- W empik go
Szczęśliwa przyszłość. Uwolnij się od traum - ebook
Szczęśliwa przyszłość. Uwolnij się od traum - ebook
Kim możesz się stać, uwalniając się od lęku? Autorka bestsellerów „New York Timesa” Gabrielle Bernstein wytycza ścieżkę do uleczenia traumy, oduczenia się lęku i przypomnienia sobie miłości.
Jak by to było codziennie budzić się bez niepokoju, spoglądać na swoją przeszłość z większą świadomością zamiast z żalem, czuć szczęście i spokój? Możesz tego dokonać, a Gabrielle Bernstein wskaże ci drogę.
Gabby jest uwielbianą przez czytelników nauczycielką duchową, mówczynią motywacyjną i katalizatorem głębokich przemian. W tej książce prezentuje najgłębsze ze swoich dotychczasowych przesłań: plan przekształcenia wszelkiego bólu z przeszłości w nową moc i wolność.
Dzięki tej książce:
- Dowiesz się, dlaczego większość ludzi odtwarza wzorce, które ich unieszczęśliwiają, i co można z tym zrobić.
- Poznasz dziewięć transformujących technik osiągania spokoju i głębokiego szczęścia (począwszy od metod „wychowywania” samego siebie, a skończywszy na metodach pracy z ciałem, służących uwolnieniu zablokowanej energii traumy).
- Zmienisz sposób myślenia, co może przynieść ci wiele korzyści, nawet po kilkudziesięciu latach rozwoju osobistego.
- Nauczysz się nawiązywać kontakt z przerażającymi aspektami siebie i poczujesz większą wolność niż kiedykolwiek wcześniej.
„Gabby po raz kolejny pokazuje nam, w jaki sposób, wędrując ścieżką ciemności, dochodzić do wewnętrznego światła. Nie boi się schodzić z nami w przestrzenie, w których odkrywamy osierocone części nas samych. Jest nauczycielką, która swoim przykładem przypomina, że dostrzeżona, zaopiekowana i zintegrowana trauma uczyni nas pełnymi. Pełnymi odwagi, siły i miłości".
- Joanna Chmura
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-277-7 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Ta przełomowa książka jest przepełniona szczerością i otwartością autorki. Gabby z wrażliwością odsłania się na kolejnych stronach _Szczęśliwej przyszłości_, aby dać czytelnikowi poczucie, że nie jest sam, i być może także zachęcić do otwarcia się na spotkanie z własnymi lękami”.
– dr Shefali, autorka bestsellerów
„New York Timesa” i psycholog kliniczny
„Akt wielkiej odwagi… Mam nadzieję, że ta książka zainspiruje środowisko duchowe”.
– dr Richard C. Schwartz, twórca terapii metodą IFS
„Gabrielle to autentyczna nauczycielka. Bardzo sobie cenię jej pracę”.
– dr Wayne Dyer
„Nowy wzór do naśladowania”.
– „The New York Times”PRZEDMOWA
Po ukończeniu college’u w 1971 roku ukazywałem światu oblicze zgodne z ówczesną hipisowską postawą antyestablishmentową, dzięki czemu sprawiałem wrażenie człowieka beztroskiego i niezainteresowanego tradycyjnymi dążeniami do sukcesu. A jednak w moim wnętrzu panował kompletny chaos. Z powodu niezdiagnozowanego ADHD przez całą swoją karierę akademicką pozostałem biednym studentem, za co często obrywałem od swojego wewnętrznego krytyka, który przemawiał głosem mojego ambitnego, odnoszącego liczne sukcesy ojca. Miałem pójść w jego ślady i zostać wybitnym lekarzem, ale zamiast tego podejmowałem najprzeróżniejsze prace fizyczne – począwszy od malowania domów, a skończywszy na wbijaniu gwoździ na torach kolejowych – i udawałem, że mi to odpowiada. Przez cały ten czas moi wewnętrzni krytycy powtarzali mi najgorsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszałem od swojego ojca. W głębi duszy czułem się przegranym głupcem i obibokiem, jakim mnie nazywał. Nie miałem pojęcia, co zrobić ze swoim życiem.
Potem zapoznałem się z medytacją transcendentalną i ukończyłem weekendowy warsztat. Okazało się, że mantry pozwalają mi wejść w stan spokoju i wyciszenia, którego nigdy wcześniej nie zaznałem. Doświadczyłem też kojącego połączenia z czymś większym od siebie i zostałem poprowadzony na ścieżkę kariery, którą kroczę już od pięćdziesięciu lat. Przez kolejne dziesięć lat z zaangażowaniem praktykowałem medytację transcendentalną, a w międzyczasie moi klienci uczyli mnie podstaw modelu psychoterapeutycznego, który nazwałem Systemem Wewnętrznej Rodziny (Internal Family System – IFS). Sam także rozpoznawałem stopniowo lęk, poczucie bezwartościowości i cierpienie w różnych częściach siebie, które potrzebowałem uzdrowić. Postanowiłem im pomóc, zamiast unikać z nimi kontaktu.
Gabby Bernstein przez wiele lat odrzucała swoje wygnane, cierpiące i zawstydzone części, obsesyjnie oddając się swojej pracy. Ta strategia uciekania od samej siebie w osiągnięcia zawodowe i duchowość wydawała się (i prawdopodobnie była) lepsza niż wcześniejsze uzależnienie od narkotyków i alkoholu Gabby, a jednak uniemożliwiała jej uzdrowienie stłumionych emocji. Jak odważnie wyznaje w tej książce: „Po odstawieniu alkoholu i narkotyków wcale nie pozbyłam się swoich wzorców uzależnieniowych, lecz nadal usiłowałam za ich pomocą tłumić swoje wyparte odczucia, z którymi nie potrafiłam się zmierzyć . Ciągle słyszałam: »Kurczę, Gabby, ale ty dużo robisz!« lub »To imponujące!«. Moje uzależnienie od pracy było nie tylko społecznie akceptowalne – ludzie mnie za nie podziwiali . »Taka już jestem: ambitna i pracowita. No i mam ważną pracę. Pomagam wielu ludziom«. Uważałam swoje zachowanie za zdrowe, ale tak naprawdę było tylko kolejnym uzależnieniowym mechanizmem ochronnym”.
Gabby długo powtarzała sobie, że kroczy ścieżką sukcesu (w czym utwierdzało ją zresztą otoczenie). To przekonanie napędzało ją do działania, a jednocześnie skłaniało do ignorowania wielu symptomów fizycznych (jak chroniczne problemy ze stawem skroniowo-żuchwowym i żołądkowo-jelitowe), które świadczyły, że nie jest wcale tak różowo, jak by się mogło wydawać. „Pod opowieścią o udanym życiu, którą sobie powtarzałam, skrywała się mała przerażona dziewczynka” – pisze Gabrielle.
Ja też odnalazłem kilku małych chłopców pod swoją historią sukcesu. Zostawiłem ich tam pośród dawnych upokorzeń i osamotnienia. Na pewno odnajdę ich więcej, w miarę jak będę rozpoznawać swoje kolejne wzorce. Spotkanie się z tymi dziecięcymi częściami nie jest łatwe – może się okazać najtrudniejszym zadaniem w twoim życiu.
Jeżeli chodzi o Gabby, to jej sytuacja się zmieniła, kiedy zaczęła zdawać sobie sprawę, że części podtrzymujące jej opowieść o sukcesie stworzyły dla niej życie, którego nie może już znieść. Zaczęła się zastanawiać, jak do tego doszło, i z czasem otrzymała wyraźną odpowiedź: doznała traum, które zbagatelizowała lub które całkowicie wyparła.
Na szczęście w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat powstało wiele skutecznych metod leczenia traumy, a Gabby tak głęboko zaangażowała się w swój proces uzdrawiania, że wypróbowała większość z nich – w tym podejście Johna Sarno do leczenia bólu fizycznego, metodę Somatic Experiencing Petera Levine’a, głęboką perspektywę Dana Siegela, a także EMDR, opukiwanie (EFT), akupunkturę, leki i współczucie dla siebie. W pewnym momencie terapeutka Gabby zastosowała również opracowany przeze mnie model terapeutyczny i jestem ogromnie zaszczycony, że ostatnie rozdziały tej książki w poruszający sposób opisują przygodę autorki z IFS.
Z czasem Gabby przekonała się, że może uhonorować uzależnione, kontrolujące i agresywne części siebie, które próbowały chronić ją przed cierpieniem. Zapewniła je, że chociaż wcześniej bardzo ich potrzebowała, teraz już mogą odpocząć, ponieważ zdoła poradzić sobie ze swoim bólem. Jej strażnicy złagodnieli, kiedy nauczyła się ich kochać, zamiast nimi pogardzać. Odpuścili sobie skrajne, automatyczne reakcje i przemienili się w użytecznych doradców. Gabby zaczęła też odkrywać w sobie zranionych i przerażonych wygnańców, którzy tkwili w przeszłości, i sprowadzać ich z powrotem do domu – do własnej kochającej obecności.
Oto poruszające wyznanie Gabby, które w moim odczuciu stanowi głębokie uznanie dla pracy mojego życia:
„Przez lata osądzałam swoich strażników i nie potrafiłam nawet rozpoznać wygnańców. Odkąd zyskałam więcej współczucia i miłości do wszystkich swoich części, z łatwością potrafię sobie wybaczać, rozpoznawać określone części i zwracać się do swojego zasobnego JA o wsparcie. Praca z częściami stała się dla mnie codzienną praktyką duchową, która zmieniła moje życie”.
Lektura tej książki może nie być dla ciebie łatwa, jeśli, podobnie jak Gabby, zastanawiasz się, dlaczego mimo całej pracy duchowej, jaką wykonałeś, nadal reagujesz impulsywnie i przejawiasz problematyczne zachowania. Twoi strażnicy mogą nawet przeprowadzić udaną kampanię, która ma na celu zdyskredytowanie tej książki lub samej Gabby, żebyś tylko nie musiał się w to wszystko zagłębiać. Odkrywanie wypartego bólu lub wstydu nie jest dla każdego.
Krótko mówiąc, ten poradnik jest aktem wielkiej odwagi. Odsłaniając się z tak niezwykłą szczerością, Gabby zaryzykowała narażenie się na krytykę ze strony czytelników i innych nauczycieli duchowych. Kiedy jednak uwolnimy swoje obciążenia i uzyskamy dostęp do JA, nie możemy dalej udawać. Mam nadzieję, że ta książka zainspiruje środowisko duchowe nie tylko do uzdrowienia wewnętrznych wygnańców, ale także do zmiany całego społeczeństwa tak, aby zmniejszyć liczbę wygnańców zewnętrznych.
– dr Richard C. Schwartz, twórca terapii metodą IFSWPROWADZENIE
PRAWDA O TEJ KSIĄŻCE
– Niepokoimy się o ciebie, Gabby – wyznał mój wydawca po przeczytaniu pierwszego fragmentu tekstu. – Za bardzo się odsłaniasz. Ujawniasz jeden trudny moment za drugim. Nie pokazujesz swojej prawdziwej mocy.
– To właśnie zdolność do bycia tak bezbronną jest moją prawdziwą mocą – argumentowałam.
Po kilku chwilach wzruszeń i moich żarliwych argumentach w obronie mojego tekstu rozmowa ostatecznie zakończyła się pełnym miłości porozumieniem.
Konfrontacja z wydawnictwem okazała się wyzwaniem, ale była absolutnie konieczna. Ta książka różni się znacznie od moich ośmiu wcześniejszych publikacji. Ujawnia części mnie, o których istnieniu nie miałam nawet wcześniej pojęcia. Opowiada o przetrwaniu i rozkwitaniu. To historia o uzdrawianiu traumy.
Nie jest to poradnik z narzędziami pozwalającymi szybko pozbyć się dyskomfortu, lecz raczej przewodnik po głębokiej transformacji, w którym dzielę się tym, jak budowałam własną odporność psychiczną.
Odsłaniam się tu w nadziei, że zachęcę cię tym do przyjrzenia się własnej wrażliwości. Pragnę udzielić ci oficjalnego pozwolenia na spotkanie się z głęboko ukrytymi uczuciami, a także podpowiedzieć, jak je uzdrowić. Ta książka pomoże ci odzyskać utracone części siebie: twoją niewinność, wiarę i zdolność doświadczania prawdziwej miłości we własnym wnętrzu. Niniejszy przewodnik ma za zadanie poprowadzić cię do spokoju, którego szukasz, i modlę się, aby cię wyzwolił.
Chociaż ten tekst wyróżnia się na tle innych moich książek o manifestacji, duchowości i połączeniu ze Wszechświatem, tak naprawdę jest najwspanialszym poradnikiem duchowym, jaki napisałam. Podróż, którą odbyłam, aby dotrzeć do miejsca, w którym teraz jestem, a także metody, jakich użyłam w moim procesie uzdrawiania, są prawdziwym cudem. Na każdym kroku prowadziła mnie obecność miłości, która nigdy mnie nie opuściła.
Duch jest obecny we wszystkim, o czym tu wspominam: zarówno w opowieściach o cierpieniu, lęku, traumie i dysocjacji, jak i procesach terapeutycznych, praktykach i metodach uzdrawiania. Każde słowo w tej książce zostało nasycone miłością Wszechświata, która pomoże ci przebudzić najwspanialszą część siebie – twoje wewnętrzne źródło miłości.
Życie duchowe nie polega na przezwyciężaniu bólu i cierpienia, ale na ich przyjęciu. Kiedy honorujemy własne cierpienie, czujemy się wystarczająco bezpiecznie, aby stawić czoła swoim cieniom i wydobyć je na światło. Nie jest to łatwa droga, ale prowadzi do prawdziwych cudów. Całym sercem czuję, że otwierając książkę taką jak ta, otwierasz się na nowy rodzaj spokoju i radości, jaki wcześniej wydawał ci się nieosiągalny. Jeśli z odwagą podążysz za moimi wskazówkami, wykonasz kolejne praktyki i uhonorujesz uczucia, które ukażą ci się po drodze, przejdziesz głęboką przemianę. Wrócisz do siebie.
Moja rodzina miała kiedyś taką tradycję: wznosząc kieliszki, mówiliśmy „Za szczęśliwą przyszłość!” zamiast „Na zdrowie!”. Nie pamiętam, skąd się to u nas wzięło, ale mam słodko-gorzkie wspomnienia związane z rodziną. Zawsze marzyłam o szczęściu, ale nigdy tak naprawdę nie byłam szczęśliwa, dopóki nie zaznałam wewnętrznego spokoju i wolności.
Dziś, jako czterdziestodwulatka, mam już za sobą spory kawałek życia i z perspektywy czasu widzę wyraźnie, jak bardzo byłam nieszczęśliwa. Błądziłam w lęku, który ostatecznie rzucił mnie na kolana. Już w bardzo młodym wieku wkroczyłam na duchową ścieżkę uzdrawiania, zostałam autorką i nauczycielką duchową, otwarcie dzielącą się na scenie swoimi wyzwaniami w pragnieniu wyzwolenia się od przeszłości. Teraz widzę też w sobie odważną kobietę, która wstąpiła na ścieżkę do wewnętrznego spokoju, wolności i odrodzenia.
Dzięki swojej wytrwałości w tym procesie mogę wreszcie wznieść toast za szczęśliwą przyszłość, rozumiejąc prawdziwe znaczenie słowa „szczęście”.
Teraz twoja kolej.
Właśnie rozpoczynasz podróż, która polega na oduczaniu się lęku i przypominaniu sobie miłości. Poprowadzę na niej Twój każdy krok.ROZDZIAŁ 1
PRAGNIENIE WYZWOLENIA
Jest ósma rano w Nowym Jorku. Siedzę w mojej zdezelowanej białej toyocie zaparkowanej na poboczu obok innego auta i czekam, aż przejadą zamiatarki. Osłaniam oczy przed słońcem, popijając czerwony gatorade. Mam mdłości i wciąż jeszcze schodzą ze mnie emocje po imprezie, która zakończyła się pół godziny wcześniej. Jestem odwodniona i w kompletnej rozsypce. Nie spałam całą noc, więc nie powinnam w ogóle siedzieć za kierownicą, nawet po to, aby dostosować się do lokalnych zasad parkowania.
Muszę wysiedzieć jeszcze w aucie jakieś pół godziny, zanim będę mogła legalnie zaparkować. Wkładam kasetę do magnetofonu i wciskam odtwarzanie. Słuchałam tego nagrania już niezliczoną liczbę razy. To nagranie z mojego odczytu parapsychicznego sprzed pięciu miesięcy.
– Zmagasz się z alkoholem i narkotykami – zaczyna medium.
– No cóż, nie jest aż tak źle – odpowiadam drżącym głosem.
W ciągu następnych kilku minut kobieta oznajmia:
– Moja droga, w tym życiu masz okazję wykazać się siłą woli. Właśnie stanęłaś na rozstaju dróg. Możesz pozostać na swojej obecnej ścieżce i zmagać się z poważnym uzależnieniem od narkotyków lub wyjść z nałogu i wywrzeć duży wpływ na świat.
Przewijam nagranie, żeby odsłuchać je ponownie. A potem jeszcze raz.
W mojej głowie wciąż rozbrzmiewają jej słowa: „Możesz pozostać na swojej obecnej ścieżce i zmagać się z poważnym uzależnieniem od narkotyków lub wyjść z nałogu i wywrzeć duży wpływ na świat”. Rozumiem te słowa, ale im nie dowierzam. Nie wyobrażam sobie życia wolnego od nałogów, nie mówiąc już o wywieraniu wpływu na świat.
Patrzę na zegar: ósma trzydzieści. Niedługo powinny przejechać zamiatarki. Słuchając w kółko słów medium, wysyłam esemesa do swojej wspólniczki: „Hej, dopiero skończyłam, będę w biurze w południe”. W wieku dwudziestu czterech lat prowadzę firmę PR, która zajmuje się życiem nocnym, więc to dla mnie norma. Przewijam taśmę i znów odtwarzam nagranie. „Możesz pozostać na swojej obecnej ścieżce i zmagać się z poważnym uzależnieniem od narkotyków lub wyjść z nałogu i wywrzeć duży wpływ na świat”.
Słowa medium zakłóca dochodzący z ulicy hałas. To ludzie tłumnie kierują się w stronę metra. Wydają się tacy świetnie zorganizowani ze swoimi kubkami z kawą i torbami na ramieniu. Patrzę, jak zaczynają swój dzień, podczas gdy mój się kończy. Z naprzeciwka nadjeżdżają zamiatarki, więc ruszam z miejsca, żeby zaparkować. Zostawiam pustą butelkę gatorade na podłodze mojego zaśmieconego auta i kieruję się do swojego mieszkania. Myślę już tylko o tym, żeby się położyć, ale muszę jeszcze chociaż umyć twarz. Wskakuję pod prysznic w swojej zatęchłej łazience i pozwalam, aby obmyła mnie woda, a tusz spłynął po twarzy.
Po kąpieli, szybko kładę się do łóżka i sięgam po środek nasenny. Czekając, aż zadziała, w kółko notuję w dzienniku słowa medium: „Możesz pozostać na swojej obecnej ścieżce i zmagać się z poważnym uzależnieniem od narkotyków lub wyjść z nałogu i wywrzeć duży wpływ na świat”. Zapisuję je, żeby odwrócić uwagę od silnego niepokoju i palpitacji serca. Wreszcie tabletka zaczyna działać i niepokój ustępuje, jakby pozostał za drzwiami, które się otworzą, kiedy tylko się obudzę. Stukot koszy na śmieci za oknem i dźwięki ludzi zmierzających do pracy słabną i w końcu zasypiam.
Kiedy wspominam dziś tamten poranek, mam łzy w oczach. Pamiętam tamtą chwilę w samochodzie, towarzyszący mi wstyd, niepewność i poczucie zagrożenia, jakby to było wczoraj. Bardzo dobrze poznałam tamtą dziewczynę i jestem dumna z wyboru, jakiego dokonała, aby stać się kobietą, którą jest dzisiaj. Chociaż potrzebowała jeszcze kolejnego roku autodestrukcji, nałogów i otarcia się o śmierć, aby ostatecznie wyjść z nałogu, pozwoliła sobie wkroczyć na ścieżkę uzdrowienia. Każdego dnia dziękuję za to Bogu.
Dwudziestoczteroletnia Gabby nigdy nie wyobraziłaby sobie dla siebie takiego życia, jakie wiodę teraz. Na szczęście dokonała właściwego wyboru. Wytrzeźwiała i wytrwale utrzymywała wizję lepszej przyszłości – prawdziwego szczęścia, wolności i spokoju.
Dziś ta wizja jest moją rzeczywistością. Uwolniłam się od ciężarów przeszłości, ponieważ odważyłam się zmierzyć z głębszymi przyczynami swojego cierpienia i wytrwałam w swoim procesie uzdrawiania. Nareszcie wiem, jak to jest odczuwać głęboki spokój tu i teraz. Siedzę właśnie w swoim gabinecie, otoczona stosem poradników duchowych, które napisałam. Moje biurko jest ozdobione kartami afirmacyjnymi, kryształami i zdjęciem USG mojego syna, Olivera, z czasu, kiedy był jeszcze w moim łonie. Mój mąż, Zach, bawi się na dole z synkiem, podczas gdy ja pozwalam, aby przepływał przeze mnie głos wolności, który poprowadzi również ciebie.
Uwolniłam się od ciężarów przeszłości, ponieważ odważyłam się zmierzyć z głębszymi przyczynami swojego cierpienia i wytrwałam w swoim procesie uzdrawiania.
DUCHOWE PRZEWODNICTWO
Podróż ku prawdziwemu spokojowi wewnętrznemu zaczyna się od gotowości do podtrzymywania wizji nowego sposobu życia. Każdy dysponuje zdolnością stworzenia takiej wizji – bez względu na to, jak bardzo się dotąd zmagał i ile wycierpiał. Pozwala nam ona otworzyć niewidzialne drzwi do duchowego wsparcia i intuicyjnych wskazówek, które pomagają wprowadzić w życie pożądaną zmianę.
Właśnie rozpoczynasz proces uwalniania lęków z twojej przeszłości i odzyskiwania miłości, pokoju i wolności. Uwalnianie jest tu kluczowym słowem. Głęboko w każdym z nas skrywa się pełna miłości prawda, którą obwarowaliśmy murami. Uwolnienie wzorców, myślokształtów i programów, które nam wpojono, jest absolutnie konieczne, abyśmy mogli powrócić do swojego prawdziwego ja. Nic „z zewnątrz” nie może nam dać tej miłości, ponieważ znajduje się ona w naszym własnym wnętrzu. Potrzebujemy rozbroić lęk, traumy i szkodliwe wzorce, które utwierdzają nas w przekonaniu, że głęboki spokój jest nieosiągalny.
To my jesteśmy spokojem i miłością, tylko o tym zapomnieliśmy. Moim celem jest przypomnieć ci, że odzyskiwanie tej miłości jest bezpieczne, tak jak afirmowanie gotowości do życia w takim spokoju i wolności, jakich wcześniej sobie nawet nie wyobrażałeś. Wszystko zaczyna się od stworzenia wizji lepszego życia. Już samo to wystarczy do rozpoczęcia procesu przemiany, który pozwoli ci wyzwolić się od przeszłości i osiągnąć wewnętrzny spokój.
To właśnie moja wola wyjścia poza własne ograniczenia umożliwiła mi wkroczenie na ścieżkę ku lepszej przyszłości. Pozwoliło mi to się uzdrowić, dzięki czemu mogę teraz pomóc w tym innym i wywrzeć wpływ na świat. Zanim jednak zdołałam otworzyć się na nowe, musiałam się zmierzyć z moimi dawnymi ranami, które mnie obciążały.
Stawienie czoła własnym lękom i trudnym przeżyciom z przeszłości to akt wielkiej odwagi. Wielu ludzi przez całe życie robi wszystko, aby tylko nie kontaktować się ze swoimi traumami. Odkrywanie zranionych części siebie jest bolesne, przerażające, a nawet rozdzierające. Nie powinniśmy podejmować się tego sami. Musimy odważyć się poprosić o pomoc w zaglądaniu do miejsc, które nas przerażają.
Możesz skorzystać z różnych form wsparcia – chociażby ze strony terapeuty, doradcy, przewodnika duchowego lub przyjaciół. W tej książce opiszę, co mnie pomogło doświadczyć wolności, ale muszę zaznaczyć, że nie sięgnęłabym po żadne z tych narzędzi, gdyby nie najważniejsze: moja wiara duchowa.
Od zawsze wierzyłam w Siłę Wyższą, przemawiały do mnie duchowe zasady i nauczyciele. Intuicyjnie czułam, że jestem połączona z niewidzialnym źródłem miłości. Nawet w najciemniejszych chwilach swojego nałogu miałam przy łóżku stos poradników duchowych. To właśnie pragnienie poznania Boga uratowało mi życie. Bez swojej duchowej wiary i dążenia do poszerzenia świadomości nie zdołałabym przetrwać pewnych doświadczeń, które opisuję w tej książce. Duchowość podtrzymywała mnie, zapewniała mi bezpieczeństwo i prowadziła na ścieżce uzdrawiania.
Z perspektywy czasu widzę, że na każdym kroku prowadził mnie duch. Wszyscy terapeuci, nauczyciele jogi, uzdrowiciele i książki duchowe cudownie pojawiały się w moim życiu dokładnie wtedy, gdy potrzebowałam wykonać kolejny krok w swojej podróży. Wiem, że natrafiłam na nie dzięki boskiemu przewodnictwu. Zawsze wierzyłam, że duch mnie prowadzi, i to pozwoliło mi zostać nauczycielką duchową już na wczesnym etapie mojego rozwoju osobistego. Duch był również dla mnie źródłem inspiracji, z którym poczułam się na tyle bezpiecznie, że zdołałam stawić czoła trudnej przeszłości i ją uzdrowić.
Duchowość podtrzymywała mnie, zapewniała mi bezpieczeństwo i prowadziła na ścieżce uzdrawiania.
ZASŁUGIWANIE
Na początku nie było mi łatwo stawić czoła własnej przeszłości. Chociaż wtedy jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy, w głębi duszy najbardziej obawiałam się, że nie zasługuję na życie w szczęściu i spokoju. Doświadczenia z mojego dzieciństwa ukształtowały mój światopogląd oparty na lęku, który oddzielał mnie od wewnętrznego spokoju.
Poczucie niezasługiwania jest w nas tak głęboko zakorzenione, że większość ludzi nie potrafi go nawet w sobie rozpoznać (mnie zajęło to ponad dziesięć lat). Wygłosiłam kiedyś przemówienie przed kilkoma setkami uduchowionych przedsiębiorców, którzy poświęcili swoje życie rozwojowi osobistemu i duchowemu, a także pomaganiu w tym innym. Przybyli na tamto wydarzenie w przekonaniu, że przedstawię im metody autopromocji i rozwijania duchowego biznesu. Mylili się – czekało ich coś znacznie ważniejszego.
Moje przemówienie dotyczyło wyłącznie zasługiwania. Wykład zaczęłam od oświadczenia, że jedynym powodem, dla którego doświadczamy blokad na ścieżce do sukcesu, obfitości czy jakiegokolwiek upragnionego stanu, jest brak wiary w to, że jesteśmy tego warci. Z początku moi słuchacze zaprotestowali, ponieważ jest to niepokojąca teza dla osób, które uważają się za wpływowe i pewne siebie. Najwyraźniej nie zaakceptowali jeszcze tego, że to nie świat zewnętrzny stworzył blokady, jakich doświadczali na swojej drodze, ale ich własne utrzymujące się poczucie niezasługiwania.
Nie mam tu jednak na myśli poczucia, że zasługujemy na pieniądze, romans czy awans zawodowy, lecz poczucie, że jesteśmy godni miłości. Na początku mojego procesu uzdrawiania terapeutka wyjaśniła mi, że za wszystkimi moimi blokadami i lękami skrywa się poczucie bycia niekochaną i niewystarczająco dobrą. Potrzebowałam trochę czasu, aby przyjąć tę prawdę. Na początku się z nią nie zgadzałam, ponieważ stworzyłam sobie taką wizję życia, która utwierdzała mnie w poczuciu, że jestem bardzo wartościowa i kochana.
A jednak zaczęłam się temu przyglądać w trakcie terapii i dostrzegłam, że pod wszystkimi moimi osiągnięciami zawodowymi, miłością ze strony fanów i pozornie pozytywnym obrazem siebie skrywa się straumatyzowana mała dziewczynka, która uważa, że na to wszystko nie zasługuje. Zaczęłam też zauważać momenty, w których mówię głośno do siebie: „Jestem do dupy”. Wcześniej zamiatałam takie chwile pod dywan, ale im częściej je sobie uświadamiałam, tym bardziej docierało do mnie, że rzeczywiście cierpię z powodu głębokiej rany, jaką jest poczucie bycia niekochaną i niewystarczająco dobrą.
Zgłębiając teorię swojej terapeutki, uświadomiłam sobie, w jaki sposób unikałam konfrontacji z tymi bolesnymi odczuciami. Przez kilkadziesiąt lat tłumiłam je za pomocą nałogów, związków, pracy, jedzenia i różnych form zewnętrznej walidacji. Zrozumiałam, że przez całe swoje życie uciekałam od swoich najgłębszych ran.
GŁĘBSZA AUTOREFLEKSJA
Kiedy w głębi duszy wierzymy we własną bezwartościowość, to przekonanie przejawia się w każdym obszarze naszego życia. Aby je uwolnić, musimy odkryć, co się za nim kryje. Nauczyciele duchowi Abraham i Esther Hicks mówią: „Przekonanie jest myślą, którą wciąż myślisz”. Myśli oparte na lęku, które zamieniają się w przekonania o bezwartościowości, często pojawiają się we wczesnym dzieciństwie, kiedy to trudne przeżycia oddzielają nas od naszej wrodzonej godności. Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Czujemy się odmieńcami i brakuje nam poczucia bezpieczeństwa. Jeśli te pełne lęku myśli nie zostaną w pełni przetworzone, staną się opowieściami, które sobie w kółko powtarzamy, aż zakorzeni się w nas głębokie przekonanie o własnej niegodności.
Bez względu na to, czy mieliśmy pozornie szczęśliwe, czy rażąco bolesne dzieciństwo, te wczesne doświadczenia wpłynęły na nasze życie. Dlatego też zachęcę cię tutaj do głębokiej refleksji nad tymi przeżyciami, używając przy tym słowa, które może wyzwolić w tobie silną reakcję emocjonalną. To słowo to trauma.
Możemy wyróżnić traumę przez duże „T” i przez małe „t”. Zazwyczaj kojarzymy ją z naprawdę poważnymi zdarzeniami, takimi jak napaść na tle seksualnym, przemoc, poważne zaniedbania lub śmierć członka rodziny. Są to przykłady traumy przez duże „T”, która powstała wskutek jednorazowych lub wielokrotnych zdarzeń traumatycznych, często o charakterze inwazyjnym, na przykład katastrof, urazów fizycznych, hospitalizacji, przemocy szkolnej czy straty. Traumy z wczesnego dzieciństwa dotyczą trudnych doświadczeń, które przydarzają się dzieciom w wieku do lat sześciu.
Trauma przez małe „t” może z kolei powstać wskutek bardzo nieprzyjemnych, ale nie zagrażających życiu doświadczeń, w których nie otrzymaliśmy odpowiedniego wsparcia, jak na przykład sytuacja, w której ktoś nam dokuczał, śmierć zwierzęcia, przemoc emocjonalna, molestowanie lub utrata ważnej relacji.
Z duchowego punktu widzenia bolesne doświadczenia z dzieciństwa naruszają energetyczne połączenie z naszą wewnętrzną miłością (lub Bogiem w naszym wnętrzu). Każda kolejna trauma i poczucie zagrożenia coraz bardziej oddalają nas od tego źródła miłości. W przypadku niektórych traum przez duże „T” może dojść do tak silnego zerwania połączenia z duchem, że dziecko dorasta w ciągłym strachu, a kolejne traumy się kumulują, uniemożliwiając mu doświadczanie miłości.
Bez względu na to, czy mieliśmy pozornie szczęśliwe, czy rażąco bolesne dzieciństwo, te wczesne doświadczenia wpłynęły na nasze życie.
Udowodniono, że zaniedbania i traumy z dzieciństwa (zarówno przez duże „T”, jak i małe „t”) oddziałują na mózg dziecka. Na rozwój mózgu wpływa bezpośrednio styl przywiązania dziecka do rodziców1. Bezpieczne przywiązanie umożliwia prawidłowy rozwój części mózgu odpowiedzialnej za rozwiązywanie problemów, dzięki czemu dziecko potrafi w zdrowy sposób przetwarzać własne emocje. Ma wówczas poczucie, że może zwrócić się do kochającego rodzica z każdym swoim lękiem. To poczucie bezpieczeństwa w relacji z głównym opiekunem pomaga mu w rozwijaniu zaufania do miłości. Natomiast u dziecka z niezdrowym stylem przywiązania, które powstało wskutek przemocy czy zaniedbania, mogą nie w pełni rozwinąć się obszary mózgu odpowiedzialne za rozwiązywanie problemów i co za tym idzie, odreagowywać w niepożądany sposób. W rezultacie takie dzieci mają często trudności z rozwiązywaniem problemów, radzeniem sobie w życiu i rozwijaniem umiejętności społecznych, doświadczają napadów złości i wykazują niezdolność do samoregulacji. Nie potrafią odzyskać kontaktu z miłością i czują się bardzo osamotnione.
Podejrzewam, że wielu czytelników myśli sobie teraz: „Na szczęście nie doświadczyłem żadnej traumy. To mnie nie dotyczy”. Tymczasem wystarczy jedna trauma przez małe „t”, która powstała wskutek bycia ofiarą znęcania się na placu zabaw lub nazywania nas „idiotą” przez nauczyciela, publicznego upokorzenia na stołówce lub pasywnego zaniedbywania ze strony rodziców, którzy nie zaspokajali naszych podstawowych potrzeb w pierwszych latach życia. Takie doświadczenia również silnie na nas wpływają. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo szkodziło nam ciągłe napięcie matki lub emocjonalna niedostępność rodziców. Bez względu na to, jakiej traumy doświadczyliśmy, mogła ona doprowadzić do zakorzenienia się w nas głębokiego bólu i poczucia niezasługiwania na miłość.
Być może twoja rodzina ciągle miała problemy finansowe, przez co uwierzyłeś, że już zawsze będziesz żył w niedostatku, albo zaniedbywano cię, a dziś masz poczucie, że nie zasługujesz na relację miłosną. A może uważasz, że miałeś idealne dzieciństwo, a jednak w głębi duszy nie czujesz się widziany ani słyszany. Wszystkie bolesne doświadczenia z dzieciństwa wpływają na nasze dorosłe życie i przyczyniają się do ukształtowania się w nas poczucia niezasługiwania na miłość i bycia niewystarczająco dobrym.
Wielu ludzi zdaje sobie sprawę, że ukształtowały ich dawne doświadczenia z dzieciństwa, ale wciąż to bagatelizuje: „To już przeszłość” lub „Taki już jestem”. Dopóki nie wkroczą na ścieżkę uzdrawiania, nie rozumieją, że odtwarzają cienie własnej przeszłości, które rzutują także na swoją przyszłość.
Odcinanie się od własnej przeszłości najczęściej wynika z tego, że jest ona dla nas zbyt bolesna. Czasem nawet nie pamiętamy wydarzeń, które przyczyniły się do ukształtowania naszych obecnych odczuć lub przekonań. Od małego uczymy się unikać konfrontacji z własnym poczuciem bezwartościowości za pomocą wszelkiego rodzaju uzależnień i mechanizmów obronnych. Jesteśmy gotowi zrobić wszystko, aby tylko nie czuć się niekochanym czy niewystarczająco dobrym. Nie dość, że wypieramy własne poczucie niegodności, to jeszcze szukamy utraconej miłości we wszystkich niewłaściwych miejscach: w związkach, cudzej aprobacie, a nawet na dnie butelki. Wierzymy, że coś z zewnątrz wreszcie da nam miłość, której nie potrafimy znaleźć w samym sobie. Kiedy jednak poczujemy się wystarczająco bezpiecznie, aby stawić czoła trudnym emocjom z przeszłości, możemy ponownie połączyć się z kochającą obecnością, która nigdy nas nie opuściła. Oto podróż, w jaką cię teraz zabieram.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
1 Regina M. Sullivan, _The neurobiology of attachment to nurturing and abusive caregivers_, „Hastings Law Journal” 63, nr 6 (wrzesień 2012), s. 1553–1570, https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3774302.