SS. Przestroga historii - ebook
SS. Przestroga historii - ebook
Jak to możliwe, że spośród wszystkich hitlerowskich paladynów Trzeciej Rzeszy właśnie on zrobił najbardziej błyskotliwą karierę? Odpowiedź jest prosta: Führer szukał dokładnie takich ludzi jak Himmler i wciągał ich na szczyty władzy. Hitler nie potrzebował ludzi niezależnych, a tym samym niewygodnych dla niego – takich jak na przykład bracia Strasser. Zależało mu na osobach bezgranicznie oddanych, bardzo skutecznych w działaniu i jak najmniej samodzielnych. Himmler w pełni spełniał te kryteria i stanowił wręcz idealny prototyp totalitarnego egzekutora. 6 stycznia 1929 roku Hitler mianował go Reichsführerem SS i do końca tegoż roku liczba członków formacji spod znaku trupiej główki wzrosła ponad czterokrotnie – do co najmniej 1000 osób. Himmler ustanowił rasistowskie kryteria naboru nowych członków i tym samym nadał swojej SS cechy rzekomej elity. Miały być to oddziały samurajów czy pretorianów; jakby nowa kasta kszatrijów. W ten sposób szef SS usiłował urzeczywistnić swoje młodzieńcze marzenia.
Guido Knopp cieszy się opinią jednego z najpopularniejszych historyków niemieckich. Jego nazwisko jest nierozerwalnie związane z chętnie oglądanymi programami telewizyjnymi oraz poczytnymi w wielu krajach bestsellerami. Umiejętne prezentowanie udokumentowanych rzetelnie faktów w niezwykle zajmującej formie zapewniło Knoppowi uznanie. Jego książki doczekały się przekładów na 52 języki. Dwukrotnie przyznano mu tytuł ,,Autora roku w dziedzinie literatury faktu”. W Polsce ukazały się dotąd jego następujące książki: Kobiety Hitlera i Marlena, Tajemnice Trzeciej Rzeszy, Zabić Hitlera i Holokaust.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-17001-8 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Była formacją terrorystyczną, odpowiedzialną za ludobójstwo. Jak żadna inna organizacja w hitlerowskiej Rzeszy ucieleśniała zabójczą, szaleńczą ideę rasy nadludzi. SS – te dwie litery pochodzą ze starogermańskiego pisma runicznego – to najskuteczniejsza i najgroźniejsza organizacja terrorystyczna w czasach dyktatury narodowych socjalistów. W ciągu niewielu lat sztafety ochronne (Schutzstaffeln) przekształciły się z mało znaczącej straży przybocznej w swoiste państwo w totalitarnym państwie Hitlera.
„Twój honor to wierność” – pod tym propagowanym przez Heinricha Himmlera hasłem członkowie SS mieli wypełniać luki na frontach, bezlitośnie wyzyskiwać jeńców i robotników przymusowych, a także mordować z zimną krwią w obozach śmierci. Spośród wszystkich organizacji państwa nazistowskiego jedynie SS miała możliwość, a przede wszystkim wolę wykonania ludobójczych rozkazów Hitlera.
Niniejsza książka nie jest próbą uzupełnienia istniejących już monografii, a jedynie publicystycznym opracowaniem powstałym przy okazji emisji międzynarodowego serialu telewizyjnego. Ukazuje się ona w czasie, gdy żyją jeszcze ostatni oprawcy i ich ostatnie ofiary. Czynimy to z myślą o dotarciu do szerszego grona czytelników, którzy mogą liczyć na informacje pochodzące z niepublikowanych dotychczas źródeł. Korzystaliśmy bowiem z archiwów znajdujących się w różnych częściach świata – od Waszyngtonu do Moskwy – a także z zeznań świadków historii SS: samych oprawców, ich ofiar i przeciwników reżimu, którzy do tej pory nie zabierali głosu. Za pięć lat tego rodzaju dokumentacja – sporządzona na podstawie wypowiedzi naocznych świadków tamtych wydarzeń – nie mogłaby powstać. Byłoby na to już za późno.
Początki SS były bardzo skromne. W maju 1923 roku przy kręgielni monachijskiej gospody Torbrau powstał „oddział szturmowy Hitlera” – 22 mężczyzn utworzyło zalążek czarnej formacji. Mieli oni strzec życia „apostoła”, który chciał zostać „wodzem”, podczas bójek w lokalach. Nosili czarne czapki zdobione trupią główką – emblematem zapożyczonym od I regimentu rezerwistów gwardii, którzy – uzbrojeni w miotacze ognia – działali przed liniami frontu w czasie I wojny światowej. „Żądza walki i pogarda śmierci” – z takim nastawieniem żołnierze oddziałów szturmowych zamierzali obalić w okopach znienawidzoną Republikę.
Dyletancka próba puczu, podjęta przez Hitlera, spaliła na panewce, a przywódca, po wyjściu na wolność, zorganizował w 1925 roku nowy oddział szturmowy. SS (Schutzstaffeln – sztafety ochronne) miały być zaprzysiężoną gwardią pretorianów, „elitą” partii, bezwarunkowo podporządkowaną swojemu wodzowi. Kandydaci na członków SS musieli być w wieku od 23 do 35 lat, dysponować referencjami wystawionymi przez dwóch obywateli, wykazywać się „zdrową i mocną budową ciała” oraz mieć przynajmniej 170 cm wzrostu i oczywiście „aryjskie pochodzenie”.
Jednak w latach poprzedzających dojście Hitlera do władzy garstka funkcjonariuszy SS rozpłynęła się w mrowiu członków Sturmabteilungen – SA, czyli brutalnych oddziałów bojowych, które wyspecjalizowały się w burdach ulicznych. I chociaż sam szef SS, Himmler, stwierdził: „SA to linia, natomiast SS stanowi gwardię” – to jednak drogę do Kancelarii Rzeszy utorowała Hitlerowi SA pod wodzą Ernsta Röhma. Szef sztabu SA miał jednak wybujałe ambicje i coraz natarczywiej domagał się większego udziału w strukturach władzy.
Sfrustrowani brunatni rewolucjoniści już zawadzali Hitlerowi; rozpasany terror w wykonaniu bojówek SA zaczął budzić lęk mieszczaństwa, które chciało żyć w stabilnym i silnym państwie. Szef SA Röhm, rozczarowany sojuszem Hitlera z dawnymi decydentami, począł wzywać do zorganizowania następnej – po narodowej – narodowosocjalistycznej rewolucji, a także żądał dla swoich „brunatnych oddziałów” nagrody za ofiary poniesione „w okresie walki”.
Tego rodzaju sytuacja zagrażała paktowi nowego kanclerza z siłami zbrojnymi Rzeszy (Reichswehrą) – paktowi, którego Hitler potrzebował do osiągnięcia swoich imperialnych celów. Dlatego prawa ręka Himmlera, Heydrich, oraz szef gestapo, Diels, zaczęli gromadzić materiał dowodowy, mający obciążyć rzekomego „zamachowca” Röhma. W rzeczywistości niebezpieczeństwo „puczu Röhma” nigdy nie istniało. Był za to pucz skierowany przeciw Röhmowi. Zlepek pogłosek, sfabrykowanych dowodów i fałszywych poszlak posłużył za pretekst do pozbycia się „tego pieniacza”.
Godzina prawdy wybiła 30 czerwca 1934 roku. Na rozkaz Hitlera oddziały SS w bezprecedensowej jak dotąd, krwawej akcji wymordowały przywódców SA. Właśnie w ową „niemiecką noc św. Bartłomieja” rozpoczął się awans SS, która szybko stała się najpotężniejszą organizacją terrorystyczną w Trzeciej Rzeszy
Jednostki SS, wspierane przez oddziały policji i wyposażone w broń Reichswehry, wymordowały nie tylko przywódców SA, ale również – niejako za jednym zamachem – konserwatywnych przeciwników reżimu, jak na przykład dawnego towarzysza broni Hitlera, Gregora Strassera, oraz byłego kanclerza Rzeszy Kurta von Schleichera.
Jednak prawdziwym zwycięzcą tej wewnątrzpartyjnej walki o władzę okazała się SS pod dowództwem mało dotąd znanego Reichsführera. Awans i rozwój SS są nierozerwalnie związane z karierą Heinricha Himmlera.
Skrytą dewizą Himmlera było zapożyczone przez niego stare hasło pruskie: „W większym stopniu istnieć, niż stwarzać pozory istnienia”. Nikt nie przypuszczał, że właśnie ten niepozorny człowieczek stanie się najpotężniejszym satrapą w otoczeniu Hitlera.
O ile zbrodnie kojarzone z nazwiskiem Himmlera są tak niesłychane i wykraczające ponad przeciętne wyobrażenie, że aż trudne do opisania, o tyle ten, kto je popełnił, był człowiekiem naprawdę pospolitym. Współcześni określali go jako „całkowicie niepokaźną osobowość”, w dodatku „pozbawioną charakteru” i przypominającą „pedantycznego belfra o szczególnie rozwiniętym zmyśle do oszczędzania”. Zapewne w innych czasach byłby sumiennym biurokratą. Ludobójstwo było dla niego problemem wyłącznie organizacyjnym. Z wyznaczonych mu zadań wywiązywał się beznamiętnie i rzetelnie, niczym urzędnik izby skarbowej rejestrujący setki zeznań podatkowych.
Zaplanowany przez Hitlera Holocaust przeprowadzono systematycznie, gruntownie i bezdusznie. Takie było bowiem polecenie Himmlera, który osobiście przeprowadzał inspekcje w fabrykach śmierci i domagał się codziennych meldunków o liczbach zabitych.
Szef SS nie był typem intelektualisty, raczej należał do ludzi niezdarnych, bojaźliwych i niezdecydowanych. Posłuch uzyskał nie dzięki sile przekonywania, lecz dzięki świadomemu i konsekwentnemu powiększaniu zakresu swej władzy. Talent organizacyjny i starannie pielęgnowany wizerunek rygorystycznego człowieka czynu uczyniły z niego niezastąpionego egzekutora. I dlatego z czasem Himmler stał się – jako Reichsführer SS, szef gestapo i policji oraz minister spraw wewnętrznych Rzeszy – najpotężniejszym po Hitlerze dygnitarzem w państwie niemieckim.
Według niego wzorowy obywatel Rzeszy powinien być skłonny do używania przemocy, ale i do ponoszenia ofiar; wychowanie społeczeństwa, które by postępowało właśnie w tym duchu, uznał za swój główny cel. Podwładnych nawoływał jednym tchem do uczciwości i obyczajności oraz do popełniania ludobójstwa: okrucieństwo było dla niego cnotą, bezlitosny mord – wyrazem siły. Pod koniec wojny zupełnie nie interesował się cierpieniem ofiar, lecz tylko stanem duszy oprawców. Chłodny racjonalizm i trzeźwość stanowiły jedną stronę jego pełnego sprzeczności charakteru. Jednocześnie zagubił się w niedorzecznej mieszaninie teorii rasistowskich, przyrodolecznictwa i okultyzmu ludowego.
Właśnie ten pozbawiony skrupułów oprawca, „wierny Heinrich”, zdecydował się w ostatnich miesiącach wojny na prowadzenie rozpaczliwej i nielojalnej polityki. Z jednej strony, kierując się własnymi urojeniami, organizował Volkssturm (oddziały zbrojne tworzone w ramach powszechnej mobilizacji dla wzmocnienia Wehrmachtu; przyp. tłum.) i Werwolf (zbrojna organizacja terrorystyczno-dywersyjna; przyp. tłum.), z drugiej natomiast – prowadził z Zachodem tajne rozmowy na temat ewentualnej kapitulacji. I nawet nie wiedział, że jego nazwisko uznaje się od dłuższego czasu za synonim ludobójstwa. Zdradzał więc „swojego Führera”, podobnie zresztą jak jedenaście lat wcześniej zdradził swoich pierwszych protektorów: Ernsta Röhma i Gregora Strassera. „Twój honor to wierność”. Ile ostatecznie warta była propagowana przez Himmlera maksyma SS, wykazał w końcu on sam.
HHHH _(Himmlers Hirn heisst Heydrich –_ „Mózgiem Himmlera jest Heydrich”) – drwili paladyni reżimu już w latach trzydziestych. I rzeczywiście usunięty z marynarki wojennej Reinhard Heydrich zrobił w hierarchii SS błyskawiczną karierę. Rozbudował dla Himmlera służbę bezpieczeństwa SS; z gestapo uczynił znak rozpoznawczy hitlerowskich Niemiec i narzędzie gwałtownej śmierci, która w każdej chwili mogła się stać udziałem każdego człowieka; utworzył też Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheitshauptamt; RSHA), potężną i groźną instytucję, której niewidzialna sieć zawisła nad całym systemem terroru.
W tym miejscu należy obalić jedną z legend – a mianowicie tę o gestapo jako wszechwiedzącej i wszechobecnej tajnej policji. W hitlerowskiej Rzeszy otaczano ją nimbem gigantycznej machiny o strukturze podobnej do ośmiornicy rozpościerającej wszędzie swoje macki; już samo jej istnienie miało uświadomić wszystkim jedno – wszelki opór jest bezcelowy. W okresie powojennym gestapo stało się nawet synonimem władzy wewnętrznej opartej na przemocy. W rzeczywistości formacja ta miała znacznie skromniejsze znaczenie, niż wynikało to z rozpowszechnianej uporczywie legendy. Heydrich zdołał rozwinąć w państwie system donosów, gdyż swoje usługi oferowała liczna armia szpicli, denuncjantów i nieoficjalnych współpracowników służby bezpieczeństwa. Gdyby nie oni, gestapo pozostałoby ślepe i głuche. Nigdy przedtem w historii Niemiec nie można było tak łatwo donieść na nielubianych sąsiadów, konkurentów lub po prostu ludzi z jakiegoś powodu znienawidzonych, uczynić z nich bezbronne ofiary zorganizowanego terroru, pozbawić ich pracy i perspektyw na przyszłość – i wreszcie wydać w ręce oprawców. Cały kraj zalały fale podłości. Ślady tego potopu do dziś odnajdujemy w tysiącach dokumentów.
Heydrich zawdzięczał swą karierę Himmlerowi – i odpłacił się mu bezgraniczną lojalnością oraz okrucieństwem, w którym nie było miejsca na jakiekolwiek skrupuły. Obłęd Himmlera na tle czystek rasowych i zimny zmysł organizacyjno-wykonawczy Heydricha stworzyły fatalną kombinację.
Heydrich stanowił prototyp menedżera władzy; potrafił podchwycić niejasno sformułowane intencje Hitlera, z których odczytywał zamiary i kierunki dalszego rozwoju, zanim jeszcze padał stosowny rozkaz dyktatora. Jeśli w ogóle istniał ktoś, kto „wychodził naprzeciw planom Führera”, to był nim właśnie Reinhard Heydrich. Szef SD, wspierany przez Himmlera, zajął się organizacją „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” z olbrzymim zapałem, między innymi dlatego, że rywalizował gorliwie o względy Führera, aby w przyszłości samemu objąć stanowisko Reichsführera.
Jeszcze przed wybuchem wojny Szwajcar Carl Burckhardt określił go jako „młodego złego boga śmierci”. „Heydrich – pisał były więzień gestapo, Ralph Giordano – był prototypem nowej odmiany człowieka, takiej, jaką chciał widzieć narodowy socjalizm; czołowym przedstawicielem pokolenia, dla którego liczy się tylko bezwarunkowa karność. Od tej pory żaden przejaw nieludzkiego postępowania nie był już niemożliwy. Wszystko stało się możliwe, również morderstwo popełniane na milionach ludzi”. Ale Reinhard Heydrich nie dożył końca ludobójstwa, którego sam był organizatorem: w czerwcu 1942 roku padł ofiarą zamachu.
Co by się stało, gdyby Heydrich pozostał przy życiu? Był on jakby zapowiedzią tego, w co mogłoby się rozwinąć państwo Hitlera: w państwo sterowane przez SS. W wielkogermańskiej Rzeszy, sięgającej od Atlantyku po Ural, przecinanej autostradami i ukoronowanej świątyniami zmarłych, 90 milionów niewolników żyłoby pod władzą nazistów. Istniało zapotrzebowanie na 14 milionów robotników przymusowych, około 30 milionów ludzi czekałaby śmierć, resztę wygnanoby za Ural – na bezdroża Syberii. Reinhard Heydrich, przyszły szef SS, nie wahałby się urzeczywistnić tę koszmarną wizję.
Podczas procesu norymberskiego zabrakło go na ławie oskarżonych. Niewątpliwie zostałby skazany na śmierć.
Na mocy wyroku w Norymberdze za organizację przestępczą uznano całą formację, która w końcowej fazie II wojny światowej stanowiła najpotężniejszą siłę zbrojną SS, liczyła bowiem 900 000 członków. Była to Waffen-SS.
Formacja ta wywołuje do dziś kontrowersje. Czy była to organizacja elitarna, czy też banda zbrodniarzy? Czy jej członkowie byli „żołnierzami jak wielu innych”? Stanowili ucieleśnienie żołnierskiej odwagi i waleczności, czy raczej przykład nazistowskich awanturników i rzeźników, w których celowo wpajano brutalność, aby tym chętniej i gorliwiej likwidowali wszystko i wszystkich?
Istnieją dowody na poparcie jednej i drugiej tezy. Dywizje pancerne Waffen-SS walczyły – zwłaszcza po bitwie pod Stalingradem – w najbardziej zapalnych punktach frontu wschodniego i ponosiły tam olbrzymie straty. Straty ponosił oczywiście także Wehrmacht. Ale oddziały Waffen-SS okryły się również niechlubną sławą sprawców zbrodni wojennych. Z pewnością brutalne zachowanie nie było tylko ich domeną, a różnica w tym względzie między nimi i Wehrmachtem wydaje się nie tak duża, jak to wielokrotnie przedstawiano. Jednak ekscesy jednostek SS znacznie przewyższały stopniem okropności zbrodnie, które popełniali żołnierze Wehrmachtu. Nazwa Oradour pozostanie dla wielu osób symbolem zbrodni wojennych. (Oradour-sur-Glane: wieś w środkowej Francji, spalona w czerwcu 1944 roku przez oddział SS. Cała ludność – ponad 600 osób – została wymordowana; przyp. tłum.).
Po wojnie weterani Waffen-SS próbowali postawić tezę, której raczej nie da się udowodnić: mianowicie, że członkowie Waffen-SS byli zwykłymi żołnierzami i ze zbrodniami SS popełnianymi przez szwadrony śmierci oraz w obozach zagłady nie mieli nic wspólnego. Niektórzy esesmani – zwłaszcza ci wcieleni siłą – mogli w ten właśnie sposób oceniać swoją służbę wojskową. Ale rzeczywistość wyglądała inaczej. Pomiędzy Waffen-SS i Allgemeine SS istniał dość ścisły związek, oficerowie jednej i drugiej formacji odbywali wspólne szkolenia – bez względu na to, gdzie mieli potem służyć: w obozie koncentracyjnym, w administracji czy też na froncie. Z pewnością nie byli to „żołnierze jak wielu innych”.
W przypadku oddziałów „trupich główek” (SS-Totenkopfverbande) pytanie o stopień winy za zbrodnie popełniane w miejscach budzących szczególną grozę nie pojawiło się w ogóle. Był to „kwiat oprawców” w gronie wykonawców idei Holocaustu. Napiętnowanie tych ludzi na równi z innymi członkami sztafet ochronnych jako kryminalistów i urodzonych sadystów, przyniosłoby zapewne dużą ulgę potomnym. Moglibyśmy mówić, że byli oni zupełnym marginesem cywilizowanego narodu.
Jednak w SS służyło też mnóstwo „zupełnie normalnych ludzi”, wywodzących się ze średnich warstw społeczeństwa. SS z pewnością nie była zaprzysiężonym monolitem, lecz raczej kompleksowym i dynamicznym tworem, który w ciągu 20 lat istnienia podlegał ustawicznym przemianom. Mężczyźni (i kobiety), będący członkami tej formacji, różnili się znacznie między sobą. Niektórzy z nich, a mianowicie „wierni adepci”, przypisywali formacji „pod trupią główką” znaczenie niemal religijno–misyjne. Inni usiłowali znaleźć dla siebie w „królestwie Himmlera” pozycje w miarę możliwe do zaakceptowania, starając się ignorować te, które im nie odpowiadały. Jeszcze inni widzieli w SS przede wszystkim szansę zrobienia błyskotliwej kariery; wprawdzie oficjalnie wyrażali pełne uznanie dla ideologii „czarnej formacji”, ale w głębi duszy odnosili się do niej zupełnie neutralnie. Z kolei bezrobotnym inteligentom wydawało się, że tylko w szeregach SS znajdą sposobność, aby nadać swemu życiu sens i oparcie. Miejsce dla siebie – ale nie tylko w SS – znajdowały również męty społeczne: kryminaliści, ludzie z marginesu, mordercy. O ile początkowo trzon SS tworzyli zaprawieni w burdach ulicznych lub knajpianych weterani pierwszej wojny światowej, to po zdobyciu władzy przez Hitlera do czarnej gwardii garnęli się głównie przedstawiciele „śmietanki towarzyskiej”. Himmler przejmował w całości kastowe, hermetyczne organizacje, takie jak jeździecki Herrenreiter-Club lub Kyffhauserbund. Wyżsi rangą esesmani byli reprezentowani wyjątkowo licznie przez arystokrację. Naukowców i ludzi wolnych zawodów zatrudniano przede wszystkim w służbach specjalnych lub w różnych gałęziach gospodarki. Oficerów armii werbowano do SS, aby kształcili potem rekrutów „oddziałów dyspozycyjnych” (Verfügungstruppen), trzonu powstałych następnie sił zbrojnych SS (Waffen-SS). Ponadto Heinrich Himmler nadawał setkom szefów przedsiębiorstw, dyplomatów i urzędników państwowych „honorowe stopnie” SS. Esesmanem mógł zostać niemiecki arystokrata z tytułem książęcym, jak również chłop z Palatynatu, który jako strażnik w obozie koncentracyjnym dokonywał mordów na Żydach.
Reasumując: formacja SS odzwierciedlała w pełni niemieckie społeczeństwo. Większość jej członków stanowili „zwykli ludzie”, którzy w tych szczególnych warunkach stali się zbrodniarzami. Przyczyniło się do tego przestępcze państwo, w jakim przyszło im żyć. Jeśli państwo twierdzi, że mordowanie ludzi to wprawdzie postępowanie okrutne i niehumanitarne, ale służy wyższemu i dobremu celowi, to więzy moralne okazują się widocznie zbyt słabe, aby powstrzymać masy przed zachowaniem o wszelkich znamionach przestępstwa. Ludzie, którzy stawali się kryminalistami, w dużej części nie uświadamiali sobie, że postępują źle.
Jak brzmi morał tej historii? Sprawcą zbrodni mógł zostać każdy. Jeśli przestępcze państwo likwiduje bariery oddzielające prawo od bezprawia, żaden z jego obywateli nie może zagwarantować, że będzie podążał niezmiennie właściwą drogą. Natura ludzka jest na to zbyt słaba. Coś z Himmlera i Mengele, z Eichmanna i Heydricha tkwi w każdym z nas. W innych czasach i innych okolicznościach wszyscy ci ludzie mogliby się wykazać „zupełnie normalnym” życiorysem, byliby zwykłymi, niepozornymi obywatelami. Himmler zostałby może nauczycielem szkoły średniej, Heydrich oficerem marynarki, a Mengele – pediatrą…?
Przejawem lekkomyślności byłaby nadmierna wiara w człowieczeństwo człowieka, ta cecha jest bowiem zbyt zmienna i krucha. Jedynie demokratyczne państwo, które szanuje swobody obywatelskie i ustanawia klarowne normy prawne, jest w stanie zapobiec panoszeniu się bezprawia. Niedopuszczalna jest polityka wewnętrzna, której efektem jest powstanie państwa przestępczego, a w jego strukturach – takiej organizacji jak SS. W tym względzie historia SS stanowi przede wszystkim przestrogę historii.