Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Starościna bełzka (Gertruda z hr. Komorowskich hr. Potocka). Opowiadanie historyczne: 1770-1774. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Starościna bełzka (Gertruda z hr. Komorowskich hr. Potocka). Opowiadanie historyczne: 1770-1774. Tom 1 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 350 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

TOM I.

War­sza­wa,

Na­kład i druk S. Or­gel­bran­da Księ­ga­rza i Ty­po­gra­fa.

1858.

Wol­no dru­ko­wać, pod wa­run­kiem zło­że­nia w Ko­mi­te­cie Cen­zu­ry po wy­dru­ko­wa­niu pra­wem prze­pi­sa­nej licz­by eg­zem­pla­rzy.

w War­sza­wie dnia 31 Lip­ca (12 Sierp­nia) 1857 r.

Star­szy Cen­zor, So­biesz­czań­skl.

MI­CHA­ŁO­WI

PRUSS – WISZ­NIEW­SKIE­MU

Au­to­ro­wi Hi­sto­ryi Li­te­ra­tu­ry Pol­skiej

Do Ge­nui prze­sy­ła z tą ksią­żecz­ką po­zdro­wie­nie

Au­tor.

D. 25 Paź­dzier­ni­ka 1856 r. z Ży­to­mie­rza.WSTĘP.

Od­daw­na po­szu­ki­wa­li­śmy z cie­ka­wo­ścią ma­ter­ja­łów, mo­gą­cych roz­ja­śnić zaj­mu­ją­cy epi­zod na­szej hi­sto­ryi do­mo­wej ze­szłe­go wie­ku, po­rwa­nie gwał­tow­ne Ger­tru­dy z Ko­mo­row­skich Po­toc­kiej, z roz­ka­zu jej te­ścia Fran­cisz­ka Sa­le­ze­go Po­toc­kie­go, wo­je­wo­dy Ki­jow­skie­go, na tle któ­re­go Mal­czew­ski osnuł je­dy­ne ar­cy­dzie­ło swo­je. Zbie­ra­li­śmy po­wo­li akta i kor­re­spon­den­cje od­no­szą­ce się do tego cie­ka­we­go stu­dium hi­sto­rycz­ne­go, i dziś je na­resz­cie do­peł­niw­szy o ile się dato, przed­się­bie­rze­my wy­dać, opie­ra­jąc się na bar­dzo do­sta­tecz­nej licz­bie nie­wy­da­nych do­tąd ma­ter­ja­łów.

Wy­pa­dek i epo­ka za­rów­no ku temu po­cią­ga­ły, nie dla upodo­ba­nia w skan­da­lu, lecz dla po­zna­nia zbli­ska, tak róż­nie, opacz­nie i prze­sad­nie opi­sy­wa­ne­go zda­rze­nia, któ­re sa­me­mi pra­wie do­my­sła­mi i po­da­nia­mi wy­peł­nia­no.

Wkrót­ce po ukoń­cze­niu pro­ces­su tego gło­śne­go w Eu­ro­pie, nie­miec­ki au­tor dzieł­ka: Brie­fe

über den it­zi­gen Zu­stand ton Ga­li­zien. Ein Be­itrag zur Sta­ti­stik und Men­schen-Kent­niss. (Le­ip­zig, 1786 Es­ter The­il… f. 186), wspo­mniał wy­pa­dek i ubraw­szy go w bar­wy po­etycz­ne, przed­sta­wił w spo­sób jak naj­prze­sad­niej­szy. Cały opis tra­gicz­nej sce­ny uto­pie­nia, jak­by przez na­ocz­ne­go spo­rzą­dzo­ny świad­ka, wy­my­ślo­ny dla wzbu­dze­nia obu­rze­nia, któ­re i bez tych am­pli­fi­ka­cyi, sam gwałt obu­dza. Do­da­no da­rem­nie szcze­gół o zgła­dze­niu czter­dzie­stu haj­da­ma­ków, dla po­kry­cia śla­dów wy­stęp­ku.

Może naj­więk­szym po­wo­dem za­ję­cia się Ger­tru­dą Ko­mo­row­ską, był po­emat Mal­czew­skie­go, osnu­ty na tym wy­pad­ku, ale w świe­tle po­etycz­nem i wspo­sób po­etycz­ny go przed­sta­wu­ją­cy. Sam Mal­czew­ski nie wska­zu­je by­najm­niej źró­dła Ma­ryi, ale się go ła­two do­my­śleć było: Bie­low­ski wy­da­jąc we Lwo­wie ten po­emat wr. 1845, pierw­szy przy­łą­czył doń dwa waż­ne akty urzę­do­we, ty­czą­ce się po­rwa­nia Ko­mo­row­skiej: in­ter­cy­zę przed­ślub­ną i ma­ni­fest Ko­mo­row­skie­go…

Dwa te do­ku­men­ta sta­no­wi­ły już pod­sta­wę i słu­ży­ły do po­szu­ki­wa­nia dal­szych. Szczę­śli­wy traf na­strę­czył mi w prze­cią­gu lat dzie­siąt­ka, z kil­ku ar­chi­wów fa­mi­lij z Po­toc­kie­mi po­łą­czo­nych, ko­pje waż­niej­szych pa­pie­rów są­do­wych, od­no­szą­cych się do tej spra­wy. Na kil­ka lat przed śmier­cią swo­ją ś… p. Kon­stan­ty Świ­dziń­ski z bo­ga­tych zbio­rów swo­ich udzie­lił ko­pij więk­szej czę­ści li­stów tu uży­tych, z któ­rych nam ko­rzy­stać do­zwo­lił; wresz­cie kil­ku za­cnych i po­czci­wych przy­ja­ciół i zna­jo­mych chęt­nie spie­sząc z po­mo­cą pra­cu­ją­ce­mu (co u nas po­wszech­ne, a cze­go gdzie­in­dziej nie­szu­kać), po­sta­ra­li się o do­peł­nie­nie ma­ter­ja­łów, z ja­kich tę pra­cę dziś skła­da­my. Na­osta­tek z akt i me­tryk ko­ron­nych wy­pi­sy przy­go­to­wa­ne przez T. L. Trip­pli­na, a uło­żo­ne przez F. H. Le­we­sta­ma, któ­rych nam chęt­nie udzie­lił p. S. Or­gel­brand, do­po­mo­gły do skom­ple­to­wa­nia wia­do­mo­ści po­trzeb­nych. Z tego wszyst­kie­go uro­sła do­syć cie­ka­wa wiąz­ka ma­ter­ja­łów, któ­rych z naj­więk­szą su­mien­no­ścią i umiar­ko­wa­niem użyć sta­ra­li­śmy się, nie­chcąc wca­le pi­sać po­wie­ści, a za­tem nie od­ga­du­jąc nic, ni­cze­go się nie do­my­śla­jąc usi­łu­jąc zba­dać naj­drob­niej­szy szcze­gół tego strasz­li­we­go wy­pad­ku, i dłu­gie­go, upar­te­go pro­ces­su, jaki za sobą po­cią­gnął. Nic też tu nie ma wrzu­co­ne­go do­wol­nie, do­da­ne­go dla ko­lo­ry­tu, któ­re­go ob­fi­cie do­star­cza­ły ory­gi­nal­ne li­sty ja­kie­śmy mie­li w ręku; każ­da drob­nost­ka opie­ra się naja­kimś rę­ko­pi­śmie, na wzmian­ce w kor­re­spon­den­cyj, na do­wo­dach lub po­da­niach współ­cze­snych.

W cią­gu lat tych czte­rech, przez któ­re pro­cess się prze­dłu­ża, nie­po­dob­na było za­nie­dbać tła hi­sto­rycz­ne­go, na któ­rem się ono roz­wi­ja, nie roz­sze­rza­li­śmy się ma­lu­jąc je; nie­zbęd­nem się wszak­że zda­ło, dać epi­zo­dycz­ne ob­ra­zy osób, cha­rak­te­rów i współ­cze­snych wy­pad­ków, ob­ja­śnia­ją­cych ubocz­nie rzecz na­szą.

Nie bę­dzie­my tu ob­szer­niej tłu­ma­czy­li się z for­my nada­nej temu frag­men­to­wi stu­djów z epo­ki Sta­ni­sła­wow­skiej, któ­re na szer­szą da­le­ko ska­lę roz­po­czę­li­śmy i wy­ko­nać chce­my, je­śli ta pró­ba za coś war­tą uzna­ną sta­nie. Sama rzecz niech się tłu­ma­czy i wy­ro­bi so­bie przy­ję­cie lub od­rzu­ce­nie. Za jed­no tyl­ko raz jesz­cze za­rę­czyć mże­my, to za wier­ność i su­mien­ność cy­tat, i jak naj­oględ­niej­sze uży­cie ma­ter­ja­łów, któ­rym to tyl­ko mó­wić ka­że­my, co one same po­wie­dzieć chcia­ły. Głów­ne źró­dła na­sze Przy­wo­dzim wszę­dzie, inne jak­kol­wiek z mnó­stwa no­tat i ty­sią­ca z góry li­stów, trud­no co chwi­la przy­wo­dzić, uro­czy­ście za­rę­cza­my, że ze współ­cze­snych i au­ten­tycz­nych wzię­te są ma­ter­ja­łów, któ­re chęt­nie uka­że­my każ­de­mu, kto­by je sam chciał oglą­dać.

Oprócz kor­re­spon­den­cyi, któ­ra sta­no­wi pod­sta­wę tego Stu­djum, uży­li­śmy pa­mięt­mi­ków współ­cze­snych, zwłasz­cza Chrząsz­czew­skie­go, któ­re­go­śmy w czę­ści ogło­si­li, Ano­ny­ma ze Smo­try­czów­ki, zda­je się p. Ciesz­kow­skie­go.

Zresz­tą w osą­dze­niu tej spra­wy sta­ra­li­śmy się być sę­dzią bez­stron­nym, nie­po­bła­ża­ją­cym ni­ko­mu, nie szli­śmy cał­kiem za opin­ją opar­tą na le­gen­dach, ale usi­ło­wa­li­śmy do­ba­dać się praw­dy i oka­zać rzecz w isto­cie jak była. Nie­ste­ty! od Ma­ryi jak da­le­ko do Ger­tru­dy, od owe­go Wo­je­wo­dy do Fran­cisz­ka Sa­le­ze­go, od Miecz­ni­ka do Kasz­te­la­na San­toc­kie­go, od Wa­cła­wa do Bełz­kie­go Sta­ro­sty! – jak róż­ną jest praw­da po­ety od praw­dy rze­czy­wi­sto­ści. Smut­ny to ob­raz, tę­sk­na tak­że Mal­czew­skie­go po­wieść, i w obu jest po­ezja, ale jak od­mien­na, jak in – na, – jak lep­szy i pięk­niej­szy wy­śnio­ny świat po­ety!

Nie­mniej trud­no się było wy­rzec od­sło­nie­nia uro­czej mgły przez któ­rą do­tąd pa­trza­li­śmy na ten wy­pa­dek, tak dziw­nie przy­pa­da­ją­cy w dzie­jach na­szych, wśród roz­ru­chów kon­fe­de­ra­cyi i pierw­sze­go, po­dzia­łu, że go waż­niej­sze współ­cze­sne za­prząt­nie­nia wpręd­ce przed oczy­ma ludź­mi za­kry­ły. Dziś też zim­niej i bez­stron­niej mo­że­my osą­dzić winy wszyst­kich, co udział i mie­li w tym brud­nym i ohyd­nym dra­ma­cie: pło­chość Sta­ni­sła­wa Po­toc­kie­go, bar­ba­rzyń­ską su­ro­wość jego ojca, dzi­wac­two mat­ki, za­bie­gli­wość Ko­mo­row­skich, przedaj­ność sę­dziów, i nie­pew­ność obroń­ców, ła­kom­stwo tych, co się tknę­li w ja­ki­kol­wiek spo­sób tego draż­li­we­go in­te­res­su, któ­ry mil­jo­ny kosz­to­wał, – i praw­dy nie od­sło­nił. Dziś może do­pie­ro, po upły­wie lat kil­ku­dzie­się­ciu, pro­cess ten wy­ro­kiem wnu­ków się za­koń­czy, i nad mo­gi­ła­mi opraw­ców i ofia­ry wes­tchnie prze­cho­dzień, li­tu­jąc się tyl­ko nad nie­mi

D. 49 grud­nia 1856.

Ży­to­mierz.I.

