- W empik go
Superbohater z antyku. Tom 3. Złote rękawice Arachne! - ebook
Superbohater z antyku. Tom 3. Złote rękawice Arachne! - ebook
Pełne humoru i przygód wprowadzenie do mitów greckich: opowieść o chłopcu, który sprawdza na własnej skórze, jak to jest być bohaterem.
Tim wraz z Zoe zastanawiają się, jak ożywić kamienny posąg. Gdyby Jason mógł im pomóc… Tymczasem ktoś traktuje ich jak muchy, które trzeba złapać na lep. Takie tłuściutkie i pyszniutkie… Dość tego Arachne! Przynajmniej waza trafiła w dobre ręce. A nawet boskie! Boga złodziei i kłamców… O rany!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-045-8 |
Rozmiar pliku: | 8,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tim też wolał, by została. Albo chociaż by była w domu, kiedy on wróci ze szkoły. Nie lubił wracać do pustego domu. Było nawet gorzej od czasu, kiedy jego dobry przyjaciel Herkules powrócił do siebie do starożytnej Grecji.
– Nie mogę, jest spruty, pamiętasz?
Mama nie uwierzyła Timowi, kiedy powiedział, że szalik popruł się sam. Ale co innego mógł powiedzieć? Nie potraktowała go poważnie, kiedy opowiedział jej o Herkulesie uwięzionym w ich starej greckiej wazie przez złą boginię Herę. Mama z pewnością nie uwierzyłaby w ciąg dalszy tej historii. Łapiąc się wazy, Tim przeniósł się do domu Herkulesa. Miał wtedy na sobie szalik. Nie jego wina, że podczas tych przygód nieco się nadszarpnął.
– No dobrze, i tak chciałam ci kupić nowy. Zapomniałam. Przepraszam, ale miałam… hm… coś innego na głowie. Ważne sprawy. No wiesz, Tim, właśnie chciałam z tobą o tym porozmawiać. Nie powinnam tego dłużej odkładać…
Mama zarumieniła się i na jej czole pojawiły się kropelki potu. Tim podejrzewał, co chce mu powiedzieć. Skinął głową i uśmiechnął się zachęcająco.
– Znowu psuje się ogrzewanie? Nie martw się, mamo. Niech przyjdzie ten facet.
Mama przełknęła ślinę i parsknęła.
– A ciekawe, że o tym mówisz. Bo widzisz… – Odchrząknęła, przerwała i potrząsnęła głową. – Nie ma teraz na to czasu. Chcę to zrobić tak, jak trzeba. Może pokażesz mi ten szalik i zobaczymy, czy da się go jeszcze nosić?
Tim wręczył go mamie, a ta zmarszczyła brwi.
– No nie, jest za bardzo popruty. Wyrzuć go, ale włóż przynajmniej rękawiczki.
– Są za małe. Pamiętasz? Mówiłaś, że kupimy nową parę.
Twarz mamy pojaśniała.
– Ach tak! Babcia ci wydziergała nowe. Pójdę po nie.
Zostawiła szalik i Tim pospiesznie schował go w szufladzie. Nie chciał go wyrzucać. Był pamiątką po przygodach i przypominał mu o spotkaniu z Tezeuszem, zabójcą Minotaura. Tezeusz popruł szalik, gdy starali się uciec z labiryntu, w którym uwięziła ich Hera. Na koniec to Tim znalazł drogę do wyjścia.
– Proszę. – Mama wróciła z parą brązowych rękawic. – Przymierz je.
Były za duże i zrobione z szorstkiej włóczki.
– Strasznie drapią – narzekał Tim.
– Na teraz muszą wystarczyć – powiedziała mama, zapinając pasek od płaszcza. – Wychodzę. Załóż je w drodze do szkoły. Nie chcemy, żebyś znowu odmroził sobie dłonie. Pa, kochanie.
Szybko uściskała Tima, wyszła z pokoju i… krzyknęła.
– FUUUUUUUUUUJ!!!
– Co? Co się stało? – Tim wybiegł za nią. Nigdy wcześniej nie słyszał, żeby mama tak wrzeszczała. To był okrzyk czystego przerażenia, tak jakby spotkała tam zabijającą wzrokiem gorgonę.
– Pa… pa… pająk – wydukała mama, wskazując na ścianę. – Ogromny.
Tim powiódł wzrokiem za jej drżącym palcem. I rzeczywiście, po ścianie na korytarzu spacerował spory pająk.
– Znajdź miotłę, szybko! Przypilnuję, żeby nigdzie się nam nie schował. Fuj!
Tim pobiegł korytarzem i wrócił ze szczotką, szklanką i kopertą. Przy okazji zdjął drapiące brązowe rękawice i wcisnął je do kieszeni marynarki.
– Pacnij go! Mocno. Szybko, bo na nas skoczy!
Tim nie chciał krzywdzić pająka, więc przesunął go ostrożnie miękkim włosiem miotły. Zwierzątko spadło na ziemię, a wtedy mama odskoczyła wielkim susem. Tim bardzo delikatnie przykrył pająka szklanką, uważając, by go nie uszkodzić.
– W porządku, mamo, złapałem go.
Mama wzruszyła ramionami.
– Zabij go! Fuj, jaki okropny.
Tim spojrzał na uwięzione w szklance kudłate brązowe stworzonko, które wywijało w panice łapkami, starając się wspiąć na śliskie ścianki. Biedactwo nie chciało zrobić nikomu krzywdy. Po prosto łaziło sobie, zajmując się swoimi sprawami. Tim nie miał serca go zabić.
– Wyniosę go na zewnątrz – powiedział, schylając się i podkładając kopertę pod szklankę.
– Nie ma mowy. Wróci do środka. Po prostu… rozgnieć go albo coś w tym stylu.
Tim nie spodziewał się, że jego mama miała w sobie tyle okrucieństwa. Spojrzał na nią surowo.
– Wyniosę go daleko i wypuszczę na ulicę. Nie wróci.
Na pewno nie będzie chciał po tym, jak usłyszał wrzask mamy. Biedny pająk był pewnie śmiertelnie przerażony.
– Oby – wymamrotała mama. Pochyliła się, żeby dać Timowi zwyczajowego buziaka na do widzenia, a potem nerwowo odskoczyła. – Do zobaczenia wieczorem. Wtedy porozmawiamy.
Tim zaniósł pająka na koniec ulicy, starając się nie potrząsać nim za bardzo. Stworzonko wpatrywało się w chłopca błyszczącymi jasnymi oczami. Tim miał nawet ochotę zaopiekować się nim w domu, ale wiedział, że z mamą by to nie przeszło.
– Wybacz mi – wyszeptał. – Nic do ciebie nie mam.
Pająk pomachał przednimi łapkami, zupełnie jakby go zrozumiał.
– A teraz gadasz ze szklanką, co, Kopciuszku? Potem pewnie będziesz rozmawiał z filiżankami. Ktoś powinien przemówić ci do rozumu.
To był łobuz Leo, który za życiowy cel postawił sobie dokuczanie Timowi. Przezywał go Kopciuszkiem, bo Tim musiał często pomagać mamie w domu.
Tim i Leo spotkali się dzień wcześniej, kiedy ich rodziny zaciągnęły ich do nudnego centrum handlowego. Leo podstawił Timowi nogę, a Tim mu się zrewanżował. Poczuł się z tym nieźle. Właściwie to wspaniale. Ale teraz byli sami na pustej ulicy, a Leo zaciskał swoje ogromne pięści. Tim wiedział, że to nie najmądrzejszy pomysł. Gdyby obok stał Herkules, znów nastraszyłby Leo… Ale tak nie było.
Tym razem Tim był sam.
– A gdybym tak stłukł ci tę głupią szklankę?
– spytał Leo, przybliżając piegowatą twarz do twarzy Tima. – A może lepiej rozwalić ci nos? Co wybierasz?