie".
Niechże to idzie, łóżeczko usłane, są tam cztery poduszeczki złotem nakrapiane.
Trzy się świce wypaliły, nim się namówili, a czwarta się dopalała, nim się położyli.
Skoro w nocy, o północy, o pierwszej godzinie, a mówię ci, najmilejsza -
"obróćże się do mnie".
"Nie obrócę, nie obrócę, bo mię głowka boli, utraciłam swój wianeczek dla wasana woli.
Pacholiku na koniku, podaj mi zwierciadło, będę ja się przyglądała, czy mnie liczko zbladło."
"Choćbyś się przeglądała z rana do wieczora, już nie będziesz taką panną, jaką byłaś wczora."
"Powracaj się, pacholiku, podajże mnie mydła, będę ja się myła, tarła z rana do południa.
Kupię ja sobie sznuroweczkę i perłową wstęgę, będę ja się sznurowała, jeszcze panną będę."
"Choćbyś się ty sznurowała złotymi sznurami, już nie będziesz łaski miała przed kawalerami."
7
Pod Łysą Górą
Pasła dziewczyna owce pod górą na murawce.
Przyszedł do niej Wołoszyn, owieczki jej popłoszył.
"Pamiętaj, Wołoszynie, jak mi owieczka zginie!"
"Nie zginie ci tu żadna, tylko maluśka czarna."
Dał jej pół korca maku:
"nie daj po sobie znaku".
"Choćbyś mi dał i korzec, toć mi chodzi o rzecz."
Dał jej pół korca manny -
Idziesz między panny.
"Zarwana katu manna, kiedy ja już nie panna."
Dał jej krowę z cielęciem:
"będziesz miała z dziecięciem".
"Zarwana katu krowa, boli z dziecięciem głowa."
Dał jej świnię z prosięciem:
"będziesz miała z dziecięciem".
"Zarwana katu świnia, kiedy zła na mnie rodzona."
Dał jej owcę z jagnięciem:
"będziesz miała z dziecięciem".
"Zarwana katu owca, trzeba dziecięciu ojca!"
"Ścinaj, Wojciesze, lipkę dziecięciu na kolibkę!
"Nie będę lipki ścinał, bom się doń nie przyczyniał.
Przyczynili się drudzy, samego pana słudzy.
Przyczynił ci się i pan, bo ci darował żupan."
8
W Krakowskiem
U mej matki rodzony stoi jawor zielony, za jaworem łóżenko, na łóżenku Jasienko.
Leży, leży, choruje;
na Kasienkę skazuje:
"Idź, Kasienko, do gaju nakopaj ziołka rozmaju".
"Zimna rosa, biały mróz, nie ukopię ziołka już".
Jeszcze Kasia nie doszła, już ci za nią dwa posła:
"Wróć się, Kasiu, do domu, prowadź Jasia do grobu!"
"Mój Jasienku, klejnocie, chodziłam we złocie, a ja teraz po tobie chodzić muszę w żałobie".