Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Stepy, morze i góry. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Stepy, morze i góry. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 355 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I.

Hi­sto­rya po­łu­dnio­we­go brze­gu Kry­mu. Nie­zna­ny sta­ro­żyt­nym Gre­kom; mało zna­ny w 1-szym wie­ku po Chr. Sto­sun­ki Kry­mu ze Wschod­niem pań­stwem. Wę­drów­ki bar­ba­rzyń­ców. Mur ce­sa­rza Ata­na­ze­go. Ju­sty­nian. Go­to­wie. Bi­skup­stwo Goc­kie w Kry­mie. Wła­dza Ce­sa­rzów Wscho­du. Po­dróż­ni­cy Bar­ba­ro i Bus­bek. Zda­nie o Go­tach Krym­skich Ha­cqu­et'a. Ju­sty­nian II. Han­del na Czar­nem mo­rzu od XI wie­ku. Hi­sto­rya han­dlu w sta­ro­żyt­no­ści, przez Ka­spij­skie mo­rze. Han­del w wie­kach śred­nich. Woj­ny krzy­żo­we. We­ne­cy­anie i Ge­nu­eń­czy­cy. Przej­ście Kon­stan­ty­no­po­la w ręce Krzy­żow­ców. Ge­nu­eń­czy­ko­wie przy­wra­ca­ją na tron Pa­le­olo­ga. Osa­dy Wło­skie na po­łu­dnio­wym brze­gu. Sto­sun­ki Ge­nu­eń­czy­ków z Ta­ta­ra­mi; wpływ Tur­cyi; upa­dek ko­lo­nii Ge­nu­eń­skich. Man­gup prze­cho­dzi w ręce Tur­ków; upa­dek Ge­nu­eń­skie­go han­dlu na mo­rzu Czar­nem.

Po­nie­waż w na­stęp­nym roz­dzia­le mamy wy­ru­szyć na po­łu­dnio­we wy­brze­że Kry­mu, nie od rze­czy więc bę­dzie, je­że­li rzu­ci­my okiem na prze­szłość tego kra­ju.

Po­łu­dnio­wy brzeg Kry­mu nie tyl­ko że nie był zna­ny sta­ro­żyt­nym Gre­kom ale i w pierw­szym wie­ku po Chry­stu­sie mało był zna­nym ucy­wi­li­zo­wa­nym na­ro­dom, a na­le­żał do pań­stwa Bos­for­skie­go. Z prze­nie­sie­niem sto­li­cy Rzym­skie­go pań­stwa z Rzy­mu do By­zan­cy­um, przez Kon­stan­te­go W. (330 r.), brze­gi Czar­ne­go mo­rza mu­sia­ły stać się wię­cej zna­jo­me­mi, tem bar­dziej, że ztam­tąd na­stę­po­wa­ły usta­wicz­nie naj­ścia bar­ba­rzyń­ców, tak, że we dwa wie­ki po tym wy­pad­ku, po­trze­ba było wy­bu­do­wać mur, dla ochro­nie­nia Kon­stan­ty­no­po­la od tych najść dzi­czy. Mur ten wzniósł ce­sarz Ata­na­zy, ten sam któ­ry 506 r. zbu­rzył był, w swo­jej sto­li­cy, wszyst­kie sta­tuy, dla za­miesz­cze­nia ich wła­sne­mi wi­ze­run­ka­mi. Ju­sty­nian wię­cej jesz­cze wzmoc­nił tę ka­mien­ną, ścia­nę. – Brze­gi Czar­ne­go mo­rza były dro­gą, któ­rą dzicz Azy­atyc­ka wtar­ga­ła do Eu­ro­py. Krym był zaj­mo­wa­ny przez hor­dy ko­czu­ją­ce. Pie­czyn­go­wie, Cha­za­ro­wie, Po­łow­cy, prze­cho­dzi­li tędy i tu osia­da­li. Hun­no­wie, cią­gnąc do Pan­no­nii, wy­par­li Ostro­go­tów z ich sie­dzib nad Czar­nem mo­rze­ni; ci prze­szli do Tra­cyi, Bul­ga­ryi, do Włoch, a w czę­ści do Tau­ry­dy. Tu na po­łu­dnio­wym brze­gu było ich pań­stwo: Go­cya cią­gnę­ła się do Su­da­ku i do Ba­ła­kła­wy; Go­to­wie z po­łu­dnio­we­go brze­gu byli Chrze­ścia­na­mi; za cza­sów Jana Chry­zo­sto­ma (400 r.) pro­si­li o przy­sła­nie im bi­sku­pa z Kon­stan­ty­no­po­la; toż samo po­wtó­rzy­ło się 547 roku. Od tego cza­su ce­sa­rze Grec­cy za­czę­li przy­swa­jać so­bie wła­dzę nad tą zie­mią. Ra­zem z wła­dzą du­chow­ną łą­czy­ła się wła­dza wo­jen­na; zam­ki za­czę­ły ochra­niać ko­ścio­ły. Tu Gre­cy za­czę­li nad brze­ga­mi mo­rza wzno­sić wa­row­nie, któ­rych ru­iny do­tąd wi­dzi­my. Po­tę­ga Gre­ków na po­łu­dnio­wym brze­gu za­czę­ła cał­kiem za­cie­rać ślad exy­sten­cyi Go­tów. Dziś go nie masz wca­le, lubo po­dróż­ni­cy, w XV Bar­ba­ro i XVI w. Bus­bek wi­dzie­li niby jesz­cze szcząt­ki Go­tów w Kry­mie, mó­wią­cych swo­ją Nie­miec­ką mową. Jed­nak­że Lwow­ski pro­fes­sor Ha­cqu­et (1798 r.) utrzy­my­wał, iż ci mnie­ma­ni Go­to­wie mo­gli być Pol­ski­mi ży­da­mi, uży­wa­ją­cy­mi Nie­miec­kie­go ję­zy­ka. Na po­łu­dniu Gre­cy za­wład­nę­li Go­cyą; na pół­no­cy chcie­li za­wią­zać sto­sun­ki przy­ja­zne in­ne­mi środ­ka­mi, bądź dat­kiem, bądź po­kre­wień­stwem. Tak np. Ju­sty­nian II, Ry­not­mit, po ucię­ciu mu koń­ca ję­zy­ka i nosa, był ode­sła­ny do Cher­so­nii (do Kry­mu); ztąd on udał się na gra­ni­ce Go­cyi i oże­nił się z sio­strą na­czel­ni­ka Cha­za­rów Teo­do­ra (702 r.).

Od koń­ca XI w. do koń­ca trze­ciej ćwier­ci XV w. (1475 r.) Czar­ne mo­rze sta­ło się ku­piec­ką dro­gą wschod­nie­go han­dlu; żeby po­jąć ko­le­je, któ­re­mi przy­szło do tego, na­le­ży skre­ślić tu dzie­je han­dlu w sta­ro­żyt­no­ści i w śred­nich wie­kach.

Wie­my, iż po­łu­dnio­wa Azya, In­dye, Chi­ny, Ara­bia mają w so­bie to wszyst­ko, co sta­no­wi bo­gac­two i wcho­dzi do wy­twor­no­ści ży­cia: tu są nie­prze­bra­ne ko­pal­nie dro­gich ka­mie­ni, sre­bra i zło­ta; tu się po­ła­wia­ją naj­pięk­niej­sze per­ły; tu na­tu­ra wy­da­je naj­lep­sze won­no­ści, bal­sam, ko­rze­nie i t… d. Już na X wie­ków przed erą na­szą, wschod­nie i po­łu­dnio­we to­wa­ry spro­wa­dza­ły się z por­tów na Eu­fra­cie i za­to­ce Per­skiej, do Pal­mi­ry, mia­sta, we­dle tra­dy­cyi, po­bu­do­wa­ne­go przez Sa­lo­mo­na, a któ­re od wcho­du, tyl­ko na 150 mi­nut rów­ni­ko­wych było od­da­lo­nem od mo­rza. Tu tak­że Fe­ni­cy­anie, Ara­bo­wie i inne ludy han­dlo­we sta­ro­żyt­no­ści spro­wa­dza­li ła­dun­ki swo­je, z kan­to­rów, któ­re po­sia­da­li na mo­rzu Czar­nem. Z Pal­mir­skie­go por­tu trans­por­to­wa­no to­wa­ry do wszyst­kich han­dlo­wych punk­tów po­ło­żo­nych nad brze­ga­mi Śród­ziem­ne­go mo­rza, gdzie już kup­cy, bio­rąc je z dru­giej i trze­ciej ręki, roz­wo­zi­li po Eu­ro­pie.

Wszy­scy sta­ro­żyt­ni świad­czą o kom­mu­ni­ka­cyi han­dlo­wej po­mię­dzy Czar­nem mo­rze­ni i mo­rzem Ka­spij­skiem, przez po­śred­nic­two rzek Fazu i Cy­ru­sa. Tędy uda­wa­no się do Chin i kra­jów po­łu­dnio­wych Azyi. Rze­ka Cy­rus gi­nę­ła w ob­szer­nych płasz­czy­znach, oto­czo­nych wiel­kie­mi gó­ra­mi; ko­lo­nie Grec­kie, osia­dłe po nad brze­ga­mi Czar­ne­go mo­rza prze­cię­ły te góry, i po­pro­wa­dzi­ły wody je­zio­ra i rze­ki ku mo­rzu. Te ol­brzy­mie pra­ce przy­pi­su­ją Ja­zo­no­wi; bez wąt­pie­nia było to owo zło­te runo, dla han­dla­rzy (a). Scy­to­wie Tau­ryc­cy, jak się do­my­śla­ją, trud­nym spo­so­bem pro­wa­dzi­li ten han­del, od­by­wa­jąc go ka­ra­wa­na­mi i prze­by­wa­jąc Tau­ryc­ki bos­for w cza­sie tę­gich mro­zów.

W IV w. przed Chr. Ale­xan­der Ma­ce­doń­ski, wi­dząc, iż Per­so­wie za­zdro­śni po­myśl­no­ści są­sia­dów swo­ich, od­wró­ci­li han­del na ko­rzyść wła­sną, szko­dząc na­wi­ga­cyi po Eu­fra­cie przez na­wi­ga­cyę Ara­xem, a na­wi­ga­cyi Czar­no­mor­skiej przez rze­kę Cy­rus – po­sta­no­wił zwró­cić dro­gę han­dlo­wą ku Eu­ro­pie, ale za­wsze póź­niej­sze za­mie­sza­nia sta­wa­ły mu cią­gle na za­wa­dzie.

We dwie­ście lat po­tem, Pto­lo­me­usze, kró­lo­wie Egip­scy, od­cią­gnę­li han­del z Eu­fra­tu, na po­łu­dnie ku mo­rzu Czer­wo­ne­mu. Wy­pra­wy Ale­xan­dra na wschód roz­sze­rzy­ły były jesz­cze po­tęż­niej han­del wschod­ni, z cze­go Pto­lo­me­usze nie omiesz­ka­li tak­że sko­rzy­stać. Wów­czas cen­trem han­dlu sta­ła się Ale­xan­drya a Pal­mi­ra upa­dła; – dziś ku so­bie po­cią­ga­ją tyl­ko jej ogrom­ne ru­iny, świad­czą­ce o mocy, sła­wie i bo­gac­twach tego sta­re­go gro­du!

To­wa­ry do Ale­xan­dryi przy­cho­dzi­ły przez prze­smyk Suez. Był roz­po­czę­ty ka­nał, ma­ją­cy łą­czyć – (a) For­mal­co­ni L. XIV p. 45. Arii-pe­ri­plus Pon­ti Eu­xi­ni – p. 45.

Sró­dziem­nie mo­rze z Czer­wo­nem, ale król nie od­wa­żył się go koń­czyć, bo­jąc się za­la­nia kra­ju, tak jak po­wierzch­nia mo­rza Czer­wo­ne­go wzno­si­ła się o trzy sto­py nad po­wierzch­nią mo­rza Śród­ziem­ne­go. Sztu­ka szluz nie była wów­czas zna­ną. Pom­pe­jusz, w ostat­nim wie­ku przed erą na­szą, wi­dząc ogrom­ne sum­my, ja­kie szły z Rzy­mu do Ale­xan­dryi, za­my­ślał od­kryć daw­ną dro­gę ko­lo­nii Grec­kich do In­dy­ów, przez mo­rze Ka­spij­skie i przez pro­win­cye Rzym­skie (a). Wy­słał w tym celu znaw­ców, któ­rzy go za­pew­ni­li, iż to­wa­ry wschod­nie mogą być spro­wa­dza­ne lą­dem, z brze­gów In­du­su do dru­giej rze­ki, któ­ra się łą­czy z mo­rze­ni Ka­spij­skiem, i to nie dłu­żej, jak w prze­cią­gu ty­go­dnia. Za­miar nie wziął skut­ku; Pom­pe­jusz, upadł­szy pod zwy­cięz­twem swe­go prze­ciw­ni­ka, stał się ofia­rą nie­na­wi­ści kró­lów Egip­tu; pro­jekt ten był przy­pro­wa­dzo­ny do skut­ku przez bar­ba­rzyń­ców w VII wie­ku. Is­la­mizm w Egip­cie znisz­czył han­del tego bo­ga­te­go kra­ju; AIe­xan­drya spło­nę­ła; – oświa­ta i wszel­kie dary na­uki i re­li­gii zgi­nę­ły; po po­ża­rze Oma­ra, ciem­no­ta po­kry­ła te kra­je i ci­sza głę­bo­ka pa­no­wa­ła w tej czę­ści Afry­ki, gdzie przed­tem fi­lo­zo­fia i wia­ra wy­da­wa­ły mę­żów świa­tła i po­tęż­ne­go sło­wa. Po­trze­ba było – (a) Jo­seph… an­tiq. Jud. – For­ma­le­oni no­we­go po­pchnię­cia dla obu­dze­nia ży­cia; tem po­pchnię­ciem były Kru­cy­aty.

W woj­nach krzy­żo­wych wi­dzi­my dziw­ny pa­lec Opatrz­no­ści; pod ha­słem gro­bu Chry­stu­sa lano krew za jego ży­cie, za jego du­cha, któ­ry żył w Chry­sty­ani­zmie i spo­łecz­no­ści Chrze­ści­jań­skiej. Za sztan­da­rem krzy­ża, szła cy­wi­li­za­cya; Eu­ro­pa zwró­ci­ła się ku Azyi. Woj­ny krzy­żo­we złe mia­ły na­stęp­stwa, bio­rąc rzecz w sto­sun­ku wy­raź­nie za­mie­rzo­ne­go celu, ale na­stęp­stwa ubocz­ne były naj­roz­ma­it­sze i wiel­kich wpły­wów mo­ral­nych.

Azya, mat­ka na­uki i świa­tła, mat­ka rodu, mat­ka zba­wie­nia, od­cię­ta od ży­cia du­cha dziś zno­wu skrew­ni­ła się z Eu­ro­pą; wę­zły du­chow­ne zo­sta­ły za­wią­za­ne na­no­wo; po­la­ły się i niej nowe siły ży­wot­ne, prze­ci­snę­ły się nowe pro­mie­nie świa­tło­ści, od­kry­ły się nowe kom­mu­ni­ka­cye, i tu przedew­szyst­kiem han­del. Po­czu­to na­resz­cie po­trze­bę wy­mia­ny pro­duk­tów i wy­ro­bów; po­wsta­ły klas­sy lu­dzi kup­czą­cych; po­wsta­ły pań­stwa całe, któ­re wy­wie­si­ły na cho­rą­gwi swo­jej sło­wo han­del. Do ta­kich przedew­szyst­kiem na­le­ża­ły rze­czy­po­spo­li­te Ita­lii, mia­sta, któ­re już w same woj­ny krzy­żo­we ode­gry­wa­ły nie­ma­łą rolę, prze­wo­żąc woj­ska i roz­prze­strze­nia­jąc, swo­ję po­tę­gę i han­del na Śród­ziem­nym mo­rzu. We­ne­cya po­zy­ska­ła pod­czas nich Dal­ma­cyę, wy­spę Kau­dyę, kil­ka po­mniej­szych wysp Ar­chi­pe­la­gu, Mo­reę na­resz­cie i ona, że tak po­wiem, pierw­sza rzu­ci­ła most po­mię­dzy Eu­ro­pą i Azyą.

W tym cza­sie Gre­cy za­ło­ży­li osa­dę Sa­ra­po­nis, nie­da­le­ko Fazu, a Ge­nu­eń­czy­ko­wie usa­do­wi­li się w Kaf­fie, albo Teo­do­zyi, w Tau­ry­dzie. Przy­stań była wy­bor­na dla han­dlu; Ge­nu­eń­czy­ko­wie ku­pi­li so­bie zie­mie, dla zbu­do­wa­nia do­mów i skła­dów, z wa­run­kiem: 1-od opła­ca­nia zwy­czaj­ne­go cła za przy i wy­wóz wszel­kich to­wa­rów; 2-re do­zwo­le­nie każ­de­mu kup­na i zby­cia wszel­kich to­wa­rów, przy­wie­zio­nych zkąd inąd. Z po­cząt­ku była to dość mała kan­to­ra, han­dlu­ją­ca tyl­ko z kup­ca­mi Ge­nu­eń­ski­mi, przy­by­wa­ją­cy­mi dla han­dlu aż na Me­otyc­kie mo­rze. Mało po­ma­łu mia­sto na­by­wa­ło wię­cej grun­tu w ob­wo­dzie, dla wy­ży­wie­nia się; po­tem opa­sa­ło się fosą i mu­rem, na co spro­wa­dzi­li po­trzeb­ne ma­te­ry­ały na wła­snych okrę­tach; wznie­śli wały wa­row­ni i ta­kim spo­so­bem po­sta­wi­li się na obron­nej no­dze.

Ge­nu­eń­czy­ko­wie z tego punk­tu roz­cią­gnę­li da­le­ko swój han­del na wschód; do­szedł on do In­dy­ów i Chin. Od kró­la Le­ona Ge­nu­eń­czy­ko­wie otrzy­ma­li przy­wi­lej han­dlo­wa­nia we wszyst­kich pro­win­cy­ach Ar­me­nii, od mo­rza Czar­ne­go aż do brze­gów mo­rza Ka­spij­skie­go.

In­dy­anie, ze swo­jej stro­ny, przy­po­mnie­li so­bie swo­je sta­ro­żyt­ne han­dlo­we dro­gi. Ryn­ki Fazu za­czę­ły być uczęsz­cza­ne na­no­wo; Kon­stan­ty­no­pol za­mie­nił Ale­xan­dryą i stał się skła­dem wy­ro­bów i pło­dów ca­łe­go Wscho­du. Tu pa­no­wał prze­pych, prze­mysł, han­del i szcząt­ki oświa­ty sta­ro­żyt­nej Hel­la­dy. To uczy­ni­ło Kon­stan­ty­no­pol mia­stem wyż­szem nad wszyst­kie mia­sta Eu­ro­pej­skie. Ka­li­fat, po epo­ce prze­śla­do­wań oświa­ty, za­czął roz­wi­jać na­uki, prze­mysł i kunsz­ta, ła­go­dząc przy­tem oby­cza­je bar­ba­ry­zmu, do tego stop­nia, iż Eu­ro­pa wy­da­wa­ła się dzi­ką przy tym po­le­ro­wa­nym świe­cie cy­wi­li­za­cyi wschod­niej. Przedew­szyst­kiem roz­wi­nę­ła się tu chęć bo­gactw dla za­spo­ko­je­nia mi­ło­ści ro­skosz­ne­go i wy­staw­ne­go ży­cia i środ­kiem do tego stał się han­del.

Kon­stan­ty­no­pol wpadł w ręce Krzy­żow­ców; Fran­cu­zi i We­ne­cy­anie kłó­ci­li się o łupy tego pań­stwa, wy­dzie­ra­jąc so­bie wy­spy Ar­chi­pe­la­gu i por­ty Ro­ma­nii. Ge­nu­eń­czy­ko­wie, za­zdro­śni szczę­ścia We­ne­cy­an, z za­wi­ścią pa­trzy­li na po­sia­da­ną przez nich Kan­dyę, któ­ra, bę­dąc po­ło­żo­na u wcho­du do Ar­chi­pe­la­gu, czy­ni­ła ich pa­na­mi mo­rza. Uda­ło się im na­ko­niec wy­drzeć wy­spę tę We­ne­tom, przez Hen­ry­ka, wiel­kie­go Mi­strza Mal­tań­skie­go, i to był naj­pierw­szy po­wód nie­na­wi­ści i dłu­gich wo­jen oboj­ga rze­czy­po­spo­li­tych.

1203 r. We­ne­to­wie z okrę­ta­mi swo­je­mi do­pły­nę­li do Tany, dzi­siej­sze­go Azo­wa, daw­nej ko­lo­nii Ko­ryj­czy­ków z Mi­le­tu. Kup­cy Pi­zań­scy mie­li tam swo­je po­sa­dy; był tu skład han­dlu wszyst­kich lu­dów Me­otyc­kich. Na tym punk­cie We­ne­to­wie trzy­ma­li się dwa wie­ki, po­mi­mo naj­ścia Ta­tar­skie­go do Tau­ry­ki. Ko­lo­ni­je wło­skie utrzy­my­wa­ły się w Tau­ry­dzie, pła­cąc wiel­kie sum­my Ta­ta­rom. Han­del We­ne­cy­an był wy­mien­ny: mie­nia­li lu­stra, rze­czy szklan­ne, że­la­zne i bitą miedź, za zbo­że, wosk, skó­ry i rybę sło­ną. Za­miast han­dlo­wych ga­lio­nów, We­ne­cy­anie wpro­wa­dzi­li zbroj­ne okrę­ta, któ­re nie wcho­dzi­ły jed­nak do wszyst­kich por­tów Czar­no­mor­skich, wy­jąw­szy wschod­nich brze­gów, gdzie się od­by­wał han­del In­dyj­ski na Fa­zie.

Ge­nu­eń­czy­ko­wie, dla po­pra­wie­nia swe­go han­dlu na Czar­nem mo­rzu, przy­wra­ca­ją Gre­ków na Kon­stan­ty­no­pol­ski tron, po 58 la­tach wy­gna­nia. Od­tąd Ge­nu­eń­czy­ko­wie do­świad­cza­ją opie­ki Ca­ro­gro­du i ce­sa­rzy Grec­kich, jak We­ne­to­wie do­świad­cza­li opie­ki ce­sa­rzów Ła­ciń­skich na wscho­dzie. Mi­chał Pa­le­olog, ko­ro­no­wa­ny w Ni­cei, w Azyi, wszedł z Ge­nu­eń­czy­ka­mi w przy­mie­rze prze­ciw We­ne­cyi, do­kąd się skrył był Bo­do­uin, ostat­ni ce­sarz ze krwi Fran­cuz­kiej.

Ge­nu­eń­czy­ko­wie pod­no­szą mia­sto Kaf­fę, któ­ra sta­je się jak­by ko­pią Ge­nui na Czar­nem mo­rzu. We – ne­cy­anie krzy­wo pa­trzy­li na wzno­szą­ce się mia­sto; po­wsta­ły nie­po­ro­zu­mie­nia; Pa­pież Urban IV chciał po­go­dzić dwa mia­sta wło­skie, aby nić­mi dzia­łać prze­ciw­ko ce­sa­rzo­wi, któ­re­go one szu­ka­ły za­rów­no pro­tek­cyi. Wład­ca Kip­cza­ku od­jął był Kaf­fę Ge­nu­eń­czy­kom, któ­rą oni ode­bra­li te­goż sa­me­go roku, ale swo­bo­dę han­dlu po­trze­ba było opła­cać co­rocz­nym ha­ra­czem. Tak utrzy­my­wa­ły się mia­sta Wło­skie w Tau­ry­dzie, pro­wa­dząc han­del na Czar­nem mo­rzu, kło­cąc się raz z sobą, to z ce­sa­rza­mi wscho­du, to z Ta­ta­ra­mi, któ­rych ła­skę za­wsze na­le­ża­ło opła­cać zło­tem, roz­prze­strze­nia­jąc swo­je ko­lo­ni­je, do Su­da­ku, Ałusz­ty, Ba­ła­kła­wy i t… d… i t… d, aż do­pó­ki Ce­sar­stwo nie prze­szło do Tur­ków i Krym nie za­czął ule­gać Suł­ta­no­wi. W sku­tek in­tryg Tur­cy roz­po­czę­li woj­nę prze­ciw Ge­nu­eń­czy­kom; znisz­czy­li Kaf­fę, Su­dak, Ba­ła­kła­wę, In­ker­man, Cher­so­nez, Tonę, Bo­sprę albo Aspro­mon­te­ję, Kercz. Trzy­ma­ła się for­te­ca Man­gup, na wy­so­ki­éj, nie­przy­stęp­nej gó­rze, do­kąd skry­li się Ge­nu­eń­czy­ko­wie, uszli z ży­ciem od rze­zi miast Wło­skich. Ale do­wód­ca, lu­bią­cy po­lo­wa­nie, wy­szedł dla ło­wów z for­te­cy, i tém zgu­bił mia­sto. Ge­nu­eń­czy­ko­wie ofor­ty­fi­ko­wa­li się w sta­rym Kry­mie, ale i tam zdra­dą zo­sta­li po­dej­ści i wy­cię­ci od nie­wdzięcz­ne­go Men­gli – Gi­re­ja, któ­ry Ge­nu­eń­czy­kom wi­nien był swo­je wy­nie­sie­nie na tron. Tak pa­dła Kaf­fa, prze­zwa­na nie­gdyś ma­łym Kon­stan­ty­no­po­lem i inne mia­sta Ge­nu­eń­skie w Kry­mie. Nie ma­jąc już ko­lo­nii na Czar­nem mo­rzu, Ge­nu­eń­czy­ko­wie pro­wa­dzi­li prze­cież han­del ze Wscho­dem; Tur­cy za­bra­nia­ją im nie tyl­ko han­dlu, ale na­wet na­wi­ga­cyi po Czar­ném mo­rzu. Kaf­fa prze­szła do rąk Ta­ta­rów, któ­rzy mie­li ją w swo­jém po­sia­da­niu do 1577 r. aż ją na­resz­cie wy­dar­li im Tur­cy.II.

Od­pły­nię­cie z Ode­ssy. To­wa­rzy­stwo na po­kła­dzie pa­ro­stat­ku; od­dziel­ne gru­py; ich fi­zy­ogno­mia. Ka­ju­ty. Wi­do­ki mo­rza. Za­chód słoń­ca. Za­im­pro­wi­zo­wa­na se­re­na­da. Noc na mo­rzu. Nie­miec i ko­bie­ca ka­ju­ta. Przy­go­da Niem­ca. Wschód słoń­ca – ra­nek na mo­rzu; brze­gi Eu­pa­to­ryi.

Otóż, pi­szę te­raz już z po­łu­dnio­we­go wy­brze­ża Kry­mu, z pięk­nej Jał­ty, do któ­rej do­sta­łem się po dwóch do­bach po­dró­ży z Ode­ssy. Zwy­cza­jem moim daję wam wy­cią­gi z mo­ich no­tat po­dróż­nych, aby i was nie­ja­ko przy­łą­czyć do na­sze­go po­dróż­ne­go gro­na, po­słu­chaj­cież więc mo­ich opo­wia­dań z wę­drów­ki do Jał­ty i ztąd da­lej w pod­gó­rze, gdzie leżą ro­skosz­ne miej­sca: Le­wa­dia, wyż­sza i niż­sza Ory­an­dy, wil­le Na­rysz­ki­no­wej, i na­resz­cie Ałup­ka, punkt naj­dal­szy, bo 16 werst ztąd. Dnia 25 maja opu­ści­łem Ode­ssę z dwó­ma mo­imi ko­le­ga­mi; na ko­mo­rze, przy­łą­czy­li się do nas stu­dent z Ki­jo­wa Ant. B*** i p. C*** Wzię­li­śmy miej­sca na wiel­kim pa­ro­wym pocz­to­wym stat­ku Je­ni­ka­le, idą­cym z Ode­ssy do Krym­skich por­tów aż do Ker­czu i Teo­do­zyi; py­ro­skaf ten ma dwie pa­ro­we ma­szy­ny i dwa ko­mi­ny; były więc tu dwie szan­sy zgi­nie­nia, nie jed­na bo­wiem to dru­ga może pęk­nąć i wy­nieść ad su­per­os. Nie wy­jeż­dża­łem sam bez po­że­gna­nia; przy­je­chał tu aby po­że­gnać się ze mną za­cny A. W***; po­tem p. M***; każ­dy się tu że­gnał z kim­siś; jed­na na­wet pa­nien­ka pła­ka­ła rzew­nie; mu­sia­ła nie­bo­ga zo­sta­wiać ko­goś w Ode­ssie; może wszyst­kie swo­je na­dzie­je. Chcia­łem jéj za­śpie­wać:

Wy­po­godź oko, roz­ja­śnij czo­ło,

W do­brym okrę­cie, w po­go­dę,

Lot­ny nasz so­kół nie tak we­so­ło

Jak my po­le­cim przez wodę.

Ści­ska­nia i ca­łu­sy tu i lam; gru­py na brze­gu naj­roz­ma­it­sze; pstro­ka­ci­zna i ścisk naj­więk­szy; wie­ją ko­bie­ce szar­fy, wzno­szą się pa­ra­so­li­ki, po­wie­wa­ją chust­ki. Ko­biet peł­no; go­to­we one i że­gnać i wi­tać; łzę i uśmiech, co chcesz masz tu do wy­bo­ru. Po­mię­dzy pas­sa­że­ra­mi S*** z bul­da­giem i ka­re­tą na po­kła­dzie; kil­ka ko­biet, a po­mię­dzy nie­mi ja­kaś pani Z*** z sied­mio­let­nią có­recz­ką i z wi­docz­ne­mi pre­ten­sy­ami do eman­cy­pa­cyi; lat wie­le, za to mniej zę­bów; różu po­do­stat­kiem; wło­sy ucię­te; ama­zon­ka, z ko­zac­ką kur­tą, ko­lo­ru czar­ne­go, cy­ga­ro w ustach, szpi­cru­ta w ręku i ostro­gi u trze­wi­ków w do­dat­ku; mina pew­na i śmia­ła, go­to­wa była pod­bić wszyst­kich pas­sa­że­rów ra­zem; hic fa­emi­na! Ja­kiś p. N***, gru­by, zdrów; dziś kom­mis­sant w Ode­ssie od ja­kiej­siś fa­bry­ki cu­kro­wéj; je­chał dla in­te­re­sów do Ta­gan­ro­gu, i po dro­dze zwie­dzał wszyst­kie por­ty, bo py­ro­skaf za­cho­dzi wszę­dzie na mo­rzu Czar­nem, nim dój­dzie do Azow­skie­go. Je­dzie­my więc so­bie rze­mien­nym dy­sz­lem. Na bul­wa­rze wy­strzał z ar­ma­ty oznaj­mił na­resz­cie po­łu­dnie; pa­ro­wa świ­stał­ka za­świ­sta­ła na całe wy­brze­że i obcy ucie­ka­li z po­kła­du, a tym­cza­sem za­czę­to zdej­mo­wać ko­twi­cę, pusz­czo­no parę, któ­ra buch­nę­ła rap­tow­nie i spa­dła bry­zga­mi na po­kład; za­dy­mi­ły na­stęp­nie bu­rym i czar­nym dy­mem ko­mi­ny i okręt po­ma­łu za­czął się od­da­lać od brze­gu; pas­sa­że­rów było peł­no; na ostat­niem miej­scu cie­śli Rus­skich, Ka­ra­imów mnó­stwo; kil­ku gre­ków, kil­ku ży­dów Rus­skich, kil­ku po­la­ków. Mó­wio­no tu wszyst­kie­mi ję­zy­ka­mi. Mie­li­śmy to­wa­rzy­sza gre­ka z Cy­pru; nie źle mó­wił po fran­cuz­ku i przed sze­ścią ty­go­dnia­mi pierw­szy raz opu­ścił oj­czy­znę swo­ję. Ślicz­na była po­go­dą, mo­rze ci­che, nie wi­dać było ru­chu okrę­tu, lubo Ode­ssa co­raz wię­cej od­da­la­ła się od nas, ry­su­jąc się pysz­nie przed nami, jak jaka pięk­na akwa­rel­la. Te­raz do­pi­éro przy­pa­trzy­łem się do woli ca­łej kra­sie tego mor­skie­go mia­sta; by­łem zdrów; oba­wia­łem się jed­nak, aby da­lej na mo­rzu prze­klę­ta cho­ro­ba zno­wu mię nie na­pa­dła. Po­szli­śmy do ka­ju­ty za­bie­rać miej­sca, aby nas kto nie uprze­dził; wię­cej bo­wiem było pas­sa­że­rów, niż miejsc w ka­ju­cie; 10 łó­żek w ma­leń­kim po­ko­iku, jed­ne nad dru­gie­mi. Mo­rze, pa­trząc w jego głąb, wy­da­je się ciem­no – zie­lo­ne­go ko­lo­ru; ale py­ro­skaf zo­sta­wia da­le­ko za sobą bia­ły trakt spie­nio­nej wody, a kłę­by dymu cią­gnąc się po nad stat­kiem po­chy­łym pa­sem, obi­ja­ją się w wo­dzie orze­cho­we­mi bar­wa­mi, po­ma­lo­wa­ne­mi na ciem­no-zie­lo­nem tle mo­rza. Bo­jąc się mor­skiej cho­ro­by nie chcia­łem jeść obia­du; ka­za­łem po­dać tyl­ko zupę, ale we­dle usta­wy py­ra­ska­fów, cho­ciaż­by kto nie jadł obia­du, za obiad wszak­że pła­cić po­wi­nien, i pła­cić do­brze; ru­bla na miej­scu 1-em, 4 zło­te na dru­giem. Dro­ży­zna nie­sły­cha­na; szklan­ka her­ba­ty 40 gro­szy; toż szklan­ka li­mo­na­dy. Po­wiał wie­trzyk i dała się sły­szeć świ­stał­ka o ka­nar­ko­wych tre­lach; majt­ko­wie, jak koty, dra­pa­li się po li­nach na naj­wyż­sze masz­ty i spusz­cza­li ża­gle, cho­ciaż py­ro­skaf mógł­by się obejść bez tej po­mo­cy; ale tu nie uży­wa­ją jego cał­ko­wi­tej siły, bo­jąc się przy­pad­ku, dla tego do­da­ją dru­gą ma­chy­nę do po­mo­cy pierw­szej i para w dwóch ko­łach dzia­ła zgod­nie, lubo przed­sta­wia dwie szcze­gól­ne siły. Czter­dzie­sto­let­nia i brzyd­ka twa­rzą, a bar­dziej jesz­cze swo­je­mi pre­ten­sy­ami ko­bie­ta, za­czę­ła przy­pusz­czać szturm do każ­de­go, za­czy­na­jąc od ka­pi­ta­na; pa­trzy­ła każ­de­mu w oczy, ga­da­ła gło­śno po rus­sku i po fran­cuz­ku, śmia­ła się po­ka­zu­jąc dziu­ry w zę­bach i sine dzią­sła, śmia­ła się na całe gar­dło i bra­ła za rękę in­ter­lo­ku­to­ra w za­pa­le dys­kus­syi. Exem­plarz ten przy­po­mniał mi inny, jaki wi­dzia­łem gdzie in­dziej, bo dał mi prób­kę ko­bie­ty po­zba­wio­nej wsty­du i wszel­kiej god­no­ści ko­bie­ty, rzu­ca­ją­cej się na szy­ję pierw­sze­mu lep­sze­mu męż­czy­znie, prze­wra­ca­jąc oczy i wzdy­cha­jąc jak ko­cieł pa­ro­wy. Każ­dej mło­dej nie­zep­su­tej dziew­czy­nie po­ka­zał­bym ten dzi­wo­twór babi, jako wzór tego, do cze­go za­pro­wa­dza je­den krok bez wsty­du. Obrzy­dze­nie bie­rze pa­trząc na coś po­dob­ne­go, a prze­cież to jest tu i tam, na każ­dym pra­wie kro­ku, pa­ro­chód tyl­ko od­osob­niał tę ka­ry­ka­tu­rę i uwy­dat­niał ją wię­cej. Mie­li­śmy na ostat­niem miej­scu ży­dów, ży­dó­wek i ka­ra­imów; ubio­ry wschod­nie nada­wa­ły ich gru­pom ma­low­ni­czy po­zór. Sta­ry ka­ra­im z bia­łą dłu­gą bro­dą, i z na wpół za­mknię­te­mi po­wie­ka­mi, jak­by wiecz­nie drze­mał, za­nim je za­mknie na za­wsze. A ten męż­czy­zna z czar­ną bro­dą, czar­ne­mi ocza­mi, gę­ste­mi czar­ne­mi rzę­sa­mi i or­lim, gru­bym no­sem, i te ko­bie­ty z fi­zy­ogno­mią i ry­sa­mi wscho­du, i te dłu­gie, ja­skra­we, ma­te­ry­al­ne suk­nie, wszyst­ko to za­mie­nia­ło tę fa­mi­lię całą jak­by w ob­raz Cho – pena, zdję­ty gdzieś w Sy­ryi, albo Me­zo­po­ta­mii, ob­raz od­twa­rza­ją­cy do­sko­na­le cza­sy pa­try­ar­chal­ne. Po­trze­ba było tyl­ko pal­my za­miast ku­rzą­cych dy­mem ko­mi­nów, a pod nią stud­ni, zaś licz­ne, na po­kła­dzie le­żą­ce pa­kun­ki wło­żyć na grzbie­ty wiel­błą­dom i miał­byś ob­raz Re­be­ki po­ją­cej wiel­błą­dy słu­gi Abra­ha­mo­we­go. Inną wca­le po­stać mie­li le­żą­cy opo­dal gro­ma­dą ka­ca­pi, o ja­snych wło­sach i błę­kit­nych oczach, lu­dzie za­mó­wie­ni w Ode­ssie do cie­siel­ki w Kry­mie. Tu była pół­noc – tam wschód.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: