- W empik go
Szkarłatna wizja: poezye – serya VI - ebook
Szkarłatna wizja: poezye – serya VI - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 188 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WARSZAWA.
Nakład adwok. St. Piaskowskiego.
Skład główny w księgarni M. Borkowskiego, Marszałkowska 97.
Poezye – Serya VI.
Druk Piotra Laskauera, Warszawa. Nowy-Świat 41.
Zabrałem niebu…
ZABRAŁEM NIEBU.
Zabrałem niebu wszystkie barwy tęczy,
Wszystkie szkarłatno złociste zachody,
Zebrałem wszystkie włókna mgły pajęczej
Z nad mojej rzeki, z nad szemrzącej wody.
Zabrałem nocy wszystkie jej przepychy,
Wszystkie tęsknoty i wszystkie zadumy,
Słodycze kwiatów i liści szept cichy,
I moich lasów roztęsknione szumy.
I smęt bezbrzeżnej zabrałem równiny,
Ody nad nią gwiazdy warkocz swój rozprzędą
I modre cisze wieczornej godziny
Z jej westchnieniami i złotą legendą.
Zabrałem wszystkie czary i uroki,
O jakich serce w snach najśmielszych nie śni
Z kniej, które spokój zobłędnił głęboki,
Odgłosy jezior, dróg rozstajnych pieśni.
A później barwy, szumy te i wonie
Splotłem w girlandę i w wian migotliwy –—
Niech mi wonieje, niech drga, niech mi płonie,
Niech mi nawiewa młodości porywy.
Niechaj mnie pieści, kołysze, kolebie,
Niech mi do serca wiosny rzuca świeże,
Gdy życie wszystkie sny mi już zagrzebie
I wszystkie złudy tęczowe odbierze.
Wiedźma.
Karolowi Szustrowi
I.
Mówią, że w naszym boru, gdzieś na dróg rozstaju,
W chacie, owitej chróstem i tonącej w zielu,
Stara wiedźma od lat już przemieszkuje wielu
1 młyn ma czarodziejski w zapadłym ruczaju.
Mówią, że do tej pory nikt tam z braci naszej
Nie ośmielił się przedrzeć przez te ciemne gąszcza,
Idąc w ślad za jasnemi latarkami chrząszcza,
Bo nagle go w pół drogi jakiś dziw przestraszy.
I tylko był tu jeden we wsi chłopiec młody,
Któremu luba dziewka bez wieści przepadła –—
On to poszedł, gdzie młyńskie skrzydlate wahadła
Wśród ciemnej huczą nocy w wirze mętnej wody…
Poszedł –— i już nie wrócił do swojej zagrody…
Pono go w drodze białe porwały widziadła.
EI.
Powiadają, że codzień o wieczornej chwili,
Gdy na smętne obszary wielka cichość spada,
Gdy miesiąc z poza boru pól rożka wychyli,
A w dali tęsknym szumem ozwie się kaskada,
Stara wiedźma z kryjówki wychodzi tajemnej
Na gościńce, na drogi, gdzieś w zapadłe jary,
Obchodzi oczerety i w bór idzie ciemny,
Gdzie sprawuje swe dziwne zaklęcia i czary.
Powiadali, że nieraz słyszeli śród nocy,
Jej dziki, straszny skowyt, odbity echami,
A później glos dziecięcy, cichy płacz sierocy…
Wiedźma ślepiem ognistem niejednego zmami,
Kto o ciemnej północy albo wśród wieczoru
Niebacznie się zabłąka wśród gęstego boru.
Mówią różnie o wiedźmie, plotą różne baje,
Lecz nikt jeszcze nie dotarł do jej ciemnej groty:
Trwożą ich widm i duchów opętańcze zloty,
Największemu śmiałkowi odwagi nie staje.
Mówią różnie, – ot, jedni mówią, że w komorze
Stara wiedźma ukrywa złotego jelenia,
Co dotknięciem swych rogów złe w dobre przemienia
I skrami złotych kopyt bór zapalić może.
Drudzy znowu, że chowa w swym gęstym ogrodzie,
Pełnym kraśnych jarzębin i białych czereśni
Młodą, jasną królewnę o cudnej urodzie,
Która taką ma siłę w swojej dziwnej pieśni,
Że ktokolwiek ją tylko usłyszy zdaleka,
Ten zaraz w mgłę tęsknoty wiecznej się obleka.
A inni znowu mówią, że w stajni, zamkniętej
Na siedem tęgich zamków i na siedem dźwierzy,
Stoi koń białoskrzydły, czarem ziół zaklęty,
Gibki kark mu się grzywą rozsrebnioną jeży.
Każdym razem, gdy księżyc stanie w lisiej czapie,
Na nim wiedźma rozległe objeżdża dzierżawy,
Po drodze nietoperze i ćmy nocne łapie,
Na ptactwo w krzach drzemiące urządza obławy.
Różnie mówią o wiedźmie, ten tak, ów inaczej,
Każdy wieść jakąś nową od siebie dodawa
I rośnie w okolicy jej uroczna sława –—
Lecz czy ją kto już widział albo ją zobaczy,
Tego nie wiem i nigdy chyba nie wyjaśnię,
Bo raz nie lubię bajek, to znów wierzę w baśnie.
Raz, kiedy zórz wieczornych przygasły obłędy,
Gdy niebo się złocistą oblało pożogą,
Poszedłem tam, lecz nie wiem doprawdy którędy,
Poszedłem, ale nie wiem, jaką szedłem drogą.
Pomnę tylko, że serce mi wezbrało trwogą,
Że w drodze mnie witały bajki i legendy,
Których zwykli śmiertelni zobaczyć nie mogą,
Choćby ich snów najśmielszych owiły oprzędy.
Poszedłem i dotarłem do wiedźmy schronienia
Jakąś ścieżką krzyżową i drogą okolną,
Lecz co tam zobaczyłem –— mówić mi nie wolno,
Bobyście padli z lęku, zmarli z przerażenia,
Wiem tylko, gdy nazajutrz, party przeczuć siłą,
Znów poszedłem –— w tem miejscu już śladu nie było.
Z czary młodości.
Zygmuntowi Bartkiewiczowi.
Szkarłatna wizja.
DZIEWCZYNA W ZBOŻU.
Stoi we złotem zbożu wysmukła dziewczyna,
Na głowie jej powiewa pstro-żółtawa chusta,
Rozwarła cicho świeże, purpurowe usta,
Rozwarła cicho modro-szafirowe oczy
I patrzy w słońce-
Fale złocistej roztoczy
Cicho do niej pełzają do nóg jej się kładą
I wężem ją złocistym opasują wkoło,
Opasują ją skrami, płomieni kaskadą –—
Jeden promień świetlany upadł jej na czoło,
Drugi promień dziewiczych, białych biódr jej sięga
A trzeci, jak falista, pokręcona wstęga,
Na pierś pada młodą
A pali a grzeje-
A wokół chaber, mak się kraśny śmieje,
A wokół kity dziewann i cykorja modra,
Drżące, śmigłe łopuchy, dzięgiel jasnozłoty-
Nad nią słońce i nieba krysztalne namioty,
Wszystko wre, promienieje, kipi szałem woni – –—
Przegięła głowę, pręży gibkie biodra,
Jakiś żar niepojęty lice młode płoni.
Jakaś pożądliwość dzika i nieznana
Ślizga się po żebrach, chwyta za kolana
I dziwne, jakieś dziwne wywołuje dreszcze,
A zboże cicho szumi i cicho szeleszcze
I złotem żrałych kłosów po plecach ją muska –— –—
Dziewczyna drgnęła, –— rozwarła ramiona,
Oczy jej płoną, jak żagwie z płomienia –—
Nasłuchuje i czeka…