- W empik go
Świat poza fizyką - ebook
Świat poza fizyką - ebook
Wśród szacunkowych stu miliardów układów planetarnych w znanym wszechświecie ewoluujące życie z pewnością występuje w obfitości. Ta ewolucja jest w każdym przypadku procesem „stawania się”. Od czasów Newtona używamy fizyki, aby dokonywać oceny rzeczywistości. Lecz sama fizyka nie jest w stanie powiedzieć nam, skąd pochodzimy, jak się tu znaleźliśmy i dlaczego nasz świat wyewoluował od organizmów jednokomórkowych do niezwykle złożonej biosfery.
Najnowsza książka Stuarta Kauffmana zawiera wyjaśnienia – wykraczające poza wnioski płynące z praw fizyki – przejścia od złożonego środowiska chemicznego do reprodukcji molekularnej, metabolizmu i wczesnych protokomórek oraz dalszej ewolucji w kierunku tego, co uznajemy za ż y c i e.
To wspaniała niewielka książka dotycząca klasycznego pytania: „Czym jest życie?”. - P. K. Strother, „Choice”
Niniejsza książka jest kulminacją całego życia poświęconego rozważaniu wzajemnych oddziaływań między fizyką i biologią oraz poszukiwaniu głębszego poziomu rzeczywistości. Kauffmann porusza szerokie spektrum tematów i przedstawia radykalną wizję transformacji od materii do życia i od życia do umysłu. To dzieło będzie inspiracją dla kolejnego pokolenia naukowców - Paul Davies
Stuart Kauffman - lekarz, biolog teoretyczny i badacz systemów złożonych. Były profesor na Uniwersytecie Chicagowskim i Uniwersytecie Pensylwanii. W 1987 roku otrzymał stypendium MacArthura w dziedzinie biologii ewolucyjnej. Autor wielu przełomowych prac, w tym The Origins of Order (1993), At Home in the Universe (1996), Investigations (2002), oraz Humanity in a Creative Universe (2016).
Kategoria: | Biologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7886-553-7 |
Rozmiar pliku: | 3,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Fizyka klasyczna, podarowana ludzkości przez Newtona, to nic innego jak znany nam świat przedstawiony w stronie biernej: rzeki płyną, kamienie spadają, planety wirują, gwiazdy podążają w czasoprzestrzeni zakrzywionej przez ich własne masy. Nie ma działań, są tylko zdarzenia: niezliczone, cudowne, lecz bezduszne.
Siedzę i piszę te słowa w siedemdziesiątym ósmym roku życia, po tym, jak wcześniej powędrowałem do kuchni i wziąłem sobie nektarynkę do przegryzienia. Wczoraj wszedłem na pokład „Poised Realm”, mojej siedmiometrowej łodzi, aby popłynąć do Crane Dock na wyspie Orcas i udać się do Eastsound w stanie Waszyngton, by kupić owoc, który właśnie zjadam jako popołudniową przekąskę. Moje serce lekko dudni, moje własne ludzkie serce. Większość moich czytelników pewnie również posiada ludzkie serce.
Ale w jaki sposób pojawiło się moje serce, nektarynka, należąca do mnie kuchnia, łódź oraz Eastsound od momentu zaistnienia w otchłani nicości bezdusznego Wielkiego Wybuchu 13,7 miliarda lat temu?
Od czasów Newtona używamy fizyki, aby dokonywać oceny rzeczywistości: ustalać, co jest PRAWDĄ. Lecz fizyka nie powie nam, skąd pochodzimy i jak znaleźliśmy się tutaj, czemu istnieje ludzkie serce ani dlaczego mogę kupować nektarynki w Eastsound, nie mówiąc już o tym, czym jest samo „kupowanie”.
Podyskutujemy o tych sprawach, ponieważ więcej jest do poznania, niż wiemy, i więcej jest do powiedzenia, niż możemy powiedzieć.
Żyjemy w świecie poza fizyką.
Należymy do świata żywych stworzeń, które same się tworzą. Brakuje nam jednak pojęć, aby to wszystko wyrazić. Drzewo samo wyrasta z nasiona i formuje się, pnąc się w górę w kierunku słońca. Jesteśmy tego świadkami, a mimo to nadal nie wiemy, jak ten proces opisać. Las rozrasta się sam, zakorzeniony, rozgałęziony, cichy, jak gdyby na coś oczekiwał. Również nasza biosfera poprzez swą różnorodność rozwija się w to, czym może się stać, i czyni tak od około 3,7 miliarda lat. Żyrafa? Kto się jej spodziewał trzy miliardy lat temu? Nikt nie miał o niej żadnego pojęcia. A nektarynki: kto mógłby wtedy coś na ich temat powiedzieć?
Spodziewamy się, że od 50 do 90 procent z 10 do potęgi 22 (10²²) gwiazd w znanym nam wszechświecie posiada krążące wokół nich planety. Jeśli, jak uważam i jak postaram się to uzasadnić, życie jest zjawiskiem wszechobecnym, wszechświat obfituje w istnienie oparte na fizyce, choć wykraczające poza jakąkolwiek znaną nam fizykę.
Pomysł istnienia być może nawet 10²² biosfer wprawia mnie w osłupienie. To prawda, zachwycamy się obrazami wielu miliardów galaktyk (mniej więcej 10¹¹) pochodzącymi z teleskopu Hubble’a. Ale czy rzeczywiście mamy do czynienia z 10²² biosferami, tak samo bujnie się rozwijającymi jak nasza? Nie ze „światem poza fizyką”, lecz „światami poza fizyką”, bezkresnymi niczym bezmiar znanej nam fizyki, niemal niewyobrażalnymi.
W naszej nauce brakuje idei układu, który sam się tworzy. Wprowadzę tę niezbędną koncepcję, korzystając z pomysłu zaproponowanego przez Maëla Montévila i Matteo Mossio (2015), a znanego pod nazwą „pętla więzów”. Ci młodzi naukowcy odkryli pewną, a być może nawet właśnie „tę” brakującą koncepcję organizacji biologicznej. Będziemy starać się zrozumieć ją coraz lepiej i opierać się na niej w naszych rozważaniach. Pomysły te są nieco skomplikowane, choć nie aż tak bardzo. Dojdziemy do tego. Na razie jednak możemy myśleć o pętli więzów w następujący sposób: jest to zbiór ograniczeń narzuconych zarówno na uwalnianie energii w procesach nierównowagowych, jak i na same te procesy, w taki sposób, że określony układ tworzy swoje własne więzy. Jest to niesamowity pomysł. Komórki tak właśnie postępują, natomiast samochody już nie.
Żywe struktury realizują tę pętlę więzów i wykonują tak zwane „termodynamiczne cykle pracy”, dzięki którym są w stanie się reprodukować. Wykazują również dziedziczną zmienność postulowaną przez Darwina, mogą więc podlegać sformułowanej przez niego teorii doboru naturalnego, a zatem ewoluować. Pisałem o tym w kilku moich wcześniejszych książkach. Dręczyło mnie jednak przeczucie, że czegoś w tym wszystkim brakowało. Dzięki pętli więzów kluczowy element układanki trafił na swoje miejsce.
Niemniej nie można zawczasu przewidzieć tego, co powstanie w wyniku działania ewolucji: to, co ewoluuje, wyłania się niepoznawalnie – nie znam lepszego słowa na określenie tej właściwości – i tworzy naszą biosferę o coraz większej złożoności. Jesteśmy owocem tego procesu: podobnie jak żyrafy, nektarynki i strzykwy.
Kilka lat temu, podczas przyjęcia z okazji swoich siedemdziesiątych urodzin, mój przyjaciel fizyk zażartował sobie ze sposobu, w jaki biolodzy postrzegają świat. Gdyby to oni towarzyszyli Galileuszowi na wieży w Pizie, zrzucaliby kolejno kamienie w kolorze czerwonym, pomarańczowym, różowym, niebieskim, zielonym i tak dalej.
Moi koledzy zajmujący się fizyką w mig pojęli tę aluzję i śmiali się z niej serdecznie. Podczas gdy fizycy starają się stosować uproszczenia, aby odkrywać prawa przyrody, biolodzy badają, w jaki sposób życie stało się złożone. Tak więc oczywiście czerwone kamienie to żyrafy, nektarynki to pomarańczowe kamienie, zaś niebieskie kamienie to strzykwy; a zielone kamienie, no cóż, to po prostu my sami. Pytanie nie brzmi, czy strzykwa, żyrafa, człowiek lub nektarynka spada szybciej, ale przede wszystkim – skąd się to wszystko wzięło?
Fizyka nie daje na to odpowiedzi. Nikt tego nie wie.
Istnieje świat poza fizyką.
Darwin nauczał, że nowe gatunki wbijają kliny w ciasne podstawy natury, aby zrobić miejsce dla własnego istnienia: to prawda, ale nie do końca. Stworzenia, dzięki swojemu istnieniu, kształtują warunki do powstania innych stworzeń. Gatunki same stanowią szczeliny w fundamentach przyrody, które tworzą nisze dla pojawienia się kolejnych nowych gatunków, powodując powstanie jeszcze większej liczby pęknięć, umożliwiających uformowanie następnych gatunków.
Kwitnąca biosfera nieustannie stwarza własne nowe możliwości stawania się, coraz bardziej liczne i różnorodne.
Choć niemal umyka to naszej uwadze, to samo dotyczy gwałtownie rozwijającej się światowej gospodarki. Nowe towary udostępniają nisze dla jeszcze nowszych produktów: wynalazek Internetu wykreował nisze dla handlu w sieci, dzięki temu pojawiły się firmy eBay i Amazon, w wyniku czego powstała treść stron internetowych, co spowodowało narodziny niszy dla wyszukiwarek takich jak Google. A dla przedsiębiorstw, które próbują wejść na rynek, zaczęto tworzyć algorytmy wyszukiwania pozwalające sprzedawać więcej produktów. Albo pomyślmy o wszystkich aplikacjach na iPhone’a i aplikacjach do tych aplikacji, takich jak programy blokujące reklamy, które usuwają wyskakujące okienka w wyszukiwarce Safari.
Wkraczamy w świat, którego istnienie umożliwiamy, prąc naprzód, nie mając w nim rozeznania ani nie dysponując wcześniejszą wiedzą o nim, albo też posiadając ją w bardzo niewielkim stopniu. Mogę udać się do Eastsound, by kupić nektarynki.
Wydaje się nam, że w fizyce – w szczególnej i ogólnej teorii względności, mechanice kwantowej oraz kwantowej teorii pola w ramach modelu standardowego – odnajdziemy podstawy, na których możemy osadzić świat, owo ostateczne stawanie się. Okazuje się, że to nieprawda. To, co ostateczne, może wspierać się na tych podstawach, ale nie da się go z nich wywieść. Ta ostateczność, niepoznawalny rozwój, wypływa poza swą fundamentalną przystań i podąża swym własnym kursem po oceanach nieznanego. Jak twierdził Heraklit, świat nieustannie wypączkowuje.ROZDZIAŁ 1
Świat nie jest maszyną
Od czasów triumfu Kartezjusza, Newtona i Laplace’a oraz narodzin fizyki klasycznej traktujemy fizykę jako odpowiedź na nasze pytania o to, czym „jest” rzeczywistość. W toku tych poszukiwań zaczęliśmy myśleć o świecie jako o gigantycznej maszynie. Te fundamentalne newtonowskie ramy zostały w cudowny sposób rozszerzone dzięki szczególnej i ogólnej teorii względności. Mechanika kwantowa i kwantowa teoria pola wprowadzają modyfikacje do niektórych podstawowych deterministycznych aspektów fizyki klasycznej, lecz nie zmieniają postrzegania rzeczywistości jako ogromnej „maszyny”.
Hipoteza prezentowana przeze mnie w niniejszej książce brzmi następująco: w odniesieniu do ewoluującej biosfery, zarówno naszej, jak i dowolnej innej we wszechświecie, koncepcja „maszyny” jest błędna. Ewoluujące życie nie jest maszyną. Zbadanie, jak to się dzieje, będzie więc wymagało pewnej cierpliwości od nas wszystkich. Nie można przewidzieć konsekwencji proponowanej tutaj zmiany poglądu na świat, choć mam nadzieję, że spowodują one uświadomienie sobie, że jesteśmy elementami żywego świata o niewyobrażalnej kreatywności w dziedzinie własnego stawania się. Mam nadzieję, że dzięki temu dane nam będzie dostąpić głębokiej radości – szerszej świadomości, dalszego zrozumienia i większego poczucia odpowiedzialności za świat istot żywych. Czas pokaże.
C.P. Snow napisał swój słynny esej zatytułowany Dwie kultury, w którym potępił rozłam między światem nauki a światem sztuki. Częścią tego podziału jest rozróżnienie między „niemą” materią a ludzką wyobraźnią. Lecz pomiędzy nimi znajduje się ewoluujący, żywy świat – albo kompletnie pozbawiony świadomości, albo też wysoce samoświadomy. Mam nadzieję, że uda mi się was przekonać, iż w przeciwieństwie do fizyki, która podlega określonym prawom, powstawaniem biosfery nie rządzą kompletnie żadne zasady. Nikt nie wie ani nie może wiedzieć, co się wydarzy, gdyż biosfera ewoluuje i kształtuje własną przyszłość na różne sposoby, których nie jesteśmy w stanie z góry określić. Są „niepoznawalne”. To niepodlegające prawom pojawienie się, przygodne, choć nie przypadkowe, wskazuje na miejsce między niemą materią a Szekspirem. Samo życie rozciąga się między fizyką a sztuką.
Dołączcie do mnie w badaniu zagadnień, o których tutaj zaledwie wspomniałem. Przed nami jest wiele do zrobienia, dużo więcej, niż opisano w tej książce. Ale postaram się, by niniejsze rozważania stanowiły dla nas dobry początek.
Wszechświat nieergodyczny
powyżej poziomu atomów
Czy wszechświat wytworzył wszystkie możliwe rodzaje stabilnych atomów? Tak. Bozony i fermiony – dwie szerokie klasy cząstek znanych fizyce – połączyły się w każdą możliwą kombinację, aby powołać do istnienia nieco ponad sto pierwiastków, które budują to, co nazywamy materią. Ale czy wszechświat stworzy wszystkie możliwe obiekty złożone? Oczywiście, że nie. Najbardziej złożone rzeczy nigdy nie zostaną powołane do istnienia.
Nietrudno zrozumieć, dlaczego tak się dzieje: białka są liniowymi sekwencjami 20 rodzajów aminokwasów – alaniny, fenyloalaniny, lizyny, tryptofanu i tak dalej. Określona sekwencja tych 20 aminokwasów wzdłuż „głównego łańcucha” konkretnego białka, połączona wiązaniami peptydowymi, określa podstawową strukturę tej cząsteczki. Następnie białko ulega zwinięciu w skomplikowany sposób, aby wykonywać swoje funkcje w komórce.
Typowe białko u ludzi to liniowa sekwencja około 300 aminokwasów. Niektóre białka składają się z kilku tysięcy tych związków.
Ile można zbudować różnych białek, mając do dyspozycji zaledwie 200 aminokwasów? Dla każdej pozycji mamy do wyboru 20 opcji, więc łączna liczba możliwych białek o długości 200 aminokwasów wynosi 20 podniesione do potęgi 200. To mniej więcej tyle samo co 10 podniesione do potęgi 260. Jest to liczba hiperastronomiczna.
Następnym krokiem jest zrozumienie, że wszechświat mógł wytworzyć jedynie bardzo znikomą część możliwych białek w czasie, który upłynął od Wielkiego Wybuchu.
Według naszych najdokładniejszych oszacowań wiek kosmosu wynosi około 13,7 miliarda lat, czyli jakieś 10 do potęgi 17 sekund. W znanym wszechświecie znajduje się około 10 do potęgi 80 cząstek. Mechanika kwantowa mówi nam, że najkrótszym odcinkiem czasu w przyrodzie, w którym cokolwiek może się zdarzyć, jest czas Plancka: 10 do potęgi minus 43 sekundy.
Jeśli więc we wszechświecie od czasu Wielkiego Wybuchu 10 do potęgi 80 cząstek nie robiłoby nic innego poza wytwarzaniem białek wraz z każdym tyknięciem zegara odmierzającego czas Plancka, zbudowanie wszystkich możliwych białek o długości 200 aminokwasów tylko w jednym egzemplarzu zajęłoby 10 do potęgi 39 razy dłużej od rzeczywistej historii wszechświata szacowanej na 13,7 miliarda lat. (Natomiast wytworzenie wszystkich 20 aminokwasów mogło zająć zaledwie kilka miliardów lat).
Bez względu na wszystko inne, kosmos mógł stworzyć tylko niewielką część – 1 na 10 do potęgi 39 – możliwych białek, z których każde składa się z 200 aminokwasów.
Historia wkracza na arenę, gdy przestrzeń tego, co możliwe, jest znacznie większa niż tego, co może się urealnić. Na przykład sama ewolucja życia jest procesem głęboko historycznym. Podobna sytuacja może zaistnieć w przypadku astrochemii i formowania się cząsteczek złożonych. Zatem stawanie się wszechświata powyżej poziomu atomów jest procesem historycznym.
Fizycy na opisanie tej historyczności używają określenia „nieergodyczny”. „Ergodyczny” – z grubsza rzecz biorąc – oznacza, że dany układ przechodzi przez wszystkie możliwe stany w pewnym „rozsądnym” przedziale czasu. Kluczowym przykładem, pochodzącym z równowagowej mechaniki statystycznej, jest szybkie przejście jednego litra gazu do stanu równowagi. Cząsteczki gazu poruszające się w pojemniku przyjmują niemal każdą dostępną konfigurację, zanim osiągną możliwie najbardziej stabilny stan. Natomiast określenie układu mianem „nieergodycznego” oznacza, że nie przechodzi on przez wszystkie możliwe stany, podobnie jak w przypadku aminokwasów, które nie dałyby rady wytworzyć wszystkich możliwych białek nawet po astronomicznej liczbie powtórzeń przez 13,7 miliarda lat historii wszechświata.
Jeśli zapytamy, czy wszechświat stworzył wszystkie stabilne atomy, odpowiedź będzie brzmiała: tak. Wszechświat jest więc z grubsza ergodyczny w odniesieniu do atomów, ale nie jest ergodyczny względem złożonych cząsteczek. A im bardziej złożony jest dany rodzaj cząsteczek, tym mniejszy ułamek wszystkich możliwych elementów owego zbioru został powołany do istnienia od momentu Wielkiego Wybuchu. Rozważmy białka o długości N = 1, 2, 3, 4, ... N + 1 aminokwasów. W miarę zwiększania N wszechświat próbkuje coraz mniejszą część możliwych sekwencji. Kosmos może eksplorować złożoności i wzrastać w nich w nieskończoność. W tym sensie istnieje niedefiniowalny „rezerwuar” coraz bogatszy w swej złożoności. Wszechświat może penetrować nieskończenie rozległe królestwa.
Poza drugą zasadą termodynamiki
Druga zasada termodynamiki mówi, że nieporządek wzrasta. Miarą nieporządku jest entropia. Tym razem również weźmiemy pod uwagę standardowy przypadek zamkniętego układu termodynamicznego cząstek gazu przechodzącego przez każdą możliwą konfigurację w litrowym pojemniku, zanim osiągnie stan równowagi. Uzyska on wówczas tak zwany najbardziej prawdopodobny „makrostan” – stan maksymalnej entropii. Druga zasada termodynamiki stwierdza, że entropia rośnie, gdy układ przechodzi od mniej do bardziej prawdopodobnych makrostanów – podobnie jak parująca filiżanka kawy pozostawiona do wystygnięcia staje się letnia, a w końcu zimna, albo gdy kostka lodu topnieje w kałuży.
Ale jeśli wszystko nieuchronnie zmierza w kierunku maksymalnego stanu entropii, to w jaki sposób wszechświat – a szczególnie biosfera – może posiadać tak niezwykły stopień złożoności? Tego tak naprawdę nie wiemy. Częściowo powodem jest fakt, iż sam wszechświat wciąż znajduje się na drodze do osiągnięcia stanu równowagi (jednorodnego mroku, który kosmolodzy nazywają „śmiercią cieplną”) i że biosfera nie jest układem zamkniętym: Słońce nas oświetla, dostarczając energii niezbędnej do budowania złożoności, powstrzymując tym samym entropię, lecz tylko przez jakiś czas.
Głębszą przyczyną może być to, że wszechświat nie jest w stanie wyczerpać złożoności. Nieograniczenie rosnąca eksploracja ogromnych pokładów złożoności ujawnia się w kategoriach złożoności astrochemii i wzrastającej różnorodności biosfery. Musimy zatem zapytać, w jaki sposób ten „rezerwuar” nieskończonej złożoności może odnosić się do powstającej złożoności wszechświata. W szczególności biosfera stała się pełna ogromnej różnorodności od czasu jej powstania na Ziemi 3,7 miliarda lat temu. Przypuszczalnie podobnie wyglądałoby to w przypadku innych żywych biosfer we wszechświecie. Jakiś element obecny w żywych biosferach prowadzi je ku dynamicznemu „wzrostowi” w różnorodności i złożoności. Ale w jaki sposób i dlaczego tak się dzieje?
Mam nadzieję, że uda mi się wskazać wam przynajmniej zarys źródła tego gwałtownego wzrostu: nierównowagowego towarzysza słynnej drugiej zasady termodynamiki, prawa, które może pomóc wyjaśnić, w jaki sposób dzisiejsza biosfera może być znacznie bardziej złożona niż 4 miliardy lat temu. Astrochemia dostarcza nam wyjaśnienia wzrostu tej złożoności. Po Wielkim Wybuchu pojawiły się stabilne pierwiastki. Meteoryt Murchison, który powstał mniej więcej 5 miliardów lat temu, zawiera około 14 tysięcy rodzajów cząsteczek organicznych, składających się z węgla, wodoru, azotu, tlenu, fosforu i siarki. Ewoluująca biosfera wykazuje tego rodzaju rosnącą złożoność, od protokomórek 3,7 miliarda lat temu po miliony gatunków obecnie. Szukamy przynajmniej wyjaśnienia, skąd pochodzi ów porządek. Porządek ten jest z historycznego punktu widzenia przygodny, ale nie w pełni przypadkowy. Zwróćmy uwagę na porządek wśród wyższych taksonów, w ramach których życie penetruje ogromną różnorodność „najpiękniejszych form” Darwina.
Nasza biosfera dosłownie tworzy się sama i przekształca się w biosferę o coraz większej różnorodności. I znów, w jaki sposób i dlaczego tak się dzieje? Co ciekawe, odpowiedź może brzmieć: „Ponieważ świat form żywych potrafi stać się bardziej różnorodny i złożony oraz nieustannie tworzy własny potencjał prowadzący ku temu”. Wymaga to wykorzystania uwalniania energii w celu szybszego tworzenia porządku, niż może on ulec rozproszeniu na mocy drugiej zasady termodynamiki. Jak zobaczymy, wspaniała teoria Montévila i Mossio dotycząca pętli więzów i termodynamicznych cykli pracy zajmuje ważne miejsce w naszej nowej perspektywie.
Dlaczego istnieją ludzkie serca?
Wśród nieskończenie często prezentowanych złożoności wszechświata znajduje się ludzkie serce. Kosmos w trakcie swego istnienia może wytwarzać tylko niewielką część wszystkich możliwych białek i jeszcze mniejszy ułamek tkanek zbudowanych z białek, które z kolei tworzą narządy nazywane przez nas sercami. W tym miejscu pojawia się pytanie: dlaczego istnieją ludzkie serca w tym nieergodycznym wszechświecie, który istnieje powyżej poziomu atomów?
Z grubsza rzecz biorąc, ludzkie serca istnieją, ponieważ pompują krew, a zatem pozwalały na uzyskanie selektywnej przewagi u naszych przodków kręgowców i zostały przez nas odziedziczone.
Krótko mówiąc, Darwin sugeruje nam część odpowiedzi: serca ułatwiają nam przetrwanie, a więc dlatego na nie padł wybór. Ale Darwin nie zdawał sobie sprawy, że podał również głębsze wyjaśnienie tego, dlaczego w ogóle istnieją serca: biorąc pod uwagę ciągłe, ewoluujące życie, z rozmnażaniem i dziedziczną zmiennością, jeśli jakiś narząd powstał nawet z przebłyskiem funkcjonalnej zdolności do pompowania krwi, ten szczęśliwy traf może być wybierany przez organizmy nieco zbyt duże, aby zwykła dyfuzja mogła transportować niezbędny tlen do każdej komórki w ich ciałach. Krótko mówiąc, serca istnieją we wszechświecie nieergodycznym powyżej poziomu atomów dzięki swej funkcjonalnej roli w ułatwianiu przetrwania żywym, rozwijającym się organizmom posiadającym takie serca.
Podczas replikacji organizmy przekazują swoją organizację procesu – czyli sposób, w jaki wszystkie elementy pasują do siebie i współdziałają ze sobą. Narządy są częścią tej organizacji i istnieją dla i dzięki całości. Innymi słowy, serca istnieją, ponieważ istnieje życie. Co więcej, jak później zobaczymy, życie tworzy rozrastającą się przestrzeń możliwości, w którą ewoluuje w nieergodycznym wszechświecie powyżej poziomu atomów.
Jest to pierwszy ważny wniosek płynący z tej książki: w przypadku rzeczy złożonych już samo ich zaistnienie we wszechświecie nieergodycznym powyżej poziomu atomów wymaga wyjaśnienia, a odpowiedź jest równie prosta, co głęboka. Serca istnieją dzięki ich funkcjonalnej roli w podtrzymywaniu istnienia, czyli ewoluującej przyszłości, żywych organizmów wyposażonych w takie serca. Organizmy rozprzestrzeniają się powyżej poziomu atomów, a więc wraz z nimi czynią to narządy podtrzymujące ich istnienie. Serca istnieją we wszechświecie nieergodycznym powyżej poziomu atomów, ponieważ organizmy potrzebują funkcjonujących serc, aby istnieć i rozmnażać się. Niczym kantowskie całości, organizmy niosą ze sobą organy podtrzymujące je przy życiu. Istnieją organizmy z sercem, a więc istnieją serca.
Dlaczego istnieją oczy, nosy, nerki, macki z przyssawkami, płeć, opieka rodzicielska i długa szyja żyrafy? Odpowiedź brzmi tak samo: ze względu na rolę, jaką odgrywają te narządy i procesy w przyczynianiu się do przetrwania ewoluujących, uporczywie trzymających się życia organizmów posiadających te narządy i właściwości. One też istnieją dla i dzięki całości.
Wszystkie wymienione aspekty naszego wszechświata pojawiają się na samotnej błękitnej planecie zagubionej w otchłani kosmosu. Jeśli życie jest wszechobecne wśród około 10 do potęgi 22 układów planetarnych we wszechświecie, cóż za niezliczone rzeczy złożone – nieprzewidywalne i być może niewyobrażalne – znajdują się w nieskończonym zasięgu wzrostu złożoności, jeszcze wyżej nad poziomem atomów?
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------