- promocja
Świat przed Kolumbem. Kontakty między cywilizacjami - ebook
Świat przed Kolumbem. Kontakty między cywilizacjami - ebook
Osnową narracji Lucio Russo jest przeciwstawienie dwóch tez z pogranicza historii, geografii i kultury. Pierwsza zakłada, że różne cywilizacje rozwijały się niezależnie i w izolacji od siebie, podlegając jednak uniwersalnym prawom rządzącym procesem rozwoju ludzkości; według drugiej rozwój ten należałoby traktować jako całościowe zjawisko, w którym były okresy regresu, ale był i postęp.
Autor, podpierając się najnowszymi osiągnięciami archeologii, twierdzi, że narody i państwa Starego Świata łączyła zbyt pokaźna sieć wzajemnych związków ekonomicznych, społecznych i kulturowych, żeby utrzymała się podzielana przez większość historyków koncepcja niezależnego, odizolowanego rozwoju. Prowadzi to do pytania, czy prekolumbijska Ameryka miła kontakty z innymi kontynentami, czy nie. Russo skłania się ku tezie, że takie kontakty były, i powołuje się na rozmaite współczesne teorie i artefakty. Przedstawia kronikę wydarzeń świadczących o tym, że poznawaliśmy świat nieco dalszy niż Morze Śródziemne z przyległościami (Wikingowie na Grenlandii, Ultima Thule, ekspedycja Fenicjan z ramienia faraona Necho II). Odmienne poglądy dominujące dotąd w pojmowaniu kontaktów międzycywilizacyjnych wyjaśnia bezkrytycznym przyjmowaniem przez badaczy obliczeń Klaudiusza Ptolemeusza z II wieku n.e., który jednak zasadniczo pomylił się w określaniu rozmiarów Ziemi. Błąd wybitnego antycznego uczonego wskazuje, że upadek wiedzy, jaki wystąpił w świecie śródziemnomorskim w czasie podbojów Cesarstwa Rzymskiego, był zdecydowanie dalej posunięty niż się powszechnie przyjmuje. Otwiera nam to drogę do rozważenia alternatywnej wizji historii dziejów – może trzeba porzucić dotychczasową wizję niezależnej, równoległej ewolucji cywilizacji na dwóch kontynentach na rzecz nowej wizji jednej, wspólnej historii.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16251-8 |
Rozmiar pliku: | 7,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od wydawcy
Lucio Russo jest wybitnym włoskim naukowcem – fizykiem, matematykiem i historykiem nauki. Spośród wielu jego publikacji największy rozgłos i jednocześnie liczne kontrowersje wzbudziła _La Rivoluzione Dimenticata_ z 1997 roku, znana polskim czytelnikom pod tytułem _Zapomniana rewolucja. Grecka myśl naukowa a nauka nowoczesna_ dzięki przekładowi wydanemu w 2005 roku. Wizja nauk hellenistycznych w ujęciu Lucio Russo, bardzo erudycyjna, nie pozostawiła obojętnym nikogo, kto zechciał sięgnąć po tę książkę. Nie wdając się w szczegóły, warto jednak przypomnieć, że recenzenci książki zarzucali autorowi przesadnie entuzjastyczną ocenę zdobyczy greckiej myśli naukowej w epoce hellenistycznej i przypisywanie jej szczególnych osiągnięć, nawet jeśli brakowało dostatecznych dowodów na potwierdzenie prezentowanych przez autora poglądów.
Obecnie udostępniamy polskim czytelnikom najnowszą głośną książkę Russo, której nadaliśmy tytuł Świat przed Kolumbem. Kontakty między cywilizacjami, naszym zdaniem bardziej adekwatny niż włoski tytuł oryginalny _L’America Dimenticata_, nawiązujący jednoznacznie do bestsellerowej _Zapomnianej rewolucji_.
Osnową narracji Lucio Russo jest przeciwstawienie dwóch tez z pogranicza historii, geografii i kultury. Pierwsza zakłada, że różne cywilizacje rozwijały się niezależnie i w izolacji od siebie, podlegając jednak uniwersalnym prawom rządzącym rozwojem ludzkości; według drugiej rozwój ten należałoby traktować jako zjawisko całościowe, w którym były okresy regresu, ale był i postęp.
Autor twierdzi, że narody i państwa Starego Świata łączyła zbyt pokaźna sieć wzajemnych związków ekonomicznych, społecznych i kulturowych, żeby utrzymywała się podzielana przez większość historyków koncepcja niezależnego, odizolowanego rozwoju. Prowadzi to do pytania, czy prekolumbijska Ameryka miała kontakty z innymi kontynentami, czy nie. Russo skłania się ku tezie, że takie kontakty były. Odmienne poglądy dominujące dotąd wyjaśnia bezkrytycznym przyjmowaniem obliczeń Klaudiusza Ptolemeusza z II wieku n.e., który jednak zasadniczo pomylił się w określaniu rozmiarów Ziemi. Otwiera nam to drogę do rozważenia alternatywnej wizji historii – może trzeba porzucić wizję niezależnej, równoległej ewolucji cywilizacji na dwóch kontynentach na rzecz nowej wizji jednej wspólnej historii.
Liczymy, że Świat przed Kolumbem spotka się z równie żywym zainteresowaniem jak _Zapomniana rewolucja_, tym bardziej że dotyczy jeszcze bardziej fundamentalnej sfery historii cywilizacji i kontaktów międzycywilizacyjnych.
Bogdan BrodeckiPRZEDMOWA
Przedmowa
W książce rzucono trochę światła na pewne rozległe, niezwykle intrygujące zagadnienie – przez rozwiązanie bardzo szczególnego problemu.
To zagadnienie dotyczy natury historii: czy cywilizacje ewoluowały oddzielnie, zgodnie z uniwersalnymi prawami, które spowodowały te same etapy rozwoju w stronę coraz bardziej złożonych struktur społecznych, czy może historia ludzkości jest jednym połączonym zdarzeniem, w którym zawarte są ewolucja oraz inwolucja? Czy zdarzenia, takie jak narodziny rolnictwa i hodowli, odkrycie metalurgii, ceramiki, tkactwa i koła, wynalezienie pisma, zakładanie miast i państw powtarzały się wielokrotnie i niezależnie, gdyż są naturalnymi procesami, czyli zostały uwarunkowane naszym bagażem genetycznym i ogólną charakterystyką środowiska, a może są zdarzeniami niepowtarzalnymi, określającymi tę konkretną ścieżkę – pośród nieskończenie wielu możliwych i wielu rzeczywiście przebytych – która doprowadziła do obecnie dominującej cywilizacji?
Pierwsza część książki krótko nakreśla historię debaty teoretycznej na powyższe tematy oraz pokazuje, w jaki sposób niedawne postępy w archeologii – demonstrując coraz wyraźniej gęstą sieć stosunków łączących od czasów starożytnych wiele ludów Starego Świata, nie pozwalają już rozpatrywać indywidualnie ich rozwojów kulturowych.
Podzielane obecnie przez prawie wszystkich uczonych przekonanie o całkowitym braku prekolumbijskich kontaktów między Ameryką a innymi kontynentami, w połączeniu z całą serią elementów kulturowych wspólnych dla cywilizacji amerykańskich i eurazjatyckich, stało się podstawą idei, że wszystkie cywilizacje przeszły niezależnie ten sam model rozwoju. To idea w rzeczywistości przypominająca teorię paleoantropologiczną, dzisiaj całkowicie zdyskredytowaną, która pojmowała ewolucję biologiczną w stronę _Homo sapiens_ jako ścieżkę liniową i progresywną. Z drugiej strony ci, którzy wierzyli w istnienie starożytnych kontaktów transoceanicznych, użyli wielu argumentów różnego kalibru – niektórych bardzo prawdopodobnych – ale nigdy nie przedstawili dowodów na poparcie swoich tez, które zostałyby zaakceptowane przez środowisko naukowe.
W drugiej części książki problem został rozpatrzony przy zastosowaniu nowego narzędzia, zaczerpniętego z historii geografii matematycznej. W II wieku n.e. Klaudiusz Ptolemeusz przypisał Ziemi wymiary zdecydowanie mniejsze niż określone cztery wieki wcześniej (z niezwykłą precyzją, jak zobaczymy) przez Eratostenesa. Odtwarzając źródło pochodzenia tego osobliwego i drastycznego skurczenia się świata, otrzymano zaskakujące rezultaty.
Po pierwsze, błąd dotyczący rozmiarów Ziemi okazał się następstwem zmniejszenia się horyzontów geograficznych, będącego wynikiem ogólnej, zazwyczaj ignorowanej, zapaści kulturowej, która miała miejsce w połowie II wieku p.n.e. W rzeczywistości chodzi o moment przełomowy w historii świata śródziemnomorskiego, niezwykle ważny zarówno dla zrozumienia podstawowych aspektów naszych stosunków z tak zwaną kulturą klasyczną, jak również jako wzorcowy przykład zjawisk, które wydają się pojawiać regularnie, gdy spojrzy się na nie w długim przedziale czasowym historii.
Po drugie, używając konkretnych argumentów liczbowych, stwierdzono, że u podstaw błędu Ptolemeusza leży omyłkowa interpretacja danych geograficznych, sięgających Hipparcha i dotycząca miejsc w Ameryce, o których istnieniu w czasach cesarstwa rzymskiego zapomniano, a które zostały zinterpretowane jako leżące w Starym Świecie. W ten sposób otrzymano potwierdzenie starożytnych kontaktów między kontynentami, co rzuca nowe światło na możliwy stopień współzależności różnych cywilizacji. Obala też podstawę teorii równoległych ewolucji historycznych, określonych surowymi prawami powszechnymi, otwiera możliwość zwrócenia historii ludzkości tych aspektów nieprzewidywalności i przypadkowości, które dzisiaj umacniają ewolucję biologiczną.
Jestem w pełni świadomy, że przedstawiona przeze mnie teza do tej pory była uznawana przez środowiska akademickie za obrazoburczą i dyskredytowano ją z powodu popularności, jaką cieszy się w zróżnicowanym środowisku amatorów, czasami dociekliwych, ale bardzo często o dość wybujałej fantazji. Chociaż oczywiste jest, że jeśli nie chcemy zatrzymać rozwoju wiedzy, to gdy pojawiają się nowe argumenty, nie możemy odrzucić ich tylko dlatego, że zostały one „już zdyskredytowane”.1. Między dyfuzjonizmem a determinizmem biologicznym
1
Między dyfuzjonizmem a determinizmem biologicznym
1.1. Ewolucja biologiczna i ewolucja kulturowa
Był czas, gdy ewolucję biologiczną, która dała początek człowiekowi, pojmowano jako liniowy postęp w stronę perfekcji, której kulminacja to współczesny _Homo sapiens_. Pragniemy przywołać słynną ilustrację, obecnie powszechną głównie w wersjach karykaturalnych, która doskonale obrazuje tę ideę.
Rysunek 1. Ewolucja w stronę Homo sapiens w pojęciach liniowym i progresywnym
Chodziło o rozszerzenie na poziomie biologicznym schematu stopniowego rozwoju, który zazwyczaj jest wciąż akceptowany w historiografii. Łowcę-zbieracza zastąpili, dość niefortunnie, pasterz i rolnik; rozwój rolnictwa doprowadził później do tworzenia się miast i państw; pojawieniu się tych instytucji towarzyszyło wprowadzenie pisma i „kultury wysokiej”; następnie ewolucja doprowadziła nieuchronnie, poprzez kolejne etapy, do obecnej cywilizacji, charakteryzującej się: kapitalizmem, demokracją parlamentarną, wiedzą naukową i wyszukanymi technologiami.
Rysunek 2. Ewolucja kulturowa w pojęciach liniowym i progresywnymIlustracja
Wielokrotnie powrócimy jeszcze do częściowej analogii między rozwojem kulturowym a ewolucją biologiczną, nie dlatego że koniecznie muszą podlegać tym samym prawom, ale gównie dlatego że badania tych dwóch zjawisk zostały poddane tym samym uwarunkowaniom ideologicznym. Teorie opracowane w obydwu przypadkach bardzo często są do siebie podobne w dużo większym stopniu niż badane zjawiska.
Rysunek 3. Ewolucja człowiekowatych w formie „drzewa” (linie pionowe przedstawiają zakres czasowy egzystencji gatunków)
Dzisiaj idea postępu liniowego, którego my sami jesteśmy kulminacją, nie jest już uznawana przez biologów: obecnie przyjmowany model ewolucji człowiekowatych przypomina „drzewo” z pochodzącymi od jednego wspólnego przodka różnymi gatunkami, przez długi okres współistniejącymi, które obrały alternatywne ścieżki rozwoju. Fakt, że ostatecznie jeden z tych gatunków zdołał uzyskać przewagę nad pozostałymi, eliminując je i dając początek kulturze ludzkiej, uznawany jest za jedno z niepowtarzalnych i nieprzewidywalnych zjawisk w historii życia, a nie za z góry określony cel.
W przypadku historiografii schemat ewolucji liniowej był niezwykle wytrzymały i taki pozostaje. Akceptując taki plan historycznego rozwoju, można uznać, że każdej kulturze należy przypisać określony „poziom” na „naturalnej skali”.
Doskonały przykład takiego zachowania przedstawia jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych historyków starożytności – Moses Finley. W prowadzonych przez siebie znaczących badaniach starożytnej ekonomii argumentuje on swoje _prymitywistyczne_ tezy, według których ekonomia świata antycznego była istotnie „prymitywna”, zauważając, że wiele współczesnych koncepcji i narzędzi ekonomicznych oraz finansowych było nieobecnych w cywilizacjach greckiej i rzymskiej. Podkreśla na przykład, że w tamtych czasach nie istniał zawód agenta nieruchomości i że terminu broker nie jesteśmy w stanie przełożyć ani na grekę, ani na łacinę¹.
Przyjmując analogiczne kryteria, kultura eskimoska, która nie rozwinęła rolnictwa, powinna być uznawana za „prymitywną” niezależnie od osiągniętego poziomu zaawansowania technik łowiectwa i rybołówstwa, pozwalających Eskimosom na zdobywanie pożywienia w środowiskach, gdzie z przyczyn oczywistych rolnictwo jest niemożliwe. W ten sam sposób fakt, że wiele ludów nie wykształciło instytucji parlamentarnych, takich jak nasze może być uznawany za dowód ich „opóźnienia” podczas długiej drogi, którą prędzej czy później będą musiały przebyć. Również naukowcy poszukujący pozaziemskiego życia inteligentnego pośrednio opierają się na tych samych przekonaniach, przekładając je na cały wszechświat. Badania przeprowadzane są za pomocą radioteleskopów – przyjmuje się za pewnik, że ewentualni „inteligentni” obcy z pewnością rozwinęli, tak jak my, technologię będącą w stanie emitować sygnały radiowe. Jeśli byśmy się temu sprzeciwili, argumentując, że przy takich założeniach Archimedes nie powinien być zaliczany do inteligentnych form życia, z pewnością dostalibyśmy odpowiedź, że jedynie interwał kilku tysiącleci dzieli stadium rozwoju cywilizacji hellenistycznej od tego, które nieuchronnie prowadzi do wynalezienia radia. Idea, że w innych światach mogło dojść do ewolucji w kierunkach dla nas całkowicie niewyobrażalnych, wydaje się możliwością rzadko braną pod uwagę.
1.2. Krótka historia pewnej debaty
Teza o tym, że na historię ludzkości składa się następstwo różnych etapów powtarzających się wielokrotnie, niezależnie, w tym samym porządku, powstała ze stwierdzenia, że odmienne cywilizacje przeszły te same etapy – niektóre niezwykle ważne, jak na przykład wprowadzenie hodowli, rolnictwa, metalurgii i tkactwa, wynalezienie pisma oraz powstanie instytucji miast i państw, inne natomiast o bardziej osobliwym charakterze – jak wynalezienie specjalnych rodzajów broni czy gier. Istnieje tylko jeden inny sposób na wyjaśnienie tych zbiegów okoliczności – należy je przypisać kontaktom między cywilizacjami.
Według klasycznych teorii dyfuzjonistycznych wynalazki rodziły się w konkretnej kulturze i stopniowo były przyjmowane również przez najodleglejsze ludy. Takie teorie były szczególnie popularne na przełomie XIX i XX wieku. Ówcześni uczeni, pozostający pod wpływem ideologii eurocentryzmu i kolonializmu, bardzo często wyobrażali sobie, że kulturowe wynalazki były przywilejem szczególnie kreatywnych grup etnicznych; uważali, że ludy według nich mniej uzdolnione intelektualnie mogą dochodzić do ważnych wynalazków jedynie przez powielanie bądź narzucenie. Tego typu teorie, charakteryzujące to, co możemy nazwać „dyfuzjonizmem kolonialistycznym”, osiągnęły swój punkt kulminacyjny w tak zwanym hiperdyfuzjonizmie, który uznawał, że konkretna grupa etniczna była źródłem całej ludzkiej cywilizacji. Na przykład Grafton Elliot Smith (1871–1937) utrzymywał, że wszystkie znaczące odkrycia, które doprowadziły do cywilizacji wyższej, narodziły się w Egipcie, i stamtąd rozpowszechniły się na resztę ludzkości². Bardzo podobną tezę głosiła teoria lorda Raglana, który jednak utrzymywał, że kluczową rolę odegrała Mezopotamia³.
W XX wieku rozwinęły się również łagodniejsze formy dyfuzjonizmu. W 1940 roku Alfred Kroeber wyjaśnił w niezwykle ważnym artykule⁴, w jaki sposób bierne przejęcie elementów innych cywilizacji nie jest jedyną alternatywą dla odizolowania. Bardzo często kontakt z różnymi kulturami jest fundamentalny dla powstania w dużym stopniu oryginalnych kreacji. Kroeber przedstawia wiele przykładów, wśród których pojawia się europejska porcelana, która, jak wiemy, zrodziła się z chęci powielenia procesu produkcji porcelany chińskiej, znanej i podziwianej od wieków. Jednak Europejczycy odtworzyli ją, wykorzystując na tyle odmienne procesy produkcyjne, że przyszły archeolog, nieznający stosunków między Chinami i Europą, opierając się jedynie na badaniu artefaktów, najprawdopodobniej określiłby ją jako produkt równoległy i niezależny od porcelany wytwarzanej w Chinach.
Począwszy od lat 60. ubiegłego stulecia, dyfuzjonistyczne teorie były ostro krytykowane i odrzucane.
W państwach anglosaskich porzucenie dyfuzjonizmu było spowodowane dominacją _processual archeology_ – archeologii procesualnej (powstałej pod nazwą _new archeology_) i neoewolucjonizmu, które w latach 60. i 70. wybiły się w sektorach protohistorii oraz archeologii. Były to teorie, które dążyły do przekształcenia tych dyscyplin, uczynienia ich w pełni „naukowymi” według ówczesnych kanonów – porzucając tradycyjne metody historiograficzne i przyjmując narzędzia badawcze z nauk przyrodniczych i ścisłych. Zachęceni sukcesami otrzymanymi metodami fizycznymi, chemicznymi i biologicznymi, jak na przykład datowanie artefaktów, oraz perspektywami w przetwarzaniu danych oferowanymi przez informatykę, przedstawiciele nowej tendencji pragnęli wyznaczyć prawa naukowe właściwe „procesom” ewolucji historycznej, analogicznie do tego, co robili naukowcy w innych dziedzinach⁵. W tym celu proponowano przyjmowanie kategorii właściwych antropologii, teorii systemów i rodzącej się wtedy _teorii złożoności_. Na przykład powstanie państwa było rozpatrywane jako wynik procesu wzrostu _złożoności_ struktur społecznych, który zaczynając od grup, przechodził poprzez stadia plemienne i _chiefdom_ – wodzostwo (charakteryzujące się obecnością „przywódcy” oraz klas społecznych i brakiem stałych i spersonalizowanych struktur administracyjnych)⁶. W ten sposób badanie ludzkich społeczności mogło wejść, jako osobliwy przypadek, do ogólnej teorii zakładającej ewolucje charakteryzujące się wzrostem złożoności dla szerokiego zakresu nieodizolowanych systemów, w tym między innymi fizykochemicznych, ekosystemów i galaktyk⁷.
Tak jak w eksperymentach z fizyki należy sprawdzać brak zakłóceń wynikających z przyczyn zewnętrznych badanego zjawiska, w ten sam sposób myślano, że ewolucja społeczeństwa ludzkiego może być lepiej badana, jeśli nie będzie dochodzić do interakcji ze światem zewnętrznym. Łatwo zatem pojąć, dlaczego ludy wysp Pacyfiku były uprzywilejowanym przedmiotem badań, podczas gdy ewentualne przenikanie się elementów kulturowych między różnymi cywilizacjami nie wchodziło w krąg zainteresowań tych uczonych. Ogólnie rzecz biorąc, zdarzenia historyczne i dane archeologiczne były uznawane za mało znaczące w stosunku do abstrakcyjnych modeli sugerowanych przez teorię systemów oraz analizę antropologiczną współczesnych ludów. Ponieważ teoria opierała się na założeniu – przyjętym bezpośrednio jako obowiązkowy składnik nowej „metody naukowej” – że ewolucja wszystkich społeczeństw ludzkich kierowała się tymi samymi prawami, uważano, że można było badać „na żywo” początkowe etapy ewolucji społecznej u ludów obecnie uznawanych za „prymitywne”.
Zakładano, że elementy wspólne przyjęte od innych cywilizacji są „naturalne”, czyli obowiązkowo uwarunkowane przez naszą naturę. W rzeczywistości naturalne zdaje się po prostu wszystko to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, tak jak instytucja niewolnictwa była naturalna dla Arystotelesa, a używanie łuków i strzał dla tych, którzy nie mieli pojęcia o możliwości zrobienia dmuchawki (i _vice versa_). Antydyfuzjonistyczne teorie, jak te typowe dla _processual archeology_ opierającej się na neoewolucjonizmie, wymagają, chociaż w większości przypadków podświadomie, przyjęcia pewnej formy „determinizmu biologicznego”, według którego nasz materiał genetyczny kieruje rozwojem historycznym, prowadząc nieuchronnie ludzi do wynalezienia, w tej samej kolejności, łuków i strzał, ołtarzy i ofiar z ludzi, pługów, gier planszowych, książek i radioodbiorników (oraz zawodu brokera).
Druga przyczyna wyparcia dyfuzjonizmu była ideologiczna. W momencie dekolonizacji teorie dyfuzjonistyczne zostały odrzucone również dlatego, że były uwarunkowane uprzedzeniami eurocentrycznymi i kolonialnymi, które prowadziły do zanegowania oryginalności i pomysłowości większości ludzkich cywilizacji.
Jednak również neoewolucjonizm był silnie nacechowany elementami ideologicznymi. Ocena politycznej autonomii zdobytej przez państwa z kolonialną przeszłością prowadziła do identyfikowania autonomii jako podstawowej wartości, także w przypadku cywilizacji o długiej historii, co sprzyjało tezie o niezależnej ewolucji różnych cywilizacji, które odkryły te same elementy kulturowe pomimo braku znaczącej wymiany. W dziedzinie paleoantropologii analogiczne argumentacje doprowadziły również do dziwnej „hipotezy multiregionalnej”, według której paralelne ewolucje wytworzyły wiele współczesnych grup etnicznych, które, wywodząc się z różnych podgatunków (zazwyczaj gatunku określanego mianem _Homo erectus_), przeszły tę samą ścieżkę ewolucyjną w stronę współczesnego _Homo sapiens_. Chodzi tu o hipotezę wielokrotnie odrzucaną i ponownie przyjmowaną, która, pomimo całej serii wariantów i uzupełnień, próbujących uczynić ją biologicznie wiarygodną (jak założenie dotyczące systematycznych hybrydyzacji między podgatunkami żyjącymi na różnych kontynentach, wyjaśniające ich ujednolicenie), dość jasno ukazuje swoje motywacje ideologiczne – uzyskać status całkowitej równości różnych grup etnicznych. Paradoksalnie ten szlachetny zamiar spowodował powstanie teorii, która, zaznaczając biologiczne różnice między ludami i przeceniając historię tych różnic, mogła dostarczyć pseudonaukowych podstaw rasizmowi.
Obecnie dokumentacja paleoantropologiczna nie pozwala żadnemu biologowi wątpić w afrykańskie pochodzenie zarówno rodzaju _Homo_, jak i naszego gatunku _Homo sapiens_ – gatunku, który jak wszystkie inne, zrodził się tylko raz, w konkretnym miejscu, i równie dobrze mógłby nigdy nie powstać.
W latach 80. również anglojęzyczni uczeni porzucili _processual archeology_, która nie dała żadnych znaczących efektów, i zastąpili ją _postprocessual archeology_, przyjmując podstawowe kategorie postmodernizmu filozoficznego i propagując radykalny relatywizm. Nowy kierunek, który także sprzyjał abstrakcyjnym teoriom oraz uznawał wkład innych dyscyplin w analizę rzeczywistych danych archeologicznych⁸, nie cieszył się jednak zbyt dużym uznaniem.
Pod koniec milenium kryzys ambitnych ogólnych schematów, w których starano się zamknąć całą historię ludzkości, wywołał dość zdrową podejrzliwość w stosunku do abstrakcyjnych teorii w dziedzinach archeologii i historii⁹, skutecznie zwracając uwagę uczonych na konkretne zjawiska historyczne, które w poprzednich dekadach były spychane na drugi plan, jak na przykład stosunki między cywilizacjami i upadki cywilizacji¹⁰.
W ramach tych nowych zainteresowań wymianą kulturową uznano, że wiele wynalazków, materialnych i intelektualnych, mogło zrodzić się nawet ze świadomej chęci stworzenia alternatywy dla elementów znanych z kultury innych ludów, czyli istnieje również „dyfuzja przez przeciwieństwo”¹¹.
Oczywiście w przypadkach, gdy stosunki z innymi cywilizacjami, mimo że kluczowe, nie skutkują biernymi nabytkami, ale pobudzają całkowicie bądź częściowo tworzenie nowych, ciężko jest udowodnić kontakt kulturowy, jeśli nie jest on bezpośrednio udokumentowany. Istnieje jednak odwrotny przypadek konkretnych produktów kulturowych, w których bardzo łatwo jest wykazać ich „zapożyczony” charakter.
W trakcie ewolucji biologicznej bardzo często zdarza się, że w jednym z gatunków wciąż istnieją organy i struktury, które całkowicie utraciły swoją początkową funkcję, jaką pełniły u swojego przodka. Takie elementy, zwane _szczątkowymi_, bardzo często są niezwykle przydatne do odtworzenia drzewa filogenetycznego. Analogicznie, jeśli w jakiejś kulturze istnieje element mogący odgrywać ważną rolę, ale mimo to jest w ogóle nieużywany, to z pewnością chodzi o relikt pochodzący z innej kultury.
Na przykład pojęcie kulistości Ziemi nie odgrywało żadnej roli w średniowiecznej Europie, która nie znała kartografii naukowej, współrzędnych geograficznych i możliwości teoretycznego wyznaczania szlaków morskich. Możemy zatem wysnuć wniosek, że taka wiedza, którą nazwalibyśmy „kopalną”¹², została odziedziczona po wcześniejszej cywilizacji, nawet jeśli nie mamy potwierdzającej to szerszej dokumentacji.
Ten sam przykład kulistości Ziemi, do którego jeszcze powrócimy, pokazuje również, jak trudno stworzyć dwukrotnie, i to niezależnie od siebie, te same założenia intelektualne – rzeczywiście chodzi o ideę, która zrodziła się tylko raz, w kulturze greckiej V wieku p.n.e., do której żadna inna cywilizacja nie doszła samodzielnie. Mówiąc bardziej ogólnie, jeśli poprzez termin „nauka” nie rozumie się jakiejkolwiek wiedzy o rzeczywistości przyrodniczej, ale w miarę jednolity system wiedzy, opierający się na filarach metod obserwacyjnej i eksperymentalnej, można stwierdzić, że nauka, tak jak człowiek, zrodziła się tylko raz i równie dobrze mogła się nigdy nie narodzić¹³.
Ten, kto wbrew myśli dyfuzjonizmu uważa, że wszystkie ludzkie cywilizacje muszą nieuchronnie przebyć tę samą, z góry ustaloną ścieżkę, w rzeczywistości pozostawia niewiele miejsca na ludzką kreatywność, której się ono należy. Jednak niekorzystna ocena teorii nie oznacza, że jest ona nieprawdziwa. Jedynie rzetelne badanie historii może pokazać nam, czy pojawienie się podobnych elementów w różnych cywilizacjach zależy od ich uwarunkowania uniwersalnymi prawami, czy od wymiany kulturowej. W każdym razie gra toczy się o wysoką stawkę – chodzi o zrozumienie istotnych cech człowieka i jego historii.2. Wspólna historia Starego Świata
2
Wspólna historia Starego Świata
2.1. Pierwsze cywilizacje miejskie
Za granicę między prehistorią a historią zwykło się przyjmować tak zwaną rewolucję urbanistyczną, która doprowadziła do narodzin miasta¹⁴, państwa i pisma. Nawet jeśli nie przyjmuje się założenia, że ewolucja ta była koniecznym krokiem w stronę „cywilizacji” w pełnym znaczeniu tego słowa, to z pewnością był to kluczowy proces do stworzenia tej wyjątkowej cywilizacji, która dzisiaj rozciągnęła się w skali planetarnej.
Zatem dla naszych celów niezwykle istotne jest zrozumienie, czy „rewolucje urbanistyczne”, które dokonały się u różnych ludów, były procesami niezależnymi i równoległymi, czy może jednak znaczącą rolę odegrały wzajemne wpływy.
W tej części skupimy się na trzech starożytnych cywilizacjach urbanistycznych, których punktem wspólnym była znacząca rola wielkich rzek – powstały one wzdłuż Nilu, w Dolnej Mezopotamii w dorzeczu Eufratu i Tygrysu oraz wzdłuż Indusu.
Rysunek 4. Trzy pierwsze wielkie cywilizacje rzeczne przedstawione w sposób tradycyjny
Istnieje wiele powodów, dla których cywilizacje te przez długi okres były uznawane za niezależne od siebie: obecność znacząco odmiennych cech kulturowych, wzajemna odległość, która z ówczesnego punktu widzenia była ogromna, oraz fakt, że egipskie teksty źródłowe z okresu Starego Państwa nigdzie nie wspominają o miastach mezopotamskich, w znanych nam tekstach sumeryjskich nie mówi się też o Egipcie. Ponadto należy podkreślić, że egiptolodzy i asyrolodzy tworzą oddzielne grupy akademickie i dochodzi między nimi do niewielu interakcji, a jeszcze mniej z uczonymi zajmującymi się starożytną cywilizacją Indusu, dlatego też badania porównawcze są niezwykłą rzadkością¹⁵ – sytuacja ta z pewnością nie sprzyjała uznaniu ewentualnych wzajemnych wpływów.
Nie dziwi zatem, że jeszcze w 1996 roku Samuel Huntington mógł napisać:
Przez ponad trzy tysiące lat od pojawienia się pierwszych cywilizacji kontakty między nimi, z nielicznymi wyjątkami, nie istniały bądź były ograniczone, lub nieciągłe a intensywne. Charakter tych kontaktów jest niezwykle dosadnie wyrażony w słowie, które historycy używają, by je opisywać: „spotkania”. Cywilizacje były odosobnione w czasie i przestrzeni¹⁶.
Trzy procesy urbanizacyjne nie odbyły się równocześnie. W Mezopotamii pierwsze miasto, Uruk, powstało mniej więcej w roku 3500 p.n.e., a pierwsze ośrodki miejskie pojawiły się kilka wieków później, natomiast w dolinie Indusu prawie tysiąc lat później, bo około roku 2600 p.n.e. W Mezopotamii już kilka wieków wcześniej rozpoczęła się ewolucja w stronę złożonych form ekonomii, które prowadziły do powstania miast, co pokazuje stosowanie różnych systemów przedpiśmienniczych, czyli przekazywania informacji za pomocą symboli: od rachunków żetonami (_tokens_)¹⁷ po pieczęcie. Dostrzeżemy jednak, że urbanizacja rozszerzyła się na inne obszary dzięki procesowi bardzo odmiennemu zarówno od niezależnego powstania, jak i od biernego zapożyczenia.
Teza, że trzy wielkie cywilizacje rzeczne rozwinęły się w warunkach odosobnienia, jest nieakceptowalna, gdyż architektura, posągi i działalność rzemieślnicza – charakterystyczne dla nich – wymagały materiałów (metali, kamieni i drewna) niedostępnych w żadnej z trzech równin aluwialnych¹⁸.
Można również zauważyć, że wybierając całkowicie przypadkowo trzy miejsca na powierzchni Ziemi, jest bardzo prawdopodobne, że otrzymalibyśmy znacznie większe dystanse niż te dzielące Egipt, Mezopotamię i dolinę Indusu. Obraz wzajemnych odległości przedstawia się jednak zupełnie inaczej, aż do całkowitej ich redukcji, jeśli pomiędzy umieścimy starożytne ośrodki urbanistyczne, z których większość została odkryta dość niedawno. W połowie III tysiąclecia, kiedy urbanizacja objęła już wszystkie trzy omawiane obszary, pomiędzy Egiptem a Mezopotamią możemy znaleźć wiele ośrodków palestyńskich, Byblos na wybrzeżu śródziemnomorskim, Eblos w północnej Syrii oraz Mari w górnym biegu Eufratu. We wschodniej Anatolii znajdowało się Melid¹⁹. Między Dolną Mezopotamią a doliną Indusu, na terenie dzisiejszego Iranu, powstały, oprócz Suzy, o której wspomnienia są wciąż żywe, wielkie miasta Szahdad i Shahr-e Sukhte, odkryte dopiero niedawno²⁰, oraz mniejsze ośrodki, na przykład Tepe Yahya oraz Tel-i Malyan. We współczesnym Turkmenistanie i w Afganistanie istniały odpowiednio Altin Tepe oraz miasta Mundigak oraz Shortugai, kulturowo związane z ośrodkami doliny Indusu. Te ostatnie, wśród których prym wiodą Mohendżo-Daro oraz Harappa, powstają zatem na wschodnich krańcach dość obszernej sieci miejskiej, która, jak pokazuje ilustracja 5, rozciąga się nieprzerwanie aż do Egiptu i Anatolii.
Rysunek 5. Niektóre z głównych ośrodków urbanistycznych w połowie III tysiąclecia p.n.e.
Podwaliny urbanizacji zostały położone w V tysiącleciu p.n.e., kiedy doszło do „rewolucji”, która jest porównywalna do tej neolitycznej, mającej miejsce wcześniej, oraz do urbanistycznej, do której dopiero miało dojść, a która nie była tak częstym przedmiotem badań jak dwie pozostałe²¹.
Pierwszy istotny aspekt transformacji z V tysiąclecia dotyczy technik produkcyjnych. Naturalne „produkty podstawowe” jak: mięso, mleko oraz gatunki roślin dostępne w przyrodzie, uzupełnione zostają „produktami ubocznymi”, otrzymywanymi poprzez złożone procesy przetwarzania²²: rośliny, które powstały przez hybrydyzację już uprawianych gatunków, żywność i napoje stworzone przy użyciu drożdży i fermentacji alkoholowej, nabiał. Istotne było również zapoczątkowanie metalurgii – już nie ograniczano się do cięcia i wybijania metali znalezionych w stanie naturalnym, a zaczęto stosować procesy przetapiania, zarówno do otrzymywania metali z minerałów, jak i wyrobów z nich.
Wszystkie te innowacje niezwykle poszerzają gamę wytwarzanych dóbr, prowadząc jednocześnie do specjalizacji prac w wioskach i rozwoju handlu dalekosiężnego. Terytorium objęte tymi przekształceniami, będące również kolebką rewolucji urbanistycznej, przecina sieć szlaków handlowych, które łączą i czynią współzależnymi różne obszary, zapewniając stałe kontakty. Poszczególne regiony zachowują odrębność tożsamości kulturowej, ale rozpowszechnia się również wiele elementów wspólnych. Używa się tych samych środków transportu (statki żaglowe istniejące w Mezopotamii już od VI tysiąclecia, a później, począwszy od IV tysiąclecia, karawany osłów jucznych i wozy ciągnięte przez woły), kompatybilnych systemów wag i miar oraz technik, takich jak stosowanie pieczęci, niezwykle użytecznych do zapewnienia własności i jakości produktów. To wówczas rozpoczyna się standaryzacja produkcji i kontrola jakości.
Właśnie sieć relacji handlowych stworzona w V tysiącleciu umożliwia rewolucję urbanistyczną, której istotną cechą jest początek wyspecjalizowanych obszarów produkcyjnych, gdzie inne dobra są importowane. W szczególności na równinach aluwialnych, pozwalających na wytworzenie wyjątkowych nadwyżek rolnych, powstają miasta żyjące dzięki wymianie z obszarami specjalizującymi się w innych produkcjach, których rola jest równie znacząca.
Na ilustracji 6 przedstawiono szlaki handlowe jednego z surowców transportowanych na dalekich trasach: lazurytu (lapis-lazuli), którego najbliższe złoża znajdowały się na terenie obecnego północnego Afganistanu. Mapa dotyczy połowy III stulecia p.n.e., ale długodystansowy handel tym kamieniem jest dużo starszy – wiemy na przykład, że w Dolnej Mezopotamii lazuryt był importowany od co najmniej VI tysiąclecia p.n.e.²³.
Oczywiste jest zatem, że nie było trzech różnych i niezależnych rewolucji urbanistycznych, ale tylko jedna, która objęła szeroki obszar, nie tylko Egiptu, Mezopotamii i doliny Indusu, lecz także inne tereny, od Anatolii po Syrię i Iran. Wzajemna znajomość różnych państw była znacząca: na przykład teksty sumeryjskie z III tysiąclecia p.n.e. wielokrotnie wspominają znaną pod nazwą Meluhha dolinę Indusu jako państwo, z którym utrzymywane są stosunki handlowe, dyplomatyczne i prowadzone są działania wojenne. Do interakcji między Mezopotamią a doliną Indusu dochodziło nie tylko poprzez Iran, utrzymywały również bezpośrednie kontakty drogą morską, przez Zatokę Perską i Morze Arabskie. Około 1700 roku p.n.e. teksty mezopotamskie przestają jednak mówić o tym odległym państwie, o którym wraz z biegiem czasu niknie wszelka pamięć. Z czasem jako Meluhha zaczęły być znane inne miejsca, o których nie zapomniano²⁴. Podobne zjawiska znajdziemy również w innych kontekstach.
Rysunek 6. Szlaki handlowe lazurytu (z: D. Wengrow, What Makes Civilization?, Oxford 2010, s. 35)
Porównanie trzech największych cywilizacji nadrzecznych wyraźnie pokazuje, w jaki sposób kultura może zależeć od nieodzownych wpływów zewnętrznych, rozwijając jednocześnie własne, w pełni oryginalne cechy. Nawet jedyna w swoim rodzaju cywilizacja egipska powstaje, zapożyczając z zewnątrz istotne elementy, począwszy od rewolucji neolitycznej. Argumenty, na których opierała się teza, że Egipcjanie w niezależny sposób doszli do hodowli, nie przeszły próby analizy²⁵: stada owiec i kóz, od wielu tysiącleci hodowane na innych obszarach Żyznego Półksiężyca, po raz pierwszy pojawiają się w dolinie Nilu w V tysiącleciu p.n.e. i lokalnie nie posiadają dzikich przodków; dopiero później zostaną udomowione inne gatunki.
Można udowodnić mezopotamskie pochodzenie wielu innowacji technologicznych przyjętych w Egipcie – na przykład pług ciągnięty przez zwierzęta, napoje alkoholowe, okrągłe pieczęcie i żetony do rachunkowości. Egipt utrzymuje kontakty z Mezopotamią poprzez Syrię i Palestynę, która od 3500 lat p.n.e. jest osiągalna drogą przechodzącą przez Synaj i przemierzaną przez karawany osłów – nie dziwi, że odnaleziono tam liczne mezopotamskie przedmioty, również z epoki predynastycznej. Także metalurgia, która, jak wspomnieliśmy, rozpoczęła się w V tysiącleciu, pojawia się w Egipcie dopiero w późnym IV tysiącleciu i najprawdopodobniej została zapożyczona z zewnątrz.
Najstarsza osada egipska (Nechen, przez Greków nazywana Hierakonpolis) została udokumentowana dopiero około roku 3700 p.n.e., czyli cztery tysiąclecia po tym, jak hodowla bydła, stałe osadnictwo i rolnictwo rozwinęły się w Mezopotamii i innych regionach Bliskiego Wschodu²⁶. W Egipcie miasta nie mają takiego znaczenia jak w Mezopotamii i innych regionach. Pierwszymi stałymi konstrukcjami nie są miasta, ale nekropolie, których znaczenie długo będzie charakteryzowało cywilizację egipską. Zasoby gdzie indziej wykorzystywane w architekturze tutaj są angażowane w nekropolie i obiekty ruchome.
Właśnie to opóźnienie w urbanizacji umożliwiło już w IV tysiącleciu powstanie w Egipcie pierwszego wielkiego, jednolitego państwa, które nie musi dominować nad potężnymi miastami-państwami – mamy zatem przykład, jak opóźnienie w powstaniu jednej instytucji może sprzyjać wcześniejszemu pojawieniu się nowej.
W dolinie Indusu ewolucja poszła znacząco odmienną ścieżką. Powstanie wielkich miast, jak Harappa i Mohendżo Daro, o wysokim wyspecjalizowaniu pracy i złożonej stratyfikacji społecznej, jest cechą charakterystyczną dwóch innych cywilizacji. W miastach tych znajdziemy również pismo i konkretne przedmioty typu pieczęć, ale brakuje tam rozpoznawalnych budowli – jak świątynia czy pałac. Istnieją wielkie budynki niemieszkalne, których funkcja nie została jeszcze dokładnie określona, ale zdaje się, że były to budowle dostępne dla społeczności: jedna została na przykład zidentyfikowana jako łaźnia publiczna²⁷.
Struktura polityczna nie jest w pełni jasna, ale sądzi się, że brakowało scentralizowanego rządu. Jeśli w przypadku miast doliny Indusu można mówić o państwie, co budzi wątpliwości, to z pewnością było ono bardzo odmienne od tego, które tworzyły miasta mezopotamskie.
2.2. Pismo
Wynalezienie i rozwój systemów piśmienniczych pozwoliły na szerokie zastosowanie i konfrontację różnych modeli ewolucji i rozpowszechniania się kultury, również dlatego że posiadanie tego narzędzia zostało uznane za linię graniczną między prehistorią a historią oraz między „cywilizacją” i „barbarzyństwem”.
W tym przypadku model ewolucji stopniowej i jednoliniowej został przedstawiony w XIX wieku przez Isaaca Taylora²⁸. Według jego teorii wszystkie piśmiennicze systemy zrodziły się z piktografii, rozwijając następnie ideogramy i logogramy (czyli znaki przedstawiające kolejno pojęcia i słowa), by z czasem włączyć coraz większą liczbę elementów fonetycznych, przechodząc w systemy spółgłoskowe oraz sylabiczne i ostatecznie we współczesne alfabety fonetyczne. W XX wieku schemat Taylora został uzupełniony przez Ignace’a Gelba, który, mimo że był dyfuzjonistą²⁹, sformułował „zasadę rozwoju jednostronnego”, głosząc teorię, że wszystkie systemy piśmiennicze muszą przejść kolejno przez te same etapy, nie mogąc się cofnąć do etapów wcześniejszych³⁰. Bardziej współczesne wersje tych zasad ewolucji, ale zasadniczo podobne do wcześniejszych, są wciąż akceptowane³¹.
Nie ma wątpliwości, że wspomniane modele rozwoju dość dobrze przedstawiają ewolucję historyczną, która, przy całej serii udokumentowanych zmian, doprowadziła do pierwszego prawdziwego _alfabetu_ – greckiego (alfabet łaciński i cyrylica są po prostu jego wariantami). Zastosowanie tego samego schematu do pozostałych przypadków napotyka jednak na poważne trudności. Przede wszystkim system rachunkowości bazujący na żetonach, używany w Mezopotamii od IX tysiąclecia p.n.e., z którego powstało pierwsze pismo, był odległy od piktografii, gdyż bardzo rzadko żetony przedstawiały symbolizowany przedmiot. Dużo bardziej popularne były żetony o prostych geometrycznych kształtach, jak krążki, koła, cylindry lub czworościany (na przykład miara zboża najprawdopodobniej miała postać krążka), a nawet bryły geometryczne z wyrytymi znakami.
Ten, kto przyjmie schematy Taylora i Gelba, musi uznać, że pismo chińskie zatrzymało się na mało zaawansowanym etapie ewolucji. Jeszcze do niedawna większość ludzi Zachodu, uznając kulturę chińską za mniej rozwiniętą od własnej, przyjmowała taką ocenę za naturalną, ale to, że Chiny stają się światową potęgą, doprowadziło do nowego punktu widzenia. Wielu podkreślało zalety systemu, takiego jak chiński, który, mając mało cech wspólnych z wymową, pozostał niezwykle stabilny w czasie i przestrzeni, co pozwala na zrozumienie starożytnych i odległych tekstów, napisanych przez osoby mówiące w sposób odmienny od czytelnika. System niefonetyczny (który zgodnie z powyższymi schematami powinien zostać uznany za „zacofany”) jest zresztą powszechnie używany dla liczb, a we wszystkich państwach świata wykorzystuje się bardzo intuicyjne piktogramy (na przykład znaki drogowe albo przy rozróżnieniu toalety damskiej od męskiej – w obydwu przypadkach nikt nigdy nie zaproponował zrezygnowania z oczywistych zalet tych systemów z powodu ich zacofania). W ewolucji języka angielskiego widać, że nawet w normalnym języku pisanym można oddalić się od brzmienia, co pokazuje również coraz bardziej rosnące zastosowanie ikon w komputerach oraz znaków sylabicznych i ideograficznych w poczcie elektronicznej oraz w SMS-ach.
Zamiast teorii o uniwersalnym rozwoju wszystkich systemów piśmienniczych najprawdopodobniej dużo bardziej przydatne byłyby pokorne badania tych, do których rzeczywiście doszło z historycznego punktu widzenia.
Pierwsze pismo powstało w Mezopotamii jako wynik powolnej ewolucji form przedpiśmienniczych, które wyprzedziły je o wiele tysiącleci: pieczęci i przede wszystkim glinianych żetonów używanych w rachunkowości, o których już wspominaliśmy. W połowie IV tysiąclecia żetony zaczyna zbierać się w zamkniętych glinianych pojemnikach (_bulle_). Około roku 3400 p.n.e., jako efekt zwyczaju odciskania żetonów na powierzchni mającej je przechowywać _bulli_, wykształciło się pismo protoklinowe, które około roku 2900 p.n.e. zaczęło przyjmować elementy fonetyczne. Pierwsze tabliczki zawierające całe słowa przemówienia datowane są na 2400 lat p.n.e.
Czy istnieją jakieś relacje między tymi mezopotamskimi początkami a pismem rozwiniętym później? Czysto dyfuzjonistyczny model, według którego pismo było po prostu z czasem zapożyczane przez coraz odleglejsze ludy, został zaprezentowany w połowie XX wieku przez Gelba³², ale ostatnio został dość ostro skrytykowany, zresztą jak większość pozostałych teorii dyfuzjonistycznych. W 1999 roku Peter Damerow podjął próby zaproponowania czegoś podobnego, przynajmniej pośrednio, w artykule, w którym między innymi zwrócił uwagę, jak łatwo stwierdzić powiązania między dystansem czasowym pism odmiennych od protoklinowego a odległością ich miejsc pochodzenia od Mezopotamii. Biorąc pod uwagę, że artykuł nie ukazał się drukiem³³, można sobie łatwo wyobrazić, jak zostały przyjęte takie spostrzeżenia.
Jeszcze dwadzieścia lat temu istniało przekonanie, że najstarsze pismo niemezopotamskie, czyli egipskie, było dużo młodsze od klinowego. Jednak to tradycyjne datowanie zostało podane w wątpliwość w wyniku odkrycia (w 1989 roku w grobowcu U-j w Abydos) całej serii tabliczek z kości i kości słoniowej z wyrytymi znakami podobnymi do hieroglifów, które datowane są na mniej więcej ten sam okres co najstarsze tabliczki z Uruk. Obecnie pismo egipskie uważane jest w przybliżeniu za współczesne pismu sumeryjskiemu, a niektórzy sugerują, że mogło być nawet wcześniejsze. Niemal równoczesne pojawienie się tych systemów z pewnością nie może być uważane za przypadkowy zbieg chronologiczny dwóch niezależnych zdarzeń. Podczas gdy głębokie różnice wykluczają, by któryś z nich powstał jako bierna imitacja drugiego, to starożytne ciągłe stosunki handlowe oraz kulturowe między dwoma państwami, o których już wspominaliśmy (które w szczególności doprowadziły do przedwczesnego zapożyczenia w Egipcie narzędzi przedpiśmienniczych, jak cylindryczne pieczęcie), sugerowałyby, że jest to przykład odrębnych, lecz powiązanych rozwojów kulturowych.
Pismo klinowe, fot. Shutterstock
Stosunki między tymi dwoma pierwszymi pismami oraz pozostałymi powstałymi później na rozległym obszarze pierwszych cywilizacji urbanistycznych są dość oczywiste. W szczególności jasne wydaje się, że protoelamicki, rozwinięty w zachodnim Iranie (wciąż nieodczytany), powstał w ścisłym powiązaniu z systemem mezopotamskim³⁴, a pismo używane w ośrodkach doliny Indusu przejawia wyraźne związki z protoelamickim³⁵.
Hieroglify egipskie, fot. Shutterstock
Wydaje się prawdopodobne, że alfabet (a precyzyjniej rzecz ujmując, alfabet spółgłoskowy, gdyż wtedy nie przedstawiano samogłosek) został wymyślony tylko raz i jego związki z wcześniejszymi pismami, szczególnie z egipskim, są powszechnie uznawane. Idea przekształcenia alfabetu spółgłoskowego w prawdziwy alfabet, z użyciem symboli spółgłosek niewystępujących we własnym języku, by wskazać samogłoski, zrodziła się później w Grecji i nie została odnaleziona niezależnie w żadnym innym miejscu. W ostatecznym rozrachunku historię starożytnych pism w regionach do tej pory branych pod uwagę należy rozważać jako powiązaną i wspólną, a nie jako zbiór niezależnych i równoległych ewolucji.
Glify Majów z Palenque, fot. Wikimedia Commons
Wielu uczonych uważa jednak, że na świecie pismo zostało wynalezione wiele razy, i to niezależnie. Na przykład Bruce Trigger stwierdza:
Jest teraz jasne, że, w przeciwieństwie do tego, co swego czasu było powszechnie uznawane, pismo ma wielorakie pochodzenie i z pewnością nie rozwinęło się w sposób jednoliniowy. Z czterech pierwszych, najlepiej znanych systemów piśmienniczych co najmniej trzy (sumeryjski, chiński z dynastii Shang oraz majański) rozwinęły się w pełni niezależnie od siebie³⁶.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki