Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Szczęśliwe rodzeństwo. Jak powstrzymać kłótnie i wychować przyjaciół na całe życie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

Szczęśliwe rodzeństwo. Jak powstrzymać kłótnie i wychować przyjaciół na całe życie - ebook

Praktyczny poradnik wspierający rodziców w budowaniu bliskich i trwałych relacji między rodzeństwem

Rodzice wiedzą, jak trudno jest zachować harmonię i bliską więź, gdy do gry wkraczają różne temperamenty i odmienne potrzeby ich dzieci.

Jak rodzice mogą pomóc budować silne więzi między rodzeństwem, które przetrwają próbę czasu? Co zrobić, aby zamiast rywalizacji rodzeństwo potrafiło wspierać się w trudnych chwilach i cieszyć ze wspólnych sukcesów?

Dr Laura Markham, psycholożka kliniczna i doktor na Uniwersytecie Columbia, autorka przełomowej książki Pokojowy rodzic, szczęśliwe dzieci, przedstawia proste i skuteczne sposoby na przezwyciężenie kłótni i pielęgnowanie wspierającej, pełnej miłości więzi między rodzeństwem.

Szczęśliwe rodzeństwo zawiera praktyczne, oparte na badaniach porady dotyczące:

– tworzenia głębokich więzi z dziećmi, aby każde z nich naprawdę uwierzyło, że jest ważne i kochane

– rozwijania u dzieci umiejętności rozwiązywania konfliktów – aby mogły zaspokajać własne potrzeby i umiały szanować potrzeby innych

– pomagania rodzeństwu w budowaniu bliskiej więzi oraz tworzeniu trwałych relacji.

Mamania wspiera rodziców to seria, która pomaga zmierzyć się z codziennymi wyzwaniami rodzicielstwa. Książki tworzone są przez uznanych ekspertów, psychologów i prawdziwe autorytety w swoich dziedzinach, dostarczają odpowiedzi na najtrudniejsze pytania oraz stanowią nieocenione wsparcie, którego każdy rodzic tak bardzo potrzebuje.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68227-60-4
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kiedy masz jedno dziecko, jesteś rodzi­cem. Kiedy masz ich dwoje, jesteś sędzią.

David Frost

Zanim nauczysz dzieci słu­chać, iden­ty­fi­ko­wać pro­blem, wyra­żać swoje uczu­cia, wymy­ślać roz­wią­za­nia i docho­dzić do poro­zu­mie­nia, naj­pierw ty musisz te umie­jęt­no­ści opa­no­wać.

Laura Davis i Janis Key­ser, _Beco­ming the parent you want to be_

W sen­sie dzi­dzia może być chłop­czy­kiem? Ale to ja jestem twoim chłop­czy­kiem. To chyba nie szko­dzi… Zawsze możemy go ode­słać, co nie?

Syn autorki w wieku trzech latWSTĘP

Nie byłam gotowa na reak­cję mojego syna, kiedy uro­dziła się jego sio­strzyczka. W wieku czte­rech lat miał za sobą zale­d­wie kilka napa­dów zło­ści na prze­strzeni całego swo­jego życia. Ale kiedy poja­wiła się mała, naj­wy­raź­niej spa­ni­ko­wał. Kleił się do mnie, zło­ścił się i bał. Mia­łam wykształ­ce­nie psy­cho­lo­giczne, ale to mnie prze­ro­sło.

Więk­szość rodzi­ców tak jak ja nie może się docze­kać zachwytu na twa­rzy star­szego dziecka na widok nowo naro­dzo­nego rodzeń­stwa. Wyobra­żamy sobie śmiech malu­cha, kiedy star­szy brat go zaba­wia, stro­jąc zabawne miny. Kiedy któ­re­muś dziecku sta­nie się krzywda, dru­gie odtwo­rzy tro­skę, którą otrzy­mało od nas, przy­tu­la­jąc je i zano­sząc mu ulu­biony kocyk. Z cza­sem gania­nie pod zra­sza­czem ogro­do­wym zastą­pią wycieczki rowe­rowe i noco­wanki w namio­cie, a one z kolei ustą­pią miej­sca kłót­niom o samo­chód w sobotni wie­czór i pocie­sza­niu się nawza­jem po prze­gra­nych meczach i zła­ma­nych ser­cach. Być może po skoń­cze­niu szkoły śred­niej każde z rodzeń­stwa pój­dzie wła­sną drogą, ale ich więź prze­trwa wszyst­kie wzloty i upadki doro­sło­ści. Chcemy wie­rzyć, że dajemy naszym dzie­ciom bez­cenny dar: przy­jaźń na całe życie.

Tym­cza­sem gdzieś w ciągu pierw­szego roku – a może nawet jesz­cze zanim młod­sze dziecko się pojawi – więk­szość rodzi­ców zaczyna rozu­mieć, że to wszystko może nie być takie pro­ste, o czym świad­czą wypo­wie­dzi rodzin, z któ­rymi pra­cuję:

- _Kocha swo­jego bra­ciszka… W sumie przy­tula go tak mocno, że nas to prze­raża… Jej rączki zawsze jakoś tra­fiają w oko­lice jego szyi._
- _Nie mogę nawet bez­piecz­nie pro­wa­dzić samo­chodu, bo nie umieją trzy­mać rąk przy sobie._
- _Naprawdę dopro­wa­dził mnie do gra­nic wytrzy­ma­ło­ści, kiedy wyszłam spod prysz­nica i zorien­to­wa­łam się, że nasi­kał na swo­jego dzie­wię­cio­mie­sięcz­nego brata!_

Nie ma od tego ucieczki. Rywa­li­za­cja w rodzeń­stwie to zja­wi­sko uni­wer­salne. W końcu każdy czło­wiek jest gene­tycz­nie zapro­gra­mo­wany tak, by bro­nić zaso­bów, które pomogą mu prze­trwać, a twoje dzieci _są zależne_ i _rywa­li­zują_ o to, co sta­nowi naprawdę cenny zasób – o twój czas i uwagę. Nawet jeśli miło­ści jest mnó­stwo, mali ludzie nie mają zbyt wiel­kiej kon­troli nad impul­sami, na pewno będą więc popa­dać w kon­flikty. Do tego wresz­cie w każ­dej rela­cji ton nadaje tem­pe­ra­ment. Dzieci, które z natury są raczej trudne, będą sta­nowić jesz­cze więk­sze wyzwa­nie, kiedy dasz im brata czy sio­strę, a nie­które rodzeń­stwa po pro­stu się nie doga­dują.

Nie­stety wielu rodzi­ców nie wie, jak pomóc dzie­ciom radzić sobie z tymi sil­nymi emo­cjami, przez co zra­nione uczu­cia mogą pro­wa­dzić do agre­syw­nych zacho­wań, które z kolei potra­fią zamie­nić się w nega­tywne wzorce inte­rak­cji. Trudne uczu­cia mogą nada­wać ton rela­cji rodzeń­stwa przez cały okres doj­rze­wa­nia, potra­fią nawet przez całe życie wypły­wać znie­nacka w stre­su­ją­cych dla rodziny momen­tach.

Ale jest też dobra wia­do­mość. Rela­cja mię­dzy rodzeń­stwem to wła­śnie to miej­sce, gdzie wygła­dzają się ostre kra­wę­dzie naszego wcze­snego ego­cen­try­zmu i gdzie uczymy się radzić sobie z naj­trud­niej­szymi emo­cjami. Sio­stry i bra­cia czę­sto stają się dobrymi przy­ja­ciółmi, a ponie­waż tak dobrze sie­bie znają, potra­fią zapew­nić sobie wza­jem­nie poczu­cie głę­bo­kiego uko­je­nia. Nawet rodzeń­stwo, które dużo się kłóci, zwy­kle nabiera sza­cunku do sie­bie nawza­jem i w końcu zaczyna się doga­dy­wać. W wieku doro­słym wielu braci i wiele sióstr czuje głę­boką więź z jedy­nymi oso­bami, które rozu­mieją, jak wyglą­dało dora­sta­nie w ich domu rodzin­nym.

A oto naj­lep­sza wia­do­mość ze wszyst­kich. Rodzice mogą wywrzeć ogromny wpływ na kształ­to­wa­nie rela­cji w rodzeń­stwie. Zazdro­ści nie da się unik­nąć, ale pra­wie zawsze da się pomóc dzie­ciom wypra­co­wać silną, pozy­tywną więź, która tę natu­ralną zazdrość prze­zwy­cięży. Nie zawsze łatwo jest wycho­wać rodzeń­stwo, które doce­nia sie­bie nawza­jem i przy­jaźni się przez całe życie – ale zaan­ga­żo­wany rodzic może wiele zmie­nić. Napi­sa­łam tę książkę, żeby poka­zać ci, jak to zro­bić.

Kiedy zma­ga­łam się z trud­no­ściami po naro­dzi­nach mojego dru­giego dziecka, jedyną książką na temat rodzeń­stwa, którą zna­la­złam, było _Rodzeń­stwo bez rywa­li­za­cji_ Adele Faber i Ela­ine Mazlish. Leżała na mojej szafce noc­nej przez całe lata. Wciąż jest to książka, którą pole­cam jako pierw­szą rodzi­com dzieci w wieku szkol­nym, któ­rym trudno się ze sobą doga­dać. Ale jako matka nie­mow­lę­cia i małego dziecka codzien­nie zma­ga­łam się z takimi wyzwa­niami, jak na przy­kład czym zająć syna pod­czas kar­mie­nia jego sio­stry, jak pomóc mu nauczyć się deli­kat­no­ści, kiedy obda­ro­wy­wał ją nad­gor­li­wymi przy­tu­la­kami, jak radzić sobie, kiedy mała zaczęła racz­ko­wać i się­gać po jego zabawki. W tych pierw­szych dniach po powięk­sze­niu się rodziny wyzwa­nia poja­wiały się nie­ustan­nie; potrze­bo­wa­łam kon­kret­nych stra­te­gii, by zamie­nić trud­no­ści w bli­skość mię­dzy moimi dziećmi. Zdą­ży­łam już prze­czy­tać wystar­cza­jąco dużo wyni­ków badań, by wie­dzieć, że pod­wa­liny rela­cji kła­dzie się przez pierw­szy rok czy dwa, ale nie potra­fi­łam zna­leźć odpo­wied­niego planu dzia­ła­nia.

Mijały lata, zro­bi­łam dok­to­rat z psy­cho­lo­gii kli­nicz­nej na Uni­wer­sy­te­cie Colum­bia i zało­ży­łam stronę inter­ne­tową Aha­Pa­ren­ting.com. Doświad­cze­nie z prak­tyki coachingu rodzi­ciel­skiego dało mi wgląd w życie dzie­sią­tek tysięcy rodzin, na wła­sne oczy zoba­czy­łam więc, co działa, a co nie działa, kiedy rodziny prze­ży­wają trud­no­ści. Opie­ra­łam się na empa­tycz­nym modelu pro­mo­wa­nym przez Faber i Mazlish oraz ich men­tora, Haima Ginotta, jed­nego z pio­nie­rów współ­cze­snego ruchu pozy­tyw­nego rodzi­ciel­stwa, uwzględ­nia­jąc nowe odkry­cia z badań nad emo­cjami, przy­wią­za­niem i roz­wo­jem mózgu (zob. podzię­ko­wa­nia). Obser­wo­wa­nie dyna­miki rodzin, z któ­rymi pra­co­wa­łam, oraz wła­sna prak­tyka uważ­no­ści nauczyły mnie, jak rodzice mogą prze­jąć kon­trolę, by zmie­nić wzorce funk­cjo­nu­jące w swo­ich rodzi­nach, nie przez kon­tro­lo­wa­nie dzieci, ale przez zmianę wła­snych myśli, uczuć, słów i czy­nów. Zorien­to­wa­łam się, że rodzi­ciel­stwo staje się o wiele prost­sze, kiedy my jako rodzice potra­fimy robić trzy bar­dzo trudne rze­czy:

1. Regu­lo­wać wła­sne emo­cje.
2. Zacho­wać kon­takt z dziec­kiem, nawet kiedy sta­wiamy gra­nice lub kiedy dziecko jest zde­ner­wo­wane.
3. Pro­wa­dzić coaching zamiast kon­tro­lo­wać, wspie­ra­jąc roz­wój inte­li­gen­cji emo­cjo­nal­nej i ukie­run­ko­wu­jąc dziecko za pomocą empa­tycz­nych gra­nic zamiast kar oraz wspie­ra­jąc budo­wa­nie kom­pe­ten­cji na dro­dze do mistrzo­stwa.

Te trzy kon­cep­cje odmie­nią twoją rela­cję z dziećmi, dzięki czemu będą szczę­śliw­sze, zdrow­sze emo­cjo­nal­nie i bar­dziej skłonne do współ­pracy – a ty zyskasz więk­szy spo­kój i speł­nie­nie jako rodzic. Opi­sa­łam je w pełni w mojej pierw­szej książce _Poko­jowy rodzic, szczę­śliwe dzieci: Jak prze­stać krzy­czeć i zacząć wzmac­niać bli­ską rela­cję z dziec­kiem_. Dla mnie zało­że­nia te sta­no­wią klucz do czer­pa­nia rado­ści z rodzi­ciel­stwa. A ponie­waż sta­no­wią one pod­stawę wycho­wa­nia szczę­śli­wych dzieci, mają też klu­czowe zna­cze­nie dla dobrych rela­cji mię­dzy rodzeń­stwem, jak to opi­suje jedna z moich czy­tel­ni­czek:

_Po zasto­so­wa­niu two­ich trzech głów­nych idei (samo­re­gu­la­cji, więzi i coachingu) moje sze­ścio-, pię­cio- i trzy­let­nie dziecko czę­ściej się teraz ze sobą doga­dują. Ponie­waż każde z nich czuje się sil­niej­sze w swo­jej więzi ze mną, naj­wy­raź­niej mają w sobie mniej lęku, dzięki czemu nie potrze­bują aż tak wyży­wać się w kłót­niach z rodzeń­stwem._

Anna

Jak­kol­wiek prze­ło­mowe potra­fią być te kon­cep­cje, rodzice wciąż zadają mi takie same pyta­nia, z jakimi zma­ga­łam się, kiedy moje dzieci były małe. Jak mogą:

- Pomóc małym dzie­ciom opa­no­wać umie­jęt­ność wyra­ża­nia swo­ich potrzeb i sta­wa­nia we wła­snej obro­nie – a także słu­cha­nia rodzeń­stwa?
- Pomóc dwójce, a nawet trójce małych dzieci jed­no­cze­śnie prze­tra­wić silne emo­cje?
- Stwo­rzyć rodzinną kul­turę współ­pracy i wspar­cia, która pozwoli wza­jem­nej miło­ści rodzeń­stwa wygrać z rywa­li­za­cją?

Na szczę­ście ist­nieją roz­wią­za­nia, które naprawdę poma­gają. Każda rodzina ma przed sobą nie­po­wta­rzalne wyzwa­nia, ale ist­nieją udo­wod­nione, oparte na bada­niach spo­soby pozwa­la­jące zacząć odpo­wied­nio budo­wać rela­cje dzieci mię­dzy sobą oraz utrzy­mać je na dro­dze do satys­fak­cjo­nu­ją­cej więzi. Nawet kiedy dzieci mają nie­do­pa­so­wany tem­pe­ra­ment lub są sil­nie nasta­wione na rywa­li­za­cję, ist­nieją wypró­bo­wane stra­te­gie mini­ma­li­za­cji rywa­li­za­cji i mak­sy­ma­li­za­cji pozy­tyw­nego kon­taktu. Nie wszy­scy bra­cia i sio­stry mogą być naj­lep­szymi przy­ja­ciółmi, ale wszy­scy mogą nauczyć się sza­no­wać sie­bie nawza­jem i brać pod uwagę róż­nice. W tej książce wymie­niam te stra­te­gie, dając ci prak­tyczne sce­na­riu­sze krok po kroku, by odmie­nić rela­cje mię­dzy two­imi dziećmi.

Jak już się na pewno orien­tu­jesz, samo naka­za­nie dzie­ciom, by „się doga­dały”, nie pomaga im nauczyć się radzić sobie z emo­cjami, wyra­żać potrzeb czy roz­wią­zy­wać kon­flik­tów. Pokój nie przy­cho­dzi wraz z zamia­ta­niem kon­flik­tów pod dywan; nie­uchron­nie wybuchną ponow­nie, naj­czę­ściej kiedy pro­wa­dzisz samo­chód, pchasz wózek w super­mar­ke­cie albo jesz obiad u babci. Jeśli jed­nak dasz dzie­ciom umie­jęt­ność poru­sza­nia się po skom­pli­ko­wa­nym tere­nie ludz­kich emo­cji i rela­cji, wycho­wasz dzieci, które potra­fią się ze sobą doga­dać. Będą umiały bro­nić wła­snych potrzeb, sza­nu­jąc potrzeby innych. I nauczą się szu­kać roz­wią­zań, z któ­rych wszy­scy są zado­wo­leni, zamiast wcho­dzić w role oprawcy i ofiary. Krótko mówiąc, wycho­wasz dzieci, które głę­boko kochają, regu­lują wła­sne emo­cje i mają zdrowe rela­cje. Nie tylko zbu­dują one bli­ską więź z rodzeń­stwem na całe życie, ale będą też roz­kwi­tać w rela­cjach z rówie­śni­kami, współ­pra­cow­ni­kami, a wresz­cie z part­ne­rem. Będą takimi oso­bami, jakich wię­cej potrze­bu­jemy na świe­cie.

Rodzina to tygiel, w któ­rym nie­mow­lęta zamie­niają się stop­niowo w doj­rzałe istoty ludz­kie. Nie­ważne, jak trudno jest two­jej rodzi­nie w tej chwili, _da się_ stwo­rzyć dom, w któ­rym kon­flikty roz­wią­zuje się poko­jowo, oraz wycho­wać dzieci, które będą się przy­jaź­nić przez całe życie.

Jeśli spodziewasz się kolejnego dziecka

Jeśli możesz prze­czy­tać tę książkę, zanim uro­dzi się twoje kolejne dziecko lub w pierw­szym roku jego życia, część trze­cia jest spe­cjal­nie dla cie­bie. Jeśli twoja rodzina jest na innym eta­pie, pro­po­nuję ci tę część pomi­nąć, a sku­pić się zamiast tego na pomy­słach z czę­ści pierw­szej i dru­giej.

Jeśli twoje dzieci ciągle się kłócą

_U nas dobrze się to spraw­dza, kiedy w trudne dni jestem przy nich, inter­we­niuję, uczę, mode­luję, zapo­bie­gam histe­riom i kłót­niom. W moim przy­padku to_ bar­dzo _wiele zmie­niło. Nie widzę, żeby postę­po­wało tak wiele moich zna­jo­mych mam… nawet te naprawdę fan­ta­styczne. Nie dla­tego, że im na tym nie zależy, ale ponie­waż wszy­scy jeste­śmy tacy zajęci! Tak jakby ktoś musiał dać nam pozwo­le­nie, by po pro­stu rzu­cić wszystko i sku­pić się na rela­cjach._

Beth

Jeśli twoje dzieci cią­gle się kłócą, pew­nie odczu­wasz znie­chę­ce­nie. Może ci ulży, jeśli przy­po­mnisz sobie, że nie­za­leż­nie od tego, jakim jesteś rodzi­cem, wszyst­kie dzieci cza­sem się kłócą – tak samo jak kłócą się wszyst­kie pary, nie­za­leż­nie od tego, jak silna jest ich rela­cja. Kłót­nie nie ozna­czają, że ktoś jest złym czło­wie­kiem – ani ty, ani twoje dzieci.

Być może zasta­na­wiasz się, dla­czego to twoje dziecko wiecz­nie bije malu­cha, pod­czas gdy dzieci wszyst­kich wokół naj­wy­raź­niej uwiel­biają swoje nowe rodzeń­stwo. Pamię­taj, że nie możesz zaj­rzeć do środka cudzej rodziny. Wszyst­kie dzieci cza­sami są zazdro­sne, nie­ważne, jak czule zacho­wują się przy ludziach.

Może masz ochotę wrzesz­czeć, bo twój dwu­la­tek cią­gle bije, nie­ważne, ile razy cier­pli­wie mu tłu­ma­czysz, że bicie boli. Nie pod­da­waj się. Bada­nia wyka­zują, że małe dzieci czę­sto biją, nie­za­leż­nie od tego, co robią ich rodzice, praw­do­po­dob­nie dla­tego, że wciąż roz­wija się u nich kora przed­czo­łowa, która zapewni im wię­cej samo­kon­troli. Jeśli jed­nak rodzice wciąż poka­zują i tłu­ma­czą bar­dziej poko­jowe podej­ście, ich dzieci oka­zują rodzeń­stwu wię­cej życz­li­wo­ści, wyka­zują też więk­szą zdol­ność regu­lo­wa­nia swo­ich emo­cji niż dzieci, które wycho­wuje się za pomocą kon­wen­cjo­nal­nej dys­cy­pliny1. Twoja cier­pli­wość _naprawdę_ wiele zmie­nia, nawet jeśli jesz­cze tego nie widać.

A może twoje dzieci nie potra­fią prze­żyć jed­nego dnia, żeby nie zacho­wać się wobec sie­bie nawza­jem nie­przy­jem­nie, zasta­na­wiasz się więc, czy robisz coś nie tak. Odpo­wiedź brzmi: NIE. Robisz wszystko, co możesz, za pomocą takich zaso­bów, jakie masz. W końcu twoje dzieci uro­dziły się z pew­nym tem­pe­ra­men­tem, a ty tylko pró­bu­jesz jakoś zwią­zać koniec z koń­cem i nie zwa­rio­wać. Nie jesteś wzo­rem dosko­na­ło­ści, ale nikt inny też nie jest. Naj­praw­do­po­dob­niej po pro­stu masz trud­niej­sze dzieci. Rodzice, któ­rzy mają dzieci łatwe, być może tego nie rozu­mieją, ale ja roz­ma­wiam z tysią­cami rodzi­ców i wyraź­nie widać, że nie­które dzieci sta­no­wią więk­sze wyzwa­nie niż inne.

Prawda jest taka, że naj­lep­sze rodzi­ciel­stwo, na jakie nas stać, jest zawsze trudne – to naprawdę, na serio naj­trud­niej­sza rzecz, jaką kto­kol­wiek z nas kie­dy­kol­wiek robił. Jest fizycz­nie i emo­cjo­nal­nie wyczer­pu­jące. Zbyt czę­sto jeste­śmy zmu­szeni sta­wiać nasze wła­sne potrzeby na dru­gim, trze­cim miej­scu albo wręcz – co jest nie do utrzy­ma­nia na dłuż­szą metę – w ogóle skre­ślać je z listy prio­ry­te­tów. Wycho­wy­wa­nie dzieci wymaga od nas wyj­ścia poza nasze natu­ralne, ludz­kie odczu­wa­nie potrzeb i pra­gnień oraz dawa­nia, dawa­nia, dawa­nia dru­giemu czło­wie­kowi, który jest zbyt młody, by oka­zać jaką­kol­wiek wdzięcz­ność.

Tak więc życie z dziećmi jest zawsze trudne, nawet w naj­lep­szych oko­licz­no­ściach – a więk­szość z nas nie żyje w naj­lep­szych oko­licz­no­ściach. Więk­szość z nas ma w swoim życiu mnó­stwo stre­so­rów i jest tak zaję­tych pró­bami nadą­ża­nia ze wszyst­kim, że cza­sem wygląda to tak, jak­by­śmy wycho­wy­wali dzieci w wol­nym cza­sie. Jak wszy­scy ludzie, stre­su­jemy się i roz­re­gu­lo­wu­jemy emo­cjo­nal­nie. Spra­wia to, że tra­cimy łatwy, przy­jemny kon­takt z dziećmi. Ponie­waż nasze dzieci pole­gają na tym kon­tak­cie w zakre­sie wła­snej regu­la­cji, one rów­nież stają się roz­chwiane emo­cjo­nal­nie, dla­tego zacho­wują się źle w sto­sunku do nas i do sie­bie nawza­jem.

Jed­nym z roz­wią­zań jest przy­po­mnieć sobie, że nasze dzieci to tak naprawdę nasze naj­waż­niej­sze zada­nie: wycho­wu­jemy ludzi. Kształ­tu­jemy nie tylko ich rela­cje ze sobą nawza­jem, ale ich mózgi. _Pro­wa­dze­nie dzieci tak, by roz­wi­jały inte­li­gen­cję emo­cjo­nalną, odmieni ich rela­cje mię­dzy sobą._ I co z tego, że znowu podasz dzie­ciom na kola­cję ser, kra­kersy i kawałki mar­chewki? Naj­waż­niej­sze pod kątem tego, kim staną się twoje dzieci i jakie będą miały ze sobą rela­cje, jest ich codzienne życie w dzie­ciń­stwie. Jasne, gene­tyka też ma z tym wiele wspól­nego. Ale to inte­rak­cje tych genów z oto­cze­niem kształ­tują nasze dzieci.

W tej książce znaj­dziesz narzę­dzia, któ­rych potrze­bu­jesz, by odmie­nić życie swo­jej rodziny. Mam nadzieję, że prze­ży­jesz chwile obja­wie­nia. Na pewno prze­ko­nasz się rów­nież, że wdro­że­nie tych potęż­nych narzę­dzi w prak­tyce naprawdę wymaga czasu i zaan­ga­żo­wa­nia. Daję ci więc jed­no­znacz­nie pozwo­le­nie, by na pierw­szym miej­scu posta­wić twoje dzieci i ich rela­cje mię­dzy sobą. Będą takie dni, kiedy po pro­stu nie uda ci się wsta­wić zmy­wa­nia ani pra­nia, odpo­wie­dzieć na maile. Jedy­nym spo­so­bem, by unie­moż­li­wić dzie­ciom bójkę, będzie usiąść wraz z nimi na pod­ło­dze i zapo­bie­gać kłót­niom, uczyć je wyra­żać swoje potrzeby bez ata­ko­wa­nia i znaj­do­wać spo­soby na prze­kształ­ca­nie napię­cia w bli­skość za pomocą śmie­chu lub łez. To hero­iczna praca, szcze­gól­nie że jest tak intymna – nie ma nikogo, kto mógłby zoba­czyć, ile cię to kosz­tuje. Ale nie jest to praca tak nie­wi­dzialna, jak się wydaje. Tak jak słoje drzewa rok po roku reje­strują warunki oto­cze­nia, obecne doświad­cze­nia two­ich dzieci two­rzą ludzi, na któ­rych wyra­stają. Każ­dego dnia dosłow­nie nada­jesz kształt temu, kim twoje dzieci będą przez resztę życia. I nie martw się, jest też bar­dzo szybka korzyść, którą dostrze­żesz w coraz bar­dziej pozy­tyw­nych inte­rak­cjach mię­dzy dziećmi.

Mówię to z pełną świa­do­mo­ścią, że wciąż będą takie dni, kiedy twoje dzieci będą się na sie­bie rzu­cać co pięć minut. Nie ozna­cza to, że sobie nie radzisz. Ozna­cza to, że to bar­dzo ciężka praca. Jeśli na­dal będziesz sta­wiać rela­cje w swo­jej rodzi­nie ponad wszyst­kim innym, co „trzeba” jesz­cze zro­bić, jeśli będziesz kopać głę­boko w poszu­ki­wa­niu wła­snej wspa­nia­ło­myśl­no­ści emo­cjo­nal­nej, zoba­czysz, jak dzieci zaczy­nają sta­wać się w sto­sunku do sie­bie nawza­jem coraz łagod­niej­sze. Być może ciężko ci wyobra­zić sobie, że staną się naj­lep­szymi przy­ja­ciółmi, ale fun­da­menty inte­li­gen­cji emo­cjo­nal­nej, które budu­jesz, będą przy­naj­mniej sprzy­jać rela­cji peł­nej sza­cunku – a może cze­muś o wiele bliż­szemu.

Czy to łatwe? Nie. Samo­re­gu­la­cja to naj­trud­niej­sze zada­nie dla każ­dego z nas, ale to klu­czowy, pierw­szy skład­nik poko­jo­wego rodzi­ciel­stwa. Nie przej­muj się. Nie musisz robić tego per­fek­cyj­nie. To zawsze pewien pro­ces. Nie ma ide­al­nych rodzi­ców, ponie­waż nie ma ide­al­nych ludzi. Naj­waż­niej­sze, żeby­śmy dostrze­gali, kiedy zeszli­śmy na manowce, odzy­ski­wali rów­no­wagę i odbu­do­wy­wali kon­takt z dziećmi.

Na szczę­ście nasze dzieci wiele się uczą w chwi­lach, kiedy popeł­niamy błędy, ponie­waż one też będą je popeł­niać. Mode­lo­wa­nie tego, jak z wdzię­kiem nawi­go­wać po mie­li­znach ludz­kiej nie­do­sko­na­ło­ści, to jeden z naj­cen­niej­szych darów, który możemy spre­zen­to­wać naszym dzie­ciom – i ich wza­jem­nej rela­cji – ponie­waż uczą się w ten spo­sób, jak wyba­czać sobie samym i sobie nawza­jem.

Zbierz więc w sobie całe moż­liwe współ­czu­cie i wybacz sobie w tej chwili, że jesteś czło­wie­kiem. Zde­cy­duj dziś, że kiedy nie będziesz w naj­lep­szej for­mie – co zda­rza się regu­lar­nie każ­demu rodzi­cowi – zamiast kry­tyki będziesz obda­rzać się dodat­kową tro­ską. Naprawdę. Nie­za­leż­nie od wszyst­kiego. Nie obcho­dzi mnie, co zda­rzyło ci się zro­bić w chwi­lach wyczer­pa­nia lub wście­kło­ści. Jesteś czło­wie­kiem, co ozna­cza, że popeł­niasz błędy i możesz się roz­wi­jać. Nie musisz mieć za sobą prze­szło­ści ide­al­nego rodzica i nie musisz być ide­ałem w przy­szło­ści. Cokol­wiek się dzieje w two­jej rodzi­nie w tej chwili, od tego wła­śnie zaczy­nasz.

Zasta­nów się, jakiego wspar­cia potrze­bu­jesz. Tro­ski o sie­bie? Infor­ma­cji? Tera­pii? Pisem­nego poro­zu­mie­nia z part­ne­rem na temat tego, jak radzić sobie z pew­nymi pro­ble­mami? A może po pro­stu stra­te­gii radze­nia sobie z sytu­acjami, które spra­wiają ci kło­pot? (W tej książce znaj­dziesz ich wiele). Kiedy zapew­nisz sobie to wspar­cie, możesz zacząć zmie­niać sytu­ację swo­ich dzieci.

Nie­za­leż­nie od tego, czy twoje dzieci to dwu­latki, przed­szko­laki, czy są o wiele star­sze, możesz nauczyć je umie­jęt­no­ści potrzeb­nych, by się ze sobą doga­dy­wały. Możesz stwo­rzyć rodzinną kul­turę wspar­cia i sza­cunku. A co jesz­cze waż­niej­sze, możesz poma­gać każ­demu dziecku radzić sobie z emo­cjami, które wywo­łują wro­gość wobec rodzeń­stwa. I możesz pogłę­bić swoją więź z każ­dym z dzieci, żeby czuło się wystar­cza­jąco bez­piecz­nie, by te emo­cje prze­pra­co­wać, i żeby ni­gdy, przeni­gdy nie bało się, że możesz kochać jego rodzeń­stwo bar­dziej od niego. Wszystko to zaczyna się od two­jej wła­snej umie­jęt­no­ści zarzą­dza­nia emo­cjami i znaj­do­wa­nia spo­so­bów na nawią­za­nie kon­taktu z każ­dym z dzieci.

Mar­twisz się, że co się stało, to się nie odsta­nie? Ni­gdy nie jest za późno. Naj­waż­niej­sze, żeby przy­znać, że nie podoba ci się to, jak wygląda sytu­acja, i że zobo­wią­zu­jesz się inter­we­nio­wać, by ją popra­wić. Kar­ce­nie dziecka, by stało się lep­szym bra­tem lub sio­strą, nie zadziała. Nie spraw­dzi się też zawsty­dza­nie, obwi­nia­nie ani kara­nie – ani dziecka, ani sie­bie samego. Nato­miast zmiana wła­snego zacho­wa­nia, by zaspo­koić potrzeby dziecka i pomóc mu radzić sobie z emo­cjami, zawsze działa. Czy to dużo pracy? Cała masa. Czy warto? Zobacz, co ma do powie­dze­nia ta matka.

_Kiedy uro­dził się Grant, prze­szli­śmy z Deanem wyjąt­kowo trudny okres – do tego stop­nia, że dosłow­nie nie mogłam odwró­cić się ple­cami, żeby nie ude­rzył malu­cha. Sto­so­wa­li­śmy wtedy time-outy itp. – czę­sto wyno­si­li­śmy go do innego pokoju, kopią­cego i wrzesz­czą­cego – i mam dziś z tego powodu ogromne poczu­cie winy! Bar­dzo się dener­wo­wa­łam i krzy­cza­łam na niego, kiedy bił brata i miał wybu­chy sil­nych emo­cji. Naprawdę się mar­twię, że cały rok tego wku­rza­nia się na niego wyrzą­dził jakieś szkody._

Ta sama matka dwa lata póź­niej:

_Bar­dzo, bar­dzo ciężko pra­co­wa­łam nad tym, by zbu­do­wać poczu­cie, że trak­tu­jemy sie­bie nawza­jem z sza­cun­kiem i spra­wie­dli­wie – tak, jak chcemy być trak­to­wani. Regu­lar­nie chwalę dzieci za to, że są dla sie­bie miłe, i zachę­cam je do wyświad­cza­nia sobie nawza­jem małych przy­sług. Na przy­kład trzy­letni Grant decy­duje się zabrać cię­ża­rówkę, kiedy jeste­śmy już gotowi do wyj­ścia, a pię­cio­letni Dean bie­gnie na górę ją przy­nieść. Wyśpie­wuję peany na jego cześć – dosłow­nie – tań­cząc taniec „naj­lep­szego star­szego brata”. Zachę­camy ich, by się przy­tu­lali, cało­wali i brali się nawza­jem pod uwagę. Ogól­nie czę­sto po pro­stu sku­piamy się na tym, jak świet­nie jest mieć brata i towa­rzy­sza zabaw… i że wszy­scy jedziemy na tym samym wózku._

Grant i Dean mają szczę­ście mieć matkę, która nie dała za wygraną, nie dała się poko­nać fru­stra­cji i bez­na­dziei. Zamiast tego zabrała się do pracy, dzień po dniu. Regu­lo­wała sama sie­bie. Poma­gała chłop­com radzić sobie z wiel­kimi emo­cjami. Zaspo­ka­jała potrzeby każ­dego z nich. Stwo­rzyła rodzinną kul­turę doce­nia­nia i wspar­cia. I wycho­wuje synów, któ­rzy będą się przy­jaź­nić przez całe życie.

Ty też możesz.

W mojej pierw­szej książce, _Poko­jowy rodzic, szczę­śliwe dzieci. Jak prze­stać krzy­czeć i zacząć wzmac­niać bli­ską rela­cję z dziec­kiem_, opi­suję, jak zauwa­żać wiel­kie emo­cje, które przej­mują nad nami kon­trolę, odzy­ski­wać spo­kój, nawią­zy­wać kon­takt z dziec­kiem i uczyć dziecko o emo­cjach, tak żeby wypra­co­wało w sobie samo­dy­scy­plinę i _chciało_ z nami współ­pra­co­wać bez potrzeby kara­nia. W tej książce dowiesz się, jak zasto­so­wać te lek­cje pod­czas wycho­wa­nia rodzeń­stwa. Nie ma tu miej­sca, by w pełni powta­rzać pod­stawy rodzi­ciel­stwa nakre­ślone w książce _Poko­jowy rodzic, szczę­śliwe dzieci,_ i mam nadzieję, że prze­czy­tasz tę książkę albo masz to już za sobą. Ta pozy­cja sta­nowi sze­roko zakro­jone źró­dło narzę­dzi poma­ga­ją­cych budo­wać dobre rela­cje mię­dzy dziećmi, ale prze­ko­nasz się, że jej moc tylko wzro­śnie, jeśli połą­czysz ją z narzę­dziami samo­re­gu­la­cji, budo­wa­nia więzi i coachingu opi­sa­nymi szcze­gó­łowo w książce _Poko­jowy rodzic, szczę­śliwe dzieci_.CZĘŚĆ PIERWSZA. POKOJOWE RODZICIELSTWO DLA OPORNYCH

Część pierw­sza

Poko­jowe rodzi­ciel­stwo dla opor­nych

Każde rodzeń­stwo się kłóci, nie­za­leż­nie od tego, jak postę­pują rodzice. Kon­flikty są czę­ścią każ­dej rela­cji mię­dzy­ludz­kiej, nie uda ci się też powstrzy­mać dzieci od posia­da­nia potrzeb i pra­gnień, które cza­sem są sprzeczne. _Możesz_ nato­miast dać malu­chom zdrowe narzę­dzia roz­wią­zy­wa­nia tych kon­flik­tów, narzę­dzia, któ­rych będą uży­wać przez resztę życia.

Każde dziecko jest inne, a nie­które rodzeń­stwa rze­czy­wi­ście mają więk­sze trud­no­ści z doga­dy­wa­niem się. Być może zasko­czy cię więc, że klu­czo­wym skład­ni­kiem zdro­wej, peł­nej rado­ści, satys­fak­cjo­nu­ją­cej dyna­miki mię­dzy two­imi dziećmi nie jest ich zacho­wa­nie czy tem­pe­ra­ment. Oczy­wi­ście, to też jest ważne. Ale klu­czem jesteś ty.

Dzie­siątki lat badań na temat rodzeń­stwa i rodzin przy­nio­sły fascy­nu­jące odkry­cia. W tej książce omó­wię wiele z nich. Ale oto jedno z naj­waż­niej­szych, potwier­dzone w licz­nych bada­niach:

_Kiedy rodzice mają lep­sze rela­cje ze swo­imi dziećmi, dzieci te mają szczę­śliw­sze rela­cje ze sobą nawza­jem. Kiedy rodzice mają bar­dziej nega­tywne lub karzące rela­cje z poszcze­gól­nymi dziećmi, te z kolei zacho­wują się bar­dziej agre­syw­nie i ego­istycz­nie wobec sie­bie nawza­jem_1.

Cho­ciaż więc nie możesz kon­tro­lo­wać swo­ich dzieci, _możesz_ kon­tro­lo­wać kogoś, kto ma ogromny wpływ na to, jak twoje dzieci odno­szą się do sie­bie nawza­jem. Możesz kon­tro­lo­wać sie­bie.

Tak, to nie­uchronne, że twoje dzieci będą ze sobą rywa­li­zo­wać. W każ­dej rodzi­nie zda­rzają się okresy, kiedy rodzeń­stwo zdaje się kłó­cić o każdy dro­biazg albo dzieci mówią, że się nie­na­wi­dzą. Ale zwy­kle da się pomóc miło­ści wygrać z rywa­li­za­cją, sto­su­jąc podej­ście wycho­waw­cze, które nazy­wam „poko­jo­wym rodzi­ciel­stwem”.Rozdział 2. Jak pokojowa dyscyplina wspiera relacje w rodzeństwie

Roz­dział 2

Jak poko­jowa dys­cy­plina wspiera rela­cje w rodzeń­stwie

Impo­nu­jąca liczba badań wyka­zała, że rela­cja rodzica z poszcze­gól­nymi dziećmi – łącz­nie ze spo­so­bem dys­cy­pli­no­wa­nia – ma silny wpływ na jakość rela­cji w rodzeń­stwie1.

Gene Brody, jeden z naj­bar­dziej sza­no­wa­nych i pro­duk­tyw­nych bada­czy zaj­mu­ją­cych się kwe­stią rodzeń­stwa, kon­se­kwent­nie wyka­zuje, że kiedy rodzice opie­rają się karzą­cemu podej­ściu pod­czas wycho­wa­nia swo­ich dzieci, ich potom­stwo mniej się kłóci i jest wobec sie­bie mil­sze. Jak już wspo­mnie­li­śmy we wstę­pie, młod­sze dzieci wciąż mają ten­den­cję do kłótni, nawet jeśli rodzice ich nie karzą, praw­do­po­dob­nie dla­tego, że malu­chy mają więk­sze trud­no­ści z samo­kon­trolą. Ale w miarę jak dzieci rodzi­ców sto­su­ją­cych coaching rodzi­ciel­ski dora­stają, są w sta­nie lepiej regu­lo­wać wła­sne emo­cje i oka­zy­wać rodzeń­stwu życz­li­wość bar­dziej niż dzieci wycho­wy­wane w dys­cy­pli­nie kon­wen­cjo­nal­nej2.

W jed­nym z badań nad rela­cjami w rodzeń­stwie wyka­zano, że badani bra­cia i sio­stry, któ­rzy byli „współ­czu­jący i tro­skliwi wobec sie­bie nawza­jem” (około jedna trze­cia dzieci), mieli rodzi­ców cie­płych i oka­zu­ją­cych im wspar­cie pozwa­la­jące malu­chom speł­niać rodzi­ciel­skie ocze­ki­wa­nia. Kolejna jedna trze­cia rodzeństw została uznana za „mocno rywa­li­zu­jącą” i „cza­sami agre­sywną”, choć też „cza­sami cie­płą” – czyli w zasa­dzie taką, za jaką czę­sto uzna­jemy więk­szość rodzeństw. Te dzieci pocho­dziły z rodzin, w któ­rych przy­naj­mniej jeden rodzic był surowy, per­mi­sywny lub nie­za­an­ga­żo­wany. Kolejne 22 pro­cent rodzeństw okre­ślono jako bar­dzo agre­sywne i zimne w sto­sunku do sie­bie; te dzieci miały rodzi­ców, z któ­rych _oby­dwoje_ byli albo surowi, albo nie­za­an­ga­żo­wani. A ostat­nie 10 pro­cent? To dzieci pocho­dzące z rodzin dys­funk­cyj­nych, w któ­rych rodzice nie byli dla dzieci emo­cjo­nal­nie dostępni. Te dzieci były uwi­kłane, co ozna­cza, że ich rela­cje były dys­funk­cyjne3. Opie­ko­wały się sobą nawza­jem, ponie­waż rodzice nie byli w sta­nie się nimi zająć, ale rodzeń­stwo nie powinno się nawza­jem wycho­wy­wać.

A więc rodzice, któ­rzy sta­wiają roz­sądne wyma­ga­nia i dają dzie­ciom wspar­cie pozwa­la­jące im sobie z tymi wyma­ga­niami pora­dzić, wycho­wują dzieci, które mają więk­sze szanse się doga­dać. Z dru­giej strony rodzice surowi i per­mi­sywni wycho­wują dzieci, które czę­ściej się kłócą.

Dlaczego karanie i permisywizm wywołują więcej kłótni wśród rodzeństwa

Więk­szość z nas instynk­tow­nie rozu­mie, dla­czego per­mi­sy­wizm nie pomaga naszym dzie­ciom się doga­dać. Jeśli chcemy, żeby dobrze trak­to­wały sie­bie nawza­jem, musimy usta­lić jasne ocze­ki­wa­nia doty­czące stan­dar­dów uprzej­mo­ści w naszym domu oraz wspie­rać dzieci na dro­dze do speł­nie­nia tych ocze­ki­wań. Dla­tego wła­śnie rada, by rodzice igno­ro­wali więk­szość kłótni w rodzeń­stwie, może być kontr­pro­duk­tywna, co omó­wimy sze­rzej w czę­ści dru­giej.

Cza­sami jed­nak trud­niej jest rodzi­com zro­zu­mieć, dla­czego kary też wywo­łują wię­cej kłótni w rodzeń­stwie. W końcu karzemy po to, by egze­kwo­wać nasze gra­nice i udzie­lać waż­nych lek­cji. Dla­czego mia­łoby to spra­wić, że nasze dzieci będą dla sie­bie _mniej_ sym­pa­tyczne?

Spoj­rze­nie na tę sprawę przez pry­zmat emo­cji naszego dziecka pozwoli nam wycią­gnąć dość cie­kawe wnio­ski. Z punktu widze­nia dziecka dys­cy­plina nie jest spo­so­bem pozwa­la­ją­cym nauczyć je odpo­wied­niego zacho­wa­nia. Twoje dziecko pra­wi­dłowo uznaje za to dys­cy­plinę za spo­sób roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów, kiedy człon­ko­wie rodziny dener­wują się lub mają sprzeczne pra­gnie­nia. Innymi słowy, twój _spo­sób dys­cy­pli­no­wa­nia dziecka staje się jego spo­so­bem roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów inter­per­so­nal­nych_. Czyli kara­nie, a więc uży­cie siły, uczy dziecko uży­wać siły prze­ciwko rodzeń­stwu, kiedy tylko pojawi się jakiś pro­blem do roz­wią­za­nia.

Chcesz poznać jesz­cze kilka obser­wa­cji na temat tego, jak twoje dziecko odbiera kary, a więc jak kształ­tują one jego osobę i rela­cje z rodzeń­stwem?

1. KARA POWO­DUJE, ŻE DZIECI SKU­PIAJĄ SIĘ NA UNI­KA­NIU KOLEJ­NYCH KAR, A TO NIE TO SAMO CO TRO­SKA O INNYCH. Być może dziecko nauczy się nie bić rodzeń­stwa, ale tylko po to, żeby nie wpaść w tara­paty, a nie dla­tego, żeby bratu czy sio­strze nie stała się krzywda. Kara opóź­nia roz­wój empa­tii, co ozna­cza, że dzie­ciom trud­niej jest dostrzec punkt widze­nia brata lub sio­stry4.
2. STA­WIA­NIE GRA­NIC BEZ EMPA­TII POZBA­WIA DZIECI OKA­ZJI DO INTER­NA­LI­ZA­CJI SAMO­DY­SCY­PLINY5. Nikt nie lubi być kon­tro­lo­wany, nic dziw­nego więc, że dzieci odrzu­cają gra­nice, które nie są empa­tyczne. Kiedy bun­tują się wobec naszych gra­nic, postrze­gają „kon­trolę” jako coś poza nimi samymi. Jak­kol­wiek dziw­nie to brzmi, ozna­cza to, że _uwa­żają, iż powstrzy­ma­nie ich przed ata­ko­wa­niem rodzeń­stwa w zło­ści to TWOJE zada­nie, a nie że kon­tro­lo­wa­nie sie­bie samych jest ICH zada­niem_. Kiedy sta­wiamy gra­nice tak, żeby dziecko czuło się zro­zu­miane, w końcu je inter­na­li­zuje – i bie­rze odpo­wie­dzial­ność na sie­bie, nawet pod nie­obec­ność auto­ry­te­tów6.
3. DZIECI WYCHO­WY­WANE ZA POMOCĄ KAR UCZĄ SIĘ STO­SO­WAĆ JE WOBEC RODZEŃ­STWA, BY POPRA­WIĆ SWOJĄ POZY­CJĘ I ZWIĘK­SZYĆ WŁA­DZĘ. Kiedy dzieci wie­dzą, że ich rywal zosta­nie uka­rany, zachęca je to do dono­si­ciel­stwa, zarówno po to, by zro­bić krzywdę rodzeń­stwu, jak i żeby móc ode­grać rolę „grzecz­nego dziecka”. (Wię­cej na temat skar­że­nia w roz­dziale 4).
4. KIEDY BRACI I SIO­STRY KARZE SIĘ ZA KŁÓT­NIE, DZIECI STAJĄ SIĘ BAR­DZIEJ ROZ­GO­RY­CZONE I SKU­PIONE NA ZEMŚCIE. Czę­sto wpa­dają w nega­tywną spi­ralę kon­flik­tów, pró­bu­jąc przed­sta­wiać je tak, jakby były winą dru­giego dziecka.
5. DZIECI WYCHO­WY­WANE ZA POMOCĄ KARZĄ­CEJ DYS­CY­PLINY SĄ BAR­DZIEJ SKŁONNE DO GNIEWU I DEPRE­SJI7. Dzieje się tak dla­tego, że uczymy je, iż część nich samych – ich emo­cje – nie jest akcep­to­walna. Ponie­waż rodzice nie poma­gają im radzić sobie z tymi trud­nymi uczu­ciami, dzieci czują się samotne, pró­bu­jąc samo­dziel­nie zorien­to­wać się, jak poko­nać swoje „niskie” impulsy. Utrud­nia im to zarzą­dza­nie gnie­wem, przez co bar­dziej praw­do­po­dobne jest, że będą wyła­do­wy­wać go na rodzeń­stwie, które czę­sto jest naj­bliż­szym celem.
6. KARA UCZY STRA­CHU. Dzieci uczą się przez doświad­cze­nie i na twoim przy­kła­dzie. Jeśli dzieci robią to, czego chcesz, bo się cie­bie boją, to już bli­sko stąd do znę­ca­nia się. Jeśli ty krzy­czysz, one też będą krzy­czeć. Jeśli ty uży­wasz siły, one też będą jej uży­wać. Prze­ciwko każ­demu, wobec kogo będą mogły, łącz­nie z rodzeń­stwem.

Być może ciężko się tego słu­cha, ale bada­nia są jed­no­znaczne: Dzieci wycią­gają z kar pewne zupeł­nie nie­za­mie­rzone wnio­ski – na temat spra­wo­wa­nia wła­dzy, roz­wią­zy­wa­nia spo­rów i radze­nia sobie z trud­nymi emo­cjami. Dla­tego kara­nie dzieci jest nie tylko szko­dliwe dla ich ogól­nego roz­woju, ale ma też nega­tywny wpływ na ich wza­jemne rela­cje8.

Dyscyplina w nowym świetle

A co z dys­cy­pliną? Jak ona wiąże się z naszą dys­ku­sją na temat kar? Słowo „dys­cy­pli­no­wać” tak naprawdę ozna­cza „pro­wa­dzić, kie­ro­wać”. W kara­niu bar­dziej istotna jest siła niż prze­wod­nic­two: kary defi­niuje się jako wywo­ły­wa­nie u innych bólu emo­cjo­nal­nego lub fizycz­nego, by prze­ko­nać ich do postę­po­wa­nia w pożą­dany przez nas spo­sób. Jed­nak w naszej kul­tu­rze więk­szość tego, co uzna­jemy za dys­cy­pli­no­wa­nie, w rze­czy­wi­sto­ści ma na celu wywo­ła­nie u dziecka bólu emo­cjo­nal­nego (a cza­sem fizycz­nego), by spra­wić, że będzie postę­po­wało w pożą­dany przez nas spo­sób. Tak więc dys­cy­plina w for­mie, w jakiej ją sto­su­jemy i o niej myślimy, to forma kara­nia.

Ponie­waż słowo „dys­cy­plina” jest tak czę­sto błęd­nie inter­pre­to­wane, pro­po­nuję, żeby­śmy prze­stali go uży­wać. Zamiast tego świa­do­mie wyjdźmy „poza dys­cy­plinę” i wyobraźmy sobie, że coachu­jemy nasze dzieci za pomocą peł­nych miło­ści wska­zó­wek. Co by to zmie­niło? Cóż, po pierw­sze zmie­niłoby nasze poj­mo­wa­nie naszych dzieci. Zamiast postrze­gać dzieci jako potrze­bu­jące „dys­cy­pliny”, by prze­ko­nać je do odpo­wied­niego zacho­wa­nia, będziemy spo­glą­dać przez zupeł­nie inną soczewkę.

1. DZIECI RODZĄ SIĘ Z POTRZEBĄ NAWIĄ­ZA­NIA BLI­SKIEJ WIĘZI Z DORO­SŁYM, KTÓRY BĘDZIE ICH PRZE­WOD­NI­KIEM. Będą podą­żać za naszymi wska­zów­kami i chro­nić tę więź rodzic–dziecko, dopóki nie będzie to ze szkodą dla ich inte­gral­no­ści. Jeśli będziesz utrzy­my­wać więź z dziec­kiem, ono będzie _chciało_ współ­pra­co­wać. Jeśli tego nie robi, to zna­czy, że nie potrafi i potrze­buje two­jej pomocy z emo­cjami, które napę­dzają jego nie­wła­ściwe zacho­wa­nie.
Zasta­na­wiasz się, czy nie­które wybryki nie ozna­czają po pro­stu, że dziecko robi, co chce? Oczy­wi­ście, że tak! Ale w tym przy­padku jest to oznaka, że dziecko uważa swoją więź z tobą za mniej istotną niż robie­nie tego, co chce. A więc to rela­cja wymaga wzmoc­nie­nia albo dziecko potrze­buje pomocy z emo­cjami, które prze­szka­dzają mu w utrzy­ma­niu więzi. _Jeśli dziecko ufa, że naprawdę jeste­śmy po jego stro­nie, jest skłonne zre­zy­gno­wać z robie­nia tego, co chce, by zro­bić coś, czego chce bar­dziej – a mia­no­wi­cie zacho­wać pozy­tywną więź z nami_. Jeśli się nad tym zasta­no­wić, to jest to defi­ni­cja samo­dy­scy­pliny – rezy­gna­cja z cze­goś, czego chcesz (kawałka cia­sta), na rzecz cze­goś, czego chcesz bar­dziej (zdro­wia i dobrej formy). A więc za każ­dym razem, kiedy twoje dziecko decy­duje się nie ude­rzyć sio­stry, ponie­waż bar­dziej mu zależy na twoim peł­nym cie­pła sza­cunku, buduje ścieżki neu­ro­nalne sprzy­ja­jące więk­szej samo­dy­scy­pli­nie. A ta samo­dy­scy­plina prze­trwa resztę jego życia.
2. DZIECI UCZĄ SIĘ PRZEZ DOŚWIAD­CZE­NIE, przez powta­rza­jące się doświad­cze­nia życiowe. Każda inte­rak­cja z dziec­kiem to przy­kład zarzą­dza­nia sobą i odno­sze­nia się do innych.
3. KAŻDE ZŁE ZACHO­WA­NIE TO WOŁA­NIE O POMOC LUB KON­TAKT. Zare­aguj na potrzebę, a zacho­wa­nie się zmieni. Jeśli dziecko nie speł­nia naszych ocze­ki­wań, potrze­buje wię­cej wspar­cia, by to zro­bić, czy to nauki, więzi, czy pomocy w prze­pra­co­wa­niu emo­cji sta­no­wią­cych prze­szkodę. Duża część tego, co uwa­żamy za „złe zacho­wa­nie”, jest naj­zwy­czaj­niej dzie­cinna i można ją „napro­sto­wać” za pomocą zwy­kłych, peł­nych miło­ści wska­zó­wek.
4. KIEDY DZIECI NAUCZĄ SIĘ REGU­LO­WAĆ SWOJE EMO­CJE, BĘDĄ UMIAŁY REGU­LO­WAĆ RÓW­NIEŻ SWOJE ZACHO­WA­NIE. Jeśli dziecko czuje więź z tobą, chce podą­żać za two­imi wska­zów­kami – tylko że cza­sami nie może, bo wiel­kie emo­cje przy­tła­czają wciąż roz­wi­ja­jącą się korę przed­czo­łową. Jak już powie­dzie­li­śmy, możesz pomóc dziecku nauczyć się regu­lo­wać emo­cje dzięki potęż­nemu narzę­dziu empa­tii. Cza­sami to nie wystar­czy, a burz­liwe emo­cje popchną dziecko do ataku. W takich chwi­lach potrze­buje ono two­jej pomocy, by te uczu­cia prze­pra­co­wać i nie musieć wyła­do­wy­wać ich w swo­ich czy­nach. W miarę dora­sta­nia dzieci coraz lepiej umieją uży­wać słów do wyra­ża­nia emo­cji i radze­nia sobie z nimi, ale małe dzieci zwy­kle potrze­bują po pro­stu oka­zji do pła­czu, jak to opi­suję dalej w tym roz­dziale.
5. KLU­CZEM DO STA­WIA­NIA SKU­TECZ­NYCH GRA­NIC JEST EMPA­TIA. To nie to samo, co rodzi­ciel­stwo per­mi­sywne. Ty jesteś przy­wódcą i to ty odpo­wia­dasz za kie­ro­wa­nie zacho­wa­niem two­jego dziecka. Dla­tego coaching nie ozna­cza dawa­nia dziecku wszyst­kiego, czego chce. Nie może ryso­wać po ścia­nach, bawić się przez całą noc ani bić nie­mow­lę­cia. Ale nawet kiedy nale­gamy, by zacho­wy­wało się zgod­nie z naszymi war­to­ściami, możemy poka­zy­wać mu – słu­cha­jąc, oka­zu­jąc empa­tię i goto­wość do szu­ka­nia roz­wią­zań zado­wa­la­ją­cych wszyst­kich – że trosz­czymy się o to, co jest dla niego ważne. Empa­tyczne gra­nice roz­bra­jają opór, ponie­waż dziecko przy­naj­mniej czuje się zro­zu­miane, nawet jeśli nie dosta­nie tego, czego chce.

A więc poko­jowe prze­wod­nic­two ozna­cza, że pra­cu­jemy nad tym, by sami zacho­wy­wać spo­kój i uczyć dziecko poko­jowo, a nie siłą. Dajemy przy­kład wyra­ża­nia swo­ich potrzeb i sta­wia­nia gra­nic zacho­wa­niu innych osób z sza­cun­kiem. Poko­jowi rodzice wie­dzą, że nie mogą kon­tro­lo­wać zacho­wa­nia swo­ich dzieci – może to zro­bić tylko samo dziecko. Dla­tego budu­jemy z nim rela­cję opartą na zaufa­niu, żeby było otwarte na nasze wska­zówki. Jego zdrowe decy­zje przy­no­szą pozy­tywne skutki w życiu, dziecko widzi więc korzy­ści i zaczyna przy­swa­jać sobie pożą­dane zacho­wa­nia z wła­snej woli. Dla­tego wła­śnie dzieci, które są w ten spo­sób uczone, chęt­niej decy­dują się postę­po­wać „wła­ści­wie”, kiedy dora­stają, nawet jeśli nie patrzysz.

Stawianie empatycznych granic

Opty­mal­nym wyj­ściem mię­dzy suro­wo­ścią a per­mi­sy­wi­zmem jest zapew­nie­nie dziecku wspar­cia, by mogło spro­stać naszym ocze­ki­wa­niom. Jak mamy zapew­niać wspar­cie, kiedy musimy sta­wiać gra­nice? Sta­wiajmy je z empa­tią, odbu­do­wu­jąc kon­takt i dostrze­ga­jąc punkt widze­nia dziecka. Przyj­rzyjmy się kilku przy­kła­dom.

Zawsze zaczy­naj od głę­bo­kiego odde­chu, by odzy­skać rów­no­wagę. Następ­nie pokaż dziecku pożą­dane zacho­wa­nie – jed­no­cze­śnie odbu­do­wu­jąc kon­takt.

STA­WIA­NIE GRA­NICY Z JED­NO­CZE­SNYM DOSTRZE­GA­NIEM UCZUĆ I POTRZEB DZIECKA

ZAMIAST: _Nie krzycz na małą! Przez cie­bie jesz­cze bar­dziej pła­cze!_

SPRÓ­BUJ: _Rozu­miem, mała tak gło­śno pła­cze, że aż bolą cię uszy. Mnie też bolą. Ale krzy­cze­nie na nią nie jest okej… Boi się przez to i pła­cze jesz­cze bar­dziej._

STA­WIA­NIE GRA­NICY Z EMPA­TIĄ I PRZE­KIE­RO­WA­NIE IMPULSU DZIECKA

ZAMIAST: _Ty łobu­zie! Dosyć tego, do kąta!_

SPRÓ­BUJ: _Jesteś wście­kły! A ja nie pozwolę ci bić brata. Możesz powie­dzieć mu sło­wami, jaki jesteś wście­kły i czego od niego potrze­bu­jesz?_

STA­WIA­NIE GRA­NIC Z EMPA­TIĄ I SPEŁ­NIA­NIE PRA­GNIE­NIA DZIECKA W WYOBRAŹNI

ZAMIAST: _Nie bądź ego­istką. Od godziny bawię się z tobą w przy­ję­cie dla lalek, a mała jest głodna!_

SPRÓ­BUJ: _Chcia­ła­byś dalej bawić się w przy­ję­cie dla lalek. Ja muszę iść po małą, bo pła­cze, żeby się nie bała i nie czuła się samotna, tak jak przy­cho­dzę do cie­bie, kiedy ty pła­czesz… Założę się, że cza­sami chcia­ła­byś znowu być ze mną sama, tak jak kie­dyś, co nie? Wygląda na to, że bar­dzo byś była szczę­śliwa, gdy­by­śmy mogły tu po pro­stu sie­dzieć całe rano i bawić się w przy­ję­cie i wcale nie musia­ła­byś się mną dzie­lić…_

STA­WIA­NIE GRA­NIC Z EMPA­TIĄ I DAWA­NIE DZIECKU WYBORU

ZAMIAST: _To nie­bez­pieczne! Oddaj mi ten kij!_

SPRÓ­BUJ: _Austin, sły­szysz Lewisa? Mówi, że nie chce mieć tego kija tak bli­sko twa­rzy… Możesz odło­żyć kijek albo przyjść tu do mnie, machać nim z daleka od brata._

STA­WIA­NIE GRA­NIC Z EMPA­TIĄ I ZACHĘ­CA­NIE DZIECKA DO WSPÓŁ­PRACY ZA POMOCĄ ZABAWY

ZAMIAST: _Jak nie prze­sta­nie­cie się kłó­cić o kanapę, to oby­dwoje będzie­cie musieli zejść!_

SPRÓ­BUJ: _Roz­wią­żemy ten spór o kanapę! Ja ni­gdy nie mam jej dla sie­bie!_ i prze­wróć się na dzieci.

STA­WIA­NIE GRA­NIC Z EMPA­TIĄ I POD­TRZY­MY­WA­NIE ICH ZA POMOCĄ CZY­NÓW

ZAMIAST: _Mówi­łam ci już trzy razy, żebyś prze­stał chla­pać na sio­strę! Wychodź z wanny, ale już! I prze­stań pła­kać, sam jesteś sobie winny!_

SPRÓ­BUJ: _Pey­ton, spójrz na twarz two­jej sio­stry… To dla niej za dużo chla­pa­nia. I dla mnie też, ja też jestem cała mokra. Czy możesz prze­stać chla­pać? Nie? No dobrze, to koniec kąpieli na dziś… Wyjdź. Pła­czesz, nie byłeś jesz­cze gotowy do wyj­ścia… Lubisz chla­pać, prawda? Nie chla­piemy, kiedy w wan­nie jest mała. Może jutro posta­wimy w ogródku basen i będziesz mógł chla­pać, ile będziesz chciał?_

STA­WIA­NIE GRA­NIC Z EMPA­TIĄ I ZACHĘ­CA­NIE DZIECKA DO WSPÓŁ­PRACY, BY ZNA­LEŹĆ ROZ­WIĄ­ZA­NIE DOBRE DLA WSZYST­KICH

ZAMIAST: _Nie, nie możesz włą­czyć muzyki, kiedy dzi­dzia śpi. Znajdź sobie coś innego do roboty._

SPRÓ­BUJ: _Chcesz włą­czyć gło­śno muzykę, żeby­śmy mogli potań­czyć… A ja potrze­buję, żeby było cicho, żeby dzi­dzia mogła spać, a my się poba­wić… Hmmm… Jak możemy zado­wo­lić wszyst­kich? Może teraz poba­wimy się razem Lego, a jak dzi­dzia się obu­dzi, włożę ją do chu­sty i wszy­scy razem potań­czymy do muzyki?_

Time out w nowym świetle

_Pró­bo­wa­łam sto­so­wać time out z moją czte­ro­latką. Tak jak ostrze­ga­łaś, od razu prze­szła do „Jestem taka nie­grzeczna, nie mogę prze­stać bić bra­ciszka i już mnie nie kochasz”. Powie­działa to od razu po pierw­szym razie, kiedy odpro­wa­dzi­łam ją do pokoju za ude­rze­nie dwu­let­niego brata._

Vale­rie

Prze­ana­li­zo­wa­li­śmy już, dla­czego sta­wia­nie gra­nic bez kara­nia odmieni rela­cje two­ich dzieci ze sobą nawza­jem. A co z time outami? Więk­szość rodzi­ców mają­cych wię­cej niż jedno dziecko korzy­sta z nich, kiedy ich dzieci się kłócą, by je roz­dzie­lić i – jak mają nadzieję – nauczyć je zacho­wy­wać się wobec sie­bie bar­dziej życz­li­wie.

Ale time out to kara. Tak naprawdę nie uczy dzieci zacho­wy­wać się wobec sie­bie bar­dziej sym­pa­tycz­nie. W rze­czy­wi­sto­ści raczej pogar­sza ich zacho­wa­nie, tak jak inne kary. Dla­czego?

- Time outy wywo­łują wstyd. Dzieci wie­rzą, że gdyby były „grzeczne”, potra­fi­łyby powstrzy­mać złe uczu­cia, przez które tak źle się zacho­wują. Nie­stety kiedy źle się czu­jemy, źle się zacho­wu­jemy. A więc wstyd wywo­łuje nega­tywną spi­ralę, która wciąż wzmac­nia u dziecka wewnętrzne poczu­cie, że jest kimś złym.
- Time outy nie poma­gają dzie­ciom uczyć się regu­la­cji emo­cjo­nal­nej. Kiedy odsy­łasz dziecko samo do pokoju, w końcu się uspo­koi. Ale ponie­waż tak naprawdę nie wyra­ziło swo­ich uczuć, tłumi je gdzieś w środku, gdzie nie pod­le­gają świa­do­mej kon­troli. To dla­tego time outy spra­wiają, że dzieci są bar­dziej roz­złosz­czone i mniej wyre­gu­lo­wane emo­cjo­nal­nie, zoba­czysz więc na przy­kład, jak syn idzie obok sio­stry i popy­cha ją bez powodu9.
- Time outy tak naprawdę nie roz­wią­zują pro­blemu, który wystą­pił mię­dzy dziećmi i spra­wił, że jedno z nich (lub oby­dwoje) zaata­ko­wało. Rodzice czę­sto mają poczu­cie, że zajęli się pro­ble­mem, dając dziecku time out i repry­mendę, ale maluch następ­nym razem nie będzie lepiej przy­go­to­wany do tego, by pora­dzić sobie z kon­flik­tem.
- Time outy, jak wszyst­kie kary, osła­biają naszą więź z dziec­kiem. Nie­stety ta więź to jedyny powód, dla któ­rego dzieci w ogóle zacho­wują się, jak należy. Dla­tego rodzice sto­su­jący time outy czę­sto stwa­rzają warunki sprzy­ja­jące powsta­niu spi­rali coraz gor­szych zacho­wań.
- Time outy napę­dzają walkę o wła­dzę mię­dzy rodzi­cem a dziec­kiem. Kiedy dzieci czują się bez­radne, odbi­jają to sobie na kimś mają­cym mniej­szą wła­dzę – zwy­kle na rodzeń­stwie.
- Time outy „dzia­łają” na zasa­dzie lęku, jako sym­bo­liczne porzu­ce­nie. Alfie Kohn zwraca uwagę, że sta­no­wią formę „wyco­fa­nia miło­ści”10. Ponie­waż rywa­li­za­cja w rodzeń­stwie wynika z dzie­cię­cego lęku przed utratą two­jej miło­ści na rzecz rodzeń­stwa, każda forma dys­cy­pliny opie­ra­jąca się na wyco­fa­niu miło­ści nie­uchron­nie zin­ten­sy­fi­kuje rywa­li­za­cję w rodzeń­stwie.

Być może zda­rzyło ci się prze­czy­tać, że jest jakiś „wła­ściwy” spo­sób sto­so­wa­nia time outów, który został w bada­niach uznany za „sku­teczny”. Ale sku­teczny w czym? Czy­ta­łam wiele badań wyka­zu­ją­cych, że time outy powstrzy­mują złe zacho­wa­nie w danej chwili. Ale lanie też zadziała, a wiemy, że bicie sta­nowi czyn­nik ryzyka dla zdro­wia emo­cjo­nal­nego dzieci11. Ni­gdy nie widzia­łam bada­nia, w któ­rym prze­ana­li­zo­wano by dłu­go­ter­mi­nowe zdro­wie emo­cjo­nalne dzieci wycho­wy­wa­nych za pomocą time outów i porów­nano te dzieci z takimi, które ni­gdy nie otrzy­my­wały time outów ani innych kar. A ow­szem, ist­nieją już setki tysięcy dzieci, które zostały wycho­wane za pomocą peł­nego miło­ści prze­wod­nic­twa zamiast kar, dzięki Haimowi Ginot­towi (ojcu pozy­tyw­nego rodzi­ciel­stwa), Jane Nel­sen (która zało­żyła ruch pozy­tyw­nego rodzi­ciel­stwa) i wielu innym obroń­com dzieci.

Mamy jed­nak cał­kiem sporo dowo­dów wska­zu­ją­cych, że time outy nie spraw­dzają się pod kątem zapo­bie­ga­nia nawro­tom złych zacho­wań, co nasuwa pyta­nie, czy przy­pad­kiem wręcz ich nie wywo­łują. Bada­nie prze­pro­wa­dzone przez ame­ry­kań­ski Naro­dowy Insty­tut Zdro­wia Psy­chicz­nego wyka­zało, że time outy pozwa­lają sku­tecz­nie zapew­nić sobie współ­pracę ze strony dwu­lat­ków, ale tylko chwi­lowo12. Dzieci zacho­wy­wały się nie­wła­ści­wie czę­ściej niż dzieci, któ­rych nie dys­cy­pli­no­wano za pomocą time outów, nawet kiedy ich matki poświę­ciły czas na to, by po prze­rwie z nimi poroz­ma­wiać. Michael Chap­man i Caro­lyn Zahn-Wexler, auto­rzy bada­nia, doszli do wnio­sku, że dzieci te reago­wały na postrze­gane „wyco­fa­nie miło­ści”, czę­ściej zacho­wu­jąc się źle. Jest to spójne z bada­niami doty­czą­cymi wyco­fa­nia miło­ści jako tech­niki kara­nia, które poka­zują, że dzieci pod­da­wane tym meto­dom zwy­kle zacho­wują się gorzej, mają słab­sze zdro­wie emo­cjo­nalne i mniej roz­wi­niętą moral­ność13. Wyniki te nie są zaska­ku­jące, bio­rąc pod uwagę, jak bar­dzo dzieci potrze­bują więzi z nami, by czuć się bez­piecz­nie, oraz jak bar­dzo skłonne są do złego zacho­wa­nia, kiedy się bez­piecz­nie nie czują.

Rozu­miem, jeśli odczu­wasz w tej chwili pewne zanie­po­ko­je­nie. Jeśli nie można sto­so­wać time outów, to co zro­bić, żeby dzieci zupeł­nie nie zdzi­czały? Odpo­wiedź brzmi: time outy tak naprawdę nie poma­gają two­jemu dziecku zacho­wy­wać się lepiej; pod­ko­pują waszą więź i wywo­łują wię­cej złych zacho­wań. Widzia­łam tysiące rodzin, które prze­szły na poko­jowe rodzi­ciel­stwo, w któ­rym sku­piają się na samo­re­gu­la­cji, odbu­do­wie więzi z dziećmi i sta­wia­niu gra­nic z empa­tią – a ich dzieci prze­stały tak czę­sto roz­ra­biać. Poko­jowe rodzi­ciel­stwo pozwala wycho­wać dzieci, które _chcą_ prze­strze­gać rodzin­nych zasad, więc potrzeba kara­nia, w tym za pomocą time outów, stop­niowo odcho­dzi w prze­szłość.

Nagrody w nowym świetle

Jasne, dobrze jest być bar­dziej pozy­tyw­nym. Czemu by nie sto­so­wać nagród zamiast kar? W końcu czy nagrody nie spra­wią, że pożą­dane zacho­wa­nie będzie bar­dziej praw­do­po­dobne?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: