- W empik go
Stepy, morze i góry. Tom 2 - ebook
Stepy, morze i góry. Tom 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 355 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Historya południowego brzegu Krymu. Nieznany starożytnym Grekom; mało znany w 1-szym wieku po Chr. Stosunki Krymu ze Wschodniem państwem. Wędrówki barbarzyńców. Mur cesarza Atanazego. Justynian. Gotowie. Biskupstwo Gockie w Krymie. Władza Cesarzów Wschodu. Podróżnicy Barbaro i Busbek. Zdanie o Gotach Krymskich Hacquet'a. Justynian II. Handel na Czarnem morzu od XI wieku. Historya handlu w starożytności, przez Kaspijskie morze. Handel w wiekach średnich. Wojny krzyżowe. Wenecyanie i Genueńczycy. Przejście Konstantynopola w ręce Krzyżowców. Genueńczykowie przywracają na tron Paleologa. Osady Włoskie na południowym brzegu. Stosunki Genueńczyków z Tatarami; wpływ Turcyi; upadek kolonii Genueńskich. Mangup przechodzi w ręce Turków; upadek Genueńskiego handlu na morzu Czarnem.
Ponieważ w następnym rozdziale mamy wyruszyć na południowe wybrzeże Krymu, nie od rzeczy więc będzie, jeżeli rzucimy okiem na przeszłość tego kraju.
Południowy brzeg Krymu nie tylko że nie był znany starożytnym Grekom ale i w pierwszym wieku po Chrystusie mało był znanym ucywilizowanym narodom, a należał do państwa Bosforskiego. Z przeniesieniem stolicy Rzymskiego państwa z Rzymu do Byzancyum, przez Konstantego W. (330 r.), brzegi Czarnego morza musiały stać się więcej znajomemi, tem bardziej, że ztamtąd następowały ustawicznie najścia barbarzyńców, tak, że we dwa wieki po tym wypadku, potrzeba było wybudować mur, dla ochronienia Konstantynopola od tych najść dziczy. Mur ten wzniósł cesarz Atanazy, ten sam który 506 r. zburzył był, w swojej stolicy, wszystkie statuy, dla zamieszczenia ich własnemi wizerunkami. Justynian więcej jeszcze wzmocnił tę kamienną, ścianę. – Brzegi Czarnego morza były drogą, którą dzicz Azyatycka wtargała do Europy. Krym był zajmowany przez hordy koczujące. Pieczyngowie, Chazarowie, Połowcy, przechodzili tędy i tu osiadali. Hunnowie, ciągnąc do Pannonii, wyparli Ostrogotów z ich siedzib nad Czarnem morzeni; ci przeszli do Tracyi, Bulgaryi, do Włoch, a w części do Taurydy. Tu na południowym brzegu było ich państwo: Gocya ciągnęła się do Sudaku i do Bałakławy; Gotowie z południowego brzegu byli Chrześcianami; za czasów Jana Chryzostoma (400 r.) prosili o przysłanie im biskupa z Konstantynopola; toż samo powtórzyło się 547 roku. Od tego czasu cesarze Greccy zaczęli przyswajać sobie władzę nad tą ziemią. Razem z władzą duchowną łączyła się władza wojenna; zamki zaczęły ochraniać kościoły. Tu Grecy zaczęli nad brzegami morza wznosić warownie, których ruiny dotąd widzimy. Potęga Greków na południowym brzegu zaczęła całkiem zacierać ślad exystencyi Gotów. Dziś go nie masz wcale, lubo podróżnicy, w XV Barbaro i XVI w. Busbek widzieli niby jeszcze szczątki Gotów w Krymie, mówiących swoją Niemiecką mową. Jednakże Lwowski professor Hacquet (1798 r.) utrzymywał, iż ci mniemani Gotowie mogli być Polskimi żydami, używającymi Niemieckiego języka. Na południu Grecy zawładnęli Gocyą; na północy chcieli zawiązać stosunki przyjazne innemi środkami, bądź datkiem, bądź pokrewieństwem. Tak np. Justynian II, Rynotmit, po ucięciu mu końca języka i nosa, był odesłany do Chersonii (do Krymu); ztąd on udał się na granice Gocyi i ożenił się z siostrą naczelnika Chazarów Teodora (702 r.).
Od końca XI w. do końca trzeciej ćwierci XV w. (1475 r.) Czarne morze stało się kupiecką drogą wschodniego handlu; żeby pojąć koleje, któremi przyszło do tego, należy skreślić tu dzieje handlu w starożytności i w średnich wiekach.
Wiemy, iż południowa Azya, Indye, Chiny, Arabia mają w sobie to wszystko, co stanowi bogactwo i wchodzi do wytworności życia: tu są nieprzebrane kopalnie drogich kamieni, srebra i złota; tu się poławiają najpiękniejsze perły; tu natura wydaje najlepsze wonności, balsam, korzenie i t… d. Już na X wieków przed erą naszą, wschodnie i południowe towary sprowadzały się z portów na Eufracie i zatoce Perskiej, do Palmiry, miasta, wedle tradycyi, pobudowanego przez Salomona, a które od wchodu, tylko na 150 minut równikowych było oddalonem od morza. Tu także Fenicyanie, Arabowie i inne ludy handlowe starożytności sprowadzali ładunki swoje, z kantorów, które posiadali na morzu Czarnem. Z Palmirskiego portu transportowano towary do wszystkich handlowych punktów położonych nad brzegami Śródziemnego morza, gdzie już kupcy, biorąc je z drugiej i trzeciej ręki, rozwozili po Europie.
Wszyscy starożytni świadczą o kommunikacyi handlowej pomiędzy Czarnem morzeni i morzem Kaspijskiem, przez pośrednictwo rzek Fazu i Cyrusa. Tędy udawano się do Chin i krajów południowych Azyi. Rzeka Cyrus ginęła w obszernych płaszczyznach, otoczonych wielkiemi górami; kolonie Greckie, osiadłe po nad brzegami Czarnego morza przecięły te góry, i poprowadziły wody jeziora i rzeki ku morzu. Te olbrzymie prace przypisują Jazonowi; bez wątpienia było to owo złote runo, dla handlarzy (a). Scytowie Tauryccy, jak się domyślają, trudnym sposobem prowadzili ten handel, odbywając go karawanami i przebywając Taurycki bosfor w czasie tęgich mrozów.
W IV w. przed Chr. Alexander Macedoński, widząc, iż Persowie zazdrośni pomyślności sąsiadów swoich, odwrócili handel na korzyść własną, szkodząc nawigacyi po Eufracie przez nawigacyę Araxem, a nawigacyi Czarnomorskiej przez rzekę Cyrus – postanowił zwrócić drogę handlową ku Europie, ale zawsze późniejsze zamieszania stawały mu ciągle na zawadzie.
We dwieście lat potem, Ptolomeusze, królowie Egipscy, odciągnęli handel z Eufratu, na południe ku morzu Czerwonemu. Wyprawy Alexandra na wschód rozszerzyły były jeszcze potężniej handel wschodni, z czego Ptolomeusze nie omieszkali także skorzystać. Wówczas centrem handlu stała się Alexandrya a Palmira upadła; – dziś ku sobie pociągają tylko jej ogromne ruiny, świadczące o mocy, sławie i bogactwach tego starego grodu!
Towary do Alexandryi przychodziły przez przesmyk Suez. Był rozpoczęty kanał, mający łączyć – (a) Formalconi L. XIV p. 45. Arii-periplus Ponti Euxini – p. 45.
Sródziemnie morze z Czerwonem, ale król nie odważył się go kończyć, bojąc się zalania kraju, tak jak powierzchnia morza Czerwonego wznosiła się o trzy stopy nad powierzchnią morza Śródziemnego. Sztuka szluz nie była wówczas znaną. Pompejusz, w ostatnim wieku przed erą naszą, widząc ogromne summy, jakie szły z Rzymu do Alexandryi, zamyślał odkryć dawną drogę kolonii Greckich do Indyów, przez morze Kaspijskie i przez prowincye Rzymskie (a). Wysłał w tym celu znawców, którzy go zapewnili, iż towary wschodnie mogą być sprowadzane lądem, z brzegów Indusu do drugiej rzeki, która się łączy z morzeni Kaspijskiem, i to nie dłużej, jak w przeciągu tygodnia. Zamiar nie wziął skutku; Pompejusz, upadłszy pod zwycięztwem swego przeciwnika, stał się ofiarą nienawiści królów Egiptu; projekt ten był przyprowadzony do skutku przez barbarzyńców w VII wieku. Islamizm w Egipcie zniszczył handel tego bogatego kraju; AIexandrya spłonęła; – oświata i wszelkie dary nauki i religii zginęły; po pożarze Omara, ciemnota pokryła te kraje i cisza głęboka panowała w tej części Afryki, gdzie przedtem filozofia i wiara wydawały mężów światła i potężnego słowa. Potrzeba było – (a) Joseph… antiq. Jud. – Formaleoni nowego popchnięcia dla obudzenia życia; tem popchnięciem były Krucyaty.
W wojnach krzyżowych widzimy dziwny palec Opatrzności; pod hasłem grobu Chrystusa lano krew za jego życie, za jego ducha, który żył w Chrystyanizmie i społeczności Chrześcijańskiej. Za sztandarem krzyża, szła cywilizacya; Europa zwróciła się ku Azyi. Wojny krzyżowe złe miały następstwa, biorąc rzecz w stosunku wyraźnie zamierzonego celu, ale następstwa uboczne były najrozmaitsze i wielkich wpływów moralnych.
Azya, matka nauki i światła, matka rodu, matka zbawienia, odcięta od życia ducha dziś znowu skrewniła się z Europą; węzły duchowne zostały zawiązane nanowo; polały się i niej nowe siły żywotne, przecisnęły się nowe promienie światłości, odkryły się nowe kommunikacye, i tu przedewszystkiem handel. Poczuto nareszcie potrzebę wymiany produktów i wyrobów; powstały klassy ludzi kupczących; powstały państwa całe, które wywiesiły na chorągwi swojej słowo handel. Do takich przedewszystkiem należały rzeczypospolite Italii, miasta, które już w same wojny krzyżowe odegrywały niemałą rolę, przewożąc wojska i rozprzestrzeniając, swoję potęgę i handel na Śródziemnym morzu. Wenecya pozyskała podczas nich Dalmacyę, wyspę Kaudyę, kilka pomniejszych wysp Archipelagu, Moreę nareszcie i ona, że tak powiem, pierwsza rzuciła most pomiędzy Europą i Azyą.
W tym czasie Grecy założyli osadę Saraponis, niedaleko Fazu, a Genueńczykowie usadowili się w Kaffie, albo Teodozyi, w Taurydzie. Przystań była wyborna dla handlu; Genueńczykowie kupili sobie ziemie, dla zbudowania domów i składów, z warunkiem: 1-od opłacania zwyczajnego cła za przy i wywóz wszelkich towarów; 2-re dozwolenie każdemu kupna i zbycia wszelkich towarów, przywiezionych zkąd inąd. Z początku była to dość mała kantora, handlująca tylko z kupcami Genueńskimi, przybywającymi dla handlu aż na Meotyckie morze. Mało pomału miasto nabywało więcej gruntu w obwodzie, dla wyżywienia się; potem opasało się fosą i murem, na co sprowadzili potrzebne materyały na własnych okrętach; wznieśli wały warowni i takim sposobem postawili się na obronnej nodze.
Genueńczykowie z tego punktu rozciągnęli daleko swój handel na wschód; doszedł on do Indyów i Chin. Od króla Leona Genueńczykowie otrzymali przywilej handlowania we wszystkich prowincyach Armenii, od morza Czarnego aż do brzegów morza Kaspijskiego.
Indyanie, ze swojej strony, przypomnieli sobie swoje starożytne handlowe drogi. Rynki Fazu zaczęły być uczęszczane nanowo; Konstantynopol zamienił Alexandryą i stał się składem wyrobów i płodów całego Wschodu. Tu panował przepych, przemysł, handel i szczątki oświaty starożytnej Hellady. To uczyniło Konstantynopol miastem wyższem nad wszystkie miasta Europejskie. Kalifat, po epoce prześladowań oświaty, zaczął rozwijać nauki, przemysł i kunszta, łagodząc przytem obyczaje barbaryzmu, do tego stopnia, iż Europa wydawała się dziką przy tym polerowanym świecie cywilizacyi wschodniej. Przedewszystkiem rozwinęła się tu chęć bogactw dla zaspokojenia miłości roskosznego i wystawnego życia i środkiem do tego stał się handel.
Konstantynopol wpadł w ręce Krzyżowców; Francuzi i Wenecyanie kłócili się o łupy tego państwa, wydzierając sobie wyspy Archipelagu i porty Romanii. Genueńczykowie, zazdrośni szczęścia Wenecyan, z zawiścią patrzyli na posiadaną przez nich Kandyę, która, będąc położona u wchodu do Archipelagu, czyniła ich panami morza. Udało się im nakoniec wydrzeć wyspę tę Wenetom, przez Henryka, wielkiego Mistrza Maltańskiego, i to był najpierwszy powód nienawiści i długich wojen obojga rzeczypospolitych.
1203 r. Wenetowie z okrętami swojemi dopłynęli do Tany, dzisiejszego Azowa, dawnej kolonii Koryjczyków z Miletu. Kupcy Pizańscy mieli tam swoje posady; był tu skład handlu wszystkich ludów Meotyckich. Na tym punkcie Wenetowie trzymali się dwa wieki, pomimo najścia Tatarskiego do Tauryki. Kolonije włoskie utrzymywały się w Taurydzie, płacąc wielkie summy Tatarom. Handel Wenecyan był wymienny: mieniali lustra, rzeczy szklanne, żelazne i bitą miedź, za zboże, wosk, skóry i rybę słoną. Zamiast handlowych galionów, Wenecyanie wprowadzili zbrojne okręta, które nie wchodziły jednak do wszystkich portów Czarnomorskich, wyjąwszy wschodnich brzegów, gdzie się odbywał handel Indyjski na Fazie.
Genueńczykowie, dla poprawienia swego handlu na Czarnem morzu, przywracają Greków na Konstantynopolski tron, po 58 latach wygnania. Odtąd Genueńczykowie doświadczają opieki Carogrodu i cesarzy Greckich, jak Wenetowie doświadczali opieki cesarzów Łacińskich na wschodzie. Michał Paleolog, koronowany w Nicei, w Azyi, wszedł z Genueńczykami w przymierze przeciw Wenecyi, dokąd się skrył był Bodouin, ostatni cesarz ze krwi Francuzkiej.
Genueńczykowie podnoszą miasto Kaffę, która staje się jakby kopią Genui na Czarnem morzu. We – necyanie krzywo patrzyli na wznoszące się miasto; powstały nieporozumienia; Papież Urban IV chciał pogodzić dwa miasta włoskie, aby nićmi działać przeciwko cesarzowi, którego one szukały zarówno protekcyi. Władca Kipczaku odjął był Kaffę Genueńczykom, którą oni odebrali tegoż samego roku, ale swobodę handlu potrzeba było opłacać corocznym haraczem. Tak utrzymywały się miasta Włoskie w Taurydzie, prowadząc handel na Czarnem morzu, kłocąc się raz z sobą, to z cesarzami wschodu, to z Tatarami, których łaskę zawsze należało opłacać złotem, rozprzestrzeniając swoje kolonije, do Sudaku, Ałuszty, Bałakławy i t… d… i t… d, aż dopóki Cesarstwo nie przeszło do Turków i Krym nie zaczął ulegać Sułtanowi. W skutek intryg Turcy rozpoczęli wojnę przeciw Genueńczykom; zniszczyli Kaffę, Sudak, Bałakławę, Inkerman, Chersonez, Tonę, Bosprę albo Aspromonteję, Kercz. Trzymała się forteca Mangup, na wysokiéj, nieprzystępnej górze, dokąd skryli się Genueńczykowie, uszli z życiem od rzezi miast Włoskich. Ale dowódca, lubiący polowanie, wyszedł dla łowów z fortecy, i tém zgubił miasto. Genueńczykowie ofortyfikowali się w starym Krymie, ale i tam zdradą zostali podejści i wycięci od niewdzięcznego Mengli – Gireja, który Genueńczykom winien był swoje wyniesienie na tron. Tak padła Kaffa, przezwana niegdyś małym Konstantynopolem i inne miasta Genueńskie w Krymie. Nie mając już kolonii na Czarnem morzu, Genueńczykowie prowadzili przecież handel ze Wschodem; Turcy zabraniają im nie tylko handlu, ale nawet nawigacyi po Czarném morzu. Kaffa przeszła do rąk Tatarów, którzy mieli ją w swojém posiadaniu do 1577 r. aż ją nareszcie wydarli im Turcy.II.
Odpłynięcie z Odessy. Towarzystwo na pokładzie parostatku; oddzielne grupy; ich fizyognomia. Kajuty. Widoki morza. Zachód słońca. Zaimprowizowana serenada. Noc na morzu. Niemiec i kobieca kajuta. Przygoda Niemca. Wschód słońca – ranek na morzu; brzegi Eupatoryi.
Otóż, piszę teraz już z południowego wybrzeża Krymu, z pięknej Jałty, do której dostałem się po dwóch dobach podróży z Odessy. Zwyczajem moim daję wam wyciągi z moich notat podróżnych, aby i was niejako przyłączyć do naszego podróżnego grona, posłuchajcież więc moich opowiadań z wędrówki do Jałty i ztąd dalej w podgórze, gdzie leżą roskoszne miejsca: Lewadia, wyższa i niższa Oryandy, wille Naryszkinowej, i nareszcie Ałupka, punkt najdalszy, bo 16 werst ztąd. Dnia 25 maja opuściłem Odessę z dwóma moimi kolegami; na komorze, przyłączyli się do nas student z Kijowa Ant. B*** i p. C*** Wzięliśmy miejsca na wielkim parowym pocztowym statku Jenikale, idącym z Odessy do Krymskich portów aż do Kerczu i Teodozyi; pyroskaf ten ma dwie parowe maszyny i dwa kominy; były więc tu dwie szansy zginienia, nie jedna bowiem to druga może pęknąć i wynieść ad superos. Nie wyjeżdżałem sam bez pożegnania; przyjechał tu aby pożegnać się ze mną zacny A. W***; potem p. M***; każdy się tu żegnał z kimsiś; jedna nawet panienka płakała rzewnie; musiała nieboga zostawiać kogoś w Odessie; może wszystkie swoje nadzieje. Chciałem jéj zaśpiewać:
Wypogodź oko, rozjaśnij czoło,
W dobrym okręcie, w pogodę,
Lotny nasz sokół nie tak wesoło
Jak my polecim przez wodę.
Ściskania i całusy tu i lam; grupy na brzegu najrozmaitsze; pstrokacizna i ścisk największy; wieją kobiece szarfy, wznoszą się parasoliki, powiewają chustki. Kobiet pełno; gotowe one i żegnać i witać; łzę i uśmiech, co chcesz masz tu do wyboru. Pomiędzy passażerami S*** z buldagiem i karetą na pokładzie; kilka kobiet, a pomiędzy niemi jakaś pani Z*** z siedmioletnią córeczką i z widocznemi pretensyami do emancypacyi; lat wiele, za to mniej zębów; różu podostatkiem; włosy ucięte; amazonka, z kozacką kurtą, koloru czarnego, cygaro w ustach, szpicruta w ręku i ostrogi u trzewików w dodatku; mina pewna i śmiała, gotowa była podbić wszystkich passażerów razem; hic faemina! Jakiś p. N***, gruby, zdrów; dziś kommissant w Odessie od jakiejsiś fabryki cukrowéj; jechał dla interesów do Taganrogu, i po drodze zwiedzał wszystkie porty, bo pyroskaf zachodzi wszędzie na morzu Czarnem, nim dójdzie do Azowskiego. Jedziemy więc sobie rzemiennym dyszlem. Na bulwarze wystrzał z armaty oznajmił nareszcie południe; parowa świstałka zaświstała na całe wybrzeże i obcy uciekali z pokładu, a tymczasem zaczęto zdejmować kotwicę, puszczono parę, która buchnęła raptownie i spadła bryzgami na pokład; zadymiły następnie burym i czarnym dymem kominy i okręt pomału zaczął się oddalać od brzegu; passażerów było pełno; na ostatniem miejscu cieśli Russkich, Karaimów mnóstwo; kilku greków, kilku żydów Russkich, kilku polaków. Mówiono tu wszystkiemi językami. Mieliśmy towarzysza greka z Cypru; nie źle mówił po francuzku i przed sześcią tygodniami pierwszy raz opuścił ojczyznę swoję. Śliczna była pogodą, morze ciche, nie widać było ruchu okrętu, lubo Odessa coraz więcej oddalała się od nas, rysując się pysznie przed nami, jak jaka piękna akwarella. Teraz dopiéro przypatrzyłem się do woli całej krasie tego morskiego miasta; byłem zdrów; obawiałem się jednak, aby dalej na morzu przeklęta choroba znowu mię nie napadła. Poszliśmy do kajuty zabierać miejsca, aby nas kto nie uprzedził; więcej bowiem było passażerów, niż miejsc w kajucie; 10 łóżek w maleńkim pokoiku, jedne nad drugiemi. Morze, patrząc w jego głąb, wydaje się ciemno – zielonego koloru; ale pyroskaf zostawia daleko za sobą biały trakt spienionej wody, a kłęby dymu ciągnąc się po nad statkiem pochyłym pasem, obijają się w wodzie orzechowemi barwami, pomalowanemi na ciemno-zielonem tle morza. Bojąc się morskiej choroby nie chciałem jeść obiadu; kazałem podać tylko zupę, ale wedle ustawy pyraskafów, chociażby kto nie jadł obiadu, za obiad wszakże płacić powinien, i płacić dobrze; rubla na miejscu 1-em, 4 złote na drugiem. Drożyzna niesłychana; szklanka herbaty 40 groszy; toż szklanka limonady. Powiał wietrzyk i dała się słyszeć świstałka o kanarkowych trelach; majtkowie, jak koty, drapali się po linach na najwyższe maszty i spuszczali żagle, chociaż pyroskaf mógłby się obejść bez tej pomocy; ale tu nie używają jego całkowitej siły, bojąc się przypadku, dla tego dodają drugą machynę do pomocy pierwszej i para w dwóch kołach działa zgodnie, lubo przedstawia dwie szczególne siły. Czterdziestoletnia i brzydka twarzą, a bardziej jeszcze swojemi pretensyami kobieta, zaczęła przypuszczać szturm do każdego, zaczynając od kapitana; patrzyła każdemu w oczy, gadała głośno po russku i po francuzku, śmiała się pokazując dziury w zębach i sine dziąsła, śmiała się na całe gardło i brała za rękę interlokutora w zapale dyskussyi. Exemplarz ten przypomniał mi inny, jaki widziałem gdzie indziej, bo dał mi próbkę kobiety pozbawionej wstydu i wszelkiej godności kobiety, rzucającej się na szyję pierwszemu lepszemu mężczyznie, przewracając oczy i wzdychając jak kocieł parowy. Każdej młodej niezepsutej dziewczynie pokazałbym ten dziwotwór babi, jako wzór tego, do czego zaprowadza jeden krok bez wstydu. Obrzydzenie bierze patrząc na coś podobnego, a przecież to jest tu i tam, na każdym prawie kroku, parochód tylko odosobniał tę karykaturę i uwydatniał ją więcej. Mieliśmy na ostatniem miejscu żydów, żydówek i karaimów; ubiory wschodnie nadawały ich grupom malowniczy pozór. Stary karaim z białą długą brodą, i z na wpół zamkniętemi powiekami, jakby wiecznie drzemał, zanim je zamknie na zawsze. A ten mężczyzna z czarną brodą, czarnemi oczami, gęstemi czarnemi rzęsami i orlim, grubym nosem, i te kobiety z fizyognomią i rysami wschodu, i te długie, jaskrawe, materyalne suknie, wszystko to zamieniało tę familię całą jakby w obraz Cho – pena, zdjęty gdzieś w Syryi, albo Mezopotamii, obraz odtwarzający doskonale czasy patryarchalne. Potrzeba było tylko palmy zamiast kurzących dymem kominów, a pod nią studni, zaś liczne, na pokładzie leżące pakunki włożyć na grzbiety wielbłądom i miałbyś obraz Rebeki pojącej wielbłądy sługi Abrahamowego. Inną wcale postać mieli leżący opodal gromadą kacapi, o jasnych włosach i błękitnych oczach, ludzie zamówieni w Odessie do ciesielki w Krymie. Tu była północ – tam wschód.