Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

SS. Przestroga historii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

SS. Przestroga historii - ebook

Jak to możliwe, że spośród wszystkich hitlerowskich paladynów Trzeciej Rzeszy właśnie on zrobił najbardziej błyskotliwą karierę? Odpowiedź jest prosta: Führer szukał dokładnie takich ludzi jak Himmler i wciągał ich na szczyty władzy. Hitler nie potrzebował ludzi niezależnych, a tym samym niewygodnych dla niego – takich jak na przykład bracia Strasser. Zależało mu na osobach bezgranicznie oddanych, bardzo skutecznych w działaniu i jak najmniej samodzielnych. Himmler w pełni spełniał te kryteria i stanowił wręcz idealny prototyp totalitarnego egzekutora. 6 stycznia 1929 roku Hitler mianował go Reichsführerem SS i do końca tegoż roku liczba członków formacji spod znaku trupiej główki wzrosła ponad czterokrotnie – do co najmniej 1000 osób. Himmler ustanowił rasistowskie kryteria naboru nowych członków i tym samym nadał swojej SS cechy rzekomej elity. Miały być to oddziały samurajów czy pretorianów; jakby nowa kasta kszatrijów. W ten sposób szef SS usiłował urzeczywistnić swoje młodzieńcze marzenia.

Guido Knopp cieszy się opinią jednego z najpopularniejszych historyków niemieckich. Jego nazwisko jest nierozerwalnie związane z chętnie oglądanymi programami telewizyjnymi oraz poczytnymi w wielu krajach bestsellerami. Umiejętne prezentowanie udokumentowanych rzetelnie faktów w niezwykle zajmującej formie zapewniło Knoppowi uznanie. Jego książki doczekały się przekładów na 52 języki. Dwukrotnie przyznano mu tytuł ,,Autora roku w dziedzinie literatury faktu”. W Polsce ukazały się dotąd jego następujące książki: Kobiety Hitlera i Marlena, Tajemnice Trzeciej Rzeszy, Zabić Hitlera i Holokaust.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-17001-8
Rozmiar pliku: 4,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZESTROGA HISTORII

Była for­ma­cją ter­ro­ry­styczną, odpo­wie­dzialną za ludo­bój­stwo. Jak żadna inna orga­ni­za­cja w hitle­row­skiej Rze­szy ucie­le­śniała zabój­czą, sza­leń­czą ideę rasy nad­lu­dzi. SS – te dwie litery pocho­dzą ze sta­ro­ger­mań­skiego pisma runicz­nego – to naj­sku­tecz­niej­sza i naj­groź­niej­sza orga­ni­za­cja ter­ro­ry­styczna w cza­sach dyk­ta­tury naro­do­wych socja­li­stów. W ciągu nie­wielu lat szta­fety ochronne (Schutz­staf­feln) prze­kształ­ciły się z mało zna­czą­cej straży przy­bocz­nej w swo­iste pań­stwo w tota­li­tar­nym pań­stwie Hitlera.

„Twój honor to wier­ność” – pod tym pro­pa­go­wa­nym przez Hein­ri­cha Him­m­lera hasłem człon­ko­wie SS mieli wypeł­niać luki na fron­tach, bez­li­to­śnie wyzy­ski­wać jeń­ców i robot­ni­ków przy­mu­so­wych, a także mor­do­wać z zimną krwią w obo­zach śmierci. Spo­śród wszyst­kich orga­ni­za­cji pań­stwa nazi­stow­skiego jedy­nie SS miała moż­li­wość, a przede wszyst­kim wolę wyko­na­nia ludo­bój­czych roz­ka­zów Hitlera.

Niniej­sza książka nie jest próbą uzu­peł­nie­nia ist­nie­ją­cych już mono­gra­fii, a jedy­nie publi­cy­stycz­nym opra­co­wa­niem powsta­łym przy oka­zji emi­sji mię­dzy­na­ro­do­wego serialu tele­wi­zyj­nego. Uka­zuje się ona w cza­sie, gdy żyją jesz­cze ostatni oprawcy i ich ostat­nie ofiary. Czy­nimy to z myślą o dotar­ciu do szer­szego grona czy­tel­ni­ków, któ­rzy mogą liczyć na infor­ma­cje pocho­dzące z nie­pu­bli­ko­wa­nych dotych­czas źró­deł. Korzy­sta­li­śmy bowiem z archi­wów znaj­du­ją­cych się w róż­nych czę­ściach świata – od Waszyng­tonu do Moskwy – a także z zeznań świad­ków histo­rii SS: samych opraw­ców, ich ofiar i prze­ciw­ni­ków reżimu, któ­rzy do tej pory nie zabie­rali głosu. Za pięć lat tego rodzaju doku­men­ta­cja – spo­rzą­dzona na pod­sta­wie wypo­wie­dzi naocz­nych świad­ków tam­tych wyda­rzeń – nie mogłaby powstać. Byłoby na to już za późno.

Początki SS były bar­dzo skromne. W maju 1923 roku przy krę­gielni mona­chij­skiej gospody Tor­brau powstał „oddział sztur­mowy Hitlera” – 22 męż­czyzn utwo­rzyło zalą­żek czar­nej for­ma­cji. Mieli oni strzec życia „apo­stoła”, który chciał zostać „wodzem”, pod­czas bójek w loka­lach. Nosili czarne czapki zdo­bione tru­pią główką – emble­ma­tem zapo­ży­czo­nym od I regi­mentu rezer­wi­stów gwar­dii, któ­rzy – uzbro­jeni w mio­ta­cze ognia – dzia­łali przed liniami frontu w cza­sie I wojny świa­to­wej. „Żądza walki i pogarda śmierci” – z takim nasta­wie­niem żoł­nie­rze oddzia­łów sztur­mowych zamie­rzali oba­lić w oko­pach znie­na­wi­dzoną Repu­blikę.

Dyle­tancka próba puczu, pod­jęta przez Hitlera, spa­liła na panewce, a przy­wódca, po wyj­ściu na wol­ność, zor­ga­ni­zo­wał w 1925 roku nowy oddział sztur­mowy. SS (Schutz­staf­feln – szta­fety ochronne) miały być zaprzy­się­żoną gwar­dią pre­to­ria­nów, „elitą” par­tii, bez­wa­run­kowo pod­po­rząd­ko­waną swo­jemu wodzowi. Kan­dy­daci na człon­ków SS musieli być w wieku od 23 do 35 lat, dys­po­no­wać refe­ren­cjami wysta­wio­nymi przez dwóch oby­wa­teli, wyka­zy­wać się „zdrową i mocną budową ciała” oraz mieć przy­naj­mniej 170 cm wzro­stu i oczy­wi­ście „aryj­skie pocho­dze­nie”.

Jed­nak w latach poprze­dza­ją­cych doj­ście Hitlera do wła­dzy garstka funk­cjo­na­riu­szy SS roz­pły­nęła się w mro­wiu człon­ków Stur­mab­te­ilun­gen – SA, czyli bru­tal­nych oddzia­łów bojo­wych, które wyspe­cja­li­zo­wały się w bur­dach ulicz­nych. I cho­ciaż sam szef SS, Him­m­ler, stwier­dził: „SA to linia, nato­miast SS sta­nowi gwar­dię” – to jed­nak drogę do Kan­ce­la­rii Rze­szy uto­ro­wała Hitle­rowi SA pod wodzą Ern­sta Röhma. Szef sztabu SA miał jed­nak wybu­jałe ambi­cje i coraz natar­czy­wiej doma­gał się więk­szego udziału w struk­tu­rach wła­dzy.

Sfru­stro­wani bru­natni rewo­lu­cjo­ni­ści już zawa­dzali Hitle­rowi; roz­pa­sany ter­ror w wyko­na­niu bojó­wek SA zaczął budzić lęk miesz­czań­stwa, które chciało żyć w sta­bil­nym i sil­nym pań­stwie. Szef SA Röhm, roz­cza­ro­wany soju­szem Hitlera z daw­nymi decy­den­tami, począł wzy­wać do zor­ga­ni­zo­wa­nia następ­nej – po naro­do­wej – naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nej rewo­lu­cji, a także żądał dla swo­ich „bru­nat­nych oddzia­łów” nagrody za ofiary ponie­sione „w okre­sie walki”.

Tego rodzaju sytu­acja zagra­żała pak­towi nowego kanc­le­rza z siłami zbroj­nymi Rze­szy (Reich­swehrą) – pak­towi, któ­rego Hitler potrze­bo­wał do osią­gnię­cia swo­ich impe­rial­nych celów. Dla­tego prawa ręka Him­m­lera, Hey­drich, oraz szef gestapo, Diels, zaczęli gro­ma­dzić mate­riał dowo­dowy, mający obcią­żyć rze­ko­mego „zama­chowca” Röhma. W rze­czy­wi­sto­ści nie­bez­pie­czeń­stwo „puczu Röhma” ni­gdy nie ist­niało. Był za to pucz skie­ro­wany prze­ciw Röhmowi. Zle­pek pogło­sek, sfa­bry­ko­wa­nych dowo­dów i fał­szy­wych poszlak posłu­żył za pre­tekst do pozby­cia się „tego pie­nia­cza”.

Godzina prawdy wybiła 30 czerwca 1934 roku. Na roz­kaz Hitlera oddziały SS w bez­pre­ce­den­so­wej jak dotąd, krwa­wej akcji wymor­do­wały przy­wód­ców SA. Wła­śnie w ową „nie­miecką noc św. Bar­tło­mieja” roz­po­czął się awans SS, która szybko stała się naj­po­tęż­niej­szą orga­ni­za­cją ter­ro­ry­styczną w Trze­ciej Rze­szy

Jed­nostki SS, wspie­rane przez oddziały poli­cji i wypo­sa­żone w broń Reich­swehry, wymor­do­wały nie tylko przy­wód­ców SA, ale rów­nież – nie­jako za jed­nym zama­chem – kon­ser­wa­tyw­nych prze­ciw­ni­ków reżimu, jak na przy­kład daw­nego towa­rzy­sza broni Hitlera, Gre­gora Stras­sera, oraz byłego kanc­le­rza Rze­szy Kurta von Schle­ichera.

Jed­nak praw­dzi­wym zwy­cięzcą tej wewnątrz­par­tyj­nej walki o wła­dzę oka­zała się SS pod dowódz­twem mało dotąd zna­nego Reichsführera. Awans i roz­wój SS są nie­ro­ze­rwal­nie zwią­zane z karierą Hein­ri­cha Him­m­lera.

Skrytą dewizą Him­m­lera było zapo­ży­czone przez niego stare hasło pru­skie: „W więk­szym stop­niu ist­nieć, niż stwa­rzać pozory ist­nie­nia”. Nikt nie przy­pusz­czał, że wła­śnie ten nie­po­zorny czło­wie­czek sta­nie się naj­po­tęż­niej­szym satrapą w oto­cze­niu Hitlera.

O ile zbrod­nie koja­rzone z nazwi­skiem Him­m­lera są tak nie­sły­chane i wykra­cza­jące ponad prze­ciętne wyobra­że­nie, że aż trudne do opi­sa­nia, o tyle ten, kto je popeł­nił, był czło­wie­kiem naprawdę pospo­li­tym. Współ­cze­śni okre­ślali go jako „cał­ko­wi­cie nie­po­kaźną oso­bo­wość”, w dodatku „pozba­wioną cha­rak­teru” i przy­po­mi­na­jącą „pedan­tycz­nego bel­fra o szcze­gól­nie roz­wi­nię­tym zmy­śle do oszczę­dza­nia”. Zapewne w innych cza­sach byłby sumien­nym biu­ro­kratą. Ludo­bój­stwo było dla niego pro­ble­mem wyłącz­nie orga­ni­za­cyj­nym. Z wyzna­czo­nych mu zadań wywią­zy­wał się bez­na­mięt­nie i rze­tel­nie, niczym urzęd­nik izby skar­bo­wej reje­stru­jący setki zeznań podat­ko­wych.

Zapla­no­wany przez Hitlera Holo­caust prze­pro­wa­dzono sys­te­ma­tycz­nie, grun­tow­nie i bez­dusz­nie. Takie było bowiem pole­ce­nie Him­m­lera, który oso­bi­ście prze­pro­wa­dzał inspek­cje w fabry­kach śmierci i doma­gał się codzien­nych mel­dun­ków o licz­bach zabi­tych.

Szef SS nie był typem inte­lek­tu­ali­sty, raczej nale­żał do ludzi nie­zdar­nych, bojaź­li­wych i nie­zde­cy­do­wa­nych. Posłuch uzy­skał nie dzięki sile prze­ko­ny­wa­nia, lecz dzięki świa­do­memu i kon­se­kwent­nemu powięk­sza­niu zakresu swej wła­dzy. Talent orga­ni­za­cyjny i sta­ran­nie pie­lę­gno­wany wize­ru­nek rygo­ry­stycz­nego czło­wieka czynu uczy­niły z niego nie­za­stą­pio­nego egze­ku­tora. I dla­tego z cza­sem Him­m­ler stał się – jako Reichsführer SS, szef gestapo i poli­cji oraz mini­ster spraw wewnętrz­nych Rze­szy – naj­po­tęż­niej­szym po Hitle­rze dygni­ta­rzem w pań­stwie nie­miec­kim.

Według niego wzo­rowy oby­wa­tel Rze­szy powi­nien być skłonny do uży­wa­nia prze­mocy, ale i do pono­sze­nia ofiar; wycho­wa­nie spo­łe­czeń­stwa, które by postę­po­wało wła­śnie w tym duchu, uznał za swój główny cel. Pod­wład­nych nawo­ły­wał jed­nym tchem do uczci­wo­ści i oby­czaj­no­ści oraz do popeł­nia­nia ludo­bój­stwa: okru­cień­stwo było dla niego cnotą, bez­li­to­sny mord – wyra­zem siły. Pod koniec wojny zupeł­nie nie inte­re­so­wał się cier­pie­niem ofiar, lecz tylko sta­nem duszy opraw­ców. Chłodny racjo­na­lizm i trzeź­wość sta­no­wiły jedną stronę jego peł­nego sprzecz­no­ści cha­rak­teru. Jed­no­cze­śnie zagu­bił się w nie­do­rzecz­nej mie­sza­ni­nie teo­rii rasi­stow­skich, przy­ro­do­lecz­nic­twa i okul­ty­zmu ludo­wego.

Wła­śnie ten pozba­wiony skru­pu­łów oprawca, „wierny Hein­rich”, zde­cy­do­wał się w ostat­nich mie­sią­cach wojny na pro­wa­dze­nie roz­pacz­li­wej i nie­lo­jal­nej poli­tyki. Z jed­nej strony, kie­ru­jąc się wła­snymi uro­je­niami, orga­ni­zo­wał Volks­sturm (oddziały zbrojne two­rzone w ramach powszech­nej mobi­li­za­cji dla wzmoc­nie­nia Wehr­machtu; przyp. tłum.) i Werwolf (zbrojna orga­ni­za­cja ter­ro­ry­styczno-dywer­syjna; przyp. tłum.), z dru­giej nato­miast – pro­wa­dził z Zacho­dem tajne roz­mowy na temat ewen­tu­al­nej kapi­tu­la­cji. I nawet nie wie­dział, że jego nazwi­sko uznaje się od dłuż­szego czasu za syno­nim ludo­bój­stwa. Zdra­dzał więc „swo­jego Führera”, podob­nie zresztą jak jede­na­ście lat wcze­śniej zdra­dził swo­ich pierw­szych pro­tek­to­rów: Ern­sta Röhma i Gre­gora Stras­sera. „Twój honor to wier­ność”. Ile osta­tecz­nie warta była pro­pa­go­wana przez Him­m­lera mak­syma SS, wyka­zał w końcu on sam.

HHHH _(Him­m­lers Hirn heisst Hey­drich –_ „Mózgiem Him­m­lera jest Hey­drich”) – drwili pala­dyni reżimu już w latach trzy­dzie­stych. I rze­czy­wi­ście usu­nięty z mary­narki wojen­nej Rein­hard Hey­drich zro­bił w hie­rar­chii SS bły­ska­wiczną karierę. Roz­bu­do­wał dla Him­m­lera służbę bez­pie­czeń­stwa SS; z gestapo uczy­nił znak roz­po­znaw­czy hitle­row­skich Nie­miec i narzę­dzie gwał­tow­nej śmierci, która w każ­dej chwili mogła się stać udzia­łem każ­dego czło­wieka; utwo­rzył też Główny Urząd Bez­pie­czeń­stwa Rze­szy (Reichs­si­cher­he­it­shaup­tamt; RSHA), potężną i groźną insty­tu­cję, któ­rej nie­wi­dzialna sieć zawi­sła nad całym sys­te­mem ter­roru.

W tym miej­scu należy oba­lić jedną z legend – a mia­no­wi­cie tę o gestapo jako wszech­wie­dzą­cej i wszech­obec­nej taj­nej poli­cji. W hitle­row­skiej Rze­szy ota­czano ją nim­bem gigan­tycz­nej machiny o struk­tu­rze podob­nej do ośmior­nicy roz­po­ście­ra­ją­cej wszę­dzie swoje macki; już samo jej ist­nie­nie miało uświa­do­mić wszyst­kim jedno – wszelki opór jest bez­ce­lowy. W okre­sie powo­jen­nym gestapo stało się nawet syno­ni­mem wła­dzy wewnętrz­nej opar­tej na prze­mocy. W rze­czy­wi­sto­ści for­ma­cja ta miała znacz­nie skrom­niej­sze zna­cze­nie, niż wyni­kało to z roz­po­wszech­nia­nej upo­rczy­wie legendy. Hey­drich zdo­łał roz­wi­nąć w pań­stwie sys­tem dono­sów, gdyż swoje usługi ofe­ro­wała liczna armia szpicli, denun­cjan­tów i nie­ofi­cjal­nych współ­pra­cow­ni­ków służby bez­pie­czeń­stwa. Gdyby nie oni, gestapo pozo­sta­łoby ślepe i głu­che. Ni­gdy przed­tem w histo­rii Nie­miec nie można było tak łatwo donieść na nie­lu­bia­nych sąsia­dów, kon­ku­ren­tów lub po pro­stu ludzi z jakie­goś powodu znie­na­wi­dzo­nych, uczy­nić z nich bez­bronne ofiary zor­ga­ni­zo­wa­nego ter­roru, pozba­wić ich pracy i per­spek­tyw na przy­szłość – i wresz­cie wydać w ręce opraw­ców. Cały kraj zalały fale pod­ło­ści. Ślady tego potopu do dziś odnaj­du­jemy w tysią­cach doku­men­tów.

Hey­drich zawdzię­czał swą karierę Him­m­le­rowi – i odpła­cił się mu bez­gra­niczną lojal­no­ścią oraz okru­cień­stwem, w któ­rym nie było miej­sca na jakie­kol­wiek skru­puły. Obłęd Him­m­lera na tle czy­stek raso­wych i zimny zmysł orga­ni­za­cyjno-wyko­naw­czy Hey­dricha stwo­rzyły fatalną kom­bi­na­cję.

Hey­drich sta­no­wił pro­to­typ mene­dżera wła­dzy; potra­fił pod­chwy­cić nie­ja­sno sfor­mu­ło­wane inten­cje Hitlera, z któ­rych odczy­ty­wał zamiary i kie­runki dal­szego roz­woju, zanim jesz­cze padał sto­sowny roz­kaz dyk­ta­tora. Jeśli w ogóle ist­niał ktoś, kto „wycho­dził naprze­ciw pla­nom Führera”, to był nim wła­śnie Rein­hard Hey­drich. Szef SD, wspie­rany przez Him­m­lera, zajął się orga­ni­za­cją „osta­tecz­nego roz­wią­za­nia kwe­stii żydow­skiej” z olbrzy­mim zapa­łem, mię­dzy innymi dla­tego, że rywa­li­zo­wał gor­li­wie o względy Führera, aby w przy­szło­ści samemu objąć sta­no­wi­sko Reichsführera.

Jesz­cze przed wybu­chem wojny Szwaj­car Carl Burc­khardt okre­ślił go jako „mło­dego złego boga śmierci”. „Hey­drich – pisał były wię­zień gestapo, Ralph Gior­dano – był pro­to­ty­pem nowej odmiany czło­wieka, takiej, jaką chciał widzieć naro­dowy socja­lizm; czo­ło­wym przed­sta­wi­cie­lem poko­le­nia, dla któ­rego liczy się tylko bez­wa­run­kowa kar­ność. Od tej pory żaden prze­jaw nie­ludz­kiego postę­po­wa­nia nie był już nie­moż­liwy. Wszystko stało się moż­liwe, rów­nież mor­der­stwo popeł­niane na milio­nach ludzi”. Ale Rein­hard Hey­drich nie dożył końca ludo­bój­stwa, któ­rego sam był orga­ni­za­to­rem: w czerwcu 1942 roku padł ofiarą zama­chu.

Co by się stało, gdyby Hey­drich pozo­stał przy życiu? Był on jakby zapo­wie­dzią tego, w co mogłoby się roz­wi­nąć pań­stwo Hitlera: w pań­stwo ste­ro­wane przez SS. W wiel­ko­ger­mań­skiej Rze­szy, się­ga­ją­cej od Atlan­tyku po Ural, prze­ci­na­nej auto­stra­dami i uko­ro­no­wa­nej świą­ty­niami zmar­łych, 90 milio­nów nie­wol­ni­ków żyłoby pod wła­dzą nazi­stów. Ist­niało zapo­trze­bo­wa­nie na 14 milio­nów robot­ni­ków przy­mu­so­wych, około 30 milio­nów ludzi cze­ka­łaby śmierć, resztę wygna­noby za Ural – na bez­droża Sybe­rii. Rein­hard Hey­drich, przy­szły szef SS, nie wahałby się urze­czy­wist­nić tę kosz­marną wizję.

Pod­czas pro­cesu norym­ber­skiego zabra­kło go na ławie oskar­żo­nych. Nie­wąt­pli­wie zostałby ska­zany na śmierć.

Na mocy wyroku w Norym­ber­dze za orga­ni­za­cję prze­stęp­czą uznano całą for­ma­cję, która w koń­co­wej fazie II wojny świa­to­wej sta­no­wiła naj­po­tęż­niej­szą siłę zbrojną SS, liczyła bowiem 900 000 człon­ków. Była to Waf­fen-SS.

For­ma­cja ta wywo­łuje do dziś kon­tro­wer­sje. Czy była to orga­ni­za­cja eli­tarna, czy też banda zbrod­nia­rzy? Czy jej człon­ko­wie byli „żoł­nie­rzami jak wielu innych”? Sta­no­wili ucie­le­śnie­nie żoł­nier­skiej odwagi i walecz­no­ści, czy raczej przy­kład nazi­stow­skich awan­tur­ni­ków i rzeź­ni­ków, w któ­rych celowo wpa­jano bru­tal­ność, aby tym chęt­niej i gor­li­wiej likwi­do­wali wszystko i wszyst­kich?

Ist­nieją dowody na popar­cie jed­nej i dru­giej tezy. Dywi­zje pan­cerne Waf­fen-SS wal­czyły – zwłasz­cza po bitwie pod Sta­lin­gra­dem – w naj­bar­dziej zapal­nych punk­tach frontu wschod­niego i pono­siły tam olbrzy­mie straty. Straty pono­sił oczy­wi­ście także Wehr­macht. Ale oddziały Waf­fen-SS okryły się rów­nież nie­chlubną sławą spraw­ców zbrodni wojen­nych. Z pew­no­ścią bru­talne zacho­wa­nie nie było tylko ich domeną, a róż­nica w tym wzglę­dzie mię­dzy nimi i Wehr­machtem wydaje się nie tak duża, jak to wie­lo­krot­nie przed­sta­wiano. Jed­nak eks­cesy jed­no­stek SS znacz­nie prze­wyż­szały stop­niem okrop­no­ści zbrod­nie, które popeł­niali żoł­nie­rze Wehr­machtu. Nazwa Ora­dour pozo­sta­nie dla wielu osób sym­bo­lem zbrodni wojen­nych. (Ora­dour-sur-Glane: wieś w środ­ko­wej Fran­cji, spa­lona w czerwcu 1944 roku przez oddział SS. Cała lud­ność – ponad 600 osób – została wymor­do­wana; przyp. tłum.).

Po woj­nie wete­rani Waf­fen-SS pró­bo­wali posta­wić tezę, któ­rej raczej nie da się udo­wod­nić: mia­no­wi­cie, że człon­ko­wie Waf­fen-SS byli zwy­kłymi żoł­nie­rzami i ze zbrod­niami SS popeł­nia­nymi przez szwa­drony śmierci oraz w obo­zach zagłady nie mieli nic wspól­nego. Nie­któ­rzy eses­mani – zwłasz­cza ci wcie­leni siłą – mogli w ten wła­śnie spo­sób oce­niać swoją służbę woj­skową. Ale rze­czy­wi­stość wyglą­dała ina­czej. Pomię­dzy Waf­fen-SS i All­ge­me­ine SS ist­niał dość ści­sły zwią­zek, ofi­ce­ro­wie jed­nej i dru­giej for­ma­cji odby­wali wspólne szko­le­nia – bez względu na to, gdzie mieli potem słu­żyć: w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym, w admi­ni­stra­cji czy też na fron­cie. Z pew­no­ścią nie byli to „żoł­nie­rze jak wielu innych”.

W przy­padku oddzia­łów „tru­pich głó­wek” (SS-Toten­kop­fver­bande) pyta­nie o sto­pień winy za zbrod­nie popeł­niane w miej­scach budzą­cych szcze­gólną grozę nie poja­wiło się w ogóle. Był to „kwiat opraw­ców” w gro­nie wyko­naw­ców idei Holo­cau­stu. Napięt­no­wa­nie tych ludzi na równi z innymi człon­kami szta­fet ochron­nych jako kry­mi­na­li­stów i uro­dzo­nych sady­stów, przy­nio­słoby zapewne dużą ulgę potom­nym. Mogli­by­śmy mówić, że byli oni zupeł­nym mar­gi­ne­sem cywi­li­zo­wa­nego narodu.

Jed­nak w SS słu­żyło też mnó­stwo „zupeł­nie nor­mal­nych ludzi”, wywo­dzą­cych się ze śred­nich warstw spo­łe­czeń­stwa. SS z pew­no­ścią nie była zaprzy­się­żo­nym mono­li­tem, lecz raczej kom­plek­so­wym i dyna­micz­nym two­rem, który w ciągu 20 lat ist­nie­nia pod­le­gał usta­wicz­nym prze­mia­nom. Męż­czyźni (i kobiety), będący człon­kami tej for­ma­cji, róż­nili się znacz­nie mię­dzy sobą. Nie­któ­rzy z nich, a mia­no­wi­cie „wierni adepci”, przy­pi­sy­wali for­ma­cji „pod tru­pią główką” zna­cze­nie nie­mal reli­gijno–misyjne. Inni usi­ło­wali zna­leźć dla sie­bie w „kró­le­stwie Him­m­lera” pozy­cje w miarę moż­liwe do zaak­cep­to­wa­nia, sta­ra­jąc się igno­ro­wać te, które im nie odpo­wia­dały. Jesz­cze inni widzieli w SS przede wszyst­kim szansę zro­bie­nia bły­sko­tli­wej kariery; wpraw­dzie ofi­cjal­nie wyra­żali pełne uzna­nie dla ide­olo­gii „czar­nej for­ma­cji”, ale w głębi duszy odno­sili się do niej zupeł­nie neu­tral­nie. Z kolei bez­ro­bot­nym inte­li­gen­tom wyda­wało się, że tylko w sze­re­gach SS znajdą spo­sob­ność, aby nadać swemu życiu sens i opar­cie. Miej­sce dla sie­bie – ale nie tylko w SS – znaj­do­wały rów­nież męty spo­łeczne: kry­mi­na­li­ści, ludzie z mar­gi­nesu, mor­dercy. O ile począt­kowo trzon SS two­rzyli zapra­wieni w bur­dach ulicz­nych lub knaj­pia­nych wete­rani pierw­szej wojny świa­to­wej, to po zdo­by­ciu wła­dzy przez Hitlera do czar­nej gwar­dii gar­nęli się głów­nie przed­sta­wi­ciele „śmie­tanki towa­rzy­skiej”. Him­m­ler przej­mo­wał w cało­ści kastowe, her­me­tyczne orga­ni­za­cje, takie jak jeź­dziecki Her­ren­re­iter-Club lub Kyf­fhau­ser­bund. Wyżsi rangą eses­mani byli repre­zen­to­wani wyjąt­kowo licz­nie przez ary­sto­kra­cję. Naukow­ców i ludzi wol­nych zawo­dów zatrud­niano przede wszyst­kim w służ­bach spe­cjal­nych lub w róż­nych gałę­ziach gospo­darki. Ofi­ce­rów armii wer­bo­wano do SS, aby kształ­cili potem rekru­tów „oddzia­łów dys­po­zy­cyj­nych” (Verfügungstruppen), trzonu powsta­łych następ­nie sił zbroj­nych SS (Waf­fen-SS). Ponadto Hein­rich Him­m­ler nada­wał set­kom sze­fów przed­się­biorstw, dyplo­ma­tów i urzęd­ni­ków pań­stwo­wych „hono­rowe stop­nie” SS. Eses­ma­nem mógł zostać nie­miecki ary­sto­krata z tytu­łem ksią­żę­cym, jak rów­nież chłop z Pala­ty­natu, który jako straż­nik w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym doko­ny­wał mor­dów na Żydach.

Reasu­mu­jąc: for­ma­cja SS odzwier­cie­dlała w pełni nie­miec­kie spo­łe­czeń­stwo. Więk­szość jej człon­ków sta­no­wili „zwy­kli ludzie”, któ­rzy w tych szcze­gól­nych warun­kach stali się zbrod­nia­rzami. Przy­czy­niło się do tego prze­stęp­cze pań­stwo, w jakim przy­szło im żyć. Jeśli pań­stwo twier­dzi, że mor­do­wa­nie ludzi to wpraw­dzie postę­po­wa­nie okrutne i nie­hu­ma­ni­tarne, ale służy wyż­szemu i dobremu celowi, to więzy moralne oka­zują się widocz­nie zbyt słabe, aby powstrzy­mać masy przed zacho­wa­niem o wszel­kich zna­mio­nach prze­stęp­stwa. Ludzie, któ­rzy sta­wali się kry­mi­na­li­stami, w dużej czę­ści nie uświa­da­miali sobie, że postę­pują źle.

Jak brzmi morał tej histo­rii? Sprawcą zbrodni mógł zostać każdy. Jeśli prze­stęp­cze pań­stwo likwi­duje bariery oddzie­la­jące prawo od bez­pra­wia, żaden z jego oby­wa­teli nie może zagwa­ran­to­wać, że będzie podą­żał nie­zmien­nie wła­ściwą drogą. Natura ludzka jest na to zbyt słaba. Coś z Him­m­lera i Men­gele, z Eich­manna i Hey­dri­cha tkwi w każ­dym z nas. W innych cza­sach i innych oko­licz­no­ściach wszy­scy ci ludzie mogliby się wyka­zać „zupeł­nie nor­mal­nym” życio­ry­sem, byliby zwy­kłymi, nie­po­zor­nymi oby­wa­te­lami. Him­m­ler zostałby może nauczy­cie­lem szkoły śred­niej, Hey­drich ofi­ce­rem mary­narki, a Men­gele – pedia­trą…?

Prze­ja­wem lek­ko­myśl­no­ści byłaby nad­mierna wiara w czło­wie­czeń­stwo czło­wieka, ta cecha jest bowiem zbyt zmienna i kru­cha. Jedy­nie demo­kra­tyczne pań­stwo, które sza­nuje swo­body oby­wa­tel­skie i usta­na­wia kla­rowne normy prawne, jest w sta­nie zapo­biec pano­sze­niu się bez­pra­wia. Nie­do­pusz­czalna jest poli­tyka wewnętrzna, któ­rej efek­tem jest powsta­nie pań­stwa prze­stęp­czego, a w jego struk­tu­rach – takiej orga­ni­za­cji jak SS. W tym wzglę­dzie histo­ria SS sta­nowi przede wszyst­kim prze­strogę histo­rii.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: