- W empik go
Stara bajka - ebook
Stara bajka - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 152 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
O ósmej pił śniadanie, potem uczył swego, szpaka gadać lub gwizdać, koło południa jadł drugie śniadanie, po śniadaniu trochę drzemał, o czwartej spożywał obiad, a po obiedzie albo znowu uczył szpaka i rozmawiał z ekonomem, albo jechał do sąsiadów na partyjkę. Regularny tryb życia łamał się parę razy na rok, mianowicie w czasie karnawału i w czasie wyścigów; wtedy bowiem pan Furdasiński zabierał karetę, cztery konie, furmana, lokaja i chłopca i jechał na cały miesiąc do Warszawy. Niekiedy po upływie miesiąca dwór sam wracał na wieś. Był to znak, że pan Furdasiński udaje się za granicę.
Marszałek Mazajło-Skrobejko, najbliższy sąsiad, który miał trzy dorosłe córki, przez przyjaźń dla śp… sędziego często upominał dzłedzica radząc mu, aby się jak najrychlej żenił.
– Myślę o tym – odparł pan Furdasiński. – Właśnie kupiłem meble.
Marszałek spojrzał spod oka na fotele obite amarantowym aksamitem i na fortepian Bechsteina, okryty warstwą kurzu, i rzekł:
– No tak, meble!… Ale niepotrzebnie karmisz tyle służby w domu.
– A cóż, mam ich wygnać? Przecież na nas, na obywatelstwie, ciąży obowiązek dostarczenia ludziom pracy, ażeby nie kradli.
– Te wędrówki do Paryża także na nic – mówił marszałek.
– Co też marszałek baje! Cóż bym ja był za Polak, żebym choć raz na kilka lat nie zajrzał do Paryża?… Paryż to jak Warszawa i Kraków.
– Wiedeńska wystawa także zjadła sporo grosza…
– Obywatel u nas nie może być tylko rolnikiem – odpowiadał pan Furdasiński.
– Musimy badać przemysł.
– No, ale Monako…
– Wszystko na świecie trzeba poznać! – przerwał mu młody dziedzic i zbliżywszy się do okna, w którym wisiała klatka ze szpakiem, zagwizdał walca Straussa. Pojętny ptak pochwycił natychmiast melodią, lecz urwawszy ją w połowie odśpiewał kilka taktów:" Rachelo, kiedy Pan.".. a zakończył:" Gdyby rannym słonkiem." Ponieważ młody dziedzic nie zmieniał trybu życia, więc majątek topniał z godną podziwu szybkością. Nawet marszałek stracił serce do syna swego przyjaciela i oświadczył publicznie, że nigdy nie miał zamiaru przyjąć go za swego zięcia, a jeżeli wstępował do Furdasówki, to tylko przez pamięć dla śp… sędziego. Przy tym robił coraz surowsze wymówki młodemu panu i co kilka zdań powtarzał:
– Diabli wzięli Furdasówkę!…
Przyszła nareszcie chwila, że pan Furdasiński nie obsiał pól, nie zapłacił procentów wierzycielom ani rat w Towarzystwie Kredytowym. Cugowe konie schudły, służba rozbiegła się, sąsiedzi zerwali stosunki, a młody dziedzic – nie miał mięsa na obiad. Otyły marszałek, usłyszawszy o tym, dostał małego ataku apopleksji. Tydzień leżał w łóżku, wreszcie pojechał do pana Furdasińskiego z ostatnią wizytą. Właśnie dziedzic uczył swego szpaka arii: La donna e mobile, kiedy zasapany marszałek wbiegł do salonu i rzuciwszy się na kanapę zaczął:
– Cóż to, subhastują cię?…
– Podobno.
Marszałek wzruszył ramionami i podniósł oczy do nieba.
– A ileż ci zostanie z majątku, jeżeli wolno spytać?… – rzekł.