Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sybir - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sybir - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 237 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dra­mat na­ro­do­wy w 4-ech ak­tach

Przez

Jó­ze­fa Ma­skof­fa (AU­TO­RA "TAM­TE­GO").

AKT I ETA­PEM. AKT II U GU­BER­NA­TOR­SZY. AKT III W TRAK­TI­RZE. AKT IV

GDY OGNIE ZA­PŁO­NĄ.

oso­by:

Sy­bi­ra­cy.

PIOTR STE­PA­NO­W1CZ AK­SA­KÓW, gu­ber­na­tor. ANEM­PO­DIST WA­SIL­JE­WICZ TA­RA­SÓW, dy­rek­tor wie­zie­nia.

ŻO­SIEJ GRY­GOR­JE­WICZ ANIUCZ­KI­NOW.

F ADI EJ PAW­ŁO­WICZ PRO­SKU­RÓW, ofi­cer eta­po­wy.

MA­KAR, bro­dia­ga.

IWAN IWA­NO­WICZ, urzęd­nik.

ALO­SZA.

BU­KASZ­KA.

ELI­KA­NID, wła­ści­ciel trak­ty emi. MU­ZYK. SZU­RA FO­NIA MA RU­SIĄ. UNTE­RO­FI­CER. WAR­ŁA­MOW. ŻOŁ­NIERZ. SOŁ­DAT.

MAR­FA GA WRY­ŁO WNA.

SO­NIA I…..,.. „ ëã.î-?… i JeJ cór­ki z I mał­żeń­stwa. Al AbZ A I

PIERW­SZA dama sy­bir­ska. DRU­GA dama sy­bir­ska.

1 KUP­CO­WA.

2 KUP­CO­WA.

ZDA­NOW­SKI, sta­ro­sta par­tyj­ny.

AN­CY­PA. ŻAR­SKI. HR. LIP­SKI.

STA­NI­SLAW POD­CZA­SKI. AL­FONS POD­CZA­SKI. JÓ­ZEF KI­NIE­WICZ. STAS WIL­GOC­KI. ZO­FIA ZDA­NOW­SKA. KAR( LINA STA­NI­SZEW­SKA. ZY( 'i.MUN­TO­WA SIE­RA­KOW­SKA. STAS. JÓ­ZIO. JUL­CIA.

1 CHŁOP­KA.

2 CHŁOP­KA. WAR­JAT­KA.

WY­GNAŃ­CY – CHŁO­PI LI­TEW­SCY – SOL­DA­CI – JEMSZ­CZY­KI – KO­ZA­CY – CHŁO­PI I CHŁOP­KI SY­BIR­SCY.

akt I.

ETAP.

Sce­na przed­sta­wia pla­cyk przed eta­pem. Po le­wej stro­nie ostro­kół, wy­so­ka pa­li­sa­da ostro za­koń­czo­na – bram­ka wjaz­do­wa za­mknię­ta. Po pra­wej pla­cu pierw­szy do­mek etap­no­jo ofi­ce­ra, ni­ski o da­chu szpi­cza­stym, jed­nem oknie i drzwiach tak ni­skich, iż schy­lać się na­le­ży, gdy się przez nie wcho­dzi. Przed dom­kiem pod oknem ła­wecz­ka. Do­mek jest po­ma­lo­wa­ny cały na ja­sno­nie­bie­sko, dach i drzwi na ró­żo­wo. Za dom­kiem piae dru­gi, uko­sem do wi­dza szo­pa bez okien z sze­ro­ko otwar­tą ścia­ną bez drzwi. We­wnątrz wi­dać pod ścia­na­mi rząd drew­nia­nych pu­łek spa­dzi­stych, na któ­rych ukła­da­ją się więź­nio­wie. W szo­pie bło­to i wiel­kie nie­chluj­stwo. Po za pa­li­sa­dą wi­dać jed­no bez­list­ne drze­wo i wid­no­krąg sza­ry, chmur­ny, strasz­ny. Przy pod­nie­sie­niu za­sło­ny Alo­sza sie­dzi na ła­wecz­ce sku­lo­ny w ob­dar­tym mun­du­rze i pa­trzy smut­nie przed sie­bie. Jest to dość mło­dy jesz­cze soł­dat, ci­chy i po­kor­ny. Po chwi­li roz­le­ga się no­so­wy głos Pro­sku­ró­wa z domu. Obok stoi sa­mo­war na zie­mi.

SCE­NA PIERW­SZA. PRO­SKU­RÓW. Alo­sza!

Mil­cze­nie. Alo­SZa! pra-

ALO­SZA – PRO­SKU­RÓW. fW?St 'Ó kak°j! A1°"

ALO­SZA zry­wa­jąc się. Słll – sza­jus Wa­sze Wy­so­ko­bla­ho­ro­dje! PRO­SKU­RÓW. Pa­staw sa­mo­war!

ALO­SZA. Słu­sza­jus Wa­sze Wy­so­ko­bla­ho­ro­dje! za­czy­na krzą­tać się koło sa­mo­wa­ra, wresz­cie zdej­mu­je but i uży­wa go za­miast miesz­ka. PRO­SKU­RÓW sta­je na pro­gu domu, jest roz­czo­chra­ny, ob­dar­ty, ma pie­rze we wło­sach i brud­ną szy­nel ofi­cer­ską, za­rzu­co­ną na ko­szu­lę. CztOŻ

ty su­kin­syn? cza­ju niet? ha? ALO­SZA. Za­raz bę­dzie czaj… ja już i bu­tem… i ot… PRO­SKU­RÓW. Wrosz! ty spał… ty wsio du­masz… a du­ma­nia przy­na­le­żą gra­tom albo ofi­ce­rom a nie sol – da­tom… miecz­ty to fi­ło­sow­ja, a od cze­go ty pra – chfost? ty fi­lo­zo­fom nie był. Po­niał i ALO­SZA. Po­niał Wa­sze Wy­so­ko­bla­ho­ro­dje!

PRO­SKU­RÓW. Bo je­śli ty po­gań­ska rożo bę­dziesz my­śleć… ot… du­mać, cztoż zo­sta­nie się mnie? czto ja będę ro­bił cały dzień? No, przy­pu­ść­my na­pi­je się cza­ju, pre­kra­sno – no, przy­pu­ść­my po­igra­ju na gi­ta­rze, pre­kra­sno – no, przy­pu­ść­my zfer­la­ku­ru­ję mam­zel Di­trich,: pre­kra­sno – no, a resz­ta? Trze­ba my­śleć., trze­ba du­mać… nada car­sko­mo po­fi­ło­zo­fo­wać… a jak ty i ja… tak już ga­łub­czyk nie moż­na. Ja wot waż­na fi­gu­ra, a ty czto? abi­sja­na mał­pa. Sia­da na ła­wecz­ce. Tak już było od stwo­rze­nia świa­ta, były ofi­ce­ry i sol­da­tysz­ki. Waż­ny­ja lica i mie­łocz. Ot, jak dzie­sięć ru­bli, asy­gna­ta i mied­na ka­piej­ka – ty Alo­sza ka-piej­ka, a ja ot asy­gna­ta… zie­wa. Boh!…, ka­ka­ja sku­ka… ot; mor­da od zie­wa­nia roz­cią­gnę­ła się jak czort zna – jet CZtO! Do Alo­szy, któ­ry brał mio­tle a kie­ro­wał sic do szo­py. Ty ku da?

ALO­SZA. Strasz­ne bło­to w eta­pie po ostat­niej par­tyi. Chciał pod­mieść a to…

PRO­SKU­RÓW. Astaw! nie nuż­no nam nie pry­ka­za­no… żeby w eta­pie bło­ta nie było. Jak nie pry­ka­za­no od wier­hu to my win­ni sami żad­nych no­wo­sti nie die­łat. Ty soł­da­tyń­ka i mał­czy, ja choć ofi­cer a taki sam swo­im urnom ni­cze­go nie zro­bię… Bło­to w eta­pie, ro­ba­ki, cztoż… pry­ka­zu nie było czto­by bło­to

WOn… tak pUSt OSta­niełt­sia. Po chwi­li do Alo­szy, któ­ry wziął z szo­py ku­beł i szedł za pa­li­sa­dę po wodę. Ty kuda?

ALO­SZA. Wody w etap Wa­sze Wy­so­ko­bła­ho­ro­dje. PRO­SKU­RÓW. Nu… wody moż­na, w pry­ka­zie jest,

CZto­by WOda była… ÏÎ idź… Za­my­ka oczy i zie­wa. Alo­sza chce iść.

PRO­SKU­RÓW na­gie. Ty kuda. ALO­SZA. Wody do eta­pu.

PRO­SKU­RÓW. Piź­niej, astań­sia, ja budu fi­lo­zo­fo­wać… tak ty hu­żak słu­szaj, cztoż, no, da… mnie chcia­ło się fi­ło­zo­fo­wat a ty słu­chaj.

N

ALO­SZA z re­zy­gna­cyą sta­wia ku­beł na zie­mię. Slli­SZa­jU Wa­sze

Wy­so­ko­bla­ho­ro­dje I PRO­SKU­RÓW. Tak… wot… Za­czem ot w Sy­bir­je ta­ko­je sza­re nie­bo? ha, nie zna­jesz? nie zna­jesz?

Ury­wa, zie­wa, za­my­ka oczy – po chwi­li. JsJo, a CZtO ty na­gO­to­wał? ha? Ko­la­cja eto toże fi­lo­zo­fja… jeść… cztoż? u cze­ło­wie­ka ro­zum a po­tem briu­cho. ALO­SZA. Kru­py Wa­sze Wy­so­ko­bla­ho­ro­dje i le­ni­wy­je szczy.

PRO­SKU­RÓW. Ot uż ja dru­gi rok trzy razy dnia jem le­ni­wy­je szczy i kru­py. A z mia­sta nic nie przy­nie­śli?

ALO­SZA. Nic… może bę­dzie szła dziś par­tja nie­szcza – stnych i co z mia­sta dla nich pod­nio­są. PRO­SKU­RÓW. Przyj­dzie par­tja? ALO­SZA. Ja tak sły­szał Wa­sze Wy­so­ko­bla­ho­ro­dje. PRO­SKU­RÓW. Oo, tak ład­no… może co i do­bre­go się

Zda­rzy… Zie­wa i prze­cią­ga się. AlO­SZa, daj gi­ta­rę! Alo­sza chce iść do domu. Ty kuda? ALO­SZA. Gi­ta­ra… PRO­SKU­RÓW. Ach! da! no idź!

AL()SZA VVcho­dzi do domu, wi­dać przez okno jak od­cze­pia gi­ta­rę. Przez ten czas Pro­sku­rów zie­wa, za­my­ka oczy i mówi. PRO­SKU­RÓW. Ot Sku­ka! Na­gle krzy­czy prze­raź­li­wym gło­sem.

Pry­wie­di Di­kusz­ku! ALO­SZA. z domu. Siej czas Wa­sze Wy­so­ko­bla­ho­ro­dje!

Pro­sku­rów sie­dzi z za­mknię­te­mi ocza­mi. Alo­sza wy­cho­dzi z domu, nie­sie sta­rą gi­ta­rę na ró­żo­wej wstąż­ce i pro­wa­dzi obrzy­dli­we­go par­szy­we­go psa.

ALO­SZA. Wot Di­kusz­ka!

PRO­SKU­RÓW do psa. Zdra­stwuj bra­ticz! ład­na kun­dla?….

nu cztoż die­łat? kun­dla., par­szy­wa ja… ot Sy­bi­rak…

ot ko­ren­nyj Sy­bi­rak… sa­dis da. Do Alo­szy.Ty kuda? ALO­SZA. Wa­sza Wy­so­ko­bla­ho­ro­die w eta­pie nary się po­ła­ma­ły… nuż­no na­pra­wić… to jak przyj­dą nie­szcza – stni, będą na zie­mi le­żeć.

PRO­SKU­RÓW. Nu, tak czto? Di­kusz­ka ot na zie­mi leży? ha? czto? a ot i u Di­kusz­ki du­sza jak u cze­lo­wie­ka, cztoż? nary po­ła­ma­li… czort z nie­mi… A u cie­bie w pry­ka­zie jest czto­by po­ła­ma­ne nary na­pra­wiać? Niet! tak zo­staw! Za­czem po­ła­ma­li!

ALO­SZA. Par­tja była duża Wa­sze Wy­so­ko­bła­ho­ro­dje… było 70 czło­wie­ka a w eta­pie miej­sca na 40.

PRO­SKU­RÓW. Nu tak co? ot u mnie w gło­wie fi­lo­zo­fij na czter­dzie­ści lu­dzi a ot sie­dzi w jed­nej gło­wie. Tak i u nich niech tak bę­dzie. Czto? ha? Di – kusz­ka? Brzdą­ka na gi­ta­rze. – Alo­sza krzą­ta się kolo sa­mo­wa­ra. PRO­SKU­RÓW pró­bu­je śpie­wać.

Raz­dia­li sa mnoj ty do­lja… Grust! pie­czal ła­sku… Na­gie Alo­sza! ALO­SZA. Slu­sza­jusz Wa­sze Wy­so­ko­bła­ho­ro­dje! PRo­SKU­RoW. U mien­ja pięk­ny głos, ha? ALO­SZA bez en­tu­zja­zmu. Czud­nyj głos Wa­sze Wy­so­ko­bła­ho­ro­dje!

PRO­SKU­RÓW śpie­wa:

Ęàę pri­jat­no

W wie­czer maj­ski

Rum ja­maj­ski

W czaj ki­taj­skij

Po–o–o – dle­wet! Ha? czto? Di­kusz­ka? nu, czto ro­bić… ramu niet Alo­sza.

ALO­SZA. Wa­sze Wy­so­ko­bła­ho­ro­dje? PRO­SKU­RÓW. Piej! czort la­gusz­koj; ALO­SZA. Slu­sza­jusz Wa­sze Wy­so­ko­bła­ho­ro­dje? za­my­ka oczy i jak au­to­mat śpie­wa. – Pro­sku­rów gra na gi­ta­rze.

ALO­SZA. Czort z la­gusz­koj raz­saż­dał

Si­dia na igoł­kie

Ej ja z rodu nie wi­dał

Jew­re­ja w jał­mor­kie. PRO­SKU­RÓW. Pry­gaj! pry­gaj!

ALO­SZA z za­mknię­te­mi ocza­mi, nie zmie­nia­jąc wy­ra­zu twa­rzy, tań­czy, pod­czas gdy Pro­sku­rów gra.

ciz – bro­dia­ga.

PRO­SKU­RÓW do psa. Nu, patrz Di­kusz­ka – ka­ka­ja eto świ­nia.. ot pry­ga­jet… pry­ga­jet… je­śli­by ja Di­kusz-kie ska­zył pry­gaj… ot sie­dit… a ot cze­ło­wiek, pry­ga­jet a so­bacz­ka sie­dit. Alo­sza pre­stań… ha… patrz… mó­wię tie­bie pry­gaj! pry­ga­jesz.. kto zwierz? Ha! po­fi­lo­zo­fi­ruj, kto zwierz! Nu, pry­gaj… a nie, to

W mor­du… Za­mie­rza się gi­ta­rą. – Alo­sza au­to­ma­tycz­nie za­bie­ra sic do tań­ca – na­gle dzwo­nek roz­le­ga się u bra­my i sły­chać prze­cią­gły krzyk.

Ha! a! a!

PRO­SKU­ROW. Ki CZOrt? Alo­sza otwie­ra bra­mę, uka­zu­je się Bro­dia­ga.

SCE­NA DRU­GA, bro­dia­ga na pro­gu do àþ82ó

Bro­dia­ga!

alo­sza zwra­ca się do Pro­sku­ro­wa.

Wa­sza Wy­so­ko­bla­ho­ro­dje?

Bro­dia­ga! Pro­sku­row wzru­sza ra-Bro­dia­ga jest już si­wie­ją­cy męż­czy – mi­üna­mi obo­jęt­nie i brzdą­ka na gi­ta­rze.

zna, wy­so­ki, chu­dy i zgar­bio­ny – _ „……

,… Bro­dia­ga wcho­dzi i kła­nia się po woj – odzia­ny jest dzi­wacz­nie w roz­ma­ite­go ro­dza­ju odzież – czap­kę spra – sko­we­mu Pro­sku­ró­wi… wni­ka – bar­dzo brud­ny i obe­rwa­ny BRO­DIA­GA. Imiejll CZeSt ja­mo­wi ci­cho, pół­słów­ka­mi – ty­iko wj£ sję Wa­sze Wy­so­ko – oczy mu gra­ją gwał­tow­nie pod zsu – Mnan­ro­Hip! nię­te­mi brwia­mi. Dia­gO­rOC­lie.

PROS KL RO W Pa­trzy na nie­go o – spa­ie. Cze­go wam trze­ba? BRO­DIA­GA. Ja przy­cho­dzę pro­sić, czto­by wy mien­ja aresz­to­wa­li. PRO­SKU­RÓW. Cztoż, tego roku tak wcze­śnie?

BRO­DIA­GA. Użasz­no cho­lod­no na­do­je­lo włó­czyć się.

PRO­SKU­RÓW. Ty był już u mnie? ha?

BRO­DIA­GA. Da, w prze­szłym roku… w póź­nej je­sie­ni… ot już drze­wo li­ście stra­ci­ło… wy mnie aresz­to­wa­li… ja ubij­ca Ma­kri­mo­wi­cza… da…

PRO­SKU­RÓW. Aha! da! da! no cóż., gdzieś mnie cie­bie te­raz aresz­to­wać, miej­sca nie ma gdzie cie­bie trzy­mać, idź, po­gu­laj jesz­cze tro­chę, a po­tem jaw się.

BRO­DIA­GA upar­cie. Chłod­no już… chcę do tur­my.

PRO­SKU­RÓW. Idź prócz! BRO­DJA­GA jak wy­żej. Are­stuj­tie mie­nia! PRO­SKU­RÓW co­raz gwał­tow­niej. Mnie nie chce się! BRO­DIA­GA. Are­stuj­tie mie­nia!

PRO­SKU­RÓW. Mnie nie chce się! ot Di­kusz­ka – sma-tn! du­rak ka­koj! Ja będę jego trzy­mać, ży­wić, da­wać znać spraw­ni­ko­wi i całe ko­me­dje z nim ła­mać… idź k'czor­tu – przy­chodź jak bę­dzie par­tja, pój­dziesz z nie­mi ra­zem.

BRO­DIA­GA. Ja głod­ny – u mnie nogi we krwi, ja się

Stad nie rU­SZę. Sia­da na ław­ce obok Pro­sku­ro­wa. PRO­SKU­RÓW pa­trzy na nie­go – chwi­lę mie­rzą sic ocza­mi, ogar­nia go lęk… wresz­cie wsta­je, plu­je i mówi do psa. Paj­di Di­kusz­ka! pUSt!

sie­dit! etot mier­ża­wiec odin! na­ple­wat nam na nie­wo!

Prze­cho­dząc ko­pie sa­mo­war, któ­ry się prze­wra­ca i woda wy­le­wa. AlO­SZa! CZaj! Od­cho­dzi do domu.

SCK­NA i RZHCLV ALO­SZA za­bie­ra się do sa­mo­wa­ra, po chwi­li pa­trzy na Bro­dia­gę, któ­ry sie­dzi z przy­mknię­te­mi ocza­mi. Wy

ALO­SZA – BRO­DIA­GA. któ­ren my ucie­kIi?

BRO­DIA­GA nie otwie­ra­jąc oczów.

Piet­na­stv!

ALO­SZA. W ile lat?

BRO­DIA­GA jak wy­żej. W dwa­dzie­ścia!

ALO­SZA. Ma­ła­diec! a czem­że wy te­raz byli?

BRO­DIA­GA. Ho­rod­ni­czym.

ALO­SZA. A przed­tem?

BRO­DIA­GA. Ja był strap­czym, dieńsz­czy­kiem, pry­sta – wem, fel­cze­rem, na­wet po­pem. ALO­SZA. Nie uże…

BRO­DIA­GA. Da… da… Chwi­la mil­cze­nia.

ALO­SZA. Wy na wio­snę znów z tur­my uciek­nie­cie?

BRO­DIA­GA. Nad­ie­juś! Kak­że? ja by z wio­sną nie wy­trzy­mał w tur­mie. Soł­nysz­ko… las szu­mi, cią­gnie… pach­nie – da w dro­gę – je­sie­nią, zimą, smut­no za tur­ma – ot – na­wy­kła du­sza.

ALO­SZA. No… a pał­ki?

BRO­DIA­GA. Pry wy tó… na­ple­wat! Po chwm pa­trząc na Alo­szę.

Ty pro­sto zwie­rzę nie czło­wiek! ALO­SZA. Za­czem brat? za­czem? BRO­DIA­GA. Kak­że? Ty wot słu­żysz? ty ilot na tyle let? soł­dat… szy­nel na grzbie­cie i wa­ruj jak so­ba­ka…

wstyd­no! rzuć szy­nel udie­raj w les, w ska­ły, w świę­te Baj­kal­skie wody… swo­bo­da… ży­cie… o!

Wy­cią­ga przed sie­bie ręce.

ALO­SZA. Kak­że? Mnie są­dzo­no słu­żyć… pry­ka­za­no… nie moż­na in­a­czej.

BRO­DIA­GA. Tu­man ty! tu­man! gdzie ten, kto pry­ka-zy­wa­jet? car? ha, ha! Ba­tiusz­ka car? da on i nie wie czto jaki du­rak bu­tem sa­mo­wrar roz­dmu­chu­je… ta w mor­du od ofi­ce­ra bie­rze… i mę­czy się w szy­ne­li… Za­czem ty ca­ro­wi po­trzeb­ny, co?

ALO­SZA. Boh dał jemu włast', moc, po­tę­gę, siłę – nam słu­chać trze­ba.

BRO­DIA­GA. A Bogu kto dał włast'? i siłę, ha? Po chwm z po­gar­dą. Tu­man, tu­man.

ALO­SZA. Da… wy uż ubij­ca… to wam wszyst­ko jed­no, wy z Bo­giem w nie­zgo­dzie i z ca­rem ba­tiusz­ką i z pra­wem. U was krew na du­szy, ale ja choć sol-da­tysz­ka ale czy­sty i praw. Wy wier­no nie tyl­ko Ma­kry­mo­wi­cza ubi­li… u was wię­cej ofiar na du­szy.

BRO­DIA­GA szy­der­czo. Nad­ie­juś… ęàę uciek­nę z tur­my trze­ba żyć… la­sem je­dzie ku­piec… pas na nim tłu­sty od pie­nię­dzy… cztoż ku­piec? żyru, tłusz­czu kupa – gdzie u nie­go du­sza… w Iob go ka­wał­kiem że­la­za i kup­ca niet a ru­ble moje! Ot i żyć moge… i soł-nysz­ko świe­ci a grze­je… las szu­mi, pta­szy­na śpie­wa… a ku­piec? żyr, tłuszcz… wot li­ście lecą… lecą… kupa cała… po­kry­ły… da!

ALO­SZA. Ja by nie mógł za­bić czło­wie­ka.

BRO­DIA­GA. Po­cze­kaj brat… cie­bie kie­dy ubi­ją. – Na świe­cie za­bit! nada, je­śli nie chcesz, aby cie­bie za­bi­li…

da… da!…. Po chwi­li. U cie­bie tro­chę chle­ba jest? Po chwi­li. Ja jak głod­ny to i za chleb za­bić go­tów. ALO­SZA do­by­wa­jąc z za­pa­zu­chy chleb ra­zo­wy. Ja ostat­nim ka­wał­kiem z głod­nym się po­dzie­lę.

BRO­DIA­GA bie­rze chleb. Tu­man ty, tu­man! Dzwo­nek u bra­my i wo­ła­nie. Ha… a… a.. ALO­SZA. Íà… à… à!….

SCE­NA CZWAR­TA. MA­RU­SIA. My z Po­dar­ka­mi dla nie­szczast – nxV?xTZ*77 SnS£J4G­m7 ALO­SZA. Par­tyi nie ma. S nV,Au 4, Sr IWAN IWA­NO­WICZ.

idzie, my chce­my pro­sić Fa­die­ja Paw­ło­wi­cza, czto­by pa­zwo­lił zło­żyć po­dar­ki na swo­je ręce.

ALO­SZA. Wejdź­cie! Wcho­dzą. Iwan Iwa­no­wicz ubra­ny w ga­lo­wy mun­dur i bia­łe rę­ka­wicz­ki – na wierz­chu ba­ran­ko­we fu­tro, nie­sie na tacy pie­rog – na pie­ro­gu leży tro­chę srebr­nej mo­ne­ty. Iwan Iwa­no­wicz jest bied­nym po­kor­nym urzęd­ni­kiem. Ma­ru­sia sta­ra chłop­ka sy­bi­racz­ka, odzia­na w ko­żuch i wy­so­kie buty, trzy­ma na ta­le­rzu pie­rog. Szu­ra i Fo­nia, chło­pi sy­bir­scy odzia­ni cie­pło ale bied­nie – każ­dy ma ta­lerz z je­dze­niem.

IWAN IWA­NO­WICZ. Pa­mi­łuj­te… moż­na zo­ba­czyć Fa­die­ja Paw­ło­wi­cza?

ALO­SZA po chwi­li, skro­biąc się w gło­wę. Ot… ja Wam prO­StO

po­wiem Iwa­nie Iwa­no­wi­czu… je­śli u was rum ja­maj­ski w kie­sze­ni jest, do­brze… ja was po­wio­dę k' Bła-ho­ro­dji… a je­śli u was rumu nie­tna, tak ba­tiusz­ki le­piej idź­cie do domu. IWAN IWA­NO­WICZ. Jak­że… pa­mi­łuj­te… rum jest.

Fo­nia! Wyj­mij rum Z kie­sze­ni. Fo­nia wyj­mu­je Iwa­no­wi bu­tel­kę rumu z kie­sze­ni.

MA­RU­SIA. Idź ga­łub­czyk Alo­sza… daj jemu bu­tel­kę… niech on po­zwro­li nam po­módz nie­szczast­nym. Ja upie­kła dziś świe­że pie­ro­gi z ka­pu­stą… a ot Fo­nia ma chleb i tro­chę ma­sła… po parę ko­pie­jek też po­ło­ży­li my na ta­ler­zach. Po­proś Fa­die­ja Paw­ło­wi­cza, niech nam wska­że kto w par­tyi sa­moj nie­szczast­nyj.

ALO­SZA. Oni WSZy­SCy nie­SZCZaSt­ny! Śnieg lek­ko pada.

MA­RU­SIA. Da… da! Boh mój! Da­le­ko idą… ot… co oj­czy­znę po­stra­da­li, wszyst­ko – oni tam po­dob­no pod­nie­śli bunt… woł­nien­je. ALO­SZA. Da – eto strasz­no­je prze­stęp­stwo… bunt prze­ciw caru – car spra­wie­dli­wie ka­rze. MA­RU­SIA. Da! da! ty praw ga­łub­czyk – no cztoż –

oni nie­szczat­sny… głod­ni… da chłod­no… wot śnieg –

pier­wyj śnieg. IWAN IWA­NO­WICZ. Idź! ho­łub­czyk idź! ALO­SZA. Da mien­ja ich żal… strasz­no żal… ot ser­ce się kra­je jak pa­trzę… no ale bunt, woł­nien­je nie… nie…

Od­cho­dzi do dom­ku.

IWAN IWA­NO­WICZ. A je­śli Fa­diej Paw­ło­wicz, ze­chce wziąć so­bie pie­nią­dze? MA­RU­SIA. Ha! pust! niech bie­rze… pie­ro­gi niech choć

OSta­wi dla bied­nych W oknie po­ja­wia się Pro­sku­rów.

PRO­SKU­RÓW. Nu czto? czto wam po­trze­ba?

IWAN IWA­NO­WICZ z ukło­nem. Fa­diej Paw­ło­wicz… my ot z po­dar­ka­mi dla par­tji. Ja Iwan Iwa­no­wicz Iwa­now, z pocz­ty, wy mien­ja uzna­li? niet? Par­tja idzie nowa, wiec my po daw­ne­mu sy­bir­skie­mu zwy­cza­ju z po­dar­ka­mi – u mnie dziś imie­ni­ny, tak ja mun­dur na­dział i z pie­ro­giem i dat­kiem k' nie­szczast­nym…

MA­RU­SIA. A ja ot z ka­pu­stą i z ko­piej­ka­mi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: