- W empik go
Spisek w Bedford-Row - ebook
Spisek w Bedford-Row - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 219 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(O romansie p. Perkinsa z panną Gorgon i o dwóch nieprzyjaznych sobie stronnictwach w Oldborough).
– Drogi Jańciu – zawołała Łucusia ż miną niezmiernie roztropną – tak być musi, jak ja mówię. Powiadam ci najpierw, że nie stać nas na mieszkanie przy ulicy Doughty Street, gdzie mieszka arystokracja. Musielibyśmy tam trzymać troje sług, a ciotka Biggs mówi, że podatki same wynosiłyby 23 f.st. Musimy wynaleźć co innego, ale to ci powiadam, że będziemy mieszkali w mieście.
– Widziałem właśnie przecudny domek w Chelsea – zauważył Jańcio. – Ulica Paradise-Row, nr 17. Ogródek, ogród warzywny – pięćdziesiąt funtów rocznego czynszu, i omnibus idący do miasta staje tylko o milę stąd!
– Co, ja bym miała cały dzień siedzieć sama w domu, podczas gdy ty miałbyś się rujnować na dorożki? Mój drogi Jańciu… tożbym ja tam umarła ze strachu! Ja… ja bym się bała… ale bałabym się o ciebie!… Wszak przyznasz, że ulice w tej stronie są bardzo źle oświetlone i że włóczy się nimi mnóstwo podejrzanych ludzi… Pełno po drodze szynków. i pijanych murarzy irlandzkich! Chciałżebyś, abym zginęła z trwogi, drogi, kochany Jańciu!
– Mo-oja kochana! – rzekł Jańcio i w tej samej chwili nadmiar uczucia zmusił go objąć ramionami kształtną kibić Łucusi i przycisnąć jej dłoń do swojej kamizelki, tj. do tej części ubrania męskiego, którą panie podejrzewają często o to, iż zakrywa ona przed ich pięknymi oczkami nasze wielkie serca. – Moja kochana! Nie mów mi takich rzeczy! Nie mów mi ich na-
wet żartem! Jeżeli nie chciałem nająć apartamentu w kamienicy miejskiej, zajętej przez różnych lokatorów, którzy by wraz z nami tam przemieszkiwali, to powodowałem się względem na twoje, kochana Łucusiu, urodzenie, na twoje związki familijne, na to, jednym słowem, że pochodzisz z rodu baronetów. Gorgon . Tyś powinna mieć dom sama dla siebie. Dla mnie mieszkanie w czynszowej kamienicy byłoby wcale wystarczające, ale dla ciebie, dla ciebie!
Rozmowa ta, jak wszystkie rozmowy tego rodzaju, skończyła się w ten sposób, że uchwalono, czego chciała Łucusia. Zaraz po ślubie Jańcio i ona zająć mieli mieszkanie w jego własnej kamienicy, zamieszkałej przez różnych lokatorów, przy ulicy Bedford-Row, położonej w śródmieściu Londynu, gdzie potrzeba być kilkakrotnym milionerem, ażeby mieć to, czego Anglik przede wszystkim pragnie, tj. „dom cały dla siebie”.
Teraz mitszę wyjaśnić szanownemu czytelnikowi, kto był Jańcio. Był to Master John Perkins, Esąuire, prawnik, należący do korporacji Middle-Temple, a tym samym człowiek, mający przed sobą karierę wiodącą do najwyższych posad sędziowskich w Zjednoczonym Królestwie (pod warunkiem, by przed osiągnięciem tych zaszczytów kandydat nie umarł z głodu). Łucusia zaś była córką śp… kapitana Gorgon i Marianny z Biggsów, jego małżonki. Sp. kapitan był wielkim familiantem jako młodszy syn baroneta, kuzynem lorda Iksford, pochodzącego z familii Ipsilontown, ale cała ta parantela pogniewała się na niego z powodu, iż pojął w małżeństwo młodziutką, piękną, ale nie jaśniewielmożnie urodzoną panienkę, która utrzymywała pensjonat w Canterbury. Posiadała ona 600 funtów majątku, który to kapitał śp… kapitan ulokował niezbyt korzystnie, nabywając zań karetę podróżną i podróżny necessaire dla siebie, z brzytwami, szczotkami, mydełkami itd. – po czym oboje wyjechali w podróż po Europie, w której to jednej z pięciu części świata śp… kapitan zwiedzał przede wszystkim rozmaite więzienia za długi, póki na koniec w jednym z nich nie umarł. Przez cały ten czas żona jego i córka żyły z funduszów dostarczanych im przez pannę Janinę Biggs, która po wyjściu za mąż siostry objęła pensjonat w Canterbury i pracowała, jak tylko taka kobieta urodzona na „ciotkę” pracować potrafi.
Na szczęście, nieszczęście chciało, że umarła jakaś jeszcze starsza ciotka i zostawiła obydwu siostrom, tj. kapitanowej i pannie Janinie, siedem tysięcy funtów w walucie znanej jako sterling i ponad którą lepszej dotychczas nie wynaleziono. Panna Janina porzuciła wówczas swój pensjonat i zamieszkała na przedmieściu w Londynie, wdowa zaś po kapitanie osiadła w Brukseli, gdzie żyła jak mogła z połowy procentu, wynoszącego razem 210 f.st. Połowa ta czyniła w Belgii przeszło 3 000 franków, ale śp… kapitanowa byłaby dała radę nie tylko procentom, lecz i kapitałowi także, gdyby owa starsza ciotka, umierając, za poradą dobrego adwokata nie była napisała testamentu w ten sposób, że po śmierci mamy Łucusia została właścicielką schedy nie nadwerężonej wymogami eleganckiego i wykwintnego życia. Kto umie arytmetykę, to tym samym wie, że Łucusia w młodziutkim bardzo wieku została naraz jedyną właścicielką sumy, którą nie łatwo znaleźć na ulicy nawet w City londyńskiej.
Ciotka jej po ojcu, a raczej wujenka, lady Gorgon, i ciotka jej po matce, panna Janina Biggs, eks-nauczycielka, zapraszały ją obie do siebie i Łucusia przebywała po pół roku u jednej i u drugiej. Obecnie przybyła po raz wtóry do panny Biggs, przy placu Carolina, Meklemburgh Square, i w mieszkaniu tej niezmiernie poczciwej i szanownej, jakkolwiek sędziwej już dziewicy Master John Perkins, Esąuire, znalazłszy się raz na herbacie, po rozmaitych westchnieniach, rumieńcach, wymianach kwiatów, podnoszeniu chustek od nosa i innych niedogodnościach romantycznych zdobył serce panny Łucji Gorgon.
Tyle co do panny.
Perkins – także sierota, był sierotą! I nieraz, kiedy byli razem z Łucją i kiedy Febus Apollo ostatnimi blaski swymi złocił minaret, trywialnie zwany „cybuchem królowej”, dlatego iż przezeń wychodzi dym skonfiskowanych, bo przemyconych i spalonych wskutek tego skrzyń tytoniu, i kiedy wszystkie inne dymy i mgły londyńskie szarym murem ścieliły się po gazonach z natury już swojej równie szarych jak one – nieraz, powiadam, w takiej poetycznej chwili Jańcio i Łucusia zastanawiali się, jaką też dziwną analogię los między losami ich stworzył. Oboje byli sierotami, bez ojca i matki. Oboje nie mieli rodzeństwa. Perkins miał lat 23, a Łucusia także, co razem wynosiło 46 – a co dziwniejsza, że podczas gdy Łucusia z bliższych krewnych posiadała tylko ciotki, to Jańcio znowu miał samych tylko wujaszków. O, nieodgadniona, niepojęta sympatio dusz stworzonych jedna dla drugiej! O, tajemniczy węźle jednoczący serca! Wspominam o was z mistyczną grozą i jeżeli znam niedocieczone wasze głębie, to ich przenigdy na jaw wywlekać nie myślę! Mam zamiar mówić tylko o skonstatowanych faktach.
Skonstatowanym faktem jest, że Jańcio i Łucusia poszaleli oboje, tak jak powinny poszaleć w ich wieku i położeniu młode serca, jeżeli są warte bodaj trzy grosze. Łatwo im też było wynajdywać sobie podobieństwa sytuacji, wspólne a nie odkryte przedtem prądy uczucia, tajnie duszy, ni stąd, ni zowąd łączące się w jedną myśl niezmiernie wyraźną i jasną – kochali się i byli bardzo młodzi! Perkins tłumaczył to zresztą topograficznie niewielką odległością ulicy Bedford-Row, przy której mieszkał, od Caroline Place, Meklemburgii Sąuare. W bólach, nieoddzielnych od każdej prawdziwej miłości, czerpał on, jak twierdziły niewymowną pociechę z przeświadczenia, iż jedna i ta sama „śmietanczarka” dostarcza nabiału i Łucusi wraz z ciotką, i jemu wraz z wujaszkiem jego.
Mamże ja, stary, pisać dłuższe komentarze do tego zazdrości godnego stosunku? Zapewniam jedynie, iż nie było nigdy poczciwszego, prostoduszniejszego, serdeczniejszego, łagodniejszego, zabawniejszego przy tym i tęższego chłopaka niż John Perkins. Ojciec jego, dr Perkins, umierając poruczył go opiece p. John Perkins, Esąuire, brata swojego, a członka przezacnej firmy „Perkins, Scully and Perkins”, tak znanej w Oldborough, że dłużej o wielkości jej i zaletach rozpisywać się nie potrzebuję. Wspomnę tylko, że jeden z jej firmodawców, Master William Scully, Esąuire, reprezentował ją w angielskiej Izbie Gmin wobec Londynu, świata i reszty systemu słonecznego. Zresztą firma trudniła się adwokaturą na prowincji i z tego zajęcia czerpała znaczne swoje intraty.
Jańcia naszego całym majątkiem był dom w Londynie przy ulicy Bedford-Row, który po śmierci ojca jego wynajęty został na chambers, tj. na pojedyncze mieszkania, i przynosił sto funtów czystego dochodu. Póki zostawał u stryja w Oldborough – tj. Jańcio, nie dom – wraz z rodzeństwem stryjecznym, liczącym czternaście głów rozpaczliwie czerwonowłosych – liczono tylko po 50 funtów rocznie za jego wikt, stancję, suknie i pieniądze dawane mu „na rekreację”; resztę zaś przychodu kapitalizowano sumiennie, póki nie doszedł' do pełnoletności. Kiedy już Jańcio stanął na tym prawnym szczeblu obywatelskiej dojrzałości i samodzielności, czyli innymi słowy, kiedy już był członkiem dwóch deklamacyjnych klubów w Oldborough, złożonych z młodzieży kupieckiej i adwokackiej, kiedy zaczął grywać na flecie i przegrywać codziennie po parę pence w bilard, kiedy napisał sonet i szaradę, był drukowany w Oldborough Sentinel, kiedy, na koniec, wujenka jego dostała spazmów, odkrywszy nie wyjaśnionym dotychczas sposobem o trzeciej godzinie rano, iż synowiec oddaje się nałogowi kurzenia tytoniu – jednym słowem, kiedy Master John Perkins stanął zupełnie na przeciętnej wysokości wolnourodzonego „Syna Wyspy, Królującej Morzom i Dalekim Lądom” (i borykającej się z akcyzą) –
odkrył on, iż zawód adwokata na prowincji nie odpowiada ani trochę jego usposobieniu, że rodzina jego wuja, w istocie nieco pospolita i bardzo ruda, nie zdoła zapełnić mu życia, i wskutek tego postanowił przesiedlić się do Londynu i szukać tam kariery. Tak się też stało, jakkolwiek wszystkie ciemnorude wujenki i jasnorude kuzynki wołały wniebogłosy, że Jańcio to jest chłopak zgubiony – i w chwili, gdy rozpoczynam moje opowiadanie, bohater ten mieszkał na własnym swoim poddaszu, którego okna wychodziły na ogród. Łucusia zaś, dowiedziawszy się, iż niezadługo opróżniony będzie w kamienicy Jańcia apartament złożony… z kilku wcale ładnych pokoików, swiedziła go i, jak słyszeliśmy, uchwaliła peremptorycznie, że tam, a nie gdzie indziej, rozpocznie swoje funkcje jako pani Perkins, skoro nią zostanie.
Szczegóły te są niezawodnie nudne i opowiadam je rozwlekle, ale są one niezbędne do zrozumienia tego, co nastąpi. Nadto muszę jeszcze dodać, że p. Scully, wspólnik stryja Jańciowego, był opozycyjnym deputowanym miasta Oldborough do Izby Gmin, podczas gdy stryj Łucusi był drugim, ale ministerialnym reprezentantem tegoż przesławnego grodu.
Znakomity ten mąż, starszy brat śp… kapitana Gorgon, ojca Łucusi, zamieszkiwał odwieczny familijny dwór Gorgon Castle i znany był na wielu placach mustry i na mnogich paradach jako jenerał-major, w kalendarzu heraldycznym zaś jako Sir John Grinisby Gorgon, Baronet M.P. (Co bynajmniej nie znaczy: manu propria, ale: member of parliament, tj. członek parlamentu). Ożenił się był zresztą, równie jak śp… kapitan, poniżej swego stanu, z jedynaczką, córką niejakiego Master Hicks, ogromnie bogatego piwowara w Oldborough, który oprócz swego browaru posiadał kapitały hipotecznie ubezpieczone na rycerskiej posiadłości Gorgon Castle, a zrzekł się ich na rzecz córki i ukochanego a świetnie utytułowanego zięcia.
Czym była lady Gorgon pod względem psychologicznym, to się pokaże z niniejszego opowiadania. Pod względem czysto fizycznym oko poety mogłoby było odkryć wiele punktów" podobieństwa między nią a rosłymi, garbonosymi, szerokobokimi kobyłami, które rozwoziły piwo tatunia dobrodzieja po całej okolicy. W dwudziestym roku życia była to okazała, przystojna bardzo, ale herkulicznie zbudowana panna, w czterdziestym piątym rozwinęła się już była nad wszelki wyraz i co do potężnej postaci mogła szukać równej sobie osoby pomiędzy 150 z górą milionami niewiast podległych łagodnemu berłu najjaśniejszej królowej Wiktorii. Pięć stóp i siedem cali wzrostu, 13 kamieni wagi (kamień = 14 funtów), jednym słowem nie „córka pułku”, ale raczej „matka pułku grenadierów”. Przy tym posiada jeszcze trzy córki, tej samej co ona miary, i młodszego o dziesięć lat od najmłodszej z panien syna, Jerzego Augusta Fryderyka Grimsby Gorgon, którego trzymał do chrztu jeden z książąt krwi, zważywszy zasługi, jakie jenerał Sir John Grimsby Gorgon przez długie lata zaskarbił sobie w jego przedpokoju, w królewskiej stajni i psiarni.
Zbytecznym byłoby dodawać do tego opisu postaci lady Gorgon, że mąż jej, pan jenerał, był chudziutkim, szczuplutkim, króciutkim indywiduum o pergaminowej fizjonomii, przypominającej łupinę dobrze wysuszonego orzecha włoskiego. Tak zawsze miłość łączy pary ludzkie: olbrzymy z karłami – a co gorsza, spaja je ona raz na zawsze węzłem małżeńskim! Kiedy pokój owiec na przyjęciu dworskim w St. James (anonsował donośnym głosem: – Sir George and Lady Gorgotn – oczy całego towarzystwa, zwrócone w stronę drzwi, widziały tylko kilkanaście pięter jaskrawoezerwonego atłasu, ponad którymi, na kształt obłoków, unosiły się przepyszne pióra strusie, a obok tego ogromu jedwabiów i mięsa dreptało coś rakowoczerwonego, świecącego guzikami o koronie królewskiej, jak źrebię koło rosłej kłączy. Był to jenerał Gorgon, owiany spódnicami swojej połowicy, a raczej trzyćwiertnicy.
Znakomity ten wojownik odbył był sto dwadzieścia ćwiczeń i manewrów na błoniach pod Hounslow i w zaroślach pod Wormwood, ale w ciągu tej długoletniej.kariery bohaterskiej nie zdarzyło mu się nigdy dobyć szabli przeciw nieprzyjaciołom kraju i państwa. Ma się rozumieć, że wskutek tego,wszystkiego postawa jego była nadmiernie marsowa, a głos i rozmowa szły o lepsze z furiami germańskiej krwiożerczości, z walkiriami i ich orkiestrowym akompaniamentem, według partycji i kompozycji Wagnera, Liszta, Kruppa i Armstronga. Umiał on na pamięć cały schematyzm armii, od feldmarszałka do majora – resztą oficerów gardził bezwarunkowo. W Gorgon Castle, zamiast dzwonka, trąbka wojskowa wzywała gości do śniadania i do obiadu, a o wschodzie słońca wypalano z działa. Kiedy już od wielu lat zaniechano w wojsku pudru i harbajtla, Sir George używał jeszcze ciągle tej ozdoby i nie wierzył ani w Wellingtona, ani w zwycięskie kolumny z wojny hiszpańskiej i spod Waterloo, bo „żelazny książę” ośmielił się bić – Francuzów bez tego pierwszego warunku wszelkiej strategii i taktyki, bez – żelazka fryzjerskiego. Mówiąc o księciu zwykł był wyrażać się: „A, lord Wellington! Znałem go, znałem… prowadził prawoskrzydły pluton… przypominam go sobie doskonale, kapitana Wellesleya!” W rozmowie potocznej klął jak dorożkarz, do kościoła uczęszczał bardzo pilnie, rano i wieczór odczytywał rodzinie i służbie modlitwy i ustępy z Biblii, nabierał z góry swoje córki i udawał, że nabiera tak samo i żonę, ale wierzyli temu tylko ludzie nie wtajemniczeni w bliższe stosunki. Prócz tego Sir George dawał u siebie w domu obiady i wieczory, na które nigdy nie zapraszał „przyjaciół” – trzymał mnóstwo liberii, morzonej głodem, i był, jednym słowem, najgłupszą, najpompatyczniejszą i najnieznośniejszą figurą, jaką sobie wyobrazić można w czerwonym mundurze ze złotymi haftami i w kapeluszu z białym, pierzem.
Nikt nie będzie mógł wątpić, iż wszystkie te przymioty czyniły go niezmiernie popularnym w jego towarzystwie i w całym kraju. Był on nie tylko popularnym i lubianym – był ubóstwianym; od tego jest przecież „towarzystwo” angielskie i od tego mamy naród „Królujący Morzom i Dalekim Lądom” (i borykający się z akcyzą) et caetera. Na całej kuli ziemskiej nie było człowieka, któremu by droga żywota przedstawiała tak mało cierni; który by miał mniej wyrzutów sumienia; na którego by spadło więcej zaszczytów i uznania ogólnego; którego by powszechniej szanowano i szacowano; nie było męża jak jenerał-major Sir George Grimsby Gorgon, M. P.
Mylady wdała się w niego była moralnie i podziwiali się oni nawzajem niezmiernie. Nim lady Gorgon atoli wyszła za mąż za baroneta, zaszły były jakieś sielankowe miłostki między nią a p. Williamem Scully, Esąuire, o którym już wspomniałem, jako o M. P. i członku firmy „Perkins, Scully and Perkins”. Były o tym różne historie, a szczególnie jedna historia o jakichś tam konfiturach czy tortach, z której można by było wnosić, iż rzeczy zaszły bardzo daleko. Nie chcę robić plotek, ale mówiono coś, a raczej cmokano coś – podobnego do całusów. Bądź co bądź, skoro jenerał – a wówczas dopiero major, ale już baronet – raczył zwrócić się w jej stronę, pięcioletnia mitręga romantyczna p. Scully wzięła w łeb od razu. Przestała go znać, przestała poznawać na ulicy jego siostrę Salusię, najserdeczniejszą przyjaciółkę i powiernicę swoją, i po czternastodniowych konkurach oddała cały ogrom swoich wdzięków malutkiemu oficerowi. Ojciec jej umarł wkrótce, hipoteka posiadłości Gorgon Castle znalazła się wolna, a jenerał miał tym samym do swojej dyspozycji dwa krzesła poselskie z Oldborough, z których jedno zajmować sam, a drugie rozdawał według upodobania.
Ponieważ wówczas torysowie byli u steru, więc jenerał był torysem – wskutek czego W. Scully, Esąuire, odstąpił od zasad konserwatywnych, wktórych urodził się, ochrzcił i wyrósł, a nawet przestał uczęszczać do urzędowego kościoła, gdzie raził go zbyt mocno widok jenerała i jego żony rozpierających się w kolatorskiej ławce. W. Scully, Esąuire, przystał tedy do zboru dysydenckiego i stał się jednym z najpotężniejszych filarów wolności, niepodległości i niezawisłości zdania, jakie znano w naszych czasach.
Dzięki tej okoliczności Sir George po pięciu latach małżeństwa przekonał się, iż na utrzymanie się przy obydwu krzesłach poselskich z Oldborough potrzeba dopłacać 700 f… st… rocznie. W szóstym roku kandydat liberalny stanął przeciwko jego kandydatowi i przycisnął go prawie do muru. Po… osiemnastu zaś latach tego antagonizmu W. Scully, Esąuire, wzgardzony niegdyś konkurent do ręki lady Gorgon, wyszedł z urny wyborczej większą ilością głosów niż sam baronet. Jedno z krzeseł poselskich stracone było dla rodu Gorgonów, dla świętych interesów państwa, chrześcijaństwa i Europy, dla zasad konserwatywnych i dla tych wszystkich rzeczy, które… (proszę przeczytać resztę w jakimś czasopiśmie ministerialnym).
Trudno sobie wyobrazić, co się działo dnia tego w Gorgon Castle. Żaden słownik nie zawiera przekleństw, jakie wygłosił p… jenerał, gdy mu tak sprzed nosa zniknęła posada przynosząca mu 1 500 funtów rocznie. Mylady była pełna rezygnacji i szukała pociechy w modlitwie, zgrzytając zębami. W zajeździe Pod Herbem Gorgonów w Oldborough wybito wszystkie okna (zajazd ten, ma się rozumieć, był własnością jenerała i oberżysta był torysem). Burmistrz, z urzędu swego gorgończyk i torys, i koledzy jego aldermenowie nie śmieli oczu na świat pokazać. A ciężki ten wróg i renegat, W. Scully, nazajutrz przeprosił się z urzędowym kościołem i kiedy ks. Snorter wygłaszał uroczystym gipsem błagalne modły o błogosławieństwo Niebios dla obu Izb parlamentu, dziękował mu oficjalnie jednym okiem, a drugim spoglądał tryumfująco ku ławie kolatorskiej – przebrzydły kacerz, radykał, prostak, kryminalista! Jenerał – który jako człek wojskowy modlił się zawsze stojąc, aż usiadł z oburzenia, a mylady rozszlochała się w głos jak pauper pod łagodną różdżką sługi 'parafialnego.
Od czasu tego zwycięstwa Mr. Scully chodził zawsze do urzędowego kościoła twierdząc, iż koniec końców „wszyscy jesteśmy braćmi”. Wspólnik jego, stary Perkins, trzymał atoli jeszcze ciągle z dysydentami i z ich zborem. W gruncie rzecz miała się tak: firma odbyła walną naradę. Mówiono wiele pro i contra i stanęło na tym, że dobrze jest nie zrywać ani z religią państwową, ani też nie narażać się innowiercom, jeden więc reprezentant domu niech będzie episkopalnym, a drugi nonkonformistą. Ile znałem firm adwokackich w prawdziwie angielskim prowincjonalnym mieście, wszystkie trzymały się tej taktyki, a mówiono mi, że są domy książęce, gdzie ojciec i syn w podobny sposób dzielą się obowiązkiem jednania sobie serc narodu.
W trzy miesiące po wyborach odbyły się w Oldborough wyścigi konne, połączone z balem. Sir George tak był rozgniewany swoją porażką, że przeznaczył 15 funtów na osobną nagrodę wyścigową, noszącą jego imię. Scully nie ruszył się nawet z Londynu; napisał list tej treści, że „jakkolwiek w wysokim stopniu uznaje potrzebę utrzymania chowu koni, z którego Anglia zawsze słynęła, to nie może brać udziału w zabawkach wyradzających się w namiętność szkodliwą i występną”. Uchwalono, że,była to nędzna wymówka i nic więcej. Lady Gorgon wyglądała imponująco w czterokonnym koczu, z którego przypatrywała się wyścigom. Przyjęła ona chętnie obo – wiązek gospodyni balu, który zgromadzał w jednej sali właścicieli dóbr i mieszczan, torysów i wigów, i odbywał się ostatniego dnia wyścigów. Tegoż dnia na wszystkich rogach ulic itp. pojawił się w formie plakatu następujący: „List znakomitego naszego posła Williama P. Scully, Esq. itd."
Izba Gmin, w środę 9 czerwca 18…
„Kochany panie Heeltap! Znasz pan moje zdanie o wyścigach konnych i jakkolwiek nie ganię nikomu z was jego udziału w tej zabawie, to mam nadzieję, że ocenicie w sposób słuszny moralne pobudki, które mnie od tego wstrzymują. Chociaż atoli j a nie pozwoliłbym, ażeby moje nazwisko figurowało na liście komitetu areny, to zawsze jeszcze jeden z reprezentantów miasta Oldborough wolnym jest od tych skrupułów. Sir George Gorgon jest pomiędzy wami i jakkolwiek nie zgadzam się z szanownym baronetem w niejednej żywotnej kwestii, cieszę się z tego, iż nie pozbawił was swojej obecności. Jako szlachcic, jako żołnierz i jako właściciel ziemi, czymże może on przyczynić się lepiej do dobra ogółu niż popieraniem rozrywek publicznych?