- W empik go
Studya z literatury francuskiej - ebook
Studya z literatury francuskiej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 324 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Je suis Ia plaie et le couteau,
Je suis le soufflet et la joue!
Je suis les membres et la roue,
Et la victime et le bourreau!
Je suis de mon coeur le vampire .
Oto mistrz dziwny i wielki, którego wzrok jest równie ponury, jak magnetyzujący, a tchnienie równie jadowite, jak nieuchronne. Duch zapatrzony w siebie, wrażliwy i czujny; duch, który jest sam sobie raną i nożem, twarzą i policzkiem, członkami i druzgoczącem je kołem, ofiarą i katem, krwią i sączącym krew upiorem, w którym działa bezustannie owa unfathomable longing of soul to vex itself, to offer riolence to its own natur (Poe): duch, żyjący w wiecznem rozdwojeniu z samym sobą, własnego rozdwojenia świadomy, i który wciąż własnym skalpelem samego siebie dysekuje po to tylko, aby nad rezultatem dysekcyi rozpaczać; duch werteryzmu, rozwiniętego do krańcowości: duch analizy melancholijnej, przechodzącej w chorobliwą newrozę.
W chwili, kiedy poeci francuscy szukali tematów do swych dzieł w egzotycznych krajach i wiekach, lub w drobiazgach otaczającego życia – Baudelaire jął czerpać całe natchnienie ze swej głębokiej jak morze, a ciemnej jak katedra gotycka – duszy. Kiedy inni, w zgrozie patrząc na swe społeczeństwo, uciekali się do bóstw greckich, indyjskich lub skandynawskich, albo różaną gazą przykrywali zgniliznę swego czasu – on śmiało wstąpił do tego ogrodu kwiatów zatrutych i ułożył je w bukiet straszliwy, który nazwał "Fleurs du Mal." A kto go czytał, czuł, że autor nie kłamie. Amatorowie ocukrzonej wody wołali: "zgroza, bluźnierstwo, niemoralność!"
Sainte Beuve pisał do niego: "Musiałeś dużo cierpieć, moje dziecko!" A Wiktor Hugo powiedział: "Stworzyłeś nowy dreszcz."
Ów nowy dreszcz miał znaczenie potrójnego zjawiska: naprzód, że zjawił się poeta nowy, o szczególnym temperamencie osobistym; powtóre, zjawił się duch mający dość odwagi, aby uświadomić współczesnym pewne uczucia, co jak uśpione węże, w najtajniejszej głębi ich ducha spoczywały; po trzecie – zjawiła się nowa sztuka, której celem nie było ani rozczulać, ani nauczać, ani prorokować, ale budzić dreszcz. Aby dreszcz ten przelać w czytelnika, musiał go autor mieć w sobie. Musiał mieć organizacyę, któraby tak intensywnie dawała mu przenikać się wrażeniami, żeby ich literackie odtworzenie mogło na temperamenty analogiczne oddziaływać z potęgą rzeczywistości. Zetkniecie się tej duszy głębokiej i wrażliwej ze swą epoką nerwową i zepsutą – rozwinęło wrażebność autora –
i zaostrzyło jego zdolność do picia trucizn. Rozwijany też w tym kierunku system nerwowy odczuwał subtelnie pewne drgnienia swej epoki i stał się niemal ich przewodnikiem elektrycznym; mówimy pewne, gdyż nie wszystkie rozumiał i czuł on zjawiska, lecz tylko to, co było w jego epoce chorobliwem i jadowitem. W zatrutem żyjąc powietrzu, stracił zdolność do rozróżniania woni zdrowych, świeżych i naturalnych.