Szla­chec­ka rów­ność w daw­nej Pol­sce, wię­cej da­le­ko w pra­wie za­sad­ni­czem, ni­że­li w oby­cza­jach się utrzy­my­wa­ła; mó­wio­no o niej co chwi­la, pi­sa­no bar­dzo wie­le, przy­po­mi­na­no czę­sto, od­wo­ły­wał się do niej każ­dy, ma­jąc do czy­nie­nia z moż­niej­szym bo­gac­twy i wpły­wa­mi, ale rzad­ko kto miał na pa­mię­ci gdy szło o zbra­ta­nie się z niż­szym. Pra­wo w za­sa­dzie uzna­jąc szlach­tę całą jed­nem cia­łem, roz­róż­nia­ło wpraw­dzie wśród sta­nu ry­cer­skie­go star­szy­znę se­na­tor­ską, ale zna­cze­nie jej i po­wa­ga po­win­no się było ogra­ni­czać cza­sem urzę­do­wa­nia; gdy w rze­czy za­wsze in­a­czej się dzia­ło i coś z ro­dzi­ców spły­wa­ło na dzie­ci. Szlach­cic na za­gro­dzie rów­ny wo­jew­dzie, po­wta­rza­no z koń­ca w ko­niec Pol­ski, jed­nak­że ani to było, ani być mo­gło praw­dą. Na chwi­lę wśród wy­bor­czych zjaz­dów, gdy więk­szość pa­nów bra­ci po­trze­ba było so­bie po­zy­skać, gdy szło o sza­ble i gło­sy szla­chec­kie, nie­raz pa­no­wie od­zy­wa­li się przy­zna­jąc do rów­no­ści i mię­sza­li po­pu­lar­nie do tłu­mu za­gro­do­wej bra­ci; ale nie je­den ksią­żę przy­ci­ska­jąc do pier­si sza­ra­ka, du­sił go aż mu gu­zi­ka kon­tu­szo­we­go pięt­no na czo­le zo­sta­wił, a w ło­nie tego róż­no­li­ce­go ry­cer­skie­go sta­nu, po­cząw­szy od szlach­ci­ca, co sam swą rolę przy­pa­saw­szy sza­blę upra­wiał, do pana któ­re­go do­bra całą zaj­mo­wa­ły pro­win­cję, nie­skoń­czo­ne do­strze­ga­ły się od­cie­nia. Nie mó­wię już o Li­twie, gdzie z po­wo­du wiel­kiej ilo­ści ro­dzin ksią­żę­cych rów­ność szla­chec­ka póź­no i po­wo­li się wy­ro­bi­ła, nig­dy nie bę­dąc istot­ną rze­czy­wi­sto­ścią, ale w sa­mej Pol­sce z la­ta­mi wy­ro­sła mimo pra­wo­daw­stwa, ary­sto­kra­cja po­tęż­na. Szlach­ta pa­trza­ła na nią okiem nie­uf­nem, opie­ra­no się jej prze­mo­cy po­cząw­szy od Zyg­mun­ta I, czu­jąc na si­łach, nie­do­pusz­cza­no cu­dzo­ziem­skich ty­tu­łów, bro­nio­no mno­że­nia się or­dy­na­cjom, nie chcia­no or­de­ru Nie­po­ka­la­ne­go Po­czę­cia, ha­ła­so­wa­no pra­wie na każ­dym zjeź­dzie na co­raz wy­raź­niej z łona bra­ter­stwa szla­chec­kie­go wy­bi­ja­ją­cą się ary­sto­kra­cją, jed­nak­że ani moc praw, ani ta pil­ność i czu­wa­nie nie mo­gły za­po­biedz prze­wa­dze ro­dzin, któ­re już w XVIII wie­ku sta­no­wi­ły rze­czy­wi­ście rząd kra­ju, mia­ły w rę­kach spra­wę pu­blicz­ną i za sprę­ży­nę po­słusz­ną uży­wa­ły szlach­ty, kie­ru­jąc nią zręcz­nie jak się im po­do­ba­ło, pod ha­słem do­bra pu­blicz­ne­go i swo­bód na­ro­do­wych.

Przed XVIII wie­kiem, choć prze­moż­nych kil­ka ro­dów pra­gnę­ły utrzy­mać się na raz osią­gnio­nem sta­no­wi­sku i do­syć zręcz­nie cho­dzi­ły koło tego, sil­niej­sze jesz­cze pra­wo nie sprzy­ja­ło wca­le dłu­gie­mu trwa­niu prze­wa­gi w jed­nej fa­mi­lii, bo za­słu­gą mie­rzy­ła się siła oby­wa­te­la, nie jego uro­dze­niem i mie­niem. Rze­czy­wi­ste zna­cze­nie da­wa­ły zaj­mo­wa­ne urzę­dy, po­ma­ga­ły doń bo­gac­twa: uro­dze­nie było rze­czą pod­rzęd­ną. Naja­ry­sto­kra­tycz­niej­sze ro­dzi­ny sta­re ustę­po­wa­ły miej­sca nowo wy­ra­sta­ją­cym z ni­co­ści. Szlach­ta drob­na nie­daw­no w ło­nie bra­ter­stwa nie­nie­zna­czą­ca, pod­no­si­ła się z ko­lei do zna­cze­nia i prze­wa­gi.

A wszedł­szy na sce­nę każ­dy her­bow­ny szla­chet­ka, ła­two mógł wy­jąc z kie­sze­ni przy­cza­jo­nych an­te­na­tów i kol­li­ga­tów, bo ich ni­ko­mu nie bra­kło.

W cią­gu kil­ku­set lat, zmie­nia się w ten spo­sób kil­ka­kroć gro­no se­na­tor­skie star­szej bra­ci, mało kto w nie­mnie znaj­dzie przod­ka lub krew­ne­go; wśród imion sta­rych za każ­dą razą nowe spo­ty­kasz, choć nie każ­dy z tych nowo za­cięż­nych umie za sobą w koło ma­gnac­kie po­cią­gnąć ro­dzi­nę. Nie­któ­re imio­na raz się uka­zu­ją i nik­ną; inne idą po so­bie sze­re­giem, spad­kiem nie­mal, bio­rąc krze­sła i sta­ro­stwa. W pa­na­gi­ry­kach choć­by dla de­pu­ta­tów na try­bu­na­ły pi­sa­nych ła­two się prze­ko­nać, jak każ­da mło­da il­lu­stra­cja, mia­ła w za­pa­sie zna­ko­mi­tych pra­dzia­dów i dłu­gą pro­za­pję.

Ztąd w XV np. wie­ku inna wca­le jest ary­sto­kra­cja Pol­ski, inna już w XVI, a w XVIII zmie­nio­na i no­we­mi cale ubo­ga­co­na imio­ny nie­zna­ne­mi wprzó­dy. Nie jed­na ro­dzi­na któ­ra po­tęż­ną mia­ła prze­wa­gę w dzie­jach pier­wot­nych, ma­le­je i roz­ta­pia się póź­niej w szla­chec­kim świe­cie, scho­dząc na za­gon z któ­re­go wy­szła; inne nie­spo­dzia­nie jak grzy­by z zie­mi wy­ra­sta­ją. Kto za Zyg­mun­ta III, gdy Żół­kiew­ski wy­da­wał uni­wer­sa­ły, roz­ka­zu­jąc chwy­tać i imać awan­tur­ni­ka i par­ty­zan­ta Zbo­row­skich Lu­dwi­ka Po­nia­tow­skie­go, gdy Kry­sty­na z Ducb­nik Po­nia­tow­ska pro­ro­ko­wa­ła w snach ma­gne­tycz­nych pro­te­stanc­kim ma­rzy­cie­lom, do­my­ślać się mógł, że z tej sa­mej ro­dzi­ny za­się­dzie póź­niej je­den na tro­nie i od wło­skich… ciel­ców, cioł­ka bę­dzie na pol­skich łą­kach utu­czo­ne­go wy­wo­dził?

Tak Tę­czyń­scy upa­da­ją i wy­ga­sa­ją z imie­niem, póź­niej Ko­niec­pol­scy, tak Lu­bo­mir­scy sta­ra szlach­ta na pa­nów z soli wy­ra­sta w XVII wie­ku, tak inni póź­niej zbo­ga­ce­ni i prze­waż­ni, le­d­wie w Pa­proc­kim się wspo­mi­na­ją. Cie­ka­wych w tej mie­rze po­rów­nań do­star­cza­ją her­by ry­cer­stwa, po­sta­wio­ne obok Ko­ro­ny Pol­skiej Nie­siec­kie­go, w któ­rej i mo­gił i ko­le­bek stoi przy so­bie mnó­stwo.

Imio­na, ro­dzi­ny, zna­cze­nie, wiel­kość, wszyst­ko w świe­cie prze­cho­dzi jako cień Hio­ba (ve­lut um­bra) i więd­nie­je jak tra­wa. Miej­sce ich zaj­mu­ją nowe po­ko­le­nia i nowe krót­ko­trwa­łe ol­brzy­my. W pa­pie­rach nie jed­ne­go dziś za­gro­do­we­go szlach­ci­ca, zna­la­zło­by się czem wiel­kie­mu panu po­chwa­lić, ale na co się zda­ło wnu­kom, w któ­rych nie ma serc pra­dzia­dow­skich.II.

Do naj­star­szych w Pol­sce ro­dzin, po­li­czyć moż­na prze­waż­ne­go już zna­cze­nia w po­cząt­kach XVII wie­ku, i w XVIII, fa­mil­ję Pi­la­wi­lów Po­toc­kich; krzyż ich her­bow­ny wpraw­dzie nie zja­wia się tak ry­chło jak Ja­strzę­biec i Srze­nia­wa, ale już w XII i XIII wie­ku, na jaw w dzie­jach wy­cho­dzi. W szla­che­stwie na­szem, gdzie nie imie od mie­nia wzię­te, ale herb szczyt ro­dzi­ny sta­no­wi, Pi­la­wa wprzó­dy się wsła­wia na tar­czy Mo­sko­rzow­skich niż Po­toc­kich, wprzód może wy­da­je fa­mil­ję Two­row­skich dziś tak jak zga­słą, niż wsła­wio­nych póź­niej Po­toc­kich. Roz­ro­dzo­na ro­dzi­na Pi­la­wi­lów, po­czy­na, jak u nas po­spo­li­cie, od imion (ma­jęt­no­ści) brać na­zwi­ska ro­do­we, i tak po­wo­li wy­róż­nia­ją się z łona jed­ne­go po­ko­le­nia, na­przód Mo­sko­rzow­scy, Two­row­scy, może Bo­row­scy na­wet, aż ze Zło­te­go

Po­to­ka mia­nu­ją się nie­któ­rzy Po­toc­kie­mi, i ród ich naj­przód uka­zu­je się w gnieź­dzie kra­kow­skiem.

Przod­kiem my­stycz­nym ca­łe­go domu Pi­la­wi­tów wspól­nym jest nie­ja­ki Ży­ro­sław, po­stać le­gen­do­wa, któ­rą he­ral­dy­cy nasi umie­ści­li w XIII wie­ku. Ten, jak po­da­nie gło­si, do­bić się miał her­bu swe­go w woj­nie z po­gań­skie­mi Pru­sa­mi, i pół­trze­cia krzy­ża ozna­czać mają dwa prze­zeń otrzy­ma­ne zwy­cięz­twa i ubi­cie het­ma­na, któ­re za pół trze­cie­go sta­ło. Nie­siec­ki do­syć słusz­nie od her­bu Prus wy­wo­dzi Pi­la­wę, kry­ty­ku­jąc ten po­mysł po­przed­ni­ków swo­ich; nie tyl­ko bo­wiem – w spo­sób jaki on przy­wo­dzi – po­wstać z nie­go mo­gła nada­niem mo­nar­szem, ale przy roz­ro­dze­niu, jak się czę­sto tra­fia­ło, za do­bro­wol­ną zgo­dą fa­mi­lii i tu zro­bić się to mo­gło, że bra­cia je­den krzyż, dru­gi pół­to­ra, trze­ci pół­trze­cia, dla roz­róż­nie­nia po­tom­ków a za­cho­wa­nia pa­mię­ci po­cho­dze­nia po­bra­li, jak Po­raj­czy­ko­wie róż­no­barw­ne róże swo­je.

Jak­kol­wiek­bądź, nad wiek XIII trud­no da­lej się­gnąć szu­ka­jąc pier­wiast­ków Pi­la­wy, co ją od wie­lu her­bów pru­skich póź­niej­szą czy­ni, i do tego od­no­si cza­su, gdy naj­więk­sza licz­ba her­bo – wnych szczy­tów u nas po­wsta­ła, na wzór po­dob­no za­chod­ni ukształ­to­wa­nych.

Od tego Źy­ro­sła­wa pierw­sze­go przod­ka, roz­ra­sta­ją się póź­niej ro­dzi­ny Mo­sko­rzow­skich, Two­row­skich, Bu­czac­kich, Ka­mie­niec­kich, Pi­law­skich, Że­li­sław­skich i wie­le in­nych.

Zło­ty Po­tok, gniaz­do pier­wot­ne fa­mi­lii, jak wi­dać z dzie­się­ci­ny do Ję­drze­jo­wa skła­da­nej, ist­niał już w XII wie­ku, ra­zem z Bo­ro­wą, z któ­rej pi­sa­li się Pi­la­wi­to­wie Bo­row­scy, inna ga­łęź tej­że ro­dzi­ny. Zra­zu nie wzno­si się fa­mil­ja zbyt szyb­ko i gwał­tow­nie, ro­śnie w cie­niu po­wo­li; Jan z Po­to­ka zja­wia się na dwo­rze Elź­bie­ty Wę­gier­skiej, Włost­ko w XIV wie­ku kasz­te­la­nem Wi­ślic­kim; po­chwa­la ich nasz po­czci­wy Nie­siec­ki, że za­wsze sza­co­wa­li rów­ność szla­chec­ką, po­wia­da­jąc o nich –"lubo od po­cząt­ków swo­ich, w naj­pierw­szej w tej oj­czyź­nie god­no­ści kwit­nę­ła fa­mil­ja Po­toc­kich Pi­la­wi­tów, prze­cież rów­ność z dru­gie­mi tak ko­cha­li za­wsze i świą­to­bli­wie ob­ser­wo­wa­li, że się exo­tycz­nym ty­tu­łem i chlub­nym z cu­dzych kra­jów przy­wo­żo­nym pre­ro­ga­ty­wom ksią­żąt, hra­biów, mar­gra­biów, lu – bo się do nich wpra­sza­ły i nie­raz, po­mie­ścić nie do­pusz­cza­li."

Jesz­cze za Zyg­mun­ta I, ro­dzi­na ta nie była się ani do wy­so­kich god­no­ści, ani do wiel­kie­go zna­cze­nia pod­nio­sła, li­czy­ła się do do­brej, sta­rej za­moż­nej szlach­ty, nic wię­cej. Kol­li­ga­cje ich z razu skrom­ne, il­lu­stra­cje ma­lucz­kie; Ber­nard opa­lem w Ję­drze­jo­wie, po­tem imien­nik jego wsła­wia się męz­twem i przy­mio­ta­mi do­bre­go żoł­nie­rza w r. 1512, w wy­pra­wie na Ta­ta­ry, pod Wi­śniow­cem; wresz­cie Ja­kób, syn Ma­cie­ja; cho­rą­że­go Kra­kow­skie­go, któ­ry ry­cer­skie­go rze­mio­sła uczył za mło­du ostat­nie­go z Ja­giel­lo­nów, zo­sta­je mar­szał­kiem dwo­ru Zyg­mun­ta Au­gu­sta.

Z razu, i dłu­go po­tem jesz­cze, wię­cej­to żoł­nie­rze niż dy­plo­ma­ci – sza­bli­ska i ser­ca męż­ne. Po­cząw­szy od XVI wie­ku ro­śnie ro­dzi­na przez związ­ki, przez urzę­da pia­sto­wa­ne, i na­gle do co­raz więk­sze­go pod­no­si się zna­cze­nia. Wy­li­czyć tu sław­niej­szych bo­daj mę­żów z tego rodu nie­po­dob­na, były to cza­sy i dla kra­ją i dla po­je­dyn­czych ro­dzin szczę­śli­wie, uro­dzaj­ne w lu­dzi, bo­ga­te w cno­ty.

Wiel­ko­ści i prze­wa­gi do­ra­bia­no się krwią wła­sną, po­świę­ce­niem, zu­słu­gą, nie sza­bla­mi na­ję­tej szlach­ty na sej­mi­ko­wych zjaz­dach… Tak przy­szedł do sła­wy i la­ski kró­lew­skiej wo­je­wo­da Bra­cław­ski, nad któ­re­go lep­sze­go żoł­nie­rza, bie­glej­sze­go wo­dza i wier­niej­sze­go słu­gi nie miał Zyg­munt III. Jego spra­wy w Inf­lan­tach, z Ta­ta­ry, Wo­ło­szą i ro­ko­sza­mi sze­ro­ko opi­su­ją hi­sto­ry­cy. Cala wów­czas licz­na już ro­dzi­na Po­toc­kich sta­ła przy kró­lu: Jan, Ję­drzej i Ja­kób, i im zwy­cięz­two od­nie­sio­ne pod Gu­zo­wem przy­pi­sy­wa­no. Bra­cia Jana, jak on, żoł­nie­rze byli dziel­ni i nie scho­dzi­li pra­wie z pla­cu. Za jego cza­sów, nie­ja­ko tra­dy­cją fa­mi­lij­ną sta­ło się wo­jen­ne rze­mio­sło i świą­to­bli­wa żona Ję­drze­ja, kasz­te­la­na Ka­mie­niec­kie­go, na­tchnio­na ma­wia­ła prze­cu­ciem po­boż­nem, że póty Pi­la­wi­to­wie kwit­nąć nie prze­sta­ną, do­pó­ki skarb ko­ron­ny w ten dom nie wnij­dzie, to jest do­pó­ki z het­ma­nów i żoł­nie­rzy, na dwo­ra­ków i mi­ni­strów się nie zmie­nią. Nie wiem, czy skut­kiem tego pod­da­nia, czy z in­ne­go po­wo­du ża­den Po­toc­ki nie sta­rał się nig­dy o pod­skarb­stwo, i w sze­re­gu urzęd­ni­ków, nie znaj­du­je­my tego imie­nia; jed­ni za to po dru­gich het­ma­ni­li woj­skom rze­czy­po­spo­li­tej, sta­le trzy­ma­jąc się za­wsze par­tji kró­lew­skiej i dwor­skiej, nie mie­sza­jąc się do fak­cji do­mo­wych, co tak­że do ostat­nich nie­mal cza­sów, było pra­wi­dłem po­stę­po­wa­nia dla ca­łej ro­dzi­ny.

Sta­ni­sław zwa­ny Re­ve­rą, od ła­ciń­skie­go przy­sło­wia, któ­re­go czę­sto uży­wał, był je­den z naj­zna­ko­mit­szych ro­dzi­ny bo­ha­te­rów. Pod Gu­zo­wem ze stry­ja­mi po­cząw­szy pierw­sze pole, za­pra­wiw­szy się przy boku sta­rych żoł­nie­rzy, już z pla­cu nie scho­dził i do­ro­bił się w koń­cu bu­ła­wy het­mań­skiej, któ­rą mu już sześć­dze­sią­tlet­nie­mu na dro­dze do Lwo­wa, chło­pek orzą­cy nad go­ściń­cem wy­pro­ro­ko­wał, od­da­jąc wy­ora­ną sta­rą i za­rdze­wia­łą z ja­kie­goś po­bo­jo­wi­ska bu­ła­wę.

Wziął ją w cięż­kie cza­sy po Ka­li­now­skim za­bi­tym pod Ba­to­wem, naj­przód mniej­szą, po­tem wiel­ką po Mi­ko­ła­ju Po­toc­kim, i sil­ną dźwi­gał dło­nią. Śmierć jego pięk­na, jak ży­cie, ko­na­ją­cy już, py­ta­ją­cym go, czy­by nie cier­piał, od­po­wie­dział z uśmie­chem spo­koj­nym:

"Śmier­ci się nie lę­kam, bom jej sam nie­raz dla Boga i oj­czy­zny w wie­lu szu­kał po­trze­bach."

I z wia­rą głę­bo­ko tak wi­ze­ru­nek Ukrzy­żo­wa­ne­go uści­snął w dło­niach za­sty­ga­ją­cych, że mu jaż zmar­łe­mu le­d­wie go z rąk do­być było moż­na. Wiel­ki istot­nie mąż, w nim ro­dzi­na Po­toc­kich wy­da­ła ide­ał swój, któ­re­go ża­den z na­stęp­ców już do­siądź nie umiał: mniej pan i dwo­rak niż żoł­nierz, pra­co­wał krwią i po­tem ży­cie całe, nie chlu­biąc się, i re vera na bu­ła­wę i sła­wę po­czci­wie za­ro­bił.

Jesz­cze świa­tłem po­dob­nem ja­śnie­je Ję­drzej II, kasz­te­lan Kra­kow­ski i het­man po­lny ko­ron­ny, do ry­cer­skie­go wcze­śnie wpra­wio­ny rze­mio­sła, czło­wiek wiel­kie­go zna­cze­nia i po­wa­gi, któ­ry w cza­sie wie­deń­skiej wy­pra­wy na­miest­ni­kiem w kra­ju był zo­sta­wio­ny przez So­bie­skie­go, a syn jego Sta­ni­sław na cze­le oj­cow­skie­go i fa­mi­lij­ne­go puł­ku, pod mu­ra­mi tego gro­du ży­cie w ofie­rze po­ło­żył. Het­ma­nią tak god­ni imie­nia wiel­kich ja­kie im da­wa­li Tur­cy, Sta­ni­sław, Fe­liks, Mi­ko­łaj, Ję­drzej, Jó­zef wresz­cie, po­krew­niąc się z naj­znacz­niej­sze­mi do­ma­mi w Pol­sce, ro­snąc po­wo­li w bo­gac­twa nie­zmier­ne, w zna­cze­nie, roz­prze­strze­nia­jąc swe wpły­wy, nie­zmien­nie trzy­ma­jąc się dwo­ru kró­lów i stro­ny rzą­do­wej, prze­ciw któ­rej aż do Po­nia­tow­skie­go pra­wie, nie wi­dzier­ny ich w opo­zy­cji nig­dy. Ale od Re­we­ry, do ostat­nich, któ­rych wy­mie­ni­li­śmy, w cha­rak­te­rach] tych, za­wsze jesz­cze wiel­kich i wspa­nia­łych po­sta­ci, jest róż­ni­ca wiel­ka! wpół żoł­nie­rze jesz­cze, ale już na pól dwo­ra­cy, wy­cho­wa­ni z cu­dzo­ziem­ska, cią­gle ob­cu­jąc z król­mi i ksią­żę­ty, z któ­re­mi na rów­ni sta­wi ich ma­ją­tek i imie gło­śne, Po­toc­cy pod­no­sząc się w ma­jęt­no­ści i prze­wa­gę, li­cząc się do pierw­szych w pań­stwie ro­dzin, przy­bie­ra­ją co­raz wy­ra­zi­strze ce­chy dy­plo­ma­tów, dwo­ra­ków – ze szlach­ty ry­cer­skiej jaką byli w po­cząt­ku, sta­ją się pa­na­mi, z het­ma­nów męż­nych, po­li­ty­ka­mi prze­bie­gle­mi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: