- W empik go
Sztuka u Słowian, szczególnie w Polsce i Litwie przedchrześciajńskiej - ebook
Sztuka u Słowian, szczególnie w Polsce i Litwie przedchrześciajńskiej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 547 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rzut oka na sztukę u Słowian i starożytności z nią w związku będące, który dziś wydajemy, przygotowany był jako wstęp do dawno przez nas przedsięwziętego dzieła o Ikonografii Polskiej. Rozciągłość jego i trudności połączone z wydaniem całości obszernej, ciągle do nowych pociągającej uzupełnień i dodatków, skłoniły nas, żeśmy pomyślili o wydaniu tej cząstki pracy naszej oddzielnie.
Pierwszy to raz starożytności różnych miejscowości Słowiańskich, znajdą się w jedną skupione wiązkę. Mieliśmy także zamiar dodać do tej książeczki naszego pomysłu mapę starożytniczą krajów Słowiańskich, tym rzutem oka objętych, któraby wskazała dobitnie, gdzie z jakich epok odkryte były zabytki, rozkopane mogiły, i t… p. Mapa ta, jak się nam zdaje, niebyłaby bez użytku i dla dziejopisarzy, wskazując najdawniejsze sadyby i stopniowe w różnych kierunkach rozradzanie się ludności, z której grobowych szczątków, często pochodzenie śledzić można. Dla starożytników także mapa ta mogłaby posłużyć, zwracając uwagę na miejsca, w których poszukiwania czynione już były i dalej rozwijane być mogą. Mapy tej jednak czas i ilość materjałów dotychczas posiadanych, dokonać nam nie dozwoliły.
Próżnem byłoby, cobyśmy tu na wytłumaczenie i zalecenie pracy naszej czytelnikowi powiedzieć mogli:– sama się ona mu wyjaśni, gdy ją bez uprzedzenia weźmie w ręce. Słyszeliśmy wyrokujących na samo wspomnienie tytułu książki, że niepodobna pisać o sztuce u Słowian, bo sztuki u nich niebyło i ślady jej niepozostały. Ale sąd taki wyrzec może tylko nieświadomy przedmiotu, dotąd zaledwie dotkniętego i rzuconego odłogiem. Dalecy jesteśmy od przekonania, żeby te studja wyczerpać mogły zadanie: niedamy, bo dać dziś niepodobna rzeczy skończonej i pełnej; jest to raczej plan pracy niż dzieło dokonane, ale niemniej rzuci ono światełko, choć drobne, na jedną stronę bytu ludów Słowiańskich, dotąd zupełnie zaniedbaną.
Jeżeli się nam uda zwrócić oczy ludzi myślących na sztuki rodzinnej zagrody, skierować ku badaniom jej nowym tych, którymby one łatwo przyszły i zużyteczniły czcze ich godziny; jeśli dowieść potrafimy, że sztuka niejest tam tylko wyłącznie, gdzie ją dotąd po-staremu widziano: – tych kika lat pracy, które nam poszukiwania dosyć mozolne zajęły, sowicie się wynagrodzą.
Prawdę rzekłszy, niemamy nawet prawa do żadnej nagrody. Niemiałem w życiu mojem godzin milej i silniej zajętych, nad te, które poświęcałem ulubionemu przedmiotowi – sztuce i starożytnościom,– uczucie towarzyszące pracy sowicie ją płaciło. Radbym tylko dożyć chwili, w której całość poszukiwań moich przedstawić będę mógł sądowi ogółu, i dowieść, żem niekrzątał się darmo, że i mój grosz wdowi wart być może przyjętym do wielkiej skarbnicy, tak obficie się dziś napełniającej. Nim to nastąpi, chciejcie pobłażliwie spójrzeć na odrobinę, którą przynoszę, i przebaczyć nieuchronne błędy.WSTĘP. – SZTUKA.
Zacznijmy od powtórzenia prawd oklepanych i porozumienia się o zasady, dalszemu rozwinięciu tych badań za podstawę służyć mające.
Człowiek, stworzony na obraz Boży, otrzymał w podziale duszę nieśmiertelną, która się nieustannie wspina ku niebu i żywotowi wiekuistemu. Tej aspiracji ku przeczuwanej ojczyźnie rozmaite są objawy, w różnych kołach życia ludzkiego: pragnienie dobra, cnoty, prawdy, piękności, są częściami tego kwiatu, który jak heljotrop zwraca się zawsze ku słońcu swemu, ku Bogu.
Piękno, jego uczucie, pragnienie odtworzenia cieleśnego, mieszkającej w nas idei piękności, są zasadą wszelkiej sztuki. W niej najgłówniej, najsilniej, objawia się twórczość człowieka, ograniczona wprawdzie, określona – ale jemu tylko właściwa, będąca wyłącznym jego darem.
Utworem więc sztuki to tylko nazwać się może, co z uczucia piękna wynikło przez tworzenie, bez żadnej myśli pożytku materjalnego; ale i w tem, co człowiek tworzy dla wygody i korzyści, z potrzeby ciała, może i musi mimowolnie przejawiać się idea piękna.
Dopóki człowiek lepi budowy, kleci sprzęty, szyje suknie, aby się niemi posługiwał, obwarował, przykrył, ogrzał, w robocie jego niema jeszcze sztuki, chyba jakaś zabłąkana, bez wiedzy samego twórcy iskierka.
Z uznającem się uczuciem piękna i żądzą objawienia go widomie na zewnątrz, poczyna się dopiero sztuka prawdziwa. Lecz jak do wszystkiego, tak i do niej przychodzi człowiek stopniowo, a pierwsze uderzenie dłóta lub siekiery, które kloc nieociosany rzeźbi w kształty foremne, jest już ziarnem przyszłości.
Sztuka jest jednym ze środków wyrażenia leżącej w nas myśli, której wszystkie strony, różnemi rodzajami czynów, dobywamy z siebie i stawim widomie, cieleśną okryte szatą. Ta suknia cielesna, nieodbicie jest potrzebna myśli objawiającej się na zewnątrz, by się stała żywą, dotykalną, i przeszedłszy przez wcielenie, znowu potem uduchowniona, odbiła się w drugich ludziach, za pośrednictwem zmysłów, przyswajających ją sobie. Pojęcie piękna musi się uwieńczyć słowem, czynem i uwidomić cieleśnie. Sztuka jest κατ εκσοχεν myśli ludzkiej, czynem, czynem najwyższym, pełnym, bo duchowo – cieleśnym, gdy filozofja naprzy – kład, jest czynem czysto tylko duchowym, bo zwróceniem się myśli na siebie samą.
Sztuka daje ludzkiej idei ciało i żywot rzeczywisty, uosabia ją. Istotą jej, zasadą, nasieniem, jest myśl, ale w szacie piękna na świat wychodząca.
Myśl, ażeby się uzewnętrznić i wcielić mogła, potrzebuje przejść stopniowo drogę, która ją ku temu wiedzie rozwojem koniecznym, z jej natury wypływającym. Myśl skupiona najprzód w sobie, ściągnięta, przeradza się w uczucie, z uczucia płynie słowo, na słowie buduje się czyn. Jeśli gdzie, to w sztuce ten rodowód czynu, jest dotykalny i widoczny. Uczucie swej myśli zowie się tu natchnieniem, bez niego niema dzieła sztuki, a czyja myśl wprzód niem niewystrzeli, niestworzy też żywego objawu, którego natchnienie, jest tchem, duchem, duszą.
Historja sztuki jest tylko jedną stronicą powszechnych dziejów myśli ludzkiej.
Jak historja myśli dzieli się na cztery wielkie epoki, w których idea działa naprzód sama o sobie niewiedząc, bez świadomości czynu, instynktowo – polem uczuwając się sobą – wreszcie zakreślając cel swojemu działaniu z innej sfery (moralny) – ostatecznie tworząc już z pojęciem zupełnem natury swojej, siły i znaczenia;– tak i historja sztuki rozpada się także na cztery wielkie działy nieustannie się w różnych jej cyklach powtarzające. Dzieje wszelkiej sztuki, zamkniętej i skończonej jednem kołem (cyklem) obrótu Ludzkości, rozdzielać się muszą na cztery epoki: pierwotną i instynktową, liryczną, moralną i filozoficzną.
Cała sztuka rodzi się z myśli i i ducha, i na nich spoczywa. Duch ten, gdy ma się cieleśnie objawić, zależy i od wykształcenia i usposobienia indywidualnego artysty, przez którego dłoń na świat wychodzi, i od charakteru narodowości, której on jest cząstką, i od ducha czasu, wśród którego żyć mu dano. Historja
W sztuce Greckiej epoka eginetyczna, na której późno się poznano, stanowi ważny i pełen znaczenia okres; czemużbyśmy w utworach ludów, zwanych barbarzyńskiemu wzgardzili dziełami mniej doskonałemi, trudniejszemi do poięcia, ale pełnemi życia, treści i siły??II. DZIEŁA SZTUKI.
Nie każdy naród może mieć wielkich mistrzów, coby myśl jego całą i pełną wydali, lecz każdy ma swą sztukę i jej historję, bz żadnemu z nich nie odmówiło Niebo uczucia piękna, chośby cząstkowego i ułomnego, jakichś właściwych pojęć jego,– bo każdy potrzebował tworzyć i tworzył, w sposób sobie właściwy, bo każdy mniej więcej żyje myślą i duchem.
Zbyt ciasne pojęcie sztuki spowodowało, że jej całkowicie odmówiono niektórym ludom, niechcąc przez to uznać, by w nich było – przeczucie i pragnienie nieśmiertelności, i ta tęsknota ku niebiosom, która się we czci ideału i w drobnych nawet objawach uczucia piękna wyraża. Tak naprzykład naszej północy, a szczególniej Śłowiańszczyźnie, obok arcydzieł Grecji i Rzymu, niemającej co postawić jednorodzajowego i równoznacznego, odmówiono całkiem uczucia piękna, sztuki i jej dziejów. Jestli to słusznem? Czy wreszcie cała sztuka zamyka się w budownictwie, malarstwie, rzeźbie, rysunku? Uczucie piękna, czy się też nie może objawiać niespodzianie, w każdej niemal chwili żywota, w najmniejszym szprzęciku, w każdej drobnostce zlepionej ręką człowieka?
Nareszcie, godziż się tam tylko widzieć sztukę i uznawać ją, gdzie ona już rozkwitła i wydała owoce, a zapoznawać jej nasiona, drzewo i liście? Nam się zdaje, że daleko większą być może zasługą, szukać nasion zagrzebanych w popiele rumowisk, ziarnek, co nigdy może niezejdą, niż sięgać po gotowe owoce.
Sztuka w Słowiańszczyźnie, niemiała jeszcze czasu przejść wszystkich epok swojego rozwoju, może dla tego właśnie, że jej kiełek rodzimy nieustannie obce zwichały wpływy – niemniej jednak żyła już i istniała wszędzie, gdzie się kolwiek objawiało uczucie piękna, gdzie myśl idealnym wzorem gnana, usiłowała się wcielić, i przez materyał cieleśny wypowiedzieć duchową swoję istotę.
Nieszukajmy świątyń Greckich, gdzie ich niebyło i być niemogło, ale starajmy się pojąć charakter budownictwa ziemi naszej, wyczytać wdzięk jego i odrębne piętna; w życiu powszedniem, sprzęcie codziennego użytku, usiłujmy rozpoznać, co rzemieślnikowi podała materjalna potrzeba, a co zrobił natchniony, choć nierozwiniętem, tęsknem uczuciem piękności, żądzą nadania wdzięku dziełu swej ręki. W polewie prostego garnka, najpośledniejszego z wyrobów ceramiki, znajdziemy i odróżnim, zastanowiwszy się nieco, czego nauczyła potrzeba, czego wymagała trwałość, a co nakreśliła wykluwająca się już myśl ornamentacji dla oka, ozdoby – zaspokajającej tylko pragnienie duszy.
Niesłuchajmy tych, którzy mówią, że historji sztuki mieć niemożemy, bośmy własnej dotąd sztuki niemieli, zaprzątnieni wojną, zajęci urządzeniem społecznego żywota ciągle wrącego i wszystkie nasze spotrzebowującego siły. Ci ludzie chcą, byśmy im wskazali u nas koniecznie to, co było gdzieindziej, i tak jak było gdzieindziej; a niechcą zająć się szukaniem, szperaniem, składaniem sczątków, by uznać z nich, że i my mieliśmy uczucie piękna, zasadę wszelkiej sztuki, żeśmy się objawili, nietylko w dziełach rąk naszych, ale w przyjęciu i ocenieniu dzieł obcych, żeśmy w każdej chwili żywota otaczali się utworami sztuki, sprzętem, w którym choć nie wyraźnie i mglisto, świtała potrzeba piękna, tęsknota do ideału.
Do dziedziny sztuki, która koniecznie rozszerzyć się musi przez lepsze istoty jej pojęcie, nie to tylko zaliczyć potrzeba, co dawniej wyłącznie dziełem sztuki zwano; – dopomina się ona daleko więcej. Począwszy od rzeźbionej oprawy nożyka, od rysowanego garnka odkopywanego w grobowcach pogańskich, do szabli misternie oprawionej i złoconej zbroi rycerza, do tkanej wzorzysto makaty i sadzonej sztucznie podłogi – wszystko to do historji myśli, historji sztuki, do charakterystyki narodu należeć powinno.
Gdzie tylko, powtarzamy, jest myśl odtwarzania piękna, pojętego w duszy, już jest zaród sztuki. Niejest dziełem sztuki szałasz zbudowany od słoty i wichru, dopóki chłopek, co go wznosi, nie uczuje potrzeby, ozdobić i uwdzięczyć tej kleci – chociaż budownictwo jest sztuką;– gdy z drugiej strony, dziełem sztuki być może prosty koszyk z łoziny wypleciony, na którego bokach wyrazić umiał chłopak co go wiązał, w symetrycznych rysach, myśl ładu i harmonji, ciemno się objawiającą w głowie jego, ale widoczną w czynie ręki. W dziejach ludzkości i sztuki, często bardzo, nie ten czyta co napisał; przyszłość dopiero wykłada charaktery kreślone instynktowo, nieświadomie.
Dotąd wszyscy prawie historycy sztuki zbyt niewolniczo trzymając się pewnych prawideł, wyciągniętych wyłącznie z epok najwyższego rozwoju,– nie myślą się kierowali własna, ale regułą żelazną, poza granicami której napisali sobie pustynie, jak na starych kartach geograficznych rysowano dłoń olbrzymią, gdzie spały jeszcze nie zwiedzone lądy. Uznają oni częstokroć za dzieło sztuki, co niem niejest jeszcze, lub co niem być przestało, jako utwór ślepo naśladowniczy, a odpychają prawdziwe arcydzieła dla tego, że na nie gotowych szufladek do ustawienia niemają. Podziały stare, jak numerowane półki, służą im za formę klassyfikaeji, a co się w nich niemieści, odrzucają precz bez litości.
Z dzisiejszych codzień szerszych wyobrażeń o sztuce, cale inne wynikają warunki dla dziejopisarza, cale nowe podziały, inny punkt do zapatrywania się na utwory. Obok Michała Anioła, staje Benvenuto Cellini z rzeźbioną rękojeścią miecza; obok etrusków, szykują się polewane misy i kształtne dzbany Bernarda Palissy; obok Perugina i Fra-Bartolomeo, kładziemy skromnych mozaistów i tkaczy kobierców i pasów; obok rozpraw o budowie bazyliki, o proporcji kolumny świątyń Jowisza i Neptuna, musimy położyć rozprawę o skromnych naszych modrzewiowych kościołkach, o kształcie słupów w śpichrzach i gospodach, kształcie tradycyjnym i zbyt jednostajnym, by miał być fantazją lub przypadkiem; – słowem, obok arcymistrzów, musimy dać prawo obywatelstwa pracownikom, obok myśli potężnej, rachować za cóś i cichszy głos piersi ludzkiej. Zdaje się, że wiek, co przyszedł do pojęć emancypacji stanów, równolegle w innej sferze podnieść się powinien, do idei emancypowania, uznania wszystkich sztuki objawów i nadania im równych praw obywatelstwa w historji sztuki.
W ozdobach stroju, w wyrobach złotniczych na małą skalę do rzeźby należących, wynaleźć można dopełnienia do dziejów całej jednej gałęzi sztuki – na blaszce z wyciskiem potworu, odkopanej w grobie pogańskim, da się wyczytać choć jedno słówko epoki dotąd niemo stojącej w historji. Rozszerza się w ten sposób horyzont przed nami, pomnażają się źródła dziejów objawu myśli, zbogacamy się mnóstwem odrzucanego dotąd a ważnego materjału, i z podziwem znajdujemy w zardzewiałych okruchach uczucie piękna, wyraz jego często szczęśliwy, ciekawy zawsze, gdzie wprzód była grobowa cisza i nicość.III. SŁOWIANJE.
Starsze dzieje ludów Słowiańskiego szczepu niedosyć są dotąd rozjaśnione, by nam dopomódz mogły do klassyfikacji i wytłómaczenia charakteru zabytków sztuki, znajdowanych na ogromnej przestrzeni zajmowanej przez plemię nasze. Nie tak dawno jeszcze Słowianie uważani byli za młódszych w Europie przybyszów, a dotąd, fatalnym jakimś losem, jak znaczną część ziem i ludów przywłaszczają sobie obcy (Germanie), tak i przeszłość słowiańską pożerają dzieje innych plemion, z któremi nas nieświadomość zjednoczyła.
Szukać więc potrzeba historji dawnej Słowian wśród dziejów na pozór nam obcych, i dośledzać co błąd, uprzedzenie lub umyślna złość nam wydarła. Na tej drodze uczyniono już wiele: wspomnimy tylko Szafarzyka, prace u Czechów, Lelewela i Maciejowskiego u nas; lecz po tych, po odgrzebaniu gruzów i pozbyciu się naukowych przesądów, pozostało jeszcze dość dla następców.
W zabytkach sztuki znajdowanych na ziemi Słowian i w dawnych ich siedzibach, już się niejako czytać dają epoki główne przedhistorycznej ich przeszłości, chociaż granic tych epok ściślej oznaczyć niepodobna. Wielka jest różnica między grobowcem z wieku kamieni, a mogiłą z epoki żelaza, z ostatnich czasów, przed samem Chrześcijaństwa przyjęciem; między bronzem, z którego wyrabiano noże ofiarne, a naszyjnikiem zwiniętym w sploty, lub spięciem do najbliższych odnoszącem się lat, przy którem ze zdumieniem, często obok urny pełnej popiołów, już się i krzyżyk znaleźć może, użyty nie w znaczeniu godła Chrześcijan, ale jako amulet, jako znamię bóstwa sąsiedniego ludu. Rozbiór pomników sztuki, który tu zamierzamy, okaże różnice i następstwo po sobie zabytków naszej ziemi, dotąd nie – rozklassyfikowanych należycie przez nikogo. Tu następnie napomknąć jeszcze musimy o głównych w dziejach Słowiańszczyzny wypadkach, mogących pokierować w badaniu charakteru pomników sztuki w najrozciąglejszem jej znaczeniu.
W ósmym już wieku przed Chrystusem znajdujemy u Greków wiadomość o ziemiach Słowiańskich, przez które po bursztyn jadący kupcy przechodzić musieli; w szóstym wieku zdaje się, że i płody tych ziem i ich mieszkańcy dobrze Grekom byli znajomi. W piątym Herodot podaje już szczegółowe, i choć na opowiadaniach wędrowników oparte, wszakże bliższe prawdy wiadomości o Skytach zamieszkujących część Słowiańszczyzny. Pobyt jego w osadach Greckich nad Pontem, podał mu sposobność zaczerpnięcia od Greków tutejszych wieści o ludach, z któremi mieli ciągłe stosunki. Wpływ Grecji i jej kunsztów na ówczesnych mieszkańców Słowiańszczyzny, daje się wykazać jako to niżej dowiedziemy, zabytkami odkopywanemi dziś, nie tylko w krajach sąsiednich morzu Czarnemu, na Ukrainie, na Podolu, gdzie się trafiają naczynia i sprzęty, wyraźnie nacechowane pochodzeniem Helleńskiem, ale i w ziemiach Nadbałtyckich.
W czwartym wieku, wielki napływ Keltów od zachodu cisnących się na wschód, czyli być może przyczyną powinowactwa pomników Litewskich z Druidyckiemi? o tem wątpimy wielce; raz, że napady Keltów niedosięgły nigdy podobno Słowiańszczyzny Przedkarpackiej, – powtóre, że starożytne zabytki, do Keltyckich podobne i widoczne z niemi mające pokrewieństwo, starsze są od tej epoki i sięgają czasów, w których plemię Keltów szerzej rozsiedlone po Europie, całą ją swym wpływem przesiękło.
Około pierwszych lat ery nowej, zjawiają się w Słowiańszczyżnie włóczęgi Skandynawskie, i na północno-wschodnie jej ziemie przeważny wpływ wywierać poczynają, widny w pomnikach i podaniach religijnych, między innemi naprzykład w obchodzie Kupały, zapożyczonej od rocznicy Balderowskiego święta.
Około tegoż czasu stosunki Słowian z Rzymem, stają się coraz częstsze i zbliżają kraje te ku państwu władającemu światem, tak, że od zachodu i zachodo-południa, wiara i obyczaj Rzymski, daje się wyśledzić u Słowian w obrzędach pogrzebowych, w czci bóstw, pojęciach o nich i materjalnem ich przedstawieniu.
W sto lat po Chrystusie, Tacyt, malując świat Germański, zapoznaje nas z ówcześnemi Wenedami i nie wyróżniając Słowian, już ich wszakże wskazuje.
Słowianie pną się ku zachodowi; Goci cofają się przed naciskiem plemion Wenedyjskich, Słowianie zajmują wybrzeża Odry i opuszczone brzegi morza Baltyckiego (II. i III. wiek); Rzymianie stykają się coraz częściej, coraz mniej przyjaźnie, z tymi, którzy zdają się czekać tylko przybycia Hunnów, by z nimi razem, runąć na państwo Rzymskie.
Przyjście Hunnów w czwartym wieku, sojusz ze Słowianami, uczestnictwo ich w napadach na państwo Teodozjuszowe, stanowią nowy okres w pierwotnych dziejach naszych. Od piątego do siódmego wieku, plemiona Słowiańskie odbywają wędrówki, które o ostatecznem ich osiedleniu rozstrzygnąć mają; w dziewiątym i dziesiątym, światło wiary Chrześcijańskiej, pada nareszcie na tę budowę i do nowego powołuje ją życia.
Z pielgrzymek, sąsiedztwa i wojen w ciągu wieków, pozostały widome ślady w zabytkach, jakie nam przekazała starożytność; – biją z nich piętna Keltyckie, Greckie, Skandynawskie, Rzymskie i Germańskie z kolei; ale to wszystko przyswojone, złączone, stanowi nowy, odrębny, właściwy pierwiastek.
Niedziw, że nieraz dobyte z ziemi starożytności nasze, dziwnie przypominają znajdowane na drugim końcu Europy, że i w bóstwach i w sprzętach Słowian, znać ich stosunki z Grecją, z Rzymem, ze Skandynawami; ślady to tylko, że Słowiańszczyzna umiejętnie przyswajała sobie i zdobywała na korzyść własną żywot ludów, z któremi się stykała.
Na ziemi, przez którą przewędrowało tyle ludów, plemion tyle, każdy musiał rzucić jakąś po sobie pamiątkę: wojownicy miecze i zbroje, kapłani bóstwa, niewiasty pierścienie – po jednych pieśń została, po drugich kamień grobowy, a każda epoka i ruch wyryły się… na tym cmentarzysku przeszłości.IV. MOGIŁY.
Bez wątpienia, najstarszemi pomnikami, do których przywiązana była myśl wyższa, szlachetniejsza, nieoglądająca się na żadną korzyść cieleśną – są usypy z ziemi, mogiły, sięgające najodleglejszej starożytności.
Jako pomniki pierwotne zwracają uwagę badacza, już same przez się, już że nam choć w szczupłej ilości dochowały pamiątki z czasów, o których suche tylko i niepewne mamy podania.
W pierwszych epokach bytu na ziemi, w czasach, które tak niesłusznie barbarzyńskiemi zowią, góry i wyniosłości były miejscami poświęconemi czci bogów, modlitwie, obrzędom pogrzebowym, ofiarom. Jeszcze dziś przekształcony cywilizacją, oziębły i zużyty człowiek, doznaje wznosząc się na góry, wchodząc na wyniosłości przejmującego jakiegoś wrażenia religijnego, któremu się oprzeć niemoże. Widok wielkiej przestrzeni ziemi wzbudza w nim uczucie tęskne, uspasabia do modlitwy i dumania, które jest przedsienią modlitwy.
Oko obejmując razem tyle ludzkich siedzib, szeroki plac boju żywota, wprowadza do duszy myśl braterstwa, jedności i nadzieję niewytłómaczoną, instyktową jakiegoś połączenia się w jednem ognisku nieśmiertelności. Uważano, że ludy zamieszkałe na górach, mają szczególniej wyrobione, silne przywiązanie do kraju swojego i usposobienie wznioślejsze, poetyczniejsze niżeli mieszkańców dolin, skazanych na błąkanie się w ciasnym równin widnokręgu. W pierwotnych wiekach, wyniosłości, jako miejsca bliższe bóstwa, stały się pierwszych świątyń posadą, na nich wznoszono ołtarze i palono ofiary. Z tej czci gór i uczuć, jakie one wzbudzały, łatwo wytłómaczyć sobie sypanie kopców i kurhanów, na miejscu gdzie składano zwłoki umarłych. Pierwszym niestety! pomnikiem na ziemi, po ołtarzu bóstwa, musiała być Ablowa mogiła.
Ten stożek ziemi, który kształtem swym przypomina stare piramidy (mogiły z cegły zbudowane) – mający formę symboliczną płomienia (żywota nieśmiertelnego, nad mogiłą zwłok doczesnych),– na całej przestrzeni kuli ziemskiej się spotyka, a niektóre zaklęsłe dziś i przybite usypy sięgają najstarszych bytu ludzkości wieków.
Usyp taki z kamienia lub' ziemi ręką ludzką dokonany, z myślą unieśmiertelnienia pamięci bohatera, wodza, króla, jest niechybnie jednem z najpierwotniejszych, najstarszych dzieł sztuki, w kolebce jeszcze marzącej. Pięknem się zdało usypać górę nad zwłokami zmarłego i uświęcić nią miejsce jego spoczynku; a tak powstał grobowiec, garściami przez lud zrzucony, wprzód nim potrafiono wykuć granitowy sarkofag, zebrać nań płyty kamienne, wyżłobić pieczarę, późniejszych i wymyślniejszych czasów dzieło. W wędrówkach narodów, na placu potyczki, wojownicy żegnając się z wodzem poległym, rzucali mu po garści piasku na oczy i położywszy przy nim oręż jego, ozdoby stroju, zakopawszy z nim razem ulubione mu istoty, szli dalej gdzie gnało przeznaczenie.
Nie potrzebujemy dowodzić, że grobowiec należy do dzieł sztuki, bo do wzniesienia go nie znagliła żadna cieleśna potrzeba, tworzyła go myśl czysta, cześć, uwielbienie, żal, chęć przekazania wnukom uczucia, które ręką dźwignęło.
Mogiły z ziemi sypane, w rozmaitych kształtach, rozsiane są po całej przestrzeni kuli naszej i znajdują się wszędzie, gdziekolwiek zdawna zamieszkiwał człowiek: Pallas znalazł je nad Wołgą, w kraju pod Uralem i w stepach Kizgizkich; Jefferson w Wirginji: Altwater w Ohio i nad brzegami jeziora Ontarjo; Spartmann u Kaffrów; John Barrow u Hottentotów. Znaczenie historyczne tych usypów z przeddziejowych czasów, najlepiej wskazał Ritter (Vorhalle europaeischer Völkergeschichten, Berlin, 1820, p. 253), dowodząc, że jednym z pierwszych węzłów społecznego życia być musiały: cześć zmarłych, ofiary pogrzebowe i pomniki wznoszone członkom rodziny.
Grecy zwali mogiłę χώμα ηρισν. – Rzymianie Mercuri acerous, tumulus; w Anglji zowią ją barrow; w Irlandji terpen; w Szkocji Mont-moth; w Szwecyi Attehogar; we Francyi gal-gals, malle, butte, itd. Czy wyraz u niektórych Słowian używany Kurhan, pochodzi z tatauskiego Kur, góra, i chane, dom, – bardzo wątpię, prędzejbym szukał wywodu w wyrazie kru, kruhan, od okrągłości usypu, lub gorkan, hurkan, od góry, gdyż wyraz kurhan zdaje się czysto słowiański. Słowiańską także jest mogiła, mohyla, po Illiryjsku homyla. Koeppen aż w arabskim szuka pierwiastku mogiły, i znajduje go w wyrazie menhel, według Golius'a oznaczającym tumulus, sepulcrum, a właściwiej miejsce w pustyni. Słuszniej zda mi się Vocel wywodzi ją odh moh, zasadniczego pierwiastku, z którego i słowiańskie mohu, i greckie μεγασ , pochodzi. Po wendyjsku mol, znaczy wyżynę, wyniosłość; mogiła, był to usyp wielki mohuczy, mohutny, podniosły. (Vocel. 29 – 30).
Usypy tego rodzaju, różnych kształtów i wielkości, w Słowiańszczyźnie i na przestrzeni dawnej Polski i Litwy, w bardzo mnogiej znajdują się ilości, i do różnych należą wieków, epok i narodów. Rozpoznanie ich starożytności niejest dziś łatwem, z powodu, że nawet tych, które badane były, opisy niesą po większej części dość szczegółowe i dobitne; jednakże po pewnych już i oznaczonych powszechnie cechach, rozdzielić można mogiły na kilka głównych rodzajów, nie tak ze względu na ich powierzchowne kształty, jak raczej na zawarte w nich szczątki i okruchy przedmiotów przy zgliszczach lub kościotrupach.
Uczeni europejscy archeologowie nieustannie nowemi coraz spostrzeżeniami zbogacają ten oddział nauki starożytniczej, dotąd jednak dostatecznie nieopracowany.
Wymienim tu cechy ogólne, na które się powszechnie zgodzono, przyjmując je za wskazówkę do podziału na pewne epoki starożytnych mogił. Zastanowienie się nad niemi i porównanie opisów wykopalisk naszych z obcemi pomnikami tego rodzaju, dozwala przyswoić nam tę klassyfikację całkowicie, jeśli nie co do granic i trwania epok zakreślonych przez antykwarjuszów, to przynajmniej co do ich następstwa po sobie.
Na trzy więc główne działy rozpadają się usypy wszelkie, na naszych znajdujące się ziemiach: na groty tak zwane epoki kamiennej, epoki bronzu i żelaza. Pomiędzy niemi mieszczą się mogiły okresów przejścia, łączących z sobą odrębnie nacechowane epoki główne. Wskażem to zaraz obszerniej, zastanawiając się nad niemi (*).
–- (*) A) Wołptówki, mogiły Bialej – Rusi, opisuje p. K. Goworski w Pamiętn. Ces. Towarz. Archeol., 8. Petersb;, T. 5., str. 91; rozkopywał on niektóre, i tak sprawę zdaje z poszukiwań swoich:
"Przy rozkopaniu tych mogił, których w mojej obecności rozkopano do dziesięciu, najprzód napotykają się drobne węgle, na arszyn lub więcej od wierzchołka kurhanu poczyna się leżący na całej przestrzeni słój ziemi, który ma pozór marmuru, gdy jestVII. EPOKA BRONZU.
Wiek następujący po epoce kamienną zwanej, starożytnicy północni zowią epoką bronzu, z powodu, że w pomnikach jego najwięcej spotykamy narzędzi miedzianych i bronzowych. Jest on widocznie od kamiennego późniejszy i nas bliższy; zabytki też jego, jakkolwiek kruszec ulega prędszemu zniszczeniu, doszły do dni naszych, w innych krajach w ilości dosyć znacznej, – u nas tylko są bardzo rzadkie.
Groby z epoki bronzu, która się tem szczególniej odznacza, że obok sprzętów bronzowych, żelazo jeszcze znajdować się niepowinno, różnią się tem głównie od pierwszych kamiennych: że w nich grobowce były budowane z wielkich brył kamienia, a ciała składano niepalone ze sprzętem kamiennym i bursztynowym, – tu zaś nie są już otaczane kołami z kamieni, nie mają izbic płytami sklepionych i z olbrzymich głazów spojonych. Drobne kamyki, okruchy, krzemień, ubita ziemia, całkowicie je składają. Mogiły mają kształt usypów stożkowatych, kurhanów, rzadko bardzo opasuje je rząd kamieni; w środku napotykamy szczątki ciał palonych, popioły – (*) W zbiorze St-Petersburskiego ermitażu znajdują się liczne starożytności, odkopane przez p. Frotowa w kurhanach i starych Sybirskich rudniach. Pomiędzy niemi natrafiamy na zabytki epoki kamienia, takie, jakie na zachodzie Europy się znajdują; z odkrytych w górach Sajańskich, mamy tu młot kamienny (N. 1), ze starej rudni Zmiejewskiej, kliny, dłóta i szpulki z białego marmuru z kilku kurhanów, najwięcej z okolic Buchtarmińska.
składane w urnach, naczyniach glinianych, ozdoby stroju i sprzęciki bronzowe po większej części.
Że palenie ciał większą uprawę religijną i obyczajową i rozwiniętą wyżej obrzędowość, a może wpływ, Greko-Rzymski oznacza, że kruszec i wyroby z niego czas bliższy nas wyrażają samemi kształty, dowodzić zdaje się nam zbytecznem. Na północy, szczególniej w Danji, często się trafiają dwie warstwy grobów: u spodu grób prastary, olbrzymi, a nad nim nówszy, z ciałami spalonemi – to także następstwa epok po sobie dowodzićby mogło. Ze wszystkiego jawno, że w tym okresie palono ciała na stosach drewnianych, zbierano potem szczęty kości i popioły w garnki większe lub mniejsze, które w grobowcu ustawiano, otaczając i pokrywając kamykami. Czasami w urnę kładziono razem z popiołami bronzowe ozdoby, igły, iglice, guziki, noże, śpięcia, paciórki, a obok oręż i sprzęt oznaczający stan zmarłego. Garnek-urna, albo miał pokrywę glinianą, umyślnie doń robioną, albo się zamykał płaskim kamykiem. Na nim kładziono drobne kamienie, sypano i ubijano mogiłę. Używano czasem w miejscu urny czterech kamieni płaskich, złożonych w kształcie skrzyneczki, pokrytych także wiekiem kamiennem. Był to jakby skarlały grób kamiennej epoki, na maluczką stopę, dający miarę dwóch okresów i społeczności, pierwszej heroicznej, dźwigającej chętnie głazy dla umarłych, drugiej, co już więcej życiem zaprzątniona, ledwie czas miała drobne kawałki ściągnąć na kruchą lepiankę popiołom.
Jedną z cech mogił owego czasu, jest także, że nie ustawiano urn i pozostałości zmarłego, w pewnym stałym porządku, w pośrodku lub z boku, symetrycznie a jednostajnie, ale je rzucano bez starania, rozmaicie.
Czasem w miejscu, gdzie było zgliszcze, składano tylko miecz i sprzęty, a przysypawszy je ziemią, potem dopiero w mogile samej zakopywano urnę z popiołami.
Gdzieindziej kości bywają pojedynczo kamieniami przyrzucone i oddzielnie pozasypywane ziemią. Niekiedy podle mogiły, przy niej, pod nią, w około, gdzie grób służył dla całej rodziny, rozrzucone są i rozstawione w ziemi urny; bywa ich po kilkanaście, po kilkadziesiąt razem obok siebie. Groby mieszczą się pospolicie na wyniosłościach.
Z tego okresu urny dosyć są pospolite: lecz o nich niżej powiemy osóbno, obszerniej się nad nekro-cerarniką zastanawiając.