Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Spółdzielnia starców - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spółdzielnia starców - ebook

Czyli jak przeżyć geriatroapokalipsę i przy tym jeszcze dobrze się bawić.

Dom pomocy społecznej to nie jest miejsce, o którym chce się rozmawiać. Media zazwyczaj interesują się nim tylko wtedy, gdy zwęszą atrakcyjny temat na reportaż, najlepiej wypełniony patologią i okrucieństwem. Ale przecież w domach seniora toczy się zwykłe, codzienne życie, w którym jest przestrzeń zarówno na smutek, radość, jak i mnóstwo innych emocji.

Autor „Spółdzielni starców” postanowił opisać rzeczywistość domów opieki społecznej bez zbędnego koloryzowania czy popadania w skrajności. Jako opiekun, koordynator sekcji oraz pracownik socjalny przepracował osiemnaście lat. W swojej książce otwarcie mówi o bolączkach systemu, przytacza błyskotliwe anegdoty, z humorem i życzliwością opisuje różne typy mieszkańców, ich marzenia, potrzeby, a także frustracje.

Dobrych reportaży jest mnóstwo, ale reportaży o dobroci niewiele. Dlatego warto wejść do „Spółdzielni starców”.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8373-226-8
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD POCZĄTKU

Większość książek o starości zaczyna się od stwierdzenia, że polskie społeczeństwo się lawinowo starzeje. Brzmi jak geriatroapokalipsa! To nie jest kolejna książka o starości, chociaż tytuł na to wskazuje. Poza tym tytuł powinien raczej przyciągać, tymczasem wszystko, co związane ze starością, odrzucamy do momentu, kiedy nas podstępnie dopadnie. Starość przecież nigdy nie przychodzi w porę.

Trzymacie Państwo w rękach opowieść, która jest zaproszeniem do podróży, dołączeniem do przygody trwającej w moim przypadku osiemnaście lat. Postaram przenieść Was w miejsce, o którym wspomina się wtedy, gdy dzieje się coś złego, a zarazem do miejsca atrakcyjnego z medialnego punktu widzenia. Od Was zależy, czy będzie to podróż wygodna, czy pełna wybojów. Bo przyznajcie: ile razy w życiu oglądaliście jakiś reportaż z domu seniora, w którym z ekranu wylewa się szlachetność i dobroć radosnych opiekunek czule masujących zmacerowane policzki podopiecznych, podczas gdy wzruszone staruszki łamiącym się głosem opowiadają o najlepszym miejscu, w jakim przyszło im zamieszkać na starość?

Pewnie nigdy… Dobrych reportaży jest mnóstwo, ale reportaży o dobroci niewiele.

Królują za to te o ciemiężonych pensjonariuszach, głodzonych i przypinanych do wózków. O porcjach lichych, wyglądających i pachnących pomyjami. O podłych opiekunkach i pielęgniarkach przypominających siostrę Ratched, o wyjałowionym z uczuć dyrektorze, który czyha tylko na korzyści majątkowe po zmarłych mieszkańcach. W tych bajkach brakuje tylko odźwiernego o aparycji wychowańca Frankensteina. Nie twierdzę, że personel zawsze promienieje świętą empatią i powinien za życia pójść do nieba. Czarne owce się zdarzają i niestety to one stają się katalizatorami nośnych tematów. Dom pomocy społecznej czy dom seniora to nie Hyde Park z watą cukrową, ale potrafi być równie zabawnie. Wystarczy się wnikliwiej zainteresować, odsłonić pierwszą, zazwyczaj odrzucającą, kurtynę, którą powiesiliśmy dawno wszyscy razem, jako społeczeństwo, w którym starość znaczy to samo, co słabość. Tylko że tematu ponurej umieralni nikt nie próbuje odczarować.

W telewizji i na serwisach VOD można obejrzeć seriale poświęcone więziennej społeczności, opowiadane zarówno z perspektywy klawisza, jak i skazanego. A ile jest seriali dokumentalnych poświęconych domom pomocy społecznej? Ani jednego. Dlaczego? Czy łatwiej uzyskać pozwolenie do kręcenia reportażu na terenie zamkniętej placówki, nawet o zaostrzonym rygorze, niż w ośrodku, w którym z definicji przebywają spokojne (przecież to dom spokojnej starości) osoby? Różnica pomiędzy jednym a drugim zakładem jest taka, że rezydenci tego drugiego przybytku odsiadują „wyłącznie” dożywocie. Czarne dziury tyczą się także dostępnej na rynku literatury branżowej. Domy starości to niby temat nośny, ale bezpieczniej o tym nie mówić. Jestem przekonany, że gdybym w tym samym czasie wrzucił na portal społecznościowy zdjęcie mojego śpiącego spasionego kota Tyriona i temat związany z polityką senioralną, to uwielbienie do sierściucha przeżarłoby na wylot znacznie mniej zajmującą informację o starcach.

Gdy po przeczytaniu tej książki będzie się wam wydawać, że zrobiłem wszystko, by zniechęcić was do zamieszkania w domu pomocy społecznej lub umieszczenia tam swoich bliskich, to może oznaczać, że obraz, o który odbijam się od osiemnastu lat, u innych dalej powoduje szok i niedowierzanie. Przez pewne tematy, które do przyjemnych nie należą, trzeba będzie przebrnąć, o niektórych nie mówi się w ogóle (seksualność wśród mieszkańców placówki), a jeśli już, to w oparach nieuzasadnionego oburzenia i krytyki. Można mnie oskarżyć o propagowanie ageizmu i utrwalanie nieprzyjaznych stereotypów dotyczących ludzi starszych, ale miejsce, w którym przepracowałem tyle lat, to bańka pełna zmarszczek, w której pojęcie ageizmu istnieje jak wszędzie indziej, ale jest mniej odczuwalne. W końcu tylko tam wszyscy „całodobowi” członkowie społeczności są tacy sami. Starsi i wymagający pomocy.

Co mi daje prawo do napisania reportażu opisującego ten konkretny wycinek przestrzeni socjalnej, jakim jest dom pomocy społecznej? A choćby to, że posiadam sprawny komputer (kosztował mnie równowartość wypłaty i wcale nie jest to sprzęt z najwyższej półki). Poza tym ponoć całkiem nieźle radzę sobie z pisaniem (nie tylko raportów i notatek służbowych). Od lat udzielam się dydaktycznie, ucząc tajników zawodu w szkole policealnej i na rozmaitych kursach, a także przepracowałem w domu pomocy społecznej cholernie długich sześć tysięcy pięćset siedemdziesiąt dni (z krótkimi epizodami w prywatnych podmiotach i ośrodkach pomocy społecznej), na różnych stanowiskach i w różnych zespołach. To z kolei klasyfikuje mnie do wąskiego i poniekąd elitarnego zbioru teoretyków-praktyków pomocy społecznej w kraju pełnym społecznych paradoksów.

Ale dosyć przechwalania się. To nie sejmowa mównica.

Pozostańmy przy tym, iż praca nienaukowa w stosunku do naukowej ma jedną przewagę (lub wadę): może zawierać ładunek emocjonalny, który trudno zdefiniować tabelami i wykresami. Jest całkiem prawdopodobne, że całą tę treść można przekonwertować na bardziej naukowy i wyrachowany styl, dodać odpowiednie tabelki, wytłumaczyć w empiryczny sposób każde działanie. Tylko po co? Dom pomocy społecznej to zbitka najróżniejszych emocji, anegdot i życiowych nauczek, więc zamiast pokazywać coś palcem podczas oprowadzania po budynku, wolę Was potrzymać za rękę i popatrzeć w tym samym kierunku.SŁOWNIK

Zazwyczaj słowniki znajdują się na końcu książek. Wyrażenia z tego minileksykonu jako krótkiego zbioru używanych przez personel sformułowań częściowo przewijać się będą w późniejszym tekście, a więc wyjaśnienia pomogą w zrozumieniu tematu.

W każdej branży wytwarza się osobliwy żargon. Czasem przez lata, czasem na potrzebę chwili, a czasem zwyczajnie z jakiejś głupoty lub błędu. Dla osób z zewnątrz ten język może się wydawać wyjałowiony z emocji, brutalnie opisujący i uprzedmiatawiający osoby określane danymi wyrażeniami, ale skróty są tylko próbą oswojenia i zaszufladkowania nieprzyjemnej rzeczywistości. Niektóre z określeń mają wyłącznie lokalny wymiar, ale niektóre krążą po całej Polsce od wielu lat.

- Alzheimer – to osoba zmagająca się z chorobą Alzheimera (jak też innymi chorobami otępiennymi). W domu pomocy społecznej kadra opiekuńcza nie zadaje sobie niepotrzebnego trudu, by rozróżnić osobę zmagającą się z chorobą Alzheimera od osoby z otępieniem typu Parkinsonowskiego.
- Alzheimer (galopujący) – osoba zmagająca się z chorobą Alzheimera (lub z inną chorobą otępienną), u której postęp dysfunkcji poznawczej jest wyraźny, a regres powoduje z dnia na dzień zmiany widoczne w postępowaniu i percepcji świata.
- Czasówka – osoba umieszczona na pobycie czasowym.
- Dekadówka – jadłospis na dziesięć dni, ustalany przez pracownika socjalnego wspólnie z mieszkańcem (ograniczający się najczęściej do wyboru zestawu obiadowego).
- Erka – dieta reanimacyjna, najczęściej pod postacią pomarańczowej brei, która ma za zadanie wspomóc czynności profilaktyki przeciwodleżynowej. Choć większość personelu twierdzi, że w talerzu pływa pies zmielony z budą, to ta pomarańczowa zupka ma w składzie m.in.: kurczaka, szpinak, pomidory, sok pomarańczowy, mleko w proszku, ziemniaki. Brzmi zachęcająco? To pomyślcie, że to wasze jedyne jedzonko w ciągu całego dnia (poza jogurtami i musami owocowymi).
- Gastrus – osoba karmiona przez zgłębnik dożołądkowy.
- Gorące łóżko – mebel, który często zmienia swojego użytkownika, najczęściej poprzez śmierć poprzedniego.
- Idziemy w toalety – w plebejskiej wersji: idziemy w tyłki/dupy. Pomimo że poranna toaleta nie ogranicza się wyłącznie do umycia pośladków (istnieje pewna grupa pracowników, która jednak się ogranicza) i zmiany pieluchomajtek, to niektórzy, wydaje się, iż pojętni, potrafią zaskoczyć stwierdzeniem: „Co jest trudnego w umyciu dziadkowi tyłka?”, podczas gdy część społeczeństwa ma wyraźny problem z umyciem swojej własnej D.
- Jelitówka – to nie tylko określenie jednostki chorobowej, ale też zjawiska, dziejącego się najczęściej na przełomie października i listopada, kiedy chorują wszyscy, podopieczni i personel, a absencja tych drugich utrudnia „dopięcie grafiku” i powoduje znaczne wyrwy kadrowe.
- Joker – urlop na żądanie. Z hiszpańskiego L4 ponoć brzmi „El Quatro”.
- Leżak – osoba, której stan psychomotoryczny nie pozwala opuścić obrębu łóżka. Stwierdzenie: „Zrobił się z niego leżak” sugeruje, że osoba do tej pory sprawna fizycznie stała się zależna od całodobowej opieki osób trzecich.
- Leser – wybitny przykład lenia, który nie zadaje sobie nawet trudu, by się z lenistwem ukrywać. Występuje pojedynczo lub w grupach.
- Mamy zgon – profesjonalnie jest napisać w raporcie pielęgniarskim, że ustały funkcje życiowe mieszkańca, jednak powyższe stwierdzenie skrywa w sobie więcej dynamiki, potrzebnej, by sprawnie wykonać wszystkie czynności.
- Maraton – zagęszczenie dyżurów w krótkim okresie. Czasem uważane za celowe i złośliwe działanie koordynatora układającego grafiki.
- Martwa godzina – czas pomiędzy odkryciem zgonu, przyjazdem lekarza stwierdzającego zgon a powiadomieniem rodziny o śmierci.
- Pampers – wszyscy mówią na pieluchomajtki „pampersy”, mimo że Pampers to firma, a nie produkt.
- Porzutka – ma dwa znaczenia. W pierwszym oznacza brak jakiegokolwiek zainteresowania rodziny odbiorem bliskiej osoby po skończeniu pobytu czasowego w domu pomocy społecznej. W znaczeniu drugim określa tryb natychmiastowego odstąpienia od obowiązków pracowniczych, bez zachowania okresu wypowiedzenia (czasem bez słowa wyjaśnienia z kimkolwiek, na zasadzie – biorę torebkę i wychodzę).
- Przyzywówka – system alarmowy, umieszczony przy łóżku i w łazience mieszkańca, pozwalający na przywołanie pomocy poprzez sygnał dźwiękowy i wyświetlenie na tablicy alarmów.
- PEG – sonda pokarmowa do żołądka. Jedzenie podawane ze strzykawki trafia bezpośrednio do tego organu i nasyca organizm z pominięciem górnego układu pokarmowego. Nieuniknione w przypadku długotrwałych problemów z połykaniem pokarmów lub mechanicznej przeszkody w górnym odcinku dróg pokarmowych.
- Syrenka – włożenie mieszkańcowi dwóch nóg do jednej nogawki od spodni.
- Śnieg – powstaje wtedy, gdy mieszkaniec (najczęściej otępienny) rozrywa całe pieluchomajtki w drobnicę i rzuca te strzępki na podłogę.
- Wisieć na dzwonku – uporczywie wciskać sygnał sygnalizacji przyzywowej.
- Wuhan – oddział dla osób zakażonych koronawirusem lub wracających z hospitalizacji w czasie trwającej pandemii.
- Zejściówka – dzień teoretycznie wolny po dyżurze nocnym. Jedni go przesypiają, inni chwalą się, że wytrzymują bez snu do wieczora, ale wszyscy zgodnie twierdzą, że nie należy tego traktować jak dnia wolnego (w końcu czas od północy do siódmej rano spędzamy w pracy, nawet jeśli w pozycji horyzontalnej).
- Zrobić stringi – nieumiejętnie założyć pieluchomajtki, tak, że cała niechlubna zawartość i tak znajdzie się tam, gdzie znaleźć się nie powinna.
- Żaneta – duża strzykawka, formalnie używana do przepłukiwania cewników. W pracy opiekuna czasem niezastąpiona, gdy chodzi o karmienie mieszkańców ze szczękościskiem.Takie reportaże się zdarzają, ale zazwyczaj tylko w stacjach regionalnych przy okazji podniosłych uroczystości (np. 30-lecia działalności domu) albo wizyty ważnej politycznie figury. Reportaże z Kanady mówiące o zbawiennej kooperacji domu seniora z sierocińcem mają szanse się pojawić mniej więcej wtedy, kiedy prezydentem Polski zostanie ktoś o hebanowym odcieniu skóry.

To ta urokliwa służbistka z _Lotu nad kukułczym gniazdem_.

Rozróżniamy te dwa terminy, które nie są tożsame. Domy pomocy społecznej są jednostką budżetową, natomiast domy seniora – podmiotem prywatnym. Z uwagi na moje doświadczenia więcej będzie o tych pierwszych. Z drugiej strony chyba nie znam nikogo, kto przepracowałby szesnaście lat w prywatnym domu seniora. Więcej w osobnym rozdziale.

Z pozdrowieniami dla wszystkich miłośników _Gry o tron_.

Przy czym mam świadomość, że w Polsce jest sporo bardziej doświadczonych ode mnie praktyków i lepiej wykształconych teoretyków, ale żaden z nich nie pokusił się o przelanie na papier relacji z długoletnich praktyk.

Jeśli jakaś choroba miałaby się wiązać z moim nazwiskiem, to tylko taka związana z nadmiernym popędem seksualnym.

Prawda jest taka, że część osób naprawdę się męczy, a części wygodniej poudawać, że się męczy.

To jak hasło do ataku. Może się wydawać, że pośpiech po śmierci mieszkańca to fanaberia, ale nie zapominajmy, że ci, którzy odeszli, często nie mieszkali sami w pokoju, a jeśli nawet, to śmierć uruchamia szereg proceduralnych postępowań, które muszą być wykonane tego samego dnia (np. blokada konta depozytowego, by nikt nie mógł po śmierci dokonać przelewu).

To tak jak z tym, że wszystkie buty sportowe to adidasy.

Pamiętam sytuację, kiedy jeden z pracowników (o gadziej percepcji) stwierdził, że pani dziwnie się porusza, bo chyba ma udar. Tymczasem jegomość włożył właśnie owej pani obydwie nogi w jedną nogawkę.

Jedna z mieszkanek zamiast sygnalizacji alarmowej używała tradycyjnego metalowego dzwonka – artefaktu z czasów koronacji Bolesława Krzywoustego, a jeden z mieszkańców domu seniora używał gwizdka piłkarskiego – uwierzcie, to nie robi dobrego wrażenia.

To raczej kobiety mają tendencję do przechowywania różnych durnostojek zbierających kurz. Pokoje mężczyzn (w szczególności te kilkuosobowe) bardziej przypominają akademiki studenckie po pozytywnie zaliczonej sesji.

Mając na myśli placówkę będącą jednostką organizacyjną miasta.

W zasadzie o sukcesie możemy mówić, jeśli jedna z tych czynności zostanie wykonana.

W takich miejscach najczęściej są szatnie pracownicze. Przypadek?

Chyba że piszemy horror o nawiedzonym domu. Wtedy stary, przerobiony na potrzeby dworek, otoczony kolczastym żywopłotem, pasuje najbardziej.

Wymiana pracownicza pomiędzy domami to idealna sprawa, by podpatrzeć sprawdzony sprzęt, nowinki technologiczne czy system pracy i przenieść z powodzeniem na grunt własnej placówki.

Według mieszkańców ukraść można wszystko, o czym szerzej na następnych stronach.

Wiem, że pieniacz polski nie jest wyłącznie domeną osób starszych, ale często ten tryb aktywuje się dopiero na starość bądź na starość wskakuje na dużo bardziej spektakularny level.

Kto z was pomyślał o rejonowej przychodni?

Podczas gdy 90% czytających sprawdza w Wikipedii, czym jest clostridium, reszta bije mi wirtualne brawo za to niezwykle obrazowe (i zupełnie nie na miejscu) porównanie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: