- W empik go
Spudłowali - ebook
Spudłowali - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 174 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kazimierza Zalewskiego.
z illustracyami Ks.Pillatego.
WARSZAWA, skład główny w księgarni B. Cassiusa, dawniej S. H. Merzbacha.
ulica miodowa, nr. 14.
(Prawa autorskie zastrzega się).
Äîçâîëåíî Öåíçóðîþ.
Âàðøàâà, 29 Iþíÿ 1878 ãîäà.
Druk J. Ungra, Warszawa, Nowolipki Nr. 2406.
OSOBY.
Van der Knack – szynkarz.
Margot.
Henryk.
Don Diego.
Gibier.
Van den Teeraboom.
Rzecz dzieje się we Flessyndze, 1571 roku
Henryk i Margot.
Scena przedstawia izbę szynkown u Van der Knacka – z lewej strony
rodzaj kantoru, stoły i stołki – z przodu sceny w podłodze podnoszone
drzwi do piwnicy. Drzwi w głębi, przy których dwoje okien – drzwi
z prawej i z lewej za szynkfasem; z prawej strony okno na samym froncie sceny.
Scena
Don Diego. – Gibier. – Van den Teeraboom.
Za podniesieniem zasłony chwilowa pauza} po której ukazują się
prawie naraz w trzech oknach głowy; Don Biega, Gibiera i Vari den Teerabooma.
Van den Teeraboom (rozgląda się dokoła i spostrzega totcarzyszy).
Pst!
Gibier.
Pst!
Don Diego.
Pst!
Van den Teeraboom.
Niema nikogo.
Gibier.
Tak jest; nikogo niema.
Don Diego.
Zatem możemy wejść.
Gibier..
A więc wejdźmy (wskakuje do izby z Don Dicgiem).
Van den Teeraboom.
Ale mnie pomóżcie, bo sam sobie nie dam rady.
Gibier.
Fasa!
Don Diego.
Kloc obrzydły! i takiemu chce się być alguazillem; (po-
maga z Gibier em węjéé Van den Teeraboomowi).
Van den Teeraboom (wszedłszy do izby).
Uf! A tom się zmachał i byle to się tylko na co przy-
dało.
Don Diego.
No, gdybyś tu był sam, istotnie, nie przydałoby się
na nic.
Van des Teeraboom.
A toż dlaczego?
Gibier,
Bo urżnąłbyś się, jak szwajcar, w jakiej szynkowni,
a ścigany przez ten czas dziesięć razy zdążyłby dać drapaka.
Van den Teeraboom.
Nie masz mi co przymawiać, mości Gibier,- jeśli ja mam
gust do wina, to twoja skłonność do płci pięknej także, aż
nadto jest znana… Pismo święte ukarało Chama ża na-
śmiewanie się z lekkiej ułomności Noego, więc pić nie jest
grzechem, –kiedy twoje postępki wyraźnie grzeszą przeciwko
szóstemu przykazaniu. Strzeż się, Gibier!
Don Diego.
Raczej strzeżcie się obadwaj, bo jak zwierzyna ujdzie,
jak Bóg na niebie będziecie dyndać, dzwoniąc nogami w po
wietrzu.
Gibier.
A ty, mości Diego, myślisz że się wywiniesz dlatego
żeś Hiszpan, a my Flamand?? Hola, kochanku! jeśli Van
den Teeraboom upił się pod „Złotą gęsią11 i opóźnił nasz
wyjazd z Brukselli, ja w Melun zagadałem się z jakąś mie
czarką i przenocowałem w oborze, to i ty, mości Diego, co
zadługo obwąchiwałeś jakiegoś szlachcica w Chateaudun..
A skutki téj rozmowy (wyciąga mu z kieszeni chustkę i tabakier
kę) oto są… nawet z cyframi…
Don Diego.
To prezent na pamiątkę.
Gibier.
Ahaî Tak dalece, że nas po twojem wyjściu zatrzy
mano i gdyby nie okazanie naszych świadectw z Brukselli, by-
libyśmy poszli za ciebie do kozy. Nie mamy sobie zatem nic
do wyrzucenia, a zamiast się kłócić, lepiej powtórzmy sobie
nasze instrukcyą, bo to sprawą gardłową pachnie.
Don Diego.
Ja pamiętam co do słowa.
Van den Teeraboom.
I ja też. Mamy chwytać żywym czy umarłym i dosta-
wić pod silną strażą, której nam miejscowy półkownik udzieli,
barona Henryka Montigny.
Gibier.
Młodzieńca lat trzydziestu, wysokiego bruneta, z wą-
sami i brodą.
Don Diego.
Który miał się zjechać ze swoim lokajem, Janem
w oberży pod „Królem Karolem, między 7-yin a 10-ym bie-
żącego miesiąca.
Van.den Teeraboom.