Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Stanisław Poniatowski i Maurycy Glayre. Korespondencya dotycząca rozbiorów Polski. Część 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Stanisław Poniatowski i Maurycy Glayre. Korespondencya dotycząca rozbiorów Polski. Część 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 321 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ III. OD PIERW­SZE­GO ROZ­BIO­RU DO ZJAZ­DU W KA­NIO­WIE.

XXXVI.

GLAY­RE DO BRA­NIC­KIE­GO.

War­sza­wa, 26 kwiet­nia 1773.

Od 24 b… m… król, se­nat i po­sło­wie są kon­fe­de­ra­ta­mi (1). Ga­ze­ty nie omiesz­ka­ją sze­ro­ko się roz­pi­sać nad tem, co za­szło od 19-go aż do dnia dzi­siej­sze­go.

Oto w kil­ku sło­wach, jak się rzecz ma.

Więk­szość po­słów, trzech bi­sku­pów, kil­ku se­na­to­rów, obaj kanc­le­rze ko­ron­ni w przed­dzień sej­mu pod­pi­sa­li kon­fe­de­ra­cyą i za­mia­no­wa­li Po­niń­skie­go swym mar­szał­kiem.

Otrzy­masz pan dzien­nik po­sie­dzeń, a są­dzę, że mogę uwol­nić się od tłó­ma­cze­nia go tu­taj; ale o czem po­wi­nie­nem do­kład­nie pana za­wia­do­mić, to o przy- – (1) Gdy sejm był skon­fe­de­ro­wa­li, ob­ra­do­wał więk­szo­ścią gło­sów. Mo­car­stwa na­rzu­ci­ły tę for­mę, aże­by ła­twiej prze­pro­wa­dzić trak­tat roz­bio­ro­wy.

czy­nach, któ­re skło­ni­ły kró­la do zgo­dze­nia się na tę kon­fe­de­ra­cyą.

Trzy mo­car­stwa mają woj­ska w oko­li­cy, a na­wet na przed­mie­ściach war­szaw­skich. Oznaj­mi­ły one uro­czy­ście kró­lo­wi przez swych mi­ni­strów, że je­śli nie zgo­dzi się na kon­fe­de­ra­cyą, wpro­wa­dzą do sto­li­cy aż do pięć­dzie­się­ciu ty­się­cy żoł­nie­rzy, któ­rzy wszyst­ko znisz­czą ogniem i mie­czem. Ła­twiej to jest do­ra­dzać zda­le­ka opór w po­dob­nym wy­pad­ku, niż na­ra­żać się na do­le­gli­wo­ści pa­ła­ją­ce już tak bliz­ko.

Po­niń­ski (1) otrzy­mał zu­peł­ną dyk­ta­tu­rę. Król usil­nie go na­po­mi­nał, aże­by rolę swo­ję uczy­nił mniej ohyd­ną w rze­czy­wi­sto­ści, niż jest nią już z prze­zna­cze­nia swe­go, a on przy­rzekł sta­rać się o to wszel­kie­mi si­ła­mi.

Przy­wi­le­je kró­lew­skie są w nie­bez­pie­czeń­stwie wo­bec pro­jek­to­wa­nych zmian. Król wy­da­je się zde­cy­do­wa­nym bro­nić ich.

XXXVII.

OD KRÓ­LA DO MO­NET'A.

War­sza­wa, 8 maja 1773.

Otrzy­ma­łem w swo­im cza­sie list pań­ski z d. 3 kwiet­nia. Róż­no­rod­ne a licz­ne za­ję­cia, któ­re po­prze­dzi­ły sejm i to­wa­rzy­szy­ły mu, nie zo­sta­wia­ją mi dość wol­ne­go cza­su. Zresz­tą, su­ro­wa i nie­spra­wie­dli­wa kry­ty­ka, jaką przyj­mu­ją we Fran­cyi każ­dy mój krok, – (1) Po­niń­ski był kan­dy­da­tom trzech Dwo­rów. Chęt­nie wy­ko­ny­wał ich roz­ka­zy. O jego po­stę­po­wa­niu zob. list z d. 22 maja 1773 .

nie za­chę­ca mię do ko­mu­ni­ko­wa­nia ich w nie­prze­rwa­nej cią­gło­ści.

Dwa pierw­sze ty­go­dnie sej­mu prze­szły na za­rzu­tach ty­czą­cych się for­my, sta­wia­nych przez na­ro­dow­ców, oży­wio­nych do­bre­mi za­mia­ra­mi, a uprząt­nię­tych przez siłę cie­mięz­ką. Pierw­szym kro­kiem skon­fe­de­ro­wa­nych sta­nów było udzie­le­nie mi­ni­strom trzech dwo­rów od­po­wie­dzi na wy­wód ich mnie­ma­nych praw do Pol­ski. Po­sy­łam Panu w ca­ło­ści tę, któ­ra do­ty­czy Ro­syi.

Krok ten był już zro­bio­ny, a trzy Dwo­ry nie­mniej ob­sta­wa­ły przy swych żą­da­niach: ka­za­łem tedy do­rę­czyć notę ich mi­ni­strom.

Oto co naj­waż­niej­sze­go sta­ło się aż do­tąd. Cho­dzi te­raz o wiel­ką kwe­styą wy­bo­ru osób i za­kres peł­no­moc­nic­twa, ja­kie na­le­ży dać po­słom wy­zna­czo­nym do ukła­dów z mi­ni­stra­mi cu­dzo­ziem­ski­mi o roz­gra­ni­cze­nie, jak rów­nież o re­for­mę rzą­du. Na­ro­dow­cy, od­da­ni trzem Dwo­rom (sta­no­wią oni część sej­mu), są mo­imi naj­więk­szy­mi wro­ga­mi i zmie­rza­ją je­dy­nie do oba­le­nia mo­jej pre­ro­ga­ty­wy. Będę jej nie­wąt­pli­wie bro­nił, o ile zdo­łam, ale, je­śli ule­gnę, tem oczy­wi­ściej oka­że się to, żem nie był współ­spraw­cą nie­szczę­ścia mo­jej oj­czy­zny.

NOTA A MI­NI­STE­RIO J. K. MCI P. N. M I RZE­CZY­PO­SPO­LI­TEJ PO­DA­NA MI­NI­STROM DWO­RÓW WIE­DEŃ­SKIE­GO, PE­TERS­BUR­SKIE­GO I BER­LIŃ­SKIE­GO D. 5 MAJA 1773 (V)

Ni­żej pod­pi­sa­ni mają roz­kaz ad­re­so­wać J Mści Panu N. Mi­ni­stro­wi Peł­no­moc­ne­mu Dwo­ru N. in­fra con­ten­ta .

Trzy Dwo­ry Sprzy­mie­rzo­ne, Wie­deń­ski, Pe­ters­bur­ski i Ber­liń­ski, za­po­wie­dziaw­szy tyl­ko pre­ten­sye swo­je do Pol­ski w jed­no­słow­nych de­kla­ra­cy­ach in Se­płem­bri ul­ti­me elap­so po­wo­dy onych od­kry­ły do­pie­ro w wy­wo­dach re­spec­ti­re swo­ich na dniu 9 Mar­ca roku te­raź­niej­sze – go po­da­nych Pol­skie­mu Mi­ni­ste­rio. Te (!) ode­bra­ło roz­kaz die 18 Apri­lis dać Mi­ni­strom tych trzech Dwo­rów na ich wy­wo­dy re­spon­sa, w któ­rych pra­wa Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej nad wszyst­kie­mi pań­stwy swe­mi są wspar­te naj­waż­niej­sze­mi do­wo­da­mi prze­ciw wszel­kim pre­ten­sy­om ku jej szko­dzie for­mo­wa­nym; ale gdy Rze­czy­po­spo­li­ta nie wi­dzi do­tąd na te od­po­wie­dzi wzglę­du, któ­re­go były god­ne i po­nie­waż trzy dwo­ry trwa­ją nie­mniej w na­le­ga­niu żą­dań swo­ich, sta­je się po­trzeb­nem dla Pol­ski re­kwi­ro­wać też dwo­ry, ja­koż są te­raź­niej­szą notą re­kwi­ro­wa­ne, aby ze­zwo­li­ły na przy­ja­ciel­skie wda­nie się po­ten­cyi neu­tral­nych i gwa­ran­tu­ją­cych trak­ta­ty na­sze do roz­trzą­śnie­nia przez nie praw i pre­ten­syi zo­bo­pól­nych tym koń­cem, aby trzy dwo­ry nam są­siedz­kie nie były wraz sę­dzią i stro­ną we wła­snej spra­wie i żeby Rzecz­po­spo­li­ta Pol­ska była za­sło­nio­na od po­krzyw­dze­nia, któ­re ta­ko­we oko­licz­no­ści cią­gną za sobą.

.

OD­PO­WIEDŹ JED­NO­SŁOW­NA TRZECH MI­NI­STRÓW NA PO­PRZE­DZA­JĄ­CĄ NOTĘ.

