Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Szkarłatny kwiat kamelii. Opowieści z życia Japonii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szkarłatny kwiat kamelii. Opowieści z życia Japonii - ebook

Na przełomie wieków – XIX i XX polscy badacze i podróżnicy zaczęli odwiedzać Kraj Kwitnącej Wiśni. Do Japonii zawitał również i profesor Ossendowski. Efektem owych odwiedzin jest właśnie niniejsza książka, zbór opowiadań, w których autor opowiada nam o tym – nawet i dzisiaj – tajemniczym kraju. A robi to w mistrzowski sposób przybliżając nam egzotyczne postaci boskich cesarzy, szogunów, samurajów, gejsz… Zbiór zawiera opowiadania: Szkarłatny kwiat kamelii, Cud ogini Kwan-Non, Na ścieżkach Fudżi, Serce żółtego człowieka, Przed obliczem Buddy, Wielkie serce małej gejszy, Jutro, Harakiri, Stara szabla, Tajfun, Buszido, Wyklęta Wyspa, Taniec Miecza, Tajemnica Północnej Świątyni, Lotosy.

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8064-741-1
Rozmiar pliku: 667 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Szkarłatny kwiat kamelii

I.

Był promienny lipcowy wieczór. Cała Jokohama wyległa na ulicę. Kupcy, urzędnicy, popychacze—dżeneriksze popychacze—ręcznych wózków dwukołowych i rzemieślnicy siedzieli przed swemi domkami z bambusu, papieru i laki, a pałającemi, zachwyconemi oczami spoglądali w jednym kierunku, zapatrzeni, zasłuchani.

— Co pociąga oczy tych ludzi, w białych lub barwnych kimonach, długich, luźnych szat o szerokich rękawach, i w drewnianych geta-pantoflach na zachód? — myślał, przechodząc ulice Jokohamy, Olaf Larsen, sekretarz poselstwa szwedzkiego.

Gdy się wpatrzył uważnie, spostrzegł we mgle walczących ze sobą, złotych i szkarłatnych promieni biały połyskujący trójkąt, zawieszony wysoko nad ziemią.

Uśmiechnął się, czując jakieś rozrzewnienie. Poznał ten trójkąt, widziany setki razy na obrazkach japońskich, na wazach, filiżankach i spinkach. Był to stożkowaty, dziwnej i jedynej w swej formie szczyt góry Fudżi—Jama. Nie widział jej jeszcze, wylądowawszy w Japonji dopiero przedwczoraj. Pokryta śniegiem święta góra była podobna do trójkąta, wyciętego z cienkiego białego jedwabiu i zawieszonego w powietrzu, gdyż podnóże góry, porośnięte lasem i trawą, kryło się w świetlanej mgle i tylko szczyt, niby wielki, odwieczny majak, niby godło nieznane, dumnie wznosił się nad ziemią Nippon.

Larsen zatrzymał się, oczy wpił w tajemniczy szczyt, a w duszy jego już budzić się zaczęły poetyckie myśli i obrazy.

Japończycy spostrzegli zapatrzonego cudzoziemca i z sympatją spoglądali na wysoką barczystą postać Szweda z kosmykiem jasnych włosów, które wymknęły się z pod ronda miękkiego kapelusza.

— Kono okatawà donata désuka? — Co to za pan? — zapytał jakiś sędziwy urzędnik siedzącego na stopniach ganeczku sąsiada — młodego kupca.

— Watàkusiwa sirimasén! — Nie wiem! — odparł sąsiad, podnosząc ramiona.

Te słowa doszły jednak do wnętrza małych, połyskujących czystością i laką domków. Jedna po drugiej z lekkiemi jak westchnienia okrzykami wybiegać zaczęły kobiety. Zatrzymały się barwnemi grupkami, jak pęki kwiatów, przy progu i czarnemi połyskującemi oczkami przyglądały się cudzoziemcowi. Ogarnęły wzrokiem jego szeroką pierś i ramiona, mocne nogi sportowca i spokojną, szlachetną twarz marzyciela.

— Igiris—zin? Anglik? — szepnęła jedna z dziewczyn w różowem kimono w niebieskie kwiaty i z purpurową kamelją w kruczych włosach.

— Jé! Nie! — także szeptem odpowiedziała inna i dlaczegoś westchnęła.

Tymczasem Larsen wyjął z kieszeni małą książeczkę i zapisał:

Niebo przeszyła ostrzem z lodu

Klęskę i urok rodząca

Kolebka bohaterów i piewców rodu

Fudżi, lęk i zachwyt budząca.

Widzieć cudzoziemca, zapatrzonego w świętą górę i w dodatku coś piszącego, — tego było za wiele! Barwnym wiankiem otoczyły Szweda dziewczyny i młode kobiety i, uśmiechając się i szczebiocąc, zaglądały w jego niebieskie, rozmarzone oczy.

Stary urzędnik podniósł się i podszedł do Larsena, z wyrzutem spoglądając na kobiety.

— Gokigen—jo! Bądź pozdrowiony! — rzekł, wyciągając do niego rękę.

Larsen uścisnął małą, ciemną dłoń Japończyka i uśmiechnął się.

— Nie umiem mówić po japońsku! — odezwał się po angielsku.

Urzędnik poczty zrozumiał, kiwnął głową i wskazał Szwedowi na tarasik przed swoim domkiem, ruchem ręki zapraszając go. Larsen, wciąż się uśmiechając, poszedł.

Wkrótce siedzieli na podłodze, na miękkich poduszkach i spoglądali na siebie w milczeniu. Wreszcie Japończyk klasnął w dłonie i coś zawołał, zwracając się do wnętrza domku. Po chwili wyszła młoda kobieta z tacką, zastawioną imbryczkiem, filiżaneczkami i spodeczkami z łakociami i cukrem. Uklękła przed gościem, złożyła pokłon do ziemi i zaczęła nalewać herbatę, poczem z równie niskim pokłonem odeszła. Gospodarz tymczasem wydobył z szafki mapkę Europy, i coś mówiąc, podał ją Larsenowi. Ten zrozumiał o co chodziło Japończykowi, dotknął swojej piersi palcem, a później wskazał na Skandynawję.

— Oe! Swiden—zin! O, — Szwed! — zawołał urzędnik.

— Yes! — odpowiedział, ucieszony z pomyślnie rozpoczętej rozmowy Larsen.

— Yes! — poważnym głosem powtórzył Japończyk.

Rozmowa się urwała. Pili herbatę i każdy myślał o swojem. Larsen patrzył na perspektywę ulicy. Różnokolorowe szyldy, barwne tkaniny, owoce, ryby leżały na czystych totami — matach bambusowych, lub ze słomy ryżowej, i cieszyły oko piękną harmonją odcieni; kwiaty wychylały się z terasów, z okien, nad dachami wznosiły swe korony drzewa kwitnące.

Chodnikami sunęły z suchym szczękiem geta powiewne postacie w kimonach. Larsenowi wydało się, że jest w Atenach, że widzi tłum w greckich chitonach i sandałach i znowu fala rozczulenia wezbrała mu w sercu. Koniec ulicy znikał za garbem wzgórza, a wyżej nad nim, odcinając się od gasnącego już nieba, ciemną granatową linją, zamarł w potędze nieprzebranej ocean. Ciszę zamącał tylko szmer geta, lecz i on wreszcie ustał, gdyż ludzie po mozolnym dniu udali się do łazienek przed ucztą wieczorną. W gęstwinie magnolij kwitnących odezwały się cykady wieczorne; niebo ściemniało nagle, a na horyzoncie świecił się tylko szkarłatem szczyt Fudżi—Jamy; zniknął ocean w zapadającym zmroku; głosy ludzkie stały się cichsze, powolniejsze i głębsze, pełne tajemniczego znaczenia.

Larsen pożegnał gościnnego Japończyka i poszedł dalej.

Przechodził ulicę za ulicą, coraz rzadziej spotykając ludzi, aż wyszedł na szeroką aleję, którą mknęły oświetlone wagony tramwaju, gdzie tłumy zalegały chodniki, ponieważ wszystkie sklepy były jeszcze otwarte. Na prawo i na lewo, tuż za domkami wznosiły się góry, połyskujące światełkami, gdyż tam, śród drzew stały wille i małe domki dzielnicy Sagijama.

Larsen minął kilka teatrzyków, w których już zapalono lampy, i wreszcie, kierując się linją tramwajową, wyszedł na obszerne pole. Na przeciwległym końcu świeciły małe domki o rozsuniętych, ruchomych ścianach. Pole było otoczone ze wszystkich stron wysokiemi drzewami, a śród nich połyskiwały elektrycznemi lampkami tonące w zieloności małe i duże wille. Larsen podszedł do policjanta i, wskazując na przeciwległy koniec pola, zapytał po angielsku, co się tam mieści.

Policjant długo namyślał się, lecz przypomniał sobie potrzebne słowa, wykute w szkole dla policji w Tokio.

— Wieś Hommoku... Piękny park... rybacy... stawy z lotosami i złotemi rybami... Very beautyful!

Larsen podziękował i poszedł przez pole.

Wkrótce był już w parku. Mrok ogarnął go ze wszystkich stron. Zdawało się, że czarne strugi ciemności wypływały z krzaków i gajów, zalewały bielejące, żwirem i muszlami wysypane ścieżki i podnosiły się szybko coraz wyżej i wyżej. Razem z ciemnością biegły jakieś powiewy ciepłe i wonne, a śród krzewów i klombów z kwiatami snuły się smugi mgliste, opadające nad stawami, otoczonemi wysokiemi trzcinami i papirusami.

Larsen zatrzymał się na brzegach stawów, widział olbrzymie liście lotosów i nenufarów, słyszał plusk ryb i cienkie, żałośne kwilenie kuliga piaskowca, zaczajonego śród kamieni, zwalonych przy brzegu.

Szwed, posuwając się w głąb parku, wyszedł na aleje, oświetlone latarniami elektrycznemi, które rzucały blaski na małe świątynie, zbudowane na pagórkach, na dziwacznie postrzyżone krzaki i na wspaniałe gazony, podobne do barwnych, przepięknych kobierców z krainy bajek. Coraz to więcej spotykał tu ludzi. Szli, rozmawiając cichemi głosami, lub dyskretnie śmiejąc się. Przystawali na grzbietach wykrzywionych, garbatych mostków i przyglądali się stawom i potokom. Dzwoniły małe, sztuczne wodospady i dzwoneczki, wiszące po rogach kaplic, rozrzuconych po całym parku.

Zgrabne, lekkie, przezroczyste budynki herbaciarni, restauracji, sklepów roiły się od ludzi w barwnych lub białych kimonach, dochodziły stamtąd odgłosy rozmów i śmiechu, brzęk porcelany i dalekie huczenie gongu, nawołującego do jakiegoś teatru.

Larsen przeszedł przez park i zatrzymał się przy bramie, zbierając wszystkie wrażenia. Po przyjeździe do Tokio, po raz pierwszy zwiedzał samotnie Jokohamę. Już rozumiał, że trafił do kraju odmiennego, pełnego uroku, nieuchwytnych ech prastarych czasów i tradycyj, co swoje piętno nałożyły na ludzi i na ich życie. Wrażenie było silne, lecz kojąco i melancholijnie nastrajało Larsena.

Dusza Skandynawa, nawykła do jednostajności gołych skał, ciemnych, prawie czarnych lasów i siwych fal ponurych fiordów, wobec tej wybujałej, mieniącej się barwami, łagodnej, pieszczotliwej natury nie czuła się obcą i zabłąkaną, gdyż przemawiała do niej nieuchwytna rzewność i pogoda, podobna do oblicza Buddy, mędrca, co wszystko zrozumiał i wszystko przebaczył.

Tak myślał Larsen, idąc dalej ulicami rybackiej wioski Hommoku, przedmieścia Jokohamy. Małe domki mieszkańców i nawet drobne sklepiki tonęły tu w gąszczu krzaków i drzew. Ulica, którą posuwał się Larsen, wyprowadziła go na brzeg morza. Wysoka skała wznosiła się samotnie tuż przy wodzie. Na uboczu stała długa lekka galerja, z dachem płóciennym i małemi kabinami dla kąpiących się. Kilku Europejczyków wraz ze swemi paniami kąpało się, mimo spóźnionej pory. Jakiś pływak, odsadziwszy się daleko od brzegu, coś wykrzykiwał. Głos jego, jak ciężka kula, toczył się po powierzchni łagodnie szemrzącego morza, a echo, odbite od skały, powtarzało uderzająco wyraźnie każde słowo, jakgdyby dziwiąc się brzmieniu nieznanych, cudzoziemskich wyrazów.

O jakie trzysta kroków dalej kilka zupełnie nagich Japonek z wesołym śmiechem wbiegało, jedna po drugiej, na długi, wysoko nad wodą wystający pomost i rzucało się do morza. Wypływały, wbiegały na brzeg i znowu, jak lekkie, białe zjawy rusałek podnosiły się nad ziemią, sunąc korowodem...

Było coś żywiołowego i pięknego w tych zabawach wiotkich, nagich ciał, majaczących na pomoście i znikających potem w pianie oceanu. Larsenowi wydawało się, że czyjaś niewidzialna ręka ciskała te drobne białe ciała, niby ofiary ludzkie, do paszczy potwora, a ten z głuchym szmerem namiętnej rozkoszy żuł je kłami spienionych fal, pożądliwie liżąc piasek nadbrzeżny, czekając na coraz to nowe ofiary. Czemś pogańskiem, bałwochwalczem tchnęły zabawy nagich kobiet, prawie fosforyzujących na tle nocy.

Larsen stał zapatrzony i zamyślony. Północny barbarzyńca miał w swej krwi dziedziczne wspomnienia takich misteryj nocnych na cześć potęgi morza, więc rozumiał je i stał w niemym zachwycie.

Nie chciał myśleć o tem, że widzi przed sobą ludzi o gorącej krwi, troskach i radościach drobnego, codziennego życia. Stał zapatrzony i myślą uniósł się w te czasy, gdy wychodziły cienie z Walhalli i blade widma z siwej, wściekłej otchłani morza, bijącego bałwanami w czarne, martwe skały.

Białe zjawy wybiegły na brzeg i z wesołym śmiechem uganiać się zaczęły, pląsać i śmiać się wesoło. Spostrzegły nieruchomą, czarną postać mężczyzny, krzyknęły, podbiegły i przyglądały się ciekawie, spokojne w swej nagości, połyskujące mokremi ciałami i rozbawione. Wplotły go w swój korowód
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: