Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Szpiedzy z papieru - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 grudnia 2022
Ebook
42,99 zł
Audiobook
42,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szpiedzy z papieru - ebook

Kto nie chce w Polsce agentów specjalnych z prawdziwego zdarzenia? Komu jest na rękę, że najważniejsze dla bezpieczeństwa kraju sprawy trafiają na biurka dyletantów? O błędach kolejnych ekip rządzących, które przekreśliły szanse na powstanie polskiego FBI z prawdziwego zdarzenia, pisze Piotr Niemczyk, działacz opozycji w okresie PRL, ekspert z zakresu bezpieczeństwa, zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa w latach 1993–1994, w 2001 podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki. Wpadki, anegdoty, ale i rzetelna analiza porażek od 1989 roku aż do ostatniego skandalu z wypłynięciem maili najważniejszych osób w państwie.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66630-70-3
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Prawo do diagnozowania

Od 1990 roku przy­glą­dam się pol­skim służ­bom spe­cjal­nym z bar­dzo bli­ska. Na początku lat dzie­więć­dzie­sią­tych peł­ni­łem funk­cję dyrek­tora Biura Ana­liz i Infor­ma­cji Urzędu Ochrony Pań­stwa, a póź­niej zastępcy dyrek­tora zarządu Wywiadu Urzędu, skąd odsze­dłem pod koniec 1994 roku. Jed­nym z powo­dów mojego odej­ścia był spór doty­czący zwięk­sze­nia zaan­ga­żo­wa­nia służby w wywiad inter­ne­towy. Usły­sza­łem, że gdyby przy­go­to­wane w pio­nie infor­ma­cyj­nym pro­jekty weszły w życie, trzeba by zli­kwi­do­wać połowę rezy­den­tur, a na to nikt się nie zgo­dzi. Czas poka­zał, że teraz sieć WWW jest jed­nym z naj­cen­niej­szych źró­deł służb wywia­dow­czych. I wcale nie ozna­cza to koniecz­no­ści zaprze­sta­nia dzia­łań w tere­nie. Wręcz prze­ciw­nie, zdo­by­cze z sieci i infor­ma­cje zdo­byte za pomocą tra­dy­cyj­nego wywiadu oso­bo­wego zna­ko­mi­cie się uzu­peł­niają.

Po odej­ściu z wywiadu nie stra­ci­łem kon­taktu ze służ­bami. Przez pra­wie pięt­na­ście lat byłem eks­per­tem róż­nych komi­sji i podkomi­sji sej­mo­wych zaj­mu­ją­cych się spra­wami bez­pie­czeń­stwa i czyn­no­ściami ope­ra­cyjno-roz­po­znaw­czymi. Naj­dłu­żej – do 2015 roku – pra­co­wa­łem jako stały doradca sej­mo­wej Komi­sji Służb Spe­cjal­nych (KSS) opi­niu­ją­cej wyko­na­nie budżetu przez służby (w tym budżetu ope­ra­cyj­nego), oce­nia­ją­cej plany prac i ich wyko­na­nie, a także kon­sul­tu­ją­cej kan­dy­da­tury na klu­czowe sta­no­wi­ska w służ­bach spe­cjal­nych. Przez ponad sie­dem lat wcho­dzi­łem też w skład Rady Kon­sul­ta­cyj­nej przy Cen­tral­nym Ośrodku Szko­le­nia ABW w Emo­wie. Pro­wa­dzi­łem tam też zaję­cia z ana­lizy infor­ma­cji.

W prze­rwach jako doradca mini­stra spraw wewnętrz­nych współ­or­ga­ni­zo­wa­łem Kra­jowe Cen­trum Infor­ma­cji Kry­mi­nal­nej, a następ­nie jako wice­mi­ni­ster gospo­darki odpo­wie­dzialny za łącz­ność elek­tro­niczną przy­go­to­wy­wa­łem pro­jekt ustawy – Prawo tele­ko­mu­ni­ka­cyjne, w tym prze­pisy doty­czące świad­czeń spółek tele­fo­nii sta­cjo­nar­nej i komór­ko­wej na rzecz bez­pie­czeń­stwa pań­stwa (pod­słu­chy itp.).

Nie piszę o tym, by się chwa­lić. Prze­wi­duję jed­nak, że moje poglądy spo­tkają się z sil­nym sprze­ci­wem ze strony obec­nych służb i spo­rej grupy eks­per­tów. Dla­tego wyja­śniam, że służ­bom przy­glą­dam się bar­dzo długo i z bli­ska. Przez ten czas wyro­bi­łem sobie zda­nie na temat ela­stycz­no­ści (czy raczej jej braku) służb w zakre­sie reago­wa­nia na nowe, naj­po­waż­niej­sze zagro­że­nia. Ana­li­zo­wa­łem potrzeby kadrowe i ade­kwat­ność kwa­li­fi­ka­cji osób zaczy­na­ją­cych karierę w tych insty­tu­cjach. Wyry­wa­łem sobie włosy z głowy, czy­ta­jąc arku­sze kal­ku­la­cyjne z poszcze­gól­nymi pozy­cjami budżetu, nie tylko dla­tego, że zro­zu­mie­nie tych tabe­lek wyma­gało cięż­kiej pracy, ale głów­nie dla­tego, iż nie­po­ko­iłem się tren­dami, zgod­nie z któ­rymi coraz więk­sze czę­ści budże­tów szły na utrzy­ma­nie kadr i obiek­tów, a coraz mniej­sze na bez­po­śred­nie zdo­by­wa­nie infor­ma­cji.

Dla­tego będę się upie­rał, że moja dia­gnoza sytu­acji jest upraw­niona i jeżeli kie­dy­kol­wiek doj­dzie do poważ­nej reformy przy­wra­ca­ją­cej pol­skim służ­bom rolę insty­tu­cji odpo­wie­dzial­nych za bez­pie­czeń­stwo pań­stwa i oby­wa­teli w demo­kra­tycz­nym pań­stwie prawa, to nie wolno powta­rzać błę­dów popeł­nio­nych w prze­szło­ści. A ważą one na obec­nej kon­dy­cji służb pra­wie tyle samo ile ich upo­li­tycz­nie­nie, błędy kadrowe i ręczne ste­ro­wa­nie.

Piotr Niem­czykREWOLUCJA CZY EWOLUCJA?

Na prze­ło­mie lat 1990 i 1991 nie­wąt­pli­wie nie było czasu na stu­dia teo­re­tyczne. Z koniecz­no­ści oparto się na dotych­cza­so­wych struk­tu­rach. Nic nie wska­zuje na to, by nawet w trak­cie naj­po­waż­niej­szych reor­ga­ni­za­cji, takich jak prze­kształ­ce­nie Urzędu Ochrony Pań­stwa w Agen­cję Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego i Agen­cję Wywiadu, a póź­niej Woj­skowe Służby Infor­ma­cyjne w Służby Kontr­wy­wiadu Woj­skowego i Wywiadu Woj­skowego, prze­pro­wa­dzono jakieś fun­da­men­talne ana­lizy zagro­żeń.Można gene­ral­nie powie­dzieć, że po zmia­nie sys­temu poli­tycz­nego odwró­cono kie­ru­nek pracy o 180 stopni i już. Oczy­wi­ście prze­pro­wa­dzone były zmiany orga­ni­za­cyjne. Z II Zarządu Sztabu Gene­ral­nego i Woj­sko­wej Służby Wewnętrz­nej (WSW) powstały Woj­skowe Służby Infor­ma­cyjne (WSI). Wywiad i część kontr­wy­wia­dow­cza II Zarządu zostały połą­czone z kontr­wy­wia­dem WSW, two­rząc WSI (z reszty WSW powstała Żan­dar­me­ria Woj­skowa). Nie­za­leż­nie od tego, że trzeba było dosto­so­wać zada­nia nowej służby do ochrony armii ze strony nie­daw­nego sojusz­nika i jego baz woj­sko­wych leżą­cych głów­nie w zachod­niej czę­ści Pol­ski (cho­ciaż też w Rem­ber­to­wie pod War­szawą), to trzeba było też zbu­do­wać sprawne kadry zło­żone z żoł­nie­rzy repre­zen­tu­ją­cych dwie różne kul­tury pracy, kul­turę orga­ni­za­cyjną i filo­zo­fię dzia­ła­nia. Ofi­ce­ro­wie wywiadu oskar­żali kole­gów z „kon­try” o brak fine­zji, a spe­cja­li­ści od bez­pie­czeń­stwa wewnętrz­nego zarzu­cali szpie­gom lawi­ranc­two.

W Mini­ster­stwie Spraw Wewnętrz­nych (MSW) zli­kwi­do­wano z kolei pozo­sta­ło­ści po depar­ta­men­tach III,IV, V i VI, będą­cych czę­ścią Służby Bez­pie­czeń­stwa. Dla wyja­śnie­nia: „trójka” zaj­mo­wała się spra­wami spo­łecz­nymi i poli­tycz­nymi (tzw. nad­bu­dowa, czyli zarówno opo­zy­cja poza­par­la­men­tarna, jak i frak­cje w PZPR); „czwórka” – Kościo­łem, została roz­wią­zana po mor­der­stwie księ­dza Jerzego Popie­łuszki; „piątka” – gospo­darką (także Soli­dar­no­ścią w zakła­dach pracy); „szóstka” – rol­nic­twem. W miej­sce struk­tur liczą­cych kilka tysięcy funk­cjo­na­riu­szy powstało Biuro Ana­liz i Infor­ma­cji liczące około trzy­stu pra­cow­ni­ków, posłu­gu­jące się wyłącz­nie meto­dami bia­łego wywiadu i cał­ko­wi­cie pozba­wione prawa do pracy ope­ra­cyj­nej czy śled­czej.

W grun­cie rze­czy pod­sta­wowe kie­runki pracy były ustruk­tu­ry­zo­wane tak jak w PRL. Kolejne plany roczne były de facto odwzo­ro­wa­niem tych z poprzed­nich lat. Nawet w trak­cie naj­po­waż­niej­szych reor­ga­ni­za­cji, takich jak prze­kształ­ce­nie Urzędu Ochrony Pań­stwa (UOP) w Agen­cję Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego (ABW) i Agen­cję Wywiadu (AW), a póź­niej WSI w Służby Kontr­wy­wiadu Woj­sko­wego (SKW) i Służby Wywiadu Woj­sko­wego (SWW), nic nie wska­zuje na to, aby prze­pro­wa­dzono jakieś fun­da­men­talne ana­lizy zagro­żeń. Prze­kształ­ce­nia były raczej wyni­kiem pre­sji poli­tycz­nej, na zasa­dzie „trzeba coś zmie­nić”, a przy oka­zji wymie­nić kadry kie­row­ni­cze, niż efek­tem dopa­so­wa­nia zadań służb do pol­skiej racji stanu. Podob­nie z utwo­rze­niem Cen­tral­nego Biura Anty­ko­rup­cyj­nego (CBA), które w zamy­śle miało być narzę­dziem kon­troli elit. A w końcu oka­zało się zwy­kłą poli­cją poli­tyczną.

Być może tylko jedna z naj­waż­niej­szych decy­zji orga­ni­za­cyj­nych była prze­my­ślana i zara­zem dosto­so­wana do zmian w ota­cza­ją­cym świe­cie. To utwo­rze­nie Cen­trum Anty­ter­ro­ry­stycz­nego (CAT) w 2008 roku w per­spek­ty­wie pla­no­wa­nych wów­czas na 2012 rok mistrzostw Europy w piłce noż­nej w Pol­sce i w Ukra­inie. Zara­zem warto nad­mie­nić, że uwaga opi­nii publicz­nej skie­ro­wana była wów­czas w stronę ter­ro­ry­zmu islam­skiego. Tym­cza­sem w opi­nii eks­per­tów CAT naj­więk­sze zagro­że­nie było zwią­zane z orga­ni­za­cją Com­bat 18, sil­nie połą­czoną ze śro­do­wi­skami kibi­cow­skimi lub innymi ultra­pra­wi­co­wymi bojów­kami.

Zagrożenia, których nie doceniliśmy

Z obec­nej per­spek­tywy widać wyraź­nie, o czym nie pomy­śle­li­śmy w latach 1990 i 1991. Póź­niej rów­nież, pomimo wpro­wa­dza­nia róż­nych reform, nie ana­li­zo­wano nie­stety zmie­nia­ją­cych się kie­run­ków zagro­żeń.

Korupcja

Już na samym początku lat dzie­więć­dzie­sią­tych widać było, że reforma gospo­dar­cza, pry­wa­ty­za­cja i wpro­wa­dza­nie wol­nego rynku nie ozna­czają likwi­da­cji naj­po­waż­niej­szej prze­stęp­czo­ści gospo­dar­czej. I to w skali, w jakiej powinna się nią zająć nie poli­cja, tylko służba odpo­wie­dzialna za bez­pie­czeń­stwo pań­stwa. Zwłasz­cza że naj­bar­dziej dotkliwe przy­padki nad­użyć (FOZZ, Art-B, Tele­graf, pry­wa­ty­za­cja cen­tral han­dlu zagra­nicz­nego, repry­wa­ty­za­cja) działy się na styku biz­nesu i poli­tyki, w atmos­fe­rze suge­ru­ją­cej ewi­dentną korup­cję.

Co zna­mienne, nie­które śro­do­wi­ska biz­ne­sowe i poli­tyczne prze­ce­niały zaan­ga­żo­wa­nie i moż­li­wo­ści UOP w prze­ciw­dzia­ła­niu i ści­ga­niu prze­stępstw na styku admi­ni­stra­cji rzą­do­wej i przed­się­bior­ców. Grupy poli­tyczne, które usi­ło­wały pozy­skać środki na dzia­ła­nie, sta­rały się prze­ko­nać przed­sta­wi­cieli biz­nesu, że mogą im stwo­rzyć pre­fe­ren­cyjne warunki dzia­ła­nia. Mając jed­nak świa­do­mość, że ujaw­nie­nie tego rodzaju rela­cji mogłoby być dla nich kom­pro­mi­tu­jące, bar­dzo się oba­wiały ewen­tu­al­nej inge­ren­cji ze strony UOP lub WSI. Stąd brały się regu­lar­nie roz­po­wszech­niane pogło­ski o tym, że służby inwi­gi­lują śro­do­wi­ska poli­tyczne. Kul­mi­na­cją tych insy­nu­acji było ogło­sze­nie przez Jaro­sława Kaczyń­skiego instruk­cji o struk­tu­rze i meto­dach pracy Biura Ana­liz i Infor­ma­cji UOP nr 0015/92 w stycz­niu 1993 roku. Pomimo że instruk­cja nie dawała żad­nych upraw­nień inwi­gi­la­cyj­nych (co było przed­mio­tem docie­kań w kilku pro­ce­sach o znie­sła­wie­nie), ze względu na spe­cy­ficzny język dobrze nada­wała się do róż­nych oskar­żeń metodą „na zło­dzieju czapka gore”.

Afera z instruk­cją 0015/92 spo­wo­do­wała spo­wol­nie­nie dzia­łań UOP na rzecz wypra­co­wa­nia sku­tecz­nych metod prze­ciw­dzia­ła­nia prze­stęp­stwom korup­cyj­nym na wiele lat, z obawy o kolejne zarzuty o inwi­gi­la­cję śro­do­wisk poli­tycz­nych. Co gor­sza, zatrzy­mała nie­które wątki w spra­wach o nad­uży­cia i korup­cję w tych miej­scach, w któ­rych wystę­po­wali nie­któ­rzy poli­tycy. Zadzia­łał „efekt mro­żący”. Lepiej odpu­ścić afe­rzy­stom, niż nara­zić służbę na kolejne ataki o rze­kome zaan­ga­żo­wa­nia poli­tyczne.

Radykalizm

Nie­stety kwe­stia styku poli­tyki i biz­nesu to nie­je­dyna sfera zagro­że­nia prze­oczona przy kon­stru­owa­niu UOP i póź­niej­szych jego reor­ga­ni­za­cjach. Z całą pew­no­ścią nie­do­ce­nione (także z powodu obaw o zarzu­ce­nie inwi­gi­la­cji poli­tycz­nej) było zagro­że­nie ze śro­do­wisk skraj­nie pra­wi­co­wych. Patrzono na nie bar­dziej jak na rodzaj folk­loru niż eks­tre­mi­zmu. Zain­te­re­so­wa­nie tymi śro­do­wiskami rosło – gwał­tow­nie, ale na krótko – kiedy docho­dziło do najbar­dziej dra­stycz­nych zda­rzeń, takich jak zaszty­le­to­wa­nie mło­dego anar­chi­sty w War­sza­wie w 1991 roku przez skina, zwo­len­nika poglą­dów neo­fa­szy­stow­skich, lub zamor­do­wa­nie dwóch bez­dom­nych i cięż­kie pobi­cie około trzy­dzie­stu w ramach akcji „sprzą­ta­nie śmieci” we wrze­śniu 1995 roku w Legio­no­wie. Spraw­cami zabójstw i pobić byli trzej człon­ko­wie orga­ni­za­cji Pol­ski Front Naro­dowy zało­żo­nej przez Janu­sza Brycz­kow­skiego, do zajść doszło kilka dni po zakoń­cze­niu obozu szko­le­nio­wego zor­ga­ni­zo­wa­nego na Mazu­rach w posia­dło­ści zało­ży­ciela par­tii.

Brak zro­zu­mie­nia dla zagro­żeń zwią­za­nych z poglą­dami skraj­nie naro­do­wymi spo­wo­do­wał, że służby pań­stwowe z bar­dzo dużym opóź­nie­niem zaczęły przy­glą­dać się gru­pom nazi-ski­nów i im podob­nych i z tego powodu prze­oczyły także sto­pień skry­mi­na­li­zo­wa­nia śro­do­wisk kibi­cow­skich, w ramach któ­rych powsta­wały zor­ga­ni­zo­wane grupy prze­stęp­cze. Brak poważ­nej ana­lizy tego zagro­że­nia był o tyle dziwny, że lata dzie­więć­dzie­siąte to okres dobrej współ­pracy ze służ­bami bry­tyj­skimi, które od 1992 roku obser­wo­wały zaan­ga­żo­wa­nie śro­do­wisk w struk­tury Com­bat 18. Podobne pro­cesy były widoczne rów­nież w Niem­czech, w któ­rych roz­po­zna­wa­nie śro­do­wisk neo­fa­szy­stow­skich było jed­nym z prio­ry­te­tów Fede­ral­nego Urzędu Ochrony Kon­sty­tu­cji (BvF), a błędy popeł­nione przez admi­ni­stra­cję spo­wo­do­wały wzrost liczeb­no­ści struk­tur orga­ni­za­cji skraj­nej pra­wicy dekla­ru­ją­cych goto­wość do sto­so­wa­nia prze­mocy kil­ku­dzie­się­ciu tysięcy człon­ków.

Dzika lustracja

Nie do prze­wi­dze­nia był pro­blem szkód poli­tycz­nych, spo­łecz­nych i dla funk­cjo­no­wa­nia służb powo­do­wa­nych lustra­cją. Ale już po tym, jak się zaczęła, moż­liwe byłoby przy­ję­cie regu­la­cji, które zapo­bie­głyby dzi­kiej lustra­cji, zabez­pie­czy­łyby dane oso­bowe funk­cjo­na­riu­szy i współ­pra­cow­ni­ków zdol­nych do aktyw­nego dzia­ła­nia i ustrze­głyby pol­skie służby przed mię­dzy­na­ro­dową kom­pro­mi­ta­cją spo­wo­do­waną publi­ko­wa­niem list agen­tów, funk­cjo­na­riu­szy i danych o środ­kach i meto­dach pracy.

Pranie pieniędzy

Bar­dzo słabo wygląda sprawa prze­ciw­dzia­ła­nia pra­niu pie­nię­dzy. Na mapach publi­ko­wa­nych przez mię­dzy­na­ro­dowe orga­ni­za­cje poli­cyjne (OLAF, Euro­pol, Inter­pol) co kilka mie­sięcy poka­zu­ją­cych mapy powią­zań struk­tur pio­rą­cych lewą kasę, Pol­ska jest ciemna lub znaj­duje się na niej kilka punk­tów, a w innych kra­jach jest takich punk­tów po kil­ka­dzie­siąt lub nawet kil­ka­set. Tym­cza­sem wydaje się nie­moż­liwe, aby mię­dzy­na­ro­dowe orga­ni­za­cje prze­stęp­cze nie wyko­rzy­sty­wały pol­skich insty­tu­cji finan­so­wych do pra­nia pie­nię­dzy. Postę­po­wań wsz­czę­tych na wnio­sek gene­ral­nego inspek­tora infor­ma­cji finan­so­wej (GIIF) lub Komi­sji Nad­zoru Finan­so­wego (KNF) na pod­sta­wie ana­liz wła­snych (czy­taj: zawia­do­mień od służb poli­cyj­nych i spe­cjal­nych) jest kil­ka­na­ście, może kil­ka­dzie­siąt rocz­nie. Podobne postę­po­wa­nia wsz­czy­nają same służby, kiedy nie mogą ugryźć jakichś „bia­łych koł­nie­rzy­ków”, bo prze­stęp­stwo „bazowe” jest zbyt skom­pli­ko­wane, ale takich dzia­łań jest pew­nie nie wię­cej niż kil­ka­na­ście rocz­nie. Zresztą są to raczej przy­padki odrębne, raczej w ramach „opty­ma­li­za­cji podat­ko­wej” niż pro­fe­sjo­nal­nych sia­tek spe­cja­li­zu­ją­cych się w _money laun­de­ring_. Wnio­sków adre­so­wa­nych do GIIF przez służby spe­cjalne (ABW, SKW i CBA) jest mię­dzy sto a dwie­ście rocz­nie. I tylko nie­które z nich doty­czą pra­nia pie­nię­dzy. To także bar­dzo mało jak na kraj o aktu­al­nym pozio­mie wzro­stu gospo­dar­czego.

