Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sztuka i literatura w XVIII i XIX wieku. Część 1: Epoka rozwoju ducha i ideały ludzkości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sztuka i literatura w XVIII i XIX wieku. Część 1: Epoka rozwoju ducha i ideały ludzkości - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 748 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA DO DZIE­ŁA M. CAR­RIE­RE\'A SZTU­KA I LI­TE­RA­TU­RA W XVIII I XIX W.

Hi­sto­rya po­wszech­na li­te­ra­tu­ry i sztu­ki, nie­tyl­ko w książ­kach, ale i na ka­te­drach uni­wer­sy­tec­kich, cze­ka jesz­cze u nas na sta­nie się swo­je. Mamy wpraw­dzie kil­ka oso­bi­sto­ści uczo­nych, ale do­dziśd­nia nie mamy ani dzie­ła ani wy­kła­du ory­gi­nal­ne­go, któ­ry­by, przed­sta­wia­jąc od­wiecz­ne tru­dy i owo­ce my­śle­nia i two­rze­nia ludz­ko­ści, w przy­byt­ku tych dzie­jów bez­kr­wa­wych przy­na­leż­ne nam miej­sce za­trzy­mał i ubez­pie­czył. Niz­ki cią­gle jesz­cze po­ziom wy­kształ­ce­nia ogó­łu w nie­zna­jo­mo­ści li­te­rac­kich i ar­ty­stycz­nych dzie­jów ludz­kich ra­żą­co się prze­ja­wia. Li­te­ra­tu­ra na­sza naj­uboż­szą jest może w dzie­ła ścią­ga­ją­ce się do hi­sto­ryi po­wszech­nej du­cha, a choć­by tyl­ko do jej po­je­dyń­czych epok i pod­dzia­łów. Mo­że­by nam przy­czy­nę tego ubó­stwa wy­ja­śni­ła Hi­sto­rya: od­bie­gli­śmy od ludz­ko­ści. W XVI w. za­no­si­ło się na to, "że sta­niem lu­dem świa­ta"; wiek XVII rzu­cił nas wstecz i du­cha nam ujarz­mił; o XVIII, aż do Ko­nar­skie­go, bez jęku po­my­śleć nie moż­na. I sta­ło się, że­śmy, nie ma­jąc nic prócz szka­ple­rza, kor­da i kie­li­cha, pod ko­niec XVIII w. mu­sie­li szcze­pić na so­bie po­glą­dy, sądy i teo­rye my­śli­cie­li za­chod­nich i na­no­wo wku­py­wać się w tę jed­ność, do któ­rej przed tylu wie­ka­mi jesz­cze po­wo­łał nas był krzyż Chry­stu­so­wy. Od Ko­nar­skie­go po­dą­ża­my za ludz­ko­ścią i pod nie­jed­nym wzglę­dem do­trzy­mu­je­my jej kro­ku: nie zro­bi­li­śmy jed­nak jesz­cze tyle, ile po­trze­ba na to, aby o nas wie­dzia­no; w dzie­łach za­chod­nich nie­sły­cha­nie mało zaj­mu­je­my miej­sca; pi­sa­rze za­chod­ni mó­wią o nas jakg­dy­by z ła­ski i naj­czę­ściej pią­te przez dzie­sią­te. I tu mo­gło­by być in­a­czej, gdy­by ci, któ­rych los moż­no­ścią uprzy­wi­le­jo­wał, le­piej o spo­łecz­nych obo­wiąz­kach swych pa­mię­ta­li. Tyl­ko za po­mo­cą wy­daw­nictw ma­ją­cych mię­dzy­na­ro­do­wą do­nio­słość moż­na bę­dzie wy­ple­nić mnó­stwo fał­szów krą­żą­cych o nas po Za­cho­dzie i cze­pia­ją­cych się na­wet piór uczci­wych, któ­re­mi żad­na nie­chęć, żad­na nie­go­dzi­wość nie po­wo­du­je.

Wy­bie­ra­jąc dzie­ła obce do wy­daw­nic­twa prze­zna­czo­ne­go dla ogó­łu gar­ną­cych się do świa­tła, nie mo­gli­śmy za­ba­czyć o po­trze­bie przy­swo­je­nia pi­śmien­nic­twu na­sze­mu książ­ki, któ­ra­by wy­peł­ni­ła wła­śnie ową próż­nię w wie­dzy i li­te­ra­tu­rze na­szej wy­tknię­tą. Wy­bór nasz padł na dzie­ło Car­rie­re'a, bo­śmy dzie­ło to zna­li i uzna­wa­li za god­ne przy­swo­je­nia. Wy­bra­li­śmy tom jego ostat­ni, pią­ty, nie dla­te­go, by­śmy mu wyż­szość nad in­ne­mi przy­zna­wa­li, ale dla­te­go, że się nam naj­po­trzeb­niej­szem wy­da­ło za­zna­jo­mie­nie dziś ży­ją­ce­go ogó­łu z tem, co dnia dzi­siej­sze­go naj­bliż­sze. Li­te­ra­tu­ra po­wszech­na XVIII i XIX w. dla umy­słów ży­ją­cych prze­waż­nie te­raź­niej­szo­ścią owie­le wyż­sze za­ję­cie przed­sta­wić może, ani­że­li np. Awa­ta­ry, Ma­ha­bha­ra­ty lub Ra­ma­ja­ny In­dyj­skie, niż na­wet Hel­la­da lub Wie­ki Śred­nie; Vol­ta­ire, By­ron i Go­ethe ży­wiej nas ob­cho­dzą niż Pin­dar, Pla­ton lub Fi­dy­asz. Po­mię­dzy XVIII a XIX w. nie ze­rwa­na jesz­cze nić bez­po­śred­nie­go po­kre­wień­stwa; po­zna­nie ko­lei du­cho­wych XVIII w. może być dla dzi­siej­sze­go umy­słu zaj­rze­niem do księ­gi wła­sne­go ro­do­wo­du. Czło­wiek w ogó­le wzię­ty dą­żyć musi przedew­szyst­kiem do po­zna­nia tych rze­czy, któ­re mu są w cza­sie i w prze­strze­ni naj­bliż­sze.

Owo zby­wa­nie nas ma­co­szy­ną szczo­dro­bli­wo­ścią sto­su­je się i do dzie­ła Car­rie­re'a. I tu rów­nież po­ezyi pol­skiej do­sta­ły się – nie­ca­łe trzy stro­ni­ce. (546 – 548). Po­prze­stać na nich, nie za­mie­ścić o Sło­wac­kim nic wię­cej nad te sło­wa: "gab in schwun­gvol­ler Ly­rik ein Bild vom We­sen und von der En­twic­ke­lung des sla­vi­schen Ge­istes" – nie było po­dob­na. Upro­si­li­śmy prze­to p. Pio­tra Chmie­low­skie­go do skre­śle­nia ory­gi­nal­ne­go rysu hi­sto­rycz­ne­go i ten do­łą­czy­li­śmy do czę­ści dru­giej prze­kła­du, jako jego uzu­peł­nie­nie. W tym Po­glą­dzie na po­ezyę pol­ską w XIX stu­le­ciu zna­la­zły uwzględ­nie­nie i owe po­cząt­ki prze­bu­dza­nia się du­cha i roz­kwi­tły z nich "Wiek Oświe­ce­nia w Pol­sce"; ob­szer­niej­sze wy­ło­że­nie przed­mio­tu prze­cho­dzi­ło już gra­ni­ce moż­no­ści. Po­zo­sta­wia­jąc kry­ty­ce sąd o pra­cy p. Chmie­low­skie­go, nie mo­że­my te­raz już od sie­bie nie zwró­cić uwa­gi świa­tlej­sze­go czy­tel­ni­ka na sta­no­wi­sko, z ja­kie­go au­tor za­pa­tru­je się na po­ezyę na­szą, na jej sto­su­nek do spo­łe­czeń­stwa, na wiel­kich po­etów na­szych i ich zwrot ku mi­sty­cy­zmo­wi, wresz­cie na Pola… któ­re­go w ostat­nich cza­sach tak sro­dze na­pa­sto­wa­no. Sądy jed­ne­go z naj­po­waż­niej­szych przed­sta­wi­cie­li ra­cy­ona­li­zmu u nas, od­bi­ja­jąc od zdań wy­gła­sza­nych ostat­nie­mi cza­sy ex ca­the­dra i w pi­sem­kach dzien­ni­kar­skich, po­win­ny­by mieć po­dwój­ną wagę: same przez się i przez źró­dło swo­je.

