- W empik go
Stare książki i dawni ludzie. Postrzeżenia historyczno – literackie - ebook
Stare książki i dawni ludzie. Postrzeżenia historyczno – literackie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 201 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Nic nowego pod słońcem ” i znowu: „Nic się w świecie nie powtarza” – oto dwa stare przysłowia na pozór sprzeczne, a przecież uzupełniające się nawzajem. Obu prawd nie czujemy nigdy żywiej, jak przy rozpatrywaniu przeszłości, jeżeli odetchnąwszy spod nawału materialnego badania postawimy się obok pokolenia żyjącego i posłuchamy tego tajemniczego tętna; które w żyjących bije w takt życiu umarłych. Przekonamy się wtedy, z niemałą serca pociechą, jak wielka jest potęga tego' niewidzialnego ducha, który wieje z natury ojczystego kraju, z geograficznego jego i klimatycznego położenia, obejmuje w sobie pamięć przeszłości, tradycję pokoleń, i jako opiekuńczy anioł niańczy każde plemię, kolejno po sobie następujące, wyciskając na nim piętno jego pochodzenia. Ale przekonamy się także, z niemałą grozą i trwogą, jak w coraz innych formach powracać lubi i unieśmiertelniać się zwykło z przeszłości, jak Nemeza historyczna dotyka wnuków nie tylko karą za winy naddziadów, ale każe w nich pokutować złemu aż do jego poznania, wykorzenienia i ekspiacji.
Gdyby nam wolno było stawiać horoskop i kreślić drogi dla historiografii przeszłości, nie wahalibyśmy się strony tej etycznej postawić na czoło jej usiłowań – a głęboką znajomość każdej chwili obecnej, głęboki wgląd w duszę narodową, jaką jest w czasach historyka, nazwać pierwszym i najbogatszym jego źródłem, kluczem do przeszłości.
W takim razie byłaby dzisiejsza nasza analiza historyczna, składająca ze zbutwiałych źródeł pstrokatą minionych wypadków mozaikę, elementarnym tylko do dalszych twórczych badań przygotowaniem, szkieletem, na który umna ręka nałożyłaby ciało, wydobywając z niego głos nauki i przestrogi moralnej. Wtedy też historiografia ta nie będzie się zamykała w pewnym zaklętym kółku badań i uciekała trwożnie przed dniami bliższymi: pójdzie ona śmiało rozumowaniami i obrazami do dnia wczorajszego, jak chodziła za czasów Herodota, Tucydydesa i Tacyta. Przestanie być szkolną umiejętnością, zbiorem hipotez i kłótni uczonych o daty i wypadki, a stanie się ową starożytną, cycerońską Vitae magistra.
Zanim się to stanie, zwłaszcza że nam wiele do tego brakuje, bo nawet dostatecznej analizy dziejów – pozwólmy sobie od czasu do czasu natracić coś o przeszłości w piśmie, które z powołania swego teraźniejszością zajmować się musi. Dobry początek dał już na tej drodze najznakomitszy malarz dziejów naszych swoim „Cieniem Władysławowym”, którym przyozdobił felieton „Hasła”. Bacząc zaś na naturę dziennika, owej jednodniówki literacko-politycznej, która wzlatuje rano z pras drukarskich, aby odlecieć z dobrą lub złą wieścią, zawsze jednak z poczciwą myślą prenumeratorów umysły, wieczór zaś zgasnąć jako fidibus do fajki albo w najlepszym razie ponurzyć się w pyle starych papierów u systematyczniej szych czytelników: chwyćmy się metody urywkowej, okolicznościowej – wchodźmy w nowożytnym usposobieniu w rupieciarnię 'historii i literatury, a jeżeli znajdziemy pożyteczną jakąś uwagę, spostrzeżenie ważniejsze, notujmy je obok spraw bieżących na pożytek duchowy.
Wiem, Szanowny Czytelniku, że jako dobry chrześcijanin nie wierzysz w metampsychozę, chociaż w ostatnich czasach i u nas znajdowali się nowi adepci tej nauki, a nawet wielki nasz Juliusz Słowacki oparł na niej swój poemat O Królu Duchu, a w wierze, że jest awatarą Kalderona, przetłumaczył Księcia Niezłomnego niezawodnie tak dobrze, jakby to sam Kalderon nauczywszy się naszego języka lepiej zrobić to potrafił. A jednak, Szanowny Czytelniku, nie narzucając ci bynajmniej wiary w ten indyjski dogmat użyję go jako przypuszczenia i nazwę metampsychozą historyczną ów objaw analogicznych, a przecie różnorodnych postaci, powtarzających się od pokolenia do pokolenia, owe symptomaty odmienne treścią a jednakie duchem i tłem moralnym, których nieprzerwana nić od przeszłości aż do naszych ciągnie się czasów.
Sławna niegdyś była buta, swoboda, sierdzistość i nieznoszący nierówności społecznych duch demokratyczno-niwelacyjny szlacheckiego stanu. W pierwotnej czystości należałoby go szukać gdzieś za czasów Kazimierza Jagiellończyka i Zygmuntów, za dni cerekwickiego i gliniańskiego rokoszu, gdy masa szlachecka wzrastała groźno nad senatorów głowy, gdy rządnością i ruchliwością rozpierała się w kraju tak silnie, że najznakomitsi ludzie dziejów naszych, Batory i Zamojski, w niej podstawy dla przyszłej, niestety niewykonalnej, budowy szukać musieli. Ducha jej szukać w cudownym pism Rejowskich humorze, wesołości w jego figlikach i fraszkach Kochanowskiego, świadectwa jej działania w rozroście sadyb szlacheckich na południowym Rzeczypospolitej krańcu, w spolszczeniu Litwy i Rusi, w odparciu germańskiego żywiołu, w potężnej walce z Moskwą, w literaturze pełnej samorodnej siły, w instytucjach pełnych indywidualizmu i zaufania w samych sobie.
W wiekach następnych już ona nie ta sama: traci powoli tę ufność w siły własne, tę ruchliwość przyrodzoną, smakuje w użyciu, kontemplacji, domatorstwie, z współzawodniczki panów schodzi na ich dworzanina, z przedsiębiorczości wojennej na wewnętrzne swary, z prowadzicielki królów dzieli się na świty prowincjonalnych królików, a dawną jej swobodę zastępuje hulaszczość, szukająca zalania wewnętrznego mola, zagłuszenia wewnętrznego głosu przestrogi albo łatwiejszego pola popisu, skoro już głowy i serca do trudniejszych zabrakło. Dzisiaj zadziwia ona wielkością cnót pozostałych, które w ogniu probierczym nieszczęścia nowego nabrały blasku, zadziwia zaletami, które ją czynią nieocenionym tradycji narodowej przechowywaczem, ale nie znajdziesz w niej już owej buty czasów pierwotnych ani owej swobody myśli i ruchu, ani przedsiębiorczości, znajdziesz ją o smętnym obliczu i z wieczną skargą na ustach, przystępną wprawdzie zapałowi, ale przystępniejszą jeszcze opuszczeniu rąk i znużeniu.