Liczba kan­to­rów i ich obroty czy wiel­kość kapi­tału spe­ku­la­cyj­nego wpły­wa­ją­cego na war­szaw­ską giełdę i do róż­nych fun­du­szy inwe­sty­cyj­nych zamknię­tych (FIZ) suge­rują, że w Pol­sce prane mogą być ogromne sumy, a pol­skie służby nie chciały lub nie mogły stwo­rzyć odpo­wied­nich struk­tur i metod dzia­ła­nia, żeby temu prze­ciw­dzia­łać.

Handel bronią

Wśród ofi­ce­rów służb spe­cjal­nych krąży taka aneg­dota, że naj­więk­szą tajem­nicą pol­skiego prze­my­słu zbro­je­nio­wego jest to, że nie ma tam żad­nych tajem­nic. Nie­wąt­pli­wie coś jest na rze­czy, nie­mniej jed­nak nie powinno to ozna­czać, że pol­skie przed­się­bior­stwa pra­cu­jące na rzecz armii nie powinny mieć ochrony kontr­wy­wia­dow­czej w ogóle. W latach dzie­więć­dzie­sią­tych ze względu na to, że firmy zbro­je­niowe, aby prze­trwać na rynku, musiały roz­po­cząć pro­duk­cję cywilną – samo­chody i ich czę­ści, elek­tro­nika, sprzęt kem­pin­gowy – wyda­wało się, że tego rodzaju wyroby nie wyma­gają ochrony WSI, a co naj­wy­żej oka służb cywil­nych na zasa­dach takich jak cała wol­no­ryn­kowa gospo­darka. Oka­zało się to błę­dem. O korup­cji, nie­do­zwo­lo­nym lob­bingu i nie­tra­fio­nych zamó­wie­niach ze strony armii krążą legendy. Wybu­chło co naj­mniej kilka poważ­nych afer, z aferą kara­bi­nową w począt­kach lat dzie­więć­dzie­sią­tych na czele. Ze spraw, które wypły­nęły, to także próby zakupu broni (nie­które udane) w Pol­sce przez orga­ni­za­cje ter­ro­ry­styczne, a już po 2010 roku: afera korup­cyjna zwią­zana z wygra­niem przez Bumar prze­targu na moder­ni­za­cję zaple­cza indyj­skich wojsk pan­cer­nych, a także ze sprze­dażą czoł­gów do Male­zji.

Nie­umie­jęt­ność stwo­rze­nia sku­tecz­nego pro­gramu sprze­daży pro­duk­tów prze­my­słu zbro­je­nio­wego to także sprawa nie­zro­zu­mie­nia roli, jaką zaczęła odgry­wać poli­tyka w han­dlu mię­dzy­na­ro­do­wym. Szcze­gól­nie wtedy, kiedy jed­nym z naj­waż­niej­szych gra­czy oka­zały się Chiny. To wła­śnie ChRL unie­moż­li­wiła sprze­daż czoł­gów do Peru. Bo prze­mysł zbro­je­niowy jest szcze­gól­nie wraż­liwy na argu­menty poli­tyczne. Nie jestem pewien, czy powinno to być zada­nie dla służb. Ale jeżeli nikt inny się tym w admi­ni­stra­cji rzą­do­wej nie zajął, to może wywiady powinny. Z jed­nej strony wolna kon­ku­ren­cja w ramach Świa­to­wej Orga­ni­za­cji Han­dlu (WTO) pomo­gła wielu pań­stwom w roz­woju. Z dru­giej – łama­nie jej zasad przez Chiny dopro­wa­dziło do upadku całych sek­to­rów prze­my­słu w Euro­pie i w Pol­sce. Można się oba­wiać, że dostęp zarówno do ryn­ków, jak i do tech­no­lo­gii, przy odtwa­rza­ją­cej się pola­ry­za­cji świata, sta­nie się coraz bar­dziej skom­pli­ko­wany. Czy służby rysują mapę świata pod tym kątem? Czemu rząd brnął w kate­go­ryczny sprze­ciw wobec Nord Stream 1 i 2, jeżeli było do prze­wi­dze­nia, że pozo­stałe pań­stwa Unii Euro­pej­skiej i Stany Zjed­no­czone nie widzą z tej strony poważ­nego zagro­że­nia. Czy służby part­ner­skie tego nie syg-nali­zo­wały?

Terroryzm

Gołym okiem widać, że pol­skie służby mają pro­blem z pra­wi­dłową oceną zagro­że­nia ter­ro­ry­stycz­nego. Regu­lar­nie wydają ofi­cjalne i nieofi­cjalne komu­ni­katy o ewen­tu­al­nym ataku islam­skim, a zara­zem zacho­wują się tak, jakby nie zauwa­żały od lat rosną­cych śro­do­wisk skraj­nie pra­wi­co­wych. Ale o tym już było. Szcze­gól­nie dener­wu­jące jest jed­nak to, że każde zatrzy­ma­nie osoby o ciem­niej­szym kolo­rze skóry, każda aktyw­ność osób wyzna­ją­cych islam, noszą­cych kufi, ghu­try, nikaby czy hidżaby, jest inter­pre­to­wana jako rosnące zagro­że­nie rady­ka­li­zmem islam­skim.

Jed­nym z naj­bar­dziej spek­ta­ku­lar­nych „zama­chów” miały być pla­no­wane w 2003 roku ataki na kościoły w trak­cie pasterki. Podobno wyty­po­wane były cztery kościoły, a sprawcy współ­pra­co­wali z przy­naj­mniej jed­nym oby­wa­te­lem Pol­ski. Zor­ga­ni­zo­wano akcję pod kryp­to­ni­mem Miecz. Zmo­bi­li­zo­wano sporo poli­cji i oczy­wi­ście sta­wia­jącą wów­czas pierw­sze kroki ABW. Naj­więk­szym suk­ce­sem tego alertu było chyba to, że infor­ma­cja na ten temat nie wycie­kła do mediów. Według póź­niej­szych dekla­ra­cji Pawła Pró­szyń­skiego, ówcze­snego wice­szefa agen­cji, „odstra­szono” poten­cjal­nych zama­chow­ców, a ewen­tu­alne aresz­to­wa­nia miały miej­sce na tere­nie innych państw. Nie­któ­rzy ofi­ce­ro­wie, zna­jący bli­żej tę sprawę, mówią, że cała akcja „Miecz” była zupeł­nie bez sensu, bo źró­dło infor­ma­cji było nie­wia­ry­godne i nawet nie można wyklu­czyć inspi­ra­cji innych służb.

Sprawa została ujaw­niona przez gene­rała Pró­szyń­skiego jede­na­ście lat póź­niej. Wywo­łała sporo zamie­sza­nia, inter­pe­la­cje posel­skie itp. Komen­to­wano bez­pie­czeń­stwo czte­rech naj­więk­szych kościo­łów, które mia­łyby być celem ata­ków. Także to, że roz­po­zna­nie ter­ro­ry­stów było pro­wa­dzone przez ludzi uda­ją­cych tury­stów. Nagło­śnie­nie w mediach spo­wo­do­wało, że Polacy praw­do­po­dob­nie odnie­śli wra­że­nie, że zagro­że­nie ata­kiem ter­ro­ry­stycz­nym, i to w tak wraż­li­wych miej­scach jak kate­dry w naj­więk­szych mia­stach, jest cał­ko­wi­cie realne, a nawet bli­skie. Tym­cza­sem przy­po­mnie­nie zda­rzeń sprzed jede­na­stu lat miało raczej na celu odwró­ce­nie uwagi od sen­sa­cji, jaką było wów­czas ujaw­nie­nie wię­zień CIA w Euro­pie Wschod­niej i w Pol­sce oraz ponie­kąd uza­sad­nie­nie decy­zji o tak bli­skiej współ­pracy z wywia­dem ame­ry­kań­skim, która uza­sad­niała nawet łama­nie ele­men­tar­nych praw czło­wieka.

Mafia

Patrząc z dal­szej per­spek­tywy, poważ­nym błę­dem, szcze­gól­nie łatwo popeł­nia­nym w okre­sie zmian, było złu­dze­nie, że istotne dzia­ła­nia ope­ra­cyjne można pro­wa­dzić w opar­ciu o współ­pracę ze zor­ga­ni­zo­wa­nymi gru­pami prze­stęp­czymi lub przy­naj­mniej nie­któ­rymi z lide­rów świata prze­stęp­czego. Przy czym nie doty­czy to przy­pad­ków zbie­ra­nia infor­ma­cji od taj­nych współ­pra­cow­ni­ków, tylko robie­nia z nimi inte­re­sów. Nie ma tutaj żad­nego sensu przy­wo­ły­wa­nie afer „Żelazo” czy „Zalew”, bo to były inne czasy i inny ustrój niż przeze mnie opi­sy­wany. Warto jed­nak o nich wspo­mnieć, bo poka­zują, jak łatwo służby ule­gają pew­nym poku­som.

Nie­stety wszyst­kie znane publicz­nie przy­padki tego rodzaju dzia­łań już po 1990 roku zakoń­czyły się nie­po­wo­dze­niem lub wręcz kata­strofą: FOZZ, Świa­towe Cen­trum Han­dlu ze Wscho­dem, „Zie­lone Bingo”, han­del pali­wem, Art-B, han­del bro­nią. Jeżeli przy­naj­mniej nie­które oceny zakupu respi­ra­to­rów przez han­dla­rza bro­nią w 2020 roku są praw­dziwe, to byłby to naj­now­szy kla­syczny przy­kład tego rodzaju „sym­biozy”. Nawet nie kwe­stia moralna jest tu naj­waż­niej­sza. Pro­ble­mem jest dewa­lu­acja repu­ta­cji służby, wpo­je­nie funk­cjo­na­riu­szom prze­ko­na­nia, że dzięki taj­no­ści ujdzie im na sucho, jeżeli od czasu do czasu urwą sobie coś na boku.

Zara­zem zapew­nie­nie bez­kar­no­ści prze­stęp­com, jeżeli dzia­łają na rzecz bez­pie­czeń­stwa pań­stwa, nie jest wysoką ceną. Pro­blem polega jed­nak na tym, że ponad­pań­stwowe pro­ce­dury, bazy danych i mię­dzy­na­ro­dowa współ­praca poli­cyjna powo­dują, że coraz trud­niej jest zna­leźć grupę prze­stęp­czą, któ­rej człon­ko­wie nie są znani orga­ni­za­cjom poli­cyj­nym, a więc mogliby podej­mo­wać dzia­ła­nia w spo­sób tajny.

Za to dzieje się coś wręcz prze­ciw­nego. Nie­któ­rzy przed­sta­wi­ciele pół­światka suge­rują lub nawet twier­dzą wprost, że współ­pra­cują ze służ­bami spe­cjal­nymi. Te obie­cują bez­kar­ność i bez­pie­czeń­stwo swoim współ­pra­cow­ni­kom i kon­tra­hen­tom. Bywa, że są wspie­rani przez sprze­daj­nych funk­cjo­na­riu­szy lub byłych funk­cjo­na­riu­szy. Trudno sobie wyobra­zić dzia­ła­nie bar­dziej szko­dliwe i bar­dziej nisz­czy­ciel­skie dla zaufa­nia ze strony oby­wa­teli, które jest nie­zbędne dla funk­cjo­no­wa­nia służb spe­cjal­nych w demo­kra­tycz­nym pań­stwie prawa.

Cyberzagrożenia

Wyda­rze­nia poli­tyczne lat 2015 i 2016 poka­zały, jak bar­dzo służby pań­stwowe nie były przy­go­to­wane na zagro­że­nia w cyber­prze­strzeni. W mniej­szym stop­niu doty­czy to zabez­pie­cze­nia mie­nia, np. w ban­kach, bo te radzą sobie na wła­sną rękę, czy bez­pie­czeń­stwa infra­struk­tury kry­tycz­nej, bo na to pań­stwa poło­żyły nacisk tro­chę wcze­śniej. Pro­ble­mem jest mani­pu­la­cja, dez­in­for­ma­cja, mowa nie­na­wi­ści i inspi­ra­cje w inter­ne­cie: w nie­któ­rych por­ta­lach i ser­wi­sach, a przede wszyst­kim mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Gdyby służby spe­cjalne infor­mo­wały o zagro­że­niach odpo­wied­nio wcze­śniej, być może pań­stwa nało­ży­łyby takie warunki prawne na dys­try­bu­to­rów tre­ści, aby sami ope­ra­to­rzy tych sys­te­mów sku­tecz­nie reali­zo­wali zakaz roz­po­wszech­nia­nia fał­szy­wych, agre­syw­nych, dys­kry­mi­na­cyj­nych i nie­na­wist­nych tre­ści.

Służby spe­cjalne znają się na dez­in­for­ma­cji, mani­pu­la­cji i inspi­ra­cjach od dzie­siąt­ków lat, jeżeli nie jesz­cze dłu­żej. Mają z tym do czy­nie­nia od samego początku swo­jego ist­nie­nia. Nawet jeżeli same nie roz­po­wszech­niały dez­in­for­ma­cji (co trudno sobie wyobra­zić cho­ciażby w trak­cie towa­rzy­szą­cych kon­flik­tom zbroj­nym woj­nom psy­cho­lo­gicz­nym), to na pewno spo­tkały się z nią ze strony któ­re­goś z prze­ciw­ni­ków.

Dla­czego więc nie zro­zu­mie­li­śmy odpo­wied­nio szybko, że farmy trolli, spe­cja­li­ści od wła­mań przez _back doory_, influ­en­ce­rzy róż­nej maści, agenci wpływu, „poży­teczni idioci” czy wresz­cie noto­ryczni kłamcy i mega­lo­mani są nie­bez­pieczni nie tylko dla dobrych oby­cza­jów i popu­la­ry­za­cji badań nauko­wych, lecz także dla bez­pie­czeń­stwa państw i soju­szy mię­dzy­na­ro­do­wych?

Można twier­dzić, że to przy­pa­dek nie tylko pol­skich służb. Pra­wie wszyst­kie pań­stwa, pew­nie oprócz Chin i Rosji, są w tej dzie­dzi­nie spóź­nione. Ale wydaje się, że Pol­ska szcze­gól­nie. Tym bar­dziej że są eks­perci, któ­rzy twier­dzą (skąd­inąd na bar­dzo wąt­pli­wych pod­sta­wach), że pol­ski wywiad był kie­dyś jed­nym z naj­lep­szych na świe­cie. Pro­fe­sjo­na­lizm polega także na pra­wi­dło­wym prze­wi­dy­wa­niu zagro­żeń. Dla­czego więc pol­skie służby nie mia­łyby być jed­nymi z pierw­szych, a nie ostat­nich? Może powinny zacząć od tego, żeby rza­dziej korzy­stać ze sprzętu Huaweia?

Co robić?

Żeby jed­nak poważ­nie zasta­no­wić się nad stra­te­gicz­nymi kie­run­kami dzia­ła­nia, konieczne jest w pierw­szej kolej­no­ści odpo­li­tycz­nie­nie służb, począw­szy od powo­ła­nia sze­fów wybra­nych według kry­te­riów kom­pe­ten­cji, a nie poli­tycz­nej zależ­no­ści. Kolej­nym zada­niem jest próba odpo­wie­dzi na pyta­nia: komu mają pod­le­gać służby spe­cjalne, aby nie stały się zakład­ni­kiem admi­ni­stra­cji rzą­do­wej, i kto może im wyzna­czać zada­nia, a następ­nie z nich roz­li­czać? Wyzna­cza­nie zadań i roz­li­cza­nie z nich to nie to samo co pod­le­głość insty­tu­cjo­nalna. Jeżeli służby mają odpo­wia­dać za różne aspekty bez­pie­czeń­stwa, to zro­zu­miałe, że wpływ na ich plany pracy powinny mieć różne resorty: obrony, spraw zagra­nicz­nych, spraw wewnętrz­nych, ale także gospo­darki, finan­sów i infra­struk­tury. Do tej pory miało się tym zaj­mo­wać Kole­gium ds. Służb Spe­cjal­nych, ale wydaje się, że to nie bar­dzo wycho­dzi, bo przy­jęto metodę ręcz­nego ste­ro­wa­nia bar­dziej niż pla­no­wa­nia.

W następ­nej kolej­no­ści trzeba prze­my­śleć, co zro­bić, aby służby zaczęły odzy­ski­wać zaufa­nie spo­łeczne. Poczu­cie upo­li­tycz­nie­nia, nie­uza­sad­nio­nego uży­wa­nia tech­niki ope­ra­cyj­nej wobec prze­ciw­ni­ków poli­tycz­nych, fak­tyczne lub mityczne wcią­ga­nie służb do pry­wat­nych inte­re­sów i pora­chun­ków, areszty wydo­byw­cze, to wszystko powo­duje, że oby­wa­tele zamiast sza­no­wać służby i mieć do nich zaufa­nie, uni­kają ich, jak mogą, i oka­zują wobec nich nie­uf­ność.

Naj­lep­szym wyj­ściem wydaje się wyko­rzy­sta­nie reko­men­da­cji zespołu dzia­ła­ją­cego przy rzecz­niku praw oby­wa­tel­skich w latach 2019 i 2020. Efek­tem jego prac jest raport „Osio­dłać Pegaza”. W jego opra­co­wa­niu uczest­ni­czyli byli ofi­ce­ro­wie służb spe­cjal­nych, przed­sta­wi­ciele orga­ni­za­cji zaj­mu­ją­cych się pra­wami czło­wieka, a także pro­ku­ra­to­rzy, sędzio­wie, poli­cjanci i osoby peł­niące wcze­śniej różne funk­cje w Kole­gium ds. Służb Spe­cjal­nych i MSW. To z punktu widze­nia nad­zoru nad służ­bami wydaje się kie­ru­nek naj­waż­niej­szy. W rapor­cie jedną z reko­men­da­cji jest powo­ła­nie nie­za­leż­nej od rządu insty­tu­cji upraw­nio­nej do kon­troli pra­wo­rząd­no­ści dzia­ła­nia służb. Na wzór podob­nych orga­ni­za­cji dzia­ła­ją­cych w Unii Euro­pej­skiej i pań­stwach anglo­sa­skich.

Jedną z klu­czo­wych gwa­ran­cji zapew­nie­nia apo­li­tycz­no­ści służb jest zmiana spo­sobu powo­ły­wa­nia szefa. Według obec­nych pro­ce­dur są oni fak­tycz­nie powo­ły­wani przez pre­miera, a opi­nie pre­zy­denta czy sej­mo­wej Komi­sji ds. Służb Spe­cjal­nych nie są wią­żące. Taka zależ­ność sze­fów od pre­zesa Rady Mini­strów powo­duje, że szef rządu bar­dziej opiera się na inte­re­sie par­tii poli­tycz­nej, która go desy­gno­wała, niż na obiek­tyw­nych prze­słan­kach bez­pie­czeń­stwa pań­stwa.

Dość rewo­lu­cyjną pro­po­zy­cję przed­sta­wił w tej spra­wie Adam Szłapka, wie­lo­letni czło­nek sej­mo­wej Komi­sji ds. Służb Spe­cjal­nych. Zapro­po­no­wał on, aby sze­fo­wie służb byli powo­ły­wani za poro­zu­mie­niem Sejmu i Senatu. W podob­nym try­bie jak np. rzecz­nik praw oby­wa­tel­skich. Dzięki takiemu roz­wią­za­niu udało się bowiem powo­łać rzecz­nika według kry­te­rium facho­wo­ści, a nie poli­tycz­nej lojal­no­ści. Pro­po­zy­cja ta przez nie­któ­rych komen­ta­to­rów uznana została za egzo­tyczną. Tylko że wcale taka nie jest. Przede wszyst­kim spraw­dza się wobec innych orga­nów powo­ły­wa­nych przez Sejm i Senat, a udział któ­rejś z izb par­la­mentu jest prze­wi­dziany np. przy powo­ły­waniu sze­fów naj­waż­niej­szych służb w nie­któ­rych pań­stwach NATO.

Wcho­dząc w szcze­góły, trzeba też posta­wić pyta­nie: czy służb spe­cjal­nych (a dokład­niej: służb upraw­nio­nych do czyn­no­ści ope­ra­cyjno-roz­po­znaw­czych) nie jest w Pol­sce zbyt wiele (w dru­giej poło­wie 2021 roku jest ich jede­na­ście). Nie­któ­rzy poli­tycy i obrońcy praw czło­wieka twier­dzą, że za dużo. Nie wiem, skąd to prze­ko­na­nie. Model, w któ­rym służb ma być mało, ale o ogrom­nych kom­pe­ten­cjach, to model radziecki. W pań­stwach zachod­nich jest to bar­dziej skom­pli­ko­wane. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych jest kil­ka­na­ście agen­cji fede­ral­nych o kom­pe­ten­cjach służb spe­cjal­nych. Łącz­nie służb spe­cjal­nych i poli­cyj­nych mogą­cych wer­bo­wać agen­tów i zakła­dać pod­słu­chy jest tam ponad sześć­dzie­siąt. Co istotne, osoby kie­ru­jące naj­waż­niej­szymi ze służb powo­ły­wane są przez pre­zy­denta za zgodą Senatu. W Wiel­kiej Bry­ta­nii jest dzie­sięć insty­tu­cji uwa­ża­nych za służby spe­cjalne i przy­naj­mniej trzy jed­nostki woj­skowe i poli­cyjne, które je wspie­rają. W Niem­czech jest dzie­więć służb fede­ral­nych i co naj­mniej szes­na­ście służb lan­do­wych. We Fran­cji jest dzie­sięć służb uzna­wa­nych za spe­cjalne.

Jeżeli służb wywia­dow­czych, kontrwywia­dow­czych i poli­cyj­nych jest wię­cej niż kilka, to koor­dy­na­cja mię­dzy nimi nie jest łatwa. Cho­ciaż także w Pol­sce udało się poka­zać, jak to zro­bić. Myślę o Cen­trum Anty­ter­ro­ry­stycz­nym w ABW, które pra­cuje na okrą­gło, a spora część per­so­nelu to łącz­nicy z innych służb pań­stwo­wych. Nie da się obec­nie unik­nąć koniecz­no­ści wypra­co­wa­nia sku­tecz­nych mecha­ni­zmów koor­dy­na­cji mię­dzy służ­bami. To kwe­stia kul­tury współ­pracy, umie­jęt­no­ści two­rze­nia zespo­łów zada­nio­wych i zwal­cze­nie zwy­czaju „pod­kra­da­nia” spraw. To są umie­jęt­no­ści nie­zbędne, nie­za­leż­nie od tego, czy służb spe­cjal­nych jest trzy, pięć czy pięt­na­ście.

Pra­cu­jąc przez wiele lat jako eks­pert sej­mo­wej Komi­sji ds. Służb Spe­cjal­nych, zauwa­ży­łem, że dużo łatwiej jest otrzy­mać rze­telną opi­nię czy wia­ry­godną, kom­pletną rela­cję od szefa małej niż dużej służby. Zaczy­na­jąc od tego, że w dużej służ­bie z dużym budże­tem łatwiej jest ukryć jakieś nie­pra­wi­dło­wo­ści czy „dzia­ła­nie na skróty”. Szcze­gól­nie że w dużej służ­bie szef nie jest w sta­nie znać wszyst­kich waż­nych szcze­gó­łów. Przy­cho­dził więc z jed­nym z dyrek­to­rów, który rela­cjo­nu­jąc sprawę, zer­kał spod oka na szefa, czy przy­pad­kiem nie mówi za dużo. Dużo łatwiej jest kon­tro­lo­wać służbę o węż­szej spe­cja­li­za­cji i z mniej­szym budże­tem.

W ostat­nich kilku latach sej­mowa Komi­sja ds. Służb Spe­cjal­nych, która ni­gdy nie była roz­piesz­czana przez pre­miera i mini­stra koor­dy­na­tora, została cał­ko­wi­cie zmar­gi­na­li­zo­wana. Bar­dzo nie­słusz­nie. Jeżeli komi­sja ma w spo­sób wia­ry­godny opi­nio­wać kan­dy­da­tów na sze­fów, to musi wie­dzieć coś o ich rze­czy­wi­stych suk­ce­sach i poraż­kach. Jej dostęp do wie­dzy powi­nien być szer­szy, a i opi­nie w wielu przy­pad­kach wią­żące. Oprócz lat 2005–2007, kiedy z Sejmu wycie­kały infor­ma­cje (przede wszyst­kim z róż­nych komi­sji śled­czych), nie było więk­szych pro­ble­mów z docho­wa­niem przez posłów tajem­nicy. Nie ma co nad­uży­wać argu­men­tów taj­no­ści. Zresztą w spra­wie kon­troli komi­sji par­la­men­tar­nej nad służ­bami bar­dzo ważne są postawy i kom­pe­ten­cje jej człon­ków. Kiedy człon­kiem komi­sji, a rota­cyj­nie jej prze­wod­ni­czą­cym, był Kon­stanty Mio­do­wicz, były szef kontr­wy­wiadu, czło­wiek aser­tywny i docie­kliwy, nie dawał się zby­wać byle wymówką. Wie­dząc, jak służby dzia­łają od środka i nie­źle zna­jąc oso­bi­ście człon­ków ich kie­row­nic­twa, potra­fił dotrzeć do nie­wy­god­nych dla służb fak­tów. Na jego wnio­sek doszło do, pre­ce­den­so­wego wów­czas i jedy­nego do tej pory, odrzu­ce­nia przez KSS rocz­nego spra­woz­da­nia służby, w któ­rej komi­sja doszu­kała się licz­nych nie­pra­wi­dło­wo­ści. Nie­stety nie spo­wo­do­wało to reak­cji pre­miera, który ze wzglę­dów poli­tycz­nych uwa­żał, że szef tej służby powi­nien pozo­stać. Służbą było CBA, a jej sze­fem Mariusz Kamiń­ski.UKŁAD, CZYLI SWOICH NIE RUSZAMY

Poli­tyka zwal­cza­nia wyima­gi­no­wa­nego przez Jaro­sława Kaczyń­skiego układu przy­po­mina podział łupów po wygra­nej woj­nie. Nie liczy się to, czy firma pro­spe­ruje dobrze, czy źle. Czy ma per­spek­tywy roz­woju. Liczy się tylko, kiedy i przez kogo zostali powo­łani człon­ko­wie zarządu i rad nad­zor­czych. I nawet nie jest ważne, czy byli wcze­śniej aktywni poli­tycz­nie. Mają zwol­nić miej­sce i tyle. W efek­cie odwo­ły­wani są mene­dże­ro­wie wyła­niani wcze­śniej w dro­dze kon­kursu, któ­rych kom­pe­ten­cje i doświad­cze­nie nie budzą wąt­pli­wo­ści. W ich miej­sce wyzna­czani są następcy, ale tym razem liczą się nie pro­fe­sjo­na­lizm, tylko nepo­tyzm, kumo­ter­stwo i pro­mo­cja par­tyj­nych zasług.Jed­nym z głów­nych haseł, z jakimi par­tia PiS wygrała wybory w 2005 roku, było hasło walki z ukła­dem. Wła­śnie do walki z ukła­dem powo­łane zostało CBA. Bar­dzo wielu wybor­ców PiS na­dal uważa, że przez osiem lat rzą­dów PO–PSL odby­wała się jakaś gigan­tyczna gra­bież majątku naro­do­wego. I to mimo że szum­nie zapo­wia­dane pro­cesy korup­cyjne, nawet po zwięk­sze­niu moż­li­wo­ści inwi­gi­la­cyj­nych służb i dopusz­cze­nia dowo­dów z tzw. owocu zatru­tego drzewa, toczą się albo prze­raź­li­wie prze­wle­kle, albo naj­praw­do­po­dob­niej nic z nich nie będzie. W kam­pa­nii wybor­czej 2015 roku hasło zwal­cza­nia układu nie było już tak sil­nie akcen­to­wane. Prze­wa­żała obiet­nica 500+ i zagro­że­nia ze strony imi­gran­tów. Ale jedne z pierw­szych ruchów, jakie wyko­nał nowo wybrany pre­zy­dent, czyli uła­ska­wie­nie Mariu­sza Kamiń­skiego i Macieja Wąsika, to wyraźny sygnał, że roz­li­cza­nie poprzed­ni­ków z ich poli­tyki gospo­dar­czej, a szcze­gól­nie wobec spółek Skarbu Pań­stwa, będzie jed­nym z prio­ry­te­tów rządu. Zresztą odwo­ła­nie sze­fów służb cywil­nych i woj­sko­wych i powo­ła­nie w ich miej­sce zaufa­nych ludzi PiS było jedną z pierw­szych decy­zji pre­mier Beaty Szy­dło zaraz po powo­ła­niu jej na tę funk­cję.

„Układ” to powią­za­nia biz­nesu, poli­tyki, wymiaru spra­wie­dli­wo­ści i służb odpo­wie­dzial­nych za zwal­cza­nie korup­cji i nad­użyć gospo­dar­czych. Naj­bar­dziej wyraźne kie­runki rosną­cych wpły­wów układu/mafii to przej­mo­wa­nie zarzą­dza­nia przez nomi­na­tów poli­tycz­nych w spół­kach Skarbu Pań­stwa i prze­chwy­ty­wa­nie naj­bar­dziej intrat­nych kon­trak­tów z admi­ni­stra­cją pań­stwową i spół­kami Skarbu Pań­stwa przez pry­wat­nych przed­się­bior­ców. W obu przy­pad­kach pobie­rane są „marże”. Zarządy i dyrek­to­rzy w spół­kach Skarbu Pań­stwa „płacą”, zatrud­nia­jąc pociot­ków poli­ty­ków, a także dofi­nan­so­wu­jąc poli­tyczne imprezy. Pry­watni przed­się­biorcy podob­nie, tyle że w ich przy­padku docho­dzi jesz­cze gotówka.

Dziś pol­skie służby anty­ko­rup­cyjne badają domnie­many układ poprzed­niego roz­da­nia, ale nie doty­kają układu funk­cjo­nu­ją­cego – i roz­ra­sta­ją­cego się – obec­nie. W ogóle nie zauwa­żają regu­lar­nego łama­nia przez poli­ty­ków obozu rzą­dzą­cego stan­dar­dów anty­ko­rup­cyj­nych. Zgła­sza­nia nie­rze­tel­nych oświad­czeń mająt­ko­wych, nie­prze­strze­ga­nia zakazu pro­wa­dze­nia dzia­łal­no­ści gospo­dar­czej przy jed­no­cze­snym peł­nie­niu funk­cji publicz­nych, korup­cji poli­tycz­nej, jaką jest obsa­dza­nie sta­no­wisk w spół­kach Skarbu Pań­stwa przez stron­ni­ków poli­tycz­nych lub człon­ków ich rodzin. Wresz­cie regu­lar­nego nepo­ty­zmu, ukry­wa­nego jako peł­nie­nie funk­cji dorad­czych w spół­kach Skarbu Pań­stwa lub u ich waż­nych kon­tra­hen­tów.

Funk­cjo­na­riu­sze (a za nimi pro­ku­ra­to­rzy, cho­ciaż cza­sem i odwrot­nie) bywają ślepi na takie przy­padki jak na przy­kład sprawa „dwóch wież” Jaro­sława Kaczyń­skiego czy dziw­nie duży mają­tek sza­rej emi­nen­cji PiS, Daniela Obajtka. Można oczy­wi­ście dys­ku­to­wać, ile w tym korzy­sta­niu z funk­cji publicz­nych do zała­twia­nia pry­wat­nych spraw biz­ne­so­wych jest ewi­dent­nego łama­nia prze­pi­sów Kodeksu kar­nego, a ile braku kul­tury poli­tycz­nej czy nawet oso­bi­stej. Przy czym byłoby za pewne tyle opi­nii, ilu dys­ku­tu­ją­cych.

Nie wyobra­żam sobie jed­nak, aby można było mieć inne zda­nie w przy­padku ewi­dent­nego udziału w zor­ga­ni­zo­wa­nej gru­pie prze­stęp­czej, czy cho­ciażby świad­cze­nia jej pomocy. A nie ma chyba wąt­pli­wo­ści, że zor­ga­ni­zo­wane grupy spe­cja­li­zu­jące się w obro­cie pali­wami nie­le­gal­nego pocho­dze­nia lub w wyłu­dza­niu refun­da­cji leków, które zostały wypro­wa­dzone z pol­skich hur­towni i sprze­dane dro­żej za gra­nicą, są ewi­dent­nie prze­stęp­cze. Nie­stety i na takie przy­padki pol­skie służby bywają ślepe. Czy dla­tego, że same w nich mie­szają, czy dla­tego że z jakichś swo­ich powo­dów chro­nią uczest­ni­ków tego pro­ce­deru? A chciał­bym zauwa­żyć, że wbrew dekla­ra­cjom poli­ty­ków PiS nie­le­galny obrót pali­wami czy odwró­cony łań­cuch dostaw far­ma­ceu­ty­ków kosz­tują pol­skich podat­ni­ków nie miliony, tylko miliardy zło­tych rocz­nie.

Far­ma­ceu­tyki i paliwa to jedne z naj­go­ręt­szych tema­tów dla służb. Paliwa ze względu na karu­zele VAT-owskie oraz nie­le­galny import z Nie­miec i Bia­ło­rusi. Far­ma­ceu­tyki z powodu eks­portu i rów­no­le­głego wyłu­dza­nia dota­cji na leki z Naro­do­wego Fun­du­szu Zdro­wia.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: