- W empik go
Sztuka i literatura w XVIII i XIX wieku. Część 2: Epoka rozwoju ducha i ideały ludzkości - ebook
Sztuka i literatura w XVIII i XIX wieku. Część 2: Epoka rozwoju ducha i ideały ludzkości - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 643 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lirycy: Seume, Matthison, Tiedge, Hebel. – Elegie Hölderlina i Ilyperyon, – Kotzebue. Lichtenberg. Hippel. – Humor Jean-Paula i przeciwstawność idealizmu i państewkości. Raj wieku dziecięcego, Tytan i Lata pod cepem ( Flegel-jahre); Szkoła przygotowawcza do Estetyki. Pisma polityczne i religijne. – Forster. – Jan Muüller ( historyk). – F. A. Wolf. – Wilhelm i Alexander Humboldtowie.
Jak z początku wzbijał się Goethe, i zpośród bojowników okresu Burzy i Zapędów i ponad przedstawicieli dawniejszych prawideł smaku, tak znowu później, pospołu z Schillerem, wyróżniał się pośród dwóch grup towarzyszów sztuki: jedną z nich stanowili mężowie idący torem przez klassyków wytkniętym; drugą – ludzie trzymający się kierunku wręcz przeciwnego wygórowanemu idealizmowi, który nietyle zmierzał do uszlachetnienia rzeczywistości życia, ile raczej stawiał przed nią wzory cel jej wskazujące. Ci ostatni przedstawiali w literaturze bawiącej, a niewiele wartej, pośledni nastrój epoki wraz z jej ułomnościami; humoryści znów wyzyskiwali samą tę sprzeczność, zaś mężowie nauki opracowywali swe przedmioty w duchu i w smaku, który żywili w sobie wielcy poeci. Jeśli dodamy do tego, że jednocześnie rozwijał się romantyzm, mieć będziemy wyobrażenie o zdumiewającem bogactwie. Miało to swe ujemne strony, że naród niemiecki właściwie zawarł się w obrębie literackiego tylko istnienia; przyznać atoli potrzeba, że miało to właśnie jaknajwiększe znaczenie dla postępowego rozwoju samegoż życia. W pierwszym rzędzie stoją lirycy; Seume, który między sprzedanymi Hessami walczyć musiał w Ameryce, a potem odbył wycieczkę do Syrakuzy, stoickim sposobem myślenia przypominający Klingera i Kanta, a zapałem dla wolności – Schillera i Fichtego, poważny aż do ociężałości; obok Niego odznaczający się sentymentalną elegancyą Matthison, który z energiczniejszym Salis'em pospołu wprowadził znowu malowanie krajobrazu; dalej pełen kobiecości Tiedge ze Zwierciadłem kobiet, który w swojej Uranii, z elegijną tęsknotą do lepszego pozaziemskiego świata, ujął w rymy idee praktycznego rozumu: Boga, cnotę i nieśmiertelność; dalej jeszcze Kosegarten i Baggesen na Północy, nacechowani wymuszonym polotem, doświadczający swych sił w rozmaitych formach, zdobywający się tu i owdzie na dzielniejsze swej twórczości płody; na południu znowu śpiewak przyrody Hebel, ze swemi uroczemi idyllami w narzeczu allemanskiem, i naiwnemi, pełnemi głębokiego znaczenia opowieściami w Szkatułce nadreńskiego przyjaciela domu, istny odrodzony Caudius. Wszystkich ich prześciga młodzieńczy geniusz Holderlina; przedział między ideałem, który nosił w duszy i w poetyczne przyoblekał kształty, a szorstką, pospolitą rzeczywistością, wyrwał mu z piersi wspaniałe 'elegie, ale też zgotował mu zgubę: czysta miłość, którą zapłonął do pewnej szlachetnej kobiety, swojej Diotymy, brutalne obchodzenie się z nią męża, a następnie jej śmierć, rozstroiły wrażliwe struny jego duszy – aż do pomieszania zmysłów. (*)
Pieśń Holderlina o losie człowieka równa się pieśni Park w Ifigenii, świadectwo dając własnym słowom poety: że święta melodya dobywa się z serca wówczas, gdy ono cierpi i północ zgryzot przechodzi, i że podobnie jak śpiew słowika rajsko w ciemności nocy rozbrzmiewa, tak też dopiero wśród głębokiego cierpienia życiowa pieśń świata nam dźwięczy. Inne poezye pisane są w duchu Schillera. Tak np. gdy poeta wysławia wielką mistrzynię, potrzebę, która podnieca ludzi do rozwinięcia swych sił i z czasu tworzy szkołę wieczności.
Tylko w żarze słonecznym złoty kłos dojrzewa,
Tylko krew mężnych wolność w dumę przyodziewa
Konieczność świętym gromem, z niezbłaganą siłą,
I dniu jednym spełnia to, co wiekom trudne było;
I choć, srożąc się, nawet raj zburzyć nam może -
Niech drżą światy: nie zginie co wielkie i boże!
Nad to w jego odach czułość na wrażenia przyrody splata się czarownie z uczuciem serdecznem. Zdaje się, jakby Hol- – (*) W tem miejscu ze str. 395 oryginału opuszczono 24 wiersze poeyi Hölderlina – rzecz blada a trudna do przełożenia.
derlin za każdym razem poraz pierwszy na świat spoglądał i ogarniany był zdumieniem nad wielkością cudów, – jakby myśl, że przecie coś istnieje, jakgdyby wspaniałość wszechświata, zmagała go i odurzała. W podobnym też duchu napisany jest urywek tragedyi Empedokles. Poeta – filozof, który wszędzie całą duszą ogarnąć pragnie całość, aby módz jak Bóg Syć i kochać, a przecież, wszędzie zmuszony jest poprzestać na objawach ukazujących się tylko obok siebie i następujących po sobie, usiłuje, podobnie jak Faust, wyswobodzić się z granic skończoności i rzuca się w płonącą Etnę. Romans Hyperyon jest, tak jak Werther, wylaniem duszy w listach. Hyperyon walczy w nieszczęśliwej wojnie o wyswobodzenie Hellenów; zadaniem jest tu przeciwstawienie smutnej teraźniejszości i wspaniałego świata starożytnego i entuzyastyczne zwiastowanie nauki o jedności bytu, którą Hölderlina przyjaciele młodości, Schelling i Hegel, później filozoficznie wyłożyli. "Stanowić jedność ze wszystkiem, to życie bóstwa, to niebo człowieka. Jedno stanowić ze wszystkiem, co żyje; w błogosławionym zapomnieniu o sobie powrócić znów na łono powszechnej przyrody! Jedno stanowić ze wszystkiem, co żyje! Temi słowami cnota odrzuca pancerz gniewu, duch człowieka składa berło i wszystkie myśli pierzchają wobec obrazu wiecznie jednego świata; spiżowy los wyrzeka się panowania, ze związku istot znika śmierć i wieczna młodość uszczęśliwia i upiększa świat; dyssonanse jego są jakby sprzeczką kochanków. Pojednanie tkwi już w samej sprzeczce, i wszystko co rozdzielonem jest, znów się z sobą łączy. Wybiegają z serca i wracają doń żyły krew roznoszące i jedyne, wieczne, żarzące życie jest wszędzie. Z dziecięcej harmonii wyszły niegdyś ludy, – i harmonia duchów stanie się początkiem nowej historyi świata. Od szczęścia roślinnego poczęli ludzie i wzrastali, dopóki nie dojrzeli; odtąd fermentowali bez przerwy; aż oto teraz ludzkość w chaotycznym znajduje się stanie, tak, że wszyscy ci, co jeszcze czują i widzą, zawrotu głowy dostają. Ale piękność pierzcha z życia ludzi w sferę ducha; ideałem staje się to, co było naturą; i gdy drzewo od spodu uschło i spruchniało, wierzchołek czerstwo wzbija się jeszcze w górę i zieleni się w blasku słonecznym, jak niegdyś sam pień za dni młodości. Jdeałem jest to, co było naturą. Po nim, po tym ideale, potem odmłodzonem bóstwie, rozpoznają się nieliczni wybrani i jedność stanowią, gdyż ideał jest jeden w nich wszystkich, i od nich-to, od nich, rozpoczyna się nowa epoka w życiu świata. "
Najbliższe atoli otoczenie poetów stanowiła publiczność szukająca rozrywki i pragnąca widzieć w sztuce swój własny wizerunek, bez względu na to, że jeszcze Schiller zapytywał:
Lecz zważaj tylko, mój bracie, co jeszcze może wielkiego
Spotkać tę nędzotę, co przez nią stać się? – Oni-to knują
Intrygi, dają na fanty i łyżki srebrne ściągają, "
Gotowi nawet na pręgierz, lub na coś więcej, się ważyć.
Otóż zjawił się Schmidt von Werneuchen, który najpospolitszą, poezyę domowego gospodarstwa w rymy ujmował, uboższy niż Voss, bardziej bezcelowy niż Matthison, z którymi A. W. Schlegel kazał mu pieśń współzawodniczą, zanucić.
Schröder, który Shakespeare'a na niemiecką wprowadził scenę, Iffland, grywający charaktery Goethego i Schillera, jako pisarze jęli się… rodzaju sztuk wzruszająco – rodzinnych, uprawianego już w Anglii i Francyi, rodzaju mieszczańsko – sentymentalnego, w którym przecież tkwiło jądro zdrowej moralności. O wiele lekkomyślniejszym i chwiejniejszym w moralności był Kotzebue; wbrew surowości Kanta uniewinniał on słabości natur łatwo się uwieśdź dających; patrzał pobłażliwie na ciemne punkta w dziejach żon, które znów przez mężów do łaski przywracane bywają, boć i sami mężowie nie są lepsi. Wewnętrzną poezyę zastępował zewnętrzną teatralną robotą, ale celował w tem zręcznością istnego wirtuoza, zawsze pełen wynalazczości i bystrych na życie poglądów; znał swoją publiczność, pociągał ją i umiał nią owładnąć, czyto wyśmiewał mieszkańców małych miasteczek lub romantyków, czyteż, sam się wspinając na koturnach tragedyi romantycznej, współzawodniczył w utworach rycerskich z Babo'nem i Törring'iem, a potem znowu powszednie odzwierciedlał życie – z równą obojętnością, religię czy wolnomyślność, wzniosłe frazesy i gminne żarty wyzyskując dla chwilowej uciechy. Klassycy niemieccy niebardzo żywo zajmowali; wymagali oni dla siebie w słuchaczach pewnego wzniesienia się wysilenia: otóż Kotzebue, pospołu z autorami podobnież mu usposobienia – ale on najzręczniej – dostarczali tłumowi łatwiej a lekkomyślnej rozrywki. Sam pozbawiony wszelkiej idealności obrażał Kotzebue uczucia idealne patryotycznej młodzieży, i padł też pod sztyletem jednego z marzycieli. Jak utworom scenicznym Schrödera i Ifflanda odpowiadały powieści rodzinne Hermesa, tak dzieła dramatyczne Kotzebuego w opowiadaniach Lafontaine'a znajdowały odpowiednie dla siebie towarzystwo. Głębszym był Lorenz Stark, Engela; więcej powabu posiadały powiastki Musausa, jakkolwiek ten ostatni jeszcze, wzorem Wielanda, traktował przedmiot z pewną ironią.
Mniej jako poeta, bardziej jako znakomity uczony i człowiek dowcipny, zwraca na siebie uwagę pośród ruchu i przeciwieństw epoki, getyngeński professor Lichtenberg, hipokondrycz – ny humorysta, wielki w drobnych rzeczach; "w każdym jego żarcie tkwi ukryte zagadnienie, " wyraził się był o nim Goethe, z którego trafnych uwag niejedną już przytoczyliśmy. Przeciwnie znów Thümmel był pełen jowialnego humoru; w swej Podróży do południowych prowincyj Francyi rozwija on szereg komicznych obrazów z ludzi i rzeczy, tudzież uwag rozumowych, na lmałem zazwyczaj poprzestających. Środek między tymi obydwoma zajmuje Hippel w Królewcu; w jego Drogach życia ( Lebensläufe) i Wyprawach na wsze strony ( Kreuz-und Quer-Züge), głównym wątkiem jest życiorys; z wiarą w swobodniejszą, i lepszą, przyszłość ludzkości, odbija on we wklęsłem zwierciedle satyry przewrotności współczesnego mu świata; on też pierwszy idee Kanta z uczelni w koła ukształconego towarzystwa wprowadził.
Tak tedy i Jean Paul Fryderyk Richter znalazł dla siebie grunt przygotowany ( 1763 – 1825). W podobnie gnębiących stosunkach jak on, nie wzrastał jeszcze żaden wielki poeta. Twarda szkoła niedostatku wychowała go przed innymi na poetę ubogich i opuszczonych. Obowiązków kapłana poezyi, pocieszającego, kojącego bóle, nikt wierniej od niego nie spełniał; nikt z większą miłością nie wykazywał, że wartość życia nie leży nazewnątrz, lecz wewnątrz nas, w pojęciu, w jakiem przedmioty i stosunki przyjmujemy; nikt głębiej nie odczuł i nie odmalował szczęścia, jakie każde serce czyste i ochocze nawet w rzeczy najdrobniejszej, w największej powszedniości znaleźć może. Wyzwolenie się uczucia, obudzenie się w ludzkości odwagi do tego, aby się go nie wstydzić, lecz się niem napawać, popchnęły były do przelewającej się przez brzegi uczuciowości. Jean Paul zawarł się w jej obrębie jak Klopstock; atoli wspólną ich zasługę stanowi to, że własne serce i serce ludu zwracali ku przedmiotom świętym i podniosłym; że Bóg i dobro człowieka, cnota i wolność były treścią, którą uczucie wypełniali, uszlachetniając je i uświęcając. Cisnąca się do oka łza nic powinna nas w tym razie w błąd wprowadzać, najmniej zaś u Jean-Paul'a, który Sentymentalność żartem przerywa, boć przecież śmianie się zpoza łez leży w naturze humoru. Poeta zamłodu wyrabiał sobie ocet satyry, zanim otworzył światu swe serce miłości pełne; później szły już z sobą ręka w rękę: rozkładający dowcip, który z przewrotności i przeciwieństw bytu wywiązywał uciechę komizmu, i marzycielski zapał uczucia, wzbijający się na wyżynę nieskończoności i ogarniający wszystko, co wzniosłe. Idealne uniesienie uczucia i humanitarne wykształcenie jednostek, w pełnem przeciwieństwa zestawieniu z mieszczańskością, z ciasnym widnokręgiem państewek i zbutwiałym ładem publicznym w ówczesnych Niemczech, tworzą zwykłe tło u Jean-Paul'a. W zestawieniu tych sprzeci – wieństw wytrwał on do końca; gdy tymczasem Goethe i Schiler, przymknąwszy do Hellady, kształtowali sobie ideał pięknego człowieczeństwa. W "Krähwinkel" i "Flachsenfingen" ośmieszał ówczesne stosunki, wszelako zwracał też uwagę na to, co w ludziach rdzeń ich duszy stanowi, oraz na błogosławieństwo leżące nawet w najdrobniejszych rzeczach, przez co jednocześnie i serca poruszał. Oto co sam pisze: "Zawsze znałem trzy tylko drogi do stania się szczęśliwym. Pierwszą z nich, wiodącą w górę, jest: przedrzeć się tak daleko przez obłoki życia, aż cały świat zewnętrzny, z jego wilczemi dołami, kostnicami i piorunochronami, ujrzymy zdala pod nogami, niby zdrobniały dziecinny ogródek. Druga droga jest ta: spaść prosto w ów ogródek i tak się wygodnie w jakiej brózdzie usadowić, aby, wyjrzawszy ze swego ciepłego gniazda, niby gniazda skowronka, nie widzieć już również ani wilczych dołów, ani kostnic i żerdzi, tylko same kłosy, z których każdy dla siedzącego w gnieździe ptaka jest drzewem, parasolem od deszczu i słońca. Trzecia nakoniec droga, którą za najtrudniejszą a najrozumniejszą uważam, zależy na odmienianiu kolejnem dwóch poprzednich. " Na tej zaś odmianie, odbywającej się u niego tak chyżo, że obie przeciwności spływają się z sobą, polega właśnie humor, kojarzenie rzeczy wzniosłych i małych, rzeźwiąca siła tego, co rozśmiesza, i tego, co wzrusza. Na skrzydłach natchnienia poeta wzbija się wysoko ponad chmury ziemi i jak ptak rajski zapada w sen podczas lotu i na wysokości przesypia wstrząśnienia i burze daleko w dole pod nim będącej ziemi, pogrążony w błogiem, rozkosznem marzeniu o swej idealnej ojczyźnie. Ale oto nagle ukazuje się pośród nas, czyniąc z poezyi swej szkło powiększające; kropla wody zmienia się wtedy w morze rojące się życiem, pleśń w las palmowy, piasek w połyskujące stosy klejnotów. Naraz odwraca szkło, i staje się ono źwierciadłem wklęsłem, rzucającem na ścianę rozweselające cienie głupstw, mrzonek, przywar i ułomności możnych i maluczkich tego świata. Jednakże pionowy chód człowieka, trzymający środek między wzlotem w przestrzeń eteru a siedzeniem w ukrytem gnieździe; jasne, zdrowe oko, które w samej rzeczywistości dostrzega to, co w niej jest najistotniejszem i wiekuistem, a w czynach bohaterów i losach ludów widzi rdzeń natury człowieka i rządy Opatrzności; ta środkowość życia, ta jednodźwięczność świata wewnętrznego z zewnętrznym, przedstawienie idei w prostych a wielkich rysach i kształtach, plastyczna formy skończoność, jaką Schiller i Goethe na antykach zdobyli: wszystko to pozostało obcem poecie. Kwiaty bytu wydawały mu się jakby skamieniałościami klimatu nieistniejącego na ziemi; jego poezya jest tęsknotą ducha do niebieskiej ojczyzny, odzwierciedlającej się jeszcze najczęściej w niewinnej duszy dziecka. Ta tęsknota do świata pozaziemskiego nadaje mu chwytający za serce powab wdzięcznej melancholii, nadaje mu religijne namaszczenie; atoli stałe formy rzeczywistości zanadto się już u niego rozpływają w eteryczną powiewność. Jakkolwiek w idylli Nauczyciela wiejskiego, odzwierciedlając siebie i swe życie, nie uniknął ironii, przecież ożywiała go przytem apostolska energia w nawoływaniu ludzi do prawdy, dobra i piękna, i niejednemu Jean-Paul ocalił duszę lub stał się dlań, jak dla mnie samego, przewodnikiem młodości, strzegącym go od skażenia się gminnością, od nikczemności kłamstwa.
Jean-Paul'owi zbywa na sztuce plastycznej; jest to natura muzykalna. Budowie jego dzieł braknie jasności i symetryi w proporcyach; główny zarys bywa ubogim, a mimo to powikłanym; przebieg akcyi wlecze się leniwo, lub gubi w coraz-to nowych przystawkach i wyskokach; wątek powieściowy bywa zazwyczaj drewnianem rusztowaniem, które poeta wznosi ladajako, niewiele się troszcząc o trwałość i miarę, by następnie dla ozdoby pozawieszać na niem promieniące barwami i upajające wonią wieńce kwiatowe swych myśli i uczuć. Charaktery jego powracają wielokrotnie pod różnemi nazwami w różnych jego dziełach, jak stale powtarzające się figury w komedyach: obok… kwiecistej duszy kobiecej, przedstawia się nam, to wolnomyślna, to znów zaprzątniona domem, postać niewieścia; obok człowieka cichego, poprzestającego na małem – człowiek wyższy, wyrzekający się świata, aby się zwrócić ku rzeczom boskim, który jednakże niemniej zaniedbuje dla nich pracować, działać, jak i istota obdarzona talentem komicznym, która, śmiejąc się ze świata, z szyderstwem przez życie przechodzi: tamten jest przedstawicielem wzniosłych myśli i uczuć autora, ten – jego satyrycznego upodobania i przenikliwości. Po nim następuje nieoszlifowany drogi kamień, w postaci mającego się wychowywać młodzieńca, i kilku dystyngowanych samolubów, pełnych chłodu i złośliwości. Muzykalnej poezyi Jean-Paul'a braknie przytem zewnętrznej formy, muzykalnego pierwiastku wiersza i rymu; natomiast przywykł on wyrażać wszystko w obrazach lub uzupełniać rzeczy porównaniami; jego śmiałość w używaniu wyrażeń przenośnych bywa często szczęśliwym uwieńczona skutkiem, natomiast jego alluzye nierzadko pozostają niezrozumiałemi, przedstawienie zaś rzeczy zagadkowem lub niesmacznem. Z powodu, że Richter pomysły swe ze sta różnorodnych kawałków w mozaikę układa, kojarząc bardzo często pojęcia najodleglejsze z wyszukanym dowcipem i przerywając sobie nowemi konceptami – styl jego staje się pstrym i zawiłym: pisarz ten nie umiał szafować swem bogactwem, i zarzucały mu to już Kenie. Bogactwo przecież tem niemniej istnieje, i mimo dziwactw nie można nieuznać rzeczy przepysznych.
Najlepiej było poecie w Raju lat dziecinnych; sen wspomnień budzącego się życia silnie się go jeszcze trzymał, najwczeniejsze dni młodości były dlań najpiękniejszemi, wszystko, co po nich nastało, stanowiło tylko oddźwięk owych, tak cichych, ale tak czystych, tonów pierwszego uczucia w życiu. Dziecinnemu wiekowi jednostki odpowiada idylliczny stan ludzkości, a Jean-Paul jest jednym z największych idyllistów. Ciche życie natur dziecięco-harmonijnych, z jego tak niestałemi a jednak tak niewyczerpanemi powabami, malował Richter w sposób nieporównany; jego Nauczycielątko Wuz, jego Quintus Fixlein, obok tylu innych wizerunków w większych już dziełach, mają, wartość nieprzemijającą. Dalej maluje także pierwsze idealne uniesienia duszy młodzieńczej w miłości, przyjaźni, religii, patryotyzmie i swobodnem myśleniu, wezbranie zakwitającego uczucia i zapał dla wielkich czynów; stawiając zaś wobec przeczuwającej i marzącej duszy świat z jego ograniczeniami, ułudami i podstępami, wyzyskuje przeciwieństwa wynikające z zestawienia wygórowanego idealizmu i realizmu powszedniego. Ze starcia tego wywiązuje się humor, który przy czystości serca i prostocie nie zarzeka się też kreślić niezaradności, chimeryczności i niezdarności lat pierwszej młodości, obok prostoty stawia naiwność; ale wtedy gdy ją wyśmiewamy, wzrusza nas jednocześnie i upokarza szlachetność niezepsutej natury, więcej wartej niż wszystkie misterności cywilizacyi. Doprowadzić tę szlachetność do harmonijnego wykształcenia i do zapanowania nad stosunkami świata: oto zadanie, jakie poeta sobie stawia.
Spełniło się to już w jego Niewidzialnej Loży i w Hesperusie, i liryka serca, w połączeniu z tryskającym dowcipem, podniosłe zapatrywanie się na świat, obok drobnostkowego malowania, mimo braku formy, zachwycały, osobliwie kobiety. Opuściwszy rodzinne strony w Górach Jodłowych, gdzie porzucił był stanowisko nauczyciela, przybył do Weimaru i Berlina, i gdy się znalazł w otoczeniu dusz pięknych i energicznych, gdy powitał wielkich współtowarzyszów w poezyi i rozszerzył swój pogląd na rzeczywistość, sam pisał do jednego ze swych przyjaciół, że los rozumnie, mając jego Tytana na widoku, przeprowadził go przez wszystkie te próby ogniowe. Toż Charlotta Kalb "Tytanida, " chciała się rozwieśdź dla niego; podobnież inne do niego wzdychały: on atoli, zamiast kobiet genialnych, jął szukać dla siebie raczej rozsądnej, serdecznej żony, i taką też znalazł. Z nią powrócił w strony rodzinne, do życia cichego w miernym dostatku.
Tytan, ze względu na ideę swoją, jest najpotężniejszym ze wszystkich romansów; ubolewać tylko trzeba, że wykonanie tego utworu, z powodu wspomnianych powyżej ułomności poety, już dziś pod niejednym względem nie odpowiada wymaganiom smaku. Wystawiając tragiczny koniec natur tytanicznych lub dusz w jednostronnym zbłąkanych kierunku, oraz szczęśliwość i harmonijne wykształtowanie się głównej postaci, której szlachetny kruszec oczyszcza się przez zboczenia i nadmierności, dzieło to wskazać się stara, że tylko czyny nadają, życiu energię, tylko miara "zapewnia mu stateczność i powab; gdy tymczasem marnieją ci wszyscy, "którzy mlecznej drogi nierzetelności i tęczy fantazyi użyćby chcieli za kabłączek dla swej ręki, niebędąc nigdy w możności naciągnięcia go struną. " Jakkolwiek sam poeta cierpiał, i to bardzo, na łączenie w jedno chorobliwości i genialności, w utworze tym przecież jedynie zupełne tryumfuje zdrowie; w blasku wygórowanego życia fantazyjnego wystawione są tu zarazem z przerażającą siłą jego niebezpieczeństwa i cierpienia, gdy tymczasem prawdziwy idealizm nie zarzeka się entuzyastycznego snu młodości, lecz go wypełnia i przez to samo rzeczywistość uzacnia. A jednak Albano na tronie we Flachsenfingen, nie jestże znowu humorystycznym wizerunkiem sprzeczności w ówczesnych Niemczech, wielkich w duchu, a małych w świecie? Między Tytanami zwraca na siebie uwagę przedewszystkiem Roquairol, postać będąca niejako zapowiedzią romantynnu i bajronizmu czasów późniejszych, młodzieniec genialny, ale swawolny " i niesumienny, przedwcześnie dojrzały i przed czasem przesycony życiem; wszystkich już bowiem skosztował rozkoszy, przyjaźń i miłość przeszedł wprzód w poezyi niż w życiu; rzeczywistość nie bardzo przypada mu do smaku: szuka więc żądła grzechu i podrażnienia stęchlizny, aby przez nie, a następnie przez żal i skruchę, pobudzić znów w sobie stępione uczucie. Niema dlań żadnej nowej uciechy, żadnej nowej prawdy, a żadna ze starych nie utrzymała się w nietykalności i świeżości swojej: stał się on niby drzewem wydrążonem, zwęglonem przez ogień fantazyi. Zuchwały, a zarazem z wiary odarty, stawia się on poza prawem moralności, aby sobie z życia estetyczną uczynić igraszkę, i kończy wreszcie istotnem samobójstwem tragedyę swych dziejów, z której sam daje widowisko. Ten charakter, będący wynikiem jednostronnego ukształcenia literackiego, które zerwało z rzeczywistością, celami i wymaganiami życia publicznego, jest nakreślony tak niepospolicie, głęboko i świetnie, że jeden tylko Jeau-Paul mógł mu dać przeciwwagę przedewszystkiem w swym humorystycznym Schoppe'm. W tym ostatnim zdołał on odwzorować talent komiczny z jego nieubłaganą cyniczną surowością, z jego oryginalną swobodą ducha i zamiłowaniem wolności, zaś ośmieszanie i wyszydzanie świata, pełne prawdziwie demonicznej siły, oprzeć na podstawie czułego, miłującego ludzkość serca; z tem wszystkiem i Schoppe ginie tragicznie i kończy wynikliwie na pomieszaniu zmysłów, ponieważ i on również wszystko w igraszce swego dowcipu rozprzęga, dając się unieść szalonemu prądowi swych konceptów, aż w końcu sam pod odurzającym ich wpływem doznaje zawrotu głowy i w przepaść się stacza. Ale i biorący rzeczy na chłodno, wszystko obliczający rozum Gaspara, widzi spełzające na niczem swe plany; ludzie bowiem i losy ludzkie nie dadzą się pociągać nitkami jak maryonetki, lecz według własnej woli i odpowiednio do rozrządzenia bożego drogę swą odbywają. Zpomiędzy postaci niewieścich stają naprzeciw siebie Liana i Linda. Pierwsza – to wątła, biała lilia, wcielona tęsknota do nieba; usycha ona, wyrzekłszy się szczęścia ziemskiego i w swych rozpływających się uczuciach sama topnieje. Druga – to dziewica wolnomyślna, śmiała, piękna, pełna wrzącej namiętności, która, zamiast religijnego podniesienia, w bijącem szlachetnie sercu ma zarówno odwagę do filozofii jak i porywy fantazyi. Wymawia ona te wspaniałe słowa: Nie wiem wcale czem są czyny wielkie; znam tylko wielkie życie, narzeczy bowiem podobne do wielkich czynów zdobyć się może każdy grzesznik. Mimo to przecież wielkie jej życie zostaje złamanem, nie bez jej winy, ponieważ w swem rozumieniu wolności przekroczyła ona granice zakreślone kobiecie, obstając za samodzielnością w miłości i uważając obyczajową formę małżeństwa za ujmę dla swój szlachetnej natury, która i bez zewnętrznego węzła w całości i nazawsze ukochanemu oddać się zdoła. Poeta wyposażył ją tak świetnie, że gdy pada ofiarą występnego oszustwa Roquairol'a, wydaje się to czytelnikowi, który całe niebo z nią i z Albanem przeleciał, przykrym, rażącym dyssonansem; sprawiedliwy zamiar poety nie jest dostatecznie upowodowanym. Idoina, dla swej harmonijnej", równie pogodnej jak serdecznej, natury, zostaje żoną Albana, który poprzednio, przechodząc przez przeciwieństwa miękkości i energii, kochał najpierw Lianę, później Linde,; – rozumie się, że podobnie jak Natalia w Wilhelmie Meistrze, nie dochodzi ona do tej zupełności plastycznej, z jaką się dwie poprzednie postacie kobiece zarysowują i utrwalają w pamięci. Albano atoli w walce ze światem zachował nieskażone serce i moc swoja, oczyścił w zwycięztwie nad namiętnością; przeszedłszy przez zachwyty i boleści, dostępuje tronu, roztropnie godzi się z rzeczywistością, zachowując jednocześnie entuzyazm, który go wznosi ponad wszelką, pospolitość: "żaden bowiem ideał niepowinien być zaniechanym; inaczej zagaśnie święty ogień życia i Bóg umrze bez zmartwychpowstania. " Przypominani sobie pewne wyrażenie Ludolfa Wienberga: ubolewał on nad tem, że Jean Paul Richter i Wolfgang Goethe nie byli braćmi mlecznymi; w takim bowiem razie Wolfgang przejąłby coś z błogiego stanu duszy Paul'a, Paul znowu wessałby w siebie nieco czystego rozumu artystycznego Wolfganga, i wtedy-to mieliby Niemcy Tytana mistrzowskiego i Meistra tytanicznego.
Jean Paul, stosownie do swej dwoistej natury, dwoisty też punkt najwyższego wzniesienia się zaznaczył w swej twórczości, wydając obok Tytana Lata pod cepem ( Flegeljahre); są one weselsze, idylliczniejsze; własna osobistość poety rozdziela się tu względnie do dwóch stron swej natury, reflesyjnej" i humorystycznej – między braci Walta i Vulta, wspólnie zaś ich na siebie oddziaływanie w najpocieszniejszy przedstawione jest sposób. Flegeljahre są tylko ułamkowym utworem, a niezamącona rozkosz, jaką napawać się pozwalają, ztąd może właśnie pochodzi, że kompozycya tylko w zasadniczych nakreśloną została liniach; jednakże ten urywek z całości tak doskonałe o niej samej daje pojęcie, jak Iliada o wojnie trojańskiej. Już sam nagłówek pierwszego rozdziału jest humorystycznym: Winiarnia ( Weinhaus) znaczy tu nietyle dom, w którym się wino ( Wein) pije, ile raczej dom, który płaczem ( Weinen) ma być pozyskany; zaś siedmiu wydziedziczonych krewnych pobocznych Kabel'a Bóg wie co nie dokazują byle tylko dom się im dostał, lecz ilekroć zbierze się im na łzy, – a w łzach dom ten ma przypłynąć, – zawsze staje im przed obliczem duszy w postaci tak uśmiechniętego obrazu, że nawet naczelny pastor napróżno poetyczną mową rozczulić się usiłuje, aż wreszcie biedny kaznodzieja powiada: Zdaje mi się, że płaczę, – i łzy swoje każe zaciągnąć do protokółu. Uniwersalnym spadkobiercą jest Walt, człowiek szlachetny, poetyczny, pełen marzycielskiego idealizmu i niezaradności młodego wieku, zarówno szczery i serdeczny, jak niedoświadczony. I on również majątek otrzymać ma dopiero po odbyciu różnych prób u krewnych pobocznych; pieniądze jednak w większej części wymkną się jemu i do ich rąk wpłyną, on atoli stanie się wreszcie człowiekiem skończonym, najlepszym dla siebie samego skarbem.
Również i później jeszcze Jean-Paul rozweselał swoją publiczność najrozmaitszemi lekkiemi żartobliwemi poezyami, a jednocześnie, podobnie jak Goethe i Schiller, wykładał swe idee na drodze naukowej. Pisał o wychowaniu, o nieśmiertelności, o sztuce, i mianowicie w swój Szkole przygotowawczej do Estetyki ( Vorschule der Aesthetik) podał wiele szacownych wyjaśnień we względzie komizmu i humorystyki, które weszły raz na zawsze w skład nauki o pięknie. Przytem dotykał politycznej dążności narodu; słowo jego pocieszało i dodawało otuchy w niedoli, aby naród nie stracił wiary w samego siebie i przebył dzień pokuty, w którym powszechność ran powinna była skłonić go do postanowienia powszechnego podźwignięcia się; słowo jego było wołaniem budziciela, gdy zaświtała zorza oswobodzenia; uniesione radością zwycięztwa, napominało ono przecież, że wolność i prawo, powinny być po zwycięztwie właśnie zapewnionemi; gdy zaś cenzura nie chciała zezwolić na oddrukowanie dedykacyi jego Szkoły Przygotowawczej księciu Emilowi Gotajskiemu, ten ostatni w napisanej" przez siebie książeczce o wolności jął walczyć pospołu z poetą przeciw mordowaniu myśli i kaleczeniu ich, a w obronie światła i prawdy. Jak Spartanie zwyciężyli przez Tyrteusza, tak wierzył i on, że przez sztukę i umiejętność zadzierzgnąć się da węzeł jedności, który między Niemcami coraz silniej i silniej w pokojowem współzawodnictwie zacieśniać się powinien. Sam on rzetelnie przyłożył się do przygotowania umysłów ku wprowadzeniu w czyn tej myśli.
Przejście do mężów nauki da nam Jerzy Forster, który, odbywszy z Cookiem podróż morską w około świata, opisał ją potem ze swym ojcem; w pracy tej sprzęgła się już była powaga badacza ze sztuką uplastyczniania rzeczy, zaś w obrazie Otahaiti ujawnił się ponętny realizm zdrowego stanu natury, o jakim marzył Rousseau. Następnie Forster do męzkiej doszedłszy już dojrzałości, pisał Widoki niższego Renu; w książce tej natura i sztuka posplatały się z uwagami nad położeniem politycznem i Lichtenberg niebawem też uznał ją za jedno z najznakomitszych dzieł w języku niemieckim. Jak ucieszył go początek Rewolucyi francuzkiej, jak atoli strasznem rozczarowaniem i tragicznym końcem przypłacił swą pomyłkę codo zastosowania republikańskiej formy rządu w ojczyźnie: o tem już wspomniałem; muszę tu jeszcze dodać, że listy Forstera również wybitne w literaturze niemieckiej zajmujące miejsce, ujawniają i w tej także dobie jego życia tężsamą szlachetność duszy, jaką miał za czasów marzycielskiej młodości, za pracowitego pobytu w Wilnie ( *) i za szczęśliwych dni w Moguncji. Budujący to, zaiste, widok,
____________
( *) Jerzy Forster pochodzi z Pomorza polskiego: ojciec jego urodził się w Tczewie, on sam na wsi pod Gdańskiem. Kraszewski domyśla się, że na – jak wszystko umie on obrócić na korzyść wewnętrznego rozwoju człowieczeństwa i wykształcenie samego siebie!
Spokojniej, bardziej wzorem ludzi uczonych, pracował Schlözer, jako publicysta, nad sprowadzeniem reformy w życiu publicznem. "Co on na to powie?"– zwykła była zapytywać się, Marya Teresa, gdy coś przedsiębrała. Splitter przeniósł sposób myślenia Lessinga w zakres historyi, a następnie Kościoła. Jan Müller ze swą Historya Szwajcaryi był przecież tylko Klopstockiem w tej sferze; jego wizerunki charakterów i obrazy bitew imponują jak w Schillerze, zbywa im jednak na podstawie krytycznych poszukiwań źródłowych; styl zaś jego zbyt już pretensyonalnie i sztucznie stroi się w rdzę starożytności. Jego czterdzieści ksiąg Powszechnej Historyi świata współzawodniczą pod względem genialności poglądów i świetności obrazów z Ideami Herdera. Temu wielce utalentowanemu mężowi zbywało a stateczności charakteru, i ztądto ambicya jego przerzucała go ustawicznie od jednego obozu do drugiego i takiemu Gentzowi nastręczyła sposobność do wzniesienia się ponad samego siebie i cierpkiego zgromienia Müllera za to, że stanął po stronie Napoleona i cudzoziemskiego panowania: "Żeś pan przez tchórzliwą uległość względem zwyciężcy, przez pokątne z nim knowania i dwujęzyczne oświadczenia, mógł się wyprzeć swej sławy, swych przyjaciół, sprawy Niemiec, natom był przygotowany; ale, żebyś się miał publicznie ich zarzec – wiarołomstwa posuniętego do tego stopnia nie przypuszczałem w tobie. Cały skład istoty pańskiej jest szczególniejszą pomyłką przyrody, która głowę niezwykłej siły sprzęgła z jedną z dusz najbezwładniejszych. " Müller został ministrem ustanowionego przez Napoleona Królestwa Westfalskiego, i serce mu pękało od zgryzot z powodu chybionego stanowiska pod rozrzutnikiem Hieronimem. Wówczas-to mógł mu przyjść na myśl Gentz, który niegdyś pisał był do niego: "Jest coś bezwzględnego, coś wiecznie spoczywającego i uspakajającego w duszy człowieka; w sprzeciwieństwie z ruchem postępowym, falistym, charakteryzującym, zaiste, pojęcie – leży do jednej rodziny ze sławnym wydawcą Gdańskim. Do Polski zawitał Forster w zimie w r. 1784/5. Był najpierw w Grodnie, podczas sejmu, potem uda! się do Wilna, dokąd go sprowadził był Książę Prymas na katedrę nauk przyrodzonych; skutkiem nierządności publicznej jednak F. wykładów rozwinąć nie mógł. Przebiedowawszy do Sierpnia 1787. powrócił do Niemiec. Są jego listy z Wilna, z którychby może do ówczesnego życia niejedno wybrać się dało. Pierwszą o nim wiadomość historyczną podały w r. 1858: Teka Wileńska (N 5, W liście Kraszewskiego z Żytomierza i Bibl. Warsz. T. III. (z tegoż roku). Sztuka i Literatura.
życia, mógłbyś owo coś nazwać śmiercią; ale ta śmierć jest życiem życia, i bez niej samo życie byłoby męczarnią bez granic. " Na polu badań Starożytności był Fryderyk August Wolf godnym towarzyszem niemieckich mocarzy poezyi; człowiek to genialny, przy wesołym spokoju będący zawsze w całkowitem posiadaniu swej wiedzy i siły, przy wysokiej przytomności ducha gotów się zawsze zdobyć na palący dowcip i jaknajgruntowniejsze poszukiwania; mistrz w krytyce nietylko pojedynczych ustępów, lecz całkowitych dzieł starożytnych pisarzów, które zwykł był brać z ich najrdzenniejszej strony. Sławnym się on stał w dziejach literatury i nowe wytknął tory swem pojmowaniem Homera; na Iliadę zapatrywał się, nie jak na dzieło obmyślone, wykonane z powziętym z góry planem, lub jak na utwór jednego człowieka, lecz jak na kształtowany stopniowo płód ducha greckiego, odźwieciedlenie się życia w duszy ludowej, wyrażone przez pieśniarzy, których najrozmaitsze utwory, przekazywane z pokolenia w pokolenie, potem dopiero w jedną całość zostały uporządkowane. Pogląd ten dał klucz do zrozumienia epopei narodowej i w ogólności młodzieńczego wieku narodów. Wolf objął filologię jako całość, jako poznanie starożytnej ludzkości, tak codo jej utworów literatury i rzeźby, jako też codo jej urządzeń państwowych, obyczajów, idei religijnych i filozoficznych. Tak dobrze kierunek ściśle językowy, przyjęty przez Gotfryda Hermanna, jak i kierunek przedmiotowy do wyświecenia rzeczy i stosunków wiodący, którym Böckh poszedł dalej – obaj mężowie niepospolitej zasługi – równoważąc się, miały w nim swego zwolennika; odrodzony hellenizm był również i dla niego ideałem wykształcenia. Poświęcając Goethemu swe Muzeum Siarożytnictwa, wyznał Wolf, że poeci niemieccy przyczynili się do zrozumienia Grecczyzny i wzywał "najgodniejszego pośród szlachetnych" żebypomagał obronić palladium sztuk starożytnych, i tym sposobem Nemcom dozwolił znajomość ich jako niespożytą spuściznę zachować. Zwracał uwagę na powinowactwo ducha niemieckiego i helleńskiego;., My Niemcy najchętniej zpośród nowożytnych nastrajamy się do melodyi greckiego śpiewu i dykcyi; my najmniej cofamy się przed niezwykłościami, któremi owi bohaterowie innym przystęp utrudniają; my jedni zarzekamy się coraz bardziej chęci upiększania prostej ich dzieł godności, karcenia ich sławnych nieprzyzwoitości. Tak więc Niemiec, niepogardzając skrzętnością, choćby tylko uczonego zbieracza, nielekceważąc, choćby tylko prostego zwolennika ogólnego wykształcenia, wszędzie staje się głębszym badaczem i kommentatorem wielkości i piękna, płynących ze Starożytności; korzysta zaś z tych skarbów na to, aby pośród przemian niestałych losów społecznych zapładniać niemi ducha swego narodu, którego wybrane jednostki, zaprawione na dziełach rodzimych, nie są bynajmniej nieprzygotowanemi do przyjęcia wyższego święcenia. "
Z Wolfem i Schillerem jaknajściślej zaprzyjaźniony, Wilhelm v. Humboldt złożył w swych Próbach Estetycznych wyniki swego z nimi obcowania, jakoteż rozmyślań nad poezyą i nad ukształtowaniem się ducha naszej epoki, osiągniętem przez poznanie Starożytności. Schiller to jeszcze pisał do niego, że powinien szukać swego indywidualnego udoskonalenia, na drodze, nie produkcyi, ale sądzenia i używania; miał on przedewszystkiem na względzie wykształcenie samodzielne, i zdawało mu się, że to, co stanowiło najwybitniejszą stronę działalności danego człowieka, płynie zawsze bezpośrednio z jego indywidualności; chciał on był, opuszczając to życie, zostawić jak można najmniej rzeczy, z któremiby przez uczucie lub poznanie bliższej nie zabrał znajomości. Natura zmysłowa, lubująca się w rozkoszy, i chłodny spostrzegawczy umysł, równoważą się w nim; szczęśliwa jego dola nietylko postawiła go zewnętrznie w zupełnej niezawisłości, lecz także powiodła go na Weimarski dwór Muz, potem jako posła do Rzymu, i nareszcie do ministeryum pruskiego; na szczęście to przecież Humboldt zasłużył sobie samodzielnym charakterem i gorliwością w pełnieniu obowiązków, jakoteż w pracach badawczych, którym znowu cały wieczór swego życia poświęcił. W jednem z pism swej młodości usiłował teoretycznie działalność państwa w możliwie ciasnych zamknąć granicach, staranie o dobrobyt, moralność rodziny, oświatę, pozostawić indywidualnej wolności; zapominał, że jedynie dzięki państwu i z mocy jego społeczych urządzeń powyższych darów życia używamy. Statecznym już będąc mężem, domagał się dla Prus konstytucyi stanowej i wystąpił z rządu, gdy wydane zostały "haniebne" Karlsbadzkie postanowienia, wystosowane przeciw dążeniom do wolności. Przy liberalizmie myśliciela, zbywało mu na energii statysty, wrodzonej dzielności człowieka czynu, i więcej też zdziałał dla ojczyzny przez założenie uniwersytetu berlińskiego, niż przez swój udział na kongresie wiedeńskim. W dziedzinie umiejętności stał się nieśmiertelnym przez ugruntowanie filozofii języka. Nowe poszukiwania nad starożytnością indyjską znęciły go ku sobie, i od osnowy myśli zwrócił się, do koniecznych form samego języka; ich prawa, ich nierozdzielność ze świadomym siebie duchem, ich wytwarzanie się, nie drogą wynalazku lub z wrodzonych popędów, lecz z nieświadomego rozwijania się rozumu; potęga całości panująca nad szczegółami: wszystko to jemu najpierwej stanęło z całą ścisłością przed oczyma duszy, i w najdojrzalszej swój pracy, we Wstępie dodzie – la o języku Kaawi, wyłożył je, z własnego wysnuwając umysłu, i łącząc głębokość z gorącością i jasnością. W pierwszym rozdziale niniejszego dzieła mego przyswoiłem sobie jego zdobycze i dalej na ich podstawie budowałem. W listach swych do pewnej przyjaciółki, w sonetach, Humboldt, starcem już będąc, otworzył też swe serce, które zazwyczaj otaczał nazewnątrz żądłami odstręczającej ironii. Forma poetyczna jest tu niezdarną, reflexya przemaga, jak zresztą i w dawniejszych jego poezyach; główna zaś myśl tkwi w tych słowach:
Wielkość człowieka nosi ducha miarę;
Wolność – dusz wzniosłych najpiękniejszym kwiatem.
Własna jego działalność świeciła spokojnym blaskiem jak gwiazda, i sam też ochoczo wznosił on wzrok ku gwiazdom, które według odwiecznych praw, po drogach swych krążąc, nasuwają nam na myśl pojęcie trwałości; gdy, przeciwnie, niestałe, tłumnie się cisnące obłoki, są jakby obrazem zmienności rzeczy ziemskich, chwiejności, którą my z niezmiennością połączyć powinniśmy.
Jak Wilhelm v. Humboldt przymyka do Schillera, tak brat jego Alexander – do Goethego, łącząc w sobie estetyczne poczucie piękna z empirycznym zapałem do poznania szczegółów i filozoficznym poglądem na całość przyrody. I w nim również główna i najskuteczniejsza siła polega na wielostronnem i harmonijnem rozwinięciu przymiotów umysłu: i tak przez długi czas zajmuje on środkowe stanowisko pośród badaczy, przyswajając sobie owoce ich prac i wzajem własnemi dzieląc się z nimi zdobyczami, podniecając wszędzie do badań i pomyślnie na ich postęp oddziaływając; na dworach książęcych zachowuje swą wolnomyślność i przychylność potężnych wyzyskuje na usługi ludzkości i umiejętności. Priestley w Anglii, Lavoisier we Francyi, Berzelius w Szwecyi – wysunęli byli chemię na widownię; rozbiór wody, powietrza, powiódł do rozpoznania processów palenia i oddychania. Galvani i Volla naukę o elektryczności na nowe wprowadzili drogi, Werner i Leopold v. Buch badali processy kształtowania się ziemi, pierwszy uwzględniając głównie potęgę wody, drugi – ognia; Cuvier przywracał łączność między tworami żyjące-mi a zaginionemi i wykazywał związek ich form z geologicznemi okresami. Alexander v. Humboldl jeździł do podzwrotnikowej Ameryki, aby ją, jak drugi Kolumb, odkryć dla nauki. Różne gałęzie badań naukowych zostały wreszcie połączone z sobą w jego mistrzowskich opisach przyrody, w których własności gruntu, klimatu – rozważał w związku z roślinnością i zwierzostanem, "usiłując wszędzie zapanować ideą nad przedmiotem rozpoznawanym, ująć jedność pośród rozmaitości i pochwycić ducha natury, leżącego pod pokrywą zjawisk. " Pod późny wieczór swego życia zebrał w Kosmosie w jedną summę owoce swych badań i wiadomości swój epoki ułożył w jeden obraz przyrody, poczynając od najodleglejszych mgławic i gwiazd podwójnych, aż do organicznych istot na ziemi i do człowieka, i w tem dziele jego bystremu i ścisłemu rozumowi towarzyszy dusza rozkoszująca się pięknem i dytyrambiczny polot języka. Dzieło to zapewne bardziej zbogaciło literaturę narodową niż umiejętności; wielkiej jest atoli wagi ze względu na wykład wszechprawidłowości rządzącej światem zmysłowym, która coraz bardziej staje się zdobyczą samowiedzy.