Ni­żej pod­pi­sa­ny Mi­ni­ster Peł­no­moc­ny Dwo­ru N. ode­brał od J WW. Kanc­le­rzów Rze­czy­po­spo­li­tej Notę pod datą 5 – ta Cur­ren­tis, któ­rej po­czą­tek do nie­go wpraw­dzie jest ad­re­so­wa­ny; co się zaś ty­czę dal­szej osno­wy, w tej Imie­niem Rze­czy­po­spo­li­tej pro­sto mowa ob­ró­co­na do Dwo­rów, re­kwi­ru­jąc, aby na me­dy­acyą ze­zwo­li­ły, gdy już po­da­ny jest Mi­ni­ste­rio Rze­czy­po­spo­li­tej wy­kład ich praw, grun­tu­ją­cych się na do­wo­dach nie­odbi­tych, i jesz­cze bar­dziej utwier­dzo­ny przez re­pli­kę nie­do­sta­tecz­ną na ten­że wy­kład z stro­ny Pol­ski; ni­żej pod­pi­sa­ny nie może na rze­czo­ną notę dać in­szej od­po­wie­dzi, tyl­ko sto­so­wać się do wy­ra­zów roz­ma­itych De­kla­ra­cyi trzech Mo­carstw Są­siedz­kich, a mia­no­wi­cie de­kla­ra­cyi de die 2-da Fe­bru­arii , w któ­rej al­ter­na­ti­va dla Pol­ski uwa­gi god­na jest usta­no­wio­na, t.j… albo za­koń­cze­nie z nie­mi zu­peł­ne na dzień 7 Czerw­ca, albo po­więk­sze­nie ich pre­ten­syi. Mimo tego oświad­cze­nia wy­raź­ne­go i nie­odwo­łal­ne­go ni­żej pod­pi­sa­ny wi­dzi z ża­lem i kom­pa­syą, że ten sejm scho­dzi na frasz­kach, na za­kłó­ce­niach, na dys­pu­tach o sło­wa, a tym­cza­sem ten strasz­ny ter­min się przy­bli­ża bez za­drże­nia na to au­to­rów tej zwło­ki. Do nich na­le­ży od­po­wia­dać na za­rzut pod­stęp­ny, że Po­ten­cye nie mogą być sę­dzia­mi oraz i stro­na­mi. Któż temu wi­nien, że rze­czo­ne Po­ten­cye były na­ko­niec przy­mu­szo­ne same so­bie uczy­nić spra­wie­dli­wość, je­że­li nie ta nie­szczę­sna chęć pa­no­wa­nia, któ­ra, wszyst­kich za­żyw­szy spo­so­bów, przy­braw­szy się we wszyst­kie kształ­ty, spra­wi­ła za­mie­sza­nie, za­pa­li­ła do­mo­wą i na­ko­niec krwa­wą woj­nę mię­dzy Ro­syą i Por­ta, od czte­rech lat trwa­ją­cą? Niech się go­dzi ni­żej pod­pi­sa­ne­mu przy­dać do tych re­flek­syi jesz­cze ostat­nią, po któ­rej, jak się spo­dzie­wa, in­try­gi i zwło­ki usta­ną, i ta jest, że je­że­li skon­fe­de­ro­wa­ne na sejm zgro­ma­dzo­ne Sta­ny ze­chcą się dłu­żej ocią­gać z wy­zna­cze­niem De­le­ga­cyi do trak­to­wa­nia z Mi­ni­stra­mi, z nada­niem na ten ko­niec po­trzeb­nych Ple­ni­po­ten­cyi, tak, żeby taż De­le­ga­cya w prze­cią­gu dni ośm (!) zu­peł­nie nie była usta­no­wio­na, nie moż­na żad­ną mia­rą rę­czyć za skut­ki, któ­re po­dob­ne zwło­ki na­tu­ral­nie za sobą ścią­gać po­win­ny.

W War­sza­wie, die 6-ta Maji 1773.

* * *

XXXVIII.

OD KRÓ­LA DO DO MO­NET'A.

War­sza­wa 22 maja 1773.

Za­wia­do­mi­łem Pana w po­przed­nim li­ście o ogól­nym bie­gu czyn­no­ści sej­mo­wych od 19 kwiet­nia aż do 6 maja. Te­raz po­wiem Panu w krót­ko­ści co za­szło od tej daty aż do dzi­siaj.

Przed­mio­ta­mi, któ­re roz­trzą­sa­no, były: 1) za­mia­no­wa­nie de­le­ga­cyi dla trak­to­wa­nia z mi­ni­stra­mi cu­dzo­ziem­ski­mi, tak w spra­wie roz­bio­ru jak i w spra­wie re­for­my, jaką trzy dwo­ry, wspo­ma­ga­ne przez wie­lu na­ro­dow­ców, chcą wpro­wa­dzić do kon­sty­tu­cyi; 2) peł­no­moc­nic­twa, w ja­kie de­le­ga­cya win­na być za­opa­trzo­ną; 3) in­struk­cye, ja­kie mają jej być dane; 4) wy­bor osób ma­ją­cych ją skła­dać.

Mi­ni­stro­wie trzech dwo­rów za­pro­po­no­wa­li przez mar­szał­ka wy­bra­nie jej na po­sie­dze­niu z d. 10 maja.

Mia­no po­sta­no­wić, że bę­dzie za­mia­no­wa­na de­le­ga­cya, za­opa­trzo­na w peł­no­moc­nic­two nie­ogra­ni­czo­ne, tak co do roz­bio­ru jak i co do for­my pań­stwa, i że do kon­sty­tu­cyi wej­dzie po­sta­no­wie­nie, iż to, co wspo­mnia­na De­le­ga­cya po­sta­no­wi, bę­dzie na­stęp­nie ra­ty­fi­ko­wa­ne wprost i bez zmia­ny przez Sta­ny Rze­czy­po­spo­li­tej.

Za­bra­łem głos, aże­by ostrzedz człon­ków sej­mu o nie­bez­pie­czeń­stwach po­dej­mo­wa­ne­go aktu i za­pro­po­no­wa­łem im inny, w któ­rym, przy­zna­jąc nie­szczę­ściom cza­so­wym to, cze­go, mo­jem zda­niem, od­mó­wić im było nie­po­dob­na, pod­trzy­my­wa­łem, o ile to było w mo­jej mocy, Sta­ny w ich god­no­ści i w ich pra­wach. Wy­łusz­czy­łem na wstę­pie w sło­wach ja­snych i do­kład­nych, przez ja­kie to stop­nio­wa­nie środ­ków i uci­sku trzy Dwo­ry zgo­to­wa­ły tę chwi­lę, w któ­rej, po­nie­waż opór nasz stał się bez­u­ży­tecz­nym i nie­bez­piecz­nym, mu­sie­li­śmy znieść wszyst­ko złe z oba­wy cze­goś jesz­cze gor­sze­go. De­le­go­wa­ni mie­li być upo­waż­nie­ni do sta­now­cze­go trak­to­wa­nia o ustą­pie­nie pro­win­cyi już za­gar­nię­tych, lecz nic nie mo­gli sta­no­wić o re­for­mie kon­sty­tu­cyi bez ze­zwo­le­nia i po­twier­dze­nia ze stro­ny Sta­nów. Co wię­cej, dwa­dzie­ścia sześć punk­tów in­struk­cyi mia­ły nie­mi kie­ro­wać w ca­łej tej ich pra­cy, a bra­li oni od­po­wie­dzial­ność jesz­cze na sie­bie wo­bec na­ro­du za wier­ne ich trzy­ma­nie się.

Znacz­na więk­szość od­rzu­ci­ła pro­jekt mar­szał­ka, i z grom­kie­mi okrzy­ka­mi oświad­czy­ła się za moim. Na nie­szczę­ście, for­my na­sze wy­ma­ga­ją, aby każ­dy pro­jekt trzy dni po­zo­sta­wał na sto­le Izby, za­nim bę­dzie przy­ję­ty lub od­rzu­co­ny. Mi­ni­stro­wie trzech dwo­rów pod­czas tej prze­rwy ucie­kli się do gróźb i kro­ków mo­gą­cych wzbu­dzić prze­ra­że­nie. Przy­bli­ży­li do sto­li­cy woj­ska, ja­kie mie­li w oko­li­cach, ka­za­li ofi­ce­rom wy­pi­sać na drzwiach każ­de­go domu licz­bę żoł­nie­rzy, któ­rzy mie­li tam od dnia na­stęp­ne­go sta­nąć i ży­wić się bez żad­ne­go ogra­ni­cze­nia. Za­po­wie­dzie­li ol­brzy­mie kon­try­bu­cye, gra­bież, jed­nem sło­wem – po­stę­po­wa­nie po­dob­ne do tego, ja­kie­go do­zna­li w Lip­sku pod­czas ostat­niej woj­ny miesz­kań­cy tego mia­sta. Bi­skup łuc­ki, Tur­ski, któ­ry wy­ra­żał się o moim pro­jek­cie z naj­chwa­leb­niej­szą sta­now­czo­ścią, miał od po­łu­dnia dwu­na­stu hu­za­rów pru­skich w swo­jej sy­pial­ni; ci do­pusz­cza­li się noc i dzień eks­ce­sów naj­dzi­wacz­niej­szych, ka­żąc so­bie da­wać żyw­ność i pie­nią­dze. W koń­cu, 14-go, w dniu, kie­dy się miał roz­strzy­gnąć los obu pro­jek­tów, za­ga­jo­no po­sie­dze­nie od­czy­ta­niem de­kla­ra­cyi trzech dwo­rów. Ci, coby nie po­chwa­la­li pro­jek­tu mar­szał­ka, zo­sta­li ogło­sze­ni za nie­przy­ja­ciół dwo­rów i wła­snej oj­czy­zny. Zbli­ża­ła się chwi­la, kie­dy co tyl­ko dziel­nych lu­dzi było w Izbie, mia­ło zgi­nąć bez­po­ży­tecz­nie i bez­pow­rot­nie. Zde­cy­do­wa­łem się więc za­żą­dać od Sta­nów, żeby, za­nim pro­jekt mar­szał­ka pój­dzie pod uchwa­łę, gło­so­wa­no wpierw na to: czy na­le­ży ob­ra­do­wać nad rze­czo­nym pro­jek­tem? Mia­łem ten za­miar, żeby, zmie­nia­jąc w taki spo­sób po­zor­nie stan kwe­styi, prze­ko­nać się, bez na­ra­że­nia ży­cia ni­czy­je­go, ani swo­bo­dy oso­bi­stej, czy istot­nie więk­szość jest jesz­cze za mną, mimo no­wej groź­by, i by­łem sta­now­czo zde­cy­do­wa­ny iść na­przód, je­śli­by par­tya moja wy­stą­pi­ła w więk­szo­ści, pew­ny, że kto­kol­wiek był­by do­syć od­waż­nym, aże­by za­żą­dać gło­so­wa­nia (tur­nus), bę­dzie też go­tów oświad­czyć się za mną. Sześć­dzie­siąt czte­ry gło­sy były za gło­so­wa­niem, a sześć­dzie­siąt dzie­więć prze­ciw­ko, to jest, że ho­nor i cno­ta zna­la­zły sześć­dzie­siąt czte­ry ofia­ry do­bro­wol.

ne po­mię­dzy stu trzy­dzie­sto­ma trze­ma Po­la­ka­mi. W ten spo­sób pro­jekt mar­szał­ka sej­mu jest uwa­ża­ny za przy­ję­ty. Stron­nic­two, ma­ją­ce naj­więk­sze po­par­cie, prze­mo­gło. Więk­szość była za pro­jek­tem, gdyż od­mó­wi­ła gło­so­wa­nia prze­ciw­ko jed­ne­mu punk­to­wi.

Peł­no­moc­nic­two jest cał­ko­wi­te, bez za­strze­żeń i wa­run­ków. Sejm za­li­mi­to­wa­no do 15-go wrze­śnia. De­le­ga­tom będą dane in­struk­cye, lecz tyl­ko dla for­my. Mi­ni­stro­wie trzech dwo­rów sami wy­bra­li człon­ków de­le­ga­cyi ze sta­nu ry­cer­skie­go; nad­to cały se­nat wraz z mi­ni­stra­mi wej­dzie do tej zbio­ro­wo­ści. W więk­szo­ści swo­jej jest ona zło­żo­na z oso­bi­sto­ści naj­bar­dziej ze­psu­tych w Rze­czy­po­spo­li­tej i po więk­szej czę­ści mo­ich nie­przy­ja­ciół. To też z ca­łej po­mie­rzo­nej im pra­cy złych je­dy­nie oba­wiam się skut­ków (1).

* * *

XXXIX.

OD KRÓ­LA DO MO­NET'A.

War­sza­wa, 11 czerw­ca 1774.

Otrzy­ma­łem wszyst­kie pań­skie li­sty. Smut­ny wy­pa­dek, o któ­rym mi one do­nio­sły, wy­warł na mnie – (1) Wsku­tek prac de­le­ga­cyi, wpły­wu państw są­sied­nich i na­rad sej­mu, któ­re trwa­ły aż do r. 1775, ta­kie były głów­ne po­sta­no­wie­nia do­ty­czą­ce Kon­sty­tu­cyi kra­jo­wej. Dy­sy­den­ci za­cho­wa­li swo­bo­dę wy­znań, nie otrzy­maw­szy zu­peł­ne­go zrów­na­nia po­li­tycz­ne­go. Rada Nie­usta­ją­ca zo­sta­ła ob­da­rzo­na wła­dzą wy­ko­naw­czą. Król na ko­rzyść tej rady stra­cił pra­wo roz­po­rzą­dza­nia sta­ro­stwa­mi. Przy­wró­co­no wiel­kim het­ma­nom daw­ne ich przy­wi­le­je, a na­wet do­wódz­two puł­ku gwar­dyi, któ­re Pac­ta Con­wen­ta da­wa­ły kró­lo­wi. Ce­sa­rzo­wa ro­syj­ska za­cho­wa­ła so­bie wy­łącz­ny wpływ na spra­wy Pol­ski, i ona tyl­ko po­rę­czy­ła jej kon­sty­tu­cyą, a jej am­ba­sa­dor wy­ma­gał, żeby za­wia­da­mia­no go wprost o wszyst­kich na­ra­dach sej­mu i Rady Nie­usta­ją­cej. Wa­run­ki te rów­na­ły się dla Pol­ski czę­ścio­wej utra­cie nie­za­wi­sło­ści.

głę­bo­kie wra­że­nie. Ża­ło­wa­łem w Lu­dwi­ku XV uczuć, ja­kie miał dla Pol­ski i jej nie­szczęść. Był­by bez­wąt­pie­nia zna­lazł spo­sob­ność i środ­ki, aby jej do­po­módz. Wszyst­ko, co nam wia­do­mo o jego na­stęp­cy, obie­cu­je Fran­cyi w krót­kim cza­sie moż­ność wy­wie­ra­nia sil­ne­go wpły­wu na spra­wy eu­ro­pej­skie. Ni­cze­go bar­dziej pra­gnąć nie moż­na, i nic bar­dziej u nas nie jest po­żą­da­nem, jak uj­rzeć w mi­ni­ste­ry­um Lu­dwi­ka XVI oso­by, któ­re­by mo­gły i chcia­ły kie­ro­wać tym wpły­wem w spo­sób zgod­ny z na­sze­mi in­te­re­sa­mi, i nic nie­ma bar­dziej po­cie­sza­ją­ce­go w tym wzglę­dzie nad wia­do­mo­ści, któ­re mi pan da­jesz, o utrzy­ma­niu się księ­cia d'Aigu­il­lon.

Tu­taj wszyst­ko idzie ze zbyt­nią po­wol­no­ścią. De­le­ga­cya ma być nie­ba­wem za­li­mi­to­wa­na na sześć ty­go­dni. Jak­kol­wiek­bądź smut­nem jest po­ło­że­nie, w ja­kiem sta­wia­ją mnie te od­kła­da­nia (nic bo­wiem jesz­cze nie po­sta­no­wio­no wzglę­dem mo­ich do­cho­dów i nic nie może być po­sta­no­wio­nem wzglę­dem tego, co mi oznaj­mi­li trzej mi­ni­stro­wie, aż do­pie­ro po ukoń­cze­niu wszyst­kie­go), to prze­cież na­dzie­ja, iż z cza­sem zaj­dzie ja­kiś po­myśl­ny wy­pa­dek, do­zwa­la mi cier­pli­wie je zno­sić.

XL.

OD KRÓ­LA DO MO­NET'A.

War­sza­wa, 29 czerw­ca 1774.

Od ostat­nie­go mego li­stu otrzy­ma­łem pań­ski za Nr. 42. Wo­bec wszyst­kie­go, co mi w nim do­no­sisz, w po­twier­dze­niu świet­nych na­dziei, ja­kie obu­dza we Fran­cyi nowe pa­no­wa­nie, co­raz bar­dziej od­da­ję się po­cie­sza­ją­cej my­śli, że, jak dłu­gi za­stój we wpły­wie Fran­cyi na­zew­nątrz po­zwo­lił na wy­two­rze­ni – i wy­ko­na­nie pla­nu mo­carstw za­bor­czych, tak ener­gia i mą­drość no­we­go kró­la po­wstrzy­ma­ją tę po­li­ty­kę bar­ba­rzyń­ską, któ­rej ofia­rą jest Pol­ska, i za­kre­ślą jej gra­ni­ce, któ­rych ona nie ośmie­li się nadal prze­kro­czyć. Jed­ną z rze­czy, któ­rych naj­sil­niej pra­gnę, gdyż bar­dzo dro­go pła­ci­łem skut­ki wbrew prze­ciw­ne­go po­stę­po­wa­nia, jest to, aże­by od­tąd przyj­mo­wa­no we Fran­cyi z su­mien­niej­szą uwa­gą ra­por­ty, za­wia­do­mie­nia i de­kla­ma­cye róż­nych Po­la­ków, któ­rzy roz­no­szą tam tru­ci­znę po­twa­rzy na moję oso­bę i pro­po­nu­ją sys­te­my rów­nie nie­zdol­ne za­ra­dzić nie­szczę­ściom obec­nym, jak sprzy­ja­ją­ce drob­nym na­mięt­no­ściom oso­bi­stym, któ­re ich oży­wia­ją. Strach po­my­śleć, że w chwi­li, gdy na­ród mój może otrzy­mać z Fran­cyi po­mo­ce rów­nie ko­niecz­ne jak sil­ne, w chwi­li, gdy ni­cze­go tak nie pra­gnę, jak za­ufa­nia Lu­dwi­ka XVI, jego sza­cun­ku i przy­jaź­ni, Po­la­cy, któ­rzy się oka­za­li naj­więk­szy­mi mymi wro­ga­mi, do­zna­ją na jego dwo­rze przy­ję­cia wy­róż­nia­ją­ce­go i mają po­słuch u jego mi­ni­strów. Co uży­tecz­ne­go dla Pol­ski, a za­szczyt­ne­go dla Fran­cyi robi ten mnie­ma­ny mi­ni­ster Wiel­hor­ski? Czas już, do­praw­dy, aże­by za­bro­nio­no mu jego roli. Za­cie­kłość, z jaką, wiem, że roz­sze­rza jad i na­ga­nę wszyst­kich mo­ich czyn­no­ści w tej wła­śnie chwi­li, gdy oca­li­łem do­bra jego od kon­fi­ska­ty, wsta­wia­jąc się za nim u obec­nej kon­fe­de­ra­cyi, w chwi­li, gdy ze­zwo­li­łem, aże­by od­stą­pił sy­no­wi swe­mu sta­ro­stwo przy­no­szą­ce bliz­ko trzy ty­sią­ce du­ka­tów do­cho­du, w chwi­li, na­resz­cie, gdy pro­si mnie o nową ła­skę, t.j… o po­zwo­le­nie sprze­da­nia swe­go urzę­du – za­cie­kłość jego, mó­wię, w szar­pa­niu mnie za­praw­dę od­sła­nia mi ze­psu­cie jego ser­ca.

* * *

XLI.

OD KRÓ­LA DO MO­NET'A.

War­sza­wa, 22 paź­dzier­ni­ka 1774.

Hra­bia de Ver­gen­nes (1) dał Panu po­znać, że spra­wy Pol­ski nie są mu obo­jęt­ne. Po­le­cam panu oka­zać mu z tego po­wo­du moje za­do­wo­le­nie. Przy­po­mnij mu pan wszyst­kie usi­ło­wa­nia, ja­kie czy­ni­łem we Fran­cyi, w roz­ma­itych cza­sach od lat dzie­się­ciu, i ich nie­po­wo­dze­nie. Nie bę­dzie mógł nie przy­znać, że spo­sób tak mało życz­li­wy, w jaki je tam przyj­mo­wa­no, był w znacz­nej czę­ści przy­czy­ną obec­nych klęsk Pol­ski.

We­dług wszyst­kie­go, co mi mó­wią o za­sa­dach po­li­ty­ki p… de Ver­gen­nes, mam wszel­kie pra­wo są­dzić, iż gdy­by daw­niej już był on na miej­scu, któ­re dziś zaj­mu­je, sto­sun­ki po­li­tycz­ne Fran­cyi i Pol­ski by­ły­by wiel­ce od­mien­ne od obec­nych, a nasz roz­biór nie był­by na­stą­pił. Ale sta­ło się nie­szczę­ście. Moż­na roz­pra­wiać i dzia­łać tyl­ko we­dług (oko­licz­no­ści – cir­con­stan­ces) obec­nych.

Wszyst­kie li­sty pań­skie od dwóch lat dały mi po­znać sta­łe pra­gnie­nie we Fran­cyi, zmie­rza­ją­ce do ro­ze­rwa­nia zgo­dy trzech na­szych są­sia­dów, tak, żeby je­den z trzech mógł stać się o tyle przy­ja­cie­lem Pol­ski, iż ze­chciał­by po­módz jej do od­zy­ska­nia strat, ja­kich ona wsku­tek kon­wen­cyi pe­ters­bur­skiej do­zna­ła, i do prze­szko­dze­nia ich wzro­sto­wi, przy­najm­niej na ra­zie. Ro­sya, je­dy­na z trzech, nie za­bie­ra od nas nic po­nad kon­wen­cya. Wciąż gani dwa inne mo­car­stwa za nowe krzyw­dy, ja­kie wy­rzą­dza­ją nam od ostat­nie­go trak­ta­tu. Taż­sa­ma Ro­sya, bę­dąc, co praw­da, na­rzę­dziem naj­czyn­niej­szem w uszczu­pla­niu mo­jej pre­ro­ga­ty­wy, sta- – (1) Na­stęp­ca księ­cia d'Aigu­il­lon.

je się naj­sku­tecz­niej­szym dzia­ła­czem w spra­wie usta­no­wie­nia po­dat­ków, któ­re mają mi dać zno­wu do­chód, i wy­sta­wie­nia woj­ska trzy­dzie­sto­ty­sięcz­ne­go, licz­by, któ­ra za­pew­ne na­zew­nątrz wy­da­je się bar­dzo małą, ale do któ­rej Pol­ska sama nie doj­dzie nig­dy, je­że­li Ro­sya nadal prze­szka­dzać nie bę­dzie kró­lo­wi pru­skie­mu w unie­moż­li­wia­niu nam po­sia­da­nia ta­kiej ar­mii. Zką­di­nąd, Ro­sya, ma­jąc już te­raz po­kój z Tur­ka­mi, a po uję­ciu Pu­ga­cze­wa (1) (we­dług; ostat­nich wia­do­mo­ści), bę­dzie mo­gła wkrót­ce wy­rzec się, je­śli tyl­ko ze­chce, tej nad­zwy­czaj­nej uprzej­mo­ści, jaką aż do­tych­czas oka­zy­wa­ła dwo­rom Wie­deń­skie­mu i Ber­liń­skie­mu. Po­wi­nien­bym są­dzić, że ze­chce to uczy­nić istot­nie, wno­sząc z wie­lu wska­zó­wek, wy­wo­ła­nych przez ostat­nie po­sel­stwo Bra­nic­kie­go do Ro­syi. Z tego wszyst­kie­go wy­ni­ka, że je­stem prze­ko­na­ny o do­bro­ci rad, ja­kie dano mi we Fran­cyi za pań­skiem po­śred­nic­twem, co do upra­gnio­nej nie­zgo­dy trzech mo­ich są­sia­dów, i, aby do tego dojść, nie mogę użyć in­nych, praw­do­po­dob­nie sku­tecz­niej­szych, spo­so­bów, jak tyl­ko sta­rać się po­wo­li po­stę­po­wa­niem, o ile moż­na, wy­ni­kli­wem, od­zy­skać za­ufa­nie i życz­li­wość Ro­syi. Nie za­nie­cha­łem ani żad­ne­go przed­sta­wie­nia, ani żad­ne­go po­dmu­chu da­ją­ce­go się wy­ko­nać, bądź przez Bra­nic­kie­go, bądź in­ne­mi dro­ga­mi, aże­by tyl­ko uła­twić zbli­że­nie się po­mię­dzy Fran­cyą a Ro­syą. Nie są­dzę, aże­bym się my­lił, prze­po­wia­da­jąc bliz­kie wzmo­że­nie się skłon­no­ści Ro­syi w tym kie­run­ku.

Gdy bę­dziesz pan mó­wił z hra­bią de Ver­gen­nes o da­nych po­wyż­szych, po­wtórz mu to, co ci po­le­ci­łem po­wie­dzieć jego po­przed­ni­ko­wi, to jest, że – (1) Pu­ga­czew jest tym słyn­nym ko­za­kiem, któ­ry sta­nął na cze­le wiel­kie­go bun­tu ple­mion po­łu­dnio­wow­schod­niej Ro­syi prze­ciw­ko Ka­ta­rzy­nie II. Po­da­wał się on za Pio­tra III. Wy­wo­ław­szy nie­bez­pie­czeń­stwo bar­dzo po­waż­ne dla rzą­du, zo­stał po­tem schwy­ta­ny wsku­tek zdra­dy kil­ku ze swo­ich zwo­len­ni­ków i w klat­ce że­la­znej do­sta­wio­ny do Mo­skwy, gdzie go stra­co­no.

nie­zmien­nie pra­gnę wi­dzieć Fran­cyą jak za­wią­zu­je i roz­sze­rza nowe związ­ki z Pol­ską; że szcze­rze chcia­łem przy­ło­żyć się do tego i jesz­cze chcę, o ile to bę­dzie w mo­jej moż­no­ści.

XLII.

OD KRÓ­LA DO MO­NET'A.

War­sza­wa, 6 maja 1775.

Uwa­żam za sto­sow­ne za­wia­do­mić pana, że gdy przy koń­cu sej­mu wiel­ki het­man Bra­nic­ki miał do Sta­nów mowę peł­ną ener­gii i pa­try­oty­zmu, sko­rzy­sta­łem z sil­ne­go wra­że­nia, ja­kie ona wy­wo­ła­ła wśród człon­ków tego ze­bra­nia, aże­by za­pro­po­no­wać notę mi­ni­ste­ry­al­ną, któ­rą za­twier­dzo­no i przed­sta­wio­no mi­ni­strom trzech dwo­rów. Zo­ba­czysz pan, że nota ta rów­na się naj­for­mal­niej­sze­mu i naj­au­teu­tycz­niej­sze­mu pro­te­sto­wi prze­ciw­ko dal­szym uzur­pa­cy­om na­szych są­sia­dów, i że w kry­tycz­nem po­ło­że­niu na­szych spraw je­dy­ną rze­czą, na jaką mo­głem li­czyć, było nada­nie mocy pra­wa tej pu­blicz­nej re­kla­ma­cyi, któ­rej oko­licz­no­ści po­myśl­niej­sze mogą nadać rze­czy­wi­ste zna­cze­nie.

XLIII.

KRÓL DO MO­NET'A.

War­sza­wa, 15 li­sto­pa­da 1775.

Po­gło­ski roz­cho­dzą­ce się o nie­bez­piecz­nej cho­ro­bie kró­la pru­skie­go (1) zwró­cą uwa­gę wszyst­kich na – (1) Fry­de­ryk II umarł do­pie­ro w r. 1786 .

na­stęp­stwa, ja­kie śmierć jego spo­wo­du­je w spra­wach po­li­tycz­nych Eu­ro­py. Mogą one mieć wiel­kie zna­cze­nie dla Pol­ski i ztąd za­słu­gu­ją na bliż­sze roz­pa­trze­nie z mej stro­ny. Sta­raj się pan prze­nik­nąć ja­kie są in­te­re­sa i uspo­so­bie­nie Fran­cyi wo­bec prze­wi­dy­wa­ne­go wy­pad­ku, do ja­kie­go stop­nia zjed­na­ła ona so­bie na­stęp­cę tro­nu. Czy życz­li­wość jego dla Fran­cyi nie jest taka, że może obie­cy­wać nam, iż Pol­ska zna­la­zła­by w niej po­moc­ną przy­ja­ciół­kę w swych zaj­ściach z Pru­sa­mi? Czy moż­na­by ztąd po­wziąć ja­kąś na­dzie­ję co do zwró­ce­nia ja­kiej pro­win­cyi Pol­sce? Czy by­ło­by przy­najm­niej moż­li­wem skło­nie­nie mi­ni­stra fran­cu­skie­go do pod­ję­cia u przy­szłe­go kró­la usi­ło­wań w tym przed­mio­cie? Au­strya i Ro­sya mó­wi­ły: "Od­da­my Pol­sce, je­śli król pru­ski jej odda." Na tego ostat­nie­go na­le­ży więc dzia­łać z naj­więk­szą ener­gią, a oko­licz­no­ści no­we­go pa­no­wa­nia zda­ją się na­strę­czać do tego spo­sob­ność.

Naj­pew­niej­szym skut­kiem śmier­ci kró­la pru­skie­go bę­dzie, spo­dzie­wam się, zbli­że­nie po­mię­dzy Fran­cyą a Ro­syą, gdyż nie moż­na prze­wi­dzieć, aże­by jego na­stęp­ca do te­go­sa­me­go stop­nia pod­bił so­bie mi­ni­ste­ry­um ro­syj­skie, w ja­kim on sam so­bie je był zjed­nał. Ztąd wy­nik­nę­ło­by uła­twie­nie dla za­mia­ru, któ­ry mi tak żywo leży na ser­cu, aże­bym miał mi­ni­stra pol­skie­go we Fran­cyi, a fran­cu­skie­go tu­taj (1). Proś pan ode mnie p… de Ver­gen­nes, aże­by wy­po­wie­dział swo­je zda­nia o mo­jem obec­nem po­ło­że­niu, o któ­rem mu­siał być po­wia­do­mio­ny przez p. Du­rand'a.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: