Sprawy łóżkowe. Historia seksu - ebook
Sprawy łóżkowe. Historia seksu - ebook
Z tej książki dowiesz się:
• Czym była chatka menstruacyjna?
• Jak wyglądały przeszczepy jąder?
• Dlaczego milczymy o kobiecym wytrysku?
• Czy „cipa” to wulgaryzm?
Nie istnieje jedna historia seksu. Jest ich całe mnóstwo, a każdy człowiek ma swoją własną, unikatową. Po lekturze tej książki przekonamy się, że niestety, pod pewnymi względami nie różnimy się wcale od naszych przodków tak bardzo jakbyśmy chcieli. A jednak świat, w którym żyjemy przynajmniej dopuszcza możliwość rozmowy o seksie, o skłonnościach, o samoświadomości. Być może wiek XXI zostanie zapamiętany jako wiek zgody na otwartą rozmowę o seksie?
Musimy nadal rozmawiać o seksie, o przyjemności, potrzebach, miłości, związkach i naszych ciałach. Ponieważ jedyny sposób na pozbycie się wstydu to wyciągnąć seks z szafy i uważnie mu się przyjrzeć. Historia pokazała nam bowiem, jak szkodliwe potrafi być otaczanie wstydem praktyk seksualnych we wszelkich jej odmianach.
Książki dobre nie tylko w teorii!
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66657-85-4 |
Rozmiar pliku: | 9,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Niewyrażone emocje nigdy nie umierają. Zostają zakopane żywcem, aby powrócić później w znacznie gorszej postaci”.
Zygmunt Freud
Seks to jeden ze wspaniałych i powszechnych czynników zrównujących nas ze sobą: jemy, śpimy, sramy, ruchamy się i umieramy. Seks pożąda wyrw w naszych granicach kulturowych, genderowych i klasowych. Niezbyt przejmuje się naszymi „zasadami” oraz – jak powie każdy, kto kiedykolwiek został przyłapany z opuszczonymi majtkami – jeszcze mniej dba o zdrowy rozsądek. Oczywiście ludzie robią o wiele więcej, nie tylko jedzą, srają i się pieprzą – tak naprawdę od zwierząt odróżnia nas intelekt. I tu tkwi problem. Powiedzieć, że ludzie zbyt poważnie myślą o seksie, to niedomówienie.
Wszelkie życie na tej planecie posiada to samo pragnienie reprodukcji, ale człowieka wyróżnia fakt, że jest nieskończenie złożony i na różne sposoby poszukuje zaspokojenia seksualnych pragnień. W książce Forensic and Medico-legal Aspects of Sexual Crimes and Unusual Sexual Practices (Kryminalne i medyczno-prawne aspekty przestępstw seksualnych i nietypowych praktyk seksualnych) z 2008 roku profesor Anil Aggrawal wyliczył pięćset czterdzieści siedem różnych zaburzeń preferencji seksualnych i zauważył, że „podniecenie seksualne, podobnie jak alergie, może zostać wywołane czymkolwiek pod słońcem, a także samym słońcem”. A jeżeli się zastanawiacie, to pobudzenie seksualne wywołane słońcem nazywamy „aktirastią”.
Ludzie to także jedyne stworzenia, które stygmatyzują, karzą i otaczają wstydem swoje pragnienia seksualne. I choć wszystkie zwierzęta mają rytuały godowe, to żadne gnu nie poszło na terapię, ponieważ zmagało się ze sobą, by wyrazić lateksowy fetysz. Pszczela królowa przeleci do czterdziestu partnerów podczas jednej sesji, wróci do ula, ociekając nasieniem, i ani jeden truteń nie nazwie jej dziwką. Samce pawianów z zapałem posuwają się nawzajem przez cały dzień i ani przez chwilę nie najdzie ich strach, że zostaną wysłani do obozu konwersyjnego dla gejów. A jednak poczucie winy przeżywane przez ludzi w związku z ich pragnieniami może być paraliżujące, a tych, którzy łamią „reguły”, spotyka sroga kara.
Kolumbijski powieściopisarz, Gabriel García Márquez, kiedyś napisał, że „każdy ma trzy życia, publiczne, prywatne i sekretne”. Paradoksalnie to nasze sekretne życie charakteryzuje się największą szczerością. Zmuszamy szczerą część siebie do skrytości, ponieważ systemy, które stworzyliśmy, uczyniły ją niezgodną z naszym życiem publicznym i prywatnym. Starając się kontrolować tę sekretną stronę, ludzie obrócili seks w kwestię moralną i opracowali złożone struktury społeczne regulujące popędy oraz wynaleźli różne kategorie: homoseksualizm, heteroseksualizm, monogamię, dziewictwo, rozwiązłość i tak dalej. Jednak seksualność nie pasuje jak ulał do sztucznych szufladek stworzonych ręką człowieka; wylewa się z nich i wtedy zaczyna robić się bałagan. Gdy staramy się stłumić nasze pragnienia, tworzy się wyłom pod strukturami moralności, etyki i przyzwoitości. Ale gdy ludzie dają się porwać fali pożądania, zaryzykują wiele (trzęsienie ziemi), żeby przeżyć orgazm.
Akt seksualny nie zmienił się od czasu, gdy po raz pierwszy połapaliśmy się, co, jak i gdzie. Penisy, języki i palce wgłębiały się w usta, wulwy i odbyty w poszukiwaniu orgazmu, odkąd ludzie dopiero co wypełzli z pierwotnego śluzu. Zmieniają się za to skrypty społeczne, które dyktują, jak seks jest rozumiany i realizowany z kulturowego punktu widzenia. Przykładowo według Pornhuba, największego portalu pornograficznego w internecie, „lesbijki” pozostają numerem jeden najczęstszego wyszukiwania na ich stronach na całym świecie od uruchomienia serwisu w 2007 roku. W Holandii wyszukiwanie „lesbijek” na Pornhubie wzrosło w 2018 roku o czterdzieści pięć procent w porównaniu z rokiem 2016. Można zatem powiedzieć, że Holendrzy dają lesbijkom duży kciuk w górę, jednak nie zawsze tak żywo kibicowali kobiecemu nożyczkowaniu (trybadyzmowi). W latach 1400–1550 w Niderlandach spalono żywcem piętnaście kobiet, które określono „sodomitkami”. Te ocalałe wciąż spotykała sroga kara. W 1514 roku Maertyne van Keyschote i Jenne van den Steene z Brugii zostały publicznie wychłostane, spalono im włosy i wygnano z miasta za popełnienie „pewnego poważnego i sprzecznego z naturą grzechu sodomii z kilkoma młodymi dziewczętami”. Mija sześćset lat i „sprzeczny z naturą grzech sodomii z kilkoma młodymi dziewczętami” to najpopularniejsza kategoria porno wśród potomków tych samych osób, które uważały za stosowne palić lesbijki.
Wyszukiwanie „porno dla kobiet” na Pornhubie wzrosło o trzysta pięćdziesiąt dziewięć procent w 2018 roku, tymczasem kobiety oglądały lesbijską pornografię o sto dziewięćdziesiąt siedem procent częściej od mężczyzn. Fakt ten zszokowałby do żywego doktora Williama Actona (1813–1875), który twierdził, że „większość kobiet (na szczęście dla nich) nie jest zbytnio kłopotana uczuciami seksualnymi jakiegokolwiek rodzaju”. I co pomyślałby o tym wszystkim redaktor gazety „Sunday Express”, James Douglas (1867–1940)? Można tylko zgadywać. W 1928 roku zaatakował przełomową powieść lesbijską Marguerite Radclyffe-Halla, Źródło samotności, pisząc: „Zaraza toczy młodsze pokolenie. Psuje młode życia. Bezcześci młodociane dusze”. Douglas ponaglał społeczeństwo, by „oczyściło się z trądu owych trędowatych”. Mimo to dziewięćdziesiąt lat później miliony kobiet na całym świecie robi sobie dobrze do takiej „zarazy”, a nasze trędowate dusze pozostają nietknięte. Jakież wspaniałe czasy do życia.
Oto książka o tym, jak postawy wobec seksu zmieniały się na przestrzeni dziejów, o ciekawej historii seksu i pewnych rzeczach, które robimy sobie lub innym w poszukiwaniu (i zaprzeczeniu) wszechwładnego orgazmu. Nie jest to wyczerpujące studium każdego seksualnego dziwactwa, perwersji i rytuału we wszystkich kulturach na przestrzeni dziejów, jak wymagałaby tego encyklopedia. Jest to raczej kropla w oceanie, kałuża w płyciźnie historii seksu, ale mam nadzieję, że mimo wszystko z przyjemnością się w niej zmoczysz. Próbowałam wybrać tematy, które przedstawią cenny kontekst dla dzisiejszych spraw, zwłaszcza kwestii płci, wstydu wokół seksu, piękna, języka i tego, jak regulowano pożądanie. Wybrałam zagadnienia bliskie mojemu sercu, takie jak historia seksbiznesu, budzące głębokie emocje, jak aborcja, ale także zabawne, jak „chleb kąkolowy” i szczytowanie na rowerze. Chociaż łatwo jest się śmiać z głupotek, w które ludzie wierzyli w przeszłości, mam nadzieję, że wy też się uśmiejecie. O wiele jednak cenniejsza będzie obserwacja tego, jak bardzo jesteśmy podobni do naszych przodków, co z kolei sprawia, że możemy postawić nasze poglądy pod znakiem zapytania. Seks pozostaje zagadnieniem żywo dzielącym ludzi na świecie, a w niektórych miejscach kwestią życia i śmierci. Te postawy wciąż powracają – i oby zmieniały się na lepsze. Nigdy nie dojdziemy do momentu, w którym seks pozbawiony będzie piętna i wstydu, o ile najpierw nie dowiemy się, skąd pochodzimy.
Uwaga na temat zastosowanego słownictwa. Ta książka ujawnia historyczne postawy wobec seksu i płci. Nasi przodkowie słabo rozumieli płynność identyfikacji płciowej, bowiem pojmowali płeć w systemie binarnym jako wartość zdeterminowaną biologicznie. Wskutek tego spora część materiału historycznego zawartego w tej książce definiuje kobiety jako posiadaczki sromu, a mężczyzn jako tych wyposażonych w penisy. Przykładowo w rozdziale dotyczącym historii słowa „cipa”, „cipę” pojmuje się jako genitalia kobiety. Dziś wiemy, że część kobiet ma cipy, a niektóre nie, tak samo jak ma je część mężczyzn, podczas gdy inni nie. Jednak nasi poprzednicy nie pojmowali płci lub biologii w takich terminach – uznawali, że „cipa” oznacza kobiece genitalia. I choć może to razić uszy współczesnych, zrozumienie postaw wobec tożsamości płciowej i seksualnej morfologii to sprawa zasadnicza, jeśli mamy w pełni zrozumieć, jak heteronormatywność oraz konstrukty binarności męskości i kobiecości zdominowały dzisiejszą narrację kulturową.
Slang użyty w tej książce w całości pochodzi z historycznych źródeł i towarzyszy mu data pierwszego użycia. Moim podstawowym źródłem historycznego slangu jest Dictionary of Slang (Słownik slangu) Jonathona Greena, który gorąco polecam, jeśli chcecie dowiedzieć się więcej.Szkoda, że jest nierządnicą
Ladacznica w dawnych czasach
Język to ważne pole bitwy w wojnie o równość społeczną. Jak lapidarnie ujął to lingwista Daniel Chander: „język tworzy nasz świat, a nie tylko zapisuje go czy oznacza”. Język jest płynny i plastyczny, kieruje społecznymi postawami, nie jedynie je wyraża. By dostrzec ewolucję języka musimy tylko przyjrzeć się dawniejszej powszechnej terminologii używanej do opisywania „kolorowych”: termin „półkasta” był powszechnie akceptowanym określeniem na ludzi o mieszanym pochodzeniu etnicznym, tak samo jak nikt nie protestował, gdy „kolorowym” nazywano czarnoskórego człowieka. Słów tych nie uważano za obraźliwe, a jedynie opisowe, i czasami wciąż można je usłyszeć w użyciu, choć na szczęście coraz rzadziej. Jednak gdy rozłożymy na części pierwsze struktury władzy wyrażone w takich zwrotach, zaczniemy rozumieć, jak słowa wzmacniają i kreują naszą rzeczywistość. Osoba należąca do „półkasty” już z samej definicji jest połową czegoś; tacy ludzie są na wpół ukształtowani, na wpół gotowi, to raczej „półludzie” niż całkowite osoby same w sobie. Osoba, która jest „kolorowa”, została metaforycznie pokolorowana, co sugeruje, że pierwotnie nie była kolorowa (ani biała) – potęguje to różnicę i po cichu określa hierarchię rasową. Może nie od razu rozpoznajemy implikacje takich stwierdzeń, ale określenie kogoś jako człowieka na wpół ukształtowanego po prostu wzmacnia uprzedzenia rasowe, a te – jak argumentował Chandler – tworzą naszą rzeczywistość, nie tylko ją zapisują.
Język odzwierciedlający człowieczeństwo opisywanej osoby lub ludzi cały czas podlega ewolucji i choć polityczna poprawność spotyka się z pogardą, nie potrafimy i nie będziemy potrafili osiągnąć równości społecznej, jeśli język, którym opisujemy marginalizowane grupy, tylko pogłębia piętno. Język przenika debatę wokół praw społeczności LGBTQ, problemów z akceptacją ciała, ageizmu i oczywiście genderu.
Utylizacja terminów obraźliwych to lingwistyczne pole minowe, gdzie nikt nie zapisał obowiązujących reguł, ale wszyscy wiemy, że owe reguły istnieją. „Pedał”, „czarnuch”, „dziwka”, „suka” i tak dalej mogą funkcjonować jako formy inkluzji społecznej, a nawet wyraz czułości w obrębie konkretnych grup. Jako heteroseksualna białoskóra kobieta nie mogę nazwać geja „pedałem”, ale mogę tytułować przyjaciółkę „dziwką”, podczas gdy heteroseksualny mężczyzna nie powinien tego robić – chociaż gejowi być może wolno (istne pole minowe). Gdy obelżywe określenie zostaje zaanektowane i zwrócone dawniej piętnowanym ludziom, jest to akt buntu, który odbiera ciemiężycielowi władzę, ożywia tożsamość w uprzednio uciśnionym i wsadza dwa politycznie niepoprawne palce establishmentowi.
Oczywiście wielu twierdzi, że takie słowa, użyte w jakimkolwiek kontekście, jedynie pogłębiają uprzedzenia, ponieważ nigdy nie są wolne od historycznego bagażu; tworzą rzeczywistość, a nie tylko ją zapisują. Wyraz „kurwa” także podlega rewindykacji przez określone grupy pracowników seksualnych (inni całkowicie go odrzucają).
Prawda jest taka, że nie powinnam używać słowa „dziwka” na stronie portalu Whores of Yore; nie jest to moje słowo i o ile nie pracujesz w seksbiznesie, nie należy również do ciebie. To obelżywe określenie, a pracownicy seksualni słyszą je na co dzień od tych, którzy pragną ich zdewaluować i zawstydzić, co nie w pełni pojmowałam. Pisałam o „dziwce” w odniesieniu do transgresyjnej seksualności, podobnie jak używałam terminów „zdzira” czy „szmata”, nie pijąc do kobiet, które sprzedają seks. Zawsze uważałam, że to słowo oznacza o wiele więcej. Otrzymałam informację zwrotną od wielu pracowniczek seksualnych, podających w wątpliwość mój wybór tego terminu. Przez chwilę poważnie się zastanawiałam, czy nie powinnam go zmienić, jednak historia tego wyrazu jest ważna i chcę ją podkreślić. Debata wokół pytania, co w ogóle oznacza „dziwka”, tak naprawdę dowodzi, że warto poruszyć ten temat.
Niemiecki dramaturg Georg Büchner (1813–1837) pewnego razu napisał, że „wolność i dziwki to najbardziej kosmopolityczne rzeczy pod słońcem”. Ale co tak naprawdę znaczy wyraz „dziwka”? Skąd pochodzi i co musi zrobić dana osoba, by zasłużyć na ten konkretny epitet? Dlaczego Joannę d’Arc, która umarła, będąc dziewicą, nazywano francuską dziwką? I czemu Elżbieta I Tudor, „Królowa-Dziewica”, została werbalnie zaatakowana przez katolickich wrogów i nazwana przez nich angielską dziwką? Rewolucjoniści francuscy z kolei zwali Marię Antoninę austriacką dziwką, Anna Boleyn była wielką dziwką, a podczas kampanii prezydenckiej w 2016 roku zwolennik Trumpa wielokrotnie atakował Hillary Clinton, nazywając ją dziwką. Być może sądzimy, że doskonale wiemy, co mamy na myśli, kiedy postanawiamy zrzucić bombę na literę D, ale słowo to z historycznego i kulturowego punktu widzenia jest złożone. Ten poniekąd prosty dwusylabowy wyraz obciążony jest ponad tysiącem lat prób kontrolowania i zawstydzania kobiet poprzez stygmatyzację ich seksualności.
Angielskie słowo whore jest tak stare, że jego właściwe początki giną w mroku dziejów, choć można namierzyć źródło w języku staronordyjskim i tamtejszym słowie hora (cudzołożnica). Hora ma wiele wyrazów pochodnych, na przykład po duńsku to hore, po szwedzku hora, po niderlandzku hoer, a w staro-wysoko-niemieckim to huora. Cofając się jeszcze bardziej do języka praindoeuropejskiego (wspólnego przodka języków indoeuropejskich), whore (dziwka) ma korzenie w wyrazie qār, oznaczającym „lubić, pragnąć”. Qār to podstawa, a na jej bazie powstały terminy określające „kochanka” (lover) w innych językach – przykładowo po łacinie to carus, po staroirlandzku cara, a w staroperskim kama (co oznacza pożądanie). „Dziwka” nie jest uniwersalnym słowem, rdzenni Aborygeni, ludy tubylcze Kanady i rodzimi Hawajczycy nie mają słowa na dziwkę ani w ogóle na prostytucję.
Od XII wieku „dziwka” była obelżywym wyrażeniem na nieczystą seksualnie kobietę, ale nie oznaczała pracownicy seksualnej. Trzynastowieczna definicja autorstwa Tomasza z Chobham obejmowała każdą kobietę, która uprawiała seks poza małżeństwem (ręce do góry wszystkie panie, które właśnie dowiedziały się, że są dziwkami na miarę XIII wieku). Szekspir użył „dziwki” prawie sto razy w swoich sztukach, w tym w Otellu, Hamlecie i Królu Learze, jednak w dramatach nie chodziło o kogoś, kto sprzedaje seks, tylko o rozwiązłą kobietę. W sztuce Biała diablica z 1612 roku John Webster zgłębia narrację otaczającą niegrzeczne kobiety. W pamiętnej scenie kardynał Monticelso definiuje, kim jest ladacznica:
„Czyżbym ci musiał to słowo tłumaczyć?
Raczej charakter jego odmaluję:
Cukry, od których gnije, kto je zjada,
Perfuma, która nozdrza mężczyzn truje,
Magia oszustów, piorun podczas ciszy,
Rosyjska zima, gdy może się zdawać,
Że już przyroda zapomniała wiosny.
Pytasz się, co to ladacznica, pani?
Jest to prawdziwy ogień z piekła rodem,
Gorszy niż wszystkie podatki, od których
Tak udręczone cierpią Niderlandy:
Od wody, mięsa, od snu, od ubrania,
Od grzechu nawet. To wnioski sądowe
Wyprowadzone z naszych praw przez łotra,
Który, z omyłki korzystając w jednej
Sylabie, kradnie majątek biedaka.
Chcesz wiedzieć, pani, co to ladacznica?
To dzwon-pochlebca, co brzmi jednym tonem
Tak przy weselach, jak i przy pogrzebach!
To skarbiec, który napełniła krzywda,
A który tylko gwałt zwykle opróżnia!
Trup, chirurgowi oddany przez kata,
By się mógł na nim naszej nędzy uczyć!
Chciałabyś wiedzieć, co to ladacznica?
Fałszywy pieniądz, który pięknie błyszczy,
A który gubi tego, co nim płaci!”.
Monticelso tego nie przyznaje, ale jego tyradę napędza strach przed kobietami, obawa, że potrafią dzierżyć władzę nad mężczyznami, mogą się „naszej nędzy nauczyć”. W tym przypadku dziwka nie jest pracownicą seksualną, tylko kobietą, która ma zwierzchnictwo nad mężczyzną i za wszelką cenę musi zostać zawstydzona, by zamilkła.
W perspektywie historycznej terminem „dziwka” atakowano te kobiety, które naruszyły status quo i postawiły na swoim, zwykle usiłując odzyskać dominację i kontrolę seksualną nad samą sobą. Jednak „dziwka” – w przeciwieństwie do „prostytutki” – nie wiąże się z zawodem ani z postrzeganą pozycją moralną. Dlatego właśnie wiele pionierek nieposiadających żadnego powiązania z handlem seksem usłyszało, że są dziwkami. Pisarka i prekursorka feminizmu, Mary Wollstonecraft, indyjska bandytka, a potem polityczka Phoolan Devi, nawet Margaret Thatcher – wszystkie były nazywane dziwkami. Słowo to ma na celu próbę zawstydzenia, upokorzenia i ostatecznie poskromienia tej, której dotyczy. Zwykła kobieta na ulicy słyszy je prawdopodobnie tak często, jak światowa przywódczyni, a może nawet częściej.
„Dziwka” to dziś wstrętna zniewaga, jednak nazywanie tak kogoś w nowożytności uważano za poważne zniesławienie charakteru i można było trafić do sądu za oszczerstwo. Jak do tej pory najczęstszą inwektywą, jaką można obrazić kobietę, była „dziwka” oraz mnóstwo kreatywnych wariacji: „śmierdząca dziwka”, „dziwka kupująca bilety”, „rozpita dziwka”, „dziwka w koronkowej halce”, „jędzowata suka-dziwka”.
W 1664 roku Anne Blagge twierdziła, że Anne Knutsford nazwała ją „cholerną dupowatą dziwką”. W 1667 biedna Isabel Yaxley poskarżyła się na sąsiadkę utrzymującą, że była „dziwką”, którą można „pieprzyć za niewart grosza kawałek ryby”. W 1695 Susan Town z Londynu oskarżyła Jane Adams, że krzyczała „wychodź, ty dziwko, i podrap się po świerzbowatym dupsku, jak i ja”. Isabel Stone z Yorku w 1699 wniosła pozew przeciwko Johnowi Newbaldowi, który nawał ją „dziwką, pospolitą dziwką, nędzną dziwką… Suką i nędzną suką”. W 1663 Robert Heyward stanął przed sądem w Cheshire za nazwanie Elizabeth Young „łzawą suką” i „plugawą dziwką”. Przed sądem twierdził, że może udowodnić fakt, iż Elizabeth jest dziwką, a sama Elizabeth powinna iść do domu i „zmyć plamy ze swego okrycia”.
Aby udowodnić zniesławienie, trzeba było mieć świadka zniewagi, udowodnić, że oskarżenie mija się z prawdą dzięki zeznaniom świadka moralności, oraz wykazać, jak ucierpiała reputacja pokrzywdzonej osoby wskutek rzucenia nań takich obelg. Kary za szkalowanie były różne, od grzywny i obowiązku publicznych przeprosin aż po ekskomunikę (choć było to rzadkie posunięcie). Oto kary z 1691 roku, kiedy to William Halliwell musiał publicznie przeprosić w kościele Petera Leigh za zniesławienie jego osoby:
„Ja, William Halliwell, zapomniawszy o obowiązku podchodzenia z miłością bliźniego i miłosierdziem do mego sąsiada, wyraziłem słownie i na piśmie kilka skandalicznie oszczerczych i nagannych słów pod adresem i przeciwko Peterowi Leigh… Niniejszym wypieram się, odwołuję i cofam rzeczone słowa jako w całości fałszywe, skandaliczne i nieprawdziwe… Szczerze przepraszam i niniejszym przyznaję się i potwierdzam, że się myliłem i wyrządziłem mu krzywdę”.
Zniewaga słowem „dziwka” była wyjątkowo szkodliwa, ponieważ bezpośrednio wpływała na wartość kobiety na rynku matrymonialnym. Zatem gdy Thomas Ellerton w 1685 roku nazwał Judith Glendering dziwką, która chodziła od „stodoły do stodoły i od rozrabiaków do oszustów”, nie tylko jej ubliżył, ale też przeszkodził w znalezieniu męża. W 1652 Cicely Pedley utrzymywała, że została tak przezwana z zamiarem „uniemożliwienia jej zamążpójścia za osobę dobrego charakteru”. Mogło to nawet zaszkodzić interesom. W 1687 sędzia pokoju postanowił, że określanie żony karczmarza dziwką podlega zaskarżeniu, ponieważ zaszkodziło obrotom.
Są też liczne sprawy o zniesławienie wniesione do sądu przez męża żony nazwanej dziwką. Takie określenie czyjejś żony było wyjątkowo druzgocącą inwektywą, ponieważ nie tylko godziło w nią, ale także dotykało mężczyzny, który mógł być rogaczem, i podawało w wątpliwość jego możność seksualnego zadowolenia małżonki. Przykładowo w 1685 roku Abraham Beaver został oskarżony o to, że rzekł Richardowi Winnellowi: „idź do domu, ty rogaczu, to nakryjesz Thomasa Foxa w łożu z twoją żoną”.
Chociaż sprawy, w których to mężczyźni oskarżają o oszczerstwo, były rzadsze, to często też miały naturę seksualną. W 1680 roku Elizabeth Aborne z Londynu została przywiedziona przed sąd przez Thomasa Richardsona, ponieważ powiedziała, że jego penis był „zgniły od syfilisu”. Czarusiów także atakowano i przezywano od „kurwiarzy”, „rogaczy”, „bękartotwórców”, „drapichrustów”, a w jednym przypadku od „zazdrosnych patentowanych głupców i durniów”. Mężczyźni wnosili oskarżenia przeciwko tym, którzy nazywali ich złodziejami, żebrakami lub pijaczynami. Przykładowo w 1699 roku Thomas Hewetson stanął przed sądem w Yorku za nazwanie Thomasa Daniela chudopachołkiem, bo „Był chudopachołkiem i wałęsał się po kraju od drzwi do drzwi, wyduszając grosz i inne dobra”.
Pod koniec XVII wieku nastąpił zauważalny spadek w liczbie pomówień zgłaszanych do sądów kościelnych. Historycy długo debatowali, czemu tak się stało. Może kiedy miasta się rozrastały, a ludność rosła, sądy zajęły się raczej przestępstwami niż kobietami wyzywającymi się od tanich ladacznic i ospowatych dziwek. Może chodzić też o to, że w kulturze nastąpiła zmiana i coraz rzadziej posuwano się do wywlekania markowanych bitewek przed sąd. W 1817 roku brytyjskie prawo stanowiło, że „nazywanie zamężnej lub samotnej kobiety dziwką nie jest czynem niedozwolonym podlegającym zaskarżeniu, ponieważ cudzołóstwo i niewierność małżeńska to przedmiot oceny duchowej, nie świecka kategoria”.
Jak pokazuje powyższy wykres, od XVII wieku obserwujemy znaczny spadek używania słowa „dziwka”. Aż do końca XVII wieku wciąż było terminem prawniczym i pojawiło się w nie mniej niż stu sześćdziesięciu trzech procesach przed sądem Old Bailey (Naczelnym Sądem Karnym Anglii i Walii) w latach 1679–1800. Historycy, tacy jak Rictor Norton, zbadali, jak „prostytutka” wyparła „dziwkę” w roli prawniczego terminu określającego osobę świadczącą usługi seksualne. Podejrzewam, że ostry spadek używania „dziwki” w języku pod koniec siedemnastego stulecia wiąże się ze zmianą lingwistyczną, po której „dziwka” nie jest pojęciem prawa, a czystą zniewagą.
Dzisiaj w większości występuje w napastliwym i wulgarnym języku, jednak podobnie jak „zdzira” podlega rewindykacji i może być używana po to, by bezpośrednio podawać w wątpliwość hańbę, jaką obarczony był ten wyraz przez setki lat. „Dziwka” może być zwrotem obelżywym, ale zasadza się na strachu przed kobiecą niezależnością i autonomią seksualną. Obserwujemy postęp od obelgi mającej na celu zawstydzenie kobiecych pragnień do określenia kobiety, która pragnie, co zresztą świetnie odzwierciedla zmianę postaw kulturowych wobec kobiecej seksualności. Nie piszę „dziwka”, żeby zawstydzać, sięgam po to słowo, by ująć w nim wszystkie kobiety, które na tyle wstrząsnęły wrażliwością społeczną, że usłyszały taki epitet pod swoim adresem. Dla mnie ów wyraz to oręż do przekłucia balonika wstydu nadmuchiwanego przy użyciu tego terminu. Stosuję go, by pamiętać, że nasz język kształtuje to, jak postrzegamy siebie nawzajem, przy czym nieustannie ewoluuje. Dawniej, gdy czułaś pożądanie, byłaś dziwką; jeżeli uprawiałaś seks pozamałżeński, byłaś dziwką; jeżeli naruszałaś porządek i zagrażałaś „mężczyźnie”, byłaś dziwką. Wszystkie jesteśmy dawniejszymi dziwkami.
Ciąg dalszy w wersji pełnejPrzypisy
A. Aggrawal, Forensic and Medico-legal Aspects of Sexual Crimes and Unusual Sexual Practices, Boca Raton: CRC Press, 2008, s. 369.
G. Martin, Gabriel García Márquez. Życie, Warszawa: Świat Książki 2009.
2018 Review, 2018 Year in Review – Pornhub Insights, Pornhub, 2018, https://www.pornhub.com/insights/2017-year-in-review, dostęp: 29.09.2018.
J. Roelens, Visible Women: Female Sodomy in the Late Medieval and Early Modern Southern Netherlands (1400–1550), BMGN – „Low Countries Historical Review” 2015, nr 130.3, 3, https://doi.org/10.18352/bmgnlchr.10101.
Ibidem.
W. Acton, The Functions and Disorders of the Reproductive Organs in Childhood, Youth, Adult Age, and Advanced Life, London: John Churchill, 1857, s. 101.
J. Douglas, A Book That Must be Suppressed w: Palatable Poison: Critical Perspectives on The Well of Loneliness, red. L.L. Doan, J. Prosser, New York: Columbia University Press, 2002, s. 10–11.
D. Chandler, Semiotics: The Basics, wydanie drugie, London: Routledge, 2007, s, 25.
Georg Büchner, Danton’s Death, w: Danton’s Death; Leonce and Lena; Woyzeck, red. V. Price, Oxford: Oxford University Press, 2008, s. 65.
Bernie Sanders Quickly Condemns Rally Speaker Who Called Hillary Clinton a Corporate Democratic Whore, RealClearPolitics, 2016, https:// www.realclearpolitics.com/video/2016/04/14/speaker_at_sanders_rally_calls_hillary_clinton_a_corporate_democratic_whore.html, dostęp: 9.08.2018.
Oxford English Dictionary, Oed.Com, 2018, http://www.oed.com/view/Entry/228780?rskey=PMdb56&result=1#eid, dostęp: 9.08.2018.
T. de Chobham, F. Broomfield, Thomae De Chobham Summa Confessorum, Louvain: Nauwelaerts, 1968, s. 346, 347.
J. Webster, Biała diablica, tłum. W. Melcer, Wrocław, Warszawa, Kraków: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1968, s. 77, 78.
Trzy doskonałe źródła dostarczające dokładniejszych informacji o sprawach sądowych o oszczerstwo w czasach Tudorów, to: D. Winch, Sexual Slander and its Social Context in England c. 1660–1700, with Special Reference to Cheshire and Sussex (niepublikowana praca doktorska, The Queen’s College, Oxford University, 1999); B. Capp, When Gosspis Meet: Women, Family and Neighbourhood in Early Modern England (Oxford Studies in Social History), Oxford: Oxford University Press, 2008; R. Jayne Thomas, With Intent to Injure and Diffame: Sexual Slander, Gender and the Church Courts of London and York, 1680–1700 (niepublikowana praca magisterska, University of York 2015).
R.J. Thomas, With Intent to Injure and Diffame: Sexual Slander, Gender and the Church Courts of London and York, 1680–1700, niepublikowana praca magisterska, University of York, 2015, s. 134, 135.
Anne Knutsford C. Anne Blagge, Chester, 1664, Cheshire Record Office, EDC5 1.
Cytat za: B. Capp, When Gossips Meet: Women, Family, and Neighbourhood in Early Modern England, w: „Oxford Studies in Social History”, Oxford: Oxford University Press, 2003, s. 193.
Susan Town C. Jane Adams, London, 1695, London Metropolitan Archives, DL/C/244.
Cause Papers, York, 1699, Borthwick Institute for Archives, University of York, CP.H.4562., s. 3.
Elizabeth Young C. Robert Heyward, Chester, 1664, Cheshire Record Office, CRO EDC5 1663/64.
Peter Leigh C. William Halliwell, Chester, 1663, Cheshire Record Office, CRO EDC5 1663/63.
Judith Glendering C. Thomas Ellerton, London, 1685, London Metropolitan Archives, DL/C/241.
Cicely Pedley C. Benedict and Elizabeth Brooks, Chester, 1652, Cheshire Record Office, PRO Ches. 29/442.
D. Winch, Sexual Slander and its Social Context in England c. 1660–1700, with Special Reference to Cheshire and Sussex, niepublikowana praca doktorska, The Queen’s College, Oxford University, 1999, p. 52.
Martha Winnell C. Abraham Beaver, York, 1685, Borthwick Institute for Archives, University of York, CP.H.3641.
Thomas Richardson C. Elizabeth Aborne, London, 1690, London Metropolitan Archives, DL/C/243.
R.J. Thomas, With Intent to Injure and Diffame, s. 142.
T. Hewetson C. Thomas Daniel, London, 1699, London Metropolitan Archives, CP.H.4534.
W. Selwyn, An Abridgment of the Law of Nisi Prius, London: Clarke, 1817, s. 1004.
The word whore occurs in a total of 163 trials at the Old Bailey up to 1800: From the first occurrence in 1679 through 1739, 66 trials (just over 40 per cent); from 1730 through 1769, 61 (just over 37 per cent); from 1770 through 1799, 36 (22 per cent), w: History of the Term Prostitute, Essays by Rictor Norton, 2018, http://rictornorton.co.uk/though15.htm, dostęp: 10.08. 2018.