- W empik go
Sprawa "Legend" i "Objaśnienia katechizmu" przyczynek do dziejów kultury w Polsce na początku XX-go stulecia - ebook
Sprawa "Legend" i "Objaśnienia katechizmu" przyczynek do dziejów kultury w Polsce na początku XX-go stulecia - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 237 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeżeli zdecydowałem się na niniejszą publikację, tak organicznie zrosła z moją osobistością, to bynajmniej nie dlatego, jak doskonale wyrozumie czytelnik światły i sprawiedliwy, by zaprzątać czyjąś uwagę mojemi sprawami prywatnemi, lecz właśnie dlatego, że sprawy te wcale charakteru prywatnego nie posiadają, ale nawskroś publiczny, co udowodnią licznie przytoczone głosy moich przeciwników, którzy celem zwalczenia mnie podburzyli w sposób najbardziej demagogiczny opinję publiczną, a gdy ponieśli haniebną porażkę, jęli rozdzierać szaty z oburzenia nad uczynioną mi – reklamą i zwiniętemi szmatami owych rozdartych szat zapychać opinji usta, by zmilkła. Publikacja niniejsza nie ma być też jakąś apelacją pokrzywdzonej jednostki do sprawiedliwości ogółu, bo żadnej krzywdy nie dałem sobie wyrządzić a w sprawiedliwość naszego ogółu nie wierzę, gdyż przeciwnie, jest on bardzo niesprawiedliwy a jeszcze więcej ciemny. Chcę być tylko informatorem. Te dwie sprawy, o "Legendy" i o "Objaśnienie katechizmu", rozpatrzone w świetle niezbitych dokumentów, składających się z listów, orzeczeń sądowych, wycinków z pism i ankietowych głosów, stanowią znamienny, klasyczny przyczynek do charakterystyki stanu kultury naszej w zaraniu tego bujnego stulecia, w którem gdzieindziej całe narody przeobrażają się w kierunku humanitarnym, wolnościowym i tolerancyjnym. Milczeć, mając w ręku taki materjał, nie byłoby niczem innem, tylko karygodnem sobkostwem i przyczynianiem się do tego iście swojskiego i swoistego samookłamywania się i samoubóstwiania, mającego u nas na celu nie "krzepienie serc", ale "krzepienie ciemnoty".
* * *I. LEGENDY O LEGENDACH
CZYLI SPRAWA O ZŁAMANĄ LILJĘ.
Wpadli, ogryźli i na pocieszenie rzecz zostawili słodką: doświadczenie!…. O doświadczenie! Jesteś ciepłem pierzem dla samolubów! Tyś gwiazdą rycerza, bawełną w uszach od ludzkiego jęku; dla mnie, śród ciemnej nocy, świecą w ręku!
Juljusz Słowacki.
Jesienią 1900 roku księgarnia warszawska M. Borkowskiego złożyła w Komitecie Cenzury rękopis mój p… t. "Legendy". Ponieważ wedle formalistyki prawnej, wtedy obowiązującej, książka dotyczyła religji i historji świętej, przeto cenzura świecka przekazała ją cenzurze duchownej Rzymsko-Katolickiego Konsystorza Warszawskiego.
Tu wypada przypominać, iż duchowieństwo katolickie w Warszawie, korzystając ze zręczności dyplomatycznej papieża Leona XIII w stosunkach z Berlinem i Petersburgiem, wyrobiło sobie za czasów jenerał-gubernatora Hurki przywilej, wedle którego cenzurze rządowej żadnego rękopisu dzieła religijnego niewolno było do – puszczać do druku, dopókiby władza duchowna katolicka swego zezwolenia nie udzieliła. Na tej podstawie duchowieństwo zyskało prawo mieszania się nawet do powieści, nowel i dramatów.
Konsystorz katolicki, otrzymawszy rękopis "Legend", czyli zbiór nowel, przekazał go księdzu kanonikowi Załuskowskieniu, człowiekowi wykształconemu i względnie światłemu.
Ponieważ na książkach świeckich autorów nie widywałem nigdy cenzury łacińskiej "imprimatur", albo "approbatur", i ponieważ taki akcept kościelny na utworze literackim nadawałby stempeł pewnej tendencji myślom moim, przeto udałem się do księdza kanonika i zostałem bardzo mile przyjęty.
Kanonik nie czytał jeszcze rękopisu w całości, dopiero go tu i owdzie przejrzał. Nie szczędził mi nawet komplementów i prosił, abym, gdy książkę zaaprobuje, co niezawodnie nastąpi, nie drukował nad cenzurą świecką cenzury kościelnej, gdyż, jak powiadał, "dziwnieby to wyglądało".
Teraz zrozumiałem, dlaczego na różnych utworach, jak "Pójdźmy za nim" lub "Quo vadis", nie znalazłem katolickiego "imprimatur". Nasi księża chcieli dzierżyć pewne formy władzy, ale cichaczem, bo "dziwnieby to wyglądało". Dopiero później dowiedziałem się, że chodziło zarazem o korzystanie z wygodnej strony dzierżenia władzy a niekorzystanie z niewygodnej; chodziło mianowicie o prawo pozwalania lub zakazu, ale bez ponoszenia za to odpowiedzialności wobec opinji świata. W razie, gdyby się książka potem nie podobała i wywoływała protesty, brak "marki ochronnej" daje możność do wykonania każdej chwili Piłatowego gestu umycia rąk.
W wyznaczonym dniu zjawiłem się powtórnie u kanonika. Ale miał już minę jak podczas – pogrzebu. Błysnęło mi przez głowę: on już coś "pochował".
– Rękopisu pańskiego zatwierdzić nie mogę.
– Jakto? W całości?
– Tak, w całości.