- W empik go
Sybir - ebook
Sybir - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 237 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przez
Józefa Maskoffa (AUTORA "TAMTEGO").
AKT I ETAPEM. AKT II U GUBERNATORSZY. AKT III W TRAKTIRZE. AKT IV
GDY OGNIE ZAPŁONĄ.
osoby:
Sybiracy.
PIOTR STEPANOW1CZ AKSAKÓW, gubernator. ANEMPODIST WASILJEWICZ TARASÓW, dyrektor wiezienia.
ŻOSIEJ GRYGORJEWICZ ANIUCZKINOW.
F ADI EJ PAWŁOWICZ PROSKURÓW, oficer etapowy.
MAKAR, brodiaga.
IWAN IWANOWICZ, urzędnik.
ALOSZA.
BUKASZKA.
ELIKANID, właściciel trakty emi. MUZYK. SZURA FONIA MA RUSIĄ. UNTEROFICER. WARŁAMOW. ŻOŁNIERZ. SOŁDAT.
MARFA GA WRYŁO WNA.
SONIA I…..,.. „ ëã.î-?… i JeJ córki z I małżeństwa. Al AbZ A I
PIERWSZA dama sybirska. DRUGA dama sybirska.
1 KUPCOWA.
2 KUPCOWA.
ZDANOWSKI, starosta partyjny.
ANCYPA. ŻARSKI. HR. LIPSKI.
STANISLAW PODCZASKI. ALFONS PODCZASKI. JÓZEF KINIEWICZ. STAS WILGOCKI. ZOFIA ZDANOWSKA. KAR( LINA STANISZEWSKA. ZY( 'i.MUNTOWA SIERAKOWSKA. STAS. JÓZIO. JULCIA.
1 CHŁOPKA.
2 CHŁOPKA. WARJATKA.
WYGNAŃCY – CHŁOPI LITEWSCY – SOLDACI – JEMSZCZYKI – KOZACY – CHŁOPI I CHŁOPKI SYBIRSCY.
akt I.
ETAP.
Scena przedstawia placyk przed etapem. Po lewej stronie ostrokół, wysoka palisada ostro zakończona – bramka wjazdowa zamknięta. Po prawej placu pierwszy domek etapnojo oficera, niski o dachu szpiczastym, jednem oknie i drzwiach tak niskich, iż schylać się należy, gdy się przez nie wchodzi. Przed domkiem pod oknem ławeczka. Domek jest pomalowany cały na jasnoniebiesko, dach i drzwi na różowo. Za domkiem piae drugi, ukosem do widza szopa bez okien z szeroko otwartą ścianą bez drzwi. Wewnątrz widać pod ścianami rząd drewnianych pułek spadzistych, na których układają się więźniowie. W szopie błoto i wielkie niechlujstwo. Po za palisadą widać jedno bezlistne drzewo i widnokrąg szary, chmurny, straszny. Przy podniesieniu zasłony Alosza siedzi na ławeczce skulony w obdartym mundurze i patrzy smutnie przed siebie. Jest to dość młody jeszcze sołdat, cichy i pokorny. Po chwili rozlega się nosowy głos Proskurówa z domu. Obok stoi samowar na ziemi.
SCENA PIERWSZA. PROSKURÓW. Alosza!
Milczenie. AloSZa! pra-
ALOSZA – PROSKURÓW. fW?St 'Ó kak°j! A1°"
ALOSZA zrywając się. Słll – szajus Wasze Wysokoblahorodje! PROSKURÓW. Pastaw samowar!
ALOSZA. Słuszajus Wasze Wysokoblahorodje! zaczyna krzątać się koło samowara, wreszcie zdejmuje but i używa go zamiast mieszka. PROSKURÓW staje na progu domu, jest rozczochrany, obdarty, ma pierze we włosach i brudną szynel oficerską, zarzuconą na koszulę. CztOŻ
ty sukinsyn? czaju niet? ha? ALOSZA. Zaraz będzie czaj… ja już i butem… i ot… PROSKURÓW. Wrosz! ty spał… ty wsio dumasz… a dumania przynależą gratom albo oficerom a nie sol – datom… mieczty to fiłosowja, a od czego ty pra – chfost? ty filozofom nie był. Poniał i ALOSZA. Poniał Wasze Wysokoblahorodje!
PROSKURÓW. Bo jeśli ty pogańska rożo będziesz myśleć… ot… dumać, cztoż zostanie się mnie? czto ja będę robił cały dzień? No, przypuśćmy napije się czaju, prekrasno – no, przypuśćmy poigraju na gitarze, prekrasno – no, przypuśćmy zferlakuruję mamzel Ditrich,: prekrasno – no, a reszta? Trzeba myśleć., trzeba dumać… nada carskomo pofiłozofować… a jak ty i ja… tak już gałubczyk nie można. Ja wot ważna figura, a ty czto? abisjana małpa. Siada na ławeczce. Tak już było od stworzenia świata, były oficery i soldatyszki. Ważnyja lica i miełocz. Ot, jak dziesięć rubli, asygnata i miedna kapiejka – ty Alosza ka-piejka, a ja ot asygnata… ziewa. Boh!…, kakaja skuka… ot; morda od ziewania rozciągnęła się jak czort zna – jet CZtO! Do Aloszy, który brał miotle a kierował sic do szopy. Ty ku da?
ALOSZA. Straszne błoto w etapie po ostatniej partyi. Chciał podmieść a to…
PROSKURÓW. Astaw! nie nużno nam nie prykazano… żeby w etapie błota nie było. Jak nie prykazano od wierhu to my winni sami żadnych nowosti nie diełat. Ty sołdatyńka i małczy, ja choć oficer a taki sam swoim urnom niczego nie zrobię… Błoto w etapie, robaki, cztoż… prykazu nie było cztoby błoto
WOn… tak pUSt OStaniełtsia. Po chwili do Aloszy, który wziął z szopy kubeł i szedł za palisadę po wodę. Ty kuda?
ALOSZA. Wody w etap Wasze Wysokobłahorodje. PROSKURÓW. Nu… wody można, w prykazie jest,
CZtoby WOda była… ÏÎ idź… Zamyka oczy i ziewa. Alosza chce iść.
PROSKURÓW nagie. Ty kuda. ALOSZA. Wody do etapu.
PROSKURÓW. Piźniej, astańsia, ja budu filozofować… tak ty hużak słuszaj, cztoż, no, da… mnie chciało się fiłozofowat a ty słuchaj.
N
ALOSZA z rezygnacyą stawia kubeł na ziemię. SlliSZajU Wasze
Wysokoblahorodje I PROSKURÓW. Tak… wot… Zaczem ot w Sybirje takoje szare niebo? ha, nie znajesz? nie znajesz?
Urywa, ziewa, zamyka oczy – po chwili. JsJo, a CZtO ty nagOtował? ha? Kolacja eto toże filozofja… jeść… cztoż? u czełowieka rozum a potem briucho. ALOSZA. Krupy Wasze Wysokoblahorodje i leniwyje szczy.
PROSKURÓW. Ot uż ja drugi rok trzy razy dnia jem leniwyje szczy i krupy. A z miasta nic nie przynieśli?
ALOSZA. Nic… może będzie szła dziś partja nieszcza – stnych i co z miasta dla nich podniosą. PROSKURÓW. Przyjdzie partja? ALOSZA. Ja tak słyszał Wasze Wysokoblahorodje. PROSKURÓW. Oo, tak ładno… może co i dobrego się
Zdarzy… Ziewa i przeciąga się. AlOSZa, daj gitarę! Alosza chce iść do domu. Ty kuda? ALOSZA. Gitara… PROSKURÓW. Ach! da! no idź!
AL()SZA VVchodzi do domu, widać przez okno jak odczepia gitarę. Przez ten czas Proskurów ziewa, zamyka oczy i mówi. PROSKURÓW. Ot Skuka! Nagle krzyczy przeraźliwym głosem.
Prywiedi Dikuszku! ALOSZA. z domu. Siej czas Wasze Wysokoblahorodje!
Proskurów siedzi z zamkniętemi oczami. Alosza wychodzi z domu, niesie starą gitarę na różowej wstążce i prowadzi obrzydliwego parszywego psa.
ALOSZA. Wot Dikuszka!
PROSKURÓW do psa. Zdrastwuj braticz! ładna kundla?….
nu cztoż diełat? kundla., parszywa ja… ot Sybirak…
ot korennyj Sybirak… sadis da. Do Aloszy.Ty kuda? ALOSZA. Wasza Wysokoblahorodie w etapie nary się połamały… nużno naprawić… to jak przyjdą nieszcza – stni, będą na ziemi leżeć.
PROSKURÓW. Nu, tak czto? Dikuszka ot na ziemi leży? ha? czto? a ot i u Dikuszki dusza jak u czelowieka, cztoż? nary połamali… czort z niemi… A u ciebie w prykazie jest cztoby połamane nary naprawiać? Niet! tak zostaw! Zaczem połamali!
ALOSZA. Partja była duża Wasze Wysokobłahorodje… było 70 człowieka a w etapie miejsca na 40.
PROSKURÓW. Nu tak co? ot u mnie w głowie filozofij na czterdzieści ludzi a ot siedzi w jednej głowie. Tak i u nich niech tak będzie. Czto? ha? Di – kuszka? Brzdąka na gitarze. – Alosza krząta się kolo samowara. PROSKURÓW próbuje śpiewać.
Razdiali sa mnoj ty dolja… Grust! pieczal łasku… Nagie Alosza! ALOSZA. Sluszajusz Wasze Wysokobłahorodje! PRoSKURoW. U mienja piękny głos, ha? ALOSZA bez entuzjazmu. Czudnyj głos Wasze Wysokobłahorodje!
PROSKURÓW śpiewa:
Ęàę prijatno
W wieczer majski
Rum jamajski
W czaj kitajskij
Po–o–o – dlewet! Ha? czto? Dikuszka? nu, czto robić… ramu niet Alosza.
ALOSZA. Wasze Wysokobłahorodje? PROSKURÓW. Piej! czort laguszkoj; ALOSZA. Sluszajusz Wasze Wysokobłahorodje? zamyka oczy i jak automat śpiewa. – Proskurów gra na gitarze.
ALOSZA. Czort z laguszkoj razsażdał
Sidia na igołkie
Ej ja z rodu nie widał
Jewreja w jałmorkie. PROSKURÓW. Prygaj! prygaj!
ALOSZA z zamkniętemi oczami, nie zmieniając wyrazu twarzy, tańczy, podczas gdy Proskurów gra.
ciz – brodiaga.
PROSKURÓW do psa. Nu, patrz Dikuszka – kakaja eto świnia.. ot prygajet… prygajet… jeśliby ja Dikusz-kie skazył prygaj… ot siedit… a ot czełowiek, prygajet a sobaczka siedit. Alosza prestań… ha… patrz… mówię tiebie prygaj! prygajesz.. kto zwierz? Ha! pofilozofiruj, kto zwierz! Nu, prygaj… a nie, to
W mordu… Zamierza się gitarą. – Alosza automatycznie zabiera sic do tańca – nagle dzwonek rozlega się u bramy i słychać przeciągły krzyk.
Ha! a! a!
PROSKUROW. Ki CZOrt? Alosza otwiera bramę, ukazuje się Brodiaga.
SCENA DRUGA, brodiaga na progu do àþ82ó
Brodiaga!
alosza zwraca się do Proskurowa.
Wasza Wysokoblahorodje?
Brodiaga! Proskurow wzrusza ra-Brodiaga jest już siwiejący mężczy – miünami obojętnie i brzdąka na gitarze.
zna, wysoki, chudy i zgarbiony – _ „……
,… Brodiaga wchodzi i kłania się po woj – odziany jest dziwacznie w rozmaitego rodzaju odzież – czapkę spra – skowemu Proskurówi… wnika – bardzo brudny i oberwany BRODIAGA. Imiejll CZeSt jamowi cicho, półsłówkami – tyiko wj£ sję Wasze Wysoko – oczy mu grają gwałtownie pod zsu – MnanroHip! niętemi brwiami. DiagOrOClie.
PROS KL RO W Patrzy na niego o – spaie. Czego wam trzeba? BRODIAGA. Ja przychodzę prosić, cztoby wy mienja aresztowali. PROSKURÓW. Cztoż, tego roku tak wcześnie?
BRODIAGA. Użaszno cholodno nadojelo włóczyć się.
PROSKURÓW. Ty był już u mnie? ha?
BRODIAGA. Da, w przeszłym roku… w późnej jesieni… ot już drzewo liście straciło… wy mnie aresztowali… ja ubijca Makrimowicza… da…
PROSKURÓW. Aha! da! da! no cóż., gdzieś mnie ciebie teraz aresztować, miejsca nie ma gdzie ciebie trzymać, idź, pogulaj jeszcze trochę, a potem jaw się.
BRODIAGA uparcie. Chłodno już… chcę do turmy.
PROSKURÓW. Idź prócz! BRODJAGA jak wyżej. Arestujtie mienia! PROSKURÓW coraz gwałtowniej. Mnie nie chce się! BRODIAGA. Arestujtie mienia!
PROSKURÓW. Mnie nie chce się! ot Dikuszka – sma-tn! durak kakoj! Ja będę jego trzymać, żywić, dawać znać sprawnikowi i całe komedje z nim łamać… idź k'czortu – przychodź jak będzie partja, pójdziesz z niemi razem.
BRODIAGA. Ja głodny – u mnie nogi we krwi, ja się
Stad nie rUSZę. Siada na ławce obok Proskurowa. PROSKURÓW patrzy na niego – chwilę mierzą sic oczami, ogarnia go lęk… wreszcie wstaje, pluje i mówi do psa. Pajdi Dikuszka! pUSt!
siedit! etot mierżawiec odin! naplewat nam na niewo!
Przechodząc kopie samowar, który się przewraca i woda wylewa. AlOSZa! CZaj! Odchodzi do domu.
SCKNA i RZHCLV ALOSZA zabiera się do samowara, po chwili patrzy na Brodiagę, który siedzi z przymkniętemi oczami. Wy
ALOSZA – BRODIAGA. któren my uciekIi?
BRODIAGA nie otwierając oczów.
Pietnastv!
ALOSZA. W ile lat?
BRODIAGA jak wyżej. W dwadzieścia!
ALOSZA. Maładiec! a czemże wy teraz byli?
BRODIAGA. Horodniczym.
ALOSZA. A przedtem?
BRODIAGA. Ja był strapczym, dieńszczykiem, prysta – wem, felczerem, nawet popem. ALOSZA. Nie uże…
BRODIAGA. Da… da… Chwila milczenia.
ALOSZA. Wy na wiosnę znów z turmy uciekniecie?
BRODIAGA. Nadiejuś! Kakże? ja by z wiosną nie wytrzymał w turmie. Sołnyszko… las szumi, ciągnie… pachnie – da w drogę – jesienią, zimą, smutno za turma – ot – nawykła dusza.
ALOSZA. No… a pałki?
BRODIAGA. Pry wy tó… naplewat! Po chwm patrząc na Aloszę.
Ty prosto zwierzę nie człowiek! ALOSZA. Zaczem brat? zaczem? BRODIAGA. Kakże? Ty wot służysz? ty ilot na tyle let? sołdat… szynel na grzbiecie i waruj jak sobaka…
wstydno! rzuć szynel udieraj w les, w skały, w święte Bajkalskie wody… swoboda… życie… o!
Wyciąga przed siebie ręce.
ALOSZA. Kakże? Mnie sądzono służyć… prykazano… nie można inaczej.
BRODIAGA. Tuman ty! tuman! gdzie ten, kto pryka-zywajet? car? ha, ha! Batiuszka car? da on i nie wie czto jaki durak butem samowrar rozdmuchuje… ta w mordu od oficera bierze… i męczy się w szyneli… Zaczem ty carowi potrzebny, co?
ALOSZA. Boh dał jemu włast', moc, potęgę, siłę – nam słuchać trzeba.
BRODIAGA. A Bogu kto dał włast'? i siłę, ha? Po chwm z pogardą. Tuman, tuman.
ALOSZA. Da… wy uż ubijca… to wam wszystko jedno, wy z Bogiem w niezgodzie i z carem batiuszką i z prawem. U was krew na duszy, ale ja choć sol-datyszka ale czysty i praw. Wy wierno nie tylko Makrymowicza ubili… u was więcej ofiar na duszy.
BRODIAGA szyderczo. Nadiejuś… ęàę ucieknę z turmy trzeba żyć… lasem jedzie kupiec… pas na nim tłusty od pieniędzy… cztoż kupiec? żyru, tłuszczu kupa – gdzie u niego dusza… w Iob go kawałkiem żelaza i kupca niet a ruble moje! Ot i żyć moge… i soł-nyszko świeci a grzeje… las szumi, ptaszyna śpiewa… a kupiec? żyr, tłuszcz… wot liście lecą… lecą… kupa cała… pokryły… da!
ALOSZA. Ja by nie mógł zabić człowieka.
BRODIAGA. Poczekaj brat… ciebie kiedy ubiją. – Na świecie zabit! nada, jeśli nie chcesz, aby ciebie zabili…
da… da!…. Po chwili. U ciebie trochę chleba jest? Po chwili. Ja jak głodny to i za chleb zabić gotów. ALOSZA dobywając z zapazuchy chleb razowy. Ja ostatnim kawałkiem z głodnym się podzielę.
BRODIAGA bierze chleb. Tuman ty, tuman! Dzwonek u bramy i wołanie. Ha… a… a.. ALOSZA. Íà… à… à!….
SCENA CZWARTA. MARUSIA. My z Podarkami dla nieszczast – nxV?xTZ*77 SnS£J4Gm7 ALOSZA. Partyi nie ma. S nV,Au 4, Sr IWAN IWANOWICZ.
idzie, my chcemy prosić Fadieja Pawłowicza, cztoby pazwolił złożyć podarki na swoje ręce.
ALOSZA. Wejdźcie! Wchodzą. Iwan Iwanowicz ubrany w galowy mundur i białe rękawiczki – na wierzchu barankowe futro, niesie na tacy pierog – na pierogu leży trochę srebrnej monety. Iwan Iwanowicz jest biednym pokornym urzędnikiem. Marusia stara chłopka sybiraczka, odziana w kożuch i wysokie buty, trzyma na talerzu pierog. Szura i Fonia, chłopi sybirscy odziani ciepło ale biednie – każdy ma talerz z jedzeniem.
IWAN IWANOWICZ. Pamiłujte… można zobaczyć Fadieja Pawłowicza?
ALOSZA po chwili, skrobiąc się w głowę. Ot… ja Wam prOStO
powiem Iwanie Iwanowiczu… jeśli u was rum jamajski w kieszeni jest, dobrze… ja was powiodę k' Bła-horodji… a jeśli u was rumu nietna, tak batiuszki lepiej idźcie do domu. IWAN IWANOWICZ. Jakże… pamiłujte… rum jest.
Fonia! Wyjmij rum Z kieszeni. Fonia wyjmuje Iwanowi butelkę rumu z kieszeni.
MARUSIA. Idź gałubczyk Alosza… daj jemu butelkę… niech on pozwroli nam pomódz nieszczastnym. Ja upiekła dziś świeże pierogi z kapustą… a ot Fonia ma chleb i trochę masła… po parę kopiejek też położyli my na talerzach. Poproś Fadieja Pawłowicza, niech nam wskaże kto w partyi samoj nieszczastnyj.
ALOSZA. Oni WSZySCy nieSZCZaStny! Śnieg lekko pada.
MARUSIA. Da… da! Boh mój! Daleko idą… ot… co ojczyznę postradali, wszystko – oni tam podobno podnieśli bunt… wołnienje. ALOSZA. Da – eto strasznoje przestępstwo… bunt przeciw caru – car sprawiedliwie karze. MARUSIA. Da! da! ty praw gałubczyk – no cztoż –
oni nieszczatsny… głodni… da chłodno… wot śnieg –
pierwyj śnieg. IWAN IWANOWICZ. Idź! hołubczyk idź! ALOSZA. Da mienja ich żal… straszno żal… ot serce się kraje jak patrzę… no ale bunt, wołnienje nie… nie…
Odchodzi do domku.
IWAN IWANOWICZ. A jeśli Fadiej Pawłowicz, zechce wziąć sobie pieniądze? MARUSIA. Ha! pust! niech bierze… pierogi niech choć
OStawi dla biednych W oknie pojawia się Proskurów.
PROSKURÓW. Nu czto? czto wam potrzeba?
IWAN IWANOWICZ z ukłonem. Fadiej Pawłowicz… my ot z podarkami dla partji. Ja Iwan Iwanowicz Iwanow, z poczty, wy mienja uznali? niet? Partja idzie nowa, wiec my po dawnemu sybirskiemu zwyczaju z podarkami – u mnie dziś imieniny, tak ja mundur nadział i z pierogiem i datkiem k' nieszczastnym…
MARUSIA. A ja ot z kapustą i z kopiejkami.