Spo­lsz­czo­ny obec­nie tom pią­ty dzie­ła Car­rie­re'a Die Kunst im Zu­sam­men­hang der Cul­tu­ren­twic­ke­lun­gund die Ide­ale der Men­sch­he­it ma w ory­gi­na­le ty­tuł szcze­gó­ło­wy: Das Ze­ital­ter, dec Ge­istes im Au­fgan­ge t… j. "wiek wscho­dzą­ce­go du­cha (świa­do­me­go sie­bie)". Idąc za radą p. Chmie­low­skie­go, zmie­ni­li­śmy tę na­pi­so­wą cha­rak­te­ry­sty­kę książ­ki i od­da­li­śmy pierw­szeń­stwo ty­tu­ło­wi dru­gie­mu, wy­łusz­cza­ją­ce­mu za­war­tość tomu V, mia­no­wi­cie: Kunst und Li­te­ra­tur im XVIII und XIX Jahr­hun­dert. Na dzie­le zaj­mu­ją­cem się wszyst­kie­mi na­ro­da­mi nie chcie­li­śmy zo­sta­wiać zbyt nie­miec­kie­go pięt­na, któ­re­by ra­zić mo­gło czy­tel­ni­ka pol­skie­go: dla­te­go też usu­nę­li­śmy cały wstęp do roz­dzia­łu Go­ethe und Schil­ler, od str. 320 do 322 ory­gi­na­łu, a po­tem cały roz­dział Das neue Deut­sche Re­ich und die sit­tli­che We­ltord­nung, za­koń­cza­ją­cy dzie­ło (str. 664 – 672). Z tego sa­me­go po­wo­du po­usu­wa­li­śmy w róż­nych miej­scach z pro­zy po­je­dyn­cze zda­nia; drob­nych ta­kich wy­rzut­ni w obu czę­ściach ze­bra­ło się w ogó­le do 30 wier­szy. Uwa­ga, któ­rą po­wo­do­wa­li­śmy się przy in­nych prze­kła­dach do ni­niej­sze­go wy­daw­nic­twa włą­czo­nych, czyn­ną była rów­nież i przy ni­niej­szym: ze wzglę­dów przy­stoj­no­ści pu­blicz­nej; mó­wiąc ję­zy­kiem Ko­de­xu, usu­nę­li­śmy z roz­dzia­łu Vol­ta­ire w kil­ku miej­scach pro­zę lub po­ezyę; każ­de z tych opusz­czeń za­zna­czo­ne zo­sta­ło wraz ze wska­za­niem miej­sca ory­gi­na­łu. Nad­to w tym­sa­mym roz­dzia­le nie dała się umie­ścić zwrot­ka z ody Sur les mal­heurs du temps, w roz­dzia­le zaś na­stęp­nym zna­ny czte­ro­wiersz Di­de­ro­ta. Po­dob­nież ze str. 443 ory­gi­na­łu przy­to­cze­nie z Pin­de­mon­te­go usu­nię­tem być mu­sia­ło. Ze str. 395 oryg… opusz­czo­no 24 wier­sze po­ezyi Höl­der­li­na. W jed­nem miej­scu Klop­stoc­ka, przy­ta­cza­ne­go na do­wód dzwięcz­no­ści ję­zy­ka, da­li­śmy w sa­mym tyl­ko ory­gi­na­le. Toż­sa­mo sta­ło się z pie­śnią pa­try­otycz­ną nie­miec­ką Arnd­ta i chło­stą wier­szo­wa­ną Pla­te­na; cze­go bli­żej tu uspra­wie­dli­wiać nie wi­dzi­my po­trze­by.

Z po­cząt­ku chcie­li­śmy po­da­wać wier­sze i w ory­gi­na­le i w prze­kła­dzie pol­skim; ale nie­moż­ność zna­le­zie­nia wszyst­kich te­xtów ory­gi­nal­nych, któ­rych Car­rie­re nig­dzie nie wska­zu­je, ja­ko­też wzgląd na ob­ję­tość książ­ki, nie po­zwo­li­ły za­mia­ru tego urze­czy­wist­nić: pierw­sze tyl­ko ar­ku­sze we­dług pla­nu pier­wiast­ko­we­go wy­ko­na­no. Mimo sta­rań nie mo­gli­śmy od­szu­kać wszyst­kich te­xtów ory­gi­nal­nych, a z Burn­sa, z po­wo­du jego na­rze­cza, sko­rzy­stać. Ustę­py z Fi­li­cai, Le­opar­die­go, we­dług prze­kła­dów Car­rie­re'owskich spo­lsz­cza­ne­mi być mu­sia­ły.

Win­ni­śmy tu wy­ra­zić po­dzię­ko­wa­nie Ada­mo­wi Płu­go­wi, pp. Ga­wa­le­wi­czo­wi i Pod­wy­soc­kie­mu za przy­go­to­wa­nie dla nas umyśl­nych prze­kła­dów; po­moc ich była dla nas nie­zbęd­ną Prze­kła­dy Bar­bie­ra, By­ro­na, He­ine­go, Le­naua, Le­opar­die­go, Man­zo­nie­go, Mus­se­ta, Rüc­ker­ta wy­szły zpod pió­ra Ada­ma Płu­ga, któ­re­mu jesz­cze i inne za­wdzię­cza­my.

W spo­lsz­cza­niu po­ezyi kie­ro­wa­no się tem, żeby od­da­wać pierw­szeń­stwo my­ślom, me­ta­fo­rom i ob­ra­zom przed wła­ści­wą for­mą, przed ryt­mem i mia­rą. Po­dob­nież i przy prze­zna­cza­niu pro­zy do dru­ku nie spusz­cza­no z uwa­gi tej za­sa­dy, że tłó­ma­cze­nie wszel­kie jest z isto­ty swo­jej przy­swa­ja­niem my­śli, prze­pro­wa­dza­niem ich z jed­ne­go ję­zy­ka w dru­gi; sta­ra­no się też o wier­ne od­da­wa­nie po­pol­sku tego, co au­tor po­nie­miec­ku po­my­ślał. Zna­ją­cy dzie­ło Car­rie­re'a wie­dzą z ja­kie­mi trud­no­ścia­mi wal­czyć tu było po­trze­ba.

Od za­mia­ru da­wa­nia czy­tel­ni­ko­wi waż­niej­szych wska­zó­wek bi­blio­gra­ficz­nych mu­sie­li­śmy za­raz po przy­go­to­wa­niu do dru­ku pierw­sze­go ar­ku­sza od­stą­pić: książ­ka tak da­le­ce­by wzro­sła, że nie po­mie­ści­ła­by się w da­nych roz­mia­rach wy­daw­nic­twa, i tak już znacz­nie roz­sze­rzo­nych przez spo­sób opra­co­wa­nia prze­kła­dów. Na nie­zbęd­ne tyl­ko noty ob­ja­śnia­ją­ce, lub, gdzie było po­trze­ba, ogra­ni­cza­ją­ce text, miej­sce zna­leźć się mu­sia­ło. Prze­zna­czy­li­śmy te noty, po­dob­nie jak przy in­nych dzie­łach, dla do­mnie­ma­nych ich czy­tel­ni­ków, dla tych, co do­pie­ro zdo­by­wa­ją wie­dzę, nie dla szczę­śli­wych już jej zdo­byw­ców, dla uczą­cych się, nie dla uczo­nych. Ztąd też ta­kie np. wy­ja­śnie­nie Cau­sae suf­fi­cien­tis lub Do­wo­du On­to­lo­gicz­ne­go nie wy­da­ło się nam zby­tecz­nem. Wy­daw­nic­two ni­niej­sze ma łą­czyć po­waż­ność z przy­stęp­no­ścią.

Oto i wszyst­ko, co­śmy o spo­so­bie wy­ko­na­nia ni­niej­sze­go prze­kła­du czy­tel­ni­ko­wi na­sze­mu po­wie­dzieć mie­li obo­wią­zek.

* * *

Dzie­ło Car­rie­re'a Die Kunst im Zu­sam­men­hang der Cul­tu­ren­twic­ke­lung und die Ide­ale der Men­sch­he­it jest jed­ną, z nie­licz­nych jesz­cze prób usi­łu­ją­cych dać ob­raz du­cho­we­go roz­wo­ju ludz­ko­ści ca­łej od po­cząt­ku cy­wi­li­za­cyi do dni dzi­siej­szych. Ty­tuł "Sztu­ka" nie obej­mu­je wszyst­kie­go, co się mie­ści w dzie­le; obok sztu­ki wy­stę­pu­je w nie­mi li­te­ra­tu­ra pod po­ję­cie sztu­ki nie­pod­pa­da­ją­ca, wy­stę­pu­je wie­dza ogól­na i na­uka; "kul­tu­ra" zaś, w ogó­le tyl­ko jako tło za­zna­cza­ją­ca się, w nie­któ­rych epo­kach (chrze­ści­jań­stwo, is­la­mizm, śre­dnio­wiecz­ność) sama kształ­tu­je się w ob­ra­zy, tłem już pro­stem być prze­sta­jąc. Au­tor roz­pa­tru­je utwo­ry my­śli i wy­obraź­ni w związ­ku z ży­ciem; nie jest me­to­da jego ści­śle hi­sto­rycz­ną, ale wy­ma­ga­nia hi­sto­rycz­no­ści sze­ro­ce uwzględ­nia. Przed­mo­wy szcze­gó­ło­we do każ­de­go tomu ob­ja­śnia­ją: z ja­kich źró­deł czer­pał Car­rie­re za­sób fak­tycz­ny, na ja­kich po­wa­gach opie­rał się, ja­kie miał po­mo­ce na­uko­we. Za­praw­dę, tyl­ko w na­ro­dzie tak bo­ga­tym w żywą i uksiąż­ko­wio­ną uczo­ność przed­się­wzię­cie po­dob­ne jak Car­rie­re'a do skut­ku przy­wie­dzio­nem być mo­gło. Sztu­ka jest owo­cem dwu­dzie­sto­kil­ko­let­nie­go po­zna­wa­nia i roz­my­śla­nia; ale mimo to nie jest dzie­łem ory­gi­nal­nem: naj­więk­sza na­wet uczo­ność, naj­więk­szy ge­niusz dzie­ła ta­kie­go wy­dać­by nie zdo­ła­ły. Ory­gi­nal­nym jest w dzie­le Car­rie­re'a układ, sys­te­mat, po­wią­za­nie po­je­dyn­czych czę­ści, pod­kład fi­lo­zo­ficz­ny pod fak­ta­mi, ca­łość bu­do­wy jako utwór sztu­ki Ro­zu­mu: ale szcze­gó­ły nie są wła­sno­ścią au­to­ra, nie po­wsta­ły wszyst­kie z bez­po­śred­nie­go jego ze­tknię­cia się z przed­sta­wia­ną rze­czy­wi­sto­ścią. Ko­rzy­sta­jąc ze zdo­by­czy uczo­nych, ze zdań kry­ty­ków, au­tor użył ich jako go­to­wych już ka­mie­ni do bu­do­wy: ce­ment tyl­ko mu­siał być i jest jego wła­snym; wła­snym też plan, we­dług któ­re­go wznio­sła się ca­łość.

"Ide­ały ludz­ko­ści", w ty­tu­le wy­ra­żo­ne, ostrze­ga­ją tych, któ­rzy­by w dzie­le szu­ka­li hi­sto­ryi zbrod­ni, zbo­czeń i ciem­no­ty ludz­kiej, że jej tu nie znaj­dą: prze­ciw­nie, dzie­ło jest hi­sto­ryą świa­tła od pierw­szych jego prze­bły­sków w czło­wie­czeń­stwie i ludz­ko­ści. Ro­zum­nie a mi­mo­wied­nie wspa­nia­le roz­po­czy­na się t. I od przed­sta­wie­nia ję­zy­ka, pi­sma i mi­tów. Naj­pierw­szą sztu­ką jest po­ezya lu­dów ży­ją­cych na ło­nie na­tu­ry; mó­wiąc o niej, wspo­mi­na Car­rie­re Mon­go­łów, In­ka­sów i Az­te­ków. Daw­szy ob­raz kul­tu­ry sztu­ki i fi­lo­zo­fii chiń­skiej, prze­cho­dzi do Egip­cy­an; tu znaj­du­je­my fak­ta z naj­now­szych ba­dań wy­ję­te a mało zna­ne. Ob­raz Ary­ów i In­dy­an, po­dob­nie jak Hel­la­dy w t. II, sta­no­wić-by mógł sa­mo­ist­ną mo­no­gra­fię. Na sztu­ce sta­ro­per­skiej koń­czy się tom I.

T. II zaj­mu­je Hel­la­da i Rzym. Ob­raz Gre­cyi zna­ko­mi­tym na­zwać moż­na: z tych czte­ry­stu stro­nic po­świę­co­nych jej na­bie­ra­my wy­obra­że­nia, nie­tyl­ko o sztu­ce i li­te­ra­tu­rze, ale o ca­łem ży­ciu tej sta­rej ma­cie­rzy ludz­ko­ści. Pierw­sze ogni­wo fi­lo­zo­ficz­nej tezy au­to­ra – pa­no­wa­nie prze­waż­ne na­tu­ry – tu nie­ro­ze­rwal­nie spo­jo­nem zo­sta­ło.

W Cz. I T. III znaj­du­je­my po­cząt­ki i roz­wój chrze­ści­jań­stwa wraz z upad­kiem du­cha w Bi­zan­ty­ni­zmie, ja­ko­też Re­li­gię, kul­tu­rę i sztu­kę Wscho­du Nie­chrze­ści­jań­skie­go, od Ma­ho­me­ta do Ha­fi­za. Dru­ga część tego tomu opi­su­je ludy aryj­skie i fiń­skie od wie­ków osia­dłe w Eu­ro­pie, kre­śli Wę­drów­kę Lu­dów i w ży­wych bar­wach wła­ści­wą śre­dnio­wiecz­ność ry­cer­sko-ka­to­lic­ko-fe­odal­ną wy­sta­wia. W ca­łym tym to­mie pa­nu­je bar­dzo ści­sły zwią­zek wła­ści­wej tre­ści dzie­jów z kul­tu­rą, z ży­ciem spo­łecz­nem i po­li­tycz­nem na­ro­dów, a rze­tel­ną ozdo­bą jego jest przed­sta­wie­nie głów­nych po­dań ba­śnio­wych i po­ezyi śre­dnio­wiecz­nej. Nad Dan­tym au­tor czy­nił umyśl­ne stu­dya.

Wraz z hu­ma­ni­zmem wstę­pu­je­my w epo­kę przej­ścio­wą po­mię­dzy uczu­cio­wo­ścią, po­czę­tą w chrze­ści­jań­stwie, a ro­zu­mo­wo­ścią, któ­ra jako prze­waż­ne pa­no­wa­nie du­cha zja­wi­ła się do­pie­ro w oświa­cie XVIII w.; na wy­kład tego przed­mio­tu po­świę­co­ny jest t. IV. O pro­te­stan­ty­zmie mówi Car­rie­re z za­pa­łem, Lu­tra bo­ha­te­rem ludz­ko­ści na­zy­wa­jąc. Ustę­py o Sha­ke­spe­arze, o Crom­wel­lu, o Od­ro­dze­niu Wło­skiem, są praw­dzi­wie ro­zum­ne i pięk­ne; ostat­ni z nich dał czy­tel­ni­kom swo­im po­znać, już po uka­za­niu się wy­daw­nic­twa na­sze­go, Tyg. Il­lu­stro­wa­ny. Na fi­lo­zo­fii Kar­te­zy­usza koń­czy się t. IV; pią­ty na­le­ży już do wie­ku "Wscho­dzą­ce­go Du­cha". My­ślom i fak­tom jest tu za­cia­sno; tło z kul­tu­ry ogól­nej słab­nie w po­rów­na­niu z t III; zwię­złość w przed­sta­wie­niu wie­lu mo­men­tów nie po­zwa­la ich na­le­ży­cie po­chwy­cić; czuć, tu że ramy jed­ne­go tomu nie wy­star­cza­ją na do­god­ne ob­ję­cie ca­łe­go, i ilo­ścio­wo i ja­ko­ścio­wo spo­tę­go­wa­ne­go, wy­twór­stwa, a Niem­cy za­nad­to tłu­mią inne na­ro­dy: mimo to wszyst­ko jed­nak kto uważ­nie książ­kę ni­niej­szą prze­czy­ta, ten na­bie­rze do­bre­go, rze­tel­ne­go, choć­by nie cał­kiem peł­ne­go, wy­obra­że­nia o roz­wo­ju du­cho­wym na­ro­dów eu­ro­pej­skich w XVIII i XIX stu­le­ciu. Wiel­ce przy­da­ło­by się pra­gną­ce­mu wie­dzy, wy­kształ­ceń­sze­mu ogó­ło­wi prze­ło­że­nie czte­rech pierw­szych to­mów dzie­ła Car­rie­re'a; po­wsta­ła­by ztąd ca­łość na­ucza­ją­ca, przy­stęp­na, po­wab­na i przed­sta­wia­ją­ca ludz­kość we wspa­nia­łym jej, czy­sto-du­cho­wym, po­cho­dzie, w rze­czy­wi­stym, żad­ną wia­rą, żad­nym do­gma­tem, żad­ne­mi so­fi­zma­ta­mi, za­prze­czyć się nie­da­ją­cym po­stę­pie.

* * *

O dane bio­gra­ficz­ne od­nie­śli­śmy się do sa­me­go Au­to­ra; wska­zał nam ar­ty­kuł Aus me­inem Le­ben und Wir­ken w Ge­gen­wart z r. 1875. Z pa­mięt­ni­ka tego wyj­mu­je­my fak­ta na­stę­pu­ją­ce.

Na­zwi­sko samo wska­zu­je po­cho­dze­nie fran­cuz­kie: Car­rie­re'owie miesz­ka­li w Ni­mes. W dru­giej po­ło­wie XVII w. mło­dzie­niec z rodu tego po­wę­dro­wał w świat; w Ge­ne­wie za­ra­ził się wie­dzą i pro­te­stan­ty­zmem: wró­ciw­szy do ro­dzin­ne­go mia­sta, jął wy­gła­szać na­ukę, któ­rą za praw­dzi­wą uwa­żał; oże­nił się i zo­stał oj­cem. Od­wo­ła­no tym­cza­sem Edykt Nan­tej­ski; no­win­ki ge­new­skie dro­go kosz­to­wa­ły Car­rie­re'a: przy­wią­za­no go do ogo­na koń­skie­go i wle­czo­no przez uli­ce mia­sta, do­pó­ki du­cha nie wy­zio­nął. Miał­by więc dziś pra­wo nie­na­wi­dzieć ten, komu uro­dze­nie dało taką prze­szłość. Ma­leń­kie dzie­cię za­bi­te­go za­bra­li ucie­ka­ją­cy za Ren jego współ­wy­znaw­cy. Je­den z po­tom­ków, już jako ro­do­wi­ty Nie­miec, zo­stał radz­cą przy­bocz­nym księ­cia Solms-Braun­fels, na po­gra­ni­czu dzi­siej­szych pro­win­cyj Nad­reń­skich, oko­ło We­tzla­ru i Gies­sen. Był to dziad fi­lo­zo­fa-pi­sa­rza. Oj­ciec, zo­sta­jąc tak­że w służ­bie księ­cia, bro­nił chło­pów od uci­sku fe­odal­ne­go; syn, Mau­ry­cy, uro­dził mu się d. 5 Mar­ca 1817 r. w Grie­de czy­li Grie­del, w dzi­siej­szej pro­win­cyi Obe­rhes­sen, w W. Ks. He­sko-Darmsz­tadz­kiem.

Bar­dzo wcze­śnie utra­cił Car­rie­re mat­kę; ale ma­co­cha sta­ła się dlań praw­dzi­wą opie­kun­ką. Na­uki po­cząt­ko­we po­bie­rał w po­bliz­kiem But­zbach, zkąd mat­ka ród wio­dła. Z wdzięcz­no­ścią wspo­mi­na Car­rie­re w pa­mięt­ni­ku swym o rek­to­rze szko­ły We­idi­gu i w sa­mym te­xcie ni­niej­sze­go dzie­ła za­szczyt­ną po­świę­ca mu wzmian­kę. Prze­wod­nik ten otwo­rzył chłop­cu pierw­sze drzwi do klas­sy­cy­zmu i wcze­śnie na­tchnął go du­chem pa­try­otycz­nym; póź­niej, oskar­żo­ny o kno­wa­nia re­wo­lu­cyj­ne, po­prze­ci­nał so­bie żyły w wię­zie­niu. Z But­zbach prze­szedł chło­piec do We­tzla­ru, do gim­na­zy­um. Za­mi­ło­wa­ny w grec­czyź­nie, po­ezyi i po­da­niach daw­nych, za­czął już jako gim­na­zy­asta uj­mo­wać ustę­py z Ilia­dy w rytm Ni­be­lun­gów. Przez czy­ta­nie naj­sil­niej wpływ Jean-Pau­la na so­bie od­czuł. Po­zbył się pręd­ko wia­ry na­iw­nej i za­czął zdo­by­wać fi­lo­zo­ficz­ną; stu­dy­ował fi­lo­zo­fię pod Hil­le­bran­dem na uni­wer­sy­te­cie w Gies­sen. W Ge­tyn­dze Kri­sche wpro­wa­dził go do Ary­sto­te­le­sa; mło­dzie­niec słu­chał tu od­czy­tów ta­kich mo­ca­rzy my­ślo­wych jak Ja­kób Grimm, Otfried Mül­ler i Ge­rvi­nus; było to jesz­cze przed sław­nem wy­pę­dze­niem, sied­miu pro­fes­so­rów. Umy­słem mło­dzień­ca rzą­dził wte­dy Spi­no­za; z pan­te­izmem kłó­ci­ły się ma­rze­nia o no­wej re­li­gii, któ­ra­by klas­sy­cyzm grec­ki z chrze­ści­jań­stwem, es­te­tycz­ność z re­li­gij­no­ścią w jed­no sto­pi­ła. Wy­da­na pod­ów­czas Fi­lo­zo­fia re­li­gii He­gla uczy­ni­ła Car­rie­re'a roz­go­rza­łym He­gli­stą. Przy­tem wszyst­kiem umy­sło­wość jego mia­ła prze­waż­nie po­etyc­ki kie­ru­nek. Na ju­bi­le­usz uni­wer­sy­te­tu Ge­tyn­geń­skie­go w r. 1837 wy­dał mło­dzie­niec, wraz z dwo­ma ko­le­ga­mi, pierw­szą swą pró­bę po­etyc­ko-li­te­rac­ką; po­świę­cił ją Al. Hum­bold­to­wi; przez nie­go zwró­cił na sie­bie uwa­gę Varn­ha­ge­na i prze­niósł się na stu­dya do Ber­li­na. Tu, pra­cu­jąc da­lej nad fi­lo­zo­fią, po­zna­wał hi­sto­ryę sztu­ki pod Fr. Ku­gle­rem, słu­chał es­te­ty­ki u Ho­tho'na i Wer­de­ra, wszedł w to­wa­rzy­stwo pro­fes­so­rów uni­wer­sy­te­tu i za­po­znał się z Bet­ti­ną Ar­nim. Kunszt sce­nicz­ny Sey­del­ma­na po­pchnął go do stu­dy­owa­nia dra­ma­tu i dra­ma­tycz­no­ści. W Ber­li­nie po­znał się Car­rie­re z Tur­ge­nie­wem i Ba­ku­ni­nem, mło­dzień­ca­mi jesz­cze; ten ostat­ni na­pi­sał mu na pa­miąt­kę cha­rak­te­ry­stycz­ne: "Aimez et fa­ites ce que vous vo­ulez."

Uczeń fi­lo­zo­fii, za roz­pra­wę o sto­sun­ku Ary­sto­te­le­sa do. Pla­to­na zo­stał dok­to­rem (oko­ło 1840). Po­je­chał do Rzy­mu, gdzie po­zna­wał i roz­pa­try­wał po­mni­ki sztu­ki, zaj­mo­wał się Dan­tym, Mac­chia­vel­lim i Ta­cy­tem. Po po­wro­cie z Włoch, w r. 1841, za­czął się sta­rać o do­cen­tu­rę w Ber­li­nie, ale mu wy­zna­wa­ny pod­ów­czas nowy he­glizm na prze­szko­dzie sta­nął. Mło­dzie­niec gło­śno już wte­dy teo­ry­zo­wał i po­le­mi­zo­wał. Fran­ci­szek Ba­ader zwró­cił uwa­gę na je­den z jego ar­ty­ku­łów i sta­nął z nim do wal­ki. Był to za­szczyt dla po­czy­na­ją­ce­go my­śli­cie­la; Car­rie­re od­po­wie­dział i wszedł już sta­now­czo na pole li­te­ra­tu­ry fi­lo­zo­ficz­nej. W r. 1842 omi­nę­ła go, zno­wu z ta­kie­go sa­me­go jak i po­przed­nio po­wo­du, do­cen­tu­ra w He­idel­ber­gu, i do­pie­ro w roku na­stęp­nym do­stał się na ka­te­drę w Gies­sen. Tu zna­lazł przy­ja­ciół w Hil­le­bran­dzie i Ju­stu­sie Lie­bi­gu; pry­wat­nie wy­kła­dał fi­lo­zo­fię re­li­gii, es­te­ty­kę, hi­sto­ryę sztu­ki i li­te­ra­tu­ry; pu­blicz­nie roz­bie­rał Sha­ke­spe­are'a, Schil­le­ra, Go­ethe­go. Pra­ca nad fi­lo­zo­fią i jej dzie­ja­mi zwró­ci­ła go ku na­ukom przy­ro­dzo­nym; po­glą­dy He­gla i Schel­lin­ga na na­tu­rę ostać się już nie mo­gły i wkrót­ce umysł wy­zwo­lił się zu­peł­nie z pan­te­izmu i dy­alek­ty­zmu he­glow­skie­go.

Ma­rze­nia o no­wej, lep­szej, re­li­gii nie opusz­cza­ły Car­rie­re'a: na ka­te­drze wy­gła­szał swo­je o niej po­ję­cia, jaką być po­win­na; mie­wał mowy re­li­gij­ne dla ludu nie­miec­kie­go; z oko­licz­no­ści pod­ję­tej na­no­wo bu­do­wy tumu ko­loń­skie­go wzy­wał do utwo­rze­nia no­we­go Ko­ścio­ła i w tym rów­nież du­chu na­pi­sał dzie­ło swo­je o Wie­ku Re­for­ma­cyi. W dzie­le tem za­ry­so­wał się już w dzi­siej­szej swej po­sta­ci: jako my­śli­ciel sta­ra­ją­cy się zna­leźć w za­wi­ło­ściach bytu i my­śle­nia punkt środ­ko­wy, punkt, z któ­re­go­by wszyst­kie prze­ci­wień­stwa sa­mo­wie­dzy czło­wie­czej i świa­ta, du­cha i ma­te­ryi, ma­te­ryi i ży­cia, pan­te­izmu i de­izmu, wia­ry i ro­zu­mu – znieść, i har­mo­nią łą­czą­cą wszyst­ko w jed­no za­stą­pić było moż­na. Ta­kie jest dą­że­nie wszel­kiej fi­lo­zo­fii i w ta­kiem dą­że­niu za­ra­zem jej nie­moc. Mie­liż­by­śmy jej dla­te­go, we­spół z po­zy­ty­wi­zmem, pra­wa do bytu za­prze­czać? Wy­ro­zu­mie­wa­nie tego, co jest, do­cho­dze­nie isto­ty rze­czy, wie­ku­iste: "dla­cze­go, jak i poco?" są rów­nie do­brze pra­wa­mi na­tu­ry jak pra­wo cią­że­nia: nie gnie­waj­my się więc na tych, co, nie po­prze­sta­jąc na ta­kiej wie­dzy i ta­kich for­mu­łach my­ślo­wych, ja­kich mogą do­star­czyć na­uki ści­słe, do wrót praw­dy fi­lo­zo­ficz­nej ko­ła­czą. Fi­lo­zo­fo­wa­nie jest nie­zby­wal­nem pra­wem Ro­zu­mu; czu­ją to do­brze sami przy­ro­do­znaw­cy. Bądź­my spo­koj­ni: po Com­te'ach, Mil­lach i Spen­ce­rach przyj­dą jesz­cze Kan­ty i He­gle.

W la­tach roz­bu­dzo­nych na­mięt­no­ści po­li­tycz­nych, 1848/51, od­czy­ta­nie roz­pra­wy Car­ly­le'a o Crom­wel­lu wy­rwa­ło z ust Car­rie­re'a okrzyk: "Crom­wel­la dla Nie­miec!": nie zna­lazł go w Bi­smarc­ku; otrzy­mał tyl­ko przez nie­go speł­nie­nie go­rą­cych swych ma­rzeń o jed­no­ści nie­miec­kiej. W r. 1849 na­pi­sał po­emat uświet­nia­ją­cy wspo­mnie­nie wiel­kie­go Sko­nu Ży­ron­dy­stów. W r. 1849-50 po 6-let­niej do­cen­tu­rze zo­stał pro­fes­so­rem. Sto­sun­ki z Lie­bi­giem mia­ły się jesz­cze bar­dziej za­cie­śnić przez mał­żeń­stwo z jego cór­ką. W roku 1853 zna­ko­mi­ty che­mik, we­zwa­ny do Mo­na­chium, po­cią­gnął za sobą i przy­szłe­go zię­cia. W sto­li­cy Ba­wa­ryi oże­nił się Car­rie­re i po po­dró­ży do Włoch wy­kła­dać za­czął na uni­wer­sy­te­cie es­te­ty­kę oraz li­te­ra­tu­rę nie­miec­ką. Wkrót­ce po­tem miej­sco­wa Aka­de­mia Sztuk Pięk­nych uczy­ni­ła go swym człon­kiem na­uko­wym i po­wie­rzy­ła mu wy­kład hi­sto­ryi sztu­ki. Po­dob­nie jak w Gies­sen oprócz wy­kła­dów wła­ści­wych wie­czo­ra­mi mie­wał pu­blicz­ne, w któ­rych cha­rak­te­ry­zo­wał po­etów i po­ezyę nie­miec­ką. W cią­głej pra­cy ro­sła wie­dza fi­lo­zo­ficz­na, zna­jo­mość sztu­ki i li­te­ra­tu­ry, po­wsta­ła Es­te­ty­ka, gro­ma­dził się i prze­ra­biał ma­te­ry­ał do głów­ne­go dzie­ła ca­łe­go ży­cia. Wol­no­my­śli­ciel­stwo zjed­ny­wa­ło Car­rie­re'owi przy­jaźń bliz­kich, uzna­nie da­le­kich, ale za­ra­zem i nie­na­wiść prze­ciw­ni­ków. W Izbie de­pu­to­wa­ny­ah je­den z Kle­ry­kal­nych za­in­ter­pel­lo­wał mi­ni­stra: "Jak to być może, aże­by taki po­ga­nin prze­szły na ma­ho­me­ta­nizm mógł na­uczać w Ba­wa­ryi?". In­ter­pel­la­cya nie mia­ła na­stępstw żad­nych: Car­rie­re od dwu­dzie­stu sze­ściu lat miesz­ka­jąc w Mo­na­chium, jest cią­gle pro­fes­so­rem tam­tej­sze­go uni­wer­sy­te­tu.

W r. 1863 uka­zał się pierw­szy tom dzie­ła o sztu­ce; po­mysł jego po­wziął był fi­lo­zof jesz­cze na do­cen­tu­rze w Gies­sen. W tym­sa­mym cza­sie utra­cił żonę, po dzie­się­cio­let­niem z nią, szczę­snem, po­ży­ciu. Wy­koń­cza­nie ob­ra­zu du­cho­wych dzie­jów ludz­ko­ści, opra­co­wy­wa­nie dru­gie­go wy­da­nia zaj­mo­wa­ły Car­rie­re'a przez lat dzie­sięć. Pi­sy­wał cią­gle ar­ty­ku­ły do Allg. Ztg; kry­ty­ko­wał w nich ma­te­ry­alizm, po­wścią­gał wy­ciecz­ki Dar­wi­ni­stów na pole fi­lo­zo­fii. Ukoń­czyw­szy głów­ne dzie­ło, wziął się do ze­bra­nia i usys­te­ma­ty­zo­wa­nia swo­ich po­glą­dów fi­lo­zo­ficz­nych na skła­do­we czę­ści świa­ta i jego ży­cie i w r. 1877 wy­dał dzie­ło: Die sit­tli­che We­ltord­nung, któ­re za­słu­gi­wa­ło­by u nas na stresz­cze­nie w ja­kiem po­waż­nem cza­so­pi­śmie Na uni­wer­sy­te­cie jak był, tak jest, przed­sta­wi­cie­lem fi­lo­zo­fii po­jed­naw­czej: ide­al­ne­go re­ali­zmu (Ide­al­re­ali­smus), któ­rą w wy­mie­nio­nem tu dzie­le naj­do­kład­niej wy sta­wił a w roku bie­żą­cym stre­ścił w wy­bor­nej roz­pra­wie Der Me­cha­ni­smus der Na­tur und die Fre­ihe­it des Ge­istes (Rund­schau 1879). Ten ide­al­ny re­alizm Car­rie­re'a jest wła­ści­wie ra­cy­ona­li­zmem czyn­nym, w prze­ciw­sta­wie­niu do bier­ne­go, kry­tycz­ne­go; wy­gła­sza on prze­ko­na­nie o mo­ral­nym po­rząd­ku świa­ta, stwier­dza ko­niecz­ność pa­no­wa­nia Ide­ałów nad czło­wie­kiem; za­pro­wa­dza de­izm na teo­dy­cei opar­ty czci na­ukę i uzna­je jej zdo­by­cze, ale zwal­cza ma­te­ry­alizm i pes­sy­mizm, z ca­łym ogniem nie­na­wi­ści ku złe­mu; usi­łu­je po­ję­cia o wszech rze­czach uło­żyć w or­ga­nizm my­ślo­wy, ale my­śli ludz­kiej nie ogra­ni­cza do dzia­łal­no­ści lo­gicz­nej; dąży do praw­dy ro­zu­mo­wej, ale trosz­czy się i o do­bra mo­ral­ne ludz­ko­ści. Do ta­kiej chy­ba tyl­ko fi­lo­zo­fii przy­szłość na­le­żeć może.

Obec­nie pra­cu­je Car­rie­re nad po­rów­naw­czą hi­sto­rya li­te­ra­tu­ry.

Do­łą­cza­my tu bi­blio­gra­fię dzieł Mau­ry­ce­go Car­rie­re'a ze słow­ni­ka Kay­se­ra wy­ję­tą:

1841. Vom Ge­ist. Schwert und Hand­schlag für Franz Ba­ader We­il­burg.

1841 Die Re­li­gion in ih­rem Be­griff, ih­rer We­lt­ge­schich­tli­chen En­twic­ke­lung und Vo­lien­dung. Be­itrag zur Ver­kün­di­gung des ab­so­lu­ten Evan­ge­hums u… z. Ver­ständ­niss der he­gel­schen Philn­so­phie. Jako do­da­tek do tego: Spe­cu­la­ti­ve Be­trach­tun­gen über die Do­gma­tik von D Strauss. We­il­burg,

1841 Stu­dien für eine Ge­schich­te des Deut­schen Ge­istes Ze­szyt 1. Grün­berg.

1843 Der Köl­ner Dom als fre­ie deut­sche Kir­che. Ge­dan­ken über Re­li­gion, Na­tio­na­li­tät und Kunst. Stut­t­gart.

1843 Zur Ge­schich­te des Hel­l­se­hens. Gies­sen. Wy­da­nie // (Od­po­wiedź na pi­sem­ko dra Hof­f­ma­na: "Die Som­nam­bu­le von Be­ien­he­im").

1844. Aba­elard und He­lo­ise; ihre Brie­fe und Le­idens­ge­schich­te. Ze wstę­pem o fi­lo­zo­fii Abe­lar­da i jego wal­ce z Ko­ścio­łem. Gies­sen (Wy­da­nie II w roku 1853).

1845. Wis­sen­schaft und Le­ben in Bez­ie­hung auf die To­des­stra­fe. Darm­stadt.

1847. Die Phi­lo­so­phi­sche We­ltan­schau­ung der Re­for­ma­tion­sze­it in ih­ren Bez­ie­hun­gen zur Ge­gen­wart. 8 maj… str. 750 i XIII. Stut­t­gart.

1849. Die letz­te Na­cht der Gi­ron­di­sten (po­emat). Gies­sen.

1850. Re­li­gi­öse Re­den und Be­trach­tun­gen für das deut­sche Volk. Lipsk.

1854. Das We­sen und die For­men der Po­esie… str. XI i 459. Lipsk. 1856/8 Ob­ja­śnie­nia do ga­le­ryi Sha­ke­spe­are'a ry­so­wa­nej przez Kaul­ba­cha.

1858. Er­bau­ungs­buch für Den­ken­de. Die al­ten und die neu­en Dich­ter­wor­ten… str. 355. Frank­furt. (Wy­da­nie II p… t. "Gott, Ge­müth und Welt" w r. 1862, w Sztut­gar­dzie).

1859. Aeste­tik. Die Idee des Schönen und ihre Ver­wirc­kli­chun­gen durch Na­tur, Ge­ist und Kunst. Dwie czę­ści. Lipsk.

1859 (Wy­da­nie II pod tym­sa­mym ty­tu­łem w r. 1873 w Lip­sku, w dwóch czę­ściach; w pierw­szej: Pięk­ność świa­ta i wy­obraź­nia, w dru­giej: Sztu­ki pla­stycz­ne, mu­zy­ka i po­ezya).

1862. Les­sing, Schil­ler, Go­ethe, Jean-Paul. Vier Re­den. Gies­sen.

1863/73 Die Kunst im Zu­sam­men­hang der Cul­tu­ren­twic­ke­lung und die Ide­ale der Men­sch­he­it. Pięć to­mów. Lipsk.

(Wy­da­nie II tam­że (u Broc­khau­sa) w la­ta­ch1872/4. 8. T. I: die An­fän­ge der Cul­tur und das orien­ta­li­sche Al­ter­thum, str. XVIII i 615. T. II: Hel­las und Rom., str. XVI i 636. T. III: Das Mit­te­lal­ter; cz. I:Das chri­stli­che Al­ter­thum und der Is­lam, str. XIII i 307; cz. II: Das eu­ro­päi­sche Mit­te­lal­ter, str. XIII i 544. T. IV: Ren­na­is­san­ce und Re­for­ma­tion in Bil­dung, Kunst, und Li­te­ra­tur, str. XIII i 707. T. V: Das We­ltal­ter des Ge­istes im Au­fgan­ge, str. XVI i 672,

1870. Die sit­tli­che We­ltord­nung in den Ze­ichen und Au­fga­ben unse­rer Zeit. (Mowa we wrze­śniu 1870 r. po Se­da­nie, w Mo­na­chium) Mo­na­chium.

1877. Die sit­tli­che We­ltord­nung. 8-maj, str. XII i 434. Lipsk, Broc­khaus.

W Rau­me­ra Hi­sto­ri­sches Ta­schen­buch, r. 1851, znaj­du­je się roz­pra­wa o Crom­wel­lu.

Nad­to wy­dał Car­rie­re: "Atlas der Pla­stik und Ma­le­rei" i zaj­mo­wał się wy­da­niem po­zo­sta­ło­ści rę­ko­pi­śmien­nej po Mel­chio­rze Mey­rze i po Ju­stu­sie Lie­bi­gu. Na­ko­niec jego pió­ra są wstę­py do wy­dań Fau­sta, Go­ethe­go i Wil­hel­ma Tel­la, Schil­le­ra w Broc­khau­sa Na­tio­nal-Bi­blio­thek.

Nic wię­cej wia­do­mem nam nie jest.

S. K.

War­sza­wa, d. 3 Grud­nia 1879 r.WSTĘP.

NA­TU­RA, UCZU­CIO­WOŚĆ (GE­MÜTH) I DUCH, JAKO ZA­SAD­NI­CZA MYŚL TRZECH OKRE­SÓW LUDZ­KO­ŚCI. PO­CZĄ­TEK KRÓ­LE­STWA DU­CHO­WE­GO. AU­STRYA, FRAN­CYA, NIEM­CY KO­LEJ­NO ZMIE­NIA­JĄ SIĘ W PRZY­WÓDZ­TWIE. KIE­RU­NEK UMY­SŁÓW FI­LO­ZO­FICZ­NO-KRY­TYCZ­NY I KIE­RU­NEK HI­STO­RYCZ­NY RO­MAN­TYCZ­NOŚĆ I TE­RAŹ­NIEJ­SZOŚĆ.

Po­ję­cie du­cha roz­wi­jać się musi ko­niecz­nie w trzech na­stę­pu­ją­cych mo­men­tach za­sad­ni­czych: Przedew­szyst­kiem duch musi być, musi ist­nieć, musi mieć ist­nie­nie re­al­ne czy­li na­tu­ral­ne; na­stęp­nie musi się czuć, musi mieć po­czu­cie sa­me­go sie­bie; wresz­cie musi dojść do świa­do­mo­ści sa­me­go sie­bie i do świa­do­mo­ści świa­ta za­ra­zem, gdyż tyl­ko przez od­róż­nie­nie się od ota­cza­ją­cych przed­mio­tów do­cho­dzi on do po­ję­cia sa­me­go sie­bie. Po­ję­cie to bez po­czu­cia sa­me­go sie­bie i bez ob­jek­tyw­nej re­al­no­ści by­ło­by nie­moż­li­wem; dla­te­go isto­ta czło­wie­ka skła­da się z na­tu­ry, uczu­cia i du­cha. Czło­wiek ro­dzi się jako dziec­ko na­tu­ry, do­cho­dzi do po­czu­cia sa­me­go sie­bie, wzno­si się do świa­do­mo­ści świa­ta i wła­snej isto­ty. Na tych pod­sta­wach fi­lo­zo­fia hi­sto­ryi na­kre­ślić może naj­ogól­niej­sze rysy roz­wo­ju ludz­ko­ści. Pier­wot­nie ludz­kość po­zo­sta­je pod pa­no­wa­niem na­tu­ry, wal­czy z nią i uwy­dat­nia du­cha swe­go we wła­snem ist­nie­niu fi­zycz­nem. Na­stęp­nie zwra­ca się ku so­bie sa­mej, za­głę­bia się w taj­ni­ki uczu­cia i pod­da­je się jego kie­run­ko­wi. W dal­szym roz­wo­ju do­cho­dzi do po­ję­cia i myśl sa­mo­wied­ną obie­ra za prze­wod­nią za­sa­dę swej dzia­łal­no­ści. Po­wsta­ją ztąd: wiek na­tu­ry, wiek uczu­cia i wiek du­cha.

Śle­dząc roz­wój dzie­jo­wy ludz­ko­ści, wi­dzie­li­śmy, jak w pier­wot­nych wie­kach cy­wi­li­za­cyi po­zo­sta­wa­ła ona pod pa­no­wa­niem na­tu­ry; jak w jej zja­wi­skach do­pa­try­wa­ła się wy­ra­zu bo­sko­ści i uwy­dat­nia­ła go na­zew­nątrz; jak tym spo­so­bem w Gre­cyi i w Rzy­mie urze­czy­wist­nio­nym zo­stał ide­ał na­tu­ry. Na­stęp­nie Je­zus i Ma­ho­met za­czę­li gło­sić na­ukę o je­dy­nym, du­cho­wym Bogu. Na­uka ta przy­ję­tą zo­sta­ła przez nowe ludy, w któ­rych prze­waż­nie roz­wi­nię­tą była po­tę­ga uczu­cia. Na pod­sta­wie tra­dy­cyi sta­ro­żyt­ne­go świa­ta wznio­sła się nowa sztu­ka, w któ­rą ide­ał uczu­cia wcie­lo­nym zo­stał, a w któ­rej ma­low­ni­czość i mu­zy­kal­ność tak samo mia­ła prze­wa­gę, jak nie­gdyś ar­chi­tek­to­nicz­ność pa­no­wa­ła na wscho­dzie, a pla­stycz­ność w Gre­cyi. Z tego sta­no­wi­ska oce­ni­li­śmy wie­ki śred­nie, cza­sy od­ro­dze­nia i re­for­ma­cji; z Kar­te­zy­uszem wstę­pu­je­my do wie­ku du­cha.

Nie­zbęd­nym wa­run­kiem bytu tego wie­ku i urze­czy­wist­nie­nia jego ide­ału było doj­ście wie­dzy do prze­wa­gi. Dla sztu­ki no­wo­żyt­nej na­uka i umie­jęt­ność sta­ją się pod­sta­wą i za­sa­dą prze­wod­nią, tak samo, jak w daw­nych cza­sach przez mi­to­lo­gię lu­do­wą, a na­stęp­nie przez re­li­gię ob­ja­wio­ną gło­szo­ne były idee, któ­re po­eci i ar­ty­ści pla­stycz­ni w dzie­łach swych przed­sta­wia­li. Myśl, wol­na od wszel­kich uprze­dzeń i na­przód po­wzię­tych prze­ko­nań, mu­sia­ła się ogra­ni­czyć na so­bie sa­mej, aby z wąt­ku wła­sne­go do­świad­cze­nia wy­snuć praw­dę swo­bod­ną. Dla­te­go też u wstę­pu do na­szej epo­ki znaj­du­je­my dwóch my­śli­cie­li, któ­rzy się od­zna­czy­li tak­że jako ba­da­cze przy­ro­dy, oraz jed­ne­go ma­te­ma­ty­ka i na­tu­ra­li­stę, któ­ry rów­nież po­tęż­nym był my­śli­cie­lem: Spi­no­zę, Le­ib­ni­za i New­to­na. Pra­ca du­cho­wa tych mę­żów oświe­ca wiek ich i sta­no­wi punkt wyj­ścia dla jego roz­wo­ju. Dal­sze ko­le­je tego roz­wo­ju mo­że­my wy­pro­wa­dzić z isto­ty sa­me­go przed­mio­tu, a wnio­ski na­sze przez na­stęp­ne spo­strze­że­nia po­twier­dzo­ne­mi zo­sta­ną. Ro­zum i świa­do­mość sa­me­go sie­bie z pew­ną jed­no­stron­no­ścią za­pa­nu­ją nad tą epo­ką i na niej pięt­no swe wy­ci­sną. Kry­ty­ka zwró­ci się prze­ciw tra­dy­cyi i za­pa­li po­chod­nię oświa­ty. Śmia­ły ide­alizm dą­żyć bę­dzie do wy­two­rze­nia świa­ta z sie­bie sa­me­go, twier­dząc, że świat jest tyl­ko od­bi­ciem jego wła­snej, we­wnętrz­nej isto­ty. Wresz­cie ludz­kość doj­dzie do prze­ko­na­nia, że nie wszyst­ko da się przez samo po­zna­nie osią­gnąć; że za­da­niem jej być po­win­no po­ję­cie świa­ta w jego ob­jek­tyw­no­ści, zba­da­nie i uzna­nie przy­ro­dy i dzie­jów w ich wła­snej in­dy­wi­du­al­no­ści i wy­peł­nie­nie du­cha ich tre­ścią. Ztąd pe­ry­od prze­waż­ne­go re­ali­zmu sta­nie się uzu­peł­nie­niem po­przed­nie­go okre­su; dla nas zaś ide­alizm re­al­ny bę­dzie wy­tknię­tym przez roz­wój dzie­jo­wy ce­lem.

Pra­cę cy­wi­li­za­cyj­ną pierw­sze­go z po­wyż­szych okre­sów An­glia, Fran­cya i Niem­cy, w ko­lei cza­su po­mię­dzy sie­bie roz­dzie­li­ły. W An­glii swo­bo­da re­li­gij­na i po­li­tycz­na naj­pier­wej urze­czy­wist­ni­ła się. Dzie­ło re­for­ma­cyi da­lej pro­wa­dzo­nem było przez od­róż­nie­nie re­li­gii na­tu­ry i ro­zu­mu od prze­pi­sów i po­sta­no­wień księ­ży, przez roz­wój umie­jęt­no­ści spo­strze­gaw­czych i przez li­te­ra­tu­rę, opie­ra­ją­cą się na sze­ro­kiej pod­sta­wie ży­cia pu­blicz­ne­go. W An­glii ży­cie pań­stwo­we i par­la­men­tar­ne na­da­je pi­śmien­nic­twu ce­chę, cha­rak­te­ry­stycz­ną, gdy tym­cza­sem we Fran­cyi sa­lon ze swo­ją dow­cip­ną i błysz­czą­cą kon­wer­sa­cyą, w Niem­czech ka­te­dra i am­bo­na – sta­ją się punk­tem wyj­ścia dla jego roz­wo­ju; Fran­cya po­słu­gu­je się bro­nią w An­glii uku­tą; po­czy­nio­ne tam zdo­by­cze wie­dzy przez pi­sma Wol­te­ra, Mon­te­skiu­sza i Di­de­ro­ta sta­ją się po­wszech­ną wła­sno­ścią klass ukształ­co­nych. Dro­gą cięż­kiej i usil­nej pra­cy Niem­cy po­wo­li się pod­no­szą i do­pie­ro za spra­wą Fry­de­ry­ka Wiel­kie­go i Les­sin­ga zdo­ła­ją dla sie­bie wy­wal­czyć od­po­wied­nie sta­no­wi­sko. Pod prze­wa­gą ra­cy­ona­li­zmu po­ezya tra­ci swą sa­mo­dziel­ność; sta­je się środ­kiem po­moc­ni­czym dla doj­ścia do celu; słu­ży tyl­ko do ubra­nia no­wych my­śli w po­wab­ną sza­tę, by uła­twić ich roz­po­wszech­nie­nie. Wo­bec bra­ku praw­dzi­wych po­etów, w cza­sie upad­ku sztuk pla­stycz­nych, wy­obraź­nia i uczu­cie znaj­du­ją schro­nie­nie w dzie­dzi­nie mu­zy­ki. Przez Hän­dla, Ba­cha i Gluc­ka, w pierw­szej po­ło­wie XVIII wie­ku, pra­wa sztu­ki i ho­nor Nie­miec oca­lo­ne­mi zo­sta­ły. Na­stęp­nie ide­alizm uczu­cia na jaw się wy­do­by­wa; roz­le­ga się głos Ro­us­se­au, wy­gła­sza­ją­ce­go po­trze­bę po­wró­ce­nia do na­tu­ry. Niem­cy mło­dość swą za­cho­wa­ły; w Niem­czech za­tem, w burz­li­wym i na­mięt­nym po­pę­dzie na­tchnio­nej mło­dzie­ży roz­kwi­ta sztu­ka, dą­żą­ca do urze­czy­wist­nie­nia hu­ma­ni­tar­ne­go, czy­sto ludz­kie­go ide­ału oświa­ty; sztu­ka, któ­ra w Na­ta­nie Les­sin­ga, w Fau­ście Go­ethe­go i "Po­zie" Schil­le­ra two­rzy ide­ały du­cha. W tej twór­czej dzia­łal­no­ści za­pa­tru­je się na for­mal­ną pięk­ność i szla­chet­ną pro­por­cy­onal­ność wzo­rów sztu­ki sta­ro­żyt­nej, tak samo juk to czy­nią Ra­fa­el, Mi­chał Anioł i Ty­cy­an w roz­kwi­cie sztu­ki od­ro­dze­nia, Jak nie­gdyś w sta­ro­żyt­no­ści obok Fi­dy­asza i Pra­xy­te­le­sa sta­nę­li Pin­dar, Eschy­los i So­fo­kles, tak te­raz obok wiel­kich po­etów zja­wia­ją się: Haydn, Mo­zart, Beetho­ven; jak wów­czas sły­nę­li So­kra­tes i Pla­ton, tak te­raz Kant i jego na­stęp­cy gło­śny­mi się sta­ją. Po­ezya zaś, ta sztu­ka du­cho­wa, sta­now­czą bie­rze prze­wa­gę. W dzie­dzi­nie ide­ału Niem­cy w tym cza­sie do­cho­dzą do naj­wyż­sze­go szczy­tu dzie­jo­we­go; Fran­cya zaś na polu re­al­nem, przez swą re­wo­lu­cyę, sta­ra się zdo­być i wy­wal­czyć swo­bo­dę my­śli i czy­nu. W usi­ło­wa­niach tych wy­bie­ga poza cel; wol­ność wpraw­dzie za po­mo­cą ter­ro­ry­zmu i de­spo­ty­zmu mi­li­tar­ne­go tar­ga wię­zy fe­odal­ne, ale sama gi­nie od bro­ni, któ­rą się po­słu­gu­je. To cięż­kie do­świad­cze­nie na­uczy­ło ludz­kość, że ro­zu­mem sa­mym nie wszyst­ko prze­pro­wa­dzić moż­na; że pra­wa przy­ro­dy i jej udziel­no­ści, do­ma­ga­ją się uzna­nia w roz­wo­ju dzie­jo­wym i że to, co jest rze­czy­wi­stem, jako ro­zum­ne też po­ję­tem być win­no.

Tego prze­ło­mu w wy­obra­że­niach do­ko­nał ro­man­tyzm, któ­ry się zwró­cił od oświa­ty wy­bu­ja­łej i zma­te­ry­ali­zo­wa­nej do chrze­ści­jań­stwa; od bu­rzą­ce­go i nisz­czą­ce­go wszyst­ko prze­wro­tu – do ba­da­nia or­ga­nicz­ne­go roz­wo­ju ludz­ko­ści. Zmysł hi­sto­rycz­ny wy­stę­pu­je na jaw; poj­mu­jąc i oce­nia­jąc prze­szłość we wła­ści­wem jej zna­cze­niu, scho­dzi jed­nak na fał­szy­wą dro­gę wstecz­nych dą­żeń i wy­pie­ra się wol­no­ści i pra­wa po­stę­pu. Ale wiel­kie te za­sa­dy nie dają się przy­tłu­mić; znaj­du­ją sil­ną pod­po­rę i dziel­ną po­moc w ba­da­niu przy­ro­dy, skie­ro­wa­nem do teo­re­tycz­ne­go po­zna­nia i wy­ja­śnie­nia jej praw i po­tęg, oraz do prak­tycz­ne­go za­sto­so­wa­nia ich w uży­cia. Na­uki przy­ro­dzo­ne i opie­ra­ją­ce się na nich: tech­ni­ka i eko­no­mia spo­łecz­na, – sta­no­wią naj­wy­bit­niej­szą róż­ni­cę świa­ta no­wo­żyt­ne­go od sta­ro­żyt­ne­go. Obec­nie, tak jak za cza­sów ra­cy­ona­li­zmu, twór­czość ar­ty­stycz­na nie do­trzy­mu­je kro­ku dąż­no­ściom i usi­ło­wa­niom, ście­ra­ją­cym się na polu pań­stwo­wem i ko­ściel­nem; nie stoi na rów­ni z wiel­kie­mi pra­ca­mi i zdo­by­cza­mi w dzie­dzi­nie dzie­jów i nauk przy­ro­dzo­nych; dla­te­go też w oczach na­ro­du mniej­sze­go do­zna­je po­wa­ża­nia. By­ron jed­nak i He­ine, Wal­ter-Scott i Je­rzy Sand, Cor­ne­lius i De­la­cro­ix naj­lep­szą dla nas sta­no­wią rę­koj­mię tego, że i w na­szych cza­sach pro­me­te­uszow­ski pło­mień twór­czej fan­ta­zyi nie wy­gasł jesz­cze. Jak na­te­raz na­ród nie­miec­ki tem po­cie­szać się może, że przez zwrot do re­ali­zmu oj­czy­znę dla sie­bie zy­skał. Za­da­niem zaś Niem­ców być po­win­no to, żeby dzia­łal­ność na­sza, tak jak na polu po­li­tycz­nem i spo­łecz­nem do­szła do po­żą­da­nych wy­ni­ków, zdo­ła­ła rów­nież przy­go­to­wać w na­ro­dzie grunt dla roz­wo­ju swo­bod­niej­szej re­li­gij­no­ści, sztu­ki i umie­jęt­no­ści, Sta­no­wi to na­szą na­dzie­ję i cel na­szych usi­ło­wań.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: