Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

System Trentowskiego treścią i rozbiorem analityki logicznej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

System Trentowskiego treścią i rozbiorem analityki logicznej - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 302 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ANA­LI­TY­KI LO­ICZ­NEJ TREN­TOW­SKIE­GO

TREŚĆ Z ROZ­BIO­REM *).

Sys­tem, któ­ren Tren­tow­ski w swo­ich dzie­łach nie­miec­kich: Grun­dla­ge der uni­ver­sel­len Phi­lo­so­phie (Karh­ru­he 1857), – Vor­stu­dien zur Wis­sen­schaft der Na­tur (Le­ip­zig 1840), w ła­ciń­skiej roz­pra­wie: De vita ho­mi­nis aeter­na (Fri­bur­gi 1858) i w pol­skiej Cho­wan­nie (Pe­da­go­gi­ga, Po­znań 1842) wy­kła­da… przez nie­go Fi­lo­zo­fi­ją po­wszech­ną na­zwa­ny, -

*) My­śli­ni czy­li Ca­ło­kształt Lo­iki Na­ro­do­wej przez Bron Ferd. Tren­low­skie­go T. I. – II. Po­znań 1844. Ana­ly­ty­ka skła­da­ją­ca się ze trzech czę­ści, zaj­mu­je cały tom 1szy.

Sys­tem Tren­tow­skie­go.

a tą na­zwą już głów­ną swą dąż­ność ob­ja­wia­ją­cy, zda­je się mieć na celu zjed­no­cze­nie po­prze­dza­ją­cych, i na­de­wszyst­ko wszech­stron­ność. Sys­tem ten za­rów­no od ab­so­lut­ne­go ide­ali­zmu, jak i ma­te­ry­ali­zmu ucie­ka­ją­cy, usi­łu­ją­cy je w jed­no zlać i po­łą­czyć, spie­ra się cały na tak na­zwa­nej przez au­to­ra: – Jaź­ni, któ­ra łą­czy w Bogu i czło­wie­ku cie­le­sność i du­chow­ność ani wy­łącz­nie cia­łem, ani wy­łącz­nie du­szą nie jest… ale oboj­giem w jed­ni, któ­ra ca­łość sta­no­wi i two­rzy ją, bo­sko­ści zna­mie­niem w czło­wie­ku jest. Względ­na róż­nią i bez­względ­na jed­nia sta­no­wi wła­ści­wość au­to­ra me­to­dy, cho­ciaż nie jest w grun­cie czem in­nem, tyl­ko prze­ro­bio­ną Syn­the­zą He­glow­ską, ne­ga­cyą ne­ga­cyi wra­ca­ją­cą do ob­ję­cia The­zy i An­ti­the­zy. Przy­zna­je on róż­ni­ce względ­ne, bez­względ­nie prze­cie wi­dzi wszę­dzie jed­ność; przy­pusz­cza więc i przyj­mu­je w się, jed­no­stron­ne ma­te­ry­ali­stów i ide­ali­stów za­sa­dy, któ­re złą­czyć i sko­ja­rzyć usi­łu­je; a uzna­jąc pier­wiast­ki em­pi­rycz­ne i me­ta­fi­zycz­ne za czę­ścio­we, jed­no­stron­ne praw­dy, z nich cał­ko­wi­tą zbu­do­wać usi­łu­je. Taka jest ogól­na, roz­wi­ja­ją­ca się cią­gle z lo­icz­ną ści­sło­ścią sys­te­mu tego myśl. Na niej grun­tu­je się

Fi­lo­zo­fi­ja nowa, bro­nią­ca się usil­nie za­rzu­tom Syn­kre­ty­zmu i Eklek­ty­zmu, środ­ko­wo­ści, na­sta­ją­ca na or­ga­nicz­ną swą ca­łość. Tren­tow­ski sta­no­wi­sko swo­je uwa­ża za wła­ści­we nie so­bie jed­ne­mu in­dy­wi­du­al­nie, ale du­cho­wi ple­mie­nia sło­wiań­skie­go. To się ob­ja­wia zwłasz­cza w prze­mo­wie do Lo­iki." Fran­cuz, po­wia­da, wi­dzi w Em­pi­ryi praw­dę, Nie­miec li w Spe­ku­la­cyi, je­den i dru­gi sto­ją na sta­no­wi­skach wy­łącz­nych, jed­no­stron­nych, ułom­nych, my – (mowa o so­bie) od­sła­nia­my świat nie­zna­ny, nowy (p. III).

Wy­cho­dząc z tej świe­żo od­kry­tej praw­dy (praw­da ta od cza­sów do­pie­ro He­gla za praw­dę uzna­wa­ną być po­czę­ła i naj­waż­niej­sze jej za­sto­so­wa­nia znaj­du­ją się w Lo­ice jego), – z praw­dy, że osta­tecz­no­ści są tyl­ko pół­praw­da­mi, a cala praw­da w Syn­the­zie sprzecz­no­ści leży *); Tren­tow­ski wszel­kie osta­tecz­no­ści sprzecz­ne spa­ja i na ich zjed­no­cze­niu bu­du­je cały swój sys­tem. Sta­re a prio­ri i a po­ste­rio­ri, zmie­nia się tu w nowe a lo­ta­li.

–-

*) Ści­ślej bio­rąc praw­da ta uzna­na była i za­sto­so­wa­na bar­dzo wy­raź­nie u Pla­to­na, któ­re­go spo­sób poj­mo­wa­nia osta­tecz­no­ści i sprzecz­no­ści ja­sny jest w To­a­te­cie, Sym­po­sio­nie i in­nych dja­lo­gach; zo­ba­czyć też L. Apu­le­ja De ha­bi­tu­di­ne i t… d. He­gel od­świe­żył to z Plu­to­na.

Świat nowy jed­no­czą­cy świa­ty ide­al­ny z re­al­nym, zo­wie się rze­czy­wi­stym. Jest to więc Fi­lo­zo­fi­ja nie bytu już, ale ist­nie­nia, ja­koż na ist­nie­niu opie­ra się cała; a przy­pusz­cza­jąc byt nu­me­nal­ny, prze­cho­dzi wnet z nie­go do bytu fe­no­me­nal­ne­go… w fe­no­me­nie już od­tąd się gnież­dżąc. Nie­dość na­tem… zda­je się ona na­da­jąc cia­ło w po­za­świe­cie (vita ueter­na a ra­czej sem­pi­ter­na) i tam jesz­cze za fe­no­me­nal­no­ścią się go­nić. Za­rzu­ca­jąc He­glow­skiej Fi­lo­zo­fji jej cza­so­wość, au­tor nie po­strzegł, jak sam w gra­ni­cach cia­snej cza­so­wo­ści po­zo­stał.

Wszyst­kość em­pi­rycz­na i jed­ność spe­ku­la­cyj­na łą­czą się w tym Sys­te­mie w ca­łość, któ­rą jed­nak sta­no­wi po­je­dyn­czość. Ca­łość i po­je­dyn­czość, sta­ją się wy­ra­zem tego no­we­go Sys­te­mu fi­lo­zo­ficz­ne­go.

Z tego sta­no­wi­ska wy­cho­dząc au­tor i za­pa­tru­jąc się na Ca­łość Rze­czy­wi­sto­ści (V) od­róż­nia w niej od Stwór­cy – stwo­rze­nie. Tu więc roz­szedł się niby z temi, któ­rych w wie­lu in­nych miej­scach za mi­strzów swych ob­ja­wia lub na­wet uzna­je, ze Spi­no­zą Pan­the­izmu oj­cem, z He­glem Pan­the­izmu pra­wo­daw­cą, ogła­sza Boga od­ręb­ne­go, za świa­tem by­tu­ją­ce­go, nie tak wszak­że, aby z nim wca­le się już nie wią­zał. Owszem. Sto­su­nek Boga do świa­ta w Cho­wan­nie i My­śli­ni, daje nam Tren­tow­ski jako au­to­ra do księ­gi. Ca­łost­ka ta wszech­moc­na (W), ((tchnąw­szy by­tem swym za sie­bie, czy­li wy­rze­kł­szy wszech­moc­ne sło­wo, oto­czy­ła się jako słoń­ce słońc, nie­skoń­czo­ną pro­mie­ni­stą glo­ryą, to jest stwo­rzy­ła ca­łość Rze­czy­wi­sto­ści, a na sa­mym koń­cu po­dob­ną do sie­bie, lecz za­wa­ro­wa­ną ca­łost­kę, zo­wią­cą się na zie­mi czło­wie­kiem. "Ob­ra­zem pierw­szej Ca­ło­ści jest ostat­nia Ca­łost­ka Boga – czło­wiek. Bóg tedy, stwo­rze­nie i czło­wiek, tro­istą tu for­mu­ją ogrom­ną ca­łość, któ­rej są czę­ścia­mi. Na po­cząt­ku tyl­ko i w koń­cu sto­ją In­di­vi­dua zna­ją­ce się – ca­ło­ści; w po­środ­ku, na­tu­ra, czę­ścio­wość – Ce­chą czło­wie­ka jest Tchnie­nie Boże. – Jaźń; "Jaź­ni nie ma ani w na­tu­rze, ani w du­chu, ona jest tyl­ko w Bogu i w czło­wie­ku ". (VII) – Re­al­ność i ide­al­ność, są już w Bogu i sta­no­wią w nim trans­cen­den­tal­ną toż­sa­mość ( iden­ti­tas). – " Za isto­tą Boga prze­ni­ka­ją się na wza­jem i wciąż roz­bły­sku­ją. " – " Jaźń ludz­ka nic jest (VII) ani cia­łem, ani du­szą – lecz inną zu­peł­nie od oboj­ga isto­tą (?); a zno­wu jest cia­łem i du­szą, bio­rąc rzecz trans­cen­den­tal­nie. " W tej swo­jej

Jaź­ni Tren­tow­ski i w tem czemś nie po­chwy­co­nem ko­ja­rzą­cem cia­ło z du­szą, jak się jed­no­czą dwa prze­ciw­ne bie­gu­ny igły, w jej środ­ku; szu­ka ce­chy i wła­ści­wo­ści dla sys­te­mu. – Jak Jaźń Judz­ka, róż­ni się od cia­ła i du­szy czy­li od na­le­żą­ce­go do sie­bie ze­wnętrz­ne­go i we­wnętrz­ne­go świa­ta, tak Bóg róż­ni się od na­tu­ry i du­cha, czy­li od Wszech­świa­ta któ­ry jest jego dzie­le­ni, mówi da­lej au­tor (VIII;; ale tu względ­na róż­nią, jak póź­niej zo­ba­czym, zle­je się w bez­względ­ną wszyst­kie­go jed­nię. Boga i czło­wie­ka dwie skraj­ne ca­łost­ki roz­róż­nia­jąc tak­że au­tor, przy­zna­je jed­nak czło­wie­ko­wi wię­cej bo­sko­ści, ni­że­li kto­kol­wiek bądź do­tąd, krom szko­ły He­glow­skiej *). Czło­wiek dlań jest bó­stwem, bo­żąt­kiem już in pon­ten­tia, sta­je się Bo­giem – czło­wie­kiem in actu na­wet, ce­lem jego, stać się bó­stwu po­dob­nym, roz­wi­nąć je w so­bie. To wszyst­ko, jak ni­żej po­wie­my, znaj­du­je się już in… nuce, a na­wet po czę­ści roz­wi­nię­te u Jana Sco­ta Eri­ge­ny, u Me­ister, Ec­kar­fa sław­ne­go my­sty­ka i in­nych scho­la­stycz­nych i my­stycz­nych pi­sa­rzy.

Au­tor nie po­wia­da o ile ten cel w jego -

*) Mia­no­wi­cie jed­nej jej frak­cyi.

prze­ko­na­niu osią­gnio­ny być może; o po­moc­ni­czych do tego środ­kach, krom po­zna­nia przez wła­dze ro­zu­mu, umy­słu i my­słu nie do­wia­du­je­my się. W ca­łym sys­te­mie pa­nu­je od Kan­ta, Fich­te­go, Schel­lin­ga i He­gla wpro­wa­dzo­na i upodo­ba­na tro­istość me­to­dycz­na. Wszyst­ko się roz­pa­da na tro­je *).

Jako Wszech­świat roz­padł się na – Boga, na­tu­rę i czło­wie­ka, jako wi­dzie­li­śmy Re­al­ność, Ide­al­ność i Rze­czy­wi­stość, itp., tak wła­dze czło­wie­ka roz­kła­da­ją się na tro­je tak­że i nową tu wca­le jed­ną od­kry­wa­my, krom po­mniej­szych władz po­two­rzo­nych z czyn­no­ści pod­rzęd­nych umy­słu. Ro­zum uwa­ża Tren­tow­ski za naj­wyż­szą wła­dzę zmy­sło­wo­ści, a prze­to za naj­niż­szą wła­dzę umy­sło­wą ( bo tu zmy­sło­wość z umy­sło­wo­ścią zle­wa­ją się cał­kiem w bez­względ­nej jed­ni ( iden­ti­tas). To w Cho­wan­nie już wi­dzia­ne od­cie­nio­wy­wa­nie i zle­wa­nie po­cząw­szy od zmy­słu do­my­słu… dro­gą nie prze­rwa­ną po­stę­pu­ją­ce, wśród któ­re­go nie na­po­ty­ka­my żad­nej wy­bit­nej róż­ni­cy du­cha od ma­te­ryi, jest no­wem po­twier­dze­niem ma­te­ry­ali­zmu, do któ­re­go wie­dzie nie­znacz­nie Tren­tow­ski. – Umysł, -

*) Me­to­da od­no­wio­na z cza­sów Py­tha­go­re­so­wyh, ulu­bio­na Pla­to­no­wi – o czem ob­szer­niej gdzie in­dziej.

ma za pierw­szą wła­dzę du­cho­wą: a do po­ję­cia rze­czy bo­skich, stwo­rzył, czy­li za­sto­so­wał mysł. Mysł jest wła­dzą cale w fi­lo­zo­fji te­go­cze­snej nową, naj­wyż­szą, któ­rą Tren­tow­ski wpro­wa­dził. Nie bę­dzie­my tu są­dzić, czy to roz­dro­bie­nie władz z któ­rych każ­da jesz­cze roz­pa­da się na kil­ka, to prze­pro­wa­dze­nie nie­znacz­ne od zmy­słu do­my­słu, jest szczę­śli­wym wy­na­laz­kiem, czy jak każ­de roz­sz­cze­gó­ło­wa­nie, roz­cząst­ko­wa­nie, roz­bi­cie, nie jest ne­ga­cyą umy­sło­wo­ści wszel­kiej, nic jest zma­te­ry­ali­zo­wa­niem du­cha. Za­rzut zresz­tą ma­te­ry­ali­zmu ła­two ca­łe­mu sys­te­mo­wi w imię ubó­stwio­nej prze­zeń rze­czy­wi­sto­ści uczy­nio­ny ła­two być może, po­mi­mo sub­tel­nych i po­wta­rza­nych roz­róż­nień, któ­re za­spo­ko­ić nie mogą.

My­słu pierw­szą ideę, mógł po­wziąść Tren­tow­ski z nie­któ­rych pi­sa­rzy scho­la­stycz­nych*). Wła­śnie jak on czę­sto zo­wie tchnie­niem Bo­żem, tak i oni od­dziel­ną wła­dzę wi­dze­nia rze­czy bo­skich w czło­wie­ku zwa­li. Jest to vi­sio in­tel­lec­tu­alis, lub in­tel­le­cius Sco­ta Eri­ge­ny. ( De pra­ede­stin. C. III. 5.)

–-

*) Mysł mógł­by być anam­ne­zą Pla­fo­no­wą, mógł­by być rów­nież jed­ną z tych kil­ku dusz ( troj­ga głów­nie) któ­re on mie­ści w czło­wie­ku

Ten­że uczy ( De dwi­sio­ne na­tu­rae Lib. II. 24. 157.) jak i Tren­tow­ski że z po­zna­nia sie­bie idąc w głąb swo­jej Jaź­ni, mo­że­my wy­czerp­nąć po­zna­nie Boga, że Bóg jest w nas it… p. W ogól­no­ści Scot Eri­ge­na, gdy­by moż­na przy­pu­ścić po­dob­ną po­życz­kę od wzgar­dzo­nych scho­ta­sty­ków, wie­le ma dziw­nych po­do­bieństw z P. Tren­tow­skim. Czy­taj: Stau­den­may­er' a ( Sco­tus Eri­gèna und die Wia­sen­schaft se­iner Zeil) i mo­no­gra­fi­ją P. S. Réné Ta­il­lan­dier ( Scot Eri­ge­ne et la phi­lo­so­phie scho­la­sti­que Pais. 1843.)

W prze­mo­wie usi­łu­je, ja­ke­śmy na­po­mknę­li, oka­zać au­tor (X. XI.) że sta­no­wi­sko Jaź­ni, jest sło­wiań­skie, po­pie­ra­jąc się Ob­ja­wie­niem Bo­żem Bo­chwi­ca ( jed­no­cząc je i iden­ty­fi­ku­jąc ze swo­jem Tchnie­niem Bo­żem czy­li Jaź­nią) i Achre­ma­tycz­no­ścią Wroń­skie­go. Sys­tem nowy ma znieść wszel­ką An­ti­no­mi­ją i za­ło­żyć po­sa­dy trwa­łej Syn­the­zy, ma wszel­kie prze­ciw­no­ści po­go­dzić, zlać, zjed­no­czyć i po­łą­czyć w jed­no. Za­iste za­miar wiel­ki, lecz czy do usku­tecz­nie­nia po­dob­ny i czy usku­tecz­nio­ny? Osą­dzi­cie.

He­gel tak­że uwa­żał się za za­ło­ży­cie­la no­wej Fi­lo­zo­fji osta­tecz­nej, któ­ra ne­ga­cyą ne­ga­cyi do­cho­dzi­ła do ca­ło­ści za­wie­ra­ją­cej za­rów­no twier­dze­nie jak ne­ga­cyą w so­bie; z rów­nych tak­że po­wo­dów, gło­sił swo­ją Syn­the­zę, ( gdyż jej in­a­czej na­zwać nie moż­na) Fi­lo­zo­fi­ją i me­to­dą per exel­len­tiam, je­dy­ną i osta­tecz­ną, a prze­cież ta Fi­lo­zo­fi­ja tak­że wszech­stron­na oka­za­ła się czy­stym jed­no­stron­nym ide­ali­zmem, prze­cież wiel­bi­ciel mi­strza i bio­graf jego Ro­sen­kranz, woła na wstę­pie do nowo wy­da­ne­go ży­cia ( XV): " Im­mer wer­den da­her wie­der Phi­lo­so­phen au­fer­ste­hen. Nie­mals kann es ein letz­tes Sys­tem der Phi­lo­so­phie ge­ben." I spraw­dza się już to w Schel­lin­gu i Feu­er­ba­chu, że o in­nych nie wspo­mnim, dwóch an­ti­no­mi­jach te­raź­niej­sze­go ru­chu spe­ku­la­cyj­ne­go w Niem­czech.

Syn­the­za Tren­tow­skie­go (albo ge­ne­za jak ją zo­wie cza­sem) może oka­zać się przez samą swą wszech­stron­ność – bez­sil­ną. To co chce być wszyst­kiem, we­dle za­sa­dy lo­icz­nej He­gla przy­ję­tej przez Tren­tow­skie­go tak­że, naj­prę­dzej też stać się może ni­czem. Usi­łu­jąc ob­jąć w so­bie wszyst­ko, może nie po­chwy­cić nic. Sys­te­ma­ta jed­no­stron­ne, mają or­ga­nicz­ną ca­łość, a choć wy­łącz­ne może, wiel­kie prze­cie świa­tła rzu­ca­ją w jed­ną stro­nę; sys­tem po­wszech­ny, roz­sie­je tyl­ko mrok świ­ta­nia po wszyst­kiem.

The­odi­cea Tren­tow­skie­go któ­rą wy­kła­da w przed­mo­wie, róż­ni się od do­tąd zna­nych, coś ze wszyst­kich za­chwy­ciw­szy. W praw­dzie, jak sam au­tor po­wia­da, nie jest jego Bóg, "ani scho­la­stycz­nym Bo­giem za świa­tem (!), ani Spi­no­sy sub­stan­cyą po­wszech­ną, łą­czą­cą w so­bie ma­te­ryą i du­cha, ani ab­so­lu­tem Schel­lin­ga, ani Ideą He­gla" ale jest tem wszyst­kiem po tro­chu.

Tu mu­sim spy­tać, gdzie au­tor zna­lazł w scho­la­stycz­nej Fi­lo­zo­fji Boga za świa­tem? Od­sy­ła­my po do­wo­dy prze­ciw­ne­go wca­le mnie­ma­nia do Sco­ta Eri­ge­ny, jeź­li nie do in­nych, aby prze­ko­nać że w Scho­la­stycz­nej dok­try­nie Bóg nie był bez związ­ku z ży­wym świa­tem i owszem.

Au­tor wi­dzi Boga sa­me­go za świa­tem, we stwo­rze­niu Jego sło­wo, a w czło­wie­ku Jego tchnie­nie; wi­dzi jesz­cze da­le­ko wię­cej, ale to po­mi­nie­my na ten raz. Cie­szy się prze­ko­na­niem (XIII) że ani Ja­co­bi ani Lejb­nic, bar­dziej chrze­ści­jań­skiej nie po­da­li Fi­lo­zo­fji pier­wiast­ków

Gdy z dal­sze­go wy­kła­du prze­ko­ny­wa­my się, że dla au­to­ra chrze­ści­jań­stwo jest zu­peł­nie ubocz­ną, w ni­czem go nie­wią­żą­cą, do ni­cze­go nie­obo­wią­zu­ją­cą na­uką, któ­rej wszel­kiej po­wa­gi od­ma­wia, któ­rą z za­bo­bo­na­mi wia­ry in­ne­mi na rów­ni sta­wi, a jeź­li ceni to tyl­ko z prak­tycz­nych skut­ków – po cóż było się w ten spo­sób od­zy­wać??

Scho­la­sty­ka – do­da­je da­lej, nie była tyle chrze­ści­jań­ską. Chcie­li­by­śmy tu po­wtó­re spy­tać czy au­tor jest w prze­ko­na­niu że zna do­kład­nie fi­lo­zo­fi­ją scho­la­stycz­ną, lub czy­li przy­pad­kiem, jak sam He­gel, wy­uczyw­szy się jej z Ten­ne­ma­na i Ri­xne­ra, nie pra­wi o niej na wiatr. Nie­któ­re mnie­ma­nia pseu­do­The­olo­ga w roz­pra­wie de Vita ho­mi­nis aeter­na; na­pro­wa­dza­ją na ten wnio­sek. Tu by na­le­ża­ło przy­po­mnieć że He­gel tak­że w ostat­nich cza­sach le­piej się za­po­znaw­szy z Fi­lo­zo­fi­ją scho­la­stycz­ną, oce­nił ją da­le­ko słusz­niej i spra­wie­dli­wiej *).

Rzu­ca­jąc okiem na sys­tem He­gla, au­tor upa­tru­je w tro­istej ka­te­go­ryi jego – w so­bie, dla sie­bie i zwro­cie w sie­bie, samą tyl­ko cza­so­wość, za­tem wy­łącz­ność i jed­no­stron­ność, a co za­te­mi­dzie fałsz. Za­da­je tak­że zresz­tą spra­wie­dli­wie, że He­gel nie znał Boga in­dy­wi­du­al­ne­go, ze świa­do­mo­ścią sie­bie (co do­wio­dły lo­icz­ne wy­ni­kło­ści je- -

*) W Re­li­gion­sphi­lo­so­phie.

go Sys­te­mu w Feu­er­ba­chu, choć sam Mistrz nig­dy wy­raź­nie się nie wy­dał, jak my­ślał w tym wzglę­dzie) – za­da­je wresz­cie jego Lo­ice nie­sto­sow­ność na­zwa­nia i chrzci ją mia­nem Aprio­rycz­nej On­to­lo­gji. Lecz sam Tren­tow­ski w pierw­szej czę­ści Ana­ly­ty­ki swej, za­słu­ży na toż samo On­to­lo­gji spe­ku­la­cyj­nej na­zwi­sko.

Gło­sząc ru­inę Sys­te­mu He­gla. Tren­tow­ski za po­wód go re­ak­cyi ku Su­per­na­tu­ra­li­zmo­wi ogła­sza. Rzecz oso­bli­wa! Miał­by ra­zem uro­dzić Straus­sa, Feu­er­ba­cha, Bau­era i Su­per­na­tu­ra­lizm! Nie­poj­mu­je­my wca­le jak ide­alizm He­glow­ski, mógł się siłą bo­daj prze­ci­wień­stwa prze­ro­dzić w su­per­na­tu­ra­lizm i my­sty­kę? Tren­tow­ski usi­łu­je jak po­wia­da, – fi­lo­zo­fi­ję z upad­ku po­dźwi­gnąć. (XVI. XVII.)

W dal­szym cią­gu przed­mo­wy, sta­ra się au­tor oka­zać jesz­cze, jak wiel­kie są jego za­słu­gi, jak nowe sta­no­wi­sko. Oka­za­je za­chwia­ną wia­rę w nie­śmier­tel­ność, któ­rą duch ro­dza­ju wie­ku­isty wy­przeć i za­stą­pić usi­łu­je: nie­śmier­tel­ność tę przez nowy fi­lo­zo­ficz­ny sys­tem od­zy­ska­ną, uzna­niem jed­nost­ki czło­wie­czej w przed­świe­cie, świe­cie i po­za­świe­cie; tro­ja­kim ży­wo­cie au­to­ra; (in po­ten­tia, in actu, in sem­pi­ter­no). Jaźń żyje we­dług nie­go tem tro­ja­kiem ży­ciem. Ce­lem Jaź­ni czło­wie­czej, ogła­sza, z bó­stwa in po­ten­tia, stać się bó­stwem in acty. A tak na­krzy­czaw­szy na Feu­er­ba­cha, za prze­pro­wa­dze­nie Boga w ludz­kość, sam jed­nak hoł­du­je bliz­ko po­dob­ne­mu mnie­ma­niu, z tą tyl­ko róż­ni­cą, że Mo­no­the­izm prze­ra­bia się tu w Di­the­izm i wska­zu­je jed­ne­go Boga w nie­bie, a dru­gie­go na świe­cie. Tu, da­lej po­wia­da, że ja­kim się czło­wiek uczy­ni na świe­cie, ta­kim bę­dzie w po­za­świe­cie, wiecz­no­ści. Zda­nie to i wy­ra­że­nie, jest czy­sto ka­to­lic­kie. Mo­ral­ność P. Tren­tow­skie­go spie­ra się na axio­ma­cie; żyj god­nie sie­bie, t… j… god­nie bó­stwa któ­re jest w to­bie. Tu u Tren­tow­skie­go za­stę­pu­je roz­kaz ka­te­go­rycz­ny Kan­ta. Au­tor jed­nak nie­po­wia­da, po ja­kich ce­chach po­znać moż­na i roz­róż­nić, co w nas Bo­skie­go, od tego co w nas nie­bo­skie. Wszak­ci ułom­no­ści nie za­parł, za­wa­ro­wa­ne uzna­je, złe jako cząst­ko­wość, jako wy­łącz­ność przy­znać tak­że musi, cho­dzi więc bar­dzo o cri­te­rium Bo­sko­ści? Ale nie tu miej­sce ob­wo­ły­wać nie­do­sta­tecz­ność za­sa­dy do ugrun­to­wa­nia ja­kiej­kol­wiek sta­łej mo­ral­no­ści.

Tren­tow­ski wy­cho­dzi da­lej z po­trze­bą jaka się czuć po­wszech­nie da­wa­ła (styl re – kłam fran­cuz­kich) uzna­nia no­wej wła­dzy w czło­wie­ku, źró­dła po­zna­nia trans­cen­den­tal­no­ści.

Tej wła­dzy dłu­go od­ma­wia­li fi­lo­zo­fo­wie czło­wie­ko­wi, Kant za­chwiał wia­rę w jej moż­ność, ucie­czo­no się do Ob­ja­wie­nia – aż Tren­tow­ski do­pie­ro, daje nam do tego tyl­ko wy­łącz­nie użyt­ku, wła­dzę naj­wyż­szą – Mysł, Do­wiódł­szy że ro­zum jest wła­dzą zmy­sło­wą, roz­dra­bia­ją­cą, wy­naj­du­ją­cą róż­ni­ce, że umysł zno­wu wła­dza spe­ku­la­cyj­na, jed­no­czy tyl­ko i łą­czy, wpa­da na ko­niecz­ność wła­dzy wyż­szej my­słu. Z tej ko­niecz­nej po­trze­by wy­wią­zu­je się Mysł. Ależ po­trze­ba tego oka dla Boga, jak je zo­wie au­tor, nie ko­niecz­nie do­wo­dzi jego exy­sten­cyi w nas: mało nam na to do­wo­du on­to­lo­gicz­ne­go; pro­sie­my o inne.

Mysł wszak­że uzna­ny jak sko­ro po­trzeb­ny, sa­do­wi się tu, bo w Sys­te­mie Tren­tow­skie­go obejść się bez nie­go nie było moż­na, jest on lo­icz­ną wy­ni­kło­ścią Jaź­ni; bo cia­ło ma zmysł i ro­zum, duch ma um i umysł, Jaźń więc mu­sia­ła mieć – mysł. I tak stał się w Sys­te­mie i uzna­ny zo­stał.

Wśród na­uko­we­go przy­go­to­wa­nia do lo­iki, na­po­ty­ka­my tu zdzi­wie­ni (np. XXVIII.

XXIX) dziw­ne, na­mięt­ne wy­krzy­ki, pro­te­sta­cye… prze­ciw­ko nie­zna­ją­cym za­sług au­to­ra, dziw­ne tak­że sa­mo­chwal­cze ustę­py. Mi­ja­my je nie na­sta­jąc na to, ze smut­kiem jed­nak, uwa­ża­jąc jako i inne ego­istycz­ne epi­zo­dy dzie­ła, za po­ni­ża­ją­cy do­wód, że fi­lo­zo­fo­wie nie za­wsze w po­wa­dze swej i zim­nej krwi utrzy­mać się po­tra­fią. Ego­tycz­ne wy­krzy­ki i pa­no­sze­nie się z wiel­ko­ści swe­go sys­te­mu, ma tak­że po­zór, jak­by nie­uzna­ny przez swo­ich fi­lo­zof, sam czuł po­trze­bę czo­łem so­bie ude­rzyć; ale to są drob­nost­ki cał­kiem na­tu­ral­ne na nie­szczę­ście, ludz­kie, tu­taj pod­rzęd­ne i za­le­d­wie na wzmian­kę za­słu­gu­ją­ce.

Po­słu­chaj­my jak au­tor za­po­wia­da swą Lo­ikę: (XXIX) "Że świat trze­ci, bo­ski, i bez­po­śred­nie oko dla nie­go, czy­li Mysł, że całe to od ko­rze­nia do kwia­tu prze­obra­że­nie do­tych­cza­so­wej Fi­lo­zo­fji ro­mań­skiej i ger­mań­skiej w Fi­lo­zo­fi­ją sło­wiań­ską; że pod­nie­sie­nie to świę­te­go trans­cen­den­tal­ne­go ziar­na praw­dy, któ­re do­tych­cza­so­wy ro­zum i umysł eu­ro­pej­ski, ogry­zu­jąc je ze skoń­czen­nej ple­wy upusz­czał w ot­chłań ni­ce­stwa, że to wszyst­ko zmie­nia zna­ko­mi­cie sta­rą, do­tąd po­wszech­nie zna­ną Lo­ikę – rzecz na­tu­ral­na."

"Sta­ra Lo­ika… do­da­je, była do­tąd my­ślą my­śli re­al­nej i ide­al­nej, nowa, (na­ro­do­wa) opie­ra się na my­śli trans­cen­den­tal­ne­go my­śle­nia. "Gdy­by wszak­że Lo­ika Tren­tow­skie­go po­zo­sta­ła w gra­ni­cach sta­rej, nic­by na­tem nie zy­ska­ła; wcho­dząc tu w gra­ni­ce On­to­lo­gji He­gla, od któ­rej po­kre­wień­stwa się bro­ni, uro­sła ona i zmęż­nia­ła. Po­mi­mo wy­mia­ta­nia na oczy He­glo­wi po­kre­wień­stwa jego z Zen­da­we­sty Fer­wer­sa­mi i ide­ami ar­che­ty­pa­mi Pla­to­na: nie­mniej pew­na że coś z niej P. Tren­tow­ski za­chwy­cił; czem są wresz­cie strzeń i si­nie­nie, jeź­li nie Fer­wer­sa­mi tak­że i Ar­che­ty­pa­mi?

Już samo wska­za­nie wszech­stron­no­ści jako celu, oka­zu­je że Lo­ika Tren­tow­skie­go nową cale po­stać przy­brać mu­sia­ła, oka­zu­je na­wet jaką.

Tu prze­bie­gł­szy głów­ne za­sa­dy swe­go sys­te­mu i wska­zaw­szy za­słu­gi, au­tor zwra­ca się do spo­so­bu wy­kła­du i obie­cu­je nie tak już po­pu­lar­ny jak w Cho­wan­nie, a prze­cież ile być może oży­wio­ny. Pięk­ne są sło­wa au­to­ra (XXXII) gdy zrze­ka­jąc się sła­wy za­ło­ży­cie­la szko­ły, wy­wo­łu­je sa­mo­dziel­nych współ­pra­cow­ni­ków i spół­za­wod­ni­ków.

Tak by­śmy pra­gnę­li sły­szeć go za­wsze, ale na­przód na­le­ży umieć przy­jąć kry­ty­kę, z kąd kol­wiek ona po­cho­dzi, i ja­ka­kol­wiek jest. Tego brak Panu Tren­tow­skie­mu.

Po­nie­waż au­tor wspo­mniał o swo­im wy­kła­dzie, chwy­ta­my zręcz­ność, by tu zrzu­cić co nam na ser­cu cię­ży i swo­je wy­po­wie­dzieć. Zwró­cim więc na chwi­lę uwa­gę na wy­kład sam i na­rzę­dzie jego, ję­zyk.

Co się ty­cze pierw­sze­go. Au­tor uznaw­szy mnie­ma­ny wstręt Po­la­ków ku fi­lo­zo­fji, mnie­ma­ne ich brzy­dze­nie się spe­ku­la­cyą ści­słą i su­chą; po­słusz­ny jak wi­dać tak­że we­wnętrz­ne­mu uspo­so­bie­niu pod­mio­to­we­mu; – w Cho­wan­nie i My­śli­ni, mia­sto ści­słe­go, trzeź­we­go, wstrze­mięź­li­we­go a zwię­złe­go wy­kła­du, przy­jął kwie­ci­sty, roz­wle­kły, oży­wio­ny a ra­czej roz­wod­nio­ny to cy­ta­ta­mi, to dow­ci­po­wa­niem, to po­etycz­ne­mi ułom­ki, to szy­der­stwy i ła­ja­niem. Nie chce­my na­sta­wać na to, jak po­dob­ny wy­kład, gdy idzie o umie­jęt­ność ści­słą, o po­ję­cia na­uko­we któ­re ja­sno wy­ra­żać się po­win­ny – jest z przed­mio­tem nie­zgod­ny; jak mia­sto ulże­nia ob­cią­ża na­sta­wa­niem utra­pio­nem na jed­no a jed­no, jak roz­wle­ka­jąc nie­sły­cha­nie i prze­ry­wa­jąc cza­sem na dłu­go do­wo­dy i wy­wo­dy, roz­wał­ko­wu­jąc je, roz­ma­zu­jąc, ubie­ra­jąc, za­cie­ra rysy po­trze­bu­ją­ce wy­ra­zi­sto­ści, jak ca­łość umie­jęt­na nie­rów­nie w ten spo­sób do po­chwy­ce­nia trud­niej­szą się sta­je. Wszak­że po­mi­mo mnie­ma­nej pol­skiej nie­zdol­no­ści i wstrę­tu ku fi­lo­zo­fji; do­bre po­ję­cie, i co za­te­mi­dzie, ja­sne a do­bit­ne rze­czy wy­ło­że­nie, dość już ją uła­twia. Ubar­wiać nie­ustan­nie rzecz, po­ety­zo­wać, jest to uj­mo­wać jej po­wa­dze, za­cie­rać jej rysy; a co go­rzej cią­gła tu czu­je się po­trze­ba sum­ma­ry­uszów, bo bez nich jak w mo­rzu to­nie się w nie­skoń­czo­nych po­wta­rza­niach, przy­kła­dach aneg­do­tycz­nych, ego­tycz­nych i po­etycz­nych epi­zo­dach. Jest to tak­że wszech­stron­ność, ale tra­pią­ca czy­tel­ni­ka. Z tego to za­pew­ne po­wo­du Niem­cy po­wie­dzie­li o Tren­tow­skim, że jest ze­psu­tym po­etą, a złym fi­lo­zo­fem: (ein ver­dor­be­ner Dich­ter und ein schlech­ter Phi­lo­soph) – My tego nie po­wie­my, cho­ciaż ubo­le­wa­my nad tem, że zbyt wszyst­kim chcąc do­go­dzić tre­ścią i for­mą, au­tor może ni­ko­mu nie przy­pad­nie do gło­wy i ser­ca.

Po­etycz­na osło­na spe­ku­la­cyi, mglist­szą się jesz­cze czy­ni, a przy­kła­dy po­rów­na­nia i t… p… czę­sto na­wet z dro­gi po­ję­cia zbi­ja­ją.

Co do ję­zy­ka. Za­rzu­ca­no daw­niej (jak te­raz P. Tren­tow­ski) na­przód scho­la­stycz­nej fi­lo­zo­fji bar­ba­rzyń­skie two­rze­nie wy­ra­zów. Po­dob­ny okrzyk po­wstał na Kan­ta, do któ­re­go dzieł, jak wia­do­mo, na­przód Schmid, po­tem Ma­imon, Mel­lin i Krug do­ra­biać mu­sie­li glos­sa­rya, aby je zro­zu­mial­sze­mi uczy­nić.

Musi to więc być ko­niecz­no­ścią fi­lo­zo­ficz­nej pra­cy, ten bar­ba­rzyń­ski, ciem­ny, cięż­ki i nie­smacz­ny ję­zyk. Znaj­du­je­my go u Pana Tren­tow­skie­go, a przedew­szyst­kiem w My­śli­ni. W Cho­wan­nie było jesz­cze ja­kieś umiar­ko­wa­nie w two­rze­niu no­wych wy­ra­zów na ozna­cze­nie rze­czy no­wych i po­jęć ode­rwa­nych: – tu pu­ścił so­bie au­tor cu­gle. Po­wia­da on we wstę­pie, że woli swo­je wy­ra­zy, niż obce scho­la­stycz­ne, bar­ba­rzyń­skie lub jak w nie­miec­kiej fi­lo­zo­fi grec­kie i ła­ciń­skie. Ależ nie­for­tun­nie, wy­znać po­trze­ba, uda­je mu się two­rzyć no­wo­ści. Prócz kil­ku szczę­śliw­szych, resz­ta brzmi strasz­li­wie, dzi­wacz­nie, lub co go­rzej żad­nej my­śli z razu nie przed­sta­wia. Tren­tow­ski czę­sto­kroć od­wo­łu­je się na sta­rą pol­sz­czy­znę i z niej niby ma­te­ry­ał czer­pie, ale Awoż­ność (con­se­qu­en­tia) i Mość wy­czerp­nię­te z niej, nie do­wo­dzą głę­bo­kiej ję­zy­ka zna­jo­mo­ści, że o in­nych nie wspo­mnim. Awoż­ność od awoż, któ­re ni­czem in­nem nie jest tyl­ko źle na­pi­sa­nem owoż; nic nie po­wia­da wca­le. Con­se­qu­en­tia, jest po pro­stu zna­nym wy­ra­zem na­stęp­ność; i nie­po­trze­ba tu było no­we­go. Mość pier­wiast­ko­wo po­cho­dzi od Mi­łość, z Wa­szej Mi­ło­ści, zro­bio­ną Wa­szą Mość i Kró­lew­ską Mość, z Mi­ło­ści kró­lew­skiej, wy­raz ten ta­kież ma zna­cze­nie w skró­ce­niu, nowa zaś sy­gni­fi­ka­cya, cał­kiem nie­wła­ści­wie zo­sta­ła przy­cze­pio­na. Sta­ra i nowa pol­sz­czy­zna, przy więk­szem za­sta­no­wie­niu, a mniej po­spiesz­nej chu­ci two­rze­nia (z resz­tą jak wi­dzie­li­śmy nie bez­przy­kład­nej, bo au­tor może się nie­miec­kim zwy­cza­jem pod­pie­rać), do­star­czy­ły­by wie­le lep­szych i wię­cej na­de­wszyst­ko utar­tych wy­ra­zów.

U nas bar­dziej niż gdzie strzedz się na­le­ża­ło mno­że­nia dzi­kich no­wo­ści, bo one od na­uki od­strę­cza­ją. Nie że­by­śmy, jak Tren­tow­ski utrzy­mu­je, od no­wo­ści wstręt mie­li (?); lecz że wszel­ki po­czą­tek uła­twio­ny być po­wi­nien, a nowa ter­mi­no­lo­gia gma­twa i utrud­nia. Moż­na jej czę­sto za­rzu­cać dzi­wacz­ność, nie­lo­icz­ność, do­wol­ność. Są to dźwię­ki po­ła­pa­ne, któ­rym jak to cza­sem w woj­sku się zda­rza re­kru­tom, ka­za­no być temu kraw­cem, owe­mu szew­cem, i in­ne­mu mu­zy­kan­tem. I mu­szą i są. Ale ra­cy­onal­nie tem czem są być­by nie po­win­ni. Kry­ty­ka po­je­dyn­czych wy­ra­zów za­da­le­ko by nas po­pro­wa­dzić mo­gła. Lecz dla cze­goż utar­tych i we wszyst­kich ję­zy­kach przy­ję­tych z ła­ci­ny i gre­czy­zny tech­nicz­nych ter­mi­nów, nie chciał przy­jąć au­tor?? Nie­poj­mu­je­my. Boć lep­szy wy­raz zna­jom­szy, utar­ty choć obcy, niż dzi­ki nowy utwór, z któ­rym się oswo­ić nie­po­dob­na.

Ka­te­go­rya, Ana­ly­ty­ka, cri­te­rium są już zna­ne po­wszech­nie, gdy bła­mów, roz­bie­rzy spraw­dzia­nu, są­czy, si­czy, dwój­gań­ców it… p… uczyć się jesz­cze po­trze­ba. Na­le­ża­ło, gdy już two­rzyć mu­sem, to tyl­ko two­rzyć co nie­odbi­te, ko­niecz­ne. Pu­ryzm ję­zy­ko­wy pro­wa­dził­by na­stęp­no­ścia­mi lo­icz­ne­mi do ogo­ło­ce­nia ję­zy­ka z po­ło­wy jego przy­swo­jo­nych, i na tym grun­cie już zdaw­na akli­ma­to­wa­nych, choć prze­sa­dza­nych skar­bów. Za­sa­da pu­ry­zmu jest fał­szy­wa, bo się nie da do­pro­wa­dzić prak­tycz­nie do skut­ku, do osta­tecz­nych swych na­stęp­no­sci. Au­tor dzi­wić się i gnie­wać nie po­wi­nien, gdy mu jego tech­nicz­ne wy­ra­zy, glos­sa­rium co chwi­la po­trze­bu­ją­ce, wy­rzu­cać będą. Za­rzut to spra­wie­dli­wy, choć głę­bi rze­czy nie ty­czą­cy. Na­uka wszel­ka musi mieć ter­mi­no­lo­gią wła­ści­wą, a tam gdzie w kil­ku ję­zy­kach na pew­ne wspól­ne wy­ra­zy zaj­dzie zgo­da –

tem le­piej; już to na­ukę uła­twi przy­najm­niej co do wy­ra­zów; a oszczę­dzi po­dwój­ne­go mo­zo­łu nad wy­ra­za­mi i rze­czą.

Czy­niąc ten za­rzut, a ra­czej po­wta­rza­jąc po­wszech­nie au­to­ro­wi czy­nio­ny, mu­sie­my wszak­że i za nim słów­ko po­wie­dzieć, bo spra­wie­dli­wość na­de­wszyst­ko. Ci co dla jed­nej dzi­ko­ści, no­wo­ści, dzi­wacz­no­ści ję­zy­ka o rze­czy są­dzą i po­tę­pia­ją ją (jak się to nam nie raz sły­szeć dało), po­wierz­chow­nie i dzie­cin­nie po­stę­pu­ją so­bie z dzie­łem. Ję­zyk tu i styl rze­czą pod­rzęd­ną.

A za­tem przejdź­my już do rze­czy, a ra­czej do Wstę­pu, dłu­gie­go Wstę­pu da­ją­ce­go nam ogól­ną ideę Lo­iki.WSTĘP.

Czem jest Lo­ika? Na to za­py­la­nie, od­po­wia­da au­tor (po dłu­gim wprzód o ciem­no­ści wszel­kie­go po­cząt­ku wy­wo­dzie) – Lo­ika jest – pew­ną umie­jęt­no­ścią. Z tąd py­ta­nie: Czem jest umie­jęt­ność?– Au­tor wi­dzi się w nie­moż­no­ści da­nia od­po­wie­dzi aż w koń­cu na­uki ca­łej (w Sys­te­ma­ty­ce); ale tu już po­da­je przy­pusz­cze­nie okre­śle­nia umie­jęt­no­ści. Umie­jęt­ność jest sys­te­mem po­zna­nia Boga i dzieł Jego, jej przed­mio­tem wszyst­kość, jed­ność i ca­łość ist­nie­nia, wszel­ka praw­da i wie­dza.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: