- W empik go
Starościna Opeska - ebook
Starościna Opeska - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 196 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pod koniec panowania Augusta III walka stronnictw na Litwie urosła do olbrzymich rozmiarów: Czartoryscy wodzą się za bary z Radziwiłłami, a drobiazg szlachecki, podzielony na dwa obozy, bojuje ze sobą tak zawzięcie jak gdyby doprawdy nie własne drobne interesa, lecz pomyślność ziemi rodzinnej miał nieustannie na względzie.
Otóż kartkę z tej smutnej epoki, noszącej wyraźne cechy społecznego rozkładu, podać wam chcemy, choćby dlatego, że dziś jeszcze wypisane na niej zdarzenia budzą niemałe zajęcie.
Rzecz dzieje się w połowie XVIII stulecia; polem popisów jest małe miasteczko Brasław , stolica powiatu, wchodzącego w skład ówczesnego województwa wileńskiego. Sejmiki poselskie odbywają się tu właśnie; wrogie sobie stronnictwa zbiegły się, by dalej wojnę prowadzić. Jedni występowali pod sztandarem możnowładców, inni, a takich było więcej, szukali przewagi dla siebie, by po tej drabinie zwycięstw, często niełatwych, dostać się wyżej i wyżej.
W Brasławiu pod ową porę na czele przeciwnych obozów stali Strutyński i Wawrzecki; pierwszy zasłaniał się powagą ks. kanclerza, drugi miał wprawdzie drobniejsze plecy, mianowicie p. Andrzeja Abramowicza, pisarza ziemskiego wileńskiego, przyjaciela domu Radziwiłłów, ale miał i Ciechanowieckich, starościców mścisławskich, siostrzeńców tylko co wymienionego pisarza. Strony spierały się i dawniej, ale równej znać siły, przewagi nad sobą zdobyć nie mogły, co jeno wzmagało rozjątrzenie wzajemne.
Na wstępie należy nam poznać bliżej przywódców.
Wawrzecki był stolnikiem brasławskim, podstarościm grodzkim orszańskim, posiadaczem niewielkiego kawałka ziemi, ale za to potrafił zdobyć estymę u braci szlachty, znał wszystkie słabostki, słowem, umiał grać na sercach tego zdziczałego i ciemnego ubóstwa, wysoko ceniącego przywilej sejmikowania, jako nieodłączny i niewątpliwy dowód herbownego pochodzenia.
Strutyński do innej warstwy społecznej należał, stał on ponad gminem chodaczkowym, syn senatora (kasztelana smoleńskiego) i wnuk senatora (kasztelana inflanckiego), przyszedł na świat na początku zeszłego stulecia.. Burzliwej przeszłości, „człek impetyczny i płochy, którego młodość w Petersburgu i potem w Gdańsku, podczas oblężenia króla Stanisława Leszczyńskiego, nie ze wszystkiem, jako powiadano, w dobrym charakterze chwalebna”. Namiętny karciarz, w grze nawet szczęśliwy, nie opuszczał zjazdów i zręcznie korzystał z okoliczności. Tak w roku jeszcze 1744 przybiegł do Brześcia na sądy asesorskie i dawał huczne wieczory, na które licznie uczęszczała szlachta, nie stroniąca od zielonego stolika. Padł wówczas ofiarą Zabiełło, marszałek kowieński, zgrał się bowiem do nitki: „nawet tabakiery, zegarki, spinki i inne mobilia” zdobył na nim szczęśliwy przeciwnik. Na tym jeszcze nie dość: 200 czerwonych złotych brakowało niefortunnemu marszałkowi; Matuszewicz wyratował go z biedy – pożyczył. W tym okresie spotykamy Strutyńskiego i na Wołyniu, i w Kijowskiem; gościł tu często u krewniaka, Łukasza Berlicza Strutyńskiego, starosty starodubowskiego, do którego należały podówczas Lipowiec, Strutyń, Żorniszcze, Zozów i wiele innych włości.
Przybysz rozwijał na kresach zamiłowanie do gier hazardowych; sui generis cywilizator, oczyszczał kieszenie szlachty i oporządzał alianckich oficerów, konsystujących ciągle w południowych województwach. Czytaliśmy list osławionego Ponińskiego, w którym się przechwala, że będąc młodzieniaszkiem, pierwsze kroki stawiał w szkole Strutyńskiego, dzielnego i niezwyciężonego szermierza. Z czasem atoli ustatkował się, zwłaszcza kiedy się ożenił z Różą de Broel Platerówną; posag żony, a może i oszczędności z kart zebrane, dopomogły mu do oczyszczenia z długów rodowego majątku; Uciany – bo takie miano nosiła ojcowizna – odtąd też zostały one rezydencją młodych małżonków.
Z kolei wypadło wystąpić na arenę popasów obywatelskich; antecedeneje miał Strutyński popłatne w kraju – bo stosunki nawiązane w Petersburgu; a że na te stosunki najbardziej liczyła „familia”, z kolei więc zdobył sobie kasztelanie względy i kanclerza w. litewskiego, a stąd nowe korzyści. Aż trzy królewszczyzny należały do niego: wiżańska, w województwie trockim, grodzieńskim powiecie, a do niej dodane dwie wioski – Bołcie i Żyrwiny; tuż obok niewielkie starostwo siejwiejskie; wreszcie trzecie, szakinowskie, choć także niegrodowe, ale w glebie żyznej żmudzkiej, w powiecie birżańskim leżało. Kwarty płacił pan starosta ze wszystkich 5 701 zł; stąd można wnosić, że wcale pokaźne z nich ciągnął zyski. Fortuna rosła, przybyło i odznaczenie – Order Św. Stanisława, ale jakoś, pomimo wysiłku, choćby skromnego urzędu w powiecie nie mógł sobie zdobyć.