- promocja
Świat Zosi - ebook
Świat Zosi - ebook
Zbiór opowiadań o przygodach Zosi - uroczej i dociekliwej uczennicy szkoły podstawowej, która jak wielu jej rówieśników pragnie poznać i zrozumieć otaczający ją świat.
W codziennych zajęciach Zosi bardzo ważna okaże się filozofia, czyli zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi oraz umiejętność dziwienia się światu!
Filozofia nie oznacza tu niczego trudnego i niedostępnego. Przeciwnie – autorka udowadnia, że filozofowanie może być bliskie każdemu dziecku. Ba! Mamy dobrą wiadomość! Dzięki tej książce przekonacie się, że filozofia nigdy wcześniej nie była tak ciekawa!
Filozofia jako sztuka myślenia oraz dyskusji na temat tego, co ważne, może być najwspanialszym prezentem dla dziecka na jego drodze do dojrzałości.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8289-097-6 |
Rozmiar pliku: | 4,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku!
Oddaję w Twoje ręce zbiór opowiadań filozoficznych przeznaczonych specjalnie dla Ciebie. Być może zastanawiasz się, co właściwie oznacza to, że są one „filozoficzne”. Czy słyszałaś/słyszałeś kiedyś o filozofii i czy wiesz, czym ona jest? Pozwól, że Ci wytłumaczę. Słowo „filozofia” pochodzi z języka greckiego i składa się z dwóch wyrazów: _philéō_, który oznacza „miłuję (kocham)” i _sophia_, który oznacza „mądrość”. Czy rozumiesz teraz, czym jest filozofia? Tak, to po prostu miłość do mądrości! Ponieważ jestem nauczycielką, a także mamą, bardzo dużo czasu spędzam z dziećmi i wiem, że one kochają być mądre. Jestem przekonana, że dzieci są prawdziwymi, a może nawet najlepszymi filozofami, dlatego właśnie napisałam dla Was tę książkę.
Tak naprawdę filozofowanie jest bardzo starym zajęciem. Pierwsi filozofowie, jakich znamy, żyli bardzo dawno temu, w starożytnej Grecji. Niektórzy z nich uważali, że filozof to ktoś taki, kto… bardzo dziwi się światu. Czy zdarza Ci się, że dziwisz się światu? Czy czasami spoglądasz na swoje otoczenie i zastanawiasz się, skąd się wzięło to wszystko co widzisz, i jak to działa? Gdzie świat ma początek, a gdzie koniec i co jest tam, gdzie niczego nie ma? Co odróżnia człowieka od zwierząt? Co jest dobre, a co złe? A może zadajesz sobie jeszcze inne filozoficzne pytania? Jeżeli tak, to cudownie! A jeśli jeszcze nie zdarzyło Ci się filozofować, to ta książka jest po to, by Cię do tego zachęcić. Widzisz, kiedy dorastamy, powoli przyzwyczajamy się już do świata i przestajemy się nim zadziwiać. Odechciewa nam się wtedy odkrywać jego najgłębsze tajemnice, a szkoda…
Książka ta powstała z mojej wielkiej sympatii do dzieci i wiary w ich wyjątkową, niepowtarzalną mądrość. Napisałam ją dlatego, że to właśnie Ty, jako dziecko, jak nikt inny potrafisz zdumiewać się światem. Jak nikt inny umiesz kombinować, badać i odkrywać. Jak nikt inny, to właśnie Ty jesteś w stanie niestrudzenie zadawać pytania!
Przedstawiam Ci Zosię, uczennicę szkoły podstawowej, która bardzo chce wszystko wiedzieć i rozumieć, jest dociekliwa i nie boi się poszukiwać odpowiedzi, nawet jeśli czasami ich nie znajduje. Dziewczynka ta ma starszego brata Filipa, który jest już na tyle dojrzały, by umieć jej wiele wytłumaczyć, lecz wciąż na tyle młody, by dobrze rozumieć siostrę. W każdym rozdziale Filip i Zosia wspólnie filozofują na różne interesujące tematy, i mam nadzieję, że zainteresują także Ciebie. Pamiętaj jednak, że ta książka nie jest po to, być udzielić Ci gotowych odpowiedzi na te filozoficzne pytania. Nie jest również po to, by przedstawić Ci, co o tym myśleli różni wielcy filozofowie. Jest raczej po to, by zachęcić Cię do samodzielnych poszukiwań!
Z tej książki nauczysz się także tego, że każdy człowiek może mieć inne zdanie na jakiś temat i że czasem trudno powiedzieć, kto ma rację. Ważne, by wiedzieć, że każda opinia jest bardzo cenna i każdej warto wysłuchać. Najważniejsze jednak jest to, by pozostać ciekawym świata i nie rezygnować z zadawania pytań – to one w filozofii są najbardziej potrzebne! Zachęcam Cię do tego, by po przeczytaniu każdego rozdziału porozmawiać z kimś o tym, o czym filozofowali Zosia i Filip. Na końcu każdego opowiadania znajdziesz zestaw przykładowych pytań, które mogą pomóc Tobie i bliskiej Ci osobie w przeprowadzeniu dyskusji. Poproś kogoś, by zadał Ci te pytania. A może to Ty zechcesz zadać je komuś? Mamie, tacie, babci, dziadkowi, siostrze, bratu, a może przyjacielowi? A może skierujesz je do nauczyciela lub nauczycielki? Nie musisz zadawać ich wszystkich i w takiej samej kolejności, w jakiej ja je napisałam – możesz wybrać niektóre z nich, szczególnie ważne dla Ciebie, albo… nie wybierać żadnych i zamiast tego wymyślić własne ważne pytania.
Celem tej książki jest obudzenie w Tobie filozofa, czyli nikogo strasznego, dziwnego ani tajemniczego, tylko kogoś bardzo fajnego, ciekawego świata i kochającego mądrość. A właśnie… Co to znaczy „mądrość” i „bycie mądrym”? Nie wiem, ale pofilozofuj na ten temat… Być może ta książka nauczy Cię zadawać kolejne filozoficzne pytania i kombinować, jak na nie odpowiedzieć.
Życzę Ci jak najprzyjemniejszej lektury!
Autorka
PS Zwróć, proszę, uwagę na imiona głównych bohaterów… Jak myślisz, czy są one przypadkowe?
Z1. PIĘKNO
W tym tygodniu Zosia była na jesiennej górskiej wycieczce. Klasa 2b wspięła się na Rusinową Polanę w Tatrach, gdzie nauczycielka wytłumaczyła dzieciom, czym jest panorama i jakie szczyty potężnych gór są widoczne z miejsca, w którym grupa się zatrzymała. Zosia nie była jedną z najpilniejszych uczennic, raczej jedną z tych, które na lekcjach bujają w obłokach, czyli rozmyślają nie o tym, co mówi pani, lecz o tym, o czym akurat mają ochotę rozmyślać. Tym razem jednak uważnie słuchała i bardzo się starała zapamiętać tajemnicze nazwy obserwowanych gór. Zachwycał ją widok poszarpanych i lekko obsypanych śniegiem wierzchołków na tle pogodnego nieba.
– I jak się wam podoba? – zapytała wychowawczyni, gdy skończyła opisywać krajobraz.
Przez odpoczywającą na polanie grupę przebiegły wymieszane szmery: „fajnie”, „ładnie”, „spoko” – mówiły dzieci. Zosia też wyraziła opinię.
– Tu jest pięknie! – zawołała głośno, a pani spojrzała na nią z uśmiechem.
– Cieszę się, że jesteście zadowoleni. W poniedziałek w szkole będziemy malować to, co teraz oglądamy, więc proszę dokładnie obejrzeć panoramę.
Zosia zdążyła już zapomnieć, czym jest panorama, ale nie przejęła się tym, ponieważ w sobotę miał przyjechać do domu jej brat. Postanowiła, że go zapyta, a on jej na pewno wytłumaczy. Zosia uważała swojego brata za najmądrzejszego na świecie i każdemu się chwaliła, że on ma już dziewiętnaście lat i że wyjechał na studia do Krakowa.
W sobotę od rana mama gotowała zupy i gulasz, przelewała je do słoików i mocno zakręcała. To dla Filipa, który mieszkając w dużym mieście, zdaniem mamy byle jak się odżywia, czyli je same niezdrowe rzeczy. Wreszcie przyjechał, a Zosia jak zwykle rzuciła mu się na szyję już w progu. Odkąd się wyprowadził, w domu było bardzo nudno.
Po obiedzie mama poprosiła Filipa, by pomógł Zosi w odrobieniu lekcji na poniedziałek. Kiedy rodzeństwo uporało się już z rzeczownikami i czasownikami, Filip zapytał siostrzyczkę, jak minął jej tydzień w szkole, a Zosia od razu zaczęła opowiadać o wycieczce.
– W autokarze siedziałam z Anią. Śpiewaliśmy piosenki przez całą drogę, a potem wspinaliśmy się przez las pod górkę, a ja szłam na samym początku! Wszyscy narzekali i pytali, czy daleko jeszcze, tylko nie ja!
– Ale potem pozwolili wam odpocząć, prawda? – Filip uważnie przysłuchiwał się opowieści siostry. Stęsknił się za nią, jak zwykle.
– Tak, pani posadziła nas na takiej łące, z której był piękny widok. Ale chyba tylko ja tak uważam…
– Dlaczego tak myślisz?
– Bo pani zapytała i nikt nie powiedział, że jest pięknie, tylko ja. Niektórzy siedzieli tyłem do widoku, a Bartek i Maciek co chwilę wyciągali telefony i pani ich ciągle upominała.
– Widocznie dla nich telefony są piękne, a góry nie.
– Jak telefon może być piękny? – oburzyła się Zosia.
– Dla niektórych może być. Pokażę ci coś. – Filip wstał i wyszedł na chwilę z pokoju. Przyniósł grubą książkę – album podróżniczy z fotografiami.
Zosia usiadła obok brata na łóżku, bardzo ciekawa, co zaraz zobaczy. Chłopak powoli przewracał karty tej wielkiej księgi i opowiadał, co widać na zdjęciach. Na jednym było miasto – bardzo nowoczesne i pełne wysokich, szklanych budynków. Na innym zadbany ogród pełen kwiatów, a na jeszcze innym bardzo stary budynek z kamienia, bez szyb w oknach i bez żadnych ozdób. Kolejne zdjęcie, które pokazał Filip, przedstawiało zaśmieconą, brudną ulicę, stragany z jedzeniem i różnymi dziwnymi rzeczami, a na sznurkach zawieszonych między odrapanymi domami suszyły się kolorowe ubrania. Przy następnym zdjęciu Zosia zatrzymała się i wykrzyknęła:
– Jakie piękne!
Fotografia przedstawiała krajobraz górski rozświetlony porannym słońcem. Zosia wodziła paluszkiem po linii kipiących zielenią drzew, długo przyglądała się mostowi zawieszonemu nad wielką przepaścią, zachwycił ją też kolor nieba.
– To zdjęcie podoba ci się najbardziej? – zapytał Filip.
– Tak!
– A wiesz, które mnie podoba się najbardziej? – Nie czekając na odpowiedź, brat przekartkował album do zdjęcia starego, rozpadającego się budynku. Były to ruiny zamku.
– Naprawdę? – Zosia się skrzywiła. – A co w tym jest ładnego?
– Ta budowla jest bardzo, bardzo stara. To znaczy, że budowali ją ludzie, którzy żyli tysiąc lat temu. A może nawet więcej…
– Jest piękna, bo jest stara? – przerwała mu siostra.
– Tak, dla mnie tak. To, że tak wiele lat temu ktoś ją zbudował i że od tego czasu się nie zawaliła, tylko nadal stoi, jest piękne. Jest piękniejsza niż te nowoczesne budynki w wielkich miastach.
Zosia nie rozumiała.
– Ja wolę nowe sukienki od starych, bo stare są poplamione albo dziurawe – orzekła.
– A ja wciąż mam swoją koszulkę kupioną na moim pierwszym koncercie rockowym, chociaż jest tak stara, że już prawie nie widać na niej nadruku – zaśmiał się Filip.
Zosia zamyśliła się na chwilę, po czym zerwała się z łóżka i podbiegła do skrzyni na zabawki. Wyciągnęła z niej białego kotka Filemona, który nie miał jednego ucha. Jego futerko było zmechacone, a na brzuchu maskotki widać było plamę po soku wiśniowym, której nie udało się sprać. Zosia dostała go na swoje pierwsze urodziny.
– Myślę, że już rozumiesz, Zośka. Nie pozwoliłabyś nikomu powiedzieć, że Filemon jest brzydki, prawda? A twoi koledzy, którzy zamiast gór wolą podziwiać smartfony, z pewnością tak by o nim powiedzieli.
– Wczoraj na wycieczce Jagoda miała czapkę z daszkiem całą w cekinach – podchwyciła dziewczynka. – Uważam, że cekiny są okropne, ale Jagodzie chyba się podobają. Pewnie też woli cekiny od widoku gór.
– Tak to jest z tym pięknem, Zosiu, że dla każdego jest troszkę inne. Ja nie widzę nic ładnego w kotach, a ty jak zobaczysz kotka, to…
– Kiciusie są cudowne! – przerwała mu siostra.
– Właśnie – śmiał się chłopak.
– A uważasz, że góry są piękne?
– Dla mnie tak, lubię górskie krajobrazy.
– A morze? A wodospady? I księżyc? – Zosia mogłaby pytać o kolejne rzeczy jeszcze bardzo długo.
– Pewnie, że tak – odparł Filip i postanowił, że teraz on zada pytanie. – A zabytki? Czyli stare budowle? Co o nich myślisz, Zosiu?
– Wawel to zabytek. Jest piękny. Ale ten zamek na zdjęciu nie, bo jest szary i odrapany.
– A mnie się podobają starocie. Tak jak zegar, który rodzice wciąż trzymają w salonie, pamiątkę po prababci. Tak jak kapliczka stojąca przy drodze w naszym miasteczku, chociaż niezbyt się cieszę, że pomalowano ją na niebiesko.
– Właśnie niebieska jest ładniejsza – broniła kapliczki Zosia.
– Zosiu, _de gustibus non est disputandum_.
– Co takiego? – Zosia wyprostowała się, ogromnie zaciekawiona tym dziwacznym zdaniem. – To jakieś magiczne zaklęcie?
– To zdanie pewnie brzmi dla ciebie bardzo tajemniczo – odgadł Filip. – Jest to stare przysłowie w języku łacińskim, które oznacza, że o gustach, czyli o tym, co się komuś podoba, nie ma sensu dyskutować i nie można się o to kłócić. Każdy ma prawo zachwycać się tym, co jest piękne właśnie dla niego. Dla ciebie to góry albo morze, kotki i ubrania bez cekinów. Dla chłopaków z twojej klasy piękne są samochody w grze w telefonie albo filmy na YouTubie. Ja uwielbiam oglądać zabytki. Uważam, że im budowla jest starsza, tym piękniejsza.
– To akurat dziwne.
– Czy ktoś mi może tego zabronić?
– Nie, wtedy mógłby także mnie zabronić uwielbiać Filemonka… – Zrozumiała Zosia po krótkim namyśle i mocno przytuliła ukochaną zabawkę.
Po południu Zosia poszła z tatą do sadu zebrać śliwki węgierki. Na samą myśl o powidłach ślinka jej ciekła, chętnie więc pomagała w gromadzeniu zapasów. Była piękna pogoda, słońce szybko się obniżało, bo dzień był już krótszy, ale rzucało bardzo przyjemne, ciepłe światło na czerwieniące się od owoców jabłonie. Dziewczynka przy okazji zerwała największe jabłko, jakie wypatrzyła, ale zanim je zjadła, powąchała owoc i aż głośno westchnęła, tak mocno jej zapachniał. Od strony domu nadszedł Filip, niosąc wiaderko.
– Dajcie mi też coś pozbierać, bo potem powiecie, że nie wolno mi jeść powideł – żartował.
Zosia podała mu nadgryzione już jabłko.
– Powąchaj je! – zaproponowała, a brat posłuchał rady. – Cudnie pachnie, prawda?
– Prawda. Zapachy bywają piękniejsze niż widoki.
To zdanie wprawiło Zosię w zamyślenie. Zadumała się nad wcześniejszą rozmową na temat piękna i zapatrzyła gdzieś przed siebie w milczeniu, raz po raz odgryzając kawałek owocu.
– Wiesz co, Filip? – odezwała się nagle do zbierającego śliwki brata. – Byliśmy w zeszłym roku z klasą na wycieczce w Krakowie i widziałam tam niewidomego pana. Wiem, bo miał ciemne okulary i trzymał długą, białą laskę. I szedł razem ze swoją grupą, a przewodnik opisywał miasto. Wszyscy patrzyli w górę, na wieżę kościoła, a on nie. On tylko stał. Nie rozumiem, dlaczego pojechał na wycieczkę, skoro nie mógł niczego zobaczyć i podziwiać.
– Piękno można podziwiać nie tylko oczami. Czym podziwiasz swoje jabłko? Mamy też inne zmysły.
– Zmysły?
– Wzrok, słuch, smak, węch i dotyk – wymienił chłopak.
– Aha, to ten pan mógł powąchać kościół… – wypaliła Zosia, lecz zatrzymała się w połowie zdania, by się zastanowić. – Lub może lepiej byłoby powąchać kwiaty ze straganów na Rynku, było ich tam dużo!
– Na przykład. Mógł też kupić sobie obwarzanka i zachwycać się jego zapachem i smakiem.
– I co jeszcze mógł zobaczyć? – spytała żwawo dziewczynka, a po chwili poprawiła się: – Nie zobaczyć, tylko…
– Poznać?
– Tak. Poznać. Wiem! Na ulicy stał skrzypek i grał! Ten pan na pewno słyszał muzykę!
– A ładnie grał ten muzyk?
– Pięknie! – przyznała Zosia.
– To fajnie. Ja bym pewnie wolał gitarzystę. Jak jeszcze można podziwiać piękno?
– Można… – Zosia skierowała wzrok w górę – słuchać śpiewu ptaków albo szumu morza. Uszami. Albo wąchać perfumy, chociaż ja nie lubię perfum. Ale lubię zapach szamponu truskawkowego.
– Tak, Zosiu – przytaknął Filip – każdym zmysłem możemy odczuwać piękno. To nie tylko zdjęcia i obrazy, nie tylko widoki. Dotykiem możemy poznawać kształt rzeźby. Coraz częściej w miastach umieszcza się takie malutkie makiety zabytków, by można było poczuć ich kształt lub po prostu obejrzeć je z bliska. Dotykiem możemy poczuć rodzaj tkaniny, z której wykonane jest ubranie, możemy dotknąć kielicha kwiatu, by móc sobie wyobrazić, jak on wygląda. Smakiem i zapachem…
– Już rozumiem, Filip! – przerwała dziewczynka, po czym zmieniła temat: – W poniedziałek mamy w szkole tworzyć pracę plastyczną, wiesz?
– To fajnie, bo lubisz malować. Twoje obrazki są piękne.
– Ale też nie dla każdego.
– Dla mnie tak.
– Maciek mi kiedyś powiedział, że mój rysunek kota jest brzydki – zwierzyła się Zosia i posmutniała.
– Maciek pewnie wolałby namalować samochód albo jakiegoś wojownika z mieczem, albo kto wie, co jeszcze takiego… – Zaśmiał się Filip.
– Nie wiem, co by w tym było ładnego – stwierdziła Zosia. – Ale już rozumiem, że dla każdego piękno jest inne i nie powiedziałabym Maćkowi, że jego samochód jest brzydki ani nie kazałabym mu rysować kotów. Każdemu podoba się coś innego. Nawet jeśli nic nie widzi.
– Wiesz co? – powiedział Filip, podnosząc napełnione wiadro. – Idę teraz się pouczyć, ale wieczorem zabiorę cię na spacer i pokażę ci coś przepięknego.
Czas do wieczora dłużył się Zosi okropnie, ale mama nie pozwoliła przeszkadzać bratu w nauce, więc dziewczynka pomagała przy myciu i krojeniu owoców. Zosia, pracując, rozglądała się po kuchni. Jej ściany ozdobione były starymi, ręcznie malowanymi talerzami, które mama uwielbiała, a Zosi nigdy się nie podobały. Tata też na nie narzekał, bo trzeba było uważać, by żadnego nie strącić i nie potłuc, ale dla mamy były ważne. Teraz dziewczynka rozumiała już, czym jest ten tak zwany gust i obiecała sobie nigdy nie stłuc żadnego talerza mamy, nawet jeśli zdaniem Zosi był brzydki. Szybko uporała się z myciem śliwek, krojenie i wyjmowanie pestek jakoś jej umknęło. Poszła się bawić.
Wieczorem Filip wyszedł na podwórko szukać siostry i znalazł ją koło lipy za domem, gdzie Zosia miała swoją bazę. Pod drzewem ułożony był kocyk, a na nim rozmaite przedmioty pozwalające lepiej udawać, że to miejsce jest własnym, prywatnym domkiem Zosi.
– Pięknie tu u ciebie. Ale teraz bierz rower, jedziemy na wycieczkę! – zawołał zachęcająco brat.
Razem pomknęli asfaltową drogą, by za chwilę skręcić w piaszczystą ścieżkę w kierunku miejsca, gdzie jest najbardziej płasko i nie rosną drzewa. Po niedługim czasie usiedli na trawie i wtedy Zosia spytała, co będą właściwie oglądać. Przypomniała bratu, że obiecał jej „coś przepięknego”.
– Popatrzymy tutaj na zachód słońca – zdradził wreszcie Filip. – Wtedy niebo wygląda niesamowicie, a jest chyba najpiękniejszym elementem natury. Oczywiście to tylko moje zdanie.
– A dlaczego tak myślisz? – była ciekawa Zosia.
– Bo zawsze jest trochę inne. Może być gładkie i błękitne albo przetkane białymi chmurkami, albo…
– Gdy jest burza, to wygląda strasznie. Ale gdy jest tęcza, to wspaniale. A w nocy, gdy widać gwiazdy…
– Właśnie – rozmarzył się chłopak i westchnął, patrząc w dal przed siebie. – A kiedy słońce zachodzi, to wygląda jakby jakiś artysta namalował je pędzlem. W mieście trudno to zobaczyć, bo wszystko zasłaniają budynki. A niestety, nie wszystko, co człowiek zbuduje, jest piękne.
– Nie mów tak. Ktoś inny mógłby powiedzieć, że przyroda jest brzydka, a ładna jest ta brudna ulica z albumu, ta ze sznurkami z praniem. Albo ulica pod twoim akademikiem, gdzie jest śmietnik i parking.
– Już rozumiesz. – Filip uśmiechnął się i ucałował siostrzyczkę w czubek rozczochranej głowy. – To tak jak z mamą, która każe ci się czesać, a ja lubię twoją potarganą czuprynę.
– Nie można się o to na mamę gniewać. Ale muszę z nią porozmawiać – stwierdziła poważnie dziewczynka. – Mama chyba nie wie, że rozczochrane włosy mogą być dla kogoś piękne.
– Mam nadzieję, że będę przy tej rozmowie! – cieszył się chłopak.
Przez chwilę w milczeniu patrzyli na znikające słońce. Wtedy Zosi coś się przypomniało.
– Filip! – Poderwała się tak nagle, że brat aż się wystraszył. – Co to jest panorama?Zapytaj mnie, proszę…
- Co to znaczy, że coś jest piękne?
- Czym jest gust?
- Zamknij oczy i wyobraź sobie pierwszą rzecz, jaka przyjdzie ci do głowy, gdy myślisz o pięknie. Co to takiego?
- Rozejrzyj się dookoła siebie, dokładnie tam, gdzie teraz jesteś. Poszukaj piękna i opowiedz, gdzie je dostrzegasz.
- Czym są zmysły? Po co je mamy?
- Co to znaczy: poznawać? Spróbuj to wytłumaczyć swoimi słowami.
- W jaki sposób można poznawać otaczający świat?
- Kiedy coś poznajemy, wpływa to na nasze uczucia. Jakie one mogą być?
- To, co widzimy, możemy oceniać na różne sposoby. Jak myślisz, jakie?
- A teraz zastanów się jeszcze raz i opowiedz o kilku rzeczach (odbieranych różnymi zmysłami), które są piękne dla ciebie. Co jest piękne dla twoich oczu, twoich uszu, twojego dotyku i tak dalej?
- Pomyśl o swoich przyjaciołach (o jednym albo o kilku). Jak myślisz, co może być piękne dla nich?2. PRAWDA
Tego dnia Zosię do szkoły odprowadzał tata.
– Ale przyjemny poranek, prawda? – odezwał się do córki po dłuższej chwili spaceru w milczeniu. Tata bardzo lubi poranne przechadzki przed rozpoczęciem pracy w swoim warsztacie stolarskim.
– Prawda – odparła Zosia i od razu po tym słowie przeciągle ziewnęła.
Było bardzo wcześnie. Nad ulicą snuła się jesienna mgła, słońce wznosiło się, lecz nieśmiało i nie dawało zbyt dużo ciepła. Na początku roku szkolnego, we wrześniu, poranki były bardzo pogodne, a dni wręcz gorące. Upał stawał się jednak z każdym dniem słabszy i nastrój towarzyszący Zosi w drodze do szkoły czy podczas zabaw po lekcjach stopniowo zmieniał się w coraz bardziej melancholijny i jesienny. Dziewczynka rozmyślała przez kolejne kilkadziesiąt kroków.
– Wiesz co, jednak nieprawda – odezwała się nagle do taty, który zdążył zapomnieć, o czym mówił kilka chwil temu. – Wcale nie jest to przyjemny poranek.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki