- W empik go
Superbohater z antyku. Tom 2. Sprytna pułapka Hery! - ebook
Superbohater z antyku. Tom 2. Sprytna pułapka Hery! - ebook
Pełne humoru i przygód wprowadzenie do mitów greckich: opowieść o chłopcu, który sprawdza na własnej skórze, jak to jest być bohaterem.
Tim myśli, że jego kłopoty się skończyły. Kiedy jednak łapie stopa do starożytności, okazuje się, że łatwo tam utknąć. Na drodze staje mu armia pawi i pewien zapatrzony w lusterko superbohater. Potrzebna będzie pomoc przyjaciół!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8194-935-4 |
Rozmiar pliku: | 5,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przeszedł go dreszcz.
W mglistą niedzielę wolałby robić wiele innych rzeczy. Na przykład grać na komputerze w przytulnym pokoju. Albo rozmawiać z najlepszym kumplem, Ajayem. Albo nawet – o tak! – nawet kończyć pracę domową z matematyki! Ale nie. Nie mógł robić nic z tych rzeczy. Tim wyciągnął z kieszeni wilgotną chusteczkę i posępnie wydmuchał nos.
Sklep z roślinami na świeżym powietrzu! Czemu akurat tam? Całe rzędy liści, łodyg i płatków. I całe tłumy dorosłych w płaszczach przeciwdeszczowych, którzy kiwali głowami i wydawali okrzyki: „Och!” i „Ach!”, tak jakby nigdy wcześniej nie widzieli rośliny. Naprawdę nie mieli nic lepszego do roboty?
Nie chodzi o to, że w domu czekały na niego jakieś ciekawe zajęcia. Tim pomyślał o tym i poczuł gulę w gardle. Nie od czasu, kiedy zniknął jego dobry przyjaciel, Herkules.
Przygody Tima zaczęły się w momencie, gdy stłukł przypadkowo antyczną grecką wazę swojej mamy. Ku jego zdumieniu z potłuczonego naczynia wyłoniła się ogromna postać. Najpierw Tim myślał, że uwolnił dżina. Ale okazało się, że to superbohater, Herkules. Był pół człowiekiem, pół bogiem, synem śmiertelnicy i Zeusa, króla bogów z Olimpu. Nie było to zwyczajne znalezisko wśród potłuczonych naczyń, ale Tim nauczył się spodziewać niespodziewanego.
Herkules został uwięziony w wazie na tysiące lat przez Herę, żonę Zeusa. Boska królowa była zazdrosna o piękną matkę Herkulesa. Od momentu gdy narodził się ten pół bóg, pół człowiek, Hera nienawidziła go i zwalczała. Gdyby Tim nie stłukł naczynia, heros wciąż tkwiłby uwięziony w wazie, ustawionej jako ozdoba na kominku. Jak koszmarny sekret, na zawsze w niewoli.
– Kochanie, nie ociągaj się – powiedziała mama Tima, kiedy przechodzili obok hiacyntów.
– Czy możemy już wracać do domu? – spytał Tim, dorównując jej kroku.
– Jeszcze nie.
– Ale jest zimno. – Zerknął w niebo. – I zaczyna padać.
Mama mruknęła coś do siebie i szła dalej.
Tim spróbował jeszcze raz.
– Nudzę się.
Mama odwróciła się i przeszyła Tima ostrym wzrokiem.
– Nie byłoby nas tutaj w ogóle, gdyby nie chodziło o… dobrze wiesz o co. – Zacisnęła usta i wsadziła do wózka doniczkę z petuniami.
Mama nie mówiła tego głośno, ale Tim dobrze wiedział, co ma na myśli. Gdyby nie zniszczył ogródka, nie musiałaby sadzić ponownie roślin. Tylko że… to nie on pociął i popalił wszystkie kwiaty. To była sprawka Herkulesa.
Prośba, by Herkules pomógł mu w odchwaszczaniu, okazała się wielkim błędem. Skąd Tim miał wiedzieć, że Herkules postanowi zwalczać rośliny jak Hydrę, wielogłowego potwora, którego głowy odrastały od razu po obcięciu? Herkules był bardzo silny, ale nie za bardzo inteligentny. Tak czy tak, okazał się naprawdę lojalnym przyjacielem. Sprzymierzył się z nim w walce przeciw byczkowi Leo i zachęcał Tima, by zaczął się sam bronić. Pomimo wszystkich kłopotów, które wywołał w domu i w szkole, Tim tęsknił za Herkulesem. Nie było mowy o nudzie, gdy w pobliżu był superbohater.
Takiej nudzie jak teraz.
Tim z westchnieniem poszedł za mamą, która zniknęła za rogiem.
Chwilę później upadł płasko na twarz.
***
Tuż nad nim rozległ się szyderczy śmiech. Tim spojrzał do góry i zobaczył swojego największego wroga, Leo, który schylał się nad nim z uśmiechem na rumianej twarzy.
– OJEJ! ALE ZE MNIE NIEZDARA!
– parsknął Leo.
Tim wiedział dobrze, że byczek celowo podstawił mu nogę. Podniósł się, wkładając w to tyle godności, ile tylko było możliwe.
– Co tutaj robisz, Kopciuszku?
Leo zwracał się do niego takim przezwiskiem. Było okrutne, ponieważ Tim musiał pomagać mamie w domu. Oczywiście nie dlatego, że chciał, ale dlatego, że jego mama pracowała na dwa etaty i nie miała czasu. To jednak nie przeszkadzało byczkowi się z niego naśmiewać.
– Fajnie się patrzy na kwiatki? Znalazłeś coś ładnego? – Leo wygiął szyderczo usta i zamrugał rzęsami.
Czy warto było wspominać, że przecież Leo również chodził po sklepie ogrodniczym? Tim milczał, zastanawiając się, jak to najlepiej powiedzieć. Bysio jednak inaczej zinterpretował zamyślenie Tima, biorąc je za strach.
– Idź, szukaj mamusi – szydził. – Może kupi ci śliczny kwiatek, żebyś nie płakał.
Normalnie Tim odszedłby szybko, starając się uniknąć problemu i nie dopuścić do konfrontacji. Ale ponieważ już wcześniej udało mu się przechytrzyć Leo, stał się śmielszy podczas ich spotkań.
– Tak się zastanawiam… – Tim skrzyżował ramiona, ignorując bruk i liście, które przykleiły mu się do spodni. – A czemu ty tutaj jesteś? Czy nagle stałeś się botanikiem?
Leo zmrużył oczy i nie odpowiedział. Tim podejrzewał, że bysio stara się sobie przypomnieć, kim jest botanik, by zrozumieć, czy przypadkiem nikt go nie obraża.
Wzruszając ramionami, Leo wyciągnął z kieszeni paczkę żelków i wsadził sobie czerwonego żelka do ust.
Żołądek Tima zaburczał na widok jedzenia. Nie jadł nic od śniadania, a już zbliżała się pora obiadu. Przyłożył dłoń do brzucha w nadziei, że Leo nie usłyszał burczenia.
– O, chciałbyś jednego? – Leo poklepał pełną żelków torebkę. – Przepraszam, ale już się kończą.
– Leo! Gdzie ty się podziewasz? Leo?
Zagniewany głos narastał. Tim zobaczył niską kobietę, która maszerowała w ich stronę, rozglądając się wokół jak drapieżny ptak. Siwe włosy miała zaczesane w ciasny kok, a jej oczy błyskały zza grubych szkieł okularów.
– Tu, babciu – zawołał Leo bez przekonania. Spuścił wzrok do ziemi.
– Gdzie? A niech to, chłopcze. Zawsze gdzieś się włóczysz. Któregoś dnia cię…
– Powiedziałem, że tutaj! – Leo zwrócił się do małej postaci z niewyraźną miną. – Masz szczęście, że jestem zajęty. – Zerknął przez ramię na Tima. – Inaczej… inaczej bym ci pokazał.
Tim się zawahał, ale tylko przez chwilę. Kiedy Leo ruszył w stronę babci, Tim wyciągnął nogę.
– Ojej, ale ze mnie niezdara! – Tim powtórzył słowa Leo, kiedy bysio upadł twarzą na bruk.