Superniania kontra trzyletni Antoś - ebook
Superniania kontra trzyletni Antoś - ebook
Choć Konwencja o prawach dziecka obowiązuje w Polsce od ponad trzydziestu lat, społeczna pozycja dzieci wciąż znajduje wyraz w powiedzeniu „dzieci i ryby głosu nie mają”, a przekonanie, że „jeden klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził”, jest nadal bardzo często spotykane. Dyskryminacja ze względu na młody wiek jest uważana za stan tak oczywisty, ponadczasowy i naturalny, jak kiedyś seksizm.
Badając popularne programy rozrywkowe poświęcone wychowywaniu dzieci i rozmawiając z ich uczestnikami, Anna Golus pokazuje, w jaki sposób telewizja odzwierciedla i reprodukuje kulturę, która lekceważy i uprzedmiotawia osoby niepełnoletnie oraz wspiera oparte na przemocy wzorce relacji. Przyjmując perspektywę dzieci, autorka pokazuje, jak udział w tych programach i propagowane w nich metody wychowawcze szkodzą młodym ludziom i utrwalają ich niski status w rodzinie i społeczeństwie. Czas pozbyć się karnego jeżyka i zacząć traktować dzieci podmiotowo.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67075-38-1 |
Rozmiar pliku: | 749 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiktoria miała prawie sześć lat, gdy do jej domu wkroczyła ekipa telewizyjna, by nagrywać ją w sytuacjach trudnych i intymnych, a następnie upublicznić jej wizerunek w programie _Superniania_. Wyemitowano między innymi trwającą niemal cztery minuty (w rzeczywistości na pewno znacznie dłużej) scenę, podczas której dziewczynka siedzi nago w wannie, płacze i krzyczy (głównie: „Zimno mi!”), a nad nią stoi, ignorując ją, kilka dorosłych osób, w tym jej matka, operator kamery i prowadząca program Dorota Zawadzka, która określa całą tę sytuację mianem „klasycznej histerii” i pozwala na zakończenie tej tortury dopiero wówczas, gdy zmarznięta i upokorzona dziewczynka zaczyna milknąć.
W tej książce chciałabym oddać głos Wiktorii i wszystkim innym niepełnoletnim osobom, których prawo do prywatności i godności zostało złamane w tego typu programach i z których opiniami i uczuciami żaden dorosły dotychczas się nie liczył. Mam zamiar opisać wizerunek dzieci w _reality show_ z ich perspektywy, z myślą o wszystkich dzieciach wciąż powszechnie lekceważonych oraz w nadziei na zmianę niskiego statusu niepełnoletnich w rodzinie i społeczeństwie. Chciałabym zachęcić czytelników do przyjęcia tej perspektywy nie tylko na czas lektury niniejszej publikacji. Spojrzenie „oczyma dziecka” może jednak wymagać wysiłku odnalezienia w sobie empatii. Istnieje przy tym ryzyko, że nie będzie to zadanie pozbawione trudności, bo choć każdy z nas był kiedyś dzieckiem, nie każdy jest w stanie (sam, bez psychoterapii) pozbyć się wszystkich racjonalizacji (w stylu: „Dzięki biciu wyrosłem na porządnego człowieka”), przypomnieć sobie, jak to jest nim być, i spojrzeć na dzieci (i samego siebie sprzed lat) bez poczucia wyższości, z szacunkiem i współczuciem.
Dzieciństwo wprawdzie nie jest doświadczeniem uniwersalnym – każdy przeżywa lub przeżywał je na swój własny sposób i być może powinno się mówić nie o jednym, lecz o wielu dzieciństwach – ale to, co wciąż jest dla tego doświadczenia wspólne, to lekceważenie ze strony dorosłych, marginalizacja i wykluczenie społeczne. Najprawdopodobniej każdy współczesny dorosły, zanim osiągnął pełnoletność, doświadczył deptania podmiotowości, łamania praw i naruszania granic. Wielu z nas zapomina o tym, wyrzuca to z pamięci, zakopuje w najgłębszych zakamarkach nieświadomości, wypiera, racjonalizuje, na wszelkie możliwe sposoby stara się zdystansować od krzywdy sprzed lat. Niestety jednym z tych sposobów jest traktowanie dzieci tak, jak nigdy nie potraktowałoby się dorosłych.
Gdyby Wiktoria była pełnoletnia i została postawiona w opisanej sytuacji – sfilmowana nago w wannie, wbrew swojej woli, podczas przeżywania silnych i trudnych emocji potęgowanych przez jej oprawców, którzy ignorowaliby jej sprzeciw i cierpienie, uznając je za „klasyczną kobiecą histerię” – niemoralność i szkodliwość tego ewidentnego aktu przemocy i pogwałcenia podstawowych praw człowieka byłyby oczywiste. Nie godzimy się na deptanie prywatności i łamanie praw ludzi dorosłych (na przykład na ich bicie, lekceważenie, gnębienie psychiczne), a te same działania podejmowane wobec osób niepełnoletnich są nam obojętne albo wręcz uważamy je za dobre i słuszne. Dlaczego? Bo dziecko wymaga naszej opieki, jest od nas zależne i mamy nad nim władzę? Czy zatem inne zależne od nas, niesamodzielne osoby – ludzi starszych, chorych czy z niepełnosprawnościami, nad którymi również mamy wynikającą z przewagi sił władzę – powinniśmy traktować w ten sam sposób?
Warto wykonać eksperyment myślowy i postawić dorosłych na miejscu uczestniczących w _reality show_ dzieci. Warto też na marginesie zauważyć, że zachodnie społeczeństwa zrezygnowały z wymierzania dorosłym kar cielesnych bez żadnych badań nad wpływem piętnowania, biczowania czy amputowania kończyn na osoby w ten sposób karane – aby zakończyć ten proceder, wystarczyły same względy humanitarne (te same argumenty stanowiły dostateczny powód, aby uporać się z niewolnictwem czy odpodmiotowieniem kobiet). Jeśli natomiast chodzi o wymierzanie kar cielesnych dzieciom, dorośli postanowili najpierw sprawdzić, czy aby na pewno praktyka ta nie jest dobra i słuszna. I choć już dawno niepodważalnie udowodnili w setkach badań naukowych, że bicie dzieci jest szkodliwe oraz przeciwskuteczne, nadal nie mogą się z tym problemem uporać.
Pomimo tego, że nadająca dzieciom podmiotowość _Konwencja o prawach dziecka_ obowiązuje od trzydziestu lat, niepełnoletni członkowie społeczeństwa nadal nie są traktowani jak ludzie: bywają bici, są lekceważeni, ich opinie i uczucia często ignoruje się jako niemające znaczenia. Dzieci znajdują się dziś w sytuacji przypominającej położenie ciemiężonych jeszcze nie tak dawno temu kobiet, którym – gdy chciały zamanifestować swoje zdanie – przypisywano etykietę „histeryczek”. Histerii u dorosłych już się nie diagnozuje, natomiast w odniesieniu do dzieci terminu tego używa się bardzo często, gdy wyrażają one swoje zdanie niewystarczająco cicho i spokojnie i nie są takie, jakie w opinii dorosłych być powinny: „grzeczne”. „Niegrzeczność” dzieci – podobnie jak kiedyś „histeria” kobiet – nadal może być zresztą zmedykalizowana i zdiagnozowana jako zaburzenie zachowania, na przykład zaburzenie opozycyjno-buntownicze, któremu w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10 nadano kod F91.3. Ciekawe, ile z tych „zaburzeń” to po prostu próby wyrażenia własnego zdania, przyjmujące postać „opozycji” i „buntu” wobec lekceważenia i uprzedmiotawiania.
Dziecko, z którego zdaniem nikt się nie liczy, może – w nadziei, że zostanie w końcu wysłuchane – spróbować wyartykułować je głośniej i dobitniej. W zależności od wieku próba ta może przyjąć postać „histerii” albo „buntu”. Obie te strategie są jednak odczytywane przez dorosłych nie jako przejaw podmiotowości dzieci, lecz niegrzeczność, nieposłuszeństwo, krnąbrność, czyli zachowania, które zasługują na karę. Właśnie taka postawa dorosłych była promowana w programie _Superniania_, pierwszym i najpopularniejszym _reality show_ o tematyce wychowawczej, emitowanym na antenie TVN w latach 2006–2008.
Tematyka niniejszej książki nie zalicza się jednak do historii telewizji, jest ona – niestety – jak najbardziej aktualna. A to nie tylko dlatego, że w naszym kraju wciąż tworzone są kolejne programy _reality show_ z udziałem dzieci, ani nawet nie dlatego, że brytyjski format _Supernanny_ wydaje się nieśmiertelny (w 2020 roku, po dziewięciu latach przerwy i szesnastu latach od premiery oryginalnej edycji, wznowiono nagrania i emisję amerykańskiej wersji, co może zdarzyć się również w Polsce, podobnie jak w 2019 roku na antenę wrócił u nas _Big Brother_), lecz także dlatego, że zjawiska, które ten program ukazuje, reprezentuje i z których wynika, nadal występują. Program _Superniania_ (i inne programy _reality show_ z udziałem dzieci, zazwyczaj jednak w mniejszym stopniu):
- łamie prawa dziecka do prywatności i ochrony wizerunku, do godności, czci i dobrego imienia oraz do posiadania i wyrażania własnego zdania;
- pozbawia dzieci podmiotowości, uprzedmiotawia je;
- ukazuje i utrwala oparte na przemocy (nie tylko symbolicznej) kulturowe wzory relacji między dorosłymi a dziećmi;
- kultywuje „tradycję” przemocy wobec dzieci i ich przedmiotowego traktowania;
- prezentuje i promuje oparte na przemocy metody wychowawcze (namawiając do rezygnacji z przemocy fizycznej, zaleca podobnie szkodliwą i wychowawczo nieskuteczną przemoc psychiczną i zaniedbanie emocjonalne);
- deprecjonuje potrzeby emocjonalne i społeczne, których zaspokojenie jest nie mniej istotne dla prawidłowego rozwoju dzieci niż zaspokojenie ich potrzeb fizjologicznych;
- pomija kluczową rolę więzi i relacji między rodzicami a dziećmi; sprowadza rodzicielstwo do postępowania zgodnego z instrukcją obsługi dziecka, tresowania go i walki o władzę;
- przyczynia się do reprodukowania nierówności społecznych: dominacji dorosłych i ucisku dzieci oraz ich marginalizacji i wykluczenia społecznego;
- ugruntowuje niski status społeczny dzieci, utrudnia nie tylko proces ich emancypacji, lecz także dostrzeganie przynależnych im praw i odczuwanych przez nie potrzeb;
- dyskryminuje dzieci ze względu na wiek, reprezentuje i utrwala dyskurs adultystyczny.
Adultyzm – dyskryminacja dzieci i młodzieży ze względu na ich młody wiek – to obecnie najczęściej spotykany rodzaj dyskryminacji. Jest powszechny i uważany za stan oczywisty, ponadczasowy i naturalny, podobnie jak kiedyś było z seksizmem. Przez wiele wieków uważano, że kobiety są z natury głupie, ułomne i gorsze od mężczyzn, więc dla swojego własnego dobra muszą pozostawać podporządkowane najpierw ojcom, a następnie mężom. Dziś natomiast uważa się, że dzieci są z natury głupie, ułomne i gorsze od dorosłych, więc dla swojego własnego dobra muszą być podporządkowane rodzicom, opiekunom, nauczycielom i właściwie wszystkim, którzy osiągnęli już pełnoletność, w tym obcej kobiecie, która może zjawić się w ich domu wraz z ekipą telewizyjną realizującą program _Superniania_ i zażądać pełnego posłuszeństwa.
Ten stan rzeczy budzi mój zdecydowany sprzeciw, a niniejsza książka jest tego wyrazem i kolejnym krokiem na długiej drodze do zmiany adultystycznego _status quo_.