- W empik go
Studya i szkice historyczne. Serya 3, Kijów: Legendy, podania, dzieje - ebook
Studya i szkice historyczne. Serya 3, Kijów: Legendy, podania, dzieje - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 369 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
SZKIC HISTORYCZNY POWSTANIA, ROZWOJU I UPADKU.
Dla serca Polaka Kijów ma tylko smutne pamiątki: krótkie błyski chwały i lata całe, ba – wieki posępnego milczenia. Na wielkich ruinach tego miasta narastało zawsze nowe życie. Niepowrotnie zginęły potężna Olbia, Pontikapea, Kafa – nie tylko nie wytrzymały uderzeń fali dziejowej, która je zmiotła, ale nawet nazwiska tych potęg dawnych zachowała tylko historya – Kijów został. Po trzykroć uderzała w to miasto nawałnica dziejowa i doszczętnie niszczyła: pozostawało tylko trochę rumowiska, na którem w nędznych lepiankach tuliła się gromadka niedobitków. Przesunęła się nad Kijowem najprzód wszechniszcząca ręka Batego; ledwie miasto zdołało trochę sił nabrać do nowego życia po klęskach mongolskich, przyszły tatarskie – Mengligirejowe, potem szarpali je kozacy, niszcząc i paląc – niby w obronie. A już chyba wspominać nie trzeba o tem, źe zdobywali je Polacy szablą, rabował Andrzej Bogolubski 1) , szczerbił na niem miecz swój Gedymin, szarpali Pieczyngowie, Połowcy, Tatarzy – słowem w życiu historycznem Kijowa klęsk było nie mało. A jednak wszystko to minęło, snać jakaś potężna siła żywotna tkwiła w tem miejscu. Mimowoli przypominają się -
1) „Hrabisza na dwa dni weś hrad: Podolje i Horu i monastyri i Sofju i Diesiatinnoju Bohorodyciu i ne byst' pomiłowanja nikoma-że, ni odkuda, cerkwam goriaszczim, krest'janom ubiwajemym druhym wiażajemym, żeny wedomy bysza w plen…” (Ipatj. liet.).
legendarne słowa apostoła Andrzeja, który, płynąc Dnieprem do Rzymu, miał się zatrzymać pod Kijowem i świetną przyszłość miastu przepowiedział.
Dziś po tym pochodzie dziejów przez życie miasta zatarły się ślady dawnych dróg, dawnej pracy, dawnej chwały prawie doszczętnie.
Panowanie polsko-litewskiego państwa w Kijowie, a potem Rzptej polskiej, nie pozostało wszakże bez śladu. Kijów był nie tylko wielkiem politycznem środowiskiem, wielką basztą strażniczą między wschodem a zachodem, ogniskiem kultury zachodniej, która ścierała się tu ustawicznie ze wschodnią falą, ostatnim niejako posterunkiem cywilizacyjnym, który dzielił Europę na dwa odrębne światy umysłowe, moralne, kulturalne. Był on także ostatnim punktem zachodniej Europy, do którego religia rzymskokatolicka dotarła swemi ramionami, ścierając się długo, a nigdy zwycięsko z obrządkiem wschodnim, aby wreszcie uledz w walce silniejszej i bardziej jednolitej państwowości, niż była polska.
I.
Papieże wcześnie usiłowali rozciągnąć wpływ swój na Ruś i na Kijów, ale zawsze ulegali w starciu dwóch obrządków. Wcześnie próbowano zaszczepić tu religię rzymskokatolicką, ale nigdy zwycięsko. Nieraz zwycięstwo zdawało się przesuwać na naszą stronę, ale krótko to trwało i gmach, wznoszony wytrwałością i pracą, walił się w gruzy.
Bardzo wcześnie, jak obaczymy, musiała już religia rzymskokatolicka mieć w Kijowie swoich wyznawców, kiedy papieże zdecydowali się założyć tu biskupstwo.
Kiedy i kto je ufundował na pewno? Jest to zagadką.
I ja tej zagadki nie rozwiążą. Postaram się tylko zebrać w jedną całość rozproszone wiadomości o biskupstwie kijowskiem, ażeby tym, dla których przeszłość nasza jest obojętną, postawić ją przed oczy. Niech obroną moją staną się słowa Friesiusa o biskupstwie kijowskiem wypowiedziane: „trudniej coś stanowczego o początku i fundacyi biskupstwa kijowskiego, wobec tylu sprzeczności, powiedzieć, niż by się komuś zdawało”. (De Kijoviensis episcopatus origine, ejusque fundatione, in tanta dissensione auctorum, aliquid noti proferse atque statuere, difficilius est, quam quis credere possit). Wielu i wielkiej miary pisarzy dziejów kościelnych na Rusi pisało o biskupstwie kijowskiem. Szymon Okolski, Karol Nepomucen Orłowski, Eugeniusz metropolita kijowski, Dymitr Tołstoj, Chodykiewicz, wreszcie Heleniusz (Iwanowski), ale dla przyszłego historyka droga jeszcze szeroko otwarta. Pisał także o biskupstwie kijowskiem X. Tomasz Dobszewicz, znany jeszcze zapewne starym Kijowianom, człowiek wielkiej nauki i wielkiego serca, profesor teologii dogmatycznej w uniwersytecie kijowskim do roku 1863. Wiadomości podane przez nich były bądź dorywcze., bądź posiadające charakter legendy, bądź doprowadzone tylko do XIII wieku, jak to uczynił X. Dobszewicz. Nakreślił on pracy swojej tło szerokie, podkład dał poważny, bo pragnął rozpatrzyć rozwój religii rzymskokatolickiej w związku z historyą Rusi kijowskiej. Zabrakło mu może sił i zdrowia. Okolski daleko od Kijowa mieszkał, a chociaż znał grunt kijowski dobrze, bo z Potockim odbył kampanię kozacką w r. 1637
i 1638, ale nie patrzył już na to, co się działo po tych latach.
Dopiero w najnowszych czasach, kiedy zostały wydane źródła archiwalne, uzupełniły się nasze rozpierzchłe wiadomości o biskupstwie rzymskokatol… w Kijowie i można już naszkicować bodaj dwa tylko momenty z życia tego biskupstwa: rozwój i upadek, krótkie błyski powodzenia i trzy wieki zapomnienia.
Dziwnie smutne losy Słowian północnych szczególnie połączone są z piękną myślą nawracania ich na wiarę chrześciańską. W celu nawracania Słowian północno-zachodnich założone zostały biskupstwa w Hamburgu i Bremie (około IX w.). Wraz z nową religią weszła do nich wzajemna nienawiść, intrygi i przekupstwa niemieckich książątek, tak, że już w XII w., według smutnych opisów walk wzajemnych miedzy sobą Helmolda, zyskali ci Słowianie światło nowej wiary, ale stracili wolność i narodowość, stając się niewolnikami niemieckich biskupów i książąt.
Według wszelkiego prawdopodobieństwa z Waregami, którzy z Nowogrodu, a może i „z za morza” przyszedł chrześcianizm wcześniej do Kijowa niź z Carogrodu; kto wie, czy stara nowogrodzka bożnica w Kijowie nie była takim kościółkiem. Są to domysły tyleż warte, co i inne. Pamiątać jednak należy o tem, że podziału Kościoła na wschodnią i zachodnia owczarnie w X wieku jeszcze nie było. Religia chrześciańska rozwijała się w jedności.
Znana W. Ks. kijowska Olga już po powrocie z Konstantynopola wysłała poselstwo do Ottona I (959 r.), prosząc o przewodników i pasterzy duchownych. Poselstwo zastało Ottona we Frankfurcie. – Cesarz uczynił zadość jej życzeniu i wyświęcono na pierwszego biskupa Rusi Libucyusza – skąd by pochodził, jakiej był narodowości, niewiadomo; wiadomo tylko, że na Ruś nie przybył, gdyż umarł w marcu 961 roku. Zastąpił go zakonnik trewirskiego klasztoru św. Maxima, Adalbert (około 965). Gdy nowy biskup przybył na Ruś, rządy objął syn Olgi, Swiętosław. Wychowany w pogaństwie, w otoczeniu ludzi rycerskich, w swawoli nie krępowanej niczem, nie tylko nie okazywał dla religii matki żadnych wzgledów, ale, jak to się często zdarzało przy wprowadzaniu chrześciaństwa, stanął na czele, jeśli nie jawnie, to przynajmniej sympatyą po stronie starych bogów. Nie bez postronnej namowy może obeszło się, dość, ze rozpoczęło się prześladowanie chrześcian. Biskup uratował się ucieczką i otrzymawszy następnie biskupstwo magdeburskie w r. 981, życie zakończył. Jakkolwiek nie ulega wątpliwości, że w X wieku byli już w Kijowie biskupi nominaci, jednak niema nigdzie śladu istnienia biskupstwa w znaczeniu nowożytnem, a właściwie ściślejszem, ani też określonej pewnemi granicami dyecezyi. Znano tylko punkt jeden – Kijów, ale nie było w Kijowie ani kapituły, ani też nikt nie oznaczał nigdy zakresu władzy tego biskupstwa, tak, że je należy raczej uważać za misyę, za próbę, za usiłowanie założenia ogniska religijnego, nie za biskupstwo.
Wogóle o tyle trudniej oryentować się w tych sprawach, że pisarze łacińscy Kościoła zachodniego, jak i latopiscy ruscy nie dzielą jeszcze Kościoła owych czasów. Katedralnym kościołem tej dyecezyi, nie posiadającej granic, a tylko prawa moralne, miał być kościół św. Zofii, który według Dietmara zgorzał w r. 1017. Ta okoliczność nastręcza różne domysły i wątpliwości, tem bardziej na punkcie pogodzenia pewnych sprzeczności, gdyż wiemy, że syn Włodzimierza, Jarosław, zbudował także cerkiew pod imieniem św. Zofii. Czy mogła być ta cerkiew kościołem zachodniego obrządku, jakbyśmy dziś powiedzieli? Spróbujmy uzasadnić te hipotezą.
Z chwilą, kiedy światło religii chrześciańskiej spłynęło na Ruś dalekimi i niewyraźnymi promieniami, już się rozpoczęła pewnego rodzaju walka o pozyskanie władzy duchownej nad nowemi owieczkami. Wiemy przecież, że w owe czasy z władzą duchowną przychodził równocześnie wpływ polityczny, a nieraz wytwarzała się nawet zależność tego rodzaju, że groźną się stawała dla samodzielnego istnienia nowych chrześcian. Po prostu Kościół często wynaradawiał, cośmy widzieli na północnych Słowianach, a dziś jeszcze widzimy na świeżo nawróconych narodkach Sybiru, które nie wyginęły, ale w znacznej mierze zlały się w panującą narodowością państwową. Nowym chrześcianom na Rusi kijowskiej, którzy posiadali własną dzielną, zapobiegliwą i wojowniczą dynastyę, nie bardzo ponętną wydawała się myśl zależności, zarówno od Rzymu jak i Carogrodu, zarówno od Papieży jak i od Patryarchów carogrodzkich, tem bardziej, że nowa dynastya przyniosła ze sobą ideę silnej i jedynej władzy.
Starły się zatem, jeśli można użyć tego wyrażenia, w Kijowie dwa prądy wpływów religijnych: zachodni i wschodni. Być bardzo może, że nieżyczliwość Świętosława dla biskupów rzymskich z tego źródła wypływała. Włodzimierz zwrócił się w inną stronę – na wschód, do Carogrodu. Tu już wytworzyły się były jakieś stosunki od dłuższego czasu. Carogród był bliżej Kijowa, poznano go. Potęga cesarzów wschodnich, świetność ich dworu, wysokość owoczesnej kultury w porównaniu z Rusią, olśniła młodą dynastyę. Rzymu, zachodu nie znano wcale. Nic dziwnego, że bliższy Carogród pociągnął Włodzimierza silniej, niż daleki, nieznany, a dążący do jedynowładztwa duchownego Rzym. Od chwili, kiedy mu przyobiecano dać grecką carównę za żonę, nastąpiło jeszcze wiąksze zbliżenie sią Rusi do Carogrodu, ale równocześnie nie mógł nie spostrzec, że do państwa jego wkracza nowa władza, inna, jakaś pokorna niby, nie posługująca się orężem, ale wymagająca posłuszeństwa w imię idealnych, niewidzialnych celów, może nawet nie łatwo i nie bardzo uchwytnych dla pierwszych chrześcian. Z tą władzą wchodził język obcy, nie zrozumiały.
Nie zaniechali swego wpływu i zachodni biskupi, którzy rozszerzać się poczęli i utrwalać w Kijowie. Jaką drogą, za pośrednictwem faktów utrwalał się ten wpływ – nie wiemy, nie jesteśmy w możności prześledzić, bo ze strony ruskiej braknie zupełnie dokumentów, ale szerzenie się wpływu musiało być logicznem następstwem zarzucenia w Kijowie sieci Piotrowej od zachodu wcześniej, niż to zdołali uczynić patryarchowie carogrodzcy. Na to się zakładało biskupstwo, aby wpływ szerzyć. Najbliższem następstwem tego było zbudowanie kościoła św. Zofii i klasztorku przy niem. Kiedy to się stało, nie wiemy, ale że się stało, – przekonamy się wkrótce.
Nie długie panowanie Jaropełka, syna Świętostawowego (972–980) przeszło bez rozgłosu, ale za Włodzimierza (918–1015), skoro ten objawił chęć przyjęcia religii chrześciańskiej, znowu sprawa wpływu religijnego wysunęła się przodem. Tym razem zwyciężył Carogród, ale ze zwycięstwem tem przyszła takie nowa władza. Rurykowicze nie należeli do tej kategoryi władzców, która władzy pozbywa się łatwo. Ażeby mieć duchowieństwo od siebie zależne, władające językiem pokrewnym, zwrócono się do Bułgarów, do arcybiskupów w Ochrydzie i stamtąd sprowadzono pasterzy i księgi. Ale biskupi w Ochrydzie także prowadzili walkę ze sobą – o pierwszeństwo, jedni nie uznawali władzy i pierwszeństwa drugich. Zwyciężył Carogród, tak, ze Ochryda już w r. 1019 uznała zależność swoją od Carogrodu a z nią i księstwo kijowskie przeszło pod władzę patryarchatu konstantynopolskiego. Jako zysk z tej walki – pozostały na Rusi księgi liturgiczne słowiańskie.
Ale w tym czasie począł ustalać się takie obrządek łaciński. Do zwycięstwa patryarchatu carogrodzkiego nad zachodnio-bułgarską episkopią w Ochrydzie, obrządek łaciński miał jeszcze przytulisko w Kijowie; po objęciu opieki niejako urzędowo przez patryarchów carogrodzkich, słabnąć począł. – Miał wprawdzie niby metropolię, kościołek św. Zofii, ale przypadek dopomógł do zniszczenia zarodków katolicyzmu na Rusi. W r. 1017 kościół ten zgorzał. – Wiadomość tę podał Dytmar, ale właśnie ta wiadomość jest bałamutna. Mnich Joachim powiada, że Olga-Helena zbudowała drewnianą cerkiew pod wezwaniem św. Zofii (dokładnie daty nie oznacza), – którą ozdobiła obrazami, przywiezionymi z Carogrodu, że ją nazywano takie cerkwią Matki Boskiej, że przy niej założyła, monaster żeński. Z Dytmara (Thietmara) dowiadujemy się, że monaster zgorzał roku poprzedzającego zdobycie Kijowa przez Bolesława (in priori anno) (1). Nestor pod tymże samym rokiem zapisuje: „Jarosław ide w Kyjew i pogoriesza cerkwi” – coś zatem stało się pastwą płomieni: kościół św. Zofii, czy monaster przy nim? Jeśli monaster stał w innem miejscu – w jakiem, nie wiemy, – to gdzie się znajdował kościół św. Zofii, który spłonął? Prawdopodobnie monaster stał opodal cerkwi, i dla tego ocalał, ale w jakim punkcie mianowicie – nie wiemy dokładnie. Nie w tem jednak miejscu, gdzie Jarosław zbudował wielką cerkiew św. Zofii, gdyż tam w r. 1036 było „pole wnie grada” (2). – A chyba Nestor znał dobrze topografię Kijowa. Być bardzo może, źe Jarosław raczej na pamiątkę cerkwi i monasteru, zbudowanego przez babkę, niź naśladując św. Zofię carogrodzką, dał metropolii kijowskiej nazwę św. Zofii. Nie mógł zaś Dytmar pisać o spaleniu cerkwi św. Zofii, gdyby jej nie było, tembardziej, ze dokładnie znaną jest nam data założenia cerkwi metropolitalnej św. Zofii (1037). Jakkolwiek jeszcze wówczas stanowczego rozłamu między zachodnim a wschodnim Kościołem nie było, a nastąpił dopiero we dwadzieścia lat później (1057), to jednak Kijów już był pod władzą i opieką patryarchatu konstanttynopolskiego, a zachodni obrządek zlewał się ze wschodnim. To wahanie się spostrzegamy najlepiej, -
1) „Archiepiscopus civitatis illius cum reliquiis sanctorum et ceteris ornatibus diversis, hoc advenienter honoravit in sanctae monastero Sophiae, quod in priori anno miserabiliter casu accidente combustum est” a zatem spłonął w r. 1017. Wiarogodność informacyi Dytmara dawno już została krytycznie ocenioną.
2) „Peczeniezi pristupati naczasza i stjażiczasia idieże stoit nynie świataja Sofia, mitropolija ruskaja”. (1036). W rok zaś potem pisze: „lieta 6545 (1037) z a ł o z i Jarosław horod wielikij Kyjew, u niehoże grada sut Złatyje wrata. Załozi że i cerkow światyja Sofii, premudrost bożija, mitropolia". Z tekstu wynika, że Złote Wrota już stniały, gdy założoną została (nie zbudowaną, nie ukończoną) cerkiew św. Sofii.
obserwując następstwo metropolitów kijowskich: pierwszym metropolitą miał być Michał Syryjczyk (Sirin o. 988), po nim nastąpił Leon, Grek (992 – 1007), następnie Joan (1007–1035), Teotempt (1039 1049), a dopiero po nim od Hilaryona (1051) metropolia kijowska już była obsadzana siłami słowiańskiemi.
Cicha walka dwóch obrządków, zachodniego i wschodniego, często przeważała się jeszcze na stronę zachodnią, szczególnie po śmierci Jaropełka (980), który miał żonę Greczynkę. W tym samym czasie był wyświęcony na biskupstwo kijowskie św. Bonifacy. Gdy śmierć męczeńską poniósł, wyświęcony że stał św. Bruno (o. 1004). Snać go jednak dalekie biskupstwo w dzikich krajach nie zbyt nęciło, bo do Polski wrócił, poszedł nawracać Prusaków (nie tych, którzy się nazywają Niemcami) i z ich ręki śmierć poniósł (1009). Po nim Rejbern z biskupstwa w Kołobrzegu na Pomorzu, mając oparcie w Świętopełku i żonie jego, do Kijowa przybył. Tu śmierć męczeńską poniósł w więzieniu, gdzie wtrącony został przez Włodzimierza (około 1014).
Tu znowu wchodzimy w okres domysłów mniej lub więcej uzasadnionych. Znamy fakt, ale nie znamy motywów, które go wywołały. Faktem tym jest naznaczenie i wyświęcenie biskupa dla Kijowa przez Benedykta VIII w osobie Aleksego, Bułgara. Kładą wyświęcenie jego na rok o. 1018, a przybycie do Kijowa na rok 1021. Miał on być wyświęcony i wysłany na życzenie jakoby Jarosława, który papieża osobnem poselstwem o to prosił. Jakie powody mogły skłonić do tego Jarosława? Trudno odgadnąć. Może chęć przypodobania się Ottonowi, chęć okazania mu uznania jego najwyższej władzy, do czego cesarze niemieccy mieli pretensyę, aby w ten sposób odciągnąć go od dawania pomocy Bolesławowi w walce z Rusią kijowską, może pod naciskiem Bolesława, który miał córkę w Kijowie a zięcia katolika, jednego z książąt Rusi. W żadnym razie nie mogło to być aktem szczerej woli ze strony Jarosława, bo do tego najmniej było powodu. Przedewszystkiem Kijów w owe czasy był już pod władzą duchowną patryarchów carogrodzkich, jeśli nie pod władzą, to pod protektoratem; następnie z zachodu nasyłano na Ruś ciągle biskupów niemieckich, którzy nie mogli pozyskać sobie sympatyi ludności, nie mogąc się z nią w najmniejszej mierze porozumiewać, a już nie mówię o wpływie moralnym. Owo nasyłanie do Kijowa biskupów w owym czasie nie tylko miało na myśli pozyskanie nowych owieczek dla Kościoła zachodniego, ile rozciągnięcie nad temi owieczkami wpływu politycznego – przedewszystkiem niemieckiego. – Akty watykańskie mogłyby jedynie rozwiązać tę zagadkę. Orłowski, a za nim Iwanowski (Wspomnienia polskich czasów t. I, 256) pisze, że był to mąż zacny i świątobliwy; ale gdy schisma Cerularyusza przeszczepiła się do Kijowa, z obawy przed nieprzyjaciółmi opuścił stolicę. Nie wiele by to świadczyło o jego gorliwości kapłańskiej.
Ponieważ biskup Aleksy przysłany był na Ruś, do Kijowa z władzą metropolitalną, uważają go przeto niektórzy za pierwszego biskupa, a czas jego przybycia (1021) za datę fundacyi biskupstwa.
Sprawa ta nie przedstawia się jednak tak jasno, jakeśmy ją w kilku słowach streścili. Przybycie biskupa, a nawet założenie stolicy biskupiej świadczy jedynie, że ze strony Rzymu istniała nie tylko świadomość potrzeby szerzenia religii chrześciańskiej na najdalszych w owych czasach krańcach Europy, ale źe były wytrwałe usiłowania, do stworzenia ogniska władzy duchownej, lecz te usiłowania ciągle rwały się i plątały tak, że w przestworzu stu lat przeszło niepodobna odszukać równej linii postępu, wzmocnienia się i wpływu. Wspomnieliśmy, źe od chwili zjawienia się Warego-Rusów na środkowem Podnieprzu i zawitaniu z nimi światła wiary Chrystusowej, z pracą zachodniego Kościoła ścierały się wpływy Kościoła wschodniego w Kijowie i coraz wyraźniej górę brać poczęły. Wiemy, że na całej Rusi Waregskiej przeszczepił się katolicyzm – w samym Nowogrodzie nawet chrzczono dzieci według obrządku łacińskiego jeszcze w XII wieku; – ale rozszerzyć się katolicyzm nie mógł, bo językiem liturgicznym i kulturą obcy był ludności słowiańskiej, a nie miał poparcia książąt ruskich.
Stolica apostolska robiła ciągłe usiłowania dla pozyskania książąt kijowskich dla Kościoła zachodniego, wysyłając tam delegatów swoich z tytułem lub bez tytułu biskupów, ale jak rezultaty tych usiłowań były nikłe, dość powiedzieć, źe w tej samej chwili, kiedy dla Aleksego tworzono katedrę biskupią, w Kijowie był metropolitą wschodniego Kościoła Joan (1007–1035), a Jarosław rozpoczął budować metropolię. Nie prześladował on wprawdzie zachodniego Kościoła, ale teź i nie popierał go, a ludność zachowywała się obojętnie. Kulczyński utrzymuje nawet (w Specimen Ecclesiae Ruthenicae), że córka Jarosława, Anna, wydana za mąź za Henryka I, króla Gallów, wróciwszy do Kijowa, jako wdowa, zbudowała dla siebie kościółek pod wezwaniem św. Wincentego; gdzieby on był wszakże i jakie jego losy – niewiadomo. Prawdopodobnie była to kaplica domowa. Tu i tam istniały kościoły obrządku łacińskiego, ale niewątpliwie bez licznych owieczek i bez poparcia. Kronikarze ruscy zapisują, że w roku 1154 Połowcy zniszczyli kościół katolicki w Pereasławiu, ale podobno za Pereasław i Czernihów nie poszło opowiadanie słowa bożego przez kapłanów łacińskich.
Kiedy Michał Cerularyusz, patryarcha carogrodzki oderwał się od jedności kościelnej (o. 1054), – a za nim wkrótce nastąpił rozdział, długo zapewne jeszcze i po śmierci Jarosława na Rusi panowała wy rozumiała zgoda obu obrządków, ale nic dziwnego, że ludność pochylała się zawsze w tę stronę, w którą szedł panujący. Mimo różnicy obrządków, jedność religijna na Rusi nie była jeszcze zerwaną. Zanosiło się nawet na pewne zwycięstwo obrządku łacińskiego w Kijowie, kiedy Izasław, Syn Jarosławów (1054 – 1078) w walce o tron ojcowski szukał oparcia nie tylko u Bolesława Śmiałego. Nie tajnem mu było, że w Europie zachodniej rozdawcą koron i królestw był papież, źe cieszył się wielkim wpływem moralnym, źe był rozjemcą sporów między królami. Do niego się przeto udał Izasław, śląc syna w poselstwie, prosił o pomoc, obiecując oddać państwo swoje w lenność w zamian zdaje się za koronę. Chwilę tę można uważać za najprzyjaźniejszą dla rozwoju katolicyzmu na Rusi i w Kijowie, ale i po niej nie zostały dojrzałe owoce. Rosyjscy pisarze nie bez pewnej słuszności utrzymują, źe owa pokora i poddanie się Izasława papieżowi były udane, były po prostu przewrotnością, do jakiej często uciekali się książątka ruskie w krytycznej chwili. W każdym razie musimy skonstatować, źe życzenia księcia nie poparła ani ludność miejscowa, ani bojarowie; widocznie w łonie samego społeczeństwa ruskiego nie było czynników oddanych idei poddania się władzy papieskiej i popierania tej idei.
Już z tego, cośmy dotychczas powiedzieli o usiłowaniach wprowadzenia obrządku łacińskiego religii chrześciańskiej na Rusi kijowskiej, nie trudno wnosić, że pewna grupa rzymskich katolików miała w Kijowie swoją stałą siedzibą. W kronice Nikonowskiej znajdujemy wskazówki, że w Kijowie istniała część miasta przez ludność katolicką zamieszkała i na tą to właśnie ludność Izasław Mścisławowicz nałożył podatek (1146–1154) (1).
Nie piszemy wcale historyi krzewienia się katolicyzmu na Rusi, ani historyi biskupstwa kijowskiego. Wielka ta praca czeka jeszcze niewiadomego przyszłego historyka tej mało znanej karty z dziejów rozwoju katolicyzmu na Rusi. Chcemy tylko podać kilka faktów, przypomnieć kilka zdarzeń i przed oczy czytelnika dzisiejszego, nie obojętnego dla przeszłości własnego narodu, przesunąć obrazy krótkich dni chwały i długich lat upokorzeń. Dobrze jest poznawać te drogi, jakiemi przeszłość podążała ku teraźniejszości.
Próby różnych papieży, zdążające do odzyskania utraconej, acz niewielkiej placówki na Rusi, małe odnosiły skutki. Walki Rurykowiczów ze sobą, to miały następstwo, źe bez ich wpływu wzmacniał się w Kijowie obrządek wschodni, a nawet zakwitło życie zakonne i pustelnicze. Początek XIII wieku przyniósł pewne nadzieje dla możliwego rozwoju obrządku łacińskiego na Rusi. Było to powstanie dwóch zako- -
1) Myli się X. Dobszewicz w swojej pięknej pracy p.t.: „Wiadomość o biskupstwie kijowskiem do roku 1339, odnosząc ów podatek do roku 1174, gdyż Izasław umarł w 1154.
nów kaznodziejskich Dominikanów (1216) i Franciszkanów (1223), misya św. Jacka i założenie w Kijowie (o. 1228) klasztoru OO. Dominikanów.
Ponieważ ten temat jest już przedmiotem osobnego szkicu, przeto zastanawiać się nad nim obecnie nie będziemy.
Z powstaniem zakonu Dominikanów w Kijowie nawiązuje się poniekąd początek drugiego okresu zaszczepienia katolicyzmu na Rusi, zapowiadający pewne powodzenie. Ustalenie się Dominikanów dało wskazówkę, jeśli się domyślać wolno, do zmiany polityki watykańskiej wobec zamiaru krzewienia katolicyzmu drogą dotychczasową, t.j… przysyłania biskupów obcej narodowości. Osobiste życie świątobliwe nie wystarczało zupełnie do wytworzenia wpływu na obce plemieńnie otoczenie, a nawet na książąt i podpierające ich bojarstwo. Zmiana ta określiła się w ten sposób, że z chwilą utworzenia się konwentu Dominikanów, biskup kijowski piastował równocześnie godność przeora. Działalność OO. Dominikanów, przerwana nadciągnięciem burzy mongolskiej, nawiązaną została już w innych okolicznościach i ściśle przez długi czas związaną była z rozwojem zakonu Dominikańskiego na Rusi.
Rzucając okiem wstecz na cztery prawie upłynione wieki, możemy spostrzec tylko nader mały rezultat dodatni długich usiłowań i pracy. Biskupi kijowscy nie potrafili zdobyć dość silnego wpływu osobistego na książąt, ażeby przy pomocy jego rozwinąć większą żarliwość misyjną; skutkiem tego wpływ na szerokie masy ludności był zbyt mały, a obcość pochodzenia jeszcze silniej zamykała im drogę do ludu. Rzadko dłuższy czas przesiadując na miejscu, nie zdołali nawiązać trwałych, przyjaznych stosunków, pozbawieni zaś pomocy państwowej i dynastycznej, nie mogli bez pośrednictwa tych czynników szerzyć nauki Chrystusowej. Wszystko to się składało się na to, źe kijowska stolica biskupia miała tylko charakter tytularny, nie posiadała katedry, kapituły, zorganizowanego duchowieństwa, – a przygodne kościoły, które tu i ówdzie powstawały, były raczej oazami na puszczy, niź ogniskiem katolicyzmu. Pierwsza napływająca fala barbarzyństwa niszczyła je, zostawiając ślad ich w historyi tylko.
II.
Drugi okres istnienia biskupstwa rzymskokatolickiego w Kijowie o tyle był lepszy, źe obrządek łaciński już się opierał mocniej o zakon Dominikański i źe biskupi, jakeśmy powiedzieli, z przeorów tego zakonu naznaczani byli prawie bez przerwy aź do Macieja Radziwiłła.
Tu przewodnikiem naszym, rzadko omylnym, staje się ksiądz Szymon Okolski w ciekawem swojem dziełku p.t.: „Chioviensium et Czernichoviensium episcoporum sanctae et catholicae Ecclesiae Romana ordo et numerus” (1646). Dla wzajemnej zaś kontroli i uzupełnienia służyć może wyjątek z dzieł X. Kasyjana Korczyńskiego p.t.: „Katedra kijowska”. (Cieszyn 1861.)
Pomimo całego szeregu biskupów Dominikanów, nie można sobie wyrobić przekonania, aby biskupstwo kijowskie i w tym okresie posiadało stałą organizacyę, aby się opierało o jakąś siłą większą, inną oprócz tej, która w duchu religii rzymskokatolickiej spoczywała. Nie mamy pewności ani co do następstwa po sobie biskupów, ani co do lat ich pracy. Dopiero późniejsza krytyka musi te daty ustalić. Możemy tylko zaznaczyć ciągłość idei katolickiej zachodniej, która z większą wytrwałością niż szczęściem była tu, na tych dalekich kresach katolicyzmu, pielęgnowana. Krótko zatem zastanowimy się nad tą epoką.
Jakkolwiek już w Kijowie istniał zakon Dominikanów, jakkolwiek w Polsce już mocno zakorzeniony był katolicyzm, stolica apostolska zawsze jeszcze szła dawnym trybem swojej polityki kościelnej: niemieckim biskupom oddawała władzę nad Rusią. Jeszcze za Grzegorza IX Ruś była pod władzą duchowną biskupów lubuskich, a Henryk arcybiskup Prus, Liwonii i Estonii posiadał prawo stanowienia biskupów na Rusi. Względy duchowe nie liczyły się zu pełnie z charakterem narodowym dyecezyi, co niewątpliwie pochód katolicyzmu na Rusi wstrzymywało. Rzadko też tacy biskupi, jako opiekunowie i kierownicy owczarni przebywali w swojej dyecezyi, zadowalniając się najczęściej tytułem in partibus infidelium – co takie na rozszerzenie katolicyzmu nie wpływało.
Z rozpoczęciem władania litewskiego na Rusi, może nawet nieco przedtem, osobna delegacya kijowskich katolików udała się do Stefana, biskupa Lubuszy, aby im biskupa wyznaczył (o. 1321). Poprzednich biskupów: Gerarda (o. 1226), Gotarda (o. 1254), opata klasztoru Cystersów w Opatowie, Wawrzyńca (o. 1256), Wilhelma (o. 1260), Wita (f 1269), Konrada (1295), Jana (o. 1300), Fryderyka (1308), ledwie nazwiska zanotować możemy. Wszyscy oni prawie należeli do jurysdykcyi arcybiskupstwa lubuskiego. Za ostatniego biskupa ruskiego Stefana (żył jeszcze w r. 1339) Ruś odłączona została od dyecezyi lubuskiej w r. 1331, a Henryk w tym roku wyświecony na biskupa kijowskiego (18 stycznia) w Awinionie przez biskupa portueńskiego, Berengariusza. Rok śmierci tego biskupa znany nie jest. Wiadomo tylko – powiada Okolski – że żył za czasów Władysława Łokietka i syna jego Kazimierza. Henryk, którego znamy z imienia tylko (data bałamutna 1321–1350), uważany jest za pierwszego samodzielnego biskupa kijowskiego. Ponieważ Kazimierz Wielki umarł w r. 1370, a panował od r. 1333, należy przypuszczać, że pod koniec panowania tego króla życie zakończył, gdyż brat J a k ó b, zakonu kaznodziejskiego, który po nim na biskupstwie nastąpił, juź w r. 1377 nie żył. Orłowski mniema, że umarł w r. 1347. Filip, Dominikanin, kiedyby na biskupstwie kijowskiem osiadł i kiedyby umarł – dokładnie nie wiemy (1387?). Bzowski tylko imię jego zapisał. W każdym razie śmierć mogła nastąpić najpóźniej na początku XV w., gdyż w r. 1413 biskupem był już Dominikanin Michał, który unię sejmu horodelskiego, uchwalającą zjednoczenie W. Ks. Litewskiego z Królestwem Polskim, podpisał. Według wszelkiego prawdopodobieństwa władzę biskupią objął przed rokiem 1410, gdyż w tym roku znajdował się pod Grünwaldem w wielkiej bitwie Polaków z Krzyżakami. Pochodził on zapewne ze starego rodu Trzasków i stąd z ruska Treską albo Trestką (błędnie) nazwany, gdyż rodziny Trestków nie udało nam się odszukać. Prawdopodobnie, jak słusznie uważa Jabłonowski (t. XXII, 559), mieszkał on czas dłuższy w Kijowie, gdyż w r. 1411 został wzniesiony tam pierwszy kościół katedralny – o czem jeszcze mowa będzie. Umarł o. 1426 r. Metropolita Eugeniusz utrzymuje, że zbudowany został dopiero w r. 1433. Niewiadomo kiedy po nim nastąpił Dominikanin Andrzej „z pospólstwa – jak powiada Okolski – lecz był mężem uczonym” („fuit vir plebeius sed doctissimus et integerrimus”). Trafił na czasy bardzo niespokojne w Kijowie, kiedy książęta litewscy Witold, Korybut, Koryat, Skirgiełło w ciągłych walkach byli ze sobą; mieszkał tedy w Lublinie u Dominikanów, dokąd z Kijowa zabrał ułamek drzewa krzyża, świętego. Umarł w r. 1434, zapewne w Lublinie.
Kromer, pisząc o Jagielle, który umarł z zaziębienia w 86 roku życia, „długo w lesie przepierowaniem słowiczem, według obyczaju, ucieszając się”, powiada głucho, że „kościoły chełmski i kijowski w Rusi postanowił i w biskupstwa obrócił”. Należy przypuścić, że w tym czasie nie biskupstwo ustanowił, które acz nominalnie, bez uposażenia istniało, jak wiemy, oddawna, lecz dopomógł do wzniesienia pierwszej katedry i biskupstwo uposażył, aczkolwiek żaden akt donacyjny Jagiełły nie doszedł do nas.
O Michale II (o. 1439), o Janie (1442) Okolski ledwie wspomniał, o Klemensie († 1473) tyle wie tylko, że był „pośledniego urodzenia ale świątobliwego życia” („simplicis nativitatis, sed vitae sanctae”). Miał być pochowany w Kijowie, ale Jabłonowski dodaje „jakoby”, chociaż jest to rzeczą bardzo prawdopodobną. Po śmierci Szymona Olelkowicza, księcia kijowskiego, w r. 1471 księstwo Kijowskie przekształcone zostało na Województwo, a ponieważ już istniała stała katedra biskupia i coraz większa zachodziła potrzeba opiekowania się owczarnią zachodnią, biskupi, jako językiem pokrewni ludowi, dla jego obrony i duchownej pomocy, mieszkali i umierali w Kijowie, a jak obaczymy, nie jednokrotnie grzebani byli. Mógł tedy na wieczny spoczynek i biskup Klemens w Kijowie się położyć.
Z chwilą utworzenia się Województwa Kijowskiego i przewagi pewnego rodzaju wpływów litewskich, następuje szereg biskupów z Litwy.
Po Klemensie nastąpił Wojciech Narbutt, mianowany biskupem kijowskim przez Kazimierza Jagiellończyka (1492–1501). Po długiem jego siedzeniu na kijowskim stolcu biskupim mało pozostało wiadomości. Pod koniec jego życia ciężkie nadeszły czasy dla Kijowa: Mengli-girej zrobił krwawy początek, a potem Tatarzy często niepokoili miasto. Czy Wojciech przesiadywał na swojej stolicy biskupiej wówczas – wątpić należy. Z zamożnej rodziny Toporczyków-Narbuttów pochodzący, z pewnością te burze tatarskie przesiadział na głuchej Litwie, bo przecież znalazłaby się o nim jakaś wzmianka u kronikarzy współczesnych, jak znalazła się o Ławrze i Pieczarach. Umarł w r. 1506, ale gdzie spoczął – nie wiemy.
Po Wojciechu Narbucie inny zupełnie kładzie porządek Okolski, a inny Jabłonowski, który, co prawda, dorywczo tylko biskupstwa kijowskiego dotykał. Miał nastąpić po nim Jan II Filipowic z, kustosz wileński (1519–1524), potem Mikołaj Wezgajło (do r. 1529) (inni piszą Wisztajło), następnie Jan III Andruszewicz (do r. 1555), Stanisław Sokołowski (1), nareszcie Mikołaj Pac (od 1557–1583). Byłby to, można powiedzieć, okres biskupów z Litwy. Jakkolwiek Okolski nie wspomina ani o Filipowiczu, ani o Wezgajle; ze względu na zbyt wielki okres czasu nieobsadzenia stolicy biskupiej w Kijowie, za- -
1) X. Kasyan Korczyrński nie wspomina o nich. Wogóle niedokładny dla XV, XVI i XVII w., staje się pewniejszym dla XVIII.
siadanie ich na tronie biskupim należy uznać jako pewne. Po Narbucie Okolski kładzie Mojżesza, przeora Dominikanów (o. 1514) i motywuje ten wybór w ten sposób: „ponieważ przeor obowiązany jest mieszkać w swoim klasztorze, panowie (zapewne ruscy, t.j… rzymscy katolicy na Rusi zamieszkali) prosili króla, aby biskupstwo kijowskie udzielane było przeorowi konwentu kijowskiego, aby katolicy kijowscy nie zostawali długo bez pasterza”. Mając na względzie przebywanie dawniejszych biskupów zbyt daleko od swojej katedry, dodaje: „aby razem z owieczkami, pod jego opieką będącemi, żył, a gdyby tego potrzeba, za przykładem Makarego, metropolity ruskiego, umierał (1) ". Po Mojżeszu, który prawdopodobnie umarł w Kijowie w r. 1522, gdyż w spisie umarłych znajduje się „brat Mojżesz”, idą Maciej Radziwiłł i Marcyan Tryzna (bez daty), którzy na stolicy swojej pozostawali albo bardzo krótko, a może nawet po nominacyi umierali. Okolski powiada, że ci dwaj biskupi siedzieli „około 26 lat”. Trudno to pogodzić z wiadomością, że Mikołaj Wezgajło siedział tylko do 1529 roku.
Wspomniany przez nas Jan III Andruszewicz będzie to prawdopodobnie Jan Anchuski u Okolskiego, jeśli zważymy, że Anchuski wybrany został wr. 1543; końcowej daty jego pasterzowania Okolski nie podaje, Andruszewicz zaś pozostał na biskupstwie do roku 1555 (2). Tożsamość tych dwóch osób staje się nader prawdopodobną, jeśli zważymy, że Andruszewicz w r. 1555 poszedł na biskupstwo łu- -
1) W spisie metropolitów kijowskich, mieszkających w Kijowie, nie znajdujemy Makarego, musi to być chyba Makary I (1495 – 1497) metropolita kijowski, mieszkający w Wilnie.
2) Dla informacyi: Bartoszewicz: bisk… kij. Encykl… powszechna III, 625.