- W empik go
Szkice humorystyczne rysunkowe i literackie Leona Kunickiego. - ebook
Szkice humorystyczne rysunkowe i literackie Leona Kunickiego. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 216 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(SZKIC).
Wiadome są z historyi i tradycyi owe czasy srogiego despotyzmu ojcowskiego dziadów i pradziadów naszych, którzy hartując swych synalków w dzieciństwie do wszelkiego rodzaju trudów i niewygód, wychowywali ich w najsurowszym rygorze i podwąsnych młodzieńców za najmniejszą winę, a często i bez winy kańczugiem karcili, i gdzie synalek nie śmiejąc usiąść w obecności rodzica, z największem uszanowaniem i ze drżeniem doń przemawiał.
Chociaż jak wiadomo, tak surowo chowani przez ojców-despotów Jan Tarnowski, Chodkiewicz, Żółkiewski, Jan Zamoyski, Stefan Czarniecki, stali się chwałą dziejów naszych i byli genjuszami, jednakże trudno pochwalić to despotyczne i tak przesadzone w surowości obchodzenie się dawnych ojców z synami.
Gdzie była taka surowość, niepodobna aby tam była ze strony dzieci miłość, mogło być i było uszanowanie z bojaźni pochodzące, lecz wiele przywiązania być nie mogło.
O ile przesadzono dawniej w surowości względem synów, o tyle znów dziś wychowaniem i pobłażaniem zbytecznem przyczyniają się do obalenia ojcowskiej powagi, tak, że dziś ojciec przestał być ojcem a stał się stosownie do postępowych pojęć o wychowaniu koleżką kochanym, doradzcą bez najmniejszej powagi.
To też dawniej obok postrachu był przynajmniej szacunek, chociaż miłości nie było, dziś i jednego i drugiej najczęściej brak zupełny.
Synalek teraźniejszy, jeżeli jeszcze jedynaczek, pieszczony, chuchany, strzeżony, którego wychowaniem kierują bony Francuzki lub Niemki, nie czuje i nie zna wpływu ojcowskiego; od dzieciństwa uczy się być samowolnym i przyzwyczaja się do tego, aby wszyscy i rodzice ulegali mu we wszystkiem. Jeżeli ma ochotę do nauki co rzadko, wówczas jeszcze to pół biedy, ale najczęściej wychowanie jego jest powierzchownem i nie mając ochoty do nauk, liźnie wszystkiego po trosze i nie skorzystawszy nic więcej oprócz poplątanych i niekompletnych wiadomości z nauk, trochę ogłady salonowej i porządnej dozy zarozumiałości, wychodzi na skończonego człowieka, lekceważącego rodzica i uważającego go o wiele niższym umysłowo od siebie.
A jeżeli podobny synalek liznął trochę filozofii niemieckiej, gdy może rozprawiać o systematach Idealizmu transcendentalnego Szellinga, o Apodyktyce Buterwerka, o Idealizmie i Realizmie Jakobiego lub Epikrytyce Fran. Berga, gdy nadto odbył podróż zagranicę, był w Paryżu, gdzie dużo stracił pieniędzy niby na naukę, a w rzeczywistości na hulankę – wówczas biedny ojczulo, jakże nisko stoi w jego przekonaniu, ojczulo czyli jego stary (jak pospolicie nazywać się zwykło ojców dzisiejszych), który prócz szkół pijarskich nigdzie się więcej nie uczył i z kraju się swego nie wydalał.
Synalek tegoczesny gdy dojdzie do lat, w których uważa się za skończonego, domaga się natarczywie swej ojcowizny, którą mu zwykle uległy ojczulo oddaje i wówczas to rodzic uważa się już jako mebel niepotrzebny; daje mu się zwykle izdebkę w oficynie, usuwa od wszystkiego, a sam synalek zaczyna rządy, czyli dzieło zniszczenia i roztrwaniania tego wszystkiego, co ojciec długoletnią pracą i mozołem zapracował. Odmienia zwyczaje dawnego dworu, przekształca majątek powierzchownie, wycina stuletnie drzewa, buduje pałac, willę lub domek szwajcarski i odmienia system gospodarowania, a gdy mu ojciec delikatnie zrobi uwagę, widząc coś niestosownego, to się nań ofuknie, lub też wcale nie zważa na dziwactwa i zrzędzenie starego.
Synalek tegoczesny zwykle jest mistrzem w znalezieniu się salonowem i ścisłym przestrzegaczem mody; to też wstydzi się ojca gdy mu z nim razem przyjdzie się znajdować, wstydzi się jego fraka lub surduta starego kroju, jego kusej kamizelki, kołnierzyków stojących i t… p., wstydzi się znalezienia się ojca w towarzystwie i każde jego odezwanie uważa za nierozsądne, tak jest przeświadczonym w obec siebie o niższości we wszystkiem swego rodzica.
Jako próbkę obejścia się synków tegoczesnych z rodzicami, przytoczym tu scen kilka, z zaręczeniem, że bynajmniej nie są przesadzone.
Edzio np. stanowił doskonały typ tegoczesnych synalków.
Był to młodzieniec już pełnoletni, według niego samego skończony, jak również w przekonaniu rodziców, u których był dzieckiem najukochańszem.
Chociaż się Edzio miał za człowieka skończonego, to jednak szkół nie skończył, bo się uczyć nie chciał, nie wiele też i umiał, ale za to posiadał dużo zalet innych, które go pewnym siebie robiły, a któremi się mógł odznaczać i innym imponować.
Już to zarozumiałym był niezmiernie o swej powierzchowności i o swym rozumie i zdawało mu się, że wszystkie panny które tylko znał, kochały się w nim na zabój. "W preferansa grał doskonale, znawcą koni był niepospolitym, myśliwym zawołanym i strzelcem celnym, nadto miał zwyczaj rozprawiać o tem najgłośniej i najszerzej, czego dobrze nie znał i nie umiał, a w zdaniach swych był sentencjonalnym i nie znosił żadnego contra.
Ojciec, którego Edzio zwał swoim starym, oddał mu w zarząd folwarczek niewielki, ale intratny. Edzio jako nie tęgi gospodarz, wychodził na nim nie szczególnie, zawsze prawie był gołym i od ojca różnemi sposobami pieniądze wyłudzał.
Posłuchajmy rozmowy jaka miała miejsce za przybyciem Edzia do rodzicielskiego domu.
W pokoju ojca, Edzio siedział rozparty w fotelu i palił cygaro, założywszy nogi na gzems kominka podczas tego, gdy ojciec chodził wielkiemi krokami po pokoju.
– Wie papa, że mi się siwek nie podoba i chcę go zbyć, choćby za psie pieniądze.
– Siwek? a! zmiłujże się – stojąc przed synem mówił ojciec – taże to serce najlepszy koń z twojej stajni!….
– Co też papa plecie! aż uszy bolą słuchać, słowo honoru daję – śmiejąc się ironicznie i ruszając ramionami odpowiedział synalek – mnie to gadać, czy to ja się nie znam na koniach czy co? czyż papa ślepy czy co? jakież on ma piersi, jakie nogi przednie?!…
– Mnie się zdaje że tam feleru niema, a to samo i Porębski utrzymuje, że ten koń dobry co się zowie.
– Et co tam Porębski, on taki widzę znawca jak i papa.