Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Suplementy siostry Flory - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
49,99

Suplementy siostry Flory - ebook

Napisany wbrew modom, queerowy psalm o zbuntowanym klasztorze.

Zważ, siostra Flora – podprzeorysza od przyziemności – widzenie miała. Matka Boża jej się objawiła i przesunąć nieprzesuwalne święto nakazała.

Bądź się słusznie dziwiącym, albowiem mało kiedy, mało co ruszyć umie zgromadzenie karmelitanek bosych w jego posadach: to krowa Gwiazdula cieli się latem, to Przeorysza z podprzeoryszą walczyć o władzę w klasztorze są zmuszone.

Czemu Matka Boża uznała wtrącić się w życie klasztorne?

Ciąży co siostrom na sumieniu? Kogo kości pod jabłonką zakopane?

Dowiesz się prawdy jako prawdą suplementy Flory całe?

Bądź słowa nasze, duszo, zważającą, jako my są je tobie przedkładającymi.

Amen†

Pierwszy raz w historii święte obcowanie prowadzi narrację, jakby jednym głosem przemawiali mistyczka Marchocka, Gombrowicz i Witkacy. Tę oryginalną i brawurową prozę stworzył debiutant – Stanisław Wincenty Syc – literackie objawienie, jakiego nie było od lat.

STANISŁAW SYC

Na wsi mieszkałem do końca szkoły podstawowej. Za pieniądze z komunii kupiłem od ciotki kozę. Nazywała się Karolina, ale z babką przechrzciliśmy ją na Bezę. U mojej drugiej babki była czerwona krowa Gwiazdula, którą kochałem nad życie. Na czole miała białą łatę w kształcie gwiazdy. W liceum w Krakowie uczyłem się na lekarza, potem na farmaceutę, aż wreszcie porzuciłem te marzenia. Aktualnie kończę studia na kulturoznawstwie i pracuję jako urzędnik. Żałuję, że nie zostałem księgowym, gdyż poniewczasie zrozumiałem, że podobałoby mi się to. Mało podróżuję, za to dużo siedzę w chałupie w Krakowie. Chciałbym mieszkać nad morzem, kocham cieki wodne i jeziora. Za górami nie przepadam. Od jakichś ośmiu lat boli mnie kark. Mam rękę do roślin i znam się na pracach gospodarskich. Boję się jeździć autem nawet jako pasażer. Nigdy nic nie publikowałem, co znaczy, że ta książka to debiut.

Opinie o książce

Genialne są też przejęcia, jakich Syc dokonuje z kultury LGBT, bo cały wątek klasztorno-procesyjny, wchodzenie w obraz, habity i życie w przebraniu, które jest traktowane jako zwyczajny strój, nowe imiona i rozpoczynanie życia od nowa mają bardzo mało wspólnego z Kościołem, a bardzo dużo z przesytem, ironią i ubraniami-przebraniami zakotwiczonymi właśnie w kulturze queer. Dobrze Syca przeczytać – to będzie najprzyjemniejszy grzech, jaki możecie popełnić przy użyciu książki

Paulina Małochleb

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8367-771-2
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W serii Proza PL ukazały się:

Sylwia Chutnik, _Cwaniary_

Sylwia Chutnik, _Dintojra_

Sylwia Chutnik, _Jolanta_

Sylwia Chutnik, _Tyłem do kierunku jazdy_

Sylwia Chutnik, _W krainie czarów_

Anna Cieplak, _Lata powyżej zera_

Anna Cieplak, _Lekki bagaż_

Jacek Dehnel, _Krivoklat_

Paulina Jóźwik, _Strupki_

Zośka Papużanka, _On_

Zośka Papużanka, _Świat dla ciebie zrobiłem_

Zofia Posmysz, _Wakacje nad Adriatykiem_

Żanna Słoniowska, _Dom z witrażem_

Żanna Słoniowska, _Wyspa_

Magdalena Tulli, _Szum_

Magdalena Tulli, _Włoskie szpilki_

Michał Witkowski, _Fynf und cfancyś_

Michał Witkowski, _Margot_

Michał Witkowski, _Tango_

Michał Witkowski, _Wymazane_Przejdź bez gumno zimne, od udeptania błotne, a wejdź do izby przepastnej, gdzie babka różaniec kończą. Zmówili za duszami w czyśćcu cierpiącymi koronkę i wiedzą babka dobrze, że wstać rano wstaną, bo im dusze czyśćcowe przyrzekli, że ich rano budzić będą. Ile babka po świecie chodzą, tyle nigdy za późno nie wstali, bo ich zawsze dusze czyśćcowe budzili.

Oj, babko, babko, zlitujcie się nad sobą i nad domownikami swymi, boście po nocach siedzącą i spać innym nie dajecie. Zaraz babka psalmy lamentują, książki święte świętej Teresy z Ávili znowu oglądają i myślą, że im co Matka Boża ulży. Wszyscy, jakeśmy tu zebrani, dobrze wiemy, że bieda nie po niebie chodzi, ino po ludziach, ale babka wiedzą, że musi się ino Matce Bożej zachcieć, a umieć Ona umie biedzie po niebie kazać chodzić, nie po ludziach, ale po niebie. Musi się ino Matce Boskiej chcieć…I Psalm od świętej Flory. Mówi z przyszłości o tym, co będzie. Śpiewa chór świętych obcowania.

Czemu, Matko, odtrącasz mnie? w sercu Twoim nie ma miejsca dla mnie?

Czemu gasną, Matko, serca gorejące służek Twoich, pomnij przegnać mętne wody ogniem Twoim, za przyzwoleniem Twoim?

Nawet drzewo musi zrzucić swój owoc, spada w traw rosy i zgnije.

Bo nie podniesie go nikt, na podmokłą łąkę nie zapuszcza się nikt.

Sprawiedliwości Bożej będziem czekać, czas ziemski dłużny, a żywot krótki, choćby na drugim świecie.

Grzęznę we wilgotnościach, w podmokłościach, nie ma ratunku dla mnie, wołania mojego nie słyszy nikt.

Kiedy utknęłam w piwnicy głębokiej, nie wiedziałam nic, wołałam, lecz nie usłyszałaś mnie.

Modlitwy moje zanoszę do Ciebie i będę zanosić, choć giną w przestworzach od dawna.

Kiedy nie pomnisz maluczkich Twoich, wody wielkie rozerwą szalupę ich, wpadną w paszczę Lewiatana.

Jak zwierz wszystek schronienia łakną, okryj mnie, Matko, chustą Twoją, abym spocząć mogła przy Tobie.

Burzy się naród Twój na przepowiednię Twoją, nie wie, od kogo dana, nie odróżnia słowa Twojego od słowa ludzkiego.

Bo nie ufa cudzym językom, wlewanej weń podejrzliwości wyzbyć się nie umie.

Święte mury Twoje i przybytki Twoje potrzebują ręki Twojej, porasta je bluszcz trujący, złemu łatwo się wspiąć, świątynię Twoją przeciw Tobie bezcześcić.

Dobre jest wszelkie stworzenie Twoje, zaniedbane ulegnie pokusom złych języków.

Szczęśliwa dusza moja nieudręczona, kiedy leżeć może na suchej łące.

Bo szczęście moje od Ciebie dane, jęczę po szczęściu przez Ciebie mi odebranym.

Szczęśliwe cielę matkę mające przed sobą, nieszczęśliwa dusza przez Matkę porzucona, moja dusza.

Bo błąka się i tuła po świecie szerokim, nie wie, dokąd iść, wołania jej nie słyszy nikt.

Zwierzę skomle, gdy śród lasu samotne, wysokie drzewa nad nim, ciemność przed nim.

Wizerunek Twój nie mówi do mnie nic, stoję samotna, wokół głusza.

Jak latarnia morska długo już pusta, mórz ciemnych i gwałtownych nie chroni światłem swoim.

Widzę każdą z osobna służebnicę Twoją, która przykazaniami Twoimi nie kieruje się, chodzi po omacku.

Bo nie wie już słów danych od Ciebie, słowa wszystkie jednakimi jej się zdają.

Dusza moja pokusom uległa, nie postrzegała marności światowych, grzesząc Ciebie smuciła.

Pokus tyle samo na piaszczystej pustyni, co na targanej falami ciemnego morza tratwie, dusza spragniona wody jednako łaknie na morzu i na pustyni.

Wołam do Ciebie z głębin, głos mój nie pochodzi ode mnie.

Bo nie wiem już sama, gdzie jestem, nie widzę Ciebie, przepadłam dawno i na wieki.II Jako się rzekło, nic się dotąd prawie nie rzekło,

albowiem są my na początku drogi przepastnej, drogi będącej tułaczką? Nie nam, wam to rozsądzać, są wyście bowiem albowiem tymi, do których my jeno mówimy, pomyślcie nas tu będących mówiącymi niby tego pątnika, co przyszło mu stanąć na dróg rozstaju, nie wie, gdzie iść, którą z dróg wybrać, bo tyle ich przed nim, rozwidlenie nijak nieoznakowane, a niewiedza pątnika naszego stąd, że był się on sercem w drogę rzucił, ni duchem, ni rozumem, sercem, które nie dość gorzało, by ciemności rozwidleń precz przegnać.

Wiedział pątnik tyle tylko, że wybrać musi, bo horyzont zdarzeń już przeszłych, ale i coraz to nowych w przeszłe przechodzących za nim się stale rozciąga, zdarzenia mu nijak drogi przed nim nie oświetlają, rzuca się w ciemność i błądzi, zdąża po omacku, rozeznania pragnie jakiego, co mu nie będzie dane, mus znowu, przymus wybierania, a co wybrane opowiadania.

Jako temu pątnikowi rzucić się przyszło w nieznane, tak nam przyszło do was mówić, bo mówić musim, są my mówiącymi, patrząc jeno na to, co widać, co pod ręką mamy, nie wszystko wiemy, języków wiele cudzych chce mowie naszej zaszkodzić, szkodę wyrządzić, jak ta kłoda, kiej spadnie, że potokiem nie przejdziesz, albowiem popatrz, ucha nastaw, zaraz jęzor ujrzysz, mowę jego posłyszysz, który muzyce jasno skomponowanej nuty poprzestawia, instrumenty pozatyka, że nic już nie wiesz, choć dużo słyszysz, nic jesteś wiedzącym, jesteś wiedzącą nic, o tym nasza opowieść, na której drogi dopiero my weszli i nie wiesz, i się nie dowiesz, czy kiedy z niej zejdziemy lub jej końca dojdziemy.

Jak ten pątnik drogi kawałek przed sobą widzi, horyzontu mu starcza, jeśli pole, nie starcza, jeśli las, tak my raczej w tym lesie, zarośla to nam porastają, co wiedzieć by my mogli, są my ciekawi tego, co przed nami, będziemy to tobie odsłaniać, przez chaszcze się przedzierać.

Popatrz, są w tym lesie drzewa, jako w każdym lesie drzewa są, każdy to wie, ale jest też stawik, jest sadzawka, a to już nie w każdym lesie znajdziesz, wokół którego ludzka gromada stoi a słucha, a modli się, jest to, sama, duszo, przyznasz, dosyć tajemnicze.

Postrzeż drogi wśród mchu, tarniny a chaszczy rozmaitych, ubite wyznaczone szlaki, znakiem czego miejsce to i tajemnicze, i często odwiedzane, znakiem czego w pamięci je zachowaj, albowiem może tak być, że wiele będziesz się o nim, o tym miejscu dowiadywał.

Będę to miejsce w pamięci chować, mówisz sam do siebie w duszy swej głębinie, będę chować, bowiem wiedza ta mnie się przyda.

Las dobrze znamy, stąd wiele spraw przez las uprzytomnianych będzie jasno wyłożone, inne zaś, o których powiemy, mogą być niepojęte, nieraz trudne do uprzytomnienia.

Sprawy jeszcze donikąd nie zaszły, są my bowiem przecież na początku drogi naszej, ale zajdą daleko i teraz wraz z opowieścią naszą zachodzić poczynają, pilnuj, duszo w czyśćcu katowana, by za daleko nie zaszły, tego sobie i tobie życzymy.

Postrzeżmy jednakże miejsce i osoby je zamieszkujące, za którymi stale podążać będziemy, albowiem my wcale nie chodzimy, ani my, ani ty, my jeno podążamy za tymi, którzy swoimi drogami są chodzącymi, stale chodzą albo dopiero wkraczają – i takich, i takich poznamy.

Myślisz, wstrząśnie co fundamentami, na których klasztor nasz stoi?

Wcale nie wiadomo, czemu siostra Flora znaleźć się znalazła w klasztorze karmelitanek bosych, pomyślisz zaraz o zwykłej przyczynie, która sama do głowy przychodzi, myślisz: młoda taka kobieta, bowiem wiedzieć ci trzeba, że siostra Flora jest bardzo młoda, mówisz: młoda taka kobieta za mąż pójść nie chciała, siłą wydawali, lecz nie, nie poszła, nie chciała, stąd wpadła we zgromadzenio­we objęcia, zaraz był ją klasztor przytulił i pochłonął, o tym sama, duszo, przyznasz, myślisz, oj nie, oj nie tak, nie w ten sposób, w mylności jesteś, albowiem drogą źle obraną podążasz, daj ci, Matko Boża, drogę prawdy obrać, myśli błędne na zagonach prawdy kiełkujące wyplenić.

Przyczyny jej do klasztoru wstąpienia powszechnie niezna­ne, pochopnie byłoby powiedzieć, że oto nic nie wiadomo, wiadomo mianowicie, że przyczynkiem jej do klasztoru wstąpienia nie było nawet szczególne do Matki Jedynej upodobanie, wiadomo to stąd, że wiarę swą wielką, źródło mądrości prawdziwej a świętość rozjaśniającą mroki różnych ścieżyn odnalazła we klasztorze dopiero.

Była naonczas ona,

w czasach tych dawnych, do których wstępu nie mamy,

bo mroki dziejowe je spowijają,

bosonóż niby ta pątniczka do klasztoru zmierzająca,

a map żadnych nieznająca,

drogowskazem serca gorejącego, jaśniejącego prowadzona,

pod bramą klasztorną okazała się stojącą, a prędko wrota przekroczywszy,

świętą się stała.

A ty, duszo katusze czyśćcowe cierpiąca, dalej doskonale nie wiesz, skąd Flora nasza w klasztorze się była znalazła, w klasztorze była się znajdującą, siebie w klasztorze będąca odnajdującą, a przyczyną tego sprawy światowe, kiedy dzieciątkiem będąc, w stawie żaby łapała, i przyszła czapla, i powiada, żab nie łap!, na co Flora odpowiada, masz, czaplo, rację, żaby nie na to są, by ich łapać, i wtedy, wtedy zmądrzała i pojęła do marności światowych swe przyrodzone zamiłowanie, i uznała w duszy swej głębinach: grzech to mój największy, niby pierworodny, jako w dziecięcym wieku pojęty.

Ale nie mówmy dużo o dawnych czasach, albowiem wiele jeszcze o nich powiemy, jesteśmy tu i teraz w tej chwili na świętą siostrę Florę, młodą a promienistą, patrzącymi i widzim, jak idzie, drepcze sobie, drepcze siostra nasza w procesji karmelitanek bosych, ona jest świętą siostrą, na ziemi żyje, a my? my niby na ziemi, a jakoby gdzie indziej, czyśćcowe katusze na ziemi są my cierpiącymi.

Znasz dobrze czyściec ziemski, albowiem pomnij, ile razy dzień dziennie do sadzawek i stawów czyśćcowych wpadasz, gdzie wody gorące ciało twej duszy od grzechów obmywają, znasz tę katuszę straszliwą.

Sama to idzie czy nie sama? W procesji jest idącą, co dla nas jasnym być musi, jakby w niebo spojrzeć i ujrzeć księżyc wieczorową porą swobodnie po firmamencie się poruszający, jasno widzieć musimy Florę naszą będącą wraz z innymi siostrami w procesji karmelitanek bosych drepczącą, których habity bure falą się zdają, przebija gdzieniegdzie białe od czepka, bo czepek biały, welon a habit bure, falą świętą wilżącą świętością swą ścieżyny pod sióstr stopami, dokąd to iść mogą?, myślimy, to nas bardzo interesuje, procesja żywo nas interesuje, choć nie wiemy, co pochodu przez nas oglądanego celem, na co one tak idą i idą, wszelkie znaki mówią nam jednak, że żywo procesja winna być nas interesującą, albowiem wiemy o tym, co tu teraz odczuwamy, a odczuwamy procesję.

Bardzo jest dla nas ważna, bo opowieść naszą otwiera, być może stanie się jej centralnym punktem, kto wie, kto wie, z pewnością odczuwać winniśmy, że procesja jest ważna, albowiem jeśli czujemy inaczej, jeśli zbaczają myśli nasze nie na te tory, nie na te tory! powtórzmy, którymi poruszać się powinny, wówczas należy się zatrzymać, zastanowić nad sobą i kontemplować, kontemplować dotąd, aż ujrzy się to, co dla kogo ważne, nie myślmy jednak wcale, że wpływ mamy na wagę, na której ważą się sprawy rozmaite.

Jakie to znaki wszelkie?, pytasz, znaki to ptak przelatujący, znaki to mąki szczypta na wagi szalkę rzucona, która szalkę jedną podnosi, drugą obniża, znaki to również pobożne wszystkich uniesienie i myśli ich, każda jedna, pobożne.

Waga waży sprawy każdego człowieka z osobna, sprawy jego jedyne, waga waży, albowiem jest od ważenia, pieczesz ciasto, tak się zdarza, pieczesz ciasto, gdy mierzysz ważysz odważasz wagą, nie możesz palca dać tam, gdzie mąka z jednej strony, z drugiej odważnik, przecież wiesz o tym, nie możesz dać palca do mąki, bo źle zważysz, spowijesz wypiek swój w glątwach zakalcowych, odmierz źle, zakalec wyjdzie, powiesz oburzony: sprawy to przyziemne, nic nikogo nieobchodzące!

Zważ, zastanów się nad sobą, że jak wpływu na bieg spraw rozmaitych mieć nie mamy, tak sprawy rozmaite, na które powiesz: przyziemne, okazać się mogą fundamentalnymi, jako że na cząstkę ich jeno wpływ mieć możemy, choć myśleć można przecież: mieć nie mamy i nigdy nie mieliśmy, i mieć nie będziemy… ach! robi się gorzko, a wszystko idzie sobie właściwym przewrotnym rytmem amen†

Twoja w opowieści tej naszej taka oto rola, duszo katusze czyśćcowe cierpiąca, by na wadze sprawy rozmaite ważyć, Matka Boża wagę ci czasem pod nos podsunie i wtenczas nie zawahaj się na jednej szalce sprawy postawić, na drugiej odważnik, popatrz, co więcej waży, sprawa czy ciężarek.

Zerknij, duszo nas słuchająca, ludzka duszo tułacza, zerknij choć na chwilę na inną jakąś siostrę, siostrę mniejszej wagi, albowiem Flora nasza jest nie kim innym, jak podprzeoryszą Florą, a to jeden z tych faktów, który żywo nas interesuje, albowiem okaże się fundamentalny w opowieści naszej biegu, gdybyśmy jednak na chwilę najkrótszą porzucili podprzeoryszę Florę, zauważymy wiele innych młodych sióstr, sióstr mniejszej wagi, które właśnie z jakichś marnych, prozaicznych przyczyn znaleźć się znalazły były odnalazły w klasztorze karmelitanek bosych i idą teraz w procesji.

Zerknij, jako się rzekło, na kogo innego, na siostrę jaką mniejszej wagi, która śród sióstr swoich jest idącą, śród ludu jest idącą, to lud za świętą Florą jest idący, bo ona, lud umiłowawszy, dba o niego, dba, by ludem dłużej nie był, dba, by narodem lud jej umiłowany był się stającym.

I uprzytomnij sobie, duszo katusze cierpiąca, ile pragnień głębiny twe targa, by móc zbożnie z pobożnymi chodzić, pragnienia te poznać trzeba, żeby chodzić tu i tam w zbożu nawet, nawet w zbożu chodzić, w pszenicy życie, w jęczmieniu życie, w orkiszu nawet, w zbożu orkiszowym.

Gdy dzwon ryknie huknie zadudni, głosem swojem przemierzy jemu przypisane konstrukcją własną przeznaczenia drogi, że wiesz dobrze: postaw jeden dzwon obok drugiego, jeden różny od drugiego, walnij w jeden, gdy ucichnie, walnij w drugi, a postaw kogoś, dwóch ludzi najlepiej, jednego w bliższej wsi, drugiego w dalszej, przekonasz się, że w dalszej wsi drugi usłyszał dzwon jeden, dzwon donioślejszy, pierwszy zaś bliższy dzwonom, bo we wsi bliższej, posłyszał je oba, jeden wyraźniej, drugi mniej, ale oba posłyszał, wie on dobrze, na co dzwon dzwoni, bo dzwony na różne okazje różnie dzwonią, że dzwon, jak nie wybija godzin, jak nie woła na mszę na sumę na inną liturgię jakąś, znaczy to, że woła na wojnę na powódź albo na procesję, procesję, na którą gdy dzwon wołać przestanie, gdy skończy się jego ostatnie drganie, lud pod dzwonem staje i jest dzwonu melodię zastępującym, litanie żałosne i psalmy wzniosłe dziękczynne albo błagalne ku górze niesie.

Tak też wraz z dzwonu drgania ustaniem widzimy jasno i wyraźnie procesję śpiewem świętych chwalącą, co obok przyklasztornego kościółka idzie, raz będąc w jego ogrodach i podogrodach, innym razem zaś wędrując drogą, obok niego, bo on, będąc murem otoczony, nie pozwalał się obchodzić, że skoro niemożliwym jest jego obejście, to trzeba chwycić, złapać się czegoś innego, coś w ruchu dla kogoś ważnego, ważny jest ruch, kotu lub drapieżcy innemu ptaka łatwiej złapić, co na gałęzi siedzi, jak tego, co pod chmurką frunie szybuje, są tacy, co powiedzą: w ruchu… albo inaczej: ruszasz się, w ruchu jesteś, diabeł cię nie porwie, rzeczywiście są w świecie długim i krętym tak oto świat postrzegający i rację chyba mają, amen†

Bądźmy patrzącymi stale, patrzymy i tam, gdzie nas nie ma, gdzieśmy nie zawsze są, jak w górach jesteś, to znaczy, że nad morzem cię nie ma, przyznasz, że tak już jest, my tę zdolność akurat mamy posiadamy, że być możemy tu i tam, albowiem wiele w świecie miejsc, gdzie nas nie ma, a gdzieśmy być może być powinni, patrzmy na wielką łąkę, gdzie wśród ptactwa i ziela wszelkiego leży sobie siostrzyczka i dmucha w dmuchawce, dmucha w dmuchawce, gdyż lato, a w lecie dmuchawce wystawiają się na bycie dmuchanymi, dmucha i dmucha, a ptacy śpiewają coraz piękniej i piękniej, że od beztroski, że od niebycia w drodze aż żyć się chce.

Postrzeż, na ile aparat twój postrzegania pozwala, ptaka będącego w przestworzach lecącym, na siostrę z góry patrzy jak i ta dusza czyśćcowa tułacza, która niby ten ptak w górze jest szybującą, ale cóż to, z czego świat jest się składającym, że raz jesteśmy widzącymi świat taki oto: siostra leży i dmucha w dmuchawce, a ptacy fruwają śpiewający, zaraz zaś postrzegamy siostrę, będącą się podnoszącą i co tchu w piersiach przed siebie pędzącą.

Ptaszkowe oczki oczkami teraz twojemi, albowiem ptaszka oczami teraz patrzysz, nie tylko pęd siostrzany postrzegasz, ale i jej do marności światowych zamiłowanie, głosu bowiem dzwonu ją wołającego parę chwil temu zaledwie jeszcze nie posłyszała, bo w trawie leżąc, o dyrdymołach, fraszkach rozmaitych myślała, gdy wreszcie posłyszała dzwonu głos, z ziemi się poderwała i teraz widzisz ją pędzącą, o Matce Bożej myślącą, powodowaną niby przypomnieniem od dusz katusze czyśćcowe cierpiących pochodzącym, ją z zamyślenia wyrywającym, dusze powiedziały: posłysz, siostro, dzwon, widzisz ją biegnącą, na stopach chodaki drewniane mającą, a habit jej bury i welon bury, choć czepiec biały, postrzeż, jak na wietrze się mną, jakie będą pomięte, gdy siostra tam, gdzie dobiec miała, wreszcie dobiegnie.

Postrzegasz, duszo nasza czyśćcowa, ptaszków rozmaitość, słonki, czaple, wróbelki, bocianów, którzy pod chmurką siedzą lub nad gałązką latają, czasem na niej przysiadną, spokojnym nic nie zagraża, a modlitwom naszym ono ptactwo pomaga, albowiem skrzydłem parę razy ptaszkowie zamachną, czym modlitwę ku górze pchną, do Matki Bożej zapiecka niebiańskiego, gdzie modły wszystkie sobie właściwym tempem zawsze, raz szybciej, raz wolniej, ale zawsze trafią, jako od niepamiętnych już czasów trafiają.

Ptacy nad siostrą, siostra pod niemi.

Dusze wszystkie nasze i my sami, i wy sami, i siostry same, kiej ptacy ziemskim łez padołem są latającymi.

Jak nogi siostrę niosą, tak ona sama niesie modlitwę wstawienniczą ku w czyśćcu cierpiącym, albowiem im winna zawdzięczać przypomnienie o sprawach dla życia klasztornego zasadniczych, gdy pamięć zawodzi, gdy ciało niedomaga, zawierz wszystko duszom czyśćcowym, które a to ze snu cię wybudzą, a to zasnąć ci dadzą, a czuwać będą nad tobą dzień dziennie.

Przyznasz, duszo nasza, dzień dziennie boleści przyjmująca, że opowieść nasza poważna, śmiertelnie poważna, przyznasz ty, coś noc nocnie katusze znająca.

Teraz słowo, duszo, nie do ciebie, ale do siostry tej naszej jednej, biegnij siostrzyczko, biegnij, abyś była zdążającą, abyś mogła być w procesji chodzącą, nie zważaj na zachodzące krwią stopy, ni habit od biegu napowietrzony niby te białka kurze, gdy je miotłą ubijać, zaraz rosną puszyste, nie zważaj na pola rozległe, na borowe podmokłości tu, na suche bruzdy czarnoziemów tam, biegnij spokojnie, boś pod osłoną.

Patrz na tych, co w procesji, patrz i postrzeż ludzi całą masę, którzy, będąc w procesji chodzącymi, dzielą się na ważnych i nieważnych, ważna jest przed szeregami święta Przeorysza, ważne są zastępy sióstr ze zgromadzenia karmelitanek bosych, które, rzekłbyś, przewodzą całej procesji, że począwszy od najmniejszych, co sypią kwiatami, przez średnie, które kadzą wonnościami, do wreszcie tych świętych, blask niebiański roztaczających, za nimi zaś cała reszta świata idzie, idąc, charczy, zipie, rzęzi, idzie bosonóż, idzie, bo musi, idzie nieobuta, nic nie zważając na stan swój bycia postronnym nie w smak, a dodać trzeba: postronnych w procesji nie uświadczysz, bo ci chodzą gdzie indziej i wcale nas nie interesują, skupmy się na tych, co dla nas ważni.

Zagoniwszy błądzące jagnię do stada, weszły dusze czyśćcowe w rytmy procesyjne wraz z młodziutką siostrzyczką malutką, która chwilę temu jeszcze na łące beztrosko leżała, dusze będące nad jej pamięcią czuwającymi a od marności światowych ją oddalającymi, że mogła z nimi martwymi, bo czyśćcowymi, i z żywymi w procesji być chodzącą, ale cóż to, jest malutka siostrzyczka młodziutka na stopach od chodaków drewnianych ranną, jest wielce ranną, krwawiącą, będąc zatem ranną, czyli podatną, wystawiła się na cios nowy, cios będący od gniewnego spojrzenia jednej jedynej świętej Przeoryszy Anny a Jesu pochodzącym, spojrzeniem w maleńką siostrzyczkę umyślnie wycelowanym, karcącym a upokarzającym, które jedno mówiło: nie będziesz więcej na procesję się spóźniającą!

Uprzytomniwszy sobie spojrzenia przeoryszowego znaczenie, poczuła, że wylało się na nią od dawna w duszy jej głębinach zalegające wiadro pokory, i widząc świętą Przeoryszę Annę a Jesu niby tę latarnię na morzu, której światło nie pozwoli statkowi błądzącemu rozbić się o rafę, a że pod dusz czyśćcowych duchową ochroną była, spojrzenie karcące wcale nie wydało jej się strasznie dotkliwym. Nie do nas należy wyrokowanie osądzanie i karanie, nie nasze bowiem słowo ostatecznym, nie nasze, bądźmy jednak sprawiedliwymi i nie gorszmy się błędną siostrą,

albowiem inne takimi nie są, inne cnót siostrzanych przykładem,

cnoty mając głęboko pochowane w serca gorejącego kapsule,

kiej w sercu cnoty jednako

są gorejącymi, gorzeją płoną, kiej to serce gorejące gorzeje,

bądź miłosierdziem się odznaczającym i powiedz:

siostrzyczko będzie ci zamiłowanie do marności światowych przebaczonym,

albowiem wielkie czyny twe czekają cię, cię odznaczą,

albowiem modlitwa o miłości do marności światowych darowanie

stale jest ku górze słaną.

Ktoś tę siostrę postrzega, ktoś się za nią modli, tak już świat jest urządzony, że od niepamiętnych czasów jedno stworzenie za drugie się modli, drugie za inne, nie trzeba mówić o pożytkach z tego płynących, bo przecież widać na każdym kroku, jakim świat jest pięknym, jakim dobrym, dobrze urządzonym, bo ktoś za kogoś się modli i idzie ta modlitwa tam, gdzie wszystkie idą: do Matczynego zapiecka, prędko albo wolno, daj, Matko Boża, by ptak modlitwę pochwycił i albo w dziobie, albo na skrzydłach, dokąd trzeba, poniósł!

Bądźmy zatem, jako się rzekło i wielekroć jeszcze rzeknie, za duszę tę i dusze inne marności światowe miłujące się modlącymi, aby siostra nasza od cierpienia z ran na stopach mądrość pokorę i uczynków czystość czerpać mogła, wiedz dobrze, jako się rzekło: inne takimi nie są, żadna inna siostra spóźnienia jej nie dostrzegła, albowiem tak były kontemplującymi, że marności światowe innej jakiejś siostry, siostry młodej, to jest nieznaczącej wiele, siostry, której przyszło Matce Bożej i zgromadzeniu służyć, że marności te nie mogły być przez siostry w zamodleniu zanurzone zauważonymi, jakże to, zapytasz, jakże święta Przeorysza Anna a Jesu mogła być taką marność dostrzegającą? czyż święta Przeorysza Anna a Jesu nie powinna być najwięcej w procesji kontemplującą?

Wątpliwość nie pozostanie nierozwianą, lecz wsadźmy do tej beczuły goszcz choć goszcz jedną dziegciu, albo­wiem maleńka nasza siostrzyczka, będąc w procesji chodzącą, wcale nie była o procesji myślącą, co pojmuj jako: nie była naonczas kontemplującą.

Cóż to, postrzegasz siebie, duszo, samą jako marną, jesteś w siebie wątpiącą? bądź w siebie wątpiącą, albowiem cnota to największa w siebie wątpić, onegdaj tak było, onegdaj, czyli wczoraj, czyli przed opowieści naszej się rozbiegnięciem, albowiem krótka ta nasza opowieść, niedługa, bo przecież krótka i niedługa, spójrz na nią i sama przyznaj, przecież widać, jak krótka i niedługa, tak zawiła, kręta, wątpliwości pełna, nic niewiedząca, zaskakująca, zaskoczeniami pędząca, ale bądź nas, duszo, słuchającą, albowiem onegdaj tak było, że każdy w siebie nie wątpił, każdy wiedział, czym jest, kim jest, i jakoś się żyło, teraz zaś nikt nic nie wie, nikt nie wie, co będzie, choćby i jutro, albowiem poznać wyroki maryjne niesposobno, wyroki maryjne Maryja tylko zna, nikt inny, amen†

Rzeka zawsze płynie, raz wzbiera, znowu schnie, ptak nią płynie i z niej pije, gdy wysycha, ptak schnie, kamień w rzece ciężko leży, powódź go poniesie, rzeki biegi nieomylne, rzeką modły płyną.

Jako rzeka płynie, a nią wody siła, tak i my powiedzmy jasno, że czym rzeka jest, dokładnie tego nie wiemy, podobnie z całym światem, mało o nim wiemy, nic nie jesteśmy wiedzącymi, trudno spraw bieg pojąć, popatrz w górę, my patrzmy, gałąź jest nad nami, ptak przeleci, słońce błyśnie, wiesz, co tu się zdarzy?, pojęcia nie mamy! dużo zdarzeń miejsce ma, jeszcze więcej miejsca nie ma, co kiedyś było, znamy, z dawnego wyrokować prorokom trzeba, choć zawierz w siebie, przejedziesz się na tym, wszystko nam się w mrok osuwa, co postrzeżesz – przeszło! Od Maryi słowa światu przekazujemy podług Jej mądrości, łaskawości i dobrotliwości, bo i czegóż nam się uczepić? dola nasza, dola!

Nie wątp zaś do przesady w siebie, albowiem nie jest twoja modlitwa słabą, nie jest!

Jest ona dopiero do portów niebiańskich zdążającą, jeszcze nie dotarła, skoro widzim malutką siostrzyczkę, maleńką, której w głowie stale coś się kotłowało, myśli jakieś wcale niebędące duchowymi, jakimi być powinny, a jakimi nie są, lecz doczesne, marne! nieprawe! doczesne… nakierowane na to, co dzień w dzień jest ją angażującym: czy habity dobrze uprane, czy schną, czy aby nie zbutwieją i tak dalej, i tak dalej, dobrze jest myśleć o pracy, gdy pracy czas, służy się pracą Bożej przecież Matce, niedobrze o pracy myśleć, gdy czas nabożny, łatwo się duszy w diable sidła wpuścić.

Procesja rzecz święta, diabli nie mają wstępu, dopóki każdy jest w procesji kontemplującym, gdy kto myślami gdzie indziej błądzi, diabeł się cieszy, próbuje wtenczas duszę marną na coraz to nowe pokusy wystawiać, i daj Boże, by kto zawczasu ją przestrzegł, by szeregi procesyjne zwierała, a nie wyłom za wyłomem czyniła, miejmy bowiem w pamięci, że procesja to nie są tylko zastępy sióstr pobożnych, to też ludzie dnia powszedniego, których ramię zbrojne przeciw wszetecznościom nieraz okazuje się kontuzjowane, gdy sprawy za daleko zachodzą, wojna wybucha, każdy to wie, na wojnie polec można, wstrząs, a budynek runie, zachowaj, Matko Boża, od wojny, wojen prowodyrów oddal, by na horyzoncie nie majaczyli, by spraw za daleko nie zaprowadzali, albowiem od wojny nawet klasztor święty się nie uchroni, klasztor święty niewinny przecież zbroić się nie może, Salve Regina†

Ale co to? znów dzwonu huk i ludzkość w ruch, postrzeż miasto jako miasto wielce ruchliwe, wprawdzie szła, a nawet wciąż idzie nasza procesja sióstr naszych karmelitanek bosych, chociaż nie tylko one są idącymi, albowiem idzie również, mniej porządnie, ale jednak procesja hand­lowa kupców na targ idzie handlować i suną tłumy stale arteriami miejskimi w mieście, poza miastem drogą ubitą, osiołkami, kobyłami, wozami jadą, koza u woza, i jadą, i kupczą, lecz nie daj się zwieść, że to ich głos dzwonu woła, albowiem nie ich, ale kogo innego woła, woła głos dzwonu kogo innego.

Przekonasz się bowiem w trakcie naszej opowieści, może w jej połowie, może trochę później, na pewno nie wcześniej, że nie tylko siostry w procesji są chodzącymi, albowiem ujrzysz pomniejszą jakąś siostrę, która zziajana wpadnie do klasztoru i wcale nie przepadnie, lecz pójdzie do sił klasztorem rządzących i zawoła: siło klasztorem naszym miłosiernie rządząca, dzieje się tak, że procesje nie z naszego zrządzenia są chodzącymi i chodzą do lasu, gdzie herezja.

I to, jak nam żywoty święte świętych rozmaitych miłe, to właśnie usłyszysz, te same słowa, przysięgamy, znakiem czego ruch odbywa się nie tylko sakralny, lecz i zwykły, a cel jego ten sam: prawdy święte uprzytomnić, komu trzeba, i zobacz teraz nasze siostry chodzące, a wzbij się kiej ów ptak wysoko i postrzeż przy lesie ścieżyną ruch się odbywający, gdzie lud za kimś idzie, za ludu przodownikami, którzy, które, również które, kostur mają i lud prowadzą, i to podobnie jak las, o czym byłaś już, duszo, napominana, ów kostur i starą postać kostur dzierżącą lud prowadzącą w pamięci podobnie zachowaj, albowiem będzie to jeszcze ważne.

Miejmy we względzie słabość ludzką, ludzkie na marności światowe pokusy się wystawienie i módlmy się, za kim trzeba, wiedzmy przy tem: grzech procesję lekceważyć, grzech nawet w trakcie procesji się odezwać, niech więc lud będzie po bożemu swój wizerunek święty wleczącym, tak też wlekło każde z osobna w procesji swój wizerunek święty, wlokło i rzęziło, wlokło i wlekło, i rzęziło, jako zwykło się w procesji wlec rozmaite wizerunki święte, i było to ważne, a odezwać się grzech.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: