Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Świetlana Droga. Obóz koncentracyjny w Doniecku - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
19 grudnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Świetlana Droga. Obóz koncentracyjny w Doniecku - ebook

Ukraiński pisarz i dziennikarz z Doniecka, uznany przez zwolenników Rosji za szpiega, terrorystę i ekstremistę, opowiada historię, której nie chcieliśmy usłyszeć.
W Europie XXI wieku ludzi o odmiennych poglądach poddaje się okrutnym torturom, gwałci, dręczy psychicznie, obraca w niewolników. Wielu ginie bez śladu.
Kiedy rosyjscy zbrodniarze usiłują wymazać Ukrainę z mapy, a Ukraińców z historii, nie mamy dokąd uciec przed pytaniami, które niesie ta książka, ani odpowiedziami, których w niej nie znajdziemy.
Może prawda o naszym świecie leży pośrodku – tam, gdzie krzyżują się spojrzenia kata i jego ofiary?
„Mam dwadzieścia osiem lat, ręce drżą mi jak u starca, a obok mnie siedzą ludzie, którzy w ciągu miesiąca osiwieli. Jeśli Bóg istnieje, to albo jest okrutnikiem, albo nigdy nie trafił na ulicę Świetlanej Drogi 3” – Fragment Książki
Stanisław Asiejew (ur. 1989) – ukraiński pisarz i dziennikarz, urodzony w Doniecku. Gdy w 2014 roku Donbas zajęli wspierani przez Rosję separatyści, relacjonował z Doniecka wydarzenia w regionie. W latach 2015–2017 stworzył około pięćdziesięciu artykułów i fotoreportaży dla Radia Swoboda. Posługiwał się pseudonimem Stanisław Wasin. W czerwcu 2017 roku został uprowadzony i bezprawnie osadzony w więzieniu; spędził w nim dziewięćset sześćdziesiąt dwa dni. Torturami (był między innymi rażony prądem) zmuszono go do przyznania się, że jest ukraińskim szpiegiem. Dużą część nielegalnego wyroku odsiedział w tajnym więzieniu w bazie wojskowej Izolacja, nazywanym współczesnym rosyjskim obozem koncentracyjnym. Wolność odzyskał pod koniec 2019 roku, w ramach dwustronnej wymiany jeńców między Ukrainą a Rosją. Autor powieści Melchiorowyj słon, ili Czełowiek kotoryj dumał(2015).

Marcin Gaczkowski (ur. 1982) – literaturoznawca i historyk, nauczyciel akademicki, publicysta. Redaguje portal internetowy Rozstaje.art, prowadzi audycje literackie w Polskim Radiu dla Ukrainy. Przełożył na język polski m.in. powieści Córeczka Tamary Dudy i Najdłuższe czasyWołodymyra Rafiejenki oraz wiersze Wasyla Stusa.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7893-039-6
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Izolacja to tajne więzienie usytuowane w kontrolowanej przez Rosję części Donbasu.

Stało się de facto obozem koncentracyjnym, przez który przeszły setki osób. Więźniów poddaje się torturom, zmusza do ciężkiej pracy, są rażeni prądem i gwałceni. W Izolacji deptana jest ludzka godność.

Znane są przypadki zabójstw.

Ani jedna organizacja ochrony praw człowieka nie ma wstępu na teren więzienia. Nadal funkcjonuje ono pod kontrolą Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej…

Komendant Izolacji Denis Kulikowski, pseudonim Pałycz, został aresztowany w Kijowie 9 listopada 2021 roku. Udało się to między innymi dzięki pomocy autora tej książki.PRZEDMOWA

Dym z kominów Sachsenhausen i Auschwitz

osiada na lodach Magadanu i Kołymy.

Arkadij i Gieorgij Wajnerowie

Do dziś brakuje mi pewności, czy odpowiednio dobieram słowa. Zbyt szerokie spektrum bodźców przyszło mi opisać: od chrzęstu plastikowej butelki, który zrywał na równe nogi całą piwnicę, aż po muzykę klasyczną, puszczaną z radioodbiornika we względnie spokojne dni. Czym wyjaśnić ten rozziew? Czy kiedy rozbrzmiewała klasyka, nikt nie klęczał ze skrzyżowanymi nogami i z workiem na głowie?