Fleurs du Mal *) to Hiobowa księga skarg i rozpaczy ducha ludzkiego. Współcześni nazwali je nowem piekłem dantejskiem, ale to piekło jest na ziemi, gdzie cierpienie jest jedynem szlachectwem, które nigdy nikomu odebranem nie będzie. Bohaterem jego dramatu jest otchłań bezimienna, żyjąca po za czasem i przestrzenią, dusza ludzka – "ponury wszechświat o widnokręgu z ołowiu, gdzie w mrokach płynie zgroza i bluźnierstwo" – "piramida olbrzymia, ogromna pieczara, w której trupów jest więcej, niż w ogólnym dole" – "cmentarz, którego księżyc nawet nie odwiedza i gdzie robactwo gryzie, najmilszych nam nieboszczyków". Duch ten chory w swem bogactwie, bezsilny w swej potędze, upadający pod ciężarem własnego ogromu, rozsadzany natężeniem przechodzących możliwość pragnień; kołyszący swą "nieskończoność na mórz skończoności" – błądzący po tej ziemi, która jest – "oazą zgrozy na pustyni nudy", zapatrzony bezustannie w cel niewyraźny, daleki; w harmonię, w akord, w piękno – idzie kolejno drogą hymnów i modlitw, marzeń i miłości, rozkoszy i zapo- -
*) Kwiaty grzechu. Wyd… w roku 1857.
mień, buntu i bluźnierstwa, rozczarowania i rozpaczy i nakoniec jedną, tylko znajduje drogę wyzwolenia od wszystkich dysonansów – śmierć.
Fleurs du Mal – to ponury kalejdoskop, gdzie jedna po drugiej występują wszystkie mroczne potęgi życia duszy, gdzie dusza wije się i jęczy, torturowana miłością tortury. Oto upiory co krew z żył wysysają oto robactwo, co pożera duszę i ciało, żywe i umarłe, oto syczące węże wyrzutów, samo wzgardy i samotnych policzkowali, opętania dziwne i bolesne, ekstazy ponure i histeryczne, widziadła chorób i śmierci, demony – kusiciele, grzechy i zbrodnie, zgryzoty i wyrzuty, płomienie i trucizny. Nuda – splin – melancholia – haszysz – senne widzenia – otchłań – mrok – piekło – mogiła – zgnilizna – rozpacz, zwątpienie, upadek – widziadła rzezi i lun – żądza, zniszczenia – słowem wszystkie newrozy wieku.
Jest to księga analizy zimnej i bezlitosnej; zapatrzona w zjawiska ponure, wyprężone do monstrualności; spowiedź grzesznika i anatomia grzechu zarazem. A w tym czarnym bukiecie zgrozy i przekleństw, łkań i wyrzutów, biczowań i wołań do grobu – czasami, jak drobne gwiazdki na wieczornem, zachmurzonem niebie, błyskają promieniste hymny, duch ulatuje w wyżyny, jaśnieje wiara w szlachectwo ludzkiego ducha, piersi rozsadza niepohamowana żądza harmonii, szczęścia i słońca.
Gdy się u rozpustnika złota zorza łączy
Z ideałem, co treść mu jego ducha sączy,
Budzi się pod działaniem mściwej tajemnicy
W zadrzemanem bydlęciu anioł jasnolicy . *)
Ale takie momenty są, rzadkie. Autor ma predylekcyę do obrazów o kolorycie ponurym, mogilnym. Wie, że dzieło jego nie jest dla dusz czystych; wie, że jest jadowitem, że jest botanika, trucizn. Więc mówi:
"Czytelniku sielankowy,
Trzeźwy, spokojny człowieku.
Rzuć tych pieśni kwiat niezdrowy,
Wykąpany w orgii ścieku!
Jeśli cię szatan nie wdrożył
W swej retoryki mysterye…
Lepiej byś księgę odłożył,
Bo znajdziesz we mnie hysteryę.
Lecz jeżelibyś zrozumiał.
Jak w otchłań spoglądać trzeba:
Czytaj, byś kochać mię umiał!
Duchu, co cierpisz i nieba
Szukasz, by stanąć w tem niebie,
Żałuj mię!… Lub przeklnę ciebie! ** )
Czuje się on wyklętym, osamotnionym, napiętnowanym, skazanym na męczarnie nawet w mogile.
Jeżeli kiedy w głuszy nocy ciemnej,
Jaki chrześcjanin zlitowaniem tknięty,
Śród starych ruin, do nory podziemnej
Twojego ciała rzuci trup przeklęty:
To w chwili onej, kiedy mgłą osnute
–-
*) L'aube spirituelle.
**) Epigraphe sur un livre condamné.
Zasypiać będą, złotych gwiazd gromady,
Pająk prząść będzie sieci swe zatrute,
A żmija dzieciom sączyć w kły swe jady;
Cały rok słyszeć będziesz w twej mogile,
Na potępionym twego ciała pyle,
Rozpaczne wycia stad wilków drapieżnych;
Starych czarownic bezecne uściski,
Ohydne śmiechy żebraków lubieżnych
I syki gadzin i zbrodniarzy spiski *)
Własna matka przeklęta go przy urodzeniu: Nad kołyską jego woła ona:
"O! czemu raczej łona nie strułam gadziną.
Zanim na świat, wydałam to szczenię ohydne?
Bądź przeklęta, bezmyślnej rozkoszy godzino.
Gdy tą… pokusą drgnęło wnętrze me bezwstydne.
Boże, skoroś mię wybrał śród trzody niewieściej,
Abym memu mężowi była widmem kary,
I ponieważ nie mogę w całej mej boleści,
Jak list miłosny w ogień rzucić tej poczwary:
Więc twą nienawiść dla mnie ja odbiję w gniewie,
Na tym tworze wyklętym twoich złości lutych,
I tak gałęzie pognę w tem nikczemnem drzewie,
Że nigdy nie wypuści pączków swych zatrutych . **)
I tylko "pod niewidzialna, anioła opieką" dziecię się rozwija. Ludzie mu życie zatruwają, kobiety krew mu sączą z serca. Stoi osamotniony, bezlitośnie tratowany kołami wozu życiowego, przeklęty, przeklinający, pełen żalu i goryczy względem społeczeństwa. Na cóż -
*)Sépulture d'un poete maudit.
**) Bénediction.
się ludziom przyda ten "poszukiwacz gwiazd i nieskończoności", bezużyteczny, zatruwający swym płaczom ich troski codzienne, un poète sinistre ennemi des fammilles?
To poczucie odosobnienia, wypływ różniczkowania społeczeństwa, rezultat specyalizacyi uzdolnień i temperamentów, nadało kierunek wszystkim pojęciom Baudelaire'a. Czuł się… on przedewszystkiem artystą i tylko artystą; po za swą sztuką nie widział nic, dla niej tylko żył, czuł i myślał: ponury przedmiot jaki opracowywał, był dla niego tylko martwą gliną, z której rzeźbił posągi, a rzeźbił je na zewnątrz siebie; malował prawdę, która była straszną i która wywoływała dreszcz; malował to, co nazywał złem, ale tylko jako psycholog.
Lodowym skalpelem analizy dysekował swe czarne widziadła i długą tą analizą doszedł do rozdwojenia własnej osobowości – na widza i aktora; jeden sądził drugiego; jeden systematyzował czyny, wrażenia i uczucia drugiego: jeden płakał i rozpaczał, a drugi – z własnego serca robił preparat anatomiczny; jeden pil truciznę, a drugi skrzętnie działanie tej trucizny notował; z tego wyniknął artyzm szczególny, umiejętność wiązania w logiczną, jednolitą całość szeregu izolowanych, niezależnych uczuć i wrażeń życia. Wskutek tego Fleurs du Mal przedstawiają nam przedziwną całość przy jednoczesnej incohérence, przedstawiają nam koncentracyę rozpierzchnionych zazwyczaj uczuć, zsolidaryzowanie niezależnych, sprzecznych wrażeń, z których każde w zasadzie walczy z innemi o swoją niepodległość.
Jednym z najsilniejszych wpływów, jakie na Bandelaire'a oddziałały, był dogmat katolicki, który na całe życie piętno swe na nim zostawił. Lubował się on w kadzidłowym ceremoniale i mistycznych ekstazach w rodzaju świętej Teresy, której sensacye już to całą jej istotą rozlewające w nieskończoność, już to w jeden punkt jej duszy zlewające wszechbyt i obracające go w nicość – odczuwał, jak chrześcijanin pierwotnego kościoła. Zachował na całe życie wiarę w Boga, a Voltaire'a nienawidził jak dyabła. Podstawa jego myśli pozostała niezmiennie teologiczną. W pojęciach moralnych stoi zawsze na gruncie dogmatu. Pojęcia grzechu, pokus, wyrzutów, spowiedzi, odkupienia, pokuty, skruchy – występują u niego bardzo często.*) A jakkolwiek etyka dogmatu nie wystarcza mu, nie umie wytworzyć sobie nowej idei moralnej, albo stanąć jenseits des Guten und Bösen . Ma on w temperamencie coś z mnicha średniowiecznego, w nieustannych żyjącego pokusach. Według jego pojęć dyabeł włada człowiekiem i wciąż go kusi do grzechu, który jest "uparty i nieśmiertelny". Szatan zaś nie jest u niego symbolem, ale czemś w rodzaju antytezy Boga osobowego. Niekiedy utwory jego są w rodzaju kazań, jakkolwiek, będąc realistą w zasadzie, artystą zaś przedewszystkiem, autor od moralizacyi zwykle się… powstrzymuje. W gruncie rzeczy nie był on burzycielem: owszem, był to konserwatysta z temperamentu; brakło mu woli, -
*) W jednej z rozpraw tak pisze: "Błędnem jest mniemanie o niewinności dzieci; one bowiem, dzięki swemu niemowlęctwu, stoją bliżej epoki grzechu pierwotnego".
siły do działania. Ale… znajdowały się w tej duszy, ze sprzeczności złożonej, pierwiastki destrukcyjne, wyrażające się w oporności przeciw temu, co nie jest nim, a częściej jeszcze przeciw sobie samemu; rodzaj drwin z własnych ideałów. Na pytanie, jaka jest treść bytu, odpowiada: Byt jest złem. Natura jest ślepa, i nielitościwą. Zło jest nieuleczalne. Nad tem złem panuje potęga nadziemska. Ale ta potęga jest złem: szatan jest władca, świata, ale skoro szatan jest Bogiem, czcijmy go: O, cher Belzebuth, je fadore! Ulega on pokusom dyabła, anioła odpycha (RebelIe),opiera się cnocie (Priere d'un payen), modlitwie, Bogn. Komu przydała się cnota? Kogo pocieszyła modlitwa'? Nad kim zlitował się Bóg? Święty Piotr zaprzeczył Chrystusa i cześć mu za to. *) Raso Abla, śpij, jedz i pij; Bóg ci uśmiecha się życzliwie; raso Kaina, w błocie pełzaj i umieraj nędznie! Raso Abla, grzej brzuch przy ognisku ojcowskiem; raso Kaina, drzyj w swej pieczarze od zimna i głodu!… Raso Abla, oto twa, hańba: ty pękniesz od własnego łoju; raso Kaina, ty idź w wyżyny i strąć złe potęgi na ziemię. **) – Śpiewajmy litanie:
Ty, nad wszystkie anioły, piękny i wspaniały,
Boże, przez los zdradzony, pozbawiony chwały,
O, szatanie, miej litość nad mą wieczną nędzą!
O, ty, książe wygnania, niesłusznie strącony,
Ty coraz potężniejszy, chociaż zwyciężony,
O, szatanie, miej litość nad mą, wieczną nędzą!
…………………..
–-
*) Reniement de St. Pierre.
**) Abel et Cain.
Ojcze, przybrany tych, co Bóg ich w gniewie czarnym
Wygnał z ziemskiego raju ku szlakom cmentarnym.
O, szatanie, miej litość nad mą wieczną nędzą!
Po litaniach modlitwa:
Chwała Tobie, szatanie, wieczna na wyżynach
Niebios, gdzie królowałeś i w mrocznych głębinach
Piekieł, gdzie zwyciężony, dziś marzysz w cichości!
Spraw, by kiedyś mój duch pod drzewem wiadomości
Spoczął u twego boku w tej wielkiej godzinie,
Gdy jego zieleń w nową zabłyśnie świątynię. *)
Takiemi bluźnierstwami dręczył sam siebie wierzący w Boga poeta. Jest to owa Perverseness, o której mówi Poetów duch a rebours, który tak genialnie odmalował Huysmans; jest to Amour du Mal, jak go zowie Paulhan. **) Ta, w średniowieczne formy przybrana oporność, jest to nawskróś nowożytny rys, podnoszącej się indywidualności ludzkiej.
Umysł rozważa tu nie nielogiczność dogmatu, ale jego okrucieństwo i przez kontrast wpada w drugą, ostateczność. Im okrutniejszy zdaje się nam Jahweh, tembardziej współczujemy Kainowi. Satanizm jest przejściowym stanem duszy spragnionej Boga nieznanego. W wielu umysłach nowożytnych ta sama odporność występuje jako rehabilitacya szatana, Kaina, albo wprost człowieka: Byron, Shelley, Swinburne, Carducci, Leconte de Lisie, pani Ackerman należą do tego szeregu.
To heglowskie przelewanie zjawisk w "odwrotność" sprawiło, że średniowiecczyzna dogmatu – w danym -
*) Litanies de Satan.
**) Patrz Revue Philosophique 1887.
razie raczej gotycka, niż romańska z charakteru – stała się u Baudelaire'a rysem nowożytnym.*) W kierunku artystycznym miało to również ważne rezultaty: sama w sobie antiklasyczna podstawa dogmatu wzmocniła się dzięki sceptycyzmowi, któremu nie mógł nie uledz wrażliwy na wszystkie bolesne drgania wieku duch poety. Podobnie antiklasyczne były wszystkie inne wpływy, jakim Baudelaire ulegał. Kolejno oddziaływali nań romantycy francuscy, poeci rzymscy z doby upadkowej, duch germański z trzech źródeł płynący: z fantazyi Edgara Poe, z mistyki Swedenborga, z muzyki Wagnera. **)
Wszystkie te wpływy miały w sobie jedną cechę, że odrywały umysł Baudelaire'a od formalizmu sztuki klasycznej i parły go w tym kierunku, który John Ruskin zowie, północnym, gotyckim; w duchu nowożytnym, opornym krystalicznej symetryi greckiej, dążącym ku naturalnej, organicznej nie-symetryi; w duchu, którego zasadą jest indywidualizm. On to dał Baudelaire'owi podstawę do jego modernizmu, który wzmocniła newroza, jako rezultat rozdwojenia ducha i bez- -
*) Z tej Baudelaire'owskiej mieszaniny powstała między niektórymi jego uczniami ciekawa forma katolickiego ateizmu.
**) Baudelaire przełożył wszystkie dzieła Edgarda Poe, czem wielki wywarł wpływ na młode pokolenie. Swedenborga odczytywał z zamiłowaniem i wzmacniał jego lekturą swoją przyrodzoną skłonność do mistycyzmu. (Patrz wiersz Correspondances). Pierwszym był we Francyi, który wbrew opinii ogólnej i szowinizmowi narodowemu zrozumiał i stanął w obronie Ryszarda Wagnera. Napisał o nim szereg wybornych studyów, pomieszczonych w tomie: L'Art romantique.
ładnego życia nowożytnego człowieka i analiza, jako rezultat matematycznego kierunku myśli nowożytnej.
Nowożytną też cechę Baudelaire'a jest jego charakter miejski. Urodzony w Paryżu, byt on zawsze z daleka od natury i nigdy na nim nie czyniły wrażenia ubogie krajobrazy północne. Po ukończeniu szkół odbył podróż do Indyi, jako młody kandydat handlowy, gdyż takie było jego pierwotne przeznaczenie. Podróż ta ukazała mu panoramy bujnej, egzotycznej zieleni: dała mu zamiłowanie tych fantastycznych, bogatych pejsaży; dała mu poczucie żywej, ale szczególnie pojmowanej natury; wlała w jego poezyę – słońce, ocean, palmy i lotosy. Ale… z drugiej strony napełniła go pogardą ku biednej i bezbarwnej naturze północnej i przez kontrast ukochał mury miejskie i kamienny egzotyzm życia stołecznego.
Jakkolwiek miał silne poczucie natury*), jednak przynosił to, co było uniezależnieniem człowieka od niej. Nie masz poety, któryby od niego mniej był panteistą. Wszystko, co było naturą, wydawało mu się niskiem, pierwotnem, instynktowem: wolał wszelkie uchylenie się od niej. Wolał kobietę dojrzała, w bogate suknie odzianą, niż świeżą, młodą, niewinną dziewczynę. Lubował się w zapachach, ale wolał piżmo, benzoinę, bursztyn, niźli różne fiołki. Wolał zimną analizę, niźli szał natchnienia. Wolał kulturalną sztuczność, wolał miasto. Je t'aime, o capitale infâme! woła do Paryża. Kochał Paryż, jak nierządnicę, do której przywykł. Nazywał go immense -
*) Harmonie du Soir, Chant d'automne, La tristesse de la Lune. Również: Alchimie de la douleur.
catin! – Ciekawem jest Reve parisien, jako krańcowa fantazya rozkochanego w sztuczności umysłu.
Widzi on egzotyczny krajobraz, skąd:
… przez kaprys szczególny –- swej własnej myśli – wyrzucił nieregularne rośliny. – I malarz ducha własnego, poiłem się w tym obrazie, czarującą monotonią wody, marmuru i kruszców! Babelem arkad i schodów był nieskończony ten paląc, pełny basenów i kaskad, na złota mat padających! – I katarakty brzemienne, jak kryształowe zasłony, zwieszały się promieniście nad kruszcowymi murami. Nie drzewa, lecz kolumnady śpiące, cieniły jeziora, kędy olbrzymie najady kąpały się jak dziewice. Błękitnej wody obrusy płynęły wzdłuż szmaragdowych i rubinowych wybrzeży gdzieś na krańce widnokręgów. Ryty to drogie kamienie i fal magicznych zwierciadła.
Widzimy tu, jak istotna cecha Baudelaire'a organiczny indywidualizm, pol wpływem sztuczności i miasta przetwarza się w krysztaliczną, geometryczną symetryę: osobistemi jest tu tylko dziwactwo fantazyi.
* * *
Te więc mieszane wpływy: prymitywność dogmatu, romantyzm francuski, dekadentyzm łaciński, fantastyczność germańska, egzotyzm natury podzwrotnikowej, egzotyzm życia paryskiego, działając na osobistość fizycznie nerwową, psychicznie osamotnioną, materyalnie źle postawioną i zmuszoną do bezustannej walki o chleb codzienny, rzuconą w denerwujący wir braków i rozkoszy życia stolicy: wytworzyły jeden z najoryginalniejszych i najdziwniejszych talentów, jakie literatura kiedykolwiek wydała.
Było to usposobienie razem czule i namiętne: raczej kontemplacyjne i do marzeń skłonne, niż do czynu zdolne; wola silna i uparta, ale w jednym kierunku wytężona, w kierunku artystycznym. Nad tem wszystkiem górował bolesny, osłabiający wolę, niweczący marzenia, mrożący uczucie, ironiczny dar analizy. Nieustannie czarujący duch, nieustannie doskonalący swą treść, nieustannie czujący swą niedoskonałość, chwiał się on wciąż między ubóstwianiem samego siebie za podniosłość swych pragnień i najgłębszą samopogardą za niemoc ich doścignięcia. Samorzutny dar analogii, łączący najbardziej niepodobne zjawiska, kojarzył w nim naokoło jednego punktu takie bogactwo myśli i obrazów, że pod ich ciężarem upadał. Scisłość rozumowania tak w nim plątała ducha z nieokreślonością marzeń, krytycyzm tak myśl mu trawił, że bywały chwile, iż nienawidził myślenia i nieraz gotów był wołać z Keatsem: Dajcie mi życie wrażeń, a nie życie myśli! A pragnął wrażeń najmniej foremnych, najmniej wyraźnych. Lubił obłoki, zmrok, jesień; lubił muzykę, perfumy*), Mon âme voltige sur les parfums! powiada w Chevelure. Szczególniej aromaty dreszcz w nim budziły, one bowiem dają wrażenia najmniej intelektualne, najczyściej fizyologiczne, najbezforemniej, najnerwowiej przenikające zmysły. Podobnież muzyka, tajemniczem kołysaniem swych drgań bezsłownych, wpro- -
*) Parfum exotique, Correspondance, Tout entière, Chevelure, Funtôme.
wadza duszę w stan nieokreślonej, miłej, rozmarzonej, półsennej, mistycznej newrozy. (Musique. Studya o Wagnerze). Jesień i zmrok, niewyraźne formy czasu, w których słońce miesza się z ciemnością, pogoda ze słotą, życie z mogiłą, czyniły na nim wrażenie sympatycznych duchów bratnich. Lubił też istoty samotne, w zmroku żyjące, niezależne: sowy i koty*),
Oto jak mówił do niego księżyc, gdy uśpionego w kołysce całował swym srebrnym promieniem:
"Ty wiecznie podlegać będziesz wpływowi mego pocałunku. Kochać będziesz to, co ja kocham i co mnie kocha: wodę, obłoki, milczenie, noc, morze nieskończone zielone, wodę bez foremną i wieloforemną; miejsce, w którem znajdować się nie będziesz; kwiaty potworne; zapachy, co osłabiają wolę; koty, co pełzają po fortepianach i jęczą, jak kobiety, głosem żałosnym i łagodnym**). I tu dusza autora chwieje się wciąż między dwiema ostatecznościami ekstazy świętej Teresy: rozlaniem się we wszechbycie i sprowadzeniem jego do nicości. Pragnienia jego są coraz bardziej nieokreślone, mgliste, bezkształtne.
Myśl jest funkcyą bezpłodną i bezużyteczną. Dążenia ludzkie są niczem. Cel życia jest żaden. Życie, to podróż, którą większość odbywa w jakimś celu urojonym, który wieczyście się zmienia i który może lnie jest nigdzie albo może gdzieś ci. Ale są to szaleńcy, którzy myślą, że żyją z jakiejś przyczyny i w jakimś celu. Gdyż prawdziwi wędrowcy są ci, którzy -
*) Hiboux. Trzy ustępy o kotach.
**) Poemes en prose.
płyną tylko, aby płynąć. I z sercem podobnem lekkiemu balonowi, przeznaczeń swych nigdy nie miną. I zawsze mówią: Płyńmy! choć nie wiadomo czemu? *) Każdy duch jest okrętem szukającym Ikaryi; na drodze swej napotyka on miraże, które go nęcą złudnemi słowy. Sława, miłość, szczęście… Ale owocem tych ułud jest rozczarowanie, którego wielkość rośnie bez ustanku.
Każda wyspa, przez majtka z masztu dostrzeżona, zda się nam obiecanem z dawna Eldoradem. Wyobraźnia, nocnemi orgiami zmęczona, głaz odnajduje próżny w świetle ranka bladem. Ha! czy rzucić do morza tego nieszczęśliwca, kochanka fantastycznych krajów'? Czy w kajdany ma iść ten pijany majtek, Ameryk odkrywca, co zwielokrotnia przepaść przez fatamorgany? '**) Ziemia zdaje się wielką tylko dziecku, co ją ogląda na mapie. Ale we wspomnieniu jakże ona jest matą i nędzną! Oto jest "wieczne sprawozdanie" tej "oazy zgrozy na pustyni nudy".
– Kobieta – niewolnica, nędzna, dumna, głupia.
Co wielbi się bez śmiechu i kocha bez wstrętu:
Jej mąż, tyran, zwierz, który chciwie żer swój skupia.
Niewolnik niewolnicy i zdrój ścieków mętu.
Kat, który się weseli, ofiara, co jęczy;
Święto, co krew rozlaną podsyca pachnidłem,
Tyrania, co swym jadem nerwy królów dręczy;
Lud, bezmyślnie chodzący pod biczów wędzidłem:
Rozmaite religie do naszej podobne,
–-
*) Voyage.
**) Voyage.
A wszystkie prowadzące do niebiosów. Święci,
Co, jak zbytniki w łoża wchodzący ozdobne.
Stoją, rozpustą gwoździ męczeńskich opięci.
I ludzkość gadatliwa, geniuszem pijana;
A skazana na wieczne błędy i szaleństwo,