- W empik go
System Trentowskiego treścią i rozbiorem analityki logicznej - ebook
System Trentowskiego treścią i rozbiorem analityki logicznej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 302 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
TREŚĆ Z ROZBIOREM *).
System, któren Trentowski w swoich dziełach niemieckich: Grundlage der universellen Philosophie (Karhruhe 1857), – Vorstudien zur Wissenschaft der Natur (Leipzig 1840), w łacińskiej rozprawie: De vita hominis aeterna (Friburgi 1858) i w polskiej Chowannie (Pedagogiga, Poznań 1842) wykłada… przez niego Filozofiją powszechną nazwany, -
*) Myślini czyli Całokształt Loiki Narodowej przez Bron Ferd. Trenlowskiego T. I. – II. Poznań 1844. Analytyka składająca się ze trzech części, zajmuje cały tom 1szy.
System Trentowskiego.
a tą nazwą już główną swą dążność objawiający, zdaje się mieć na celu zjednoczenie poprzedzających, i nadewszystko wszechstronność. System ten zarówno od absolutnego idealizmu, jak i materyalizmu uciekający, usiłujący je w jedno zlać i połączyć, spiera się cały na tak nazwanej przez autora: – Jaźni, która łączy w Bogu i człowieku cielesność i duchowność ani wyłącznie ciałem, ani wyłącznie duszą nie jest… ale obojgiem w jedni, która całość stanowi i tworzy ją, boskości znamieniem w człowieku jest. Względna różnią i bezwzględna jednia stanowi właściwość autora metody, chociaż nie jest w gruncie czem innem, tylko przerobioną Synthezą Heglowską, negacyą negacyi wracającą do objęcia Thezy i Antithezy. Przyznaje on różnice względne, bezwzględnie przecie widzi wszędzie jedność; przypuszcza więc i przyjmuje w się, jednostronne materyalistów i idealistów zasady, które złączyć i skojarzyć usiłuje; a uznając pierwiastki empiryczne i metafizyczne za częściowe, jednostronne prawdy, z nich całkowitą zbudować usiłuje. Taka jest ogólna, rozwijająca się ciągle z loiczną ścisłością systemu tego myśl. Na niej gruntuje się
Filozofija nowa, broniąca się usilnie zarzutom Synkretyzmu i Eklektyzmu, środkowości, nastająca na organiczną swą całość. Trentowski stanowisko swoje uważa za właściwe nie sobie jednemu indywidualnie, ale duchowi plemienia słowiańskiego. To się objawia zwłaszcza w przemowie do Loiki." Francuz, powiada, widzi w Empiryi prawdę, Niemiec li w Spekulacyi, jeden i drugi stoją na stanowiskach wyłącznych, jednostronnych, ułomnych, my – (mowa o sobie) odsłaniamy świat nieznany, nowy (p. III).
Wychodząc z tej świeżo odkrytej prawdy (prawda ta od czasów dopiero Hegla za prawdę uznawaną być poczęła i najważniejsze jej zastosowania znajdują się w Loice jego), – z prawdy, że ostateczności są tylko półprawdami, a cala prawda w Synthezie sprzeczności leży *); Trentowski wszelkie ostateczności sprzeczne spaja i na ich zjednoczeniu buduje cały swój system. Stare a priori i a posteriori, zmienia się tu w nowe a lotali.
–-
*) Ściślej biorąc prawda ta uznana była i zastosowana bardzo wyraźnie u Platona, którego sposób pojmowania ostateczności i sprzeczności jasny jest w Toatecie, Symposionie i innych djalogach; zobaczyć też L. Apuleja De habitudine i t… d. Hegel odświeżył to z Plutona.
Świat nowy jednoczący światy idealny z realnym, zowie się rzeczywistym. Jest to więc Filozofija nie bytu już, ale istnienia, jakoż na istnieniu opiera się cała; a przypuszczając byt numenalny, przechodzi wnet z niego do bytu fenomenalnego… w fenomenie już odtąd się gnieżdżąc. Niedość natem… zdaje się ona nadając ciało w pozaświecie (vita ueterna a raczej sempiterna) i tam jeszcze za fenomenalnością się gonić. Zarzucając Heglowskiej Filozofji jej czasowość, autor nie postrzegł, jak sam w granicach ciasnej czasowości pozostał.
Wszystkość empiryczna i jedność spekulacyjna łączą się w tym Systemie w całość, którą jednak stanowi pojedynczość. Całość i pojedynczość, stają się wyrazem tego nowego Systemu filozoficznego.
Z tego stanowiska wychodząc autor i zapatrując się na Całość Rzeczywistości (V) odróżnia w niej od Stwórcy – stworzenie. Tu więc rozszedł się niby z temi, których w wielu innych miejscach za mistrzów swych objawia lub nawet uznaje, ze Spinozą Pantheizmu ojcem, z Heglem Pantheizmu prawodawcą, ogłasza Boga odrębnego, za światem bytującego, nie tak wszakże, aby z nim wcale się już nie wiązał. Owszem. Stosunek Boga do świata w Chowannie i Myślini, daje nam Trentowski jako autora do księgi. Całostka ta wszechmocna (W), ((tchnąwszy bytem swym za siebie, czyli wyrzekłszy wszechmocne słowo, otoczyła się jako słońce słońc, nieskończoną promienistą gloryą, to jest stworzyła całość Rzeczywistości, a na samym końcu podobną do siebie, lecz zawarowaną całostkę, zowiącą się na ziemi człowiekiem. "Obrazem pierwszej Całości jest ostatnia Całostka Boga – człowiek. Bóg tedy, stworzenie i człowiek, troistą tu formują ogromną całość, której są częściami. Na początku tylko i w końcu stoją Individua znające się – całości; w pośrodku, natura, częściowość – Cechą człowieka jest Tchnienie Boże. – Jaźń; "Jaźni nie ma ani w naturze, ani w duchu, ona jest tylko w Bogu i w człowieku ". (VII) – Realność i idealność, są już w Bogu i stanowią w nim transcendentalną tożsamość ( identitas). – " Za istotą Boga przenikają się na wzajem i wciąż rozbłyskują. " – " Jaźń ludzka nic jest (VII) ani ciałem, ani duszą – lecz inną zupełnie od obojga istotą (?); a znowu jest ciałem i duszą, biorąc rzecz transcendentalnie. " W tej swojej
Jaźni Trentowski i w tem czemś nie pochwyconem kojarzącem ciało z duszą, jak się jednoczą dwa przeciwne bieguny igły, w jej środku; szuka cechy i właściwości dla systemu. – Jak Jaźń Judzka, różni się od ciała i duszy czyli od należącego do siebie zewnętrznego i wewnętrznego świata, tak Bóg różni się od natury i ducha, czyli od Wszechświata który jest jego dzieleni, mówi dalej autor (VIII;; ale tu względna różnią, jak później zobaczym, zleje się w bezwzględną wszystkiego jednię. Boga i człowieka dwie skrajne całostki rozróżniając także autor, przyznaje jednak człowiekowi więcej boskości, niżeli ktokolwiek bądź dotąd, krom szkoły Heglowskiej *). Człowiek dlań jest bóstwem, bożątkiem już in pontentia, staje się Bogiem – człowiekiem in actu nawet, celem jego, stać się bóstwu podobnym, rozwinąć je w sobie. To wszystko, jak niżej powiemy, znajduje się już in… nuce, a nawet po części rozwinięte u Jana Scota Erigeny, u Meister, Eckarfa sławnego mystyka i innych scholastycznych i mystycznych pisarzy.
Autor nie powiada o ile ten cel w jego -
*) Mianowicie jednej jej frakcyi.
przekonaniu osiągniony być może; o pomocniczych do tego środkach, krom poznania przez władze rozumu, umysłu i mysłu nie dowiadujemy się. W całym systemie panuje od Kanta, Fichtego, Schellinga i Hegla wprowadzona i upodobana troistość metodyczna. Wszystko się rozpada na troje *).
Jako Wszechświat rozpadł się na – Boga, naturę i człowieka, jako widzieliśmy Realność, Idealność i Rzeczywistość, itp., tak władze człowieka rozkładają się na troje także i nową tu wcale jedną odkrywamy, krom pomniejszych władz potworzonych z czynności podrzędnych umysłu. Rozum uważa Trentowski za najwyższą władzę zmysłowości, a przeto za najniższą władzę umysłową ( bo tu zmysłowość z umysłowością zlewają się całkiem w bezwzględnej jedni ( identitas). To w Chowannie już widziane odcieniowywanie i zlewanie począwszy od zmysłu domysłu… drogą nie przerwaną postępujące, wśród którego nie napotykamy żadnej wybitnej różnicy ducha od materyi, jest nowem potwierdzeniem materyalizmu, do którego wiedzie nieznacznie Trentowski. – Umysł, -
*) Metoda odnowiona z czasów Pythagoresowyh, ulubiona Platonowi – o czem obszerniej gdzie indziej.
ma za pierwszą władzę duchową: a do pojęcia rzeczy boskich, stworzył, czyli zastosował mysł. Mysł jest władzą cale w filozofji tegoczesnej nową, najwyższą, którą Trentowski wprowadził. Nie będziemy tu sądzić, czy to rozdrobienie władz z których każda jeszcze rozpada się na kilka, to przeprowadzenie nieznaczne od zmysłu domysłu, jest szczęśliwym wynalazkiem, czy jak każde rozszczegółowanie, rozcząstkowanie, rozbicie, nie jest negacyą umysłowości wszelkiej, nic jest zmateryalizowaniem ducha. Zarzut zresztą materyalizmu łatwo całemu systemowi w imię ubóstwionej przezeń rzeczywistości uczyniony łatwo być może, pomimo subtelnych i powtarzanych rozróżnień, które zaspokoić nie mogą.
Mysłu pierwszą ideę, mógł powziąść Trentowski z niektórych pisarzy scholastycznych*). Właśnie jak on często zowie tchnieniem Bożem, tak i oni oddzielną władzę widzenia rzeczy boskich w człowieku zwali. Jest to visio intellectualis, lub intellecius Scota Erigeny. ( De praedestin. C. III. 5.)
–-
*) Mysł mógłby być anamnezą Plafonową, mógłby być również jedną z tych kilku dusz ( trojga głównie) które on mieści w człowieku
Tenże uczy ( De dwisione naturae Lib. II. 24. 157.) jak i Trentowski że z poznania siebie idąc w głąb swojej Jaźni, możemy wyczerpnąć poznanie Boga, że Bóg jest w nas it… p. W ogólności Scot Erigena, gdyby można przypuścić podobną pożyczkę od wzgardzonych schotastyków, wiele ma dziwnych podobieństw z P. Trentowskim. Czytaj: Staudenmayer' a ( Scotus Erigèna und die Wiasenschaft seiner Zeil) i monografiją P. S. Réné Taillandier ( Scot Erigene et la philosophie scholastique Pais. 1843.)
W przemowie usiłuje, jakeśmy napomknęli, okazać autor (X. XI.) że stanowisko Jaźni, jest słowiańskie, popierając się Objawieniem Bożem Bochwica ( jednocząc je i identyfikując ze swojem Tchnieniem Bożem czyli Jaźnią) i Achrematycznością Wrońskiego. System nowy ma znieść wszelką Antinomiją i założyć posady trwałej Synthezy, ma wszelkie przeciwności pogodzić, zlać, zjednoczyć i połączyć w jedno. Zaiste zamiar wielki, lecz czy do uskutecznienia podobny i czy uskuteczniony? Osądzicie.
Hegel także uważał się za założyciela nowej Filozofji ostatecznej, która negacyą negacyi dochodziła do całości zawierającej zarówno twierdzenie jak negacyą w sobie; z równych także powodów, głosił swoją Synthezę, ( gdyż jej inaczej nazwać nie można) Filozofiją i metodą per exellentiam, jedyną i ostateczną, a przecież ta Filozofija także wszechstronna okazała się czystym jednostronnym idealizmem, przecież wielbiciel mistrza i biograf jego Rosenkranz, woła na wstępie do nowo wydanego życia ( XV): " Immer werden daher wieder Philosophen auferstehen. Niemals kann es ein letztes System der Philosophie geben." I sprawdza się już to w Schellingu i Feuerbachu, że o innych nie wspomnim, dwóch antinomijach teraźniejszego ruchu spekulacyjnego w Niemczech.
Syntheza Trentowskiego (albo geneza jak ją zowie czasem) może okazać się przez samą swą wszechstronność – bezsilną. To co chce być wszystkiem, wedle zasady loicznej Hegla przyjętej przez Trentowskiego także, najprędzej też stać się może niczem. Usiłując objąć w sobie wszystko, może nie pochwycić nic. Systemata jednostronne, mają organiczną całość, a choć wyłączne może, wielkie przecie światła rzucają w jedną stronę; system powszechny, rozsieje tylko mrok świtania po wszystkiem.
Theodicea Trentowskiego którą wykłada w przedmowie, różni się od dotąd znanych, coś ze wszystkich zachwyciwszy. W prawdzie, jak sam autor powiada, nie jest jego Bóg, "ani scholastycznym Bogiem za światem (!), ani Spinosy substancyą powszechną, łączącą w sobie materyą i ducha, ani absolutem Schellinga, ani Ideą Hegla" ale jest tem wszystkiem po trochu.
Tu musim spytać, gdzie autor znalazł w scholastycznej Filozofji Boga za światem? Odsyłamy po dowody przeciwnego wcale mniemania do Scota Erigeny, jeźli nie do innych, aby przekonać że w Scholastycznej doktrynie Bóg nie był bez związku z żywym światem i owszem.
Autor widzi Boga samego za światem, we stworzeniu Jego słowo, a w człowieku Jego tchnienie; widzi jeszcze daleko więcej, ale to pominiemy na ten raz. Cieszy się przekonaniem (XIII) że ani Jacobi ani Lejbnic, bardziej chrześcijańskiej nie podali Filozofji pierwiastków
Gdy z dalszego wykładu przekonywamy się, że dla autora chrześcijaństwo jest zupełnie uboczną, w niczem go niewiążącą, do niczego nieobowiązującą nauką, której wszelkiej powagi odmawia, którą z zabobonami wiary innemi na równi stawi, a jeźli ceni to tylko z praktycznych skutków – po cóż było się w ten sposób odzywać??
Scholastyka – dodaje dalej, nie była tyle chrześcijańską. Chcielibyśmy tu powtóre spytać czy autor jest w przekonaniu że zna dokładnie filozofiją scholastyczną, lub czyli przypadkiem, jak sam Hegel, wyuczywszy się jej z Tennemana i Rixnera, nie prawi o niej na wiatr. Niektóre mniemania pseudoTheologa w rozprawie de Vita hominis aeterna; naprowadzają na ten wniosek. Tu by należało przypomnieć że Hegel także w ostatnich czasach lepiej się zapoznawszy z Filozofiją scholastyczną, ocenił ją daleko słuszniej i sprawiedliwiej *).
Rzucając okiem na system Hegla, autor upatruje w troistej kategoryi jego – w sobie, dla siebie i zwrocie w siebie, samą tylko czasowość, zatem wyłączność i jednostronność, a co zatemidzie fałsz. Zadaje także zresztą sprawiedliwie, że Hegel nie znał Boga indywidualnego, ze świadomością siebie (co dowiodły loiczne wynikłości je- -
*) W Religionsphilosophie.
go Systemu w Feuerbachu, choć sam Mistrz nigdy wyraźnie się nie wydał, jak myślał w tym względzie) – zadaje wreszcie jego Loice niestosowność nazwania i chrzci ją mianem Apriorycznej Ontologji. Lecz sam Trentowski w pierwszej części Analytyki swej, zasłuży na toż samo Ontologji spekulacyjnej nazwisko.
Głosząc ruinę Systemu Hegla. Trentowski za powód go reakcyi ku Supernaturalizmowi ogłasza. Rzecz osobliwa! Miałby razem urodzić Straussa, Feuerbacha, Bauera i Supernaturalizm! Niepojmujemy wcale jak idealizm Heglowski, mógł się siłą bodaj przeciwieństwa przerodzić w supernaturalizm i mystykę? Trentowski usiłuje jak powiada, – filozofiję z upadku podźwignąć. (XVI. XVII.)
W dalszym ciągu przedmowy, stara się autor okazać jeszcze, jak wielkie są jego zasługi, jak nowe stanowisko. Okazaje zachwianą wiarę w nieśmiertelność, którą duch rodzaju wiekuisty wyprzeć i zastąpić usiłuje: nieśmiertelność tę przez nowy filozoficzny system odzyskaną, uznaniem jednostki człowieczej w przedświecie, świecie i pozaświecie; trojakim żywocie autora; (in potentia, in actu, in sempiterno). Jaźń żyje według niego tem trojakiem życiem. Celem Jaźni człowieczej, ogłasza, z bóstwa in potentia, stać się bóstwem in acty. A tak nakrzyczawszy na Feuerbacha, za przeprowadzenie Boga w ludzkość, sam jednak hołduje blizko podobnemu mniemaniu, z tą tylko różnicą, że Monotheizm przerabia się tu w Ditheizm i wskazuje jednego Boga w niebie, a drugiego na świecie. Tu, dalej powiada, że jakim się człowiek uczyni na świecie, takim będzie w pozaświecie, wieczności. Zdanie to i wyrażenie, jest czysto katolickie. Moralność P. Trentowskiego spiera się na axiomacie; żyj godnie siebie, t… j… godnie bóstwa które jest w tobie. Tu u Trentowskiego zastępuje rozkaz kategoryczny Kanta. Autor jednak niepowiada, po jakich cechach poznać można i rozróżnić, co w nas Boskiego, od tego co w nas nieboskie. Wszakci ułomności nie zaparł, zawarowane uznaje, złe jako cząstkowość, jako wyłączność przyznać także musi, chodzi więc bardzo o criterium Boskości? Ale nie tu miejsce obwoływać niedostateczność zasady do ugruntowania jakiejkolwiek stałej moralności.
Trentowski wychodzi dalej z potrzebą jaka się czuć powszechnie dawała (styl re – kłam francuzkich) uznania nowej władzy w człowieku, źródła poznania transcendentalności.
Tej władzy długo odmawiali filozofowie człowiekowi, Kant zachwiał wiarę w jej możność, ucieczono się do Objawienia – aż Trentowski dopiero, daje nam do tego tylko wyłącznie użytku, władzę najwyższą – Mysł, Dowiódłszy że rozum jest władzą zmysłową, rozdrabiającą, wynajdującą różnice, że umysł znowu władza spekulacyjna, jednoczy tylko i łączy, wpada na konieczność władzy wyższej mysłu. Z tej koniecznej potrzeby wywiązuje się Mysł. Ależ potrzeba tego oka dla Boga, jak je zowie autor, nie koniecznie dowodzi jego exystencyi w nas: mało nam na to dowodu ontologicznego; prosiemy o inne.
Mysł wszakże uznany jak skoro potrzebny, sadowi się tu, bo w Systemie Trentowskiego obejść się bez niego nie było można, jest on loiczną wynikłością Jaźni; bo ciało ma zmysł i rozum, duch ma um i umysł, Jaźń więc musiała mieć – mysł. I tak stał się w Systemie i uznany został.
Wśród naukowego przygotowania do loiki, napotykamy tu zdziwieni (np. XXVIII.
XXIX) dziwne, namiętne wykrzyki, protestacye… przeciwko nieznającym zasług autora, dziwne także samochwalcze ustępy. Mijamy je nie nastając na to, ze smutkiem jednak, uważając jako i inne egoistyczne epizody dzieła, za poniżający dowód, że filozofowie nie zawsze w powadze swej i zimnej krwi utrzymać się potrafią. Egotyczne wykrzyki i panoszenie się z wielkości swego systemu, ma także pozór, jakby nieuznany przez swoich filozof, sam czuł potrzebę czołem sobie uderzyć; ale to są drobnostki całkiem naturalne na nieszczęście, ludzkie, tutaj podrzędne i zaledwie na wzmiankę zasługujące.
Posłuchajmy jak autor zapowiada swą Loikę: (XXIX) "Że świat trzeci, boski, i bezpośrednie oko dla niego, czyli Mysł, że całe to od korzenia do kwiatu przeobrażenie dotychczasowej Filozofji romańskiej i germańskiej w Filozofiją słowiańską; że podniesienie to świętego transcendentalnego ziarna prawdy, które dotychczasowy rozum i umysł europejski, ogryzując je ze skończennej plewy upuszczał w otchłań nicestwa, że to wszystko zmienia znakomicie starą, dotąd powszechnie znaną Loikę – rzecz naturalna."
"Stara Loika… dodaje, była dotąd myślą myśli realnej i idealnej, nowa, (narodowa) opiera się na myśli transcendentalnego myślenia. "Gdyby wszakże Loika Trentowskiego pozostała w granicach starej, nicby natem nie zyskała; wchodząc tu w granice Ontologji Hegla, od której pokrewieństwa się broni, urosła ona i zmężniała. Pomimo wymiatania na oczy Heglowi pokrewieństwa jego z Zendawesty Ferwersami i ideami archetypami Platona: niemniej pewna że coś z niej P. Trentowski zachwycił; czem są wreszcie strzeń i sinienie, jeźli nie Ferwersami także i Archetypami?
Już samo wskazanie wszechstronności jako celu, okazuje że Loika Trentowskiego nową cale postać przybrać musiała, okazuje nawet jaką.
Tu przebiegłszy główne zasady swego systemu i wskazawszy zasługi, autor zwraca się do sposobu wykładu i obiecuje nie tak już popularny jak w Chowannie, a przecież ile być może ożywiony. Piękne są słowa autora (XXXII) gdy zrzekając się sławy założyciela szkoły, wywołuje samodzielnych współpracowników i spółzawodników.
Tak byśmy pragnęli słyszeć go zawsze, ale naprzód należy umieć przyjąć krytykę, z kąd kolwiek ona pochodzi, i jakakolwiek jest. Tego brak Panu Trentowskiemu.
Ponieważ autor wspomniał o swoim wykładzie, chwytamy zręczność, by tu zrzucić co nam na sercu cięży i swoje wypowiedzieć. Zwrócim więc na chwilę uwagę na wykład sam i narzędzie jego, język.
Co się tycze pierwszego. Autor uznawszy mniemany wstręt Polaków ku filozofji, mniemane ich brzydzenie się spekulacyą ścisłą i suchą; posłuszny jak widać także wewnętrznemu usposobieniu podmiotowemu; – w Chowannie i Myślini, miasto ścisłego, trzeźwego, wstrzemięźliwego a zwięzłego wykładu, przyjął kwiecisty, rozwlekły, ożywiony a raczej rozwodniony to cytatami, to dowcipowaniem, to poetycznemi ułomki, to szyderstwy i łajaniem. Nie chcemy nastawać na to, jak podobny wykład, gdy idzie o umiejętność ścisłą, o pojęcia naukowe które jasno wyrażać się powinny – jest z przedmiotem niezgodny; jak miasto ulżenia obciąża nastawaniem utrapionem na jedno a jedno, jak rozwlekając niesłychanie i przerywając czasem na długo dowody i wywody, rozwałkowując je, rozmazując, ubierając, zaciera rysy potrzebujące wyrazistości, jak całość umiejętna nierównie w ten sposób do pochwycenia trudniejszą się staje. Wszakże pomimo mniemanej polskiej niezdolności i wstrętu ku filozofji; dobre pojęcie, i co zatemidzie, jasne a dobitne rzeczy wyłożenie, dość już ją ułatwia. Ubarwiać nieustannie rzecz, poetyzować, jest to ujmować jej powadze, zacierać jej rysy; a co gorzej ciągła tu czuje się potrzeba summaryuszów, bo bez nich jak w morzu tonie się w nieskończonych powtarzaniach, przykładach anegdotycznych, egotycznych i poetycznych epizodach. Jest to także wszechstronność, ale trapiąca czytelnika. Z tego to zapewne powodu Niemcy powiedzieli o Trentowskim, że jest zepsutym poetą, a złym filozofem: (ein verdorbener Dichter und ein schlechter Philosoph) – My tego nie powiemy, chociaż ubolewamy nad tem, że zbyt wszystkim chcąc dogodzić treścią i formą, autor może nikomu nie przypadnie do głowy i serca.
Poetyczna osłona spekulacyi, mglistszą się jeszcze czyni, a przykłady porównania i t… p… często nawet z drogi pojęcia zbijają.
Co do języka. Zarzucano dawniej (jak teraz P. Trentowski) naprzód scholastycznej filozofji barbarzyńskie tworzenie wyrazów. Podobny okrzyk powstał na Kanta, do którego dzieł, jak wiadomo, naprzód Schmid, potem Maimon, Mellin i Krug dorabiać musieli glossarya, aby je zrozumialszemi uczynić.
Musi to więc być koniecznością filozoficznej pracy, ten barbarzyński, ciemny, ciężki i niesmaczny język. Znajdujemy go u Pana Trentowskiego, a przedewszystkiem w Myślini. W Chowannie było jeszcze jakieś umiarkowanie w tworzeniu nowych wyrazów na oznaczenie rzeczy nowych i pojęć oderwanych: – tu puścił sobie autor cugle. Powiada on we wstępie, że woli swoje wyrazy, niż obce scholastyczne, barbarzyńskie lub jak w niemieckiej filozofi greckie i łacińskie. Ależ niefortunnie, wyznać potrzeba, udaje mu się tworzyć nowości. Prócz kilku szczęśliwszych, reszta brzmi straszliwie, dziwacznie, lub co gorzej żadnej myśli z razu nie przedstawia. Trentowski częstokroć odwołuje się na starą polszczyznę i z niej niby materyał czerpie, ale Awożność (consequentia) i Mość wyczerpnięte z niej, nie dowodzą głębokiej języka znajomości, że o innych nie wspomnim. Awożność od awoż, które niczem innem nie jest tylko źle napisanem owoż; nic nie powiada wcale. Consequentia, jest po prostu znanym wyrazem następność; i niepotrzeba tu było nowego. Mość pierwiastkowo pochodzi od Miłość, z Waszej Miłości, zrobioną Waszą Mość i Królewską Mość, z Miłości królewskiej, wyraz ten takież ma znaczenie w skróceniu, nowa zaś sygnifikacya, całkiem niewłaściwie została przyczepiona. Stara i nowa polszczyzna, przy większem zastanowieniu, a mniej pospiesznej chuci tworzenia (z resztą jak widzieliśmy nie bezprzykładnej, bo autor może się niemieckim zwyczajem podpierać), dostarczyłyby wiele lepszych i więcej nadewszystko utartych wyrazów.
U nas bardziej niż gdzie strzedz się należało mnożenia dzikich nowości, bo one od nauki odstręczają. Nie żebyśmy, jak Trentowski utrzymuje, od nowości wstręt mieli (?); lecz że wszelki początek ułatwiony być powinien, a nowa terminologia gmatwa i utrudnia. Można jej często zarzucać dziwaczność, nieloiczność, dowolność. Są to dźwięki połapane, którym jak to czasem w wojsku się zdarza rekrutom, kazano być temu krawcem, owemu szewcem, i innemu muzykantem. I muszą i są. Ale racyonalnie tem czem są byćby nie powinni. Krytyka pojedynczych wyrazów zadaleko by nas poprowadzić mogła. Lecz dla czegoż utartych i we wszystkich językach przyjętych z łaciny i greczyzny technicznych terminów, nie chciał przyjąć autor?? Niepojmujemy. Boć lepszy wyraz znajomszy, utarty choć obcy, niż dziki nowy utwór, z którym się oswoić niepodobna.
Kategorya, Analytyka, criterium są już znane powszechnie, gdy błamów, rozbierzy sprawdzianu, sączy, siczy, dwójgańców it… p… uczyć się jeszcze potrzeba. Należało, gdy już tworzyć musem, to tylko tworzyć co nieodbite, konieczne. Puryzm językowy prowadziłby następnościami loicznemi do ogołocenia języka z połowy jego przyswojonych, i na tym gruncie już zdawna aklimatowanych, choć przesadzanych skarbów. Zasada puryzmu jest fałszywa, bo się nie da doprowadzić praktycznie do skutku, do ostatecznych swych następnosci. Autor dziwić się i gniewać nie powinien, gdy mu jego techniczne wyrazy, glossarium co chwila potrzebujące, wyrzucać będą. Zarzut to sprawiedliwy, choć głębi rzeczy nie tyczący. Nauka wszelka musi mieć terminologią właściwą, a tam gdzie w kilku językach na pewne wspólne wyrazy zajdzie zgoda –
tem lepiej; już to naukę ułatwi przynajmniej co do wyrazów; a oszczędzi podwójnego mozołu nad wyrazami i rzeczą.
Czyniąc ten zarzut, a raczej powtarzając powszechnie autorowi czyniony, musiemy wszakże i za nim słówko powiedzieć, bo sprawiedliwość nadewszystko. Ci co dla jednej dzikości, nowości, dziwaczności języka o rzeczy sądzą i potępiają ją (jak się to nam nie raz słyszeć dało), powierzchownie i dziecinnie postępują sobie z dziełem. Język tu i styl rzeczą podrzędną.
A zatem przejdźmy już do rzeczy, a raczej do Wstępu, długiego Wstępu dającego nam ogólną ideę Loiki.WSTĘP.
Czem jest Loika? Na to zapylanie, odpowiada autor (po długim wprzód o ciemności wszelkiego początku wywodzie) – Loika jest – pewną umiejętnością. Z tąd pytanie: Czem jest umiejętność?– Autor widzi się w niemożności dania odpowiedzi aż w końcu nauki całej (w Systematyce); ale tu już podaje przypuszczenie określenia umiejętności. Umiejętność jest systemem poznania Boga i dzieł Jego, jej przedmiotem wszystkość, jedność i całość istnienia, wszelka prawda i wiedza.