Święty w mojej rodzinie - ebook
Święty w mojej rodzinie - ebook
Grazia Ruotolo, bratanica i ostatnia żyjąca krewna ks. Dolindo, postanowiła podzielić się dziedzictwem życia swego ukochanego stryja. Jej wspomnienia, zebrane świadectwa i anegdoty oraz zbiór dotąd nieopublikowanych zdjęć i dokumentów zabierają czytelnika w niezwykłą podróż, która pozwoli jeszcze lepiej poznać autora modlitwy „Jezu, Ty się tym zajmij!”.
Przekonaj się, jaką autentyczną wiarą i ogromną miłością do Boga kierował się kapłan, którego sam święty ojciec Pio nazywał apostołem z Neapolu.
Książka ukazuje się w 50. rocznicę śmierci ks. Dolindo.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66407-84-8 |
Rozmiar pliku: | 995 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książka Grazii Ruotolo to potężne, szczere i autentyczne świadectwo, opowieść z pierwszej ręki, opowieść świadka żyjącego. Zawiera materiały źródłowe oraz wspomnienia, obrazy i relacje, do których nikt inny nie miałby szans nigdy dotrzeć – zwłaszcza że Grazia jest nie tylko członkiem rodziny księdza Dolindo, ale też najaktywniejszym kustoszem pamięci o nim. Spotkaliśmy się przed sześciu laty w Neapolu. Wcześniej zbierałem informacje i wzmianki na temat kapłana, którego poznałem dzięki ojcu Pio z Pietrelciny. Gdy neapolitańczycy udawali się tłumnie do San Giovanni Rotondo, słynny stygmatyk wołał: „Czemu tu przychodzicie do mnie, skoro macie u siebie świętego kapłana?”. Kim był ów „święty kapłan”? Szukałem, a tym, co udało mi się ustalić, dzieliłem się w homiliach i rozmowach.
Jednego razu podeszło do mnie pewne włoskie małżeństwo, zdziwione niezmiernie, że przez wiele lat mieszkali oni w mieście pod Wezuwiuszem, a nigdy o kimś takim nie słyszeli. „Zabieramy cię do Neapolu!” – zaproponowała para. Zaczęło się poszukiwanie śladów życia księdza Dolindo w dzielnicy nieopodal Muzeum Archeologii, błąkanie się po kościołach, zakamarkach, uliczkach… Aż wreszcie dzięki życzliwym aniołom odnaleźliśmy kościół św. Teresy, w którym ksiądz Dolindo pracował jako organista, klasztor Franciszkanek Niepokalanej, wydawnictwo, wreszcie kościół Matki Bożej z Lourdes przy ulicy Salvator Tommasi. Tam umówiłem się na spotkanie z Grazią: elegancką starszą panią z błyskiem w oku i bezkompromisową wiarą. „To był święty od urodzenia” – opowiadała, wyraźnie zaskoczona zainteresowaniem polskiego duchownego jej stryjem. Pokazała grób, grotę z Lourdes, zbudowaną przez księdza Dolindo, ołtarz, przy którym odprawiał. „Jeszcze do dziś widzę go przechodzącego drobnym krokiem przez prezbiterium, powłóczącego jedną nogą po wylewie w 1960 roku”.
Ludzie napotykani w kościele czy też mieszkańcy dzielnicy chętnie opowiadają o księdzu Dolindo i swoich duchowych spotkaniach z nim. „Jaki był?” „Dobry”. Łzy w oczach. Pewien starszy pan tłumaczył, że gdy ksiądz Dolindo przepowiadał, miał w sobie ogień. Dziś nikt już tak nie potrafi głosić kazań. Ponadto wciąż odmawiał Różaniec, nawet gdy przemawiał. „Czy zostanie niebawem wyniesiony na ołtarze, tego nie wiem” – powiedziała mi Grazia. „Z całą pewnością zależało mu o wiele bardziej na czymś innym: by Pismo Święte powróciło do rąk katolików. By odkryli oni żywe słowo Boga”. Z tej racji ksiądz Dolindo podjął się wielkiego wysiłku skomentowania wszystkich ksiąg biblijnych. Pewien doktor, wykształcony w Biblicum i w biblijnej szkole w Jerozolimie, pozostając pod wielkim wrażeniem dzieła neapolitańskiego kapłana, powiedział: „Wprost nie do wiary, że mógł tego dokonać jeden człowiek. Zdumiewa nie tylko rozmiar dzieła, nie tylko duchowe piękno lektury, ale i kompetencja autora. Podziwiam różnorodność metod użytych do skomentowania treści Bożego objawienia: inne zastosowane do ksiąg historycznych, inne do proroków, inne jeszcze do ewangelii”.
Czy ksiądz Dolindo był wielkim teologiem? To zależy od miary, jaką zastosujemy do oceny jego twórczości. Jeśli chodzi o tytuły, rozpoznawalność publikacji, udział w konferencjach naukowych, cytowania – nie był; jeśli zaś odwołamy się do kryteriów stosowanych w Kościele pierwszych wieków, według których na tytuł teologa zasługiwał ten, kto potrafił się modlić, był wsłuchany w Boga, poznał Go z bliska – to i owszem. Ksiądz Dolindo pisał swe książki na kolanach, ze wzrokiem duszy utkwionym w Chrystusie.
Gdy 19 listopada 2018 roku ojciec Pasquale Rea, proboszcz parafii, w której pracował ksiądz Dolindo, odczytał list, w którym kardynał Neapolu Crescenzio Sepe postanawia wznowić proces beatyfikacyjny, Grazia nie kryła łez wzruszenia. „To dzięki wam, Polakom…” I rzeczywiście, przed epidemią drzwi kościoła się nie zamykały: pielgrzymki, pukanie w płytę nagrobną, modlitwy na kolanach, adoracje… „Oni nie wpadają tu jak turyści, ale jak pielgrzymi” – mówił Salvatore, zakrystian. „Wiele się modlą, pozostawiają karteczki z intencjami, przytulają się do grobowca «świętego kapłana»…” W Polsce to jeden z najukochańszych świętych. Faustyna i Dolindo – dwa reflektory XXI wieku. „Polacy spłacają mu dług wdzięczności za wyprorokowanie papieża Jana Pawła II w 1965 roku” – stwierdziła Grazia.
Ukazanie się tej książki to święto: i we Włoszech, i w Polsce. Wychodzi ona w pięćdziesiątą rocznicę śmierci księdza Dolindo oraz setną urodzin św. Jana Pawła II. Grazia od razu zgodziła się, bym przełożył jej książkę na język Karola Wojtyły. Życzliwie przystali na ten pomysł Luciano Regolo, redaktor Grazii Ruotolo, oraz wydawnictwo Ares. Składamy im – my, Polacy – ogromne za to podziękowania.
Za każdym razem, gdy odwiedzałem Grazię, wydobywała jakąś perłę: wspomnienie, anegdotkę, wydarzenie, powierzone jej świadectwo, przedmiot, relikwię. Czasem traciłem cierpliwość: „Ile ich jeszcze masz? Kiedy wyciągniesz wszystko?”. Oto bratanica księdza Dolindo postanowiła otworzyć wreszcie na oścież drzwi do swojego skarbca. To skarby świętego w jej rodzinie. Czytelnik sam się przekona, że sięgnięcie po tę książkę to przebywanie ze świętością, czyli geniuszem życia, jaki osiągają na tej ziemi niektórzy uczniowie i uczennice Zmartwychwstałego.
Za wiele rzeczy jestem wdzięczny autorce tej książki: za tamto pierwsze spotkanie w kościele Matki Bożej z Lourdes w 2014 roku; za częste telefony kończone prośbą: „Padre, pobłogosław mi”; za szczególny telefon, który mi zadźwięczał w kieszeni szlafroka w przeddzień poważnej operacji: „Padre, nie martw się niczym, tylko powtarzaj: Jezu, Ty się tym zajmij! Ksiądz Dolindo często mówił: Ludzie nie widzą Boga, bo Mu nie ufają, ale zaledwie zaczniesz Mu ufać, będziesz Go widział”; za jej częste zachęty: „Kiedy znów przyjedziesz? Przywieź Polaków, informuj kapłanów”; za Mszę Świętą odprawianą z użyciem kielicha księdza Dolindo w jej dziewięćdziesiąte urodziny na tarasie jej neapolitańskiego mieszkania; wreszcie za jej słowa: „Ksiądz Dolindo sobie ciebie wybrał”. Gdy tłumaczyłem tę książkę, święty kapłan z Neapolu spoglądał na mnie z portretu wiszącego na ścianie mej biblioteki w Warszawie i wzrokiem pytał: „Czego jeszcze nie rozumiesz?”.
ks. prof. Robert SkrzypczakGRAZIA RUOTOLO
Czas spędzony na pisaniu tej książki wraz z Grazią Ruotolo, bratanicą księdza Dolindo – mistyka, o którym od pewnego czasu słyszałem, choć wiedziałem o nim niewiele – był dla mnie okresem zarazem ciekawym i zwyczajnym. Do Grazii pomogła mi się zbliżyć Antonella Cereda, którą nazywam „motorkiem Matki Bożej”, gdyż z wielkim oddaniem i determinacją wciąż angażuje się w wyszukiwanie miejsc i osób odznaczających się wysokiej jakości duchowością maryjną. Zbliżyły nas do siebie Ghiaie di Bonate¹ i św. Joanna Beretta Molla. Antonella powiedziała, że powinienem poznać Grazię i razem z nią napisać książkę o księdzu Dolindo.
Nie zachwyciła mnie ta propozycja. Byłem zmęczony i nie miałem ochoty na wyprawy do Neapolu, a poza wszystkim innym niektóre opowieści o tym neapolitańskim kapłanie, rówieśniku ojca Pio – potraktowanym przez władze kościelne z podobną surowością – wydawały mi się przerysowane. Podczas pielgrzymki do Loreto z grupą czytelników tygodnika „Famiglia Cristiana”, którego jestem współredaktorem naczelnym, opowiadałem o kalabryjskiej mistyczce Natuzzy Evolo, której poświęciłem pięć książek i której proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 2019 roku. Gdy opuściliśmy sanktuarium Świętej Rodziny, pewna kobieta podeszła do mnie i odezwała się: „Przepraszam, co pan myśli o księdzu Dolindo Ruotolo? Mógłby pan napisać coś o nim”. Być może to był zbieg okoliczności, lecz dopiero co porządnie się wymodliłem w domku, w którym Maryja wypowiedziała swoje „tak”… W drodze powrotnej postanowiłem pojechać razem z Antonellą do Grazii Ruotolo. Było to 19 listopada 2019 roku, w czterdziestą dziewiątą rocznicę śmierci księdza Dolindo.
Od tamtej chwili rozpoczęła się dla mnie nowa podróż we wspaniałym towarzystwie ponad dziewięćdziesięcioletniej Grazii, obdarzonej wigorem i blaskiem młodej dziewczyny. Bratanica księdza Dolindo z pełną determinacją postanowiła przechować i rozpropagować pamięć o swoim szczególnym krewnym, którego od dzieciństwa pokochała i nadal kocha oraz którego naukę zgłębia od wielu lat. Nasze rozmowy przeniknęły moją duszę i są najbardziej autentyczną częścią tej książki. Do tych słów dołączyłem efekty moich poszukiwań i przemyśleń prowadzonych pod okiem Grazii, która przeprowadzała mnie przez morze pism, świadectw, zdjęć, przedmiotów i nagrań.
Bratanica księdza Dolindo to błyskotliwa, ironiczna i spostrzegawcza kobieta. Przez długi czas zajmowała się przedsiębiorczością. Pod pozorem stanowczości ukrywa jednak nieprzeciętną wrażliwość, która pomogła jej dotrzeć do najgłębszych warstw bezcennego dziedzictwa duchowego jej stryja kapłana. Grazia bez trudu przekona cię, byś postąpił tak, jak ona sobie tego życzy, nie wywołując najmniejszego nawet wrażenia chęci dominacji, a to za sprawą sprawnego łączenia siły i delikatności, lecz przede wszystkim dzięki umiejętności budzenia w innych miłości, szacunku, ciekawości i czci dla swego wspaniałego krewnego. Ksiądz Dolindo, wielki mistyk, pod wieloma względami przypominał ojca Pio, z którym pozostawał w ścisłym kontakcie nawet, gdy obaj kapłani nie mogli się fizycznie spotykać. Dzięki pomocy w odnalezieniu dokumentów w San Giovanni Rotondo, udzielonej mi przez przyjaciela i znanego dziennikarza Stefano Campanellę, relacja tych dwóch mistyków została po raz pierwszy tak szczegółowo opisana w tej właśnie książce.
Towarzyszyło mi też zaskakujące wrażenie odkrywania wielu nieprawdopodobnych analogii między Natuzzą i księdzem Dolindo: nie tylko w ich pełnym miłości upodabnianiu się do Chrystusa, tak charakterystycznym dla doświadczenia mistycznego obu oddanych dusz, gotowych składać własne cierpienie w ofierze za zbawienie innych, ale i w przeżywanej przez nich fascynacji Maryją Dziewicą. Wzruszyło mnie do głębi, że ksiądz Dolindo, podobnie jak Natuzza, nazywał siebie „robakiem”. Ona mówiła o „Jezusowych sznurówkach”, on zaś opisywał każde wydarzenie życia jako rodzaj „Bożego haftu”. Poza wieloma innymi niezwykłymi zbieżnościami w ich mistycznych rozmowach obydwojgu Chrystus mówił o „kapłaństwie miłowania” oraz o ludzkiej skłonności do bycia „lekarzem samego siebie”: o tym, że każdy z nas chciałby sam wybrać sobie terapię, podczas gdy tylko Pan, któremu winniśmy ufać, wie, co jest dla nas naprawdę dobre. Zdumiewająco podobny jest też stosunek Natuzzy i księdza Dolindo do aniołów, którzy pokazywali tym mistykom, jak należy ustępować z szacunkiem kapłanom jako sługom Bożym, w liturgii eucharystycznej odnawiającym obecność Jezusa pośród nas.
Nie przeczę, iż wielokrotnie wzruszałem się, dostrzegając w tych zbieżnościach piękno jedynej Prawdy rozpoznawanej przez tych, którzy pozwolili Chrystusowi zamieszkać w sobie. Z niezrównaną i niezmordowaną Grazią postanowiliśmy snuć opowieść w pierwszej osobie, wyrażając się jednym głosem, ponieważ nie byłoby czymś właściwym przedzielać opowieści moimi pytaniami lub komentarzami. Podjęliśmy wspólną wędrówkę w kierunku zrozumienia i odtworzenia życia i nauczania księdza Dolindo, którego ojciec Pio nazywał „apostołem z Neapolu”. Podróż ku duchowemu dziedzictwu księdza Ruotolo jest także wyprawą w stronę autentycznej wiary karmionej miłością do Jezusa. Tę wiarę mistyk uczynił reflektorem i płomieniem swego życia aż do ostatniego tchnienia.
Luciano RegoloWPROWADZENIE
KSIĄDZ DOLINDO I DOZNANA ŁASKA
Nigdy wcześniej nie słyszałem o księdzu Dolindo, a o jego istnieniu dowiedziałem się całkiem przypadkowo. Lubię wracać do słów Alberta Einsteina, który uważał, że zbiegi okoliczności są Bożym podpisem.
Oto fakty: moja siostrzenica Simona, matka trojga dzieci, od pewnego czasu traciła wzrok w jednym oku. Badania okulistyczne stwierdzały prawidłową pracę gałki ocznej, toteż przyczyny utraty widzenia należało szukać gdzie indziej. 19 listopada 2018 roku otrzymałem przez telefon dramatyczną wiadomość: Simona ma głęboki i rozległy guz mózgu przyczepiony do tętnicy szyjnej, unerwiającej niektóre istotne funkcje ciała. To wieści, po których wali się świat. Gdy nieco otrzeźwiałem, zadzwoniłem do bliskiej znajomej, Antonelli Ceredy, osoby wierzącej, szczególnie zaangażowanej w obronę życia, by poprosić ją o modlitwę. Odpowiedź Antonelli brzmiała: „Jestem w Neapolu i jadę od razu zapukać do grobu księdza Dolindo”. Akurat tego dnia, 19 listopada, przypadała rocznica jego narodzin dla nieba.
Zastanawiałem się, kim był ów neapolitański kapłan. Z pierwszego pobieżnego sondowania internetu wnet wywnioskowałem, że chodzi o prawdziwego giganta świętości. Od razu uderzył mnie pewien zdumiewający fakt: ksiądz Dolindo został zawieszony w czynnościach kapłańskich na ponad dziewiętnaście lat. Znam niezawodne procedury sądów kościelnych, lecz przekonałem się, że ten mały wielki ksiądz padł ofiarą politycznej poprawności Świętego Oficjum. Coś podobnego zdarzało się już wcześniej innym świętym.
Z Rzymu do Neapolu nie jest daleko, a ja bezwzględnie musiałem poznać lepiej tego narażonego na niewysłowione cierpienia, a jednocześnie obdarzonego wielkimi charyzmatami kapłana. Tak narodziła się moja ścisła znajomość z Grazią Ruotolo. Zacząłem też czytać niektóre z wielu pism księdza Dolindo, a z nich wyłonił się obraz wyrafinowanego i po ludzku niepojętego mistycyzmu.
Przy wsparciu Grazii i Antonelli utworzył się łańcuch intensywnej modlitwy wstawienniczej do księdza Dolindo za Simonę. Modlitwie towarzyszyło nieustanne pukanie w marmurowe płyty grobu znajdującego się w kościele św. Józefa i Maryi Niepokalanej z Lourdes. Tymczasem Simona była przyjmowana przez różnych neurochirurgów. Wielu z nich odradzało jej poddawanie się operacji usunięcia nowotworu, ponieważ pociągało to za sobą wysokie ryzyko utraty wzroku, mowy i zdolności poruszania się. Ja jednak w sercu czułem, że powierzenie się Dziewicy Maryi, do której modliłem się i nadal się modlę każdego dnia przed dawną ikoną Salus Populi Romani , przechowywaną w papieskiej bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie, oraz ufne zawierzenie się wstawiennictwu księdza Dolindo spowoduje działanie łaski. Simona została poddana operacji w Instytucie Besta w Mediolanie 7 marca 2019 roku. Zabieg trwał dwanaście godzin. Tydzień później chirurg, który operował moją siostrzenicę, powiedział do jej rodziców: „Nauka uczyniła, co mogła, ale według nas pełny sukces operacji jest cudem”. Simona widziała, mówiła i swobodnie poruszała kończynami. Po leczeniu i rehabilitacji podjęła wszystkie obowiązki rodzicielskie, ucząc dzieci znaczenia modlitwy i zapoznając je z nadzwyczajną postacią księdza Dolindo.
To moje świadectwo dotyczące spraw rodzinnych łączy się z tysiącami sprawozdań o doznanych łaskach – czciciele księdza Dolindo latami umieszczali je w księdze pamiątkowej wyłożonej przy jego grobie.
Są to zaledwie strzępy opowieści, które skłoniły Luciano Regolo, autora licznych i cenionych tekstów o duchowości, prowadzącego niezwykle rygorystyczne badania historyczne i filologiczne, do zgłębienia krzyży i charyzmatów, faktów i okoliczności długiego i niespokojnego życia księdza Dolindo. Decydujący w tym względzie okazał się wkład Grazii – żywej pamięci i strażnika archiwów stryja kapłana.
Jest moim osobistym pragnieniem, by książka ta nakłoniła czytelników do odkrywania i naśladowania fundamentalnych zalet księdza Dolindo, takich jak modlitwa, częste karmienie się postaciami eucharystycznymi, miłość do Jezusa, Kościoła i do bliźniego oraz silna pobożność maryjna. Ufam, że rozpoczęty proces beatyfikacyjny nabierze rozpędu, aby sługa Boży już niebawem mógł doznać chwały ołtarzy.
ksiądz prałat Vittorio Formenti,
koadiutor kapituły liberiańskiej
papieskiej bazyliki Santa Maria Maggiore w Rzymie------------------------------------------------------------------------
¹ Chodzi o miejscowość w rejonie Bergamo, w północnych Włoszech, w której w dniach 13–21 oraz 28–31 maja 1944 roku siedmioletnia Adelaide Roncalli była świadkiem objawień maryjnych. Pomimo braku oficjalnego uznania nadprzyrodzonego charakteru tych objawień ze strony władz kościelnych Ghiaie di Bonate stało się miejscem narastającego wciąż kultu maryjnego i ruchu pielgrzymkowego. Zjawiskiem tym interesował się osobiście Jan XXIII, tym bardziej że miejsce to jest oddalone o zaledwie 9 km od Sotto il Monte, rodzinnej miejscowości papieża. Wizjonerka zmarła w 2014 roku, pozostawiając po sobie dwa zbieżne w treści osobiste zapiski. W miejscu objawień jest dziś wybudowana kaplica poświęcona Świętej Rodzinie .
² Dolindo Ruotolo urodził się 6 października 1882 roku .