- W empik go
Sto lat sceny polskiej w Warszawie - ebook
Sto lat sceny polskiej w Warszawie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 316 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WINCENTY RAPACKI
STO LAT SCENY POLSKIEJ
W WARSZAWIE
INSTYTUT WYDAWNICZY „BIBLJOTEKA POLSKA**
110 ILUSTRACYJ
WARSZAWA 1925
Okładkę rysował A. S. Procajłowicz
Wszelkie prawa zastrzeżone
Zakłady graficzne Instytutu Wydawniczego.,Bibljoteka Polska w Bydgoszczy
SŁOWO WSTĘPNE
Pragniemy dać obraz sceny dramatycznej warszawskiej przez przeciąg 19-go stulecia. – W chwili, gdy bije wiekowa godzina na zegarze świata, jest ona już w pełni rozwoju i stanąć może obok każdej, tak pod względem repertuaru, juk i sił aktorskich. W książce tej położymy główny nacisk na rozwój sztuki aktorskiej, której dotąd nie poświęcono żadnej wzmianki w literaturze. Pragniemy brak ten uzupełnić, ho niedość dać wykaz sztuk, jakie w ciągu tego czasa pojawiły się na scenie, ale podać trzeba, jacy aktorzy i jak grali – jak się sztuka aktorska kształtołowała z biegiem lat, jak wchłaniała w siebie najwyższe zdobycze ludzkiego ducha, jak je przetapiała w sobie, aby wystrzelić cudnym kwiatem uczuć ludzkich, jak wreszcie, pomimo najopłakańszych czasów naszego upadku, szła zawsze górnym szlakiem wielkich dusz i budziła w narodzie najszlachetniejsze uczucia. Taki obraz pragniemy roztoczyć. Damy twarze, w których odbijało się niegdyś to wszystko, co czuły i myślały. Niech to będzie pamiątką i pośmiertną nagrodą ich pracy.
Autor.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kilku słów o stanie teatru polskiego przed otwarciem sceny warszawskiej. – Teatr Bogusławskiego. – Jak się tworzyła trupa Bogusławskiego? – Charakterystyka talentów aktorskich. – Walka o był sceny polskiej. – Utworzenie Szkoły Dramatycznej. – Koniec teatru Bogusławskiego.
Za datą urzędową otwarcia publicznej sceny narodowej w Warszawie zwykło się uważać pamiętny dzień 19 listopada 1765 roku, kiedy to w ujeżdżalni pałacu Saskiego, gdzie za Sasów mieścił się teatr dworski, wystawiono komedję „Natręty”, z polecenia królewskiego przez Józefa Bielawskiego napisaną.
Do tego czasu nie mieliśmy stałej sceny polskiej – z wyjątkiem krótkotrwałego teatru przy dworze radziwiłłowskim w Nieświeżu, który w okresie 1740–50 wystawił szereg utworów tłumaczonych, a także i oryginalnych, jak „Miłość – interesowany sędzia”, tragedja „Złoto w ogniu” i t… p… pióra księżny Urszuli Radziwilłowej. Po raz pierwszy ukazały się tu kobiety na scenie, w widowiskach bowiem, urządzanych przez oo… jezuitów, role kobiece były zwykle przez żaków odgrywane, w utworach zaś księdza Bohomolca, przerobionych z komedyj molierowskich, ról kobiecych nie było zupełnie, a miejsce miłości wszędzie zajmowała przyjaźń.
Dopiero z wstąpieniem Stanisława Augusta na tron zaczyna się epoka odrodzenia sztuki i literatury polskiej, a razem z niemi i sceny narodowej, która w rosnącej w ludność i zamożność Warszawie znajduje odpowiednią dla siebie publiczność, zdolnych aktorów i utalentowanych dramaturgów.
W tym właśnie czasie Karol Boromeusz Świerzawski… były woźny trybunalski w Poznaniu, mężczyzna postawny, ogromnym obdarzony głosem, facecjonista i dowcipniś, mile widziany w towarzystwie dzięki swej werwie i swadzie, wkręca się na dwór królewski i prosi króla, aby mianował go swym trefnisiem. „Ja potrzebuję ludzi”, – odpowiada król, obdarza go pensją i poleca ówczesnemu przedsiębiorcy teatralnemu, Tomatisowi, aby zeń stworzył aktora. Wkrótce też występuje Świerzawski w wyżej wspomnianej komedji Bielawskiego „Natręty” i otrzymuje tytuł pierwszego aktora polskiego, „primus Poloniae actor”, który to tytuł zachowuje aż do śmierci.
Z niezmiernym zapałem przyjęła publiczność warszawska sztukę Bielawskiego, która pociągała swą narodową tendencją, wyśmiewając w głównej postaci francuskie obyczaje. – W następnym roku wystawiono drugą komedję Bielawskiego, p… t. „Dziwak”, i komedje Bohomolca, już z intrygą miłosną. – W dobie, poprzedzającej otwarcie teatru publicznego w Warszawie, wydał Wacław Rzewuski swojo tragedje: „Żółkiewski” (1758), „Władysław pod Warną” (1760) oraz komedje Natręt" (1759) i „Dziwak” (1760), których część wystawiono później w prywatnym teatrze Rzewuskiego w Podhorcach.
Teatr oddano dworzaninowi królewskiemu, Tomatisowi, ku wielkiej szkodzie sceny narodowej, Tomatis bowiem sprowadził operę włoską oraz trupy niemieckie i francuskie, a ciągnąc z tego większe korzyści, rozpuścił trupę polską, która znalazła przytułek u ks. Sułkowskiego i Karola Radziwiłła. W tem ciężkiem położeniu przyszedł teatrowi polskiemu z pomocą Sejm Rzeczypospolitej, który uchwałą z r. 1774 nadał książętom Sułkowskim wyłączny przywilej na utrzymywanie widowisk w Warszawie. Staraniem możnych protektorów podźwignięta na nowo scena zaczęła się szybko rozwijać. Bohomolec i Adam ks. Czartoryski zasilali ją swemi utworami.
Agnieszka Truskcluwska.
Korzystano też szeroko z repertuaru teatrów obcych. Lecz wskutek intryg Kurtza, baletmistrza trupy włoskiej, ks. Sułkowski zrzekł się wkrótce przywileju, który po nim otrzymał Ryx, kamerdyner królewski. Ryx wszedł w spółkę z Kurtzem i połączył teatr polski z opera włoską i baletem.
W tym przełomowym okresie król z własnej szkatuły podtrzymywał zaniedbaną trupę polską, która zachwycała publiczność mistrzowską grą Truskolawskiej i Owsińskiego w dramacie Edwarda Moore'a „Bewerley – gracz angielski”, wystawionym po raz pierwszy w r. 1777, według francuskiej przeróbki Saurine'a.
Agnieszka M ar j a n n a T r u s k o l a wsk a, ur. w r. 1753, w trzynastym roku życia zaślubiła słynnego już wówczas artystę dramatycznego Tomasza
Truskolawskicgo, a w I8-tym roku życia wystąpiła na scenie po raz pierwszy i odrazu uzyskała wielkie powodzenie. Słynaca pięknością i talentem dramatycznym, „artystka ta”, mówi o niej w „Dziejach teatru narodowego”
Wojciech Bogusławski, pod którego dyrekcją grywała później Truskolawska, będąc uposażoną hojną dłonią od natury we wszystkie doskonałości, prócz najpiękniejszej postaci ciała, zgrabnych poruszeń, delikatności płci, twarzy pełnej wdzięków, ócz, których spojrzenia zachwycały, wymowy, pieszczącej ucho – otrzymała nadto jeszcze przyjemny glos. Śpiewała w operach, grała także w komedjach. Role, przez nią odtwarzane, ożywione były wesołą i dowcipną wymową". Truskolawska, wedle świadectwa współczesnych, rozczulała widzów do łez w takich kreacjach, jak
Tomasz Trusfiolauski.
"Eugenja" w dramacie Beaumarchais'go, a nadewszystko w roli Kamilli w „Horacjuszach” Corneille'a. Po zgonie męża, który umarł w r. 1794, doskonaliła młodych artystów i artystki. Była więc pierwszą nauczycielką sztuki dramatycznej, żoną pierwszego antreprenera teatru, artysty dramatycznego Tomasza Truskolawskiego, u którego terminował Bogusławski, i matką sławnej później hrabiny Ledóchowskiej.
Niemniej popularny i lubiany przez publiczność byt odtwórca tytułowej roli „Bewerley'a gracza”, Kazimierz Owsiński. Był to pierwszy aktor polski, który zwiedził Europę i patrzał na znakomite wzory sztuki aktorskiej. Urodzony w r. 1752 w Krakowskiem, ze szkól zaciągnął się do konfederacji krakowskiej w r. 1768 i po kilku latach obozowego życia został dworzaninem prymasa Podoskiego, który zaopiekował się młodzieńcem i brał go często z sobą, udając się w podróże po Europie. Po jego śmierci wrócił Owsiński w r. 1774 do Warszawy, wstąpił do teatru i odrazu zajął pierwsze miejsce, grając amantów. Grał lekko i z nadzwyczajnym humorem, niewidzianym dotąd na polskiej scenie. Sprawili to Lecoin i Preville, francuscy aktorzy, na których się wzorował.
Trzebaż nieszczęścia, że zakochał się w aktorce Sikorskiej, która go wkrótce odumarła. Po jej śmierci wpadł w wielki smutek, graniczący niemal z melancholją; to sprawiło, że Owsiński wydobył z duszy tyle uczucia, iż z owego trzpiota i birbanta stworzył bohatera tragedji i dramatu. Z innych ról zasłynął jako niezrównany Klarendon w „Eugenji” Beaumarchais'go, dalej w sztukach; „Bewerley – gracz” Saurine'a, w „Iskahar”, melodramacie 3-aktowym Bogusławskiego, i w „Hamlecie* Szekspira w przeróbce Schrödera, tłumaczonej przez Bogusławskiego. Umarł z melancholji we Lwowie,w r.l799; pochowany między dwoma arcybiskupami,gdy niedawmo jeszcze, bo przed kilkunastu laty, nie chciano pochować w poświęcanej ziemi nagle zmarłej artystki Skurczyńskiej. Nie doczekał nowego wieku.
Wspomnienie o nim mieszczę, tu dlatego, że sztuka jego wsiąkła w kolegów. – Postać to najwięcej umiłowana przez ojca sceny polskiej. Stawia go on na czele swojej czeladki i nie ma dosyć słów żalu nad jego zgonem. Równie żywo odczuwała stratę jego cała publiczność polska.
„Owsiński, powiada Bogusławski, był średniego wzrostu, ani chudy, ani zbyt tłusty. Oczy duże, niebieskie, w czasie gry dziwnej nabywały żywości. Twarz długa, bardziej męska, niżeli powabna, pełna była mocnych wyrazów, co sprawiało, że równie w tragicznej jak i komicznej grze doskonale rozmaite wyobrażał odmiany. Poruszenia jego ciała były poważne, gesta rąk, osobliwie w tragedji, krótkie lecz silne. Głos jego brzmiący a razem przyjemny przenikał duszę i wzbudzał nadzwyczajne jakieś omamienie. Kiedy w melodramie Iskahar wymawiał nazwisko królowej: Dilaro! –mimowolnie powtarzali to słuchacze… i nazajutrz we wszystkich ustach brzmiało imię Dilary. Najstosowniejsze do postawy jego na scenie ubiory były: rzymski, hiszpański a nadewszystko turecki. Przy pierwszych wystawieniach nowych sztuk widać było w roli jego przygotowania, przy powtórzonych grał często wcale inaczej. Zdawało się wtedy, że dopiero w czasie gry inną grę tworzył, a że i ta równie dobrą była, dowodziio to w nim prawdziwy genjusz, który nie miał granic talentu. Często także opuszczała go pamięć, wtenczas zrywał jakgdyby umyślnie mowę… a zaczynając ją na nowo, zaczynał w tak stosownym tonie, że zdawało się jakoby przerwa, którą zrobił, koniecznie potrzebna była. Miał zwyczaj wszystkie swoje role sam przepisywać, w których kreślił sobie różne znaki, jemu tylko wiadome. W towarzyskiem życiu byt przyjemny… zabawny… wesoły. Udawał przedziwnie, kogo chciał. W chwilach wesołych wstawał od stołu, wiązał serwetę na miejscu fartucha i udawał przedziwnie niemieckiego oberżystę. Był razem nabożnym i nieco rozwiązłym. Przepędziwszy kilka tygodni na uczęszczaniu do kościołów, odmawianiu modlitw, na poście, nadzwyczajnej skromności, drugie tyle dni trawił na wesołych zabawach. Chociaż w przyjaźni stateczny, często się dąsał i dziwaczył, sam nawet nie wiedząc powodu. W chwilach melancholji był roztargniony, zamyślał się, gdy ta minęła, był łagodnym i przyjemnym. Słowem, jako człowiek miał wady, jako artysta był wielkim”.
Ileż tu rysów, które później powtarzają się u wielu! Ta umiłowana przez Bogusławskiego postać, postawioną na czele jego żywotów, zrodziła wielu naśladowców. Długo żyła wśród aktorów pamięć o tym koryfeuszu teatru, posiadającym warunki i talent pierwszego europejskiego artysty.
Po chwilowej przerwie, spowodowanej bankructwem przedsiębiorców i uchyleniem poparcia króla, zniechęconego intrygami, Ryx, znalazłszy nowych spólników, oddał kierownictwo teatrów osiadłemu zdawna w Warszawie Francuzowi, Montbrun, który z wielką gorliwością zajął się podniesieniem sceny polskiej – i położył funda – mnenty pod opere polską. On to w Wojciechu Bogusławskim odkrył talent i zajął się jego wykształceniem, łożąc na utrzymanie swego pupila i dając mu za nauczyciela aktora francuskiego Deuvilla. To też w pamiętnikach swoich nie ma Bogusławski dość słów wdzięczności dla tych zacnych Francuzów. Mówię „pamiętnikach”, gdyż nie można nazwać historją tego, co zostawił po sobie. Jako utwór literacki nie da się on z niczem porównać. Jest to spowiedź człowieka, który syzyfową pracą wśród burz dziejowych i zamieszek, wśród najnieprzyjaźniejszych okoliczności dźwiga ciągle scenę polską, i gdy mu się wyniki wieloletniej pracy walą i rozsypują w gruzy, znów wydźwiga teatr polski dzielnem swem ramieniem i chroni scenę narodową od upadku.
W tej giętkiej a tak energicznej naturze pali się płomień, jakim gorzeli wszyscy ówcześni reformatorzy i apostołowie tego wieku oświecenia, a nie zawaha się wyznać, że trudy jego i walki przerastają wszystko, z czem inni współcześni mu walczyć musieli.
W życiu Bogusławskiego jest jeden rys, który przypominą wielu opatrznościowych mężów: przeznaczenie wytknęło mu inną drogę, niż ta, którą iść zamierzał. Miał być żołnierzem, a został aktorem.
Urodzony w r. 1757, pobierał nauki w konwikcie pijarów warszawskich, poczem został paziem księcia siewierskiego, biskupa krakowskiego Sołtyka. Niebawem zaciągnął się do wojska, ale rozgoryczony na władze, które odmówiły mu słusznego awansu, porzuca służbę wojskową i wstępuje w roku 1778 do teatru w Warszawie, gdzie zwraca na siebie uwagę ówczesnego dyrektora Montbruna. Ten zachęca go do przerobienia komedji Bohomolca „Nędza uszczęśliwiona” na operę, do której Maciej Kamieński układa muzykę. Bogusławski podejmuje się tego, pisze większą część pieśni do tej opery i przyjmuje udział w jej wystawieniu jako aktor i śpiewak. Pierwsza ta opera polska została wystawiona na scenie warszawskiej w r. 1778, a fakt ten zadecydował o dalszych losach Bogusławskiego; od tej bowiem chwili poświęca się on gorąco i wyłącznie scenie polskiej, dla której pracuje nie… zmordowanie… jako autor dramatyczny, a przedcwszyst – kiem jako znakomity aktor i genjalny dyrektor teatralny,
Któremu polska scena narodowa zawdzięcza swoje istnienie.
Za wizerunek moralny Wojciecha Bogusławskiego starczy jedno: niesłychana energją pośród tytanicznych walk, jakie przebył, ażeby wyprowadzić z nicości swoje potężne dzieło. Natem pochmurnem tle, jakże świetnie błyszczy szlachetny zapał, praktyczny rozum, który go nieraz z największej wydobywa toni! A wszędzie towarzyszy mu skromność, uprzejmość i ten dystyngowany wdzięk znakomicie wykształconego człowieka, wreszcie dobroć serca, która jedna mu najzawziętszych nieprzyjaciół. – Jako aktor umiał w grze swojej godzić dwie szkoły, a raczej dwa kierunki: francuski i niemiecki. Wedle świadectwa współczesnych Francuzom przypominał Talmę, a Ifflanda Niemcom.
Tymczasem teatr polski, mieszczący się czasowo w pałacu księcia Karola Radziwłła (późniejszym namiestnikowskim), został po powrocie księcia z zagranicy usunięty z gmachu i nic miał się gdzie pomieścić. Wskutek tego wyznaczono ze skarbu królewskiego 540.000 zł… pol. na budowę specjalnego gmachu teatralnego na placu krasińskich; i oto w dniu 25 listopada 1779 r. otwarty został nowy teatr. Trupa polska daje na tej scenie wszystkie rodzaje sztuki dramatycznej: tragedję, dramat, komedję.
operę – przeważnie jednak wodewile, t… zw. komedjo-opery, swoich i obcych autorów, ten bowiem rodzaj widowisk teatralnych cieszył się największem powodzeniem u publiczności.
Początek opery polskiej dała wspomniana już „Nędza uszczęśliwiona”, z librettem W. Bogusławskiego a muzyką Kamieńskiego. Maciej Kamieński pozostawił sporo tego rodzaju utworów muzycznych, z których najcelniejsze „Zośka, czyli wiejskie zaloty”, „Balik gospodarski” i inne, skomponowane były do libretta Franciszka Zabłockiego. W późniejszej epoce chętnie pisywał muzykę dla teatru inny artysta dramatyczny, Józef Damse (1788 – 1852), autor opery „Kontrabandzista” (z librettem W. Szymanowskiego) i tłumacz Kajmun-dowego „Chłopa mil jonowego”, do którego dorobił muzykę. – Bogato zasilał repertuar teatru polskiego Wojciech Bogusławski, nietylko tłumaczeniami i przeróbkami z autorów obcych, ale i dziełami oryginalnemi, jak „Cud mniemany, czyli Krakowiaki i górale”, którą to sztukę wystawiono po raz pierwszy w Warszawie 1 marca 1794 r. Z innych utworów wymienić należy komedję „Spazmy modne”, melodramat „Iskahar” oraz dramat,"Henryk VI na łowach".
W okresie tym pracował dla teatru Franciszek Zabłocki (1751–1821), dostarczając przeważnie przeróbek z francuskiego, których pozostało około ośmdziesiąt. Dał on jednak scenie polskiej i kilka arcydzieł oryginalnych, jak komedje: „Fircyk w zalotach”, „Zabobonnik”, „Sarmatyzm” i inne. Grywano też utwory Józefa Wybickiego, autora „Zygmunta Augusta”, trylogji, napisanej w r. 1772.
Tegoż autora komedję „Szlachcic mieszczaninem”, wystawiono na scenie narodowej w r. 1791. Wspierali teatr polski, nietylko moralnie, ale i doraźnie, sztukami, Adam książę Czartoryski („Panna na wydaniu” 1774), a przedewszystkiem najzdolniejszy pisarz sceniczny tej epoki, JuIjan Ursyn Niemcewicz, późniejszy prezes dyrekcji teatralnej, którego „Powrót Posła” ujrzała publiczność warszawska w r. 1791, a „Kazimierza Wielkiego” w rok później.
Artyści trupy teatru polskiego musieli oczywiście umieć grywać wszystko, a wszyscy byli zarazem śpiewakami… y trupie Bogusławskiego nie było mowy o ścisłym, w dzisiejszem tego słowa znaczeniu, podziale artystów na artystów opery i dramatu. Artyści i artystki opery występowali często, stosownie do swego uzdolnienia, w mniej lub więcej ważnych rolach w dramatach i tragedjach.
Przykładem tego był sam Bogusławski, który, mimo żmudnych zajęć artystycznego i administracyjnego kierownictwa sceny, grywał w owym czasie role kochanków; w komedji i dramacie i śpiewał z powodzeniem w operze włoskiej partje basso buffo. W repertuarze współczesnym przeważała opera tak dalece, że Bogusławski dopiero wówczas znalazł prawdziwe uznanie i uzyskał tytuł dyrektora teatru narodowego, gdy wystawił „Axura”, operę Beaumarchais'go z muzyką Salieriego. Było to w oczach współczesnych niesłychanem zuchwalstwem; dlatego z niecierpliwością oczekiwała premjery cała stolica z królem na czele. Miano się przekonać, czy język polski i talenty wokalne podołają takiemu zadaniu. Rezultat był świeietny, więcej, przewyższono nawet cudzoziemców świeżością głosów i ekspresją wykonania, a wystawa i dekoracje pendzla Smuglewicza zadowoliły najwybredniejszych.
Ta przewaga opery nad dramatem i komedją nie zadziwi, gdy zważymy, że smak ówczesny lubował się w jaskrawych barwach i wymagał silnych wrażeń wzrokowych i słuchowych. Tym widzom nie wystarczała piękna dykcja w tragedji czy komedji lub dramacie, charakterystyka figur, intryga, myśl podniosła; potrzeba było orgji zmysłów, które zadawalał balet, nieodłączny od opery, a nawet przyczepiany dodatkowo do przedstawień tragedji i dramatu. Dużą rolę odgrywało tu wreszcie naśladownictwo za pOZteOLCJVl£M z 1 EHZCtiNOi C J
" "' ' – ™ –
Dul w !j:0C ta wił dnu ij Srcjni* RoHm 1791
AKTOROWIE NARODOWI
Bed4 m(ll honer (Ue plcrwli Repminucy vnit
NOWEY KOMEDYI
3 Akuch, Diiginalnle w Pollkłm iiyhu wierttfm rupifini). POO TYTUŁKM;
POWRÓT SYNA DODOMU
PO MORŁt fiASTPl
BALET
FOO tTTu'l.EMi
WINNICA MILOS CI