Więzienie w Doniecku solidnie zapracowało na przydomek „donieckie Dachau”. Jest usytuowane w dużym mieście, a mimo to tajne. Każdy, kto przeżył to miejsce, dostrzeże w Świetlanej Drodze coś więcej niż opowieść o więzieniu. Wydarzenia zachodzące w murach Izolacji przekraczają granice zdrowego rozsądku nawet tam, gdzie, jak można by sądzić, cokolwiek poza okrucieństwem byłoby miłą niespodzianką. Choć odzyskałem wolność już wiele miesięcy temu, wciąż zadaję sobie pytania: czy to się zdarzyło naprawdę? czy przytrafiło się mnie? Wszyscy ci ludzie, tortury, rażenie prądem, taśma klejąca, chóralne śpiewy tłumiące wrzaski tych, do których ciał podpięto przewody…

Umyśliłem sobie suchy reportaż, wyzuty z ocen i emocji, relację świadka – jakbym trafił do tego więzienia nie jako jeniec, lecz dziennikarz. W ciągu dwudziestu ośmiu miesięcy przebywania w Izolacji stworzyłem kilka tekstów zgodnych z moim pierwotnym zamiarem. Musiałem pisać oględnie i lakonicznie, nakreśliłem zaledwie szkic przyszłej książki, bo wiedziałem, że strażnicy w każdej chwili mogą skonfiskować i przeczytać moje notatki. Rzeczywiście to zrobili. Na wolności uświadomiłem sobie, że sucha publicystyka nie wchodzi w grę: po wielu miesiącach nadal rozpierają mnie dawne emocje. Dlatego niektóre rozdziały wydadzą się czytelnikowi chłodne, wręcz cyniczne, a inne – przeciwnie – będą krzyczeć.

Kiedy zaczynałem pisać tę książkę, nie podejrzewałem, z jak wieloma pytaniami przyjdzie mi się zmierzyć. Po jej ukończeniu nie mogłem z kolei uwierzyć, że na żadne nie udało mi się udzielić odpowiedzi. Może odpowiedzią jest książka: żeby ją napisać, musiałem przeżyć. Żeby przeżyć, musiałem pamiętać, że muszę ją napisać. W przeraźliwych labiryntach świadomości myśl usiłuje odszukać jakikolwiek sens: „to nie dzieje się przypadkowo”, „nie tak po prostu”… Finalnie pozostaje raptem kilka zdań układających się w akapit. Kursor miga, myśl zamiera i znów zalegam na najgłębszym dnie. Izolacja uczy, że „najgłębsze dno” nie istnieje; zawsze można upaść niżej. Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma gorzej ode mnie. Ta książka jest również o tym. Gdybym musiał zdefiniować to więzienie jednym słowem, wybrałbym „nieuchronność”. Wyjaśniam: jeśli położą cię na stole i szczelnie owiną taśmą, możesz krzyczeć ile sił – nic to nie zmieni.

Litanie do najbliższej rodziny, wzywanie Pana Boga, twoja płeć i wiek, twój ból, przerażenie i wrzaski – nie zmienią nic. W takich momentach uzmysławiasz sobie własną kruchość, bezsilność, słabość. Czujesz się trzciną z rozmyślań Pascala. Zbolałe stawy rwą się na zewnątrz, człowiek ocieka potem, a z góry – dla lepszego efektu – oblewają go wodą. Nieuchronność. Nie warto krzyczeć ani błagać – nie odpuszczą, i tak będą cię katować.

W Świetlanej Drodze nie skupiam się jednak na torturach. Nie one są sednem. Koniec końców, w samym Doniecku znajdzie się prócz Izolacji nie mniej niż dziesięć miejsc, w których nadal praktykowane są tortury. Jak opowiedzieć o najważniejszym? Wyjaśnić bez emocji, czym jest to więzienie? Może należy zacząć od końca.

Pamiętam, jak w środku lata 2018 roku zaczęła się pierwsza fala masowych przeniesień z Izolacji do innych więzień. Siedziałem wówczas w piątej celi, wszyscy zdążyliśmy się nasłuchać, że z dwójki czy ósemki zabrali ostatnio kilka osób do centralnego aresztu śledczego w Doniecku. Panowała atmosfera porównywalna jedynie z bożonarodzeniową: wielu z nas zebrało już swój lichy dobytek w oczekiwaniu, że również my doświadczymy tego cudu.

Oto otwierają się drzwi, strażnik wyczytuje cztery nazwiska, po czym warczy: „Zbierać się!”. Trudno opisać to poruszenie. Gratulowaliśmy szczęściarzom jadącym do „centrali”. Wręczaliśmy im pożegnalną herbatę i papier toaletowy – cały dobytek wielu z nas. Ściskamy im dłonie, obejmujemy ich i radujemy się z całego serca, chociaż swoich nazwisk nie usłyszeliśmy. Gdybym wiedział, że przeniosą mnie do więzienia dopiero rok później!

W tamtej chwili byliśmy naprawdę szczęśliwi, nie opuszczała nas nadzieja, że skoro tamtym się udało, pewnego dnia wyjdziemy też my. I oto drzwi otwierają się znowu, jeden z kolegów nie zdążył spakować herbaty, którą przed chwilą dostał w prezencie. Strażnik wrzeszczy, że pojadą bez niego – więzień się potyka, przeskakuje próg celi, nie zdążył nawet zakryć głowy workiem. Drzwi znów się zamykają, ale w celi wciąż panują zachwyt i euforia. Tylko świeżak (przybył zaledwie przed tygodniem) pyta ze zdziwieniem:

– Gdzie oni śmigają tacy uchachani?

– Do aresztu – odpowiadamy i też się dziwimy.

Czy to się mieści w głowie? Dzień wyjazdu stąd wielu ludzi uznało za dzień wyjścia na wolność. Mówi to o Izolacji więcej niż krzyki i rażenie prądem. Czasami zdawało się nam, że uczestniczymy w eksperymencie. Nasze otoczenie, naszpikowane kamerami wideo, było nierealne. Jakby zarządcy tego miejsca szukali punktu krytycznego: „A co, jeśli docisnąć jeszcze trochę? Komenda: »Daj głos! Pod pryczę« – zaszczeka jak pies czy nie? Słyszycie? Zaszczekał. Teraz można wyjąć fiuta ze spodni”…

Skrupulatna dokumentacja: w każdej celi, w karcerach, w każdej piwnicy zamontowano kamerę wideo, terabajty danych, setki godzin materiału dla międzynarodowych trybunałów. O tak, eksperyment: chyba nie mogą przez sześć lat kpić ze wszystkich raportów ONZ i bezczelnie nagrywać swoich przestępstw. Mogą? W takim razie Izolacja udziela odpowiedzi na pytanie o to, czym jest nasz świat. Cały absurd, całe okrucieństwo i cała niesprawiedliwość skoncentrowały się tutaj: przy ulicy Świetlanej Drogi 3. Brak kary i brak odwetu, kpiny z pokonanych – z nas. Wiele osób z wytęsknieniem oczekuje przyszłego sądu, ostatecznego. Ja w niego nie wierzę. W co wierzę? W rechot tych ludzi w piwnicy, kiedy przyklejają kogoś taśmą do stołu.

Pytają mnie, czy umiałbym wybaczyć. Cóż, moje uczucia przerastają czystą nienawiść; są głębsze. Wybaczać można tym, których się nienawidzi, a to miejsce niweczy wszelkie sensy, również przebaczenie. Tak to widzę. Może ktoś ma inne zdanie.ROZDZIAŁ I PRZYBYCIE

Wyładowują nas pojedynczo. Niektórzy mają ręce skrępowane taś­mą, moje są ciasno skute kajdankami. Każdy w worku na głowie – foliowym albo materiałowym. Z piwnicy zabrałem jedynie rękopis i to, co na grzbiecie. W workach ustawiają nas przy ścianie, dokładnie przeszukują, pozwalają mi zabrać starą teczkę z kartkami.

To początek – nasze przybycie. Każdy z czasem zacznie rozumieć, że nie trafił do więzienia. Mówiąc ściślej, nie do oficjalnego więzienia, zwyczajnego miejsca odbywania kary. Tutaj obowiązują zupełnie inne artykuły i paragrafy: szpiegostwo, terroryzm, ekstremizm. W przyszłości wlepią mi dwa wyroki, po piętnaście lat, z siedmiu artykułów. Sześć z nich będzie dotyczyć mojej działalności dziennikarskiej, a tylko jeden szpiegostwa. Niemal wszyscy znaleźliśmy się w podobnej sytuacji: to więzienie przeznaczone jest dla „szczególnie niebezpiecznych”, jak określiła nas administracja więzienia.

Rozmieszczają nowy narybek w celach: drzwi pomalowane są gęstą czarną farbą, a okna białą, w każdej celi przez całą dobę pali się światło. Kiedy otwierają się drzwi, osadzeni natychmiast zeskakują ze swoich prycz, wciągają worki na głowy, ręce chowają za plecy i odwracają się twarzami ku oknu. Trwa to dwie, trzy sekundy. Nie wolno leżeć, nie wolno spoglądać w stronę okien ani kamery monitoringu…

Zatem – Izolacja. Ulica Świetlanej Drogi 3. Zwieziono nas na teren dawnej fabryki materiałów izolacyjnych w Doniecku. Funkcjonuje tu baza wojskowa, a przy niej jedno z najokrutniejszych więzień tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej. Więzienie nie ma żadnej kategorii, oficjalnie nie istnieje, nieoficjalnie w piwnicach i celach siedzi kilkadziesiąt osób. Wokół beton i żelazne rury – teren fabryki ujrzę dopiero po roku odsiadki, kiedy przed wyjściem pod prysznic wreszcie pozwolą mi zdjąć worek. Tymczasem nie możemy przywyknąć, że w celi są umywalka i sedes; wciąż schodzą z nas płaty skóry po atrakcjach w piwnicy bezpieki. Spędziłem tam półtora miesiąca, inni mieli gorzej – ponad dwieście dni. Nowe warunki zbijają nas z pantałyku, jak każdego, kto tu trafi. „Obóz koncentracyjny z klimatyzacją? Kpicie sobie?” – słyszałem na wolności, kiedy próbowałem wyjaśnić, czym było dla nas to więzienie.

No cóż… Faktycznie – witają was kwiatuszki pod oknami, o ile zjawicie się tu latem, a niektóre cele są wyposażone w klimatyzator. To prawda, lecz nie cała. Mój sąsiad odsiedział już ponad miesiąc, mógłby dopowiedzieć brakującą część: na tydzień stracił głos, bo przez całą noc krzyczał z kablami podłączonymi do genitaliów. Rażenie prądem i skóra schodząca z moszny są bardziej wymowne niż klimatyzacja.

Wszystko ma tu wymiar symboliczny. Kto dostąpi łaski wyjścia na spacer po Izolacji bez worka na głowie – a nim się na to zasłuży, mogą upłynąć miesiące – ten przy zejściu do piwnicy ujrzy obrazy z Leninem oraz popiersie wodza rewolucji. Wcześniej teren byłej fabryki materiałów izolacyjnych był ważnym ośrodkiem kultury: zbierali się tu artyści i ludzie sztuki, urządzano wystawy z instalacjami. Potem w Doniecku nastały ruski mir i FSB – zwyciężył Lenin i jego „Świetlana Droga”. Szlak do komunistycznego raju wiedzie przez piekło. System postsowieckich schronów bombowych dawnej fabryki służy za scenerię tortur, a hangary i boksy, niegdyś zdobione dziełami sztuki, wypełniły się czołgami i setkami min.

Izolacja powstała nie tylko jako więzienie dla dysydentów. Owszem, wielu z moich kolegów z celi trafiło tu za „niepożądaną korespondencję” lub wypowiedzi w mediach społecznościowych. Wspierali Ukrainę w toczącej się wojnie. Takie poglądy kwalifikowano automatycznie jako ekstremizm, pociągały za sobą karę od pięciu lat wzwyż. W zasadzie swoich pięć lat z ogólnego wyroku dostanę za najbanalniejsze cudzysłowy w reportażach. Ujmowałem w nie nazwę Doniecka Republika Ludowa, ponieważ istnienia tego tworu nie uznawało żadne państwo, łącznie z Rosją. Użyjesz cudzysłowu, a już zaledwie krok dzieli cię od złożenia podpisu na bumażce obwieszczającej z dumą, że ujęto przestępcę „kwestionującego suwerenność państwową DRL”. Pewnego razu zapytałem śledczego: „Wlepiliście mi siedem zarzutów, podchodzą niemal pod dożywocie, więc dla mnie te cudzysłowy straciły znaczenie. Ale czy musicie niszczyć życie tym, którzy napisali jedno zdanie na swoim profilu? Nie żal wam ich? Czy za takie coś człowiek powinien siedzieć pięć lat?”. Śledczy odpowiedział z rozbrajającą szczerością: „Z reguły u tych, co piszą DRL w cudzysłowie, znajdujemy i szpiegostwo”.

Konwejer nie ma końca: nietopniejące szeregi „szpiegów” i „ekstremistów” pozwalają wysysać z ofiar wszystko, czego można je pozbawić. Samochody, pieniądze, mieszkania, meble, a w moim przypadku nawet noże kuchenne i kilka flakonów perfum (skradziono je podczas nielegalnej rewizji; donieccy następcy sowieckich czekistów, podobnie jak ich praojcowie w czarnych płaszczach i kierzowych butach, nie wzgardzą niczym).

A przecież to zaledwie jedna ze stron życia więźniów Izolacji. Na innej są zapisane losy ludzi, którzy walczyli o ten system, a teraz zostali przez niego pożarci. W ciągu dwudziestu ośmiu miesięcy mojego pobytu tutaj nie było dnia, żebym nie siedział w celi z którymś z miejscowych bojówkarzy, mieliśmy tu pełen przekrój wojska: od generała majora do szeregowego. Ledwie obrazy i obiekty małej architektury ustąpiły miejsca drutowi kolczastemu i gniazdom karabinów maszynowych, Izolacja zmieniła się w katownię dla tak zwanych Kozaków; te paramilitarne bandy były rozbrajane i aż do 2016 roku zwożone tu przez wczorajszych „towarzyszy broni”. Na ścianach mojej celi na odkrycie czekały malowidła naskalne – pseudonimy i czas odsiadki – pozostawione przez więźniów tej kategorii. Trzeba przy tym pamiętać, że do „chaty” trafiali wybrańcy. Większość trzymano w piwnicy na drewnianych paletach, część zlikwidowano; do dziś brakuje wiarygodnych danych o liczbie trupów w Izolacji. Wystarczyło jednak przejść się do budki z prysznicami, obok wentylacji jednej z kopalń, a w nozdrza uderzał uciążliwy zapach rozkładających się ciał.

W latach 2017–2018 system wrzucił wyższy bieg. Wcześniej nikt nie zaprzątał sobie głowy oficjalnymi oskarżeniami, a teraz nawet własnych żołnierzy z uporem maniaka zamykano za „zdradę stanu” i „nielegalne posiadanie broni”. Siedziałem z przedstawicielami niemal wszystkich miejscowych brygad i batalionów, z szefami sztabów i zastępcami dowódcy brygady: w 2017 roku fala za falą wtrącano ich do piwnicy, następnie wrzucano do naszych cel już złamanych – nie mieli pojęcia, za co rok wcześniej przelewali krew. Szczególnie upartych przywożono tutaj razem z żonami, żeby małżonek chętniej szedł na ustępstwa i szybciej podpisał, co trzeba.

Oto oblicze tego miejsca. Odkryję je później, tymczasem dopiero przeczuwam, że coś tu nie gra. Nie, jeszcze nie mam pojęcia, dokąd nas przywieziono. Nie uświadamiam sobie, przez co będę musiał przejść wraz z dziesiątkami innych jeńców, mimo to od pierwszych minut czuję coś dziwnego. Nie od razu dociera do mnie, że źródłem tego uczucia są lekko uchylone okna. Ależ oczywiście: samochody! Okna wychodzą na szosę, dobiega z niej szum przejeżdżających pojazdów. Ogłusza mnie: w piwnicy docierał do nas jedynie dźwięk windy – kiedy ustawał, by za chwilę znów rozbrzmieć, znaczyło to, że minęła noc. W ten sposób odmierzaliśmy czas, więc kiedy w piwnicy – tylko raz – awaryjnie wyłączono światło i zapaliło się czerwone oko kamery monitoringu, poczuliśmy się pogrzebani żywcem w zimnych ścianach.

Teraz jest inaczej. „Inaczej” ciska nas w jedną z najpotworniejszych iluzji czyhających w tym miejscu na człowieka: wszystkie te dźwięki i dzienne światło tworzą złudzenie, że nie zabawimy tu długo. Słyszę jadące pojazdy i myślę, że teraz już na pewno wkrótce wyjdę, przecież tam, za oknem, ledwie parę metrów ode mnie, istnieje zupełnie inny świat. W piwnicy często wydawało się nam, że już go nie ma, że ani samochody, ani ludzie, ani słońce, ani wiatr już nie istnieją. Coś się z nami stało, ale to „coś” z pewnością przydarzyło się także jemu, wysłużonemu staremu światu, to przecież niemożliwe, że jedynie nas wepchnięto w tę otchłań. Mówiliśmy o tym w żartach, ale zdarzało mi się myśleć: ile muszę tu siedzieć, żeby uwierzyć? Jak wiele czasu należy strawić w niemym półmroku, zanim zniknie uśmieszek?

Teraz wychodzi na jaw, że życie nadal się toczy. Po pierwsze, tutaj, w celi, witają nas nowi ludzie. Okazuje się, że siedzieć można nie tylko w jedynce, że kiedy zdejmiesz worek z głowy, zobaczysz żywego człowieka zamiast niezidentyfikowanej świętej na pokrytej pleśnią ikonie. Po drugie, ktoś przecież musi jeździć tymi samochodami, ktoś prowadzi autobus, a pasażerowie dokądś się śpieszą. Ludzie nie wyginęli, ale czy wiedzą, że my tu jesteśmy? Jasne, że o nas nie mają pojęcia, wiedzą natomiast o więzieniu. Po kilku miesiącach jeden z ochroniarzy pochwali się, że przy Izolacji bez wyraźnej potrzeby nawet autobusy się nie zatrzymują. Wątpliwa sława „donieckiego obozu koncentracyjnego” napawa jego założycieli szczerą dumą. To inżynierowie strachu, jedynego produktu wytwarzanego dziś w dawnej fabryce. Te myśli, jak odłamki pocisków, rozsypują się pod uderzeniem kolby w żelazne drzwi. Podskakuję na pryczy, wraz ze mną dziesiątka takich jak ja. Słyszę swoje nazwisko: „Worek na głowę! Twarzą do ściany! Głowa niżej! Krok w prawo, do drzwi marsz!”. Rewizja ogólna. Nie wiem jeszcze, że przeszukiwać nas będzie jeden z najokrutniejszych sadystów. Potworna ironia losu sprawiła, że zajmował tu stanowisko lekarza. Pozwolił mi zdjąć worek z głowy. Zobaczyłem, że nosi czarną maskę. Zapytał, czy uskarżam się na zdrowie w wyniku zatrzymania. Odpowiedziałem, że nadal nie czuję knykci na kciukach, tam przyczepiano mi kable. „Głupstwo” – zdiagnozował. „Dolega ci coś konkretnego?” Niczego konkretnego u mnie nie stwierdził.

Wybiegnę w przyszłość i dodam, że tego mężczyznę było słychać zawsze, kiedy przyjeżdżał do Izolacji. Zazwyczaj jak opętany już w korytarzu wydzierał się na świeżaków, obrzucał ich najgorszymi z przekleństw, a nocami – wraz z szefem tego przybytku – snuł się po korytarzu i wywlekał jeńców z cel. Co działo się z nimi potem? To zależało od ilości wypitej wódki i fantazji oprawców. Właśnie ten facet opatrywał rankiem oparzenia i połamane w nocy żebra. Moje sparaliżowane palce mogły go tylko rozdrażnić.

Wtedy jednak nic a nic o tym nie wiedziałem. Półtora miesiąca duszenia się w worku powodowało dyskomfort: wstrząsające, ale stałem przed nim bez worka niemal z poczuciem winy, choć to mój przyszły dręczyciel kazał mi go zdjąć. Już wtedy dotarło do mnie, jak bardzo się zmieniłem, choć moja droga przez Izolację dopiero się zaczynała. Poczułem ulgę, kiedy nareszcie znów kazali mi wciągnąć worek na głowę i odesłali mnie do celi. Przez szpary w oknie wciąż przebłyskiwał inny świat…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: