Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Sztuka życia według stoików - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
26 marca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sztuka życia według stoików - ebook

Jak nie zagubić się we współczesnym, chaotycznym i pełnym pokus świecie? Jak w pełni efektywnie wykorzystać swe życie? Jak nie marnować czasu, nie dać się zaskoczyć nieszczęściu czy uniezależnić nasze samopoczucie od tego, na co i tak nie mamy wpływu? Odpowiedzi na te i podobne pytania znajdziemy w „Sztuce życia według stoików” Piotra Stankiewicza. Za jej pośrednictwem autor dostarcza czytelnikowi szereg wypracowanych przez Senekę, Epikteta oraz Marka Aureliusza recept, które pomogą nauczyć się „sztuki dobrego życia” i wskażą jak zostać nowoczesnymi stoikami. Dzięki zestawieniu starożytnych cytatów ze współczesnymi realiami, licznym przykładom wziętym z życia i położeniu nacisku na praktyczny aspekt stoicyzmu, niniejsza książka jest nie tylko ciekawą lekcją dotyczącą tej szkoły filozofii, ale też podręcznikiem konkretnego, realnego sposobu myślenia.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7881-336-1
Rozmiar pliku: 614 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Po­przed­ni­cy nasi wy­na­leźli już le­kar­stwa na nie­do­mag­ta­nia du­cho­we.

(Se­ne­ka, Li­sty mo­ral­ne do Lu­cy­liu­sza, LXIV.8)

Na­wet jeżeli nie da­jesz wia­ry mym słowom, spróbuj przy­najm­niej.

(Epik­tet, Dia­try­by, IV.1)

Książka, którą trzy­masz w ręku, sta­wia so­bie pro­sty i am­bit­ny cel: na­uczyć Cię, jak żyć szczęśli­wie. Re­cep­ta w niej przed­sta­wio­na nie jest moim własnym po­mysłem – jest to re­cep­ta sto­ic­ka, a mój wkład ogra­ni­cza się do jej sys­te­ma­tycz­ne­go i dokład­ne­go opi­sa­nia.

Co to właści­wie jest sto­icyzm? Jest to pe­wien sposób życia, wymyślony dwa tysiące trzy­sta lat temu w Gre­cji. Jest on – po pierw­sze – dostępny dla każdego: każdy może zo­stać sto­ikiem i każdy może stać się dzięki temu szczęśliwy. Nie ma tu żad­nych ogra­ni­czeń, nie­ważny jest wiek, płeć, orien­ta­cja, rasa, na­ro­do­wość, in­te­li­gen­cja, wy­kształce­nie, świa­to­pogląd czy po­czu­cie hu­mo­ru. Po dru­gie, sto­ic­ki sposób życia spra­wi, że będzie­my szczęśliwi w każdej sy­tu­acji i w każdych możli­wych oko­licz­nościach. Jest to re­cep­ta uni­wer­sal­na: spraw­dzi się za­wsze i pomoże na wszyst­ko. Po trze­cie, jest to re­cep­ta pro­sta: łatwo jest się na­uczyć sto­icyzmu, łatwo jest żyć po sto­ic­ku i łatwo jest być dzięki nie­mu szczęśli­wym.

Ni­niej­sza książka jest pre­zen­tacją tego sto­ic­kie­go spo­so­bu życia. Jest jego prak­tycz­nym i po­zy­tyw­nym podręczni­kiem. Nie ma tu żad­nych ogólni­ko­wych wy­wodów ani nie­uchwyt­nych abs­trak­cji – bo sto­icyzm jest prak­tyką i kon­kret­nym działaniem. Nie ma tu fa­cho­we­go słownic­twa i nie­przystępnych pojęć – bo sto­icyzm jest pro­sty i zro­zu­miały, nie ma on nic wspólne­go ze słownym ho­kus-po­kus i ter­mi­no­lo­giczną pląta­niną.

Układ książki jest następujący: w 28 ko­lej­nych roz­działach przed­sta­wiam 28 tech­nik, ćwi­czeń, tu­dzież me­tod sto­ic­kich. Sta­no­wią one narzędzia, dzięki którym możemy sięgnąć po szczęście, a w ra­zie po­trze­by roz­go­nić na­sze kłopo­ty. Każda z nich jest możli­wie ja­sno i pre­cy­zyj­nie zde­fi­nio­wa­na, każda jest też zi­lu­stro­wa­na za­czerp­niętymi z życia przykłada­mi. Każdy roz­dział roz­po­czy­na „pigułka”, która przed­sta­wia w skrócie jego treść, a po niej przy­wołuję kil­ka lub kil­kanaście frag­mentów z dzieł sta­rożyt­nych sto­ików i każdy z nich opa­truję szczegółowym ko­men­ta­rzem.

Struk­tu­ra ta obmyślona jest tak, by spełnić kil­ka celów. Po pierw­sze, daje ona sze­ro­ki wybór sto­ic­kich me­tod. Każdemu co in­ne­go może przy­paść do gu­stu i każdy ma szansę wy­brać dla sie­bie coś, co będzie mu od­po­wia­dało. Nie przed­sta­wiam tu jed­nej i je­dy­nie słusznej dro­gi do sto­icy­zmu: dróg jest wie­le i można wśród nich wy­bie­rać we­dle woli. Po dru­gie, jak pisał Se­ne­ka: „jeśli ktoś sądzi, że każdy z tych leków z osob­na jest nie dość sku­tecz­ny to jed­nak kie­dy je ra­zem ze sobą połączy, przy­zna, że za­wie­rają bar­dzo wielką sku­tecz­ność działania”¹. Po trze­cie, można tę książkę czy­tać na kil­ka spo­sobów. Można ją czy­tać po ko­lei i trak­to­wać jako całościo­wy, spójny wykład sto­icy­zmu albo też ko­rzy­stać z niej wy­ryw­ko­wo i w po­trze­bie: stąd wyróżnio­ne miej­sce cy­tatów z tekstów kla­sycz­nych, stąd pigułki. Są to jak­by koła ra­tun­ko­we, po które można sięgnąć, by w do­wol­nej chwi­li odświeżyć so­bie założenia sto­icy­zmu. Można też czy­tać roz­działy w ta­kiej ko­lej­ności, jaka komu pa­su­je, można również po­zwo­lić so­bie na pewną do­wol­ność wewnątrz każdego roz­działu (choć każdy z nich jest lo­giczną całością). Można zacząć od spoj­rze­nia na same pigułki, można też stwo­rzyć własną me­todę czy­tania. Sto­icyzm jest pro­po­zycją dla Cie­bie, Czy­tel­ni­ku, i ni­cze­go Ci nie na­rzu­ca siłą.

Na ko­niec kil­ka uwag oso­bi­stych. Na­pi­sałem tę książkę w du­chu za­sa­dy, że uczyć in­nych to naj­lep­sza dro­ga, by na­uczyć sa­me­go sie­bie. Z ręką na ser­cu mogę zaświad­czyć, że właśnie dzięki niej stałem się odro­binę lep­szym sto­ikiem. Jeżeli To­bie, Czy­tel­ni­ku, przysłuży się ona w ten sam sposób – będę tyl­ko szczęśliw­szy. Jeśli co­kol­wiek wyda Ci się nie­ja­sne bądź nie­zro­zu­miałe – jest to je­dy­nie moja wina, nie sto­ików. A jeśli po­pad­niesz w zwątpie­nie – pamiętaj, że nie Ty pierw­szy. Sto­icyzm nie jest prze­zna­czo­ny dla tych, którzy nie upa­dli na du­chu, ale dla tych, którzy chcą się pod­nieść. Ta książka nie jest dla tych, którzy nie mają so­bie i swo­je­mu życiu nic do za­rzu­ce­nia, ale dla tych, którzy chcą sie­bie i swo­je życie po­pra­wić. A więc w drogę! Za­pra­szam.Roz­dział pierw­szy Żyje­my wy­obrażenia­mi

Wy­obrażenie jest tą przy­czyną, która nas dręczy, i każde zło przy­bie­ra tak wiel­kie roz­mia­ry, na jak wie­le je oce­nia­my.

(Se­ne­ka, O po­cie­sze­niu do Mar­cji, XIX.1)

W PIGUŁCE: Świat, w którym żyje­my i którego doświad­cza­my, nie jest świa­tem rze­czy i zda­rzeń, ale świa­tem na­szych wy­obrażeń o nich. By być szczęśli­wym, trze­ba zro­zu­mieć, że o na­szym życiu i szczęściu de­cy­dują wy­obrażenia, a nie rze­czy, których te wy­obrażenia do­tyczą.

* * *

Treścią na­sze­go życia nie są rze­czy i zda­rze­nia, ale na­sze wy­obrażenia o nich (frag­ment I). Wy­obrażenia pośred­niczą w po­strze­ga­niu świa­ta, izo­lują nas od rze­czy i zda­rzeń (II). Co naj­ważniej­sze, to właśnie wy­obrażenia de­cy­dują o tym, czy je­steśmy szczęśliwi, czy nie (III). Wy­obrażenia od­zwier­cie­dlają się w na­szym języku i vice ver­sa: używając ta­kich, a nie in­nych słów, two­rzy­my określone wy­obrażenia (IV). Przy­czyn na­sze­go szczęścia i nieszczęścia nie należy nig­dy szu­kać w świe­cie zewnętrznym, ale w na­szych wy­obrażeniach o nim (V). Wie­my to stąd, że w prze­ciw­nym wy­pad­ku wszy­scy mu­sie­li­byśmy jed­na­ko­wo re­ago­wać na te same fak­ty, a tak ewi­dent­nie nie jest (VI), a także stąd, że bar­dzo często cie­szy­my się z roz­ma­itych rze­czy lub się ich lękamy, za­nim staną się one fak­tem (VII). Od­po­wie­dzial­ni za po­wsta­nie wy­obrażeń je­steśmy my sami (VIII), nie możemy więc so­bie w tej ma­te­rii po­zwo­lić ani na nie­dbałość, ani na szu­ka­nie przy­czyn gdzie­kol­wiek in­dziej niż w nas (IX). Sto­icy nie chcą by­najm­niej ni­ko­go prze­ko­nać, że nie ist­nie­je ból fi­zycz­ny, a tyl­ko wy­obrażenie o nim (X). Twierdzą jed­nak, że owszem, ist­nieją kosz­tow­ne przed­mio­ty, ale źródłem oraz przy­czyną zawiści i pożąda­nia są wyłącznie na­sze o nich wy­obrażenia (XI).

FRAG­MENT I

Od tego, co so­bie wy­obrażasz, za­wisł twój sposób myśle­nia. Du­sza bo­wiem bar­wi się wy­obrażenia­mi.

(Ma­rek Au­re­liusz, Roz­myśla­nia, V.16)

KO­MEN­TARZ: Oto fun­da­men­tal­na za­sa­da, od której za­czy­na się nie tyl­ko nasz pierw­szy roz­dział, ale też cały sto­icyzm: nasz sposób myśle­nia, funk­cjo­no­wa­nie w świe­cie i po­dej­mo­wa­nie w nim działań, zależą w pierw­szym rzędzie od tego, jak ten świat wi­dzi­my, zależą od wy­obrażeń, które na jego te­mat so­bie two­rzy­my. Ściślej i bar­dziej podręczni­ko­wo można to ująć tak: każde na­sze od­nie­sie­nie się do świa­ta (na przykład ja­kieś działanie lub de­cy­zja) po­prze­dzo­ne jest pew­nym ak­tem myślo­wym, za­chodzącym w sposób mniej lub bar­dziej uświa­do­mio­ny. In­ny­mi słowy, wszyst­ko za­czy­na się od pomyśle­nia o spra­wach w pe­wien określony sposób i wy­da­nia o nich pew­nej opi­nii – ro­bi­my to na­wet wte­dy, gdy nie zda­je­my so­bie z tego spra­wy. Wy­da­nie sądów i opi­nii jest równo­znacz­ne z wy­two­rze­niem so­bie pew­nych wy­obrażeń, które to wy­obrażenia sta­no­wią treść na­sze­go doświad­cze­nia. To właśnie jest pod­sta­wo­wa za­sa­da, od której za­czy­na się sto­icyzm: żyje­my w świe­cie wy­obrażeń, nie rze­czy.

Sto­icy nie twierdzą by­najm­niej, że nie ist­nieją te do­brze zna­ne nam rze­czy, ta­kie jak drze­wa i gwiaz­dy, fale na mo­rzu, plot­ki i po­chwały, sława i niesława, pamięć ludz­ka i za­po­mnie­nie. One ist­nieją nie­pod­ważal­nie, ale w pew­nym od­da­le­niu od nas. Nie od­działują na nas bez­pośred­nio. Je­steśmy od nich od­izo­lo­wa­ni miękkim ko­ko­nem wy­obrażeń, który ota­cza nas i pośred­ni­czy w doświad­cza­niu świa­ta. Tyl­ko z wy­obrażenia­mi mamy bez­pośred­ni, re­al­ny kon­takt.

Brzmi to trochę jak pa­ra­doks. Bo wy­obraźmy so­bie, że w piękny let­ni dzień opa­la­my się na plaży: czu­je­my na­grza­ny pia­sek, ciepło pro­mie­ni słonecz­nych, orzeźwiający chłód wia­tru. Nie­opo­dal szu­mi mo­rze. W ja­kim sen­sie mie­li­byśmy być od tego od­izo­lo­wa­ni? Gdzie miałyby znaj­do­wać się te wy­obrażenia, które nas ponoć otu­lają i we wszyst­kim pośred­niczą? Sto­icy od­po­wiedzą następująco: owszem, słońce nas grze­je, a wiatr chłodzi. Ale to nie one są źródłem na­szej radości, nie one są pa­li­wem dla tego, co przeżywa­my. A co jest tym źródłem? Na­sze wy­obrażenia o tych rze­czach. Weźmy inny przykład: po­nu­ry gru­dnio­wy po­ra­nek, kie­dy na dwo­rze jest ciem­no, a my mu­si­my wyjść z domu na mróz i śnieg. Taka sy­tu­acja wy­da­je się pod­su­wać dość nie­przy­jem­ne wy­obrażenia, ale ja­sne jest, że nie mu­si­my się pod­da­wać ich su­ge­stii. Możemy prze­cież po­wie­dzieć so­bie, że chłód i śnieg nie są wca­le złe – i możemy w to uwie­rzyć. Dzie­je się tak właśnie dla­te­go, że między gru­dnio­wym po­ran­kiem a nami roz­ciąga się sfe­ra na­szych wy­obrażeń.

Spójrz­my na to z jesz­cze in­nej stro­ny: wy­obraźmy so­bie – po­wiedzą sto­icy – że pa­li­my się żyw­cem, że zo­sta­liśmy pod­da­ni tor­tu­rom (wszyst­kie fi­lo­zo­fie hel­le­ni­stycz­ne² lu­bo­wały się w skraj­nych przykładach) albo przy­najm­niej że boli nas ząb. Gdy­by nie było różnicy między bólem a wy­obrażeniem o nim, jakżeby można było mówić o szczęściu w każdej sy­tu­acji i w każdych możli­wych wa­run­kach? Sto­icy pokażą nam, że między jed­nym a dru­gim jest prze­strzeń na­szej wol­ności. Jest ona możliwa właśnie dzięki temu, że rolę bu­fo­ra między nami a świa­tem pełnią wy­obrażenia. Ta myśl jest spo­iwem gma­chu sto­icy­zmu, który będzie­my oma­wiać w tej książce.

FRAG­MENT II

Zda­rze­nia stoją poza drzwia­mi, same w so­bie, nic o so­bie nie wiedząc, ani się nie wy­po­wia­dając.

(Ma­rek Au­re­liusz, Roz­myśla­nia, IX.15)

KO­MEN­TARZ: Ist­nie­je szczel­nie nas otu­lająca sfe­ra wy­obrażeń. Na zewnątrz niej roz­ciąga się oce­an rze­czy i zda­rzeń, które dzieją się w świe­cie, a od których je­steśmy bez­piecz­nie od­izo­lo­wa­ni. Ma­rek Au­re­liusz ilu­stru­je to następująco: oto prze­by­wa­my w wy­god­nym i przy­tul­nym domu, w kom­for­to­wym to­wa­rzy­stwie na­szych wy­obrażeń. To, co znaj­du­je się na zewnątrz, jest od nas od­gro­dzo­ne, utrzy­my­wa­ne w bez­piecz­nej od­ległości przez ścia­ny, okna i drzwi. Nie do­cho­dzi do nas stamtąd żaden hałas i nic nas nie nie­po­koi. Rze­czy i zda­rzenia są nie­me, nie są w sta­nie mówić we własnym imie­niu. Dopóki do­bro­wol­nie nie udzie­li­my im głosu, milczą.

Kom­fort i wy­go­da tego domu biorą się stąd, że nie ma w nim nie­pro­szo­nych gości. Wszyst­kie wy­obrażenia, w których to­wa­rzy­stwie prze­by­wa­my i pędzi­my swo­je życie, zo­stały do nie­go przez nas sa­mych wpusz­czo­ne i za­ak­cep­to­wa­ne. Je­steśmy pa­na­mi własne­go domu i własne­go świa­ta, na każdą w nim wi­zytę wy­da­liśmy oso­bistą zgodę. Według ja­kie­go klu­cza i w jaki sposób należy wy­da­wać tę zgodę, by za­pew­nić so­bie szczęśliwe życie – to właśnie będzie treścią tej książki.

FRAG­MENT III

bez żad­nych wyraźnych oznak, które by za­po­wia­dały coś złego, umysł sztucz­nie roi so­bie fałszy­we ob­ra­zy: albo tłuma­czy na gor­sze jakiś wy­raz o nie­pew­nym zna­cze­niu, albo przed­sta­wia so­bie urazę jako większą, niż jest w rze­czy­wi­stości.

(Se­ne­ka, Li­sty mo­ral­ne do Lu­cy­liu­sza, XIII.12)

KO­MEN­TARZ: Ma­rek Au­re­liusz mówił o du­szy, która bar­wi się wy­obrażenia­mi, albo o drzwiach, które utrzy­mują zda­rze­nia w bez­piecz­nej od­ległości. Se­ne­ka mówi zaś o umyśle, przed­sta­wiającym so­bie pew­ne fałszy­we ob­ra­zy, i próbuje opi­sać, w jaki sposób te ob­ra­zy po­wstają. Przyj­rzyj­my się temu bliżej.

Wie­le rze­czy istot­nych lubi przez długi czas po­zo­sta­wać w nie­roz­strzy­gnięciu. W zde­cy­do­wa­nej mniej­szości jest to, o czym z góry wie­my, jak się po­to­czy – normą jest mniej­sza lub większa doza nie­pew­ności. I właśnie w tych rze­czach nie­roz­strzy­gniętych z góry, w tych półcie­niach i w ciem­nych zaułkach, naj­ja­skra­wiej widać klu­czową rolę wy­obrażeń. Wy­obraźmy so­bie, że idzie­my ode­brać wy­ni­ki badań le­kar­skich. Póki nie do­sta­nie­my ich do ręki, nie wie­my jesz­cze, na co je­steśmy cho­rzy, ale myśl o tym, że może to być rak albo czar­na ospa, po­tra­fi nam sku­tecz­nie ze­psuć nastrój. Zwróćmy jed­nak uwagę, że nic się jesz­cze nie stało. Sta­nie się – być może – w przyszłości i wte­dy będzie­my się mu­sie­li z tym zmie­rzyć. Jak na ra­zie, nie ma żad­ne­go zła, jest tyl­ko wy­obrażenie, że zło może przyjść. I właśnie owo wy­obrażenie de­cy­du­je o tym, czy je­steśmy szczęśliwi i spo­koj­ni, czy nie. Ko­per­ta z na­szy­mi wy­ni­ka­mi ciągle leży w szu­fla­dzie u le­ka­rza – je­dy­ne, co mamy, to na­sze wy­obrażenie o jej za­war­tości.

Se­ne­ka mówi też o „przed­sta­wia­niu so­bie ura­zy jako większej, niż jest w rze­czy­wi­stości” i można to ro­zu­mieć dwo­ja­ko: albo cho­dzi o przy­krość, którą my komuś spra­wi­liśmy, albo o przy­krość, którą nam wyrządzo­no. Za­cznij­my od tej pierw­szej możliwości.

Skrzyw­dzić dru­gie­go człowie­ka możemy na nie­skończe­nie wie­le spo­sobów. Nie­kie­dy ro­bi­my to świa­do­mie, nie­kie­dy nieświa­do­mie, cza­sem można by tego uniknąć, cza­sem nie. Możemy nie­umyślnie komuś na­depnąć na od­cisk, możemy też do­brze wypaść na roz­mo­wie kwa­li­fi­ka­cyj­nej i sprzątnąć komuś sprzed nosa świetną po­sadę. Wszyst­kie te przy­pad­ki mają wspólny pier­wia­stek: nig­dy nie wie­my, jak ode­brała to oso­ba po­krzyw­dzo­na, nig­dy nie wie­my, co so­bie o tej sy­tu­acji i o nas pomyślała. Mogła się po­czuć urażona, ale mogła też w ogóle spra­wy nie za­uważyć. Nig­dy nie mamy pew­ności, ale na­gmin­nie sta­ra­my się od­ga­dy­wać re­akcję in­nych lu­dzi na pod­sta­wie kru­chych po­szlak, dwu­znacz­nych gestów i nie­ja­snych półsłówek. I raz po raz nad­in­ter­pre­tu­je­my: ktoś niewie­le się da­nym zda­rze­niem przejął, my jed­nak two­rzy­my so­bie wy­obrażenie, że żywi on do nas śmier­telną urazę. Istot­ne jest nie to, co dany ktoś czu­je, ale na­sze wy­obrażenie o tym. Po­wta­rza się po­przed­ni sche­mat: nie zda­rze­nia de­cy­dują o na­szym samopo­czuciu, ale na­sze wy­obrażenia o zda­rze­niach.

W sy­tu­acji prze­ciw­nej to my będzie­my po­szko­do­wa­ni. Kie­dy ktoś nam wyrządza krzywdę, nie ma już żad­nej zewnętrznej mia­ry ura­zy, nie ma od­nie­sie­nia do cze­goś, co skry­te jest w umyśle dru­gie­go człowie­ka i dla­te­go dla nas nie­dostępne. My sami je­steśmy za­ra­zem po­krzyw­dzo­ny­mi, jak i tymi, którzy do krzyw­dy mają się w jakiś sposób od­nieść. Wy­da­wać by się mogło, że jest to sy­tu­acja łatwiej­sza i że nie po­wi­nien po­wstać żaden rozdźwięk po­znaw­czy. Tak jed­nak nie jest. Wy­star­czy bo­wiem odro­bi­na myślo­we­go le­ni­stwa (czy prze­ciw­nie: nad­gor­li­wości w za­sta­na­wia­niu się nad tym, co się nam przy­tra­fiło), a na­sze wy­obrażenia znów zupełnie roz­biegną się z tym, co się fak­tycz­nie stało. Możemy swoją krzywdę wy­obrażać so­bie jako nie­pro­por­cjo­nal­nie do­tkliwą, możemy też zupełnie myl­nie in­ter­pre­to­wać prze­bieg zda­rzeń. Morał jest w obu wy­pad­kach ten sam: ważniej­sze od faktów jest na­sze o nich wy­obrażenie.

FRAG­MENT IV

większość tych spraw, z po­wo­du których gniew nas ogar­nia, jest tego ro­dza­ju, że są to bar­dziej uro­jo­ne ura­zy niż rze­czy­wi­ste krzyw­dy.

(Se­ne­ka, O gnie­wie, ks. III, XXVIII.4)

KO­MEN­TARZ: Nie bez zna­cze­nia jest używa­ny przez nas język. Dobór słów, którymi opi­su­je­my rze­czy­wi­stość i swo­je doświad­cze­nia, od­zwier­cie­dla sposób, w jaki pa­trzy­my na świat. Co to bo­wiem miałoby zna­czyć, że przy­czyną gnie­wu jest krzyw­da? Oto ktoś nas okradł. Jeżeli roz­gnie­wa­my się i rozzłościmy, naj­praw­do­po­dob­niej będzie­my skłonni opi­sać tę sy­tu­ację następująco: „wpa­dliśmy w gniew, bo nas okra­dzio­no”. Tkwi w tym milczące założenie, że między fak­tem kra­dzieży a na­szym gnie­wem za­cho­dzi związek przy­czy­no­wo-skut­ko­wy. Ale według sto­ików jest to założenie błędne. Twierdzą oni, że sam fakt bez­praw­nej zmia­ny właści­cie­la przez pew­ne przed­mio­ty nie ma w so­bie wy­star­czającej mocy, by wpro­wa­dzić nas w jakiś stan emo­cjo­nal­ny. Przy­czyną gnie­wu nie jest kra­dzież, lecz na­sze wy­obrażenie o niej. Mówiąc in­a­czej: gnie­wa­my się nie z po­wo­du kra­dzieży, ale dla­te­go, że uzna­liśmy kra­dzież za coś, co może pro­wa­dzić do gnie­wu. Tak więc: język zdra­dza nie­sto­ika i czy­ni nie­sto­ikiem.

Przy­czyną gnie­wu nie są żadne fak­ty (ta­kie jak kra­dzież), ale to, jak je oce­ni­my i na­zwie­my. Sama kra­dzież nie jest krzywdą – krzyw­da po­ja­wia się do­pie­ro wte­dy, gdy za­czy­na­my myśleć o kra­dzieży w ka­te­go­riach krzyw­dy. A złość i gniew po­ja­wiają się do­pie­ro jako re­ak­cja na te myśli. Można to po­wie­dzieć moc­niej: przy­czyną gnie­wu nie może być krzyw­da, bo krzyw­da nie ist­nie­je. Ist­nieją tyl­ko pew­ne fak­ty i na­sze wy­obrażenia o nich, a krzyw­da nie za­li­cza się do faktów, tyl­ko do wy­obrażeń. Nic spośród tego, co się dzie­je w świe­cie, nie jest krzywdą i nie może nią być, póki my tego tak nie na­zwie­my. A jeśli ni­cze­go nie na­zwie­my krzywdą – nie będzie­my mie­li żad­nych po­wodów do gnie­wu.

Jest to „moc­na” in­ter­pre­ta­cja przy­to­czo­nych wyżej słów Se­ne­ki³. Można je również ro­zu­mieć nie­co in­a­czej, uni­kając tego pa­ra­dok­sal­ne­go stwier­dze­nia, że nie ma cze­goś ta­kie­go jak krzyw­da. Ta „słab­sza” in­ter­pre­ta­cja brzmiałaby mniej więcej tak: na­zwać kra­dzież „krzywdą” i wpaść z tego po­wo­du w gniew to tyle samo, co do­bro­wol­nie odstąpić od za­sa­dy współmier­ności między przy­czyną a skut­kiem. Po­dob­nie jest z wy­mie­rza­niem spra­wie­dli­wości: spra­wie­dli­wej i ra­cjo­nal­nej kary będzie­my się spo­dzie­wać ra­czej ze stro­ny wyważone­go i doświadczone­go sędzie­go niż rozwścieczone­go tłumu. Tłum może zlin­czo­wać za drobną kra­dzież, za którą sędzia wydałby wy­rok w za­wie­sze­niu. Nie ma tu­taj od­po­wied­niości między skalą zda­rze­nia a skalą re­ak­cji na nie.

I tak samo w na­szym wy­pad­ku. Złe na­zwa­nie tego, co się nam przy­tra­fia, to ab­dy­ka­cja ro­zu­mu i re­zy­gna­cja z lo­gi­ki. Stwier­dzić, że gnie­wa­my się i czu­je­my nieszczęśliwi dla­te­go, że coś nam ukra­dzio­no, to za­brać władzę roz­trop­ne­mu i spra­wie­dli­we­mu sędzie­mu i oddać ją sza­leństwu wy­obrażeń. Sza­leństwu, które nie posługu­je się żadną lo­giką i które myli się tyl­ko w jedną stronę: na naszą nie­ko­rzyść i na na­sze nieszczęście.

Ja­kie­go więc języka trze­ba używać? Nie wol­no mówić, że je­steśmy nieszczęśliwi, bo coś się stało – trze­ba mówić, że je­steśmy nieszczęśliwi, bośmy uzna­li, że to dla nas źle, że tak się stało. Różnica jest ol­brzy­mia: do­strzeżenie jej jest fun­da­men­tem sto­icy­zmu.

FRAG­MENT V

jed­ni ta­kim, dru­dzy in­nym hołdują uro­je­niom. Ten do­pa­tru­je się swe­go nieszczęścia w cho­ro­bie. Dru­gi zno­wu w ubóstwie, trze­ci w tym, że ma zrzędli­we­go ojca i zrzędliwą matkę, czwar­ty, że ce­sarz nie pa­trzy na nie­go łaska­wym okiem.

(Epik­tet, Dia­try­by, IV.1)

KO­MEN­TARZ: Stwier­dzi­liśmy wyżej, że przy­czyną ludz­kie­go nieszczęścia jest po­mie­sza­nie faktów z wy­obrażenia­mi o nich. To właśnie ono bu­rzy naszą wewnętrzną har­mo­nię i du­chową równo­wagę. Jed­nym wy­da­je się, że to zły stan zdro­wia unie­możli­wia im szczęśliwe życie, dru­gim, że brak pie­niędzy, niektórzy ob­wi­niają re­la­cje ro­dzin­ne, jesz­cze inni winią zbyt niską po­zycję społeczną czy po­li­tyczną. Sto­icy od­po­wiedzą im pro­sto i jed­no­znacz­nie: to wszyst­ko jest nie­prawdą, są to błędnie wska­za­ne przy­czyny. Przy­czy­na­mi zła nie są bo­wiem ubóstwo ani cho­ro­by, ale na­sze wy­obrażenia o nich.

Powyższe słowa Epik­te­ta można też ro­zu­mieć nie­co in­a­czej. Otóż zwra­ca on uwagę, że złym od­ru­chem, zwy­cza­jem, którego należy się po­zbyć, jest już samo szu­ka­nie przy­czyn nieszczęścia w świe­cie rze­czy, a nie wśród wy­obrażeń. Jest to błędna stra­te­gia, skie­ro­wa­nie uwa­gi w złą stronę. Po­win­niśmy cały czas pamiętać, że rze­czy i zda­rze­nia stoją za drzwia­mi, od­se­pa­ro­wa­ne od nas i bez pra­wa wstępu. Nie należy wy­chy­lać się w ich kie­run­ku i za­cho­dzić w głowę, czy aby któreś z nich nie jest win­ne temu, co dzie­je się w na­szej du­szy. Nie jest. Jeżeli z ja­kie­go­kol­wiek po­wo­du czu­je­my się za­nie­po­ko­je­ni lub nieszczęśliwi, przede wszyst­kim po­win­niśmy spoj­rzeć w głąb sie­bie, w stronę na­szych myśli i wy­obrażeń. Spoj­rze­nie na zewnątrz, ku rze­czom, zda­rze­niom i in­nym lu­dziom, po­win­no za­wsze przy­cho­dzić do­pie­ro w dru­giej ko­lej­ności.

FRAG­MENT VI

Nie same rze­czy by­najm­niej, ale mnie­ma­nia o rze­czach budzą w lu­dziach nie­pokój. I tak na przykład śmierć nie jest żad­nym po­stra­chem – w prze­ciw­nym ra­zie to i So­kra­tes⁴ miałby o niej ta­kie wy­obrażenie – ale mnie­ma­nie o śmier­ci jako czymś strasz­nym, ono to do­pie­ro po­stra­chem się sta­je.

(Epik­tet, En­che­iri­dion, fragm. 5)

KO­MEN­TARZ: Po­wie­dzie­liśmy so­bie o pierw­szeństwie wy­obrażeń przed rze­cza­mi i zda­rze­nia­mi, ale nie poświęciliśmy wie­le uwa­gi uza­sad­nie­niu tego. Spróbuj­my się nad tym te­raz za­sta­no­wić, spróbuj­my po­ka­zać, dla­cze­go – zda­niem sto­ików – tak się właśnie spra­wy mają.

Ar­gu­ment, jaki przed­sta­wia Epik­tet, jest następujący: gdy­by śmierć była strasz­na „sama z sie­bie”, wówczas bałby się jej każdy bez wyjątku. Gdy­by gro­za była nie­odłączną i nie­usu­walną właściwością śmier­ci, wówczas czułby ją każdy. Doświad­cze­nie uczy jed­nak, że wca­le tak nie jest, że są lu­dzie (na przykład So­kra­tes), którzy się śmier­ci nie bali i nie boją. Źródłem stra­chu nie jest więc sama śmierć, która jest dla wszyst­kich taka sama, ale na­sze wy­obrażenia o niej, two­rzo­ne in­dy­wi­du­al­nie, na własny sposób i na własny ra­chu­nek.

Można w tym miej­scu za­opo­no­wać, twierdząc, że większość lu­dzi czu­je jed­nak lęk przed śmier­cią, a nie boją się jej tyl­ko jed­nost­ki wyjątko­wo sil­ne. Można twier­dzić, że ten lęk jest re­akcją od­ru­chową i sa­mo­czynną. Prze­ciw­sta­wie­nie się jej jest wyjątkiem, a nie regułą.

Co od­po­wiedzą sto­icy? Stwierdzą, że ta­kie za­strzeżenie w żaden sposób nie go­dzi w sto­icyzm. Dla nich bo­wiem nie li­czy się sta­ty­sty­ka, nie jest istot­ne, czy mały, czy duży pro­cent społeczeństwa znaj­dzie się po tej dru­giej stro­nie, ale że w ogóle można się tam zna­leźć. Były jed­nost­ki, które się śmier­ci nie bały – a więc jest to możliwe. I to sto­ikom wy­star­cza. Ważne jest dla nich, że nie ma tu­taj de­ter­mi­na­cji ab­so­lut­nej, że ist­nie­je wol­ność wy­bo­ru i sądu, a wy­obrażenia są czymś różnym od rze­czy i zda­rzeń. Nie to się li­czy, że lu­dzie na ogół nie kon­tro­lują tego, co myślą, ale że ten, kto chce, ten może kon­tro­lo­wać. Wie­my, że jest to możliwe, sko­ro byli tacy, którym się udało.

Na­su­wa się tu jed­nak ko­lej­ny kontr­ar­gu­ment. Można mia­no­wi­cie za­uważyć, że ten, kto dziel­nie sta­wia czoła śmier­ci, nie musi wca­le czy­nić tak dla­te­go, że zro­zu­miał, iż śmierć nie jest sama w so­bie ni­czym złym, ale ra­czej po­mi­mo tego, że ją za zło uważa. Taki ktoś nie tyle prze­stał wi­dzieć w śmier­ci zło, ile na­uczył się je po­ko­ny­wać. Nie prze­stał się bać śmier­ci, ale wie, jak ten strach prze­zwy­ciężać. Kwe­stie związane z wy­obrażenia­mi zo­stałyby na boku, a cała zasługa przy­padłaby sil­nej woli czy też męstwu. Co na to od­po­wiedzą sto­icy?

Od­po­wiedzą, że mężną po­stawę wo­bec śmier­ci możemy opi­sać na różne spo­so­by, ale za­wsze jest w niej obec­ne prze­ko­na­nie, że śmierć nie jest – a przy­najm­niej nie musi być – czymś strasz­nym. To zaś, w jaki sposób do­cho­dzi­my do tego prze­ko­na­nia, nie jest (w tym roz­dzia­le przy­najm­niej) spe­cjal­nie istot­ne. Jed­ne­mu się to uda­je dla­te­go, że zo­stał sto­ikiem, in­ne­mu dla­te­go, że był za­pra­wio­ny w zma­ga­niu się z prze­ciw­nościa­mi losu. Nie ma to zna­cze­nia, ważne jest je­dy­nie, że żaden z nich się śmier­ci nie prze­stra­szył, przez co udo­wod­ni­li, że nie ist­nie­je ko­niecz­ny związek lo­gicz­ny między śmier­cią a stra­chem przed nią.

To ro­zu­mo­wa­nie, prze­pro­wa­dzo­ne na przykładzie śmier­ci, można powtórzyć dla wszyst­kie­go, co może nas spo­tkać w życiu. Brak pie­niędzy nie jest rzeczą samą w so­bie złą, bo prze­cież nie wszy­scy go w ten sposób od­bie­rają, są i tacy, których nie prze­raża skrom­ny stan port­fe­la czy na­wet ubóstwo. Pro­ble­my zdro­wot­ne również nie są złe same w so­bie, bo prze­cież są lu­dzie, których cho­ro­ba nie prze­raża i którzy się jej nie pod­dają. Ob­mo­wa i fałszy­we plot­ki również nie są złe jako ta­kie, bo prze­cież nie wszy­scy się ugi­na­my pod ich ciężarem – są i tacy, którzy po­tra­fią się nimi nie przej­mo­wać. Mówiąc krótko: różni lu­dzie różnie re­agują na te same fak­ty, sy­tu­acje i życio­we oko­licz­ności. Świad­czy to o tym, że nie nimi sa­my­mi żyje­my, ale wy­obrażenia­mi o nich.

FRAG­MENT VII

Otóż ta­kich rze­czy, które nas tyl­ko prze­stra­szają, jest więcej, Lu­cy­liu­szu, niźli ta­kich, które istot­nie uci­skają; i częściej się tra­pi­my uro­je­niem aniżeli czymś rze­czywistym. Radzę ci byś nie czuł się nieszczęśliwy przed­wcześnie. Wszak to, cze­go prze­ra­ziłeś się jako wiszącej nad twą głową groźby, może nie nastąpi nig­dy, a przy­najm­niej nie nastąpiło do­tych­czas. Niektóre rze­czy prze­to nie­po­koją nas bar­dziej, niż po­win­ny, niektóre dręczą wcześniej, niż po­win­ny, niektóre wresz­cie nękają, choć wca­le nie po­win­ny.

(Se­ne­ka, Li­sty mo­ral­ne do Lu­cy­liu­sza, XIII.4–5)

KO­MEN­TARZ: O tym, że ważniej­sze od zda­rzeń są wy­obrażenia o nich, możemy się również prze­ko­nać, za­sta­na­wiając się nad ich porządkiem w cza­sie. Wy­obraźmy so­bie coś, co ma się roz­strzygnąć w nie­zbyt od­ległej przyszłości. Weźmy dla przykładu wspo­mnia­ne już wcześniej ba­da­nia le­kar­skie. Zaczęliśmy czuć się źle, po­szliśmy do le­ka­rza, zro­bi­liśmy ba­da­nia, te­raz cze­ka­my na wy­ni­ki. Gdy­by źródłem nie­po­ko­ju miała być dia­gno­za, to skądże nasz nie­pokój, za­nim ją do­sta­nie­my do ręki? Gdy­by przy­czyną nieszczęścia była cho­ro­ba, lęk po­wi­nien spaść na nas do­pie­ro wte­dy, gdy do­wia­du­je­my się, że je­steśmy cho­rzy. Dzie­je się jed­nak in­a­czej: po­wszechną rzeczą jest mar­twie­nie się na za­pas, nad­gor­li­we uprze­dza­nie nie­po­ko­jem nad­chodzących wy­padków. Jest to ko­lej­ny dowód, że bieg zda­rzeń nie od­działuje na nas bez­pośred­nio, ale za pośred­nic­twem na­szych wy­obrażeń.

Roz­ważmy z ko­lei coś, co zda­rzy się na pew­no, ale do­pie­ro w przyszłości. Wy­obraźmy so­bie ska­zańca ocze­kującego na eg­ze­kucję. O świ­cie ma zo­stać roz­strze­la­ny, do tego cza­su zo­stało jesz­cze kil­ka­naście go­dzin. Gdy­by de­cy­dujące były fak­ty, a nie wy­obrażenia, mo­gli­byśmy ocze­ki­wać, że ów pozo­stały czas spędzi we względnym spo­ko­ju, bo prze­cież wy­ko­na­nie wy­ro­ku cze­ka go do­pie­ro ju­tro. Wie­my jed­nak, że trud­no jest za­cho­wać w ta­kich oko­licz­nościach równo­wagę umysłu. De­cy­dującą rolę od­gry­wają bo­wiem wy­obrażenia: myśle­nie o tym, co ma się wy­da­rzyć ju­tro, za­sta­na­wia­nie się, jak to będzie. Wy­obrażenie o ju­trzej­szym wy­da­rze­niu po­tra­fi nam sku­tecz­nie znisz­czyć dzi­siej­szy spokój.

FRAG­MENT VIII

Rze­czy same przez się nie mają w so­bie siły zdol­nej do utwo­rze­nia w nas sądu.

(Ma­rek Au­re­liusz, Roz­myśla­nia, VI.52)

KO­MEN­TARZ: Zda­rze­nia nie tyl­ko nie na­rzu­cają nam żad­ne­go określo­ne­go wy­obrażenia o so­bie, ale również nie mają w so­bie mocy, by wy­two­rzyć w nas ja­kie­kol­wiek wy­obrażenie. Lecz sko­ro tak, trze­ba za­py­tać, co właści­wie jest źródłem wy­obrażeń? Od­po­wiedź jest pro­sta: od­po­wie­dzial­ni za ich po­wsta­nie je­steśmy my sami.

Jest to klu­czo­wa teza sto­icy­zmu. Twórca­mi wszyst­kich (bez wyjątku) wy­obrażeń, którymi żyje­my, je­steśmy my sami. Spra­wu­je­my nad nimi pełną i nie­po­dzielną władzę, żadne wy­obrażenie nie po­wsta­nie w na­szej głowie bez na­szej zgo­dy i bez na­sze­go uwie­rzy­tel­niającego pod­pi­su⁵. Nikt i nic nie jest nas w sta­nie zmu­sić, byśmy pomyśleli coś, cze­go myśleć nie chce­my, lub byśmy spoj­rze­li na jakąś rzecz in­a­czej, niż byśmy so­bie życzy­li. Lo­gi­ka two­rze­nia wy­obrażeń jest nie­zmien­na i nie­wzru­szo­na, osta­tecz­ny głos za­wsze należy do nas, nie­za­leżnie od cza­su, miej­sca i oko­licz­ności. To my mu­si­my udzie­lić zgo­dy na powsta­nie każdego wy­obrażenia.

Pomyślmy o tym jesz­cze in­a­czej: zda­rze­nia i wy­obrażenia za­miesz­kują dwa różne kon­ty­nen­ty, od­dzie­lo­ne od sie­bie cieśniną. Ta cieśnina jest pod kon­trolą na­szej wol­nej woli, będącej je­dy­nym środ­kiem umożli­wiającym prze­do­sta­nie się z jed­ne­go kon­ty­nen­tu na dru­gi. Ma to za­sad­ni­cze kon­se­kwen­cje: każdy po­ten­cjal­ny pasażer musi pro­sić nas o pośred­nic­two, jeżeli chce tę cieśninę prze­kro­czyć, a my każdemu mamy pra­wo odmówić. Nie ma tu in­nej dro­gi, nie ma skrótu, nie ma możliwości podróży na gapę. Każde zda­rze­nie bez wyjątku musi popro­sić nas o to, byśmy ze­chcie­li so­bie o nim wy­ro­bić wy­obrażenie, żadne nie może się bez nas obejść. In­ny­mi słowy: w każdym wy­pad­ku i w każdych oko­licz­nościach mamy au­to­no­micz­ne i nie­pod­ważalne pra­wo wy­two­rze­nia so­bie ta­kie­go wy­obrażenia, ja­kie ze­chce­my – nikt nas tego pra­wa nie może po­zba­wić.

Co więcej, jako dys­po­nen­ci je­dy­ne­go środ­ka prze­pra­wy przez tę cieśninę, je­steśmy od­po­wie­dzial­ni za wszyst­ko, co się zna­lazło po dru­giej stro­nie. Nikt nam tu nie pod­rzu­ci kon­tra­ban­dy, wszyst­ko, co się prze­do­sta­nie, prze­do­sta­nie się wyłącznie dzięki nam. Każde wy­obrażenie, ja­kie po­wstało w na­szych głowach, zo­stało stwo­rzo­ne przez nas sa­mych. Nie ma sen­su szu­ka­nie win­nych czy próba zrzu­ca­nia od­po­wie­dzial­ności na oko­licz­ności lub in­nych lu­dzi. Od­po­wie­dzial­ni je­steśmy wyłącznie my sami.

FRAG­MENT IX

Ile­kroć tedy bo­ry­ka­my się z trud­nościa­mi albo wpa­da­my w nie­pokój lub smu­tek, ni­ko­go nig­dy nie ob­wi­niaj­my o to, lecz sie­bie sa­mych, to zna­czy – na­sze własne mnie­ma­nia.

(Epik­tet, En­che­iri­dion, fragm. 5)

KO­MEN­TARZ: Mimo spra­wo­wa­nia przez nas wyłącznej władzy nad wy­obrażenia­mi, no­to­rycz­nie się jed­nak zda­rza, że przez wspo­mnianą cieśninę prze­do­sta­je się coś, cze­go byśmy na dobrą sprawę nie chcie­li. Nie­ustan­nie two­rzy­my wy­obrażenia, z po­wo­du których czu­je­my się nieszczęśliwi, myślimy so­bie rze­czy, które spra­wiają nam ból. Jak i dlacze­go tak się dzie­je?

Przy­czy­na jest pro­sta: z na­sze­go pra­wa do de­cy­do­wa­nia o wy­obrażeniach bar­dzo często ko­rzy­sta­my nie­dba­le albo w ogóle zrzu­ca­my z sie­bie od­po­wie­dzial­ność za de­cy­zje w tej spra­wie. Mamy pra­wo roz­porządzać swy­mi myślami i wy­obrażenia­mi, a często za­cho­wu­je­my się tak, jak­byśmy go nie mie­li. Sta­ra­my się wmówić so­bie (i in­nym), że to ktoś inny (lub coś in­ne­go) jest od­po­wie­dzial­ny za to, co myślimy. Każdy i wszyst­ko – tyl­ko nie my. Lu­bi­my twier­dzić, że od­po­wie­dzial­ne są oko­licz­ności, inni lu­dzie, sy­tu­acja społecz­na lub hi­sto­rycz­na. Li­sta możli­wych wymówek jest nie­skończo­na. Praw­da jed­nak jest taka, że za­wsze zgodę na po­wsta­nie ta­kich, a nie in­nych wy­obrażeń pod­pi­su­je na­sza ręka. Na­wet jeśli głowa uchy­la się od tego, by tą ręką kie­ro­wać.

A jeśli głowa się uchy­la, to pod­pi­sy­wa­ne de­cy­zje ra­czej nie będą dla nas ko­rzyst­ne. Dla­te­go też główną tezą sto­icy­zmu (i główną tezą tej książki) jest obo­wiązek i ko­niecz­ność wzięcia od­po­wie­dzial­ności za wy­obrażenia, które so­bie two­rzy­my. Sztu­ka życia jest bo­wiem sztuką właści­we­go zarządza­nia wy­obrażenia­mi. I nie będzie szczęśliwy ten, kto ucie­ka od od­po­wie­dzial­ności za nie, kto gdzieś na zewnątrz szu­ka win­ne­go za swój nie­pokój lub smu­tek. Win­ni je­steśmy za­wsze my sami, a błąd jest za­wsze ten sam: zrze­cze­nie się od­po­wie­dzial­ności za własne myśli. Stwórzmy więc pierwszą za­sadę: za każdym ra­zem, kie­dy je­steśmy nieszczęśliwi, szu­kajmy przy­czy­ny w na­szych wy­obrażeniach. Nig­dy na zewnątrz, za­wsze w so­bie. Je­steśmy wście­kli, że nas okra­dzio­no? Pamiętaj­my – przy­czyną wściekłości nie jest fakt zmia­ny właści­cie­la przez pew­ne przed­mio­ty, tyl­ko to, że uzna­liśmy, iż źle się stało, że one właści­cie­la zmie­niły. Po­sta­raj­my się przy­szpi­lić i na­zwać to wy­obrażenie, po­sta­raj­my się zro­zu­mieć, że wśli­zgnęło się w naszą duszę coś, na co nieświa­do­mie wy­da­liśmy zgodę, której nie po­win­niśmy ani nie mu­sie­liśmy wydać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: