- W empik go
Stanisław Przybyszewski - ebook
Stanisław Przybyszewski - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 217 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aby ułatwić czytelnikowi oryentowanie się w każdej części poszczególnej studyum obecnego, dam na wstępie wnioski, do których mnie analiza dzieł Przybyszewskiego doprowadziła.
Mamy tu do czynienia z ogromnym darem słowa: oddając wszystkie subtelności momentów myśli, uczuć i widzeń – wyrazy układają się autorowi w kombinacye ponad wszelką miarę suggestyjnie dźwięczne.
Tkwiąca w tej formie treść pod względem ideowym jest bezwględnym anarcbizmem duchowym, bezładnie przeczącym wszystkiemu, czem ludzkość trwa i doskonali się, a z maniacką zato konsekwencyą głoszącym uległość bezwzględną bezpośreniemu nakazowi "duszy," czyli "absolutu," utożsamianemu niezmiennie z nakazem – mówiąc już językiem zwykłym – zdeprawowanego zmysłu płciowego, wyzwolonego całkowicie dzięki zerwaniu wszelkich dróg skojarzeniowo-uczuciowych z zaprzeczonemi, oczywiście, pojęciami etycznospołecznemi.
Zabarwienie specyalne dziełu Przybyszewskiego nadaje kult alkoholu. Psychologia wszystkich jego bohaterów, lepiej rzec: jedynego bohatera wszystkich utworów – jest psychologią typowego alkoholika. Niektóre dzieła jego (np. Deprofundis) są takim obrazem alkoholizmu ostrego (halucynacye wzrokowe i słuchowe, fobia, fałszowanie wrażeń, przewrotność myśli i uczuć, stany fizyczne), że nietylko niepodobna w nich znaleźć szczegółu, któryby mu przeczył, lecz nawet takiego, któryby nie był charakterystycznym w tym sensie. Zresztą bohaterowie Przybyszewskiego tylko na scenie wstrzymują się od pijaństwa, aczkolwiek zachowują pijacki aparat duchowy. Pod tym względem dzieła Przybyszewskiego godne byłyby studyum specyalisty.
Tak więc psychopatya płciowa, alkoholizm i przewrotność, nie znająca sobie równej, z jaką te moce podszywają się pod filozoficzne reformatorstwo w sztuce i życiu – to duch trójjedyny świetnych w swej charakterystyczności momentów zmysłowych, wizyj nadnaturalnie barwnych, oraz przedźwięcznych deklamacyi pseudo-ideowych.
UWAGA. Niniejszą kartkę należy wlepić na st 8. "Dodatku do Spisu nauczycieli szkół średnich", wydanego przez T. N. S. W. w r. 1910.
L. 1257 powinna brzmieć:
Dudek – Miejsce służby: Nowy Targ (na urlopie).I.
We wstępie do książki swojej "Na drogach duszy" Przybyszewski wręcz zaprzecza "powszechnie przypisywanemu" jego osobie przedstawicielstwu czy propagatorstwu "nowego kierunku czy sekty literackiej, bo jest zbyt dumny z tego, że jest sam dla siebie." Pomimo to w pierwszym zaraz rozdziale na pierwszej stronie oświadcza, że daje "całokształt poglądu, który razem z nim dzieli garść artystów: tem się tłumaczy – powiada – że wyrażam się w liczbie mnogiej ("my, nasze pojęcie," "nasza estetyka," itd.).
We wszystkich dziełach swoich traktuje on zobaczenie czy pokazanie "nagiej duszy" (co prawa mieszając ją z nagością ciała) za szczyt mocy, doskonałości i objawień, jak np. w takiem powielekroć na różne sposoby – nawet w tej samej książce – powtarzanem zdaniu: "dusza odsłania się w całym przepychu swej nagości." Nie przeszkadza mu to bynajmniej zapewniać w tym samym wstępie: "nie reklamowałem nigdy pojęcia tak osławionej i zohydzonej "nagiej" duszy jako coś niebywałego," jakowe osobliwej budowy zdanie wygląda na zaprzanie się "nagiej duszy" wobec jej zohydzaczy.
"Niedorzecznością jest – powiada Przybyszewski – zarzucać artyście "mglistą mistyczność." Sztuka w naszem pojęciu jest metafizyczną, tworzy nowe syntezy, dociera jądra wszechrzeczy, wnika we wszystkie tajnie i głębie – a są jeszcze ludzie, dla których to jest mistyką (coś w kształcie spirytyzmu – he, he..)."
Otóż tak niedbale potraktowawszy spirytyzm, rzuci on gdzieindziej tłumowi wzgardliwy wyrzut, za brak czci dla wielkich spirytystów. Tymczasem zaś tuż na następnej kartce wyczytamy o "mistycznem mare tenebrarum," które rzadko, rzadko roztwiera się przed oczyma człowieka – oczywiście w momencie natchnienia twórczego, a o kilka kartek dalej miłą sobie garstkę artystów – wy – brańców, "nowych proroków" wręcz nazwie on "pełnymi łaski mistykami" ("he, he").
Zapewniwszy w jednem miejscu, że "niedorzecznością jest zarzucać artyście beznarodowosc, bo w nim najsilniej przejawia się "istotny" duch narodu, czyli jego odrębność od wszystkich innych narodów, "rzecz niezmienna i odwieczna: rasa" – przytem i potem zapewnia autor, iż "zupełnie to obojętne, że ten artysta jest Francuzem, ten zaś Polakiem." "Nie chodzi o narodowość istoty twórczej, ale o jej organizm i indywidualność. "
Na pierwszej stronie "Wstępu" żadnego znaczenia nie mają dla Przybyszewskiego "zewnętrzne koleje życia artysty:" "nic go nie obchodzą. " Pomimo to jednym ciągiem mówi dalej:Życie zewnętrzne artysty urabia według swej potrzeby istota metafizyczna w artyście, ta, która tworzy, a której narzędziem tylko jest istota osobista. Artysta żyje tak jak musi, a nie tak jak chce. Wszelkie osobiste rozkosze, smutki, cierpienia, wszelkie szały i bóle stwarza w artyście owa twórcza, pierwotna istota, by z nich czerpać nowy pochop do tworu. A może to życie zewnętrzne jest tylko przejawem wszystkich cierpień i szałów twórczych.
Jak może "nic nie obchodzić" "życie zewnętrzne artysty" – tak związane, zlane z jego twórczością, że czy twórczość z niego tryska, czy sama je rodzi, w każdym razie zarówno jedno jak i drugą urabia taż istota metafizyczna twórcza w artyście? Pocóż konceptami o kamerdynerach i dziurkach od klucza odrywać w uwadze czytelnika promienie od słońca lub słońce od własnych promieni, czy też promienie od promieni tegoż słońca?
Czy wobec niepodobieństw pogodzenia tych sprzeczności na gruncie oderwanym należy je godzić na gruncie praktycznym?
Z takim wyjątkowym brakiem skupienia, sięgającym niezdolności do objęcia i zcałkowania harmonijnie kilkunastu wierszy swojej deklamacyi, w najpiękniejszych urywkach od Maeterlincka zapożyczonej, porywa się Przybyszewski na sformułowanie "ostatecznego" ideału sztuki, oraz na zburzenie w niej wszystkiego, co było.