Święci, którzy widzieli piekło - ebook
Święci, którzy widzieli piekło - ebook
Święci, którzy widzieli piekło
Świadkowie losu potępionych
Czym jest piekło? Bezdenną otchłanią? Trawiącym ogniem? A może bajką, o której nikt już nie chce pamiętać? Wielu świętych na przestrzeni dziejów otrzymywało wizje piekła. Są one prawdziwym ostrzeżeniem dla zbłąkanej ludzkości. Dziś, gdy świat ignoruje istnienie diabła, a w samym Kościele praktycznie nie mówi się o piekle, Paul Thigpen wraca do słów opisujących to miejsce i bije na alarm – piekło istnieje naprawdę, nie możemy o tym zapomnieć! Autor analizuje opisy piekła pojawiające się w Biblii oraz przypomina przejmujące wizje wielu świętych Kościoła katolickiego. Czym była podróż w. Jana Bosko w otchłanie piekielne? Jakie wizje piekła miały w. Teresa z Ávili, w. Hildegarda z Bingen czy bł. Katarzyna Emmerich? O czym mówią starożytne relacje o piekle zebrane przez papieża Grzegorza Wielkiego? I co znaczą przejmujące słowa dzieci z Fatimy?
Piekło jest ostateczną gwarancją, że to, co robimy tu i teraz, naprawdę ma znaczenie. CZAS WRÓCIĆ NA ŚCIEŻKĘ ZBAWIENIA.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67291-14-9 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PIEKŁO MA ZNACZENIE
Badania nad wierzeniami religijnymi Amerykanów ujawniają, że większość ankietowanych – w jednym z badań siedemdziesiąt jeden procent – wierzy w istnienie piekła¹. Jeśli ci respondenci przyjmują istnienie kary wiecznej jako fakt, moglibyśmy się spodziewać, iż piekło będzie tematem często podejmowanym w rozmowach, zarówno prywatnych, jak i tych odbywających się w przestrzeni publicznej.
Dlaczego zatem ów temat poruszamy dziś tak rzadko? Dlaczego piekło to dla większości ludzi jedynie nużące przekleństwo? Jeśli ono rzeczywiście istnieje, ta prawda powinna wywierać znaczący wpływ na naszą codzienność.
Uzasadnieniem tego milczenia mogą być wyniki innego badania. Jego autorzy odkryli, że spośród tych Amerykanów, którzy wierzą w istnienie nieba i piekła, znakomita większość żywi przekonanie, że oni sami z pewnością w piekle nie skończą. Jedynie połowa procenta badanych oczekiwała wiecznego potępienia².
Założenia potrafią uśpić naszą czujność. Musimy jednak pamiętać o ostrzeżeniu, którego autorstwo przypisuje się św. Augustynowi. Dotyczy ono dwóch mężczyzn ukrzyżowanych wraz z Jezusem: „Nie rozpaczaj: jeden z łotrów został zbawiony. Nie pozwalaj sobie: jeden z łotrów został potępiony”³.
Powiedzmy sobie zatem kilka słów o piekle w ramach wprowadzenia do opisanych tutaj wizji.
Dlaczego istnienie piekła ma dla nas znaczenie
Przede wszystkim po co publikować książkę na ten temat? Czy czerpię przyjemność z rozmyślania na temat losu skazanych na wieczne cierpienie?
Nic podobnego. Bliskie mi są słowa chrześcijańskiego pisarza C.S. Lewisa, który odniósł się do chrześcijańskiego nauczania na temat piekła w ten sposób: „Nie ma doktryny, którą z większą chęcią usunąłbym z chrześcijaństwa, niż właśnie ta, gdyby tylko było to w mojej mocy. Lecz opiera się ona w pełni na Piśmie Świętym, a w szczególności na słowach samego Jezusa. Chrześcijaństwo wyznawało ją od zawsze. Opiera się także na rozumie i zdrowym rozsądku”⁴. Pismo Święte, Tradycja i rozum potwierdzają nauczanie Kościoła w tej materii. Zatem zaprzeczamy mu lub ignorujemy je wyłącznie na własne ryzyko.
Właśnie dlatego, że nasza kultura tak skutecznie omijała ten temat, według mnie nadszedł odpowiedni czas, by go poruszyć. Mówiąc bez ogródek: piekło ma znaczenie. Jego istnienie znacząco wpływa na sytuację człowieka.
Jeśli piekło nie istnieje, wówczas wszystkie drogi prowadzą do tego samego celu: bez względu na to, czy jest nim niebo, unicestwienie czy coś jeszcze innego. Jeśli wszystkie drogi prowadzą do tego samego miejsca, właściwie nie ma znaczenia, którą z nich pójdziemy. Jeśli jednak założymy, że nasze wybory ostatecznie doprowadzą nas do jednego z dwóch zupełnie odmiennych miejsc, będziemy musieli uznać, że nasze decyzje mają diametralnie różne konsekwencje.
Piekło jest ostateczną gwarancją, że to, co robimy tu i teraz, naprawdę ma znaczenie.
Jednocześnie powinniśmy pamiętać, że im bardziej jesteśmy świadomi realności piekła, tym bardziej doceniamy rzeczywistość nieba. Im straszniejsze jest dla nas piekło, tym wspanialsze jawi się nam niebo. Im pełniej pojmujemy, od czego Bóg chce nas ocalić, tym bardziej jesteśmy Mu wdzięczni za to, że chce nas ratować.
Nie ja jeden jestem zdania, że współcześni ludzie powinni rozmawiać o piekle. Kilka lat temu emerytowany papież Benedykt XVI zauważył: „Jezus przyszedł powiedzieć nam, że chce mieć nas wszystkich w niebie oraz że piekło – o którym dzisiaj tak niewiele się mówi – istnieje i jest miejscem wiecznego przebywania dla tych, którzy zamknęli serce na Jego miłość”⁵.
Świadectwo Pisma Świętego i Tradycji
Kościół katolicki nie podkreśla rzeczywistości piekła, ponieważ czerpie przyjemność z rozmyślania o torturach lub też chce z pomocą tej doktryny wymusić na wiernych posłuszeństwo. Kościół katolicki podkreśla realność piekła przede wszystkim dlatego – jak zauważył papież Benedykt – że sam Jezus o tym mówił. Jezus mówił o piekle wiele razy i ostrzegał swoich słuchaczy, że mogą tam trafić na wieczność.
Jeśli Jezus był tym, za kogo się podawał i za kogo zawsze uznawał Go Kościół – wcielonym Bogiem – z pewnością wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, że piekło rzeczywiście istnieje. Można oczywiście zakładać, że mylił się w tej bardzo istotnej sprawie. Jeśli jednak Jezus pomylił się w sprawie tak wielkiej wagi, skąd możemy mieć pewność, że mówił prawdę w innych kwestiach? Jeśli w tej przekazał nam błędne informacje, czy naprawdę był Bogiem? Czyniąc takie założenia, podważalibyśmy Jego autorytet, prawdomówność i rzetelność, a nawet Jego boską naturę.
W zasadzie najbardziej przerażające słowa na temat piekła, jakie znajdziemy w Ewangelii, pochodzą z ust naszego Pana. Także w innych miejscach Pisma Świętego znajdujemy odniesienia do rzeczywistości piekła. Nie sposób odrzucić świadectwa Biblii. Omówimy je bardziej szczegółowo w pierwszym rozdziale.
Należy zauważyć, że Tradycja Kościoła konsekwentnie potwierdzała nauczanie Pisma Świętego. Widzimy to na przykład w atanazyjskim wyznaniu wiary (przełom V i VI w.), w postanowieniach soborów ekumenicznych, takich jak: Sobór Laterański IV (1215), Sobór Lyoński II (1274), Sobór Bazylejsko-Ferrarsko-Florencki (1439–1445) i Sobór Trydencki (1545–1563), oraz w wielu elementach starożytnych liturgii.
Rozumowe podejście do tematu piekła
Jak zauważył Lewis, rozum może nam pomóc wyjaśnić i lepiej zrozumieć tę doktrynę wiary. Gdy już głębiej pojmiemy, czym tak właściwie jest piekło, zaczniemy dostrzegać, dlaczego jest ono nieodzownym potwierdzeniem Ewangelii – dlaczego pasuje do pozostałej nauki chrześcijańskiej dotyczącej sposobu, w jaki Bóg stworzył świat i w jaki stworzył człowieka. Pełniejsze zrozumienie tego, co znaczy być człowiekiem, pozwala nam wyraźniej zobaczyć, dlaczego istnienie piekła jest logiczne i uzasadnione, nawet jeśli ta prawda budzi w nas niepokój.
Kościół katolicki naucza, że gdy Bóg stworzył ludzi, dał im największy dar. Była nim wolna wola. Bóg nie jest rzemieślnikiem, który usiłował stworzyć roboty zaprogramowane do wykonywania jego poleceń. Nie jest lalkarzem tworzącym kukiełki, którymi mógłby dowolnie manipulować, odgrywając własne przedstawienie.
Nic z tych rzeczy. On jest Ojcem szukającym synów i córek, których mógłby kochać i którzy mogliby dobrowolnie odwzajemniać tę miłość. By móc prawdziwie kochać, musieli posiadać zdolność dokonywania wolnych wyborów – by móc powiedzieć Bogu „tak” lub „nie”.
Okazuje się, że ten akt stworzenia był bardziej zdumiewający i niesłychany niż wszystkie pozostałe. Ogromna moc emanująca z gwiazdy lub zapierające dech w piersiach piękno jej spektakularnego blasku są niczym w porównaniu z cudem wolnej woli człowieka. Bóg właściwie ośmielił się dać nam udział w swojej wolności, czyniąc nas – jak powiedział psalmista – niewiele mniejszymi od istot niebieskich, wieńcząc nas chwałą i czcią wolnych wyborów (zob. Ps 8, 6).
Doktryna o istnieniu piekła może zatem być rozumiana jako logiczna konsekwencja doktryny o wolnej woli. Piekło, zgodnie z definicją podaną przez Kościół katolicki, jest po prostu stanem „ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi”⁶, w który wchodzimy za przyzwoleniem Boga. Jeśli mamy wolną wolę, możemy Mu ostatecznie powiedzieć: „Nie chcę Cię”. Jeśli tak zrobimy, wiecznym oddzieleniem od Niego, które sami dobrowolnie wybraliśmy, będzie piekło.
Niewybaczalny grzech
Czy Bóg może nam przebaczyć grzech, który wiedzie nas do piekła? Owszem, może to zrobić. Jednakże ze względu na to, że jest sprawiedliwy, nie może tego grzechu zignorować. Przebaczenie jest darem, a żeby grzech mógł zostać przebaczony, ów dar musi zostać przyjęty – w przeciwnym razie pozostanie bezowocny.
Ci, którzy nie przyznają się do winy, odmawiają przyjęcia przebaczenia. Kościół naucza, że odrzucenie Bożego przebaczenia – powiedzenie Bogu: „Nie potrzebuję i nie chcę Twojego miłosierdzia” – jest w istocie grzechem niewybaczalnym, o którym Jezus mówi w ewangeliach (zob. KKK 1864). Aby Bóg mógł ponownie połączyć się ze zbuntowanym stworzeniem obdarzonym wolną wolą, musi mieć jego zgodę i wolę współpracy z jego strony. Jeśli stworzenie odmawia współpracy, pozostaje oddzielone od Stwórcy. Oferta przebaczenia pozostaje bezowocna.
Jak powiedział Lewis: „wrota piekieł są zamykane od środka”⁷. Jego mieszkańcy są jak Diabeł z Raju utraconego Johna Miltona. Chwali się on, iż „lepiej być władcą w piekle niż sługą w Niebiosach”⁸. Ci, którzy kończą w piekle, powiedzieli Bogu: „Wolę raczej żyć samolubnie po swojemu tutaj, niż być zmuszonym do życia w bezinteresownej miłości tam na górze, z Tobą”.
Jak to możliwe, można zapytać, że ktoś ostatecznie i zarazem świadomie odrzuca Bożą ofertę wiecznej radości? Jeśli jest to tak niezwykle korzystne dla człowieka rozwiązanie, czy może z niej zrezygnować? Czy ludzie nie wybierają tego, co służy ich dobru, jeśli naprawdę wiedzą, czym owo dobro jest?
Niestety nie. Stale widzimy, jak różne osoby – w tym i my sami – wybierają mniejsze dobro kosztem największego Dobra i robią to w pełni świadomie. Nie zawsze wybieramy to, co podpowiada nam rozum, a im więcej samolubnych wyborów dokonujemy, tym bardziej zaciemnia się nasz umysł. Grzech zaciemnia intelekt; czyni nas głupimi.
W Ewangelii według św. Jana czytamy: „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione” (J 3, 19–20)⁹.
Poddanie się Bogu
Dlaczego nasze największe dobro leży w poddaniu siebie samego Bogu? Ponieważ Bóg jest ostatecznym źródłem wszelkiego dobra – źródłem miłości, życia i samego istnienia. Z Niego wypływają prawda, mądrość, moc, piękno; to w Jego obecności stworzenia doświadczają radości i spełnienia.
Stworzył nas dla siebie i – jak trafnie zauważył św. Augustyn – niespokojne jest nasze serce, póki w Nim nie spocznie¹⁰.
Dusza uwięziona w piekle jest natomiast tak pochłonięta sobą, że samolubnie odrzuciła to, co nie jest nią samą. Usiłowała zmienić wszystko i wszystkich, których miała wokół siebie, w przedłużenie samej siebie. W piekle taka dusza w końcu ma możliwość zrealizować swoje fundamentalne pragnienie życia w sobie i dla siebie. A tym, co znajduje, w całkowitym odosobnieniu i degradacji, jest piekło¹¹.
Jeśli ostatecznie odwracamy się od Boga, odcinamy się od źródła wszystkich dobrych rzeczy. On jest światłem, a poza Nim istnieje tylko ciemność. On jest święty, a Jego świętość jest jak ogień, który jest torturą dla wszystkiego, co nieświęte. W obecności Jego sprawiedliwości – czyli Jego słusznych nakazów – wszelka nieprawość, wszelki nieporządek wzdrygają się z przerażenia.
Potępiona dusza nie może ścierpieć boskiego światła, podobnie jak chore oko nie może znieść promieni słońca.
Ogień pochłaniający, ogień oczyszczający i promieniste światło
Zastanówmy się nad ostatecznym celem naszej wędrówki w świetle trzech fragmentów Pisma Świętego.
List do Hebrajczyków poucza nas, iż nie powinniśmy odrzucać Bożej łaski, aby doskonała Boża świętość nie okazała się dla nas „ogniem pochłaniającym” (Hbr 12, 29).
Święty Paweł mówi (1 Kor 3, 10–15), że nasze czyny w tym życiu budują w nas charakter, który podobny jest do złota, srebra i drogocennych kamieni (dobre uczynki) lub drzewa, trawy i słomy (złe uczynki). Wypróbuje je ogień Pański; złoto, srebro i szlachetne kamienie zostaną oczyszczone, lecz drewno, trawa i słoma doszczętnie spłoną.
Święty Jan pisze w Apokalipsie (Ap 22, 5), że ci, którzy są w niebie, nie potrzebują już światła lampy ani słońca, ponieważ Pan Bóg świeci nad nimi.
Boża świętość oddziałuje w sposób naturalny we wszystkich tych trzech sytuacjach – jednak z innymi skutkami, zgodnie z dyspozycją osoby znajdującej się w jej obecności.
W piekle świętość Boga jest palącym ogniem dla wszystkich tych, którzy nieodwołalnie się Go wyrzekli. Jego świętość już na wieki będzie męką dla ich bezbożności.
W czyśćcu, miejscu oczyszczenia, doświadczenie Bożej świętości jest bolesne, lecz zarazem leczące, niczym przyżeganie¹². Oczyszcza i wypala brud naszej duszy, by uczynić nas świętymi i bez zarzutu.
Dla mieszkańców nieba, którzy już zostali całkowicie oczyszczeni i doskonali i którzy nie mają w sobie już nic, co powinno zostać wypalone, Boża świętość nie jest palącym ogniem, lecz promienistym światłem. Napełnia ich i rozświetla od wewnątrz, podobnie jak światło słoneczne przenika przez diament.
W każdym z tych przypadków święta Boża obecność pozostaje taka sama. Jednakże to, czy doświadczymy jej jako palących płomieni, oczyszczającego ognia lub jako promieniującej światłości, zależy wyłącznie od naszej relacji z Bogiem.
Ciało i dusza, na zewnątrz i wewnątrz
Katusze piekła dotyczą nie tylko naszej duszy. Kościół naucza, że podczas zmartwychwstania umarłych zarówno zbawieni, jak i potępieni na powrót otrzymają swoje ciała. Wówczas, podobnie jak uwielbione ciała zbawionych będą doświadczały niebiańskiej radości, zmartwychwstałe ciała potępionych będą dzielić cierpienie duszy.
Taki układ jest bez wątpienia sprawiedliwy, ponieważ w ziemskim życiu ciało ma udział w grzechach, które prowadzą duszę do piekła. Tę rzeczywistość tradycyjnie określa się mianem poena sensus, cierpieniem zmysłów.
Jednakże ból nie pochodzi wyłącznie z zewnątrz, odczuwany jest również od środka. Teologowie mówią nie tylko o cierpieniu zmysłów, lecz także o jeszcze większej męce, jaką jest ból związany ze stratą (poena damni). Ten rodzaj bólu następuje na skutek utraty wizji uszczęśliwiającej, możliwości oglądania Boga w niebie, która daje pełnię szczęścia¹³.
Wyobraź sobie, jak wielkiej męki byś doświadczał, wiedząc, że zostałeś stworzony jedynie po to, by cieszyć się wieczną i doskonałą komunią z Tym, który jest nieskończoną dobrocią, nieskończonym pięknem, nieskończoną miłością, nieskończoną prawdą – a jednak dokonując wolnych wyborów, odwróciłeś się od tego przeznaczenia, ostatecznie i na wieczność. Niewymowna rozpacz, jaką wzbudzałaby w tobie ta świadomość, jest esencją poena damni.
Jeszcze więcej bólu
Na tym nie koniec. Jak przekonuje niemiecki teolog, Joseph Hontheim:
Poena damni polega na utracie wizji uszczęśliwiającej i w tym właśnie dopełnia oddzielenie wszystkich mocy duszy od Boga tak, że nie jest ona w stanie odnaleźć w Nim nawet odrobiny pokoju i odpocznienia. Towarzyszy temu utrata darów nadprzyrodzonych .
Całkowita, bezkresna pustka duszy stworzonej po to, by cieszyła się nieskończoną prawdą i nieskończoną dobrocią, sprawia potępionym niewypowiedzianą mękę. Świadomość, że Bóg, od którego są całkowicie zależni, jest ich wrogiem na wieczność, staje się druzgocąca. Świadomość, iż dobrowolnie i przez własną głupotę zaprzepaścili największe błogosławieństwo, wymieniając je na przelotne i złudne przyjemności, upokarza ich i przygnębia w sposób trudny do opisania.
Pragnienie szczęścia wpisane w ich naturę pozostaje niezaspokojone, oni zaś nie są w stanie już dłużej pocieszać się po stracie Boga ulotnymi przyjemnościami, co potęguje ich męczarnie. Co więcej, pozostają w pełni świadomi, że Bóg jest nieskończenie szczęśliwy. Ich nienawiść i bezsilne pragnienie zaszkodzenia Mu napełniają ich ogromną goryczą. Podobnie nienawidzą przyjaciół Boga, którzy cieszą się radością nieba¹⁴.
Biorąc pod uwagę wszystkie te udręki, sądzę, że możemy porównać piekło do wiecznego przytułku dla beznadziejnie obłąkanych. Wyobraź sobie miejsce pełne osób całkowicie owładniętych nienawiścią, goryczą, złośliwością, kłamstwem i egoizmem; żądzą i wściekłością, pychą i próżną chwałą, obżarstwem, zazdrością i chciwością – wszystkimi tak zwanymi grzechami śmiertelnymi i wieloma innymi.
Ludzie ci tak bardzo oddali się owym grzechom, że ich dusze zostały wypaczone, skrzywione, złamane, skorodowane, strzaskane i zdezorganizowane – do tego stopnia, iż nie tylko ich wola jest zdewastowana, ale także intelekt. Ich rozumowanie i postrzeganie zostały poważnie zniekształcone.
Pomyśl o Hannibalu Lecterze, przerażająco złym bohaterze filmu Milczenie owiec. Wyobraź sobie miejsce pełne obłąkanych zbrodniarzy takich jak on. Wyobraź sobie ich wszystkich zamkniętych razem w miejscu, z którego nie ma ucieczki i gdzie na wieki będą oni gnębić siebie nawzajem, pozbawieni nadziei na wybawienie.
Tym właśnie jest piekło.
W mojej powieści My Visit to Hell protagonista trafia pewnego dnia do piekła i usiłuje wymyślić, jak się stamtąd wydostać. Na piekielnych bezdrożach spotyka człowieka; zaczynają rozmawiać o realiach piekła – o tym, jak nie sposób uciec przed udrękami, których potępieni tam doświadczają, ponieważ noszą je we własnym wnętrzu.
„Nie uciekniesz przed udręką – mówi jeden – ponieważ to ty nią jesteś”. Drugi odpowiada: „Najgorsze to bać się samego siebie. Potwór nie czai się pod łóżkiem, jak myślałeś, będąc dzieckiem, nie jest także w łóżku tuż obok ciebie. Potwór jest w tobie, to ty jesteś potworem. To najgorsza udręka, nieprawdaż?”¹⁵.
Zatem to nie Bóg wtrąca ludzi do piekła. Oni sami wkroczyli na drogę wiodącą do tego miejsca. W pewnym sensie można powiedzieć, że to my sami, nie Bóg, zbudowaliśmy piekło. Wybrukowaliśmy je razem przerażającymi konsekwencjami naszych grzechów i stale nosimy je w sobie.
Zastrzeżenia wobec doktryny piekła
Niektórzy krytycy doktryny piekła zauważają pewną pozorną dysproporcję między przelotnym grzechem a wiecznym potępieniem. Jednakże już św. Augustyn zauważył, że nawet w życiu doczesnym nie myślimy takimi kategoriami.
Człowiek może popełnić morderstwo w afekcie, bez zastanowienia, w zaledwie kilka sekund. Lecz co pomyślelibyśmy na temat sędziego, który skazałby mordercę jedynie na kilka sekund więzienia, chcąc, by zbrodnia i kara były do siebie „wprost proporcjonalne”? W tym przypadku czas nic nie znaczy. Liczy się jedynie powaga czynu, a zwłaszcza jego nieodwołalne konsekwencje.
Również w ziemskim życiu pewne decyzje i działania są ostateczne i nieodwołalne. Jeśli zabijesz drugiego człowieka, nie zdołasz już tego cofnąć. Śmierć zaś jest tym momentem, w którym nasze decyzje stają się dla nas ostateczne i gdy dojrzały owoc naszego życia przybiera swoją ostateczną formę.
Wieczność nie jest zaledwie przedłużeniem czasu. Lewis porównuje nasze ziemskie życie do narysowanej linii, wieczność zaś do bryły, która przybiera swoją niezmienną już formę, opierając się na tej podstawowej ziemskiej linii. Wieczność jest zatem ostateczną formą tego, co sami zapoczątkowaliśmy, twardszą, cięższą i szerszą wersją życia, którym żyliśmy na tym świecie¹⁶.
Dlaczego więc – można zapytać – Bóg nie może dać drugiej szansy? Prawda jest taka, że wszyscy otrzymaliśmy w tym życiu ogrom szans. Gdyby milion szans przyniosło człowiekowi coś dobrego, zapewne Bóg by nam je podarował. Ostateczność musi jednak kiedyś nadejść i jeśli Bóg jest wszechwiedzący, wie także, kiedy powiedzieć nam „dość”, ponieważ kolejne szanse nie wniosą już nic nowego.
Czy niebo płacze nad potępionymi?
Wielu pytało, jak to możliwe, by Bóg oraz zbawieni w niebie cieszyli się doskonałą radością, wiedząc, że choć jedna dusza została potępiona. W swojej genialnej opowieści zatytułowanej Podział ostateczny Lewis odpowiada na tę wątpliwość, posługując się wymyśloną konwersacją między dwiema duszami zmarłych, z których jedna nadal usiłuje pojąć rzeczywistość nieba i piekła, zaś druga już została w tym temacie oświecona.
Gdy dusza poszukująca mówi, że – w jej odczuciu – mieszkańcy nieba powinni na wieki się smucić losem potępionych, rezygnując niniejszym ze swojego szczęścia, mądra dusza odpowiada w ten sposób:
To bardzo litościwe z twojej strony, ale zobacz lepiej, co się za tym kryje. To, że ludzie pozbawieni miłości, uwięzieni we własnym egoizmie żądają, aby było im wolno szantażować cały świat: dopóki oni nie przyjmą szczęścia (na własnych warunkach), nikt nie ma prawa być szczęśliwy. Chcą mieć ostatnie słowo, chcą, żeby Piekło miało prawo veta względem nieba. Są tylko dwie drogi: albo nadejdzie dzień i zapanuje radość, a nosiciele nieszczęścia nie będą już mogli jej zakazić, albo też zawsze będą oni mogli zniszczyć w innych to szczęście, które sami odrzucają¹⁷.
Co miałby zrobić Bóg?
Gdy ludzie kwestionują istnienie piekła, utrzymując, że kochający Bóg inaczej przecież urządziłby rzeczywistość, musimy odpowiedzieć pytaniem: Co według ciebie miałby zrobić Bóg z tymi stworzeniami obdarzonymi wolną wolą, które sam powołał do istnienia?
Czy uważasz, że powinien sam zapłacić ogromną cenę potrzebną do tego, by dać im szansę na wymazanie grzechów, oczyszczenie duszy i rozpoczęcie wszystkiego na nowo? To właśnie zrobił poprzez mękę i śmierć naszego Pana.
Czy chciałbyś, by Bóg obdarzył ludzi cudownymi znakami łaski, by wspomagały ich w ziemskiej wędrówce do nieba? To właśnie uczynił, ustanawiając Kościół.
Czy oczekiwałbyś od Boga, że po prostu zostawi w spokoju tych, którzy odrzucą Jego przebaczenie i wzgardzą Jego łaską? Dokładnie tak postępuje, gdy wyczerpią się inne możliwości – i tym właśnie jest piekło.
Bóg wie, kto tam jest
Ostatnie zdanie Kościoła w kwestii piekła brzmi: Nie zostało nam objawione przez Boga (przynajmniej nie publicznie), kto tam jest. W tym życiu nie jesteśmy w stanie określić z żadną dozą pewności, czy dana osoba została potępiona. Jednakże, jak dowiemy się z dalszej części tej książki, niektórym świętym oraz innym osobom w prywatnych objawieniach Bóg wyjawił tożsamość niektórych straconych dusz.
Wspomniany aspekt nauczania Kościoła odnosi się także do tych, którzy – wydawać by się mogło – wyrzekali się Boga aż do wydania ostatniego oddechu na ziemi. Nie wiemy, co działo się w ich duszach w ostatniej sekundzie, zanim ich ostateczny wybór, z Bogiem lub przeciw Niemu, został przypieczętowany śmiercią. Jedynie Bóg to wie.
Pan właściwie objawił nam, że pewne osoby już znalazły się w niebie: są nimi kanonizowani święci. Nie wiemy jednak, kto znalazł się w piekle – i dotyczy to także osób pokroju Hitlera i Stalina. Najwięcej wskazówek w tej kwestii daje nam świadectwo Pisma Świętego o Judaszu Iskariocie, zdrajcy Jezusa.------------------------------------------------------------------------
¹ R. Morin, Do Americans Believe in God?, „Washington Post” 24 kwietnia 2000, online: http://www.washingtonpost.com/wp-srv/politics/polls/wat/archive/wat042400.htm?noredirect=on. Zobacz także: Rising Belief in Hell, Angels, Heaven, Devil: A Gallup Poll, „The Christian Century” 15 czerwca 2004, online: https://www.christiancentury.org/article/2004-06/rising-belief-hellangels-heaven-devil. Obecnie jednak ten odsetek spada.
² Americans Describe Their Views About Life After Death, „Barna” 21 września 2003, online: https://www.barna.com/research/americans-describe-theirviews-about-life-after-death/.
³ Słowa przypisywane św. Augustynowi głównie za sprawą Samuela Becketta, który wyznał podczas wywiadu udzielanego Haroldowi Hobsonowi w 1956 roku, iż zachwycił się tą frazą, czytając Wyznania. Jednakże cytat ten nie został zaczerpnięty z Wyznań, nie figuruje także w innych zbiorach pism świętego. Najwyraźniej mamy tu do czynienia z błędnym przypisaniem źródła .
⁴ Większość z tego, co napisałem tu na temat piekła, zaczerpnąłem z genialnego streszczenia najważniejszych elementów tej doktryny zawartego w ósmym rozdziale Problemu cierpienia, zatytułowanym Piekło. .
⁵ Fragment homilii niedzielnej, 25 marca 2007 roku.
⁶ Katechizm Kościoła katolickiego (oznaczany skrótem KKK), 1033.
⁷ C.S. Lewis, Problem cierpienia, dz. cyt., s. 157.
⁸ J. Milton, Raj utracony, tłum. M. Słomczyński, Kraków 2002, s. 18.
⁹ O ile nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty biblijne podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. 5, Poznań 2003 .
¹⁰ Zob. św. Augustyn, Wyznania, tłum. Z. Kubiak, Kraków 2007, s. 25 .
¹¹ Także i tutaj luźno przytaczam myśli zawarte w Problemie cierpienia Lewisa.
¹² Przyżeganie, kauteryzacja – zabieg leczniczy polegający na termicznym lub chemicznym koagulowaniu zmienionej patologicznie lub krwawiącej tkanki .
¹³ Wizja uszczęśliwiająca (łac. visio beatifica) – w teologii chrześcijańskiej oznacza szczęście płynące z oglądania Boga „twarzą w twarz” w niebie, a nie przez wiarę, jak to się dzieje na ziemi (KKK 2548–2550) .
¹⁴ J. Hontheim, Hell , The Catholic Encyclopedia, New York 1910, online: http://www.newadvent.org/cathen/07207a.htm .
¹⁵ P. Thigpen, My Visit to Hell. A Novel, Lake Mary 2007, s. 193–194. Wyróżnienie dodane.
¹⁶ Zob. C.S. Lewis, Problem cierpienia, dz. cyt., s. 152.
¹⁷ C.S. Lewis, Podział ostateczny, tłum. M. Sobolewska, Warszawa 1994, s